Przez
ostatnie dni, Naruto był tak zajęty to treningami z geninami, to odwiedzinami w
szpitalu, to martwieniem się o Sasuke, że zupełnie zapomniał o tym, co mu
powiedział na temat odbudowy klanu. Zresztą, wówczas obaj zgodzili się, że mają
jeszcze dużo czasu na zastanowienie się.
Teraz,
gdy siedział na werandzie i patrzył na ogród, wspomnienia z tej rozmowy
wróciły. Sasuke zrelacjonował mu wtedy to, co powiedziała Tsunade. Że jest
możliwość przekazania genów i posiadania dziecka, które jednak do dwunastego
roku życia będzie wychowywała matka. Dopiero potem będzie mógł je poznać i
zająć się jego przyszłością.
Z
jednej strony to było dziwne, z drugiej nie. W świecie shinobi często zdarzało
się, że rodzice po ukończeniu pewnego wieku dziecka, oddawali je pod opiekę
kogoś, kto miał je dalej szkolić. Pewnie nie było to łatwe, ale co w życiu jest
łatwe? On, mając dwanaście lat, już sam na siebie zarabiał poprzez wykonywanie
misji. Czasem głupich i banalnych, ale ważne że żabia portmonetka nigdy, no
prawie nigdy, nie była pusta.
–
O czym tak myślisz? – zapytał Sasuke, siadając obok niego.
–
O odbudowie twojego klanu. – Naruto spojrzał na niego. – Wiesz, to, co
zaproponowała babunia Tsunade, nie wydaje się wcale takie głupie.