No
i mamy rozdział 45. Tym razem coś luźniejszego i być może na poprawę humoru.
Tradycyjnie
dzięki za komentarze i miłego czytania:)
Kwiaty…
Doniczkowe, cięte, czerwone, żółte, w cętki… W którąkolwiek stronę nie
odwróciłby głowy, wszędzie były kwiaty! Shikamaru miał wrażenie, że na skutek
obcowania od dzisiejszego poranka głównie z roślinami, mózg zaczyna mu się
lasować. A to stanowiło niebezpieczeństwo, bo w końcu myślenie było jego
największym i niezaprzeczalnym atutem. Naprawdę, gdyby nie wyjątkowe
okoliczności, ta sytuacja byłaby żywym koszmarem.
–
Jak tak bardzo się nudzisz, mogę dać ci jakąś książkę. – Układająca bukiet z
frezji Ino spojrzała na niego trochę z współczuciem, trochę z rozbawieniem.
Widziała, jak się męczy, ale według niej sam był sobie winien. Zachciało mu się
oświadczyn w tak młodym wieku, to teraz chował się w jej kwiaciarni za wielkim
wazonem słoneczników.
–
Nie, dziękuję. Mam dość czytania o hodowli róż i przycinaniu storczyków. –
Shikamaru położył się na podłodze, podkładając ręce pod głowę. Każdy, kto nie
znał go zbyt dobrze, stwierdziłby, że to dla niego sielanka, w końcu nie raz i
nie dwa spędzał w ten sposób czas na którymś z dachów, obserwując chmury.
Jednak tak naprawdę mało kto wiedział, że Shikamaru ma alergię na kwiaty. Co
prawda nie kichał ani nic z tych rzeczy, ale ich zapach go otumaniał. A to było
kłopotliwe.