.

wtorek, 13 sierpnia 2019

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 60




Naruto patrzył na Hideakiego szeroko otwartymi oczami i nie wiedział, co powiedzieć. Skoro pamiętał absolutnie wszystko, to także to, że był w nim zakochany. I że wyznał mu miłość, a potem Sasuke go zaatakował, przez co przez jakiś czas nie pamiętał części swojego życia.
Już chciał powiedzieć coś więcej na ten temat, ale Hideaki go uprzedził.
– Kiedy tu leżałem, nawet w śpiączce, codzienni przynosiłeś mi jeden słonecznik, pielęgniarki mi powiedziały. Dlaczego dzisiaj nie przyniosłeś?
– Nie wiedziałem, że aż tak je lubisz.
Naruto uśmiechnął się promiennie. Gdyby wiedział, że to ma aż takie znaczenie, najpierw poszedłby do kwiaciarni.
– Wiesz, że jestem medycznym ninja, rośliny mają dla mnie różne znaczenie lecznicze, ale nie tylko. Akurat słoneczniki kojarzyły mi się z tobą, takie małe słoneczka, które każdy chciałby mieć w domu. Za to Sasuke Uchiha kojarzy mi się z pokrzywą. Jeśli chcesz zdobyć słonecznik, a dotkniesz rosnących wokół pokrzyw, to się poparzysz…
Naruto, o dziwo, zrozumiał aluzję. Wystarczająco dużo czasu spędził z Hideakim w laboratorium, żeby od razu pojąc, o czym mówi.
– Jesteś wściekły na Sasuke? – zapytał. – Zresztą, co za głupie pytanie, jasne, że jesteś – sam sobie odpowiedział.
– Jestem – Hideaki kiwną głową. – Nawet nie wiesz… Cały czas na nowo miałem przed oczami to, jak cię pocałowałem, a ty… Śmiałeś mi się kpiąco w twarz i zadawałeś cios Rasenganem.
Hideaki przerwał na chwilę, chcąc wyrzucić te myśli z głowy, choć to i tak nie przyniosło skutku.
– Wiesz, to nawet nie bolało fizycznie, ale sam fakt, że wyśmiałeś moje uczucia po tym, co między nami było… Nie mogłem tego znieść.
– Hideaki…Przepraszam za niego.
Naruto zrobiło się cholernie przykro. Nie chciał, żeby tak cierpiał. Sasuke posunął się zdecydowanie za daleko. Będzie musiał z nim jeszcze raz na ten temat poważnie porozmawiać.
– Nie przepraszaj za niego. Każdy jest odpowiedzialny za swoje czyny. Powiedz mi tylko… – zamilkł na chwilę, układając sobie myśli w głowie. – Po tym, co ci wtedy powiedziałem, nie miałem okazji usłyszeć odpowiedzi. Co do mnie czujesz? Bo nie wierzę, że nic.
Naruto spojrzał mu w oczy. Te śliczne bursztynowe oczy, które patrzyły na niego z niekłamaną miłością. Ale nie mógł jej odwzajemnić.
– Lubię cię. Bardzo cię lubię – powiedział w końcu. – Ale to Sasuke kocham. On jest dla mnie wszystkim. Wiem, że czasami mamy kryzysy i przez ten jeden wyszła ta sytuacja między nami. Przepraszam, to moja wina, byłeś szczęśliwy z Sakurą, a ja…
– Nie myśl tak, Naruto. – Hideaki pokręcił głową. – Gdybym faktycznie był tak szczęśliwy, jak mi się wydawało, to nigdy nie zwróciłbym na ciebie uwagi w ten sposób. Byłbyś tylko zwykłym przyjacielem.
– Ale przecież wyjechaliście z powrotem do Suny, chcieliście poukładać wszystko na nowo. – Naruto próbował to sobie jakoś wytłumaczyć, ale nie potrafił. – My nie znaliśmy się długo, łatwo mogłeś o mnie zapomnieć i żyć tak jak dawniej.
– Próbowałem, starałem się, ale nie potrafiłem już wrócić do tego, co było wcześniej. Wiem, że miałem piękną, wartościową dziewczynę, która o mnie dbała, miałem świetną pracę i wymarzone laboratorium, a jednak mimo to przez ten cały czas męczyłem się, bo czegoś mi brakowało. A raczej kogoś…
– Może to chwilowe? – Naruto spojrzał na niego z nadzieją w oczach. – Może to minie i dacie sobie jeszcze szansę? Sakura jest naprawdę kochana, na pewno ci wybaczy, ona…
– Nie, Naruto – przerwał mu Hideaki. – Sakura… Ona zasługuje na kogoś lepszego ode mnie. Kogoś, kto postawi dla niej świat na głowie. I myślę, że już kogoś takiego znalazła, choć to póki co trochę, no dobra, dużo więcej niż trochę, skomplikowane. Zresztą, znasz tego kogoś bardzo dobrze.
– Znam go? – Naruto nie rozumiał. – Z Suny bardzo dobrze znam tylko ciebie i… Zaraz, co?! Gaara?! – wydarł się na całe gardło. – Nie dobra, żartujesz sobie ze mnie tak? Bardzo śmieszne.
– Nie żartuję – powiedział Hideaki.
Podniósł się lekko, żeby poprawić sobie poduszkę, ale przez podłączoną kroplówkę miał z tym problem i Naruto musiał mu pomóc. Znów byli obok siebie tak blisko, że Hideaki miał ochotę go objąć.
Naruto chyba to zauważył, bo odsunął się, żeby nie prowokować sytuacji.
– Nie rozumiem. Sakura-chan kochała Sasuke, potem ciebie, skąd więc tak nagle Gaara? – zapytał, siadając obok Hideakiego, jednak, ku jego rozczarowaniu, na krześle, a nie na łóżku. – Nie da się tak nagle przestać kogoś kochać i od razu zakochać w kimś innym. – Naprawdę nie mógł dojść z tym wszystkim do ładu.
– Uczucia się zmieniają. – Hideaki spojrzał mu prosto w oczy. – Na pewno potrzeba czasu, ale to nie jest niemożliwe. Jak myślisz, czy gdyby Sasuke nagle zniknął z twojego życia, w końcu zakochałbyś się w kimś innym?
– Sasuke nigdy nie zniknie z mojego życia – odpowiedział Naruto z taką pewnością siebie, jakby mówił o tym, że po nocy zawsze nastanie dzień, a po dniu noc. – Cokolwiek by się nie stało, zawsze z nim będę.
– Ale jeżeli on będzie chciał odejść? Odejść od ciebie? Znaleźć nowy cel w życiu, w realizacji którego tylko byś mu przeszkadzał?
Naruto uśmiechnął się. Odejść, realizować swój cel, zerwać więź, która by przeszkadzała… Skądś to znał. Choć Hideaki nie mógł tego wiedzieć, bo nigdy mu o tym nie opowiadał. Wtedy, gdy spędzali razem czas, rzadko mówili o Sasuke..
– Wiesz, już raz próbował – nadal się uśmiechał. – Odszedł z wioski, chciał zerwać ze mną więź. Przez cale pięć lat musiałem za nim gonić. A uwierz, to to było proste, biorąc pod uwagę, że nasze spotkania kończyły się tym, że chciał mnie za każdym razem zabić.
– Tak, było coś o tym w poradniku Saia, ale myślałem, że jak każdy autor, trochę to wszystko podkoloryzował.
– No w tym wypadku akurat nie. Tak czy inaczej, póki Sasuke żyje, zawsze będziemy razem – podsumował Naruto.
– Póki żyje… – zastanowił się niemal niesłyszalnie Hideaki.
– Co? – Naruto nachylił się, bo miał wrażenie, że się przesłyszał.
– Nie, nic.
Hideaki uśmiechnął się, patrząc na jego twarz i te niebieskie oczy z tak bliska. Miał ochotę dać mu buziaka. Albo nawet kilka buziaków. Albo nie, nie buziaków, tylko porządnych pocałunków, żeby przypomniał sobie to, co do niego czuł. Co z tego, że to było tylko chwilowe zauroczenie. Takie zauroczenie potrafi przerodzić się w miłość. A Hideaki, widząc choć cień szansy, nie potrafił zrezygnować.
– Kiedy cię wypisują? – usłyszał i ocknął się.
– Co? A… – zastanowił się. – Mówili, że jutro, bo chcą mnie jeszcze dzisiaj poobserwować. Poza tym podobno w wiosce są jakieś zamieszki – przypomniał sobie rozmowy medyków na korytarzu.
– Tak, Sasuke i Starszyzna… – przerwał, bo to nie był temat do dyskusji na teraz. Co innego zaprzątało mu myśli. – Hideaki, wiesz, że Sasuke zostanie ukarany za to, co ci zrobił. Teraz, gdy odzyskałeś pamięć, na pewno będziesz musiał wygłosić swoje stanowisko. Co zamierzasz powiedzieć?
Hideaki spojrzał na Naruto. Nie dało się zauważyć, że na jego twarzy malowała się chyba cała gama uczuć. Niepewność, niepokój, lęk, strach, ale też nadzieja i wiara, zaufanie i niema prośba. Wyglądał tak, że chciało się go przytulić, dlatego Hideaki, nie zastanawiając się już nad niczym, po prostu to zrobił. I tym razem nie miał w tym żadnego ukrytego celu, chciał go po prostu pocieszyć.
– Nie martw się – powiedział po chwili, odsuwając go na długość ramion. – Nie zrobię niczego przeciwko tobie, nie zażądam kary więzienia dla Sasuke, choć teoretycznie mógłbym to zrobić. Wiem, że go kochasz i póki tak jest, nie będę się wtrącał między was. Jeśli jednak coś się zmieni, na pewno nie będę stał z założonymi rękami.
– Co to znaczy? – Naruto nie rozumiał.
– To znaczy, że będę mimo wszystko na ciebie czekał. – wyjaśnił Hideaki. – Ale… warunek jest jeden. Odpuszczę Sasuke to, co mi zrobił, jeżeli my nadal będziemy się przyjaźnić. Po prostu przyjaźnić. Nie zrobię w twoim kierunku nic bez twojej zgody.
Naruto kiwnął głową i uśmiechnął się. Jakoś przekona Sasuke. Jeszcze nie wiedział, jak, ale jakoś na pewno.


*

Szóstka geninów siedziała na jednej z polan w lesie przy skałach i niemiłosiernie się nudziła. Czekali już cztery godziny na swoich mistrzów. Cztery godziny! Przez te wszystkie zawirowania w wiosce ich treningi trochę kulały. Nie, no jasne, nauczyli się kilku nowych technik, ale przecież szykowali się do egzaminu, potrzebowali codziennych lekcji.
– Może znowu jakiś pojedynek, ale tym razem będziemy losować grupy? – zaproponował Kodai, którzy rzucał kunaiem w drzewo.
Tym razem niestety nie trafił i zahaczył o włosy Akane w taki sposób, że ściął jej pukiel.
– Ty kretynie! – Akane rzuciła się na niego, waląc pięścią w głowę. – Jak jesteś tak niezdarny, to wracaj do Akademii.
– No nie chciałem, no – jęknął Kodai, rozmasowując sobie głowę.
– Powinniśmy poćwiczymy te techniki wspólne – stwierdził Ryuji.
– Niby po co? I tak nie chodzimy ostatnio na żadne misje. – Shinji wzruszył ramionami. – Są tylko beznadziejnie głupie zadania. Kogo obchodzi jakaś rozszalała panda. Każdy jounin powali ją jednym ciosem.
– Tak, przydałaby się jakaś porządna misja i ciekawy przeciwnik. Sasuke-sensei mówił, że oni w wieku dwunastu lat walczyli z przeciwnikiem klasy A! – podekscytowała się Harumi. – Jaki on musiał być genialny nawet wtedy, gdy był dzieckiem – dodała, patrząc w dal roziskrzonym wzrokiem.
– A tej jeszcze nie przeszło? – Ryuji przewrócił oczami.
Mimo że miał w drużynie dwie dziewczyny, cieszył się, że to nie była akurat ona. No ile czasu można się beznadziejne kochać w swoim mistrzu? Już wolał Akane, która była dość brutalna i Sayuri, która w końcu chyba dorosła i przestała się na niego gapić maślanym wzrokiem. Miał wrażenie, że stało się to, odkąd po treningu indywidualnym nabrała pewności siebie. Wcześniej bała się go uderzyć, a teraz z premedytacją wykorzystywała nowo zdobyte umiejętności przeciwko niemu.
– Ej, chyba deszcz zaczyna padać – zauważyła Harumi, wyciągając rękę. – Może chodźmy do jaskini, bo zaraz może nieźle lunąć.
Wszyscy pokiwali głowami, lecz gdy tylko zbliżyli się do jednej z grot, usłyszeli głosy.
– Eh, mówiłam wam, że się nie przedrzemy – mówiła jakaś kobieta. – Mają mocną ochronę, sprawdzają każdego. Nawet przebranie się za kupców nie pomaga. Żądają dokumentów.
– To wszystko wina tego idioty, Taikiego – odpowiedział jakiś mężczyzna. – Próbował się wedrzeć przez mury i go złapali. Dlatego wzmocnili ochronę.
Genini dyskretnie spojrzeli znad głazów. W jaskini siedziało trzech mężczyzn i dwie kobiety.
– Sami nic nie zdziałamy – powiedziała ta sama kobieta co wcześniej. Miała krótkie brązowe włosy. – Nie mamy szans bez odpowiedniego wsparcia.
– Być może jest szansa – odezwał się mężczyzna, który miał szramę na policzku, ciągnącą się od kącika ust aż do oka. – Ponoć w Wiosce Liścia powstały zamieszki. To daje nam szansę, żeby zrobić wywiad.
– Tak. – Ktoś inny pokiwał głową. – Wysłałem już prośbę o wsparcie. W końcu nie potrzeba nas dużo, wystarczy jedna akcja i Konoha zapłaci za wszystko.
– I tak w tym momencie musimy zmienić kryjówkę – powiedział znów mężczyzna z blizną. – Patrolują okolicę, nie możemy dać się złapać.
Genini spojrzeli po sobie i wszyscy chyba czuli, że ich serca biją w oszalałym tempie. Ci ludzie w jaskini chcieli zaatakować Konohę. Byli chyba co prawda tylko patrolem wywiadowczym, a nie wojownikami, ale mimo wszystko… Gdyby jako genini ich złapali, to byłoby coś. To mogłoby zapobiec czemuś większemu. Musieli ich złapać!
– Siedzą rozproszeni, trzeba ich zebrać wszystkich razem – zaczął zastanawiać się szeptem Ryuji. – Sayuri, ty, gdy użyjesz techniki kłącza lilii, nie dasz rady zrobić wodnego więzienia, prawda?
– Nie, będę miała za mało chakry.
– Oni też nie mają jej za dużo – Harumi prześwietliła ich Byakuganem. – Nie będą mogli długo się bronić. Ten mężczyzna po prawej ma jej resztki. Jest chyba ich liderem, ale jeżeli chodzi o możliwość walki, to teraz ich najsłabsze ogniwo.
– Dobra, chyba mam pomysł – powiedział cicho Ryuji. – Kodai, spróbuj zrobić Rasenshurikena. Wiem, że póki co wychodzi ci to marnie, ale masz po prostu uderzyć z bliskiej odległości w sklepienie, tak, żeby skała zaczęła się sypać. Dasz radę?
Kodai, mimo że nieco obrażony brakiem wiary w jego umiejętności, skinął głową.
– Dobra, dalej. Shinji, ty z Aoimaru zaatakujecie swoją techniką z prawej strony, Akane, ty z lewej. Nie patyczkujcie się z nimi. Kiedy zbiją się w grupkę, Sayuri, robisz wodne więzienie, a ja kończę Chidori, paraliżując ich.
– A potem? – zapytała Harumi.
– A potem się zobaczy. Do dzieła!

Konohamaru, który wraz z oddziałem wyśledził chwilę wcześniej szpiegów, stał na drzewie i patrzył na to, co robią drużyny Naruto i Sasuke. Słyszał wcześniej, że są nie do końca zgrani, ale teraz wyglądało to inaczej. Naradzali się, planowali, nie działali bezmyślnie. I kiedy zaatakowali, miało to ręce i nogi.
– Konohamaru-san, musimy zacząć działać. To szpiedzy Korzenia – odezwała się jakiś chunin. – Skąd tu ci genini… Musimy ich chronić!
– Nie – zadecydował Konohamaru. – Wstrzymajcie się. Chcę zobaczyć, co potrafią ci tutaj i jak nauczyli się ze sobą współpracować. Bo z tego, co widzę, nawet nieźle im to wychodzi.
– Ale…
– Ale to przyszłość naszej wioski. Muszą wiedzieć, co to znaczy prawdziwe niebezpieczeństwo. Inaczej nigdy nie wyrosną na prawdziwych wojowników. Muszą udowodnić, że nie przypadkiem są uczniami legend świata shinobi.




6 komentarzy:

  1. Hideaki domaga się słonecznika. Aż tak je polubił? Może Hideaki skojarzy fakt, że Naruto przynosił mu po jednym kwiatku i powiąże to z ich wcześniejszą rozmową, zanim Hideaki został zaatakowany przez Sasuke.
    „Akurat słoneczniki kojarzyły mi się z tobą […]” – ooo, chyba jednak Hideaki nic nie zrozumiał. Miałam nadzieję, że jednak jakimś cudem się odkocha, ale wychodzi na to, że nie. Podoba mi się ta aluzja Hideakiego co do pokrzywy i słoneczników. Taka mądra. Może jednak cały ten „wypadek” dał mu do myślenia?
    Okrutną wizję przedstawił Sasuke Sharinganem. Jaki musiał być wściekły, aby wykorzystać tą technikę?
    „Hideaki… Przepraszam za niego” – nie przeprasza się za kogoś. To puste słowa. Nic nie znaczące i nie wnoszące niczego.
    Wreszcie ktoś mądry, kto umie użyć odpowiednich słów, aby Naruto przestał się obwiniać o rozpad związku Sakury. Doskonałe słowa, Hideaki. Sama bym tego lepiej nie ujęła.
    „Znam go? […] Gaara?!” – i gdyby Naruto miał przeciętny umysł, mógłby teraz domyślić się, że Sakura jest w ciąży z Gaarą. Jednak nie wierzę, aby Naruto skojarzył fakty rozmowy z teraz i newsem od Gaary, że będzie ojcem. Będzie musiał być uświadomiony przez innych… znowu.
    Oj, jak mi się podoba ta pewność Naruto, co do tego, że Sasuke zawsze będzie przy nim. Ta rozmowa z Hideakim skojarzyła mi się z kuszeniem szatana, który próbuje chwilowe załamanie wprowadzić do serca Naruto. Jednak złego przeciwnika sobie wybrał szatan. Naruto nigdy w to nie zwątpi, a nawet doprowadzi do tego, aby szatan sam w to uwierzył. Taka jego siła przekonywania.
    „Póki żyje…” – emm… Hideaki, czy ja tu słyszę niemą groźbę? Troszkę się przestraszyłam, że Hideaki będzie do tego zdolny, ale potem wróciło trzeźwe myślenie i nie zrobi tego, ponieważ po pierwsze nie mógłby zabrać szczęścia Naruto, a po drugie gdyby chciał chociaż podejść do Sasuke, zginął by w męczarniach, zanim by go dotknął.
    Dobre serduszko Hideakiego, ma plusa u mnie, że nie chce jednak zemsty na narzeczonym (pisząc to, aż nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu, jak to ładnie wygląda) Naruto. Może i postawił warunek, który ciężko będzie przejść przez Sasuke, ale Naruto ma swoje sposoby przekonania go. Myślę, że da sobie radę, choć na pewno to długo potrwa.
    Hideaki jednak zapalczywie będzie czekał na Naruto. Dobrze, chociaż że nie ma już tak wielkiej chęci, aby o niego walczyć i opamiętał się. Mam nadzieję, że podczas tego czekania na Naruto, zrozumie, że nigdy nie będą razem i jego uczucia będą powoli wyparowywać. Może nawet sobie kogoś znajdzie? O! Najlepszym lekarstwem na wyleczenie się z miłości do Naruto, będzie zaproszenie go na ich ślub. Może wtedy, patrząc na nich, zrozumie wszystko i odpuści sobie zupełnie. Wiem, że długi jeszcze okres czasu do ślubu, ale przynajmniej wtedy to wszystko już na amen byłoby zakończone.
    Lekcja myślenia na coś się przydała. Genini nie dość, że zaczęli pracować drużynowo, to jeszcze zanim zaatakują obmyślają strategię. Jeszcze z nich będą porządni shinobi. Cieszę się, że Konohamaru dał im wolną rękę. Zobaczymy czy uda im się pokonać przeciwników. A jak nawet im się to nie uda, to zawsze pozostaje pomoc, która wkroczy do akcji.
    Jednak obawiam się trochę tych ludzi z Korzenia. Oby Sasuke nic nie zrobili, bo drugiej takiej akcji jak ze spaloną chatą i dwoma miesiącami w śpiączce, nie wytrzymam.
    Duuużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Hideakiemu słoneczniki już zawsze będą się kojarzyc z Naruto. A Sasuke to jest taka pokrzywa: nie podchodź, bo się poparzysz:) No i niestety nie odkochał się.
      Też uważam, że za kogoś się nie przeprasza, ale to Naruto.
      Póki żyje – no tu byłam ciekawa jak zareagujecie, bo bez powodu tego nie powiedział:)
      Hideaki to za dużego warunku nie ma, a dużo to pomoże Sasuke, choć z drugiej strony on jest tak dumny i uparty, że szlag człowieka trafia czasami.
      Oj tam dwa miesiączce w spiączce:) poodpoczywał, co z tego, że Naruto omal nie osiwiał przez to.
      Dziękuję za komentarz
      Tak odpisuje od oststnich

      Usuń
  2. I się Hideaki obudził i wciąż zabiega o Naruto. Jakby się tego spodziewałam, ale nadzieja i tak pozostała. Poza tym "póki żyje" było dość złowieszcze. Nie planuje on otruć lub inaczej zabić Sasuke, prawda? Nie jest AŻ tak głupi, prawda? Jezu, co ta miłość robi z człowiekiem. A Naruto... Cóż, boję się, że Sasuke tak łatwo nie da się przekonać, byś dalej się z Hideakim przyjaźnił. Jakby nie było ten prawie z zazdrości go zabił. Chociaż muszę powiedzieć, że określenie "pokrzywa" bawet mu pasuje xd
    Oooo, no proszę genini współpracują! Przez chwilę się bałam, że coś im się stanie, ale szczęśliwie Konohamaru ze wsparciem tam są.
    Do jednego chcę się chyba tylko przyczepić. Ponieważ z tego, co kojarzę Naru dostał zakaz korzystania z Rasenshuriken ponieważ ta technika chociaż potężna niszczyła mu ręką. Dopiero po nauczeniu się trybu mędrca, a co za tym idzie szybszym leczeniem czy co to tam było, mógł z niego korzystać. Potem opanował chakrę Kuramy więc już w ogóle zaczął z tym szaleć i stała się to dość zwyczajna technika bez większego ryzyka. A jednak to ryzyko dla innych wciąż jest i chociaż Naruto faktycznie mógł o szkodach zapomnieć tak Sasuke chyba by mu tak nie pozwolił ryzykować. Z drugiej strony ten o szkodliwych efektach może nie wiedzieć. Ale tak, póki Kodai nie w pełni opanował tą technikę mogę zrozumieć, że nie ma szkód, ponieważ gdy Naruto się uczył też tych szkód nie było, ale po całkowitym opanowaniu... No nic, to nie jest aż tak ważne, to tylko coś, co rzuciło mi się w oczy.
    Poza tym nie wiem, czy te anonimowe komentarze do Ciebie dochodzą, ale dla spokoju ducha musiałam go napisać.
    Nakurishi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jednak mnie zalogowało. Nie ogarniam tej przeglądarki.

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że Hideaki rozważał śmierć Sasuke czysto teoretycznie. Raczej nie skończyłaby się dla niego dobrze próba pozbycia się Uchihy. Poza tym Naruto nigdy nie mógłby się związać z kimś, kto próbował pozbawić go miłości swojego życia i mam nadzieję, że Hideaki nie ma aż tak klapek na oczach, żeby tego nie wiedzieć. Jeśli faktycznie rozważał śmierć Sasuke tylko teoretycznie, to bardzo miłe z jego strony, że mu odpuścił i nie będzie przeciwko niemu zeznawał. No i poprosił Naruto tylko o przyjaźń. Z jednej strony to brzmi aż zbyt dobrodusznie, żeby było prawdziwe i Hideaki może jeszcze sporo namieszać między nimi, a z drugiej strony jeśli naprawdę ma dobre intencje to nie powinien przyjaźnić się z Naruto, przynajmniej dopóki się nie odkocha. Będzie mu tylko jeszcze ciężej o nim zapomnieć, o ile to w ogóle będzie wykonalne, bo Naruto za nic nie zostawi Sasuke. Dosyć zabawne i nostalgiczne było jak Hideaki zainsynuował, że Sasuke może porzucić Naruto, by zrealizować jakiś cel. Nie mógł o tym wiedzieć, ale to już się zdarzyło, co tylko dowodzi temu, jak bardzo Naruto jest pewny Sasuke. Myślę, że pewnego dnia Hideaki to zrozumie. No i mam nadzieję, że Naruto porozmawia z Sasuke i uda mu się go przekonać do przeproszenia Hideakiego. Hideaki nie zachował się w porządku, do końca też nie ufam obecnie jego dobrym intencjom, ale mimo wszystko nie zasłużył na taką karę ze strony Sasuke. Chociaż Sasuke nawet jeśli go przeprosi, to tylko ze względu na Naruto, on w ogóle nie żałuje tego co się stało. Ale może Naruto chociaż trochę zmieni jego nastawienie.
    No i jest ten korzeń! Trochę niebezpiecznie, że genini sami się tym zajmują, lepiej byłoby o tym kogoś powiadomić. Ale to oczywiste, że mało kto zrobiły coś takiego. Naruto sam by poleciał jako pierwszy, gdyby tylko miał okazję :P Na szczęście z daleka obserwuje ich Konohamaru, w razie czego wkroczy do akcji, więc nie mam się o co obawiać. Poza tym podczas takich niebezpiecznych starć najlepiej buduje się współpracę. Ocenili swoje szanse, jest ich szóstka i do słabych nie należą, poza tym wymyślili taktykę. Po tej potyczce będą zgrani ze sobą jak nigdy :D Nie dziwię się temu chuuninowi, który zwrócił na nich uwagę Konohamaru, sama początkowo się wystraszyłam, że nie dadzą rady. Ale wnuk trzeciego ma rację, zgadzam się z tym co powiedział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Hideaki domaga się słonecznika ;) cóż odpuści jak na razie, ale bedzie czekał, oj będzie trzeba przekonać jakoś Sasuke do tego, aby się nadal przyjaźnili, dobrze że w pobliżu jest jakiś oddział bo jak coś źle pojdzie to rusza z odsieczą, czyżby zaczęli współpracować bo mają plan pojmania ich i to dość dobry...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń