.

wtorek, 11 czerwca 2019

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 12


– Myślę, że to określenie jest już zarezerwowane – mruknęła Sakura.
Tak, ona chyba najlepiej o tym wiedziała. Naruto nazywał w ten sposób Sasuke, odkąd zostali drużyną. I o ile określenie było dość powszechne, to w tym przypadku, a przynajmniej dla nich, „drań” mógł być tylko jeden.
– Też to mówiłem, ale skoro się upierają…
Hideaki znów się uśmiechnął. Był, mimo obitej twarzy, w naprawdę dobrym humorze. Nie spodziewał się po tym ślubie aż takich atrakcji. Choć może powinien? Bo o ile z  jednej strony było to przecież poważne wydarzenie, zawarcie małżeństwa, to z drugiej strony zawierał je autor tego świetnego poradnika, dzięki któremu dowiedział się tylu ciekawych rzeczy na temat mieszkańców Konohy. 
– Wiecie… – Sai nadal nie oddalił się od mikrofonu, mimo że Ino dawała mu znaki, żeby już się lepiej zamknął. – Kiedyś powiedziałem, że uśmiech może cię wydostać z każdej sytuacji, nawet, gdy jest fałszywy. Ale pisząc poradniki odkryłem, że lepiej być szczerym. To wszystko trzeba mówić wprost. Komuś, kto ciągle ma problem z hazardem, z nieśmiałością, komuś, kto nie potrafi zapanować nad temperamentem i wysyła męża na kanapę, komuś, kto nie ma szans na zostanie Hokage, bo bardziej nadaje się na mistrza tresowania psów…
– Jak teraz powie kolejne słowo o mnie, to przysięgam, że go zabiję!

Kiba, który zauważył ich już wcześniej, a konkretniej to od razu po tej wrzaskliwej reakcji Naruto na wzmiankę o łóżku, teraz, słysząc wywód Saia, podszedł nieźle wkurzony. A razem z nim Hinata i Shino. Jako reprezentanci drużyny dziewiątej zjawili się na ślubie wszyscy razem.
– Tak, to by było na tyle.
To Ino podeszła i zabrała – choć w zasadzie bardziej adekwatnym było by słowo „wyrwała – Saiowi mikrofon. Nie miała zamiaru zrażać do ich nowej rodziny wszystkich znajomych. Choć swego czasu poradniki to zrobiły.
– Nie, poczekaj.
Sai tym razem przybrał inny wyraz twarzy.
– Jak wiecie, byłem członkiem Korzenia. Dostałem tylko imię – Sai. Któtkie, zwięzłe, łatwe do zapamiętania dla tych, dla których zawsze miała być to jedyna informacja o mnie. Takie, bym pozostał anonimowym. Ale odkąd zdobyłem przyjaciół, uznałem, że nie chcę już być anonimowy. Dlatego dzisiaj postanowiłem przyjąć nazwisko i klan mojej żony.*
Rozległy się kolejne oklaski i wiwaty, jednak kiedy Sai w końcu zniknął z podwyższenia, wszyscy, o których z braku czasu nie wspomniał, odetchnęli z ulgą.
Naruto złapał się za skroń.
– Naruto-kun, co się stało? – zareagowała Hinata.
Już wcześniej, widząc jego twarz, chciała podejść bliżej z pudełeczkiem maści, które zawsze nosiła przy sobie, ale widząc wzrok Sasuke, zrezygnowała z tego pomysłu. Zresztą on i Hideaki wyglądali jeszcze gorzej.
– Wyglądacie, jakbyście wpadli pod tą kolej, którą budują, a która jeszcze nawet nie jeździ. – Kiba zmarszczył brwi.
Mimo złości na Saia, z satysfakcja zauważył całą paletę barw na twarzy Sasuke. Należało mu się za te wszystkie upokorzenia. A co! Miał za swoje. Hideakiemu ostatecznie odpuścił, bo przecież nie przegrał przez tego zakładu.
– Jeżeli chodzi o niego – Hideaki wskazał na Sasuke – to nie kolej, tylko moja dziewczyna – powiedział z dumą. – A Naruto? Najwyraźniej ten lis, który powinien go leczyć, jest mocno przereklamowany.
 Nie mógł się powstrzymać, mimo iż doskonale wiedział, że to nieprawda. Bijuu były potężne. Sam na własne oczy nie widział jak bardzo, ale słyszał mnóstwo relacji od innych osób. Sam Kazekage o tym mówił.
– Ty gnoju!
Naruto znów chciał skoczyć na niego, ale w tym momencie zamarł w bezruchu. Coś go zablokowało, nie pozwalało się ruszyć. I nie był to Sasuke.
– Nie pozwolę wam zniszczyć wesela Ino – usłyszał.
Dopiero po chwili zorientował się, że został złapany w technikę cienia. I nie tylko on.
– Teraz ładnie, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi, idziemy, aż nie wyjdziemy za teren parku – powiedział Shikamaru.
Zostawił na chwilę Temari pod opieką Tenten, ale nie miał wyboru. Był w końcu doradcą Hokage. Nie mógł pozwolić, żeby doszło tu do jakichś dantejskich scen.
Cofając się powoli, krok za krokiem, kontrolując precyzyjnie chakrę, zmusił również  Naruto i Hideakiego do zrobienie kilku kroków wstecz. A potem kolejnych kilku i jeszcze kilkudziesięciu.
Większość osób stojących niedaleko oczywiście zauważyło, jak Shikamaru siłą wyciąga ich z parku, ale nikt jakoś nie kwapił się pomóc. Sasuke, bo miał dość tego cyrku, Sakura i reszta przyjaciół – bo wierzyli w nieprzeciętną inteligencję przyjaciela i to, że zdoła ich pogodzić, a cała reszta – no bo cóż mogliby zrobić?
– No dobra, daję wam piętnaście minut na to, żebyście się dogadali – stwierdził Shikamaru, nadal nie wypuszczając ich z techniki Wiązania Cieniem.
 Żałował, że w tym czasie nie może się ułożyć na jakimś pniu, ale musiał ich mieć pod kontrolą. Dla pewności, że się dogadają, zmusił ich, by stanęli naprzeciwko siebie.
– A jak nie to co? – warknął Hideaki.
– A jak nie, to będę was co chwilę przybliżać do siebie. – Shikamaru, który jak zawsze umiał słuchać i wyciągać wnioski, a tym razem na serio zainspirował się przemówieniem Saia. – Aż w końcu nie odlepicie się od siebie. Nawet ustami. A gdy Sasuke i Sakura was zobaczą…
– Shikamaru!
Naruto miał zamiar się zerwać, ale cień przytrzymał go w miejscu. Eh, co za cholerna technika! Już abstrahując od tego, że sam kiedyś użył podobnej podczas seksu pod prysznicem, to i tak była wkurzająca.
– On jest zwykłym dupkiem – burknął. – Mówi Sakurze, że ją kocha, a podrywa inne dziewczyny. Widziałem! Oszukuje ją!
Naruto spojrzał na Hideakiego takim wzrokiem, jakby naprawdę chciał go zabić. Niestety, nie mógł nic zrobić i w tym momencie, jak chyba jeszcze nigdy w życiu żałował, że nie posiada Sharingana.
– Co do oszukiwania, to chyba ty mógłbyś mi udzielić lekcji, co? – zadrwił Hideaki.
Shikamaru westchnął i za pomocą cienia przysunął ich nieco do siebie.
– Ty kretynie! – krzyknął Naruto. – Ty idioto!
– Cytując waszego przyjaciela i jedną z jego książek, określenia innego człowieka trzeba powinno iść w parze z jego cechami. Więc jak kulą w płot, Naruto.
– Kiepsko wam póki co idzie – skwitował Shikamaru przysunął ich jeszcze bliżej siebie.
Westchnął. Jacy oni byli kłopotliwi. Naruto nie odpuszczał, a Hideaki wciąż prowokował.
– Zdradzasz, ją! Widziałem, jak puszczasz oko do każdej dziewczyny!
– Nie. Widzisz, czasami pozory mylą. Tak jak na przykład… O! Ktoś może być uwielbianym, bohaterem wojennym, mimo że w prawdziwym życiu brakuje mu odwagi cywilnej.
– Dobra, dość, ja naprawdę nie mam czasu! – zirytował się Shikamaru i ściągnął cień tak, że teraz praktycznie stykali się czołami. – Do rzeczy!
– Ja po prostu nie pozwolę, żeby ktoś złamał Sakurze-chan serce! – krzyknął Naruto.
– Myślę, że już ktoś to zrobił – odpowiedział Hideaki.
Tym razem jego ton był nie kpiący tylko twardy, a wzrok poważny. Owszem, Naruto był bohaterem, ale bohater to nie tylko ktoś, kto ma wielką moc, za pomocą której jest w stanie uratować świat. Bohater, to także ktoś, kto potrafi unieść ciężar zwykłych, codziennych rzeczy. Kto potrafi być szczerym wobec przyjaciół, nawet wiedząc, że może z tego tytułu ponieść nieprzyjemne konsekwencje.
– Tak, Sasuke, ale on nigdy nie dał jej powodu, do…
– Nie, Naruto. Nie Sasuke. Tylko ty.
– Ale…
– Sasuke był jej nieodwzajemnioną miłością, sama łudziła się niepotrzebnie, w końcu by dała sobie spokój. Ale ty… – Hideaki spojrzał mu prosto w oczy – byłeś jej najlepszym przyjacielem. A mimo to, znając jej uczucia, okłamywałeś ją przez długi czas.
Naruto, który jeszcze przed chwilą zaczął coś mówić, zamilkł i spuścił wzrok.
– No, to myślę, że chyba mogę was już zostawić. – Shikamaru uwolnił ich z techniki Wiązania Cieniem. Widząc wzrok Naruto, wiedział już, że zrozumiał. – Wybaczcie, ale mam żonę w ciąży.

Kiedy Shikamaru zniknął, obaj przez dłuższy czas stali w ciszy.
            W końcu Naruto się odezwał.
– Nadal nie rozumiem. Te wszystkie oczka puszczane do kelnerek, uśmiechy do dziewczyn…
– Chciałem cię sprowokować. Chciałem, żebyś poczuł tę samą bezsilną złość co ona. Żebyś zrozumiał, jak to jest, kiedy ktoś cię tak perfidnie oszukuje.
Naruto oparł się o pień drzewa, a po chwili osunął się tak, że siedział na trawie. Zaczął podrzucać kunai. Zawsze nosił go ze sobą, nawet gdy był ubrany w garnitur. Dostał ten grawerowany kunai od Sasuke. Był bardzo podobny do tego, który on dał mu kilka miesięcy wcześniej na urodziny. No właśnie… Przypomniał sobie tamten dzień. Wtedy rozmawiał z Sakura przed Ichiraku. Zwierzyła mu się, że pocałował Sasuke, pytała o radę, a on… Mógł jej już wtedy powiedzieć. Albo nie, mogli jej obaj powiedzieć od raz, kiedy zrozumieli swoje uczucia. A nie, oni wymyślali coraz to gorsze wymówki. Golfy w środku lata… To oni byli kretynami, nie Hideaki.
– Dlaczego jej nie powiedzieliście? – Hideaki zapytał wprost, siadając naprzeciwko niego.
Naruto spuścił głowę i westchnął ciężko.
– Zawsze wmawiałem sobie, że jak Sakura się dowie, to mnie zabije – powiedział. – Ale tak naprawdę bałem się tego, jak bardzo ją tym skrzywdzę. I że mnie znienawidzi. Że… będę musiał patrzeć na jej pełen wyrzutu wzrok, że… Cholera, nawet na wojnie nigdy tak się nie bałem, jak wtedy, gdy pomyślałem, że mam jej powiedzieć.
– Już ci dzisiaj mówiłem, że czym innym jest odwaga wojenna, a odwaga cywilna – uśmiechnął się Hideaki, tym razem jednak nie było w tym nic z cynizmu. – Na wojnie przez swoje decyzje możesz po prostu zginać. A w świecie pokoju musisz z nimi żyć. Wiem coś o tym.
– To znaczy?
– Jestem medycznym ninja, a jak na pewno wiesz, Suna słynie z trucizn. Czasami musze decydować, którego pacjenta ratować. Czy tego, który już prawie umiera i ma niewielki procent szans na przeżycie, czy tego, który ma je największe, bo mam czas na stworzenie antidotum.
– Sakura-chan uratowała mnie w taki sposób. Ale, z tego co wiem, był jeszcze inny shinobi, który leżał na łóżku obok i nie zdołali mu pomóc. Czy wtedy…
– Wtedy dla niego nie było szans, igły z trucizną wbiły się w kilka miejsc. U ciebie tylko w jedno.   
Hideaki dobrze pamiętał tamtą sytuację. Cały szpital został postawiony na nogi z powodu Naruto, jednak on sam większość czasu pracował wtedy laboratorium. Potem, gdy sytuacja się ustabilizowała i było jasne, że Naruto przeżyje, widział kilka razy Sakurę. Widział też Sasuke, który szukał medyka, mogącego pomóc w małym… ekhm… problemie Naruto. Najpierw zaczepił jego, ale po chwili, gdy ściągnął z głowy kaptur ochronny, coś mu się odwidziało i ostatecznie wyciągnął z gabinetu prawie że emerytowanego medyka, który zasapany nie mógł za nim nadążyć. Teraz już nawet wiedział dlaczego.
– Wracamy?
Podniósł się i po raz pierwszy wyciągnął do Naruto rękę. A Naruto ją po raz pierwszy ją chwycił.
– Masz o nią dbać – zaczął mówić, kiedy ruszyli z powrotem na ślub. – Masz jej kupować kwiatki. Lubi… eee – Naruto zastanowił się – żonkile. Chyba żonkile. Gdy załozy sukienke, mów, że ładnie wygląda. Kiedy ma pajęcze nóżki na rzęsach, to nie pytaj, co to jest. No i… takie tam.
– Nie jestem tak nierozgarnięty jak ty – skwitował Hideaki. – Znam się na kobietach. A… no tak, ty wolisz facetów, dlatego nie masz za grosz ogłady, jeżeli chodzi o podejście do płci pięknej.
– A weź się zamknij!

* Informacja na podstawie Naruto Wiki: Sai w oryginale jako jedyny przyjął nazwisko oraz klan swojej żony*

6 komentarzy:

  1. Ach ten Shikamaru prawdziwy geniusz zla 😂😂 no i Naruto dojdzie do "porozumienia" z chopakiem Sakury. Ciekawe co na to Sasuke i na to "zbliżenie" 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu zgadzam się z Sakurą. Drań może być tylko jeden.
    W sumie trochę wydaje mi się podejrzane to „zafascynowanie” Hideakiego Saiem. Tak go wielbi tylko za ten poradnik, który przyjaciół tak denerwuje. Aż tak się ciekawi życiem prywatnym mieszkańców Konohy? Coś mi tu nie pasuje. W sumie dzięki niemu dowiedział się czegoś o przyjaciołach Sakury i ich relacji.
    Niech już lepiej Sai odejdzie od tego mikrofonu, bo za chwilę na jego weselu uzbiera się całkiem duża grupa ludzi, która wspólnie będzie chciała dokonać morderstwa na panie młodym.
    Sai Yamanaka. Nawet pasuje, ale dziwne jest to, że to pan młody przejmuje nazwisko żony. Takie nienaturalne. Teraz zastanawiam się nad ślubem Sasuke i Naruto. Kto kogo nazwisko będzie miał? Czy w ogóle zmienią? Sasuke raczej zostanie Uchihą. Co do tego wątpliwości nie ma. Ale Naruto w końcu i tak ma nazwisko po matce, więc nie powinno mu to sprawić problemu. A jak tak głębiej się zastanowić to skoro Naruto przejmie nazwisko Uchiha, to będzie znaczyć, że jest dwóch Uchihów, czyli Sasuke już nie będzie się bał o odbudowę klanu, bo go odbudował do dwóch osób. Głupi pomysł, wiem, ale jest to jakieś wybrnięcie z sytuacji. Na dziwne rzeczy ostatnio wpadam.
    Oj, Hideaki, nie wolno obrażać Kuramy. To jest pierwsze przykazanie. Bo jak Bijuu się przebudzi, to krucho z tobą. A poza tym przecież Kuramka to taki słodki lisek z dziewięcioma ogonkami. Jak ci nie wstyd z niego pokpiwać?!
    Shikamaru! Tego się po tobie nie spodziewałam! Na taki pomysł wpadać?! Yyy… Od tej strony Shikamaru jeszcze nie widziałam. Ale jest to jakiś sposób, aby ich pogodzić. Tylko, że bardzo zboczony. Nie w stylu Shikamaru.
    I klops. Szybki poradnik jak zdołować Naruto. I dawne wyrzuty powróciły. W sumie Hideaki powiedział mu co o nim myśli niczym jakiś aktor z telenoweli. Ale to jak powiedział „Nie, Naruto. Nie Sasuke. Tylko ty.” – to aż serducho szybciej zabiło i poczułam się źle. Ajć, zabolało.
    Nie spodziewałam się, że tak szybko znajdą wspólny język. Wystarczy wytłumaczyć niewyjaśnione sprawy i już. Przyjaźń na wieki.
    To cudne nawiązanie do tego, kiedy Sasuke szukał medyka. Umiesz świetnie łączyć sytuacje z całego opowiadania. A potem się wierzy, że to wszystko jest prawdą, że czytasz pamiętnik kogoś z Konohy.
    I końcówka: jednak jak zaczęli dogryzaniem, to i skończą dogryzaniem. Jak na razie idzie tylko w jedną stronę, bo Naruto tylko odpowiada. I tak niech zostanie, bo inaczej za bardzo będzie to przypominać relację z Sasuke.
    Dużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że on denerwuje przyjaciół za wzmianki o nich. O Hideakim nic nie było:)
      Sai i nzawisko i klan po Ino – nawet po kom wkleiłam gwiazdkę – to jest na podstawie oryginału. Tak jest napisane w Naruto Wiki.
      Ja znów w żaden sposób nie widze tego pomysłu Shikamaru, ze jest zboczony. Miał ich wystraszyć i „zachecić” do działania. Wiazanie cieniem to najlepsza metoda Shikamaru, na końcu przeciez najwyżej by się cmoknęli. (A o tym, ze Naruto cmoknie, mówił nawet Sai w anime).
      Co do tego, co powiedział Hideaki. Przeciez oni w anime ciągle mieli taki wynurzenia. Więc tu myslę, że nie odbiegłam od kanonu.
      Czy za szybko? Nie wiem, w końcu jest tam napisane, że jakiś czas stali w milczeniu. Ale poza tym, noe raczej nie rozwodziliby się nad każdą pierdołą
      Dziękuję za komentarz:)

      Usuń
    2. Choć ciekawostka. Ostatnio czytałam kawałek jakiegoś fanfika, po nicku poznałam, że to moja czytelniczka, gdzie też Sasuke miał dokładnie taki sam zakaz :D
      I nie, to nie jest z oryginału anime czy mangi :D

      Usuń
  3. Kolejny ślub naszych bohaterów obfituje w dramaty :D jak przy ślubie Shikamaru i Temari nie było mi do śmiechu przez sytuację, w jakiej znalazła się Sakura (chociaż nie powiem, ulżyło mi, że się w końcu dowiedziała o związku chłopaków, szkoda tylko, że w taki brutalny sposób), tak tutaj przy przemówieniu Saia i genialnym planie Shikamaru płakałam ze śmiechu :) Cieszę się, że Shika zmusił Naruto i Hideakiego do rozmowy, w końcu udało im się coś wyjaśnić. Może nawet dadzą radę się zaprzyjaźnić:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka, hejka,
    wspaniale,  o tak z Shikamaru jest wielki geniusz, bardzo szybko doszli do porozumienia i dobrze... ciekawe jak Sasuke zareaguje na to "zbliżenie"...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń