Naruto
obudził się, czując łaskotanie na twarzy. Otworzył leniwie oczy, rejestrując,
że leży z głową w zagłębieniu obojczyka Sasuke. Sasuke, który musiał się
poruszyć i to jego włosy zaczęły go łaskotać w nos tak, że omal nie kichnął.
Uśmiechnął
się i wtulił się w niego bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Brakowało mu
takiej bliskości, z czego dobitnie zdał sobie sprawę wczoraj, gdy stali i
patrzyli razem na „ich” pomost. A jeszcze dobitniej sobie to uzmysłowił w
momencie, w którym wrócili do domu. Sasuke chyba uznał, że jak zawsze będzie
się usprawiedliwiał zmęczeniem i tak po prostu chciał położyć się spać. Wtedy
Naruto zrobiło się nieprawdopodobnie głupio. Cholera! Przez te wszystkie
obowiązki zaniedbywał go. A przecież nie tak to powinno wyglądać. Jako przyszły
Hokage powinien umieć jakoś to wszystko pogodzić. Sai mu kiedyś powiedział,
cytując jeden z tych swoich irytujących poradników, że zaniedbywana osoba w
końcu zacznie szukać szczęścia gdzie indziej. Oczywiście nie, żeby Naruto
potrafił wyobrazić sobie zdradę Sasuke, on prędzej zostawiłby to wszystko w
cholerę i znów odszedł z wioski, ale… Nie, Naruto nie miał zamiaru przechodzić
przez to po raz drugi i ganiać go po całym świecie.
–
Co ty robisz, przygniatasz mnie – usłyszał zduszony głos.
Odsunął
ramię, uświadamiając sobie, że chyba faktycznie za bardzo przykleił się do
Sasuke.
–
Przepraszam – mruknął i rozluźnił uścisk.