Naruto
zostawił Kuramka przed szpitalem, kazał mu być grzecznym i wszedł za Sasuke do
środka.
To
było rutynowe badanie, mające na celu upewnienie się, że z komórki Hashiramy na
pewno dobrze się przyjęły i nic nieprawidłowego się nie dzieje. Tsunade jak
zwykle wykonała rentgeny, po czym obejrzała zdjęcia na monitorze.
–
Naruto, ty możesz iść – powiedziała, podchodząc do stolika, na którym leżały
jakieś papiery i zajęła jedno z krzeseł. – Sasuke, z tobą muszę porozmawiać.
–
Coś się stało? – zaniepokoił się Naruto. – Coś nie tak z ręką? Dlaczego ja nie mogę
zostać? Też chcę wiedzieć. Sasuke, powiedz coś!
–
Właśnie dlatego nie możesz zostać – westchnęła Tsunade. – Spokojna rozmowa przy
tobie jest niemożliwa. A z ręką wszystko w porządku.
Naruto
tylko prychnął, ale w końcu wyszedł. I tak się dowie, o co chodzi.
–
Posłuchaj, Sasuke. – Tsunade oparła podbródek na rękach. – Chciałam, żebyś
został sam, bo temat który chcę poruszyć, jest dość… delikatny.
Sasuke
spojrzał na nią zdziwiony. Nie miał pojęcia, o co może jej chodzić.
–
Wiem, że chcesz odbudować klan. Wiem też z pewnych źródeł, że Orochimaru robi
wszystko, by cię przekonać, żebyś w tym celu zgodził się na jego eksperyment. Sasuke,
musze cię ostrzec…
–
To pewnie wiesz też, że się nie zgodziłem – Sasuke wszedł w jej słowo. – Nie
jestem idiota, mam świadomość, do czego Orochimaru potrzebuje moich genów. On
nadal ma obsesję na punkcie Sharingana.