.

sobota, 27 lipca 2019

SauNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 52



Sasuke siedział w kuchni, a na stole miał rozłożonych kilka zwojów. Zastanawiał się, jakiego jutsu nauczyć Ryujiego, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Niestety, wszystkie techniki ognia odpadały, nie władał tym stylem i to mu kompletnie nie szło. A w takim razie w grę wchodziło na ten moment Chidori Nagashi. Nim mógł zaatakować kilku przeciwników naraz i to zanim oni zdążą zaatakować jego.
Wiadomo, że w pierwszym etapie egzaminu na chunina nie groziło mu wodne więzienie Sayuri, w końcu byli w jednej drużynie, ale jeżeli w pojedynkach trafią na siebie, może być nieciekawie. Potrzebował właśnie techniki dystansowej. Tak samo Kodai. Naruto będzie musiał pokazać mu coś więcej, na przykład Rasenshurikena, którym będzie mógł atakować zdalnie.
I w ogóle będą musieli popracować nad planowaniem i współpracą. O ile w obrębie drużyn jeszcze jakoś to szło, to już chłopaki w kontrze z dziewczynami nie potrafili się zgrać. Muszą ich tego z Naruto nauczyć. W końcu oni najlepiej wiedzieli, czym jest połączenie sił i co można za pomocą tego zdziałać.

Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. A potem dzwonek. Wstał i ruszył w ich stronę, obiecując sobie, że jeżeli to Sai, to tym razem na wykopaniu go się nie skończy.
Otworzył i uniósł brwi w zdziwieniu. To był Kakashi. Odsunął się i nadal zdezorientowany wpuścił go do środka.
Kakashi, gdy tylko wszedł, gwizdnął i zaczął się rozglądać. Ładnie tu było. I jeszcze kolor tego domu. Teraz nie dziwił się Sasuke, dlaczego tak mu na nim zależało. Naruto musiał być naprawdę bardzo zadowolony. Eh, czego się nie robi dla miłości…
– O, widzę, że przygotowujesz się do treningów – powiedział, widząc na stole porozwijane pergaminy. – Chidori Nagashi. Ciekawe.
– Mają już po czternaście lat. Muszą umieć coś więcej – zauważył Sasuke.
– Tak – Kakashi kiwnął głową. – Z tego co wiem, genini z innych krajów też ostro wzięli się do roboty. Każdy będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony.
– Co cię tu sprowadza? – zapytał w końcu Sasuke. – Bo raczej nie genini.
– Raczej nie…
Kakashi zastanowił się. Kiedy tylko dostał wieści ze szpitala, wiedział, że musi porozmawiać z Sasuke. Najpierw chciał mu wysłać wiadomość, ale w końcu uznał, że sam się pofatyguje.
– Hideaki się obudził – poinformował w końcu. – W tym i tylko w tym wypadku masz szczęście.
– A w innych? – Sasuke wiedział, że na pewno nastąpi druga część wypowiedzi.
Kakashi spojrzał na niego. Ten sam wyraz twarzy, ta sama wyniosła poza, brak jakiegokolwiek poczucia winy.
– Ma amnezję. Stracił pamięć z dwóch i pół roku. Coś ty sobie myślał, używając na nim Tsukuyomi? Wiesz tak samo dobrze jak ja, jak ta technika działa na ludzi.
– Ani ty, ani ja nie straciliśmy pamięci. – Sasuke wzruszył ramionami. – Widocznie był słaby.
To już naprawdę rozzłościło Kakashiego. Czy on nie miał w sobie za grosz empatii?
– Sasuke, do cholery?! – Walnął ręką w stół i krzyknął na niego tak, że aż przestraszony Kuramek schował się za kanapę. – Jesteś aż tak zazdrosny, żeby posuwać się do takiego okrucieństwa?
– Co? Wcale nie…
– Skończ! Wiem o wszystkim, Naruto powiedział mi, co się stało.
– W takim razie wiesz, że zasłużył. – Sasuke, mimo że go to zaskoczyło, nie opuszczał gardy.
– Tak, zasłużył. Ale na to, żeby dostać w pysk, a nie żeby go prawie zabić. – Kakashi odetchnął ciężko, próbując się uspokoić. – Sasuke, znam cię. Wiem, że zawsze byłeś i jesteś strasznie zaborczy. Jak coś było twoje, to miało być tylko i wyłącznie twoje. Ale pohamuj się z tą zazdrością o Naruto! Nie widzisz, że to co zrobiłeś, uderzyło też w was? On się zadręcza, a ty masz poważne kłopoty.
Sasuke tylko prychnął coś pod nosem, ale się nie odezwał.
– Posłuchaj… Niedługo odbędzie się posiedzenie Rady, najprawdopodobniej z  udziałem jakichś przedstawicieli Suny. Zadecydują o karze dla ciebie.
– Nie złamałem zasad. Zgodziłem się nie używać genjutsu na mieszkańcach Konohy, a nie Suny.
– Tak, zgadza się – Kakashi kiwnął głową. – Ale mimo to omal nie zabiłeś chłopaka, który był tu za moim pozwoleniem. Gdyby to był pojedynek, gdybyście obaj chcieli walczyć, to co innego. Ale ty go tak po prostu zaatakowałeś. Bez ostrzeżenia.
– Nie możecie mnie wygnać z wioski.
– Jesteś pewien? To ja tu jestem Hokage! I w tej chwili mogę podjąć decyzję, że opuścisz Konohę już dzisiaj!
– Co?! – usłyszeli przerażony głos. – Co, jak to?! Kakashi-sensei, nie!
Naruto rzucił się w ich stronę i zasłonił sobą Sasuke. To, co usłyszał, po prostu go zmroziło. Nie, na pewno na to nie pozwoli. Nigdy w życiu!
– Nie zgadzam się! – krzyknął, patrząc z determinacją w oczach. – Nie możesz! Nie pozwalam! Jak tak, to ja też odejdę!
– To już nie chcesz zostać Hokage? –  Kakashi, którego trochę rozbawiła ta obrona Sasuke, zmrużył oczy. Eh, tak to jest, gdy ktoś wchodzi w niewłaściwym momencie i słyszy tylko część rozmowy.
– Chcę! Kakashi-sensei, ale proszę, zrób coś. Sasuke nie może odejść. Już nic nikomu nie zrobi. Prawda, Sasuke?!
– Naruto, uspokój się. Od tych twoich krzyków bolą mnie uszy – stwierdził Kakashi. – Jak już ci mówiłem, Sasuke, masz szczęście, że Hideaki się obudził. Teraz dużo zależy od twojej postawy. Jeżeli będziesz się zachowywał tak jak na ostatniej Radzie, to nie wróżę ci sukcesu. Tym razem argument w postaci Naruto może nie zadziałać.
– Czyli co ma zrobić? – zapytał od razu Naruto, wciąż nie odsuwając się od Sasuke, jakby bał się, że zaraz go zabiorą.
– Na przykład okazać skruchę? Przeprosić? Przyznać się do błędu?
Sasuke znowu prychnął, a Naruto zmarkotniał. Z tym może być ciężko. Może to przepraszam jeszcze jakimś cudem przeszłoby mu przez gardło, choć on nadal pewnie uważał, że nie ma za co, ale skrucha przed całą Radą? Nie wyobrażał tego sobie. Zwłaszcza, że w Radzie ciągle jeszcze zasiadały te same osoby, które zmusiły Itachiego do wymordowania klanu Uchiha. Naruto dobrze wiedział, że Sasuke ich nienawidzi i nigdy w życiu nie zegnie przed nimi głowy.
– Dobra, ja muszę wracać – stwierdził w końcu Kakashi. W obecności Naruto i jego wrzasków nie było szans na normalną rozmowę.
Naruto chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie Kuramek podszedł i złapał Kakashiego za nogawkę. Po czym zaczął szarpać ją zębami.
– Co robisz, bestio? To nowe spodnie. – Kakashi chwycił szczeniaka, podniósł i spojrzał na niego z bliska. – Taki z ciebie obrońca domowników? – uśmiechnął się lekko i odstawił go z powrotem. – A ty, Sasuke, przemyśl to sobie. Kary i tak nie unikniesz, ale zawsze może być łagodniejsza.

*

Gaara od dłuższego czasu zastanawiał się, co powinien zrobić. Miał zostać ojcem. Powinien jakoś pomóc Sakurze. Tylko jak? Ona była uparta i postawiła warunki: że nie będzie się wtrącał do jej pracy, nie będzie traktował jej ulgowo i da jej czas. No i dawał. Nie ponaglał, po prostu codziennie zabierał ją na spacer. Żeby pamiętała, że zawsze może na niego liczyć.
Do tej pory nie poprosiła o nic. Wiedział, że rozmawiała z Temari, wiedział też, że poszły razem na zakupy, w tym do sklepów z odzieżą ciążową. Póki co nie powodowało to żadnego zdziwienia, bo było wiadomo, że Temari jest w ciąży. O Sakurze jeszcze nikt nie wiedział poza medykami, ale ich obowiązywała tajemnica. Jeszcze nikt nie wiedział… No właśnie, jeszcze.
Co będzie jak ludzie się dowiedzą? Powstaną plotki. Tym bardziej, że przynajmniej jej najbliższe otoczenie już wiedziało, że rozstała się z Hideakim. Nie ukrywała tego, nie było sensu i tak by się domyślili, skoro zniknął. Gaara nie wiedział, co się dokładnie tamtego dnia stało, ale to musiało nią wstrząsnąć, skoro powiedziała stanowczo, że do niego nie wróci.
– Kazekage-sama – usłyszał głos i się ocknął. – Co myślisz na temat tych rozwiązań.
Rozejrzał się. No tak, był na zebraniu Rady. Zamyślił się po prostu.
– Mówimy o budowie nowego osiedla, tak? – zapytał, bo to było ostatnie, co pamiętał.
Wszyscy spojrzeli po sobie.
– Gaara, to już omówiliśmy, przecież robiliśmy już głosowanie, a ty się zgodziłeś – zauważył Kankuro, przyglądając się bratu uważnie. Coś z nim ostatnio było nie tak.
– Teraz debatujemy nad rozmieszczeniem większej ilości oddziałów przy granicy w związku z tym, że przemytnicy zatrudniają na swoje usługi coraz więcej ninja.
Gaara kiwnął głową i postanowił skupić się na posiedzeniu. W końcu był Kazekage, a to były bardzo ważne sprawy. Tak, to co mówił jounin, to była prawda, zdawał sobie z tego sprawę. I duży problem. Będzie musiał poruszyć ten temat na kolejnym Szczycie Pięciu Kage. Przez to, że na świecie panował pokój, shinobi, którzy umieli tylko walczyć i w taki sposób zarabiać, dołączali czasem do zorganizowanych grup. W tym i różnego rodzaju nielegalnych szajek.
– Tak, myślę, że to dobry pomysł – powiedział. – Zajmijcie się tym. I zdajcie mi szczegółowe raporty.
Gdy w końcu skończyli posiedzenie Rady, Kankuro podszedł do Gaary. Musiał z nim porozmawiać.
– Co się z tobą dzieje? Jesteś jakiś rozkojarzony – zapytał.
– Mam dużo różnych spraw na głowie – stwierdził Gaara.
No cóż, to była prawda. I świetna wymówka.
– A czy jedną z nich nie jest przypadkiem twój romans? – Kankuro, gdy nie doczekał się żadnej reakcji, kontynuował. – Podobno codziennie spędzasz czas z Sakurą. Wiem, że jest świetnym medykiem, zawdzięczam jej życie, ale nie chodzę z nią codziennie na spacerki. Ludzie plotkują.
– To niech przestaną – odezwał się spokojnie Gaara. – Niech dadzą jej spokój.
– Mogę spróbować coś z tym zrobić, ale chociaż powiedz mi, o co chodzi. Jestem twoim doradcą i przede wszystkim bratem. Musze wiedzieć.
Gaara zastanowił się chwilę. Skoro Temari wiedział, Kankuro też powinien. Miał do nich zaufanie.
– Sakura jest w ciąży. To moje dziecko. Nie wiem, co dalej – wyjaśnił lakonicznie.
Kankuro przez dłuższą chwilę patrzyła na niego w osłupieniu. Po chwili zaczął sobie to wszystko przetwarzać i powoli dochodzić z tym do ładu.
– A czy ona nie była czasami z tym naszym geniuszem od trucizn? Jak mu tam było… Hideakim?
– Była. Ale już nie jest.
– Faktycznie, dużo mi to wyjaśniło – mruknął ironicznie Kankuro. – Tak czy inaczej, pamiętaj, że jesteś Kazekage. Długo pracowałeś na szacunek mieszkańców. Radziłbym ci tego nie zawalić.
– Co masz na myśli?
– To, że w końcu będzie widać. Panna w ciąży i Kazekage, który się do tego oficjalnie nie przyznał. Wiem, że Suna bardzo się dzięki tobie rozwinęła, ale na aż tak nowoczesne podejście niektórzy mogą zareagować niezbyt przychylnie. W końcu skoro nie potrafiłbyś wziąć odpowiedzialności za własne dziecko, to jaka jest gwarancja, że potrafisz być odpowiedzialny za całą wioskę.
Gaara skinął głową. Jego brat w tych kwestiach wiedział na pewno więcej od niego. Był też dobrym doradcą w sprawach wioski. Chyba miał rację. To znaczy nie, w jednej kwestii jej nie miał. Gaara chciał wziąć na siebie odpowiedzialność za Sakurę i dziecko. Ale jak miał to zrobić?
Na pewno będzie musiał bardziej się postarać. Może spróbować więcej mówić? Słowa: „jesteśmy na miejscu” czy „odprowadzę cię do domu” chyba nie były szczytem marzeń dziewczyn. Powinien kupić jej kwiatka? Zaprosić na ciastko? Albo na jakąś kolację?
Cholera, nie znał się na tym. Co miał robić?!

 

4 komentarze:

  1. Ryujiemu nie jest potrzebna nowa technika, ale lekcja myślenia. Nawet znając super hiper technikę nic nie zdziała nie wiedząc, jak i kiedy jej użyć. Mnie to zawsze śmieszyło, że Naruto opanował swoje techniki, tak samo jak Sasuke, dzięki swojej wytrwałości i chęci uzyskania siły, tak wielkiej, że można było paść ze zmęczenia. Naruto nauczył się swoich technik dzięki wielokrotnemu podziałowi cienia dzięki czemu mógł te techniki opanować szybciej. Wymagało to od nich poświęcenie kilka lat życia, a swoich uczniów już uczą zaawansowanych technik i jeszcze się okaże, że opanują je w kilka dni, no może w miesiąc. Tak samo jak w anime Naruto nauczył Rasengana Konohamaru. Naruto miał silną wolę, aby się tego nauczyć, a jego wola jest wyjątkowa. Przez to, że jego technik z tego wychodzi można się łatwo nauczyć (patrząc na Konohamaru) już traci wyjątkowość w moich oczach. To mi się nie podoba. Nie piszę teraz mówiąc, że to co piszesz mi nie pasuje, bo kontynuujesz anime, a w nim zapewne tak by było. Tracą w moich oczach na mocy Naruto i Sasuke. Już nie patrzę na nich aż tak wyjątkowo.
    Oj, jak mnie dzisiaj wkurzył Sasuke. Dobra, może być zazdrosny, może nie czuć żadnej empatii do Hideakiego, no ale brał by odpowiedzialność za swoje czyny. Czy on na serio nie czuje tego, że postąpił źle? Że nie tylko skrzywdził Hideakiego, ale także Naruto, a nawet siebie, bo nie wiadomo co z jego dalszym losem? Cholerny egoista. Tak mnie dzisiaj zdenerwował. A jak już przeczytałam „Widocznie był słaby” to chciałam dać mu w pysk. Cholerny Uchiha. Poczułby chociaż jakąś skruchę, jakiś żal. Ale nie. Idiota, po prostu idiota.
    Eh, Naruto jak zwykle słyszy to co chce albo raczej czego nie chce i wyciąga wnioski nie znając wcześniejszej rozmowy. Mówiłam, że jest zbyt impulsywny. Ale to słodkie i kochane, że tak bardzo się martwi o los Sasuke. W sumie jestem ciekawa czy Naruto na serio odszedł by z wioski, gdyby wygnano Sasuke. Niby nie rzuca słów na wiatr, ale wybór jest ciężki: jego marzenie, o którym marzył całe życie i które już prawie miało się spełnić albo jego miłość, Sasuke. Wiadomo wybór jest prosty: Sasuke, ale czy Naruto wtedy byłby całkowicie szczęśliwy? Czy nie czułby nigdy żalu, że jednak jego marzenie się nie spełniło. Niby wiem, że na całe szczęście Naruto nie musi wybierać, ale jednak ciekawe by były jego przemyślenia, gdyby jednak musiał. A Sasuke? Jak by postąpił? Zachęcał go do opuszczenia razem z nim wioski czy jednak kazał zostać? Myślę, że by go powstrzymywał przed odejściem. W końcu wiedziałby jak bardzo Naruto chciał zostać Hokage. Na pewno kazałby mu zostać kosztem ich. Cholera, jak pomyślę to oba rozwiązania łamią mi serce. Odejście ich z Konohy, bolało by mnie to, że Naruto nigdy nie spełni swojego marzenia. Rozstanie się, to samo przez się mówi jak bardzo serce boli, pisząc to nawet mam łzy w oczach, bo to wszystko sobie wyobraziłam i nawet poczułam ten ból w sercu. Nie przeżyłabym ich rozłąki będąc osobą trzecią, a co dopiero gdybym była jednym z nich. Jednak na szczęście nie wyrzucą Sasuke z wioski, Naruto nie będzie musiał wybierać, a ja będę mogła w spokoju dalej patrzeć na ich kwitnący związek. I wszyscy szczęśliwi.
    Przeprosić? Hahaha, chyba nie wiesz do kogo to mówisz. Sasuke nigdy tego nie zrobi. Jeszcze przed Radą, która zabiła mu rodzinę. To nigdy się nie zdarzy, jednak mam nadzieję, że Sasuke jakoś przekona ich o swojej „niewinności” nie muszą się zniżać do przepraszania. W sumie i tak by tego nigdy nie zrobił nawet z nożem na gardle. Może wysłać w delegacji Naruto :) On za niego tysiąckrotnie przeprosi.
    Oj, to słodkie, że Kuramek broni swojego pana, mimo że Sasuke go ignoruje i nazywa poczwarą. Nie ma co, Uchiha przyciąga miłość psa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to takie warunki postawiła Sakura. W sumie nie jest zbytnio wymagająca. Da się to zrobić, zwłaszcza jeśli się jest tak cierpliwym człowiekiem jak Gaara.
      „Jeszcze nikt nie wiedział…” – pamiętaj, że wie już Temari. Jak Temari przyjedzie, to będą wiedzieć przyjaciele, jak będą wiedzieć przyjaciele, to dowie się cała Konoha, jak się dowie cała Konoha, to dowie się cały świat. I wtedy każdy będzie wiedział.
      Im więcej ludzi, tym więcej plotek się rodzi. Będą zakłady, czyje to dziecko nosi Sakura. Aż wezmę w tym udział, może uda mi się wygrać niezłą sumkę :)
      Ooo, Gaara tak wpadł w sidła Sakury (tak, wiem, że na razie to początek czegoś być może wielkiego), że aż to od obowiązków go odciąga. Uwaga, uwaga! Patrzcie teraz na Kazekage, bo to jedyna taka okazja, kiedy możecie zobaczyć w nim jakieś inne uczucia, a nie tą codzienną maskę. Gaara ma rację, skoro Temari wie, to czemu Kankuro ma nie wiedzieć? W końcu też są rodzeństwem.
      „Sakura jest w ciąży. To moje dziecko. Nie wiem, co dalej” - Prosto z mostu, Gaara. I licz tu teraz na jakąś logiczną odpowiedź, jak człowiek przeżył szok.
      Ta rada Kankuro zabrzmiała jak wstęp do poślubienia Sakury. I chyba zaczęłam się przekonywać do GaaSaku, bo po przeczytaniu końcówki uśmiech wykwitł mi na twarzy. Oj, Gaaruś stara się być romantyczny, te jego próby będą przezabawne. Już się nie mogę doczekać, jak próbuje zrobić krok w stronę Sakury.
      Duuużo weny
      Juliet

      Usuń
  2. Naruto i Sasuke koniecznie muszą zrobić pogadankę geninom o współpracy, chłopcy ostatnio się nie popisali. Może by tak próba z dzwoneczkami? ;) Chidori Nagashi i Rasenshuriken to może być coś, byle tylko zdążyli opanować to do egzaminu. Trzymam za nich kciuki!

    Jenyy Sasuke to naprawdę nie potrafi schować dumy do kieszeni. Kakashi powinien mu lutnąć w łeb jedną z tych swoich zboczonych książeczek. Sasuke zawsze był arogancki, ale albo to tylko wrażenie albo stał się jeszcze bardziej arogancki niż był. No bo serio, Kakashi zawsze stoi za nim murem, a on nie okaże nawet trochę wdzięczności. Nie pomyśli nawet o Naruto, co by się stało gdyby wygnali go z wioski. Wiadomo, że Naruto olałby stanowisko hokage byle tylko być z Sasuke, ale nie czułby się wtedy w pełni spełniony. Może przesadzam, ale po prostu Sasuke mnie bardzo zdenerwował ughh. Chociaż jednego mu współczuję - ukorzenia się przed Dziadygami.

    Już nie mogę się doczekać co zrobi Gaara, by jego relacja z Sakurą ruszyła naprzód. Na swój sposób to urocze, że nie wie jak się za to zabrać. Jakoś tak mi się skojarzyło z chłopakami z podstawówki, którzy zawsze dawali na zakończenie nauczycielkom kwiatki mówiąc ,,yyy... to dla pani". Nie wiem czemu, ale widzę jak Gaara robi coś podobnego :D Ale ogólnie to mega się tym zamartwia, nie ma się co dziwić, ale lepiej żeby na zebraniach nie bujał w obłokach. Ma przyjaciół, rodzinę, którzy będą go wspierać, poradzi sobie w tej nowej sytuacji. I tatą na pewno będzie świetnym :) w sumie racja, że starsza część społeczeństwa Suny mogłaby nieprzychylnie patrzeć na nieślubne dziecko. Tym bardziej gdyby ten fakt wyszedł po dłuższym czasie. No ale przecież Gaara nie będzie brał ślubu tylko po to, żeby emeryci się nie burzyli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, Sasuke i przeproszenie i to przed całą radą, która wymordowała cały klan... to już chyba prędzej Shikamaru nie określi czegoś upierdliwym... och Gaara romantyczny bedzie ciekawe, ale wydaje mi się, że Sakurze jest tak dobrze potrzebuje kogoś kto wesprze ją w każdej sytyacji, pocieszy, porozmawia a nawet pomilczy...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń