To
jest ostatni mój komentarz wrzucony przed rozdziałem. Nie ma sensu ich dodawać.
Piszę
od ponad dziesięciu lat. I o ile kiedyś wklejanie czegoś na blog sprawiało mi
przyjemność, bo byli ludzie, którzy dzielili się swoimi spostrzeżeniami, to
teraz publikowanie bardziej mnie irytuje niż cieszy. I zniechęca. Czytelnicy
stali się bardziej roszczeniowi (słynne: kiedy rozdział i czekam na next) – jakby
moim obowiązkiem było dać ten „next”.Jednak do tej pory ten „next” zazwyczaj
się pojawiał. I co? I znów to samo. Zmęczyło mnie to.
Jak
już napisałam na Wattpadzie, mnie nie interesują gwiazdki i jakieś rankingi.
Chcę mieć tę świadomość, że moim czytelnikiem jest nie gwiazdkujący czy robiący
odsłony robot, a żywy człowiek, który czytając rozdział, jakoś reaguje.
I
to nie jest żaden szantaż. Ja po prostu wolę mieć tylko kilku czytelników,
którzy napiszą, co myślą o fabule, niż wielu „czytelników widmo”.
A
jak ktoś chce „próbować” mnie obrażać, jak pani z poprzedniego rozdziału, to
niech chociaż wykaże się jakąś pomysłowością, a nie rzuca beznadziejnymi
frazesami. I niech daruje sobie obrażanie komentujących czytelników, bo to jest
poniżej wszelkiej krytyki.
*
Sakura
spojrzała na wszystkich trzech. Hideaki – jej partner, Sasuke –
nieodwzajemniona przez wiele lat miłość i Naruto – najlepszy przyjaciel.
Najlepszy
przyjaciel, który nie wyglądał jednak jak dawny Naruto. Miał przygaszone
spojrzenie i gdy co jakiś czas spojrzał na Sasuke, jego wzrok nagle gdzieś uciekał.
Sakura
zmarszczyła brwi.
–
Musimy porozmawiać!