Rozdział
jest bardzo krótki, ale chciałam opublikować cokolwiek na Walentynki. Przy tym
obiecuję, że następny pojawi się w miarę szybko. Jest kilka osób, które pomaga,
zobaczymy, jak wyjdzie, wtedy oczywiście zamieszczę stosowne podziękowania:)
Sasuke
siedział sam w małym pokoju. Tym razem nie było tu żadnych krat, a jedynie
zwykłe drzwi, ale i tak sytuacja wydawała się niemalże identyczna jak wtedy po
wojnie. Też poddał się sam, też był winny. Tyle że… W tamtym czasie czuł, że po
prostu przegrał i było mu wszystko jedno, co z nim zrobią. A teraz… Teraz znowu
miał dla kogo żyć. Sam nie mógł uwierzyć w to, jak bardzo Naruto go zmienił. Co
prawda czasu nie mógł cofnąć, ale mógł próbować naprawić wszystko to, co złego
zrobił.
Naruto
od zawsze w niego wierzył i mu ufał. Podczas ich ostatniej walki w Dolinie
Końca, powiedział mu wprost, że nie chce go zabić. To dla niego poświęcił nawet rękę, za wszelką
cenę próbując go ocalić. I mu się udało. Ocalił go nie tylko przed innymi, ale
też przed sobą samym. Sasuke w końcu zrozumiał, jak bardzo zaślepiała go
najpierw zemsta, potem wizja własnej rzeczywistości. Jakby się nad tym
zastanowić, to nie różnił się w tym za bardzo ani od Paina, ani od Madary. Oni
też mieli własne wizje i nie przebierali w środkach, dążąc do ich realizacji.