.

poniedziałek, 11 listopada 2019

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 95



Kakashi po konsultacji z Ibikim odwołał posiedzenie Rady. Wywołało to pewien chaos i niepewność, bo jak to tak, najpierw godzinna przerwa, potem, mimo że przecież zebrali się tu w ważnej sprawie i jeszcze nic nie ustalili, spotkanie po prostu się skończyło? Kakashi starał się uspokoić wszystkich, mówiąc, że muszą jeszcze sprawdzić pewien prawdopodobny trop, ale mimo pytań nie udzielił żadnych konkretnych informacji. A już zwłaszcza nie wyjawił tego, co wydedukował Shikamaru.
Mógłby oczywiście wyjaśnić całą sprawę, postawić na głowie cały sztab kryzysowy i zarządzić przesłuchania wszystkich, począwszy od pracowników biura kartografów, skończywszy na pijaczkach w okolicznych barach, ale jeżeli podejrzenia były słuszne, ryzykowaliby, że ktoś zaraz się wygada. Wygada i tym samym ostrzeże, świadomie lub nieświadomie, przeciwników, którzy czując, że ich plan może się nie powieść, po prostu na jakiś czas się wycofają. Dlatego, jak radził Ibiki, musieli działać dyskretnie, żeby ich w końcu złapać i raz na zawsze zakończyć tę mini-wojnę.
  Kakashi, co się dzieje? – usłyszał głos i uniósł głowę. To zaniepokojony Iruka zastąpił mu drogę. – Co to za trop? Wy już coś wiecie, prawda?
Kakashi skinął głową. Akurat Iruka był osobą, do której miał pełne zaufanie i jemu mógł, a nawet musiał powiedzieć. Tak samo jak Tsunade wtajemniczyła już zapewne Shizune.
– Chodź ze mną – mruknął i otworzył drzwi swojego gabinetu.

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 94



Naruto, gdy Shikamaru zniknął mu sprzed oczu, uznał, że jak najszybciej musi znaleźć Sasuke, bo jego spotkanie z Hideakim po przeczytaniu listu nie mogło się dobrze skończyć. Mimo że często mu powtarzano, że jest naiwny, w tym przypadku akurat naiwny nie był. Dobrze wiedział, że ci dwaj działają na siebie jak płachta na byka. Co prawda Hideaki odpuścił i chciał wyjechać, jednak jeżeli Sasuke, nie wiedząc o tym, znów by go zaatakował, choć tym razem raczej nie Tsukuyomi a otwarcie, na przykład za pomocą Chidori, on na pewno, nauczony doświadczeniem, trzymał w zanadrzu jakieś igły z truciznami, którymi mógłby się bronić. A jak potężne potrafiły być te trucizny, wszyscy zdążyli się niedawno przekonać.
Miał jeszcze nadzieję, że Sasuke wrócił do  domu, ale gdy go tam nie zastał, zaczął się naprawdę denerwować. Ruszył w stronę mieszkania Hideakiego, mając nadzieję, że ta kamienica w ogóle jeszcze stoi.
O dziwo, stała. Co więcej, ani nie było na niej żadnych śladów walki, ani ludzie z okolicznych straganów nie wydawali się być niczym zaniepokojeni. Z jednej strony to dobrze, z drugiej nie. Co, jeżeli wszystko odbyło się po cichu? Jeżeli Sasuke jednak znów użył genjutsu, albo Hideaki go zatruł, zanim zdążył to zrobić? Albo jeszcze gorzej, obaj zaatakowali jednocześnie i naprawdę pozabijali się nawzajem? Nie, obaj musieli żyć!

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 93


      
Naruto od dobrej godziny siedział na Wzgórzu Hokage. Jednak tym razem nie nad miejscem, w którym miała być wykuta głowa następnego przywódcy, ale tuż nad podobizną Czwartego, czyli jego ojca.
Kiedy wyszedł od Hideakiego, od razu, skacząc po dachach, pognał do domu. Chciał jak najszybciej zniszczyć list, który zostawił dla Sasuke. Jednak jak się okazało, jego już nie było, a na stole zobaczył jedynie pomiętą kartkę. Nie miał pojęcia, jak to teraz wytłumaczyć.
Spojrzał na swoją bransoletkę. Cholera, gdy obiecywał Hideakiemu, że zrobi wszystko, by uratować Sasuke, nie myślał wtedy logicznie, nie myślał o tym, że swojemu narzeczonemu też przecież coś obiecał. A konkretnie to, że nigdy go nie zostawi. I teoretycznie nie zostawiłby, nigdy nie wyjechałby z Konohy, zawsze by w pewien sposób przy nim był, ale to przecież nie o to chodziło. Zrobił coś naprawdę głupiego, a teraz będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami.
– Tato, zawsze chciałem zostać Hokage, ale co jeżeli się do tego nie nadaję? – powiedział, wpatrując się w panoramę Konohy. – Wszyscy od dziecka mi powtarzali, że jestem głupkiem albo idiotą. A co, jeżeli mają rację? Nawet nad swoim związkiem nie potrafiłem zapanować, więc co dopiero nad całą wioską?

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 92


Shikamaru nie był niczego pewien, wchodząc przez drzwi domu, do którego Sasuke w końcu łaskawie go wpuścił. Jeżeli Naruto tu nie było, to znaczy, że go nie posłuchał i poszedł do Hideakiego. Czy Sasuke o tym wiedział? Raczej nie, bo nie byłby jedynie wkurzony tylko wściekły i już dawno zrobiłby coś niezbyt mądrego, jak na przykład znów użył jednej ze swoich niezbyt przyjaznych dla innych osób technik. Zastanowił się. Musiał to jakoś mądrze rozegrać. Tylko jak?
– Wiesz, gdzie jest Naruto? – zapytał w końcu coraz bardziej poirytowany Sasuke. – Skąd niby miał nie wrócić? Wysłaliście go na jakąś misję? W takim momencie? Zgłupieliście do reszty?
– Nie, nigdzie go nie wysłaliśmy – powiedział Shikamaru. – Prawie wszystkie misje zostały wstrzymane w związku z ostatnimi wydarzeniami. Po prostu…
Shikamaru usiadł przy stole i złożył ręce w piramidkę. Sasuke nie był tak uprzejmy, żeby zaproponować mu kawę czy herbatę, ale nie dbał o to. Zastanawiał się, jak ubrać w słowa to co chciał, nie, nie co chciał, ale co musiał powiedzieć. Naprawdę, znając Sasuke. to mogłoby się skończyć źle. Przy czym „źle” było w tym przypadku bardzo łagodnym określeniem.

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 91



Naruto, gdy rano obudził się w ramionach Sasuke, przez chwilę czuł się naprawdę szczęśliwy. Ten drań żył, miał się dobrze, a nawet bardzo dobrze, czego popis dał wczoraj wieczorem i był przy nim. Niestety, ta chwila szczęścia minęła, gdy uświadomił sobie, co obiecał Hideakiemu i co będzie musiał zrobić za chwilę.
Tak, za chwilę, krótką chwilę, bo nie mógł czekać, aż Sasuke się obudzi. Gdyby powiedział mu wszystko, ten jakoś zatrzymałby go w domu, nawet siłą. A on musiał przecież dotrzymać obietnicy, skoro Hideaki dotrzymał swojej. Uratował Sasuke, a Naruto od zawsze powtarzał, że nigdy nie rzuca słów na wiatr, że to jego droga ninja.
Ubrał się po cichu, wziął kilka najpotrzebniejszych rzeczy i znów podszedł do łóżka. Ryzykował, że obudzi Sasuke, ale musiał to zrobić. Na szczęście ten mocno spał, najwyraźniej zmęczony po całej nocy. Ogarnął mu włosy z policzka i pocałował w usta.
– Przepraszam – wyszeptał i odsunął się.
A potem wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.

*