.

czwartek, 23 kwietnia 2020

SasuNaru Hiden - Droga Ninja - rozdział 6



Wieść, że Naruto został mianowany zastępcą Hokage, w błyskawicznym tempie obiegła całą Konohę. Nikt tego jeszcze oficjalnie nie ogłosił, ale nikt też nie zdementował, co w przypadku nieprawdziwej informacji takiej wagi jak ta na pewno szybko by nastąpiło. Można by powiedzieć, że to wina Shikamaru, który powiedział o wszystkim przyjaciołom, a niektórzy z nich nie umieli trzymać języka za zębami, ale równie dobrze najnowszą informacją mógł podzielić się ktoś z administracji czy choćby jakiś plotkarz z meblowego.
– Zaraz otwieramy, jeszcze pięć dziesięć minut! – krzyknęła Ino, widząc kolejkę przed kwiaciarnią.
Przyszła dzisiaj do pracy wcześniej, przy okazji angażując Saia, bo wiedziała, czego może się spodziewać. To nie pierwszy raz, gdy ludzie okupowali kwiaciarnię jak sklepy z suchym prowiantem w czasie wojny. Tak było zawsze podczas ważnych wydarzeń. Ostatnio w dniu ślubu Sasuke i Naruto. Wtedy, mimo że Ino zadbała o to, by sprowadzić dużo więcej kwiatów niż zazwyczaj i tak okazało się, że skala przewidywań wyskoczyła mocno ponad normę. Skończyło się to tym, że ludzie prawie pobili się o kwiaty, a dwie kobiety, walcząc o ostatniego, samotnego narcyza, pośliznęły się na porozlewanej z wiaderek wodzie i razem z tym kwiatkiem zamiast na przyjęcie, trafiły do szpitala. Tym razem mogło być podobnie. A może nawet i gorzej, bo Ino dowiedziała się o nominacji Naruto dopiero wczoraj i nie miała czasu zrobić większego zamówienia.

– Ino, kochaniutka – usłyszała i zobaczyła znajomą panią z poczty, która po cichu weszła od zaplecza. – Potrzebuję kilku ładnych roślinek. Z bilecikami. Od działu przesyłek wychodzących, przesyłek przychodzących i przesyłek zgubionych – zaczęła wyliczać na palcach. – A i jeszcze od listonoszy.
– Dopisać coś więcej na bileciku? – zapytał pomocnie Sai, jak na wezwanie pojawiając się obok z wiaderkiem tulipanów. – Może którąś z moich autorskich sentencji? Proponowałbym… A niech to.
– Sai, do cholery! – warknęła Ino, bo jej niewydarzony mąż tak się zapalił do swojego pomysłu, że odstawiając byle jak wiadro, rozchlapał dookoła wodę.
Wygoniła go, zapakowała kobiecie wybrane rośliny, a gdy wróciła z zaplecza i spojrzała na sklep, miała ochotę pożądanie przyłożyć Saiowi.
– Co ja ci mówiłam?! Kwiaty cięte do tyłu, doniczkowe do przodu, nie na odwrót. Przestawiaj to, ale już. Ja musze otworzyć.

Ino, jak się spodziewała, wyprzedała pół sklepu. Z tego, co miało korzenie, zostały już tylko różnego rodzaju iglaki i inne rośliny ogrodowe.
– Dlaczego wszyscy wybierali same kwiaty doniczkowe? – zapytała młoda pracownica z Kraju Ziemi. – To ważne wydarzenie, a bukiety są ładniejsze i bardziej okazałe.
– To taki symbol – wyjaśniła Ino. – Gdy gabinet obejmuje nowy Hokage, to miejsce staje się tak jakby jego drugim domem. A w Wiosce Liścia tradycją jest, że gdy po raz pierwszy odwiedzamy kogoś w jego nowym domu, nie przynosimy bukietu, tylko małą, ładną roślinkę doniczkową, która ma współtworzyć domowy klimat.
Dziewczyna pokiwała głową.
– Pasuje do Konohy. U nas, w Wiosce Ukrytej w Skałach, z różnych ważnych okazji wręczane są kamienie skalne.
– Kamienie skalne? – zdziwił się Sai.
– Tak. To małe kamienie, zazwyczaj różnokolorowe. Trzyma się je w szklanym, ozdobnym, naczyniu, bo patrzenie na nie przynosi szczęście.
– Ciekawe… – Sai wyjął swój nieodzowny notatnik i coś w nim zapisał. – W takim razie co wręcza się w na przykład w Chmurze? Miniaturowe wyładowania elektryczne? Albo w…
– Poproszę najładniejszą roślinę w sklepie! – Do kwiaciarni wpadł zdyszany mężczyzna. – Może być drzewko bonsai, cena nie gra roli – wysapał, wyciągając plik banknotów.
– Spóźnił się pan, wszystko wyprzedane. – Ino rozłożyła ręce w przepraszającym geście.
– A coś spod lady? Inaczej cofną mi koncesję!
Ino spojrzała na niego i uniosła brwi w zdziwieniu. Ten mężczyzna, z tego, co kojarzyła, prowadził sklep z bronią. Miał ponoć całkiem niezłą kolekcję mieczy na sprzedaż.
– Dlaczego Naruto miałby cofnąć panu koncesję? –  Nadal nie rozumiała.
– Sam z siebie może nie, ale wystarczy, że Sasuke Uchiha tego zażąda. A zażąda na pewno – mężczyzna rozglądał się gorączkowo po kwiaciarni.
– Co mu pan zrobił? – zainteresował się Sai.
– Przyniósł mi kiedyś do naostrzenia swoją katanę. A ja… – Mężczyzna wyjął chusteczkę i przetarł nią czoło, bo z tego stresu zaczął się pocić.  – Ja chciałem, żeby była idealnie ostra i… złamałem ją. Wściekł się.
Ino pokiwała głową. Teraz przypomniała sobie, jak Naruto o tym opowiadał. Ten facet miał mnóstwo szczęścia, że to była tylko katana treningowa. Gdyby złamał miecz Kusanagi, Sasuke chyba by go zabił.
– Nie mam już bonsai, ale mogę zaproponować coś innego. – Ino poszła na zaplecze i po chwili przyniosła z niego owocujący już krzew pomidorów. – Nie mi pan zaufa. Jeżeli coś ma panu pomóc, to chyba tylko to.

*

Sala, w której zazwyczaj odbywały się zebrania Rady, była jeszcze pusta, gdy Naruto i Sasuke przeszli przez wielkie, dębowi drzwi. Jeszcze stosunkowo nowe drzwi, bo ze starych, po ich spotkaniu z Rasenganem, nie było czego zbierać. Naruto rozejrzał się, choć dobrze znał to miejsce. Wysokie okna z długimi, rozsuniętymi zasłonami, jasne ściany, na których wisiały w większości pozwijane teraz mapy i tablice oraz wielka biblioteczka z grubymi tomami różnych ksiąg. No i to, co najważniejsze w takiej sali. Kilka dębowych stołów połączonych w jeden długi, a przy nich rzeźbione krzesła. Policzył je. Dwadzieścia pięć. Po dwanaście z każdej strony i jedno u szczytu stołu.
Naruto przeszedł wolnym krokiem wzdłuż stołu, przesuwając ręką po oparciach krzeseł.
– Teraz to będzie moje miejsce? – Usiadł tam, gdzie do tej pory zawsze zasiadał Kakashi i oparł się łokciami o blat. – Dziwne wrażenie siedzieć tak na końcu. Chyba wolałbym na początku.
– Przy drzwiach? – zapytał Shikamaru, który właśnie pojawił się w sali. – Hokage, jako najważniejsza osoba w wiosce, nie powinien siedzieć tyłem do osób wchodzących i odwracać za każdym razem głowy. Musi widzieć całą salę.
– Poza tym nigdy nie wiadomo, czy ktoś niepożądany nie wtargnie przez te drzwi i nie będzie chciał z zaskoczenia uciąć ci głowy – dodał Sasuke. – Jak temu Lordowi Feudalnemu z Kraju Ziemi.
– Myślisz, że ktoś będzie chciał mi uciąć głowę? – zastanowił się Naruto. Pamiętał tego Lorda, o którym mówił Sasuke. To znaczy z książek pamiętał. Ponoć po tym wydarzeniu wszyscy tak przebudowali główne sale, by mieć za plecami drogę ucieczki. – My też mamy takie ukryte przejście? – odwrócił głowę i zaczął przyglądać się wypełnionym książkami półkom biblioteczki, próbując dostrzec jakąś dźwignię czy coś w tym stylu.
– Raczej nikt nie byłby tak bezczelny, by wpaść na posiedzenie, w którym uczestniczy Hokage i grozić mu kataną – stwierdził Shikamaru, jednak gdy tylko spojrzał na Sasuke i zobaczył jego wyraz twarzy, zreflektował się. – No dobra, prawie nikt – westchnął i pokręcił głową.
Sasuke tylko uniósł kąciku ust i nic sobie z tego nie robiąc, usiadł na krześle po prawej stronie Naruto.
– To miejsce jest całkiem niezłe – stwierdził. – Zawsze, gdy ci z drugiego końca stołu będą przedstawiać jakieś głupie pomysły, możemy udawać, że ich nie słyszeliśmy.
– Zapewniam cię, że wszystko z niego słychać doskonale. – Shikamaru podszedł bliżej. – Wiem, bo to moje miejsce jako doradcy Hokage.
– Możesz usiąść z drugiej strony. – Sasuke wzruszył ramionami. Skoro już zdecydował się na to miejsce, to nie miał zamiaru się z niego ruszać.
– Z drugiej strony siedzi Piąta Hokage – wyjaśnił Shikamaru. –  Sasuke, to, że od dzisiaj należysz do Rady i masz prawo głosu, nie znaczy, że możesz przewracać wszystko do góry nogami. Tu obowiązują pewne zasady i... Nie, no ty chyba żartujesz – jęknął, gdy Sasuke, zupełnie go ignorując, odwrócił się w stronę Naruto i szepnął mu na ucho coś, po czym ich przyszły Hokage mocno się zaczerwienił.
– Shikamaru, może babunia Tsunade nie pogniewa się, jak usiądzie trochę dalej? – Naruto, spojrzał przepraszająco, jednak cały efekt skruchy został popsuły, gdy na jego twarzy oprócz rumieńców pojawił się też głupkowaty uśmiech, tak bardzo znamienny dla każdego zakochanego idioty.
– Wy tak naprawdę? – Shikamaru zerknął to na jednego to na drugiego. – Wiecie, że to nie może tak funkcjonować?
– Dlaczego nie? – Naruto spojrzał na niego, próbując ukryć ten niezmiennie głupkowaty uśmiech, ale kiepsko mu to szło. – Obaj możecie być moimi doradcami.
– To się nie uda – Shikamaru chciał już przedstawić kilka argumentów, ale gdy spojrzał na zegar, uznał, że musi przełożyć tę rozmowę na później. – Chodź ze mną – powiedział do Naruto. – Powinieneś się przebrać.
– A strój jounina nie może być? – Naruto spojrzał na niego zdziwiony, ale wstał z krzesła. – Kakashi-sensei też chodził tak ubrany.
– Tak, ale… Zresztą, zobaczysz i sam zdecydujesz. – Shikamaru ruszył w stronę drzwi. – A ty idziesz? – zerknął jeszcze na Sasuke. – Czy na złość mi  przykleisz się do tego krzesła.
– Poczekam. Naruto sam potrafi się ubrać. – Sasuke zmrużył wyzywająco oczy. Nie miał zamiaru dać się pokonać w tej walce.
– Jesteś niemożliwy. – Shikamaru ręce opadły. Co za uparty typ. Ale skoro tak... – Pospiesz się, Naruto. Bo gdyby znów coś okazało się za duże, Hinata będzie musiała cię zmierzyć i zrobić poprawki – powiedział i uśmiechnął się pod nosem, widząc na sobie mordercze spojrzenie czarnych oczu.
­­Nie wątpił, że Sasuke się odegra, ale musiał mu pokazać, że nie da sobie wejść na głowę. W końcu był doradcą Hokage.


2 komentarze:

  1. Gdzie mogę przeczytać ślub? Bo nie wiem o co chodzi z tym połączeniem czakr.
    Nika

    OdpowiedzUsuń