.

piątek, 10 kwietnia 2020

SasuNaru Hiden - Droga Ninja - rozdział 2


To był jeden z tych ciepłych, wiosennych i przede wszystkim wolnych od pracy dni, gdy ulice Konohy pustoszały, a zaludniały się parki i inne tereny zielone. Zwłaszcza nadrzeczne wały i polana przy jeziorku w dawnej dzielnicy Uchiha cieszyły się przy takiej pogodzie dużym zainteresowaniem.
Dzisiaj, drugiego czerwca, coś jeszcze poza pogodą przyciągnęło na tereny rekreacyjne tyle osób. Zwłaszcza młodych kobiet.
– Ależ oni wyglądają – rozmarzyła się Ino, patrząc na wysokich, smukłych mężczyzn w mundurach ANBU.
To był pierwszy raz, gdy elitarne jednostki Konohy obchodziły coś w rodzaju swojego święta. Pomysł został przedstawiony na jednym z posiedzeń Rady zaraz po tym, gdy Korzeń został ostatecznie unicestwiony. To dzięki dobrej organizacji, zaangażowaniu, a także zarówno unikalnym umiejętnościom, jak i pracy zespołowej tych osób cała operacja zakończyła się sukcesem. Sukcesem, którego ANBU mogli sobie pogratulować jedynie we własnym gronie, bo mieszkańcy tak naprawdę nie byli świadomi zagrożenia i tego, że ich spokojne życie jest wynikiem czyjejś pracy.
ANBU zawsze działali w sekrecie. Oczywiście mieszkańcy wiedzieli, że istnieją, spotykali ich w sytuacjach zagrożenia, ale potem po prostu o tym zapominali. Dlatego właśnie ten dzień miał im co roku przypominać, że Konoha posiada wielu świetnie wyszkolonych ludzi, którzy incognito wykonują najtrudniejsze zadania i dbają o ich bezpieczeństwo.

– No nie powiem, jest na czym oko zawiesić – zgodziła się Tenten. Co prawda do ANBU należały również kobiety, ale to mężczyźni stanowili większość, co było dzisiaj doskonale widoczne.
– No, Hinata, uważaj, żeby ci ktoś Kiby nie sprzątnął sprzed nosa – powiedziała Temari, widząc, że ten idzie w ich stronę. – Puszy się dzisiaj jak paw, jeszcze chwila i autografy zacznie rozdawać.
Wszyscy parsknęli śmiechem, a Hinata zaczerwieniła się, jak zawsze, gdy przyjaciele żartowali na temat jej relacji z Kibą.
Siedzieli całą paczką pod jednym z wielkich dębów, które dawały przyjemny cień. Ostatnio rzadko kiedy mogli sobie pozwolić na taką sielankę, ale dzisiaj w końcu znaleźli czas, by się spotykać, zapomnieć o pracy, pieluchach i innych obowiązkach.
– O czym rozmawiacie? – Kiba usadowił się między nimi i zdjął maskę wilka. I tak większość osób wiedziała, że jest ANBU, bo nawet gdyby założył sobie worek na głowę, to i tak zdradziłaby go obecność Akamaru. To właśnie z tego powodu Kiba nigdy nie brał udziału w misjach skrytobójczych. Był tropicielem i zawsze trzymał odpowiedni dystans od przeciwnika. – Pewnie o mnie. Zazdrościcie, że jestem tak elitarną jednostką!
– Chyba elitarnym głąbem – mruknęła Ino. Czasami współczuła Hinacie takiego chłopaka. To już nawet Sai, mimo że nawiedzony przez te swoje poradniki, był lepszy.
– Ej, no! – Obrażony Kiba nadął policzki. – Bo wam nie pokaże nowych zdjęć ze ślubu. A jesteście na nich.
– Ja chcę zobaczyć! – wykrzyknął entuzjastycznie Lee. On uwielbiał śluby i wszystko, co z nimi związane. Zabrał Kibie plik fotografii i zaczął je przeglądać.
 – Naprawdę nie macie żadnego z samej ceremonii? – zapytała Karui, gdy już obejrzała wszystkie. Mimo że jej stosunki z Sasuke nie były najlepsze, ciekawiło ją, jak wyglądał ślub dwóch najsilniejszych shinobi na świecie. Chouji niby wszystko jej opowiedział, ale miała wątpliwości, czy większości faktów nie przekoloryzował.
Shikamaru pokręcił przecząco głową. Ciągle go o to pytano. Ślub Naruto i Sasuke był największym wydarzeniem ostatnich czasów, dlatego mieszkańcy Konohy – i nie tylko – żyli nim na długo przed i długo po. Każdy chciał wiedzieć wszystko ze szczegółami i mieć jakąś pamiątkę, dlatego fotografie krążyły z rąk do rąk, doczekując się coraz większej ilości kopii. To w pewnym momencie przypominało już manię zbierania znaczków pocztowych czy innych widokówek.  Jednak o ile zdjęć z przyjęcia na polanie było mnóstwo, to z samego ślubu – ani jednego. To była najbardziej poszukiwana rzecz i na nic zdały się tłumaczenia, że w tamtym momencie w Dolinie Końca aparaty po prostu nie działały.
– Czy to nie jest Orochimaru? – zapytała zdziwiona Temari, widząc go na jednym z ujęć. – Nie wiedziałam, że był zaproszony.
– Raczej nie był. – Ino, która spojrzała jej przez ramię, pokręcił głową. – Widziałam, jak Sasuke z nim rozmawiał i nie wyglądał na zadowolonego.
– Zauważyliście, że prawie na co drugim zdjęciu jest nasz Hokage? – Kiba zmarszczył brwi w zastanowieniu. – Może ma prześladowcę?
– Albo wielbicielkę – podekscytował się Lee. – Gai-sensei ostatnio mówił, że w Wiosce Liścia nastała Wiosna Miłości, wiec może Hokage chce się ożenić?
– Ja tam bym jednak obstawiał zamach. – Kiba trwał przy swojej wersji. – Z Hokage musi być naprawdę źle, skoro już nawet opróżniają jego gabinet. Widziałem na własne oczy, jak wynosili tony dokumentów. A przecież jeszcze nie umarł. Chyba. Hmm…Shikamaru?
Shikamaru westchnął ciężko, gdy wszyscy wlepili w niego wzrok. Jakby był jakąś wyrocznią. Jakie to wszystko było kłopotliwe. Zwłaszcza Kiba, który wszędzie musiał wsadzić nos i wymyślać teorie nie z tej ziemi. W końcu machnął ręką. A niech im będzie, przecież i tak niedługo by się dowiedzieli.
– Dobra, powiem wam. – Kiwnął głową i zaraz pożałował, że nie wcześniej nie wstał, bo w jednej chwili obsiedli go jak muchy. – No więc, Chouji, złaź z mojej stopy!, Hokage jeszcze nie umarł – jak to elokwentnie ująłeś, Kiba. I raczej nie wybiera się na tamten świat. Z tego, co wiem, nie planuje też póki co ślubu. Ale tak, jego gabinet jest opróżniany. I przygotowywany dla kogoś innego.
– Co? Ale jak to, dla ko… Zaraz, CO?! – wrzasnął Kiba, wytrzeszczając oczy ze zdumienia.
I nie tylko on wydawał się być w szoku. Prawie wszyscy wpatrywali się w Shikamaru, jakby właśnie oznajmił, że spanie to strata czasu, praca jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie. Przecież każdy wiedział, że kandydat do objęcia stanowiska po Kakashim jest tylko jeden.
– Shikamaru-kun – odezwała się Hinata – chcesz powiedzieć, że Naruto-kun…
– Przecież on jest jeszcze za młody – weszła jej w słowo Ino, a Tenten, Lee i Chouji pokiwali głowami.
Shikamaru już otworzył usta, chcąc wszystko wyjaśnić, ale uprzedziła go Temari, która w ogóle nie wydawała się być zdumiona.
– Za młody? – Spojrzała na przyjaciół, unosząc brwi, jakby zupełnie nie rozumiała ich reakcji. – Naruto ma dwadzieścia trzy lata. Dla porównania mój brat, gdy został Kazekage, nie był nawet pełnoletni.
– Ale…
– Przecież to…
Shikamaru wstał i uniósł ręce w uciszającym geście. On w przeciwieństwie do swojej żony spodziewał się takiej reakcji przyjaciół. Bo tu tak naprawdę wcale nie chodziło o wiek, ale o fakt, że to był Naruto. Ten sam Naruto, który bazgrał po kamiennych twarzach Hokage, który jako jedyny oblał egzamin w Akademii, jako jedyny oddał pustą kartkę podczas egzaminu na chunina. Owszem, Naruto dorósł i stał się legendą świata shinobi, ale przyjaciele pamiętali go jeszcze jako mało rozgarniętego, roztrzepanego dzieciaka.
– Posłuchajcie – zaczął, zastanawiając się, jak ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. – To nie tak, że Naruto jutro zostanie Siódmym Hokage. On po prostu chwilowo będzie pełnił jego obowiązki. Planowaliśmy zrobić to dopiero za jakiś czas, ale w zaistniałej sytuacji ktoś musi zastąpić Kakashiego. Nie za rok, nie za dwa jak zakładaliśmy, ale teraz. Naruto od dawna był przygotowywany do tej roli i okaże się, czy jest już na to gotowy.
Wszyscy, o dziwo, wysłuchali Shikamaru w spokoju i pokiwali głowami ze zrozumieniem. Może dlatego, że wizja katastrofy nieco się oddaliła i nie była już aż tak przerażająca.
– Czy to znaczy, że Naruto będzie teraz podejmował wszystkie decyzje? – zapytał Shino.
– Poniekąd tak, choć wiecie przecież, że nawet Hokage nie decyduje o wszystkim sam – wyjaśnił Shikamaru. – Naruto będzie musiał współpracować z Radą i brać pod uwagę opinię swojego doradcy, czyli mnie.
– A ANBU? – zainteresował się Kiba. – Będzie decydował też w sprawach ANBU?
– Tak, przecież ANBU podlegają bezpośrednio pod rozkazy Hokage. Nie sądzisz chyba, że Kakashi w drodze wyjątku będzie przeprowadzał dla was audiencje w szpitalu. Poza tym Naruto ma już doświadczenie w pracy z…
– Tak! TAK! Wreszcie! – wydarł się Kiba, skacząc na równe nogi. Nie był zainteresowany, co jeszcze ma do powiedzenia Shikamaru, za to chwycił go i odtańczył z nim jakiś taniec radości. – Ej! Aik! Dehi! – wrzasnął jeszcze głośniej, gdy zobaczył kolegów z pracy. – Dostanę awans! Słyszycie?! Awans! Ha, ha, ha! Nareszcie!
– Kiba, co ty bredzisz? – Shikamaru, któremu zakręciło się w głowie od tego tańca, spojrzał na niego jak na idiotę.
– Skąd wiesz? – zainteresował się Aik, gdy obaj podeszli bliżej. –  Wszyscy obstawialiśmy Dehiego, nie popełnił do tej pory żadnego błędu.
– A widzisz, nie tylko statystyki się liczą – wyszczerzył się Kiba. – Teraz będzie decydował o tym Naruto, jako tymczasowy Hokage, a ja jestem jego przyjacielem. Więc na bank awansuje mnie!
Spojrzał z satysfakcję na Dehiego. Nie przepadał za nim. bo wszystko zawsze mu się udawało. Poza tym widział go kiedyś w parku z Hinatą i wcale mu się to nie spodobało. Niby taki spokojny, chyba niemowa, bo w życiu nie słyszał jego głosu, a tu proszę, poza pracą podrywa czyjąś dziewczynę. Kiba uśmiechnął się mściwie i podszedł do Dehiego, chcąc go niby pocieszająco poklepać po ramieniu, ale gdy tylko wyciągnął rękę, ten się cofnął i odruchowo poprawił maskę lisa i bandankę na głowie.
– Ej, a ty co? – Kiba przekrzywił lekko głowę, przyglądając mu się. – Tu sami swoi. Aż tak brzydki jesteś, że boisz się pokazać twarz?
– Kiba-kun! – zareagowała cichym, ale bardzo stanowczym głosem Hinata. Wszyscy zwrócili na nią wzrok, bo sytuacje, gdy mówiła takim tonem, można było policzyć na palcach jednej ręki. – ANBU ma obowiązek zdjąć maskę i ujawnić tożsamość tylko na rozkaz Hokage – przypomniała mu.
– Dobra, dobra. – Kiba machnął ręką i roześmiał się trochę na siłę, bo czuł, że wygłupił się przed Hinatą. – To przecież tylko takie żarty.
– No a co z tym awansem? – Aik chciał wiedzieć. – I Naruto naprawdę będzie tymczasowym Hokage? Przecież ja, Dehi i Mia pracujemy bezpośrednio dla niego, a nic nam nie mówił.
– Tak i…
W tym momencie rozległ się charakterystyczny śmiech. Wszyscy momentalnie odwrócili głowy i dopiero teraz zobaczyli Naruto, który stał dosłownie krok dalej. Uśmiechał się szeroko, oczy mu błyszczały i wyglądał jakoś tak… No po prostu promiennie.
– Nie zauważyliście mnie – powiedział zadowolony. – Jak Sasuke jeszcze raz mi powie, że nie umiem się skradać, to będziecie świadkami – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
ANBU w lisiej masce cofnął się nieco. Czuł, że serce bije mu z zawrotną prędkością. Nie wiedział tylko, czy to z emocji, bo w końcu, po długich dwóch tygodniach zobaczył znów Naruto, czy ze strachu – że na jego rozkaz będzie musiał zdjąć maskę.


2 komentarze:

  1. Ooo, czyżby Hideaki? ;) Tęskniłam za nim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojawia się Hideaki i znowu będą problemy.Chyba sielanka Sasuke i Naruto z zasady,nigdy nie może trwać dłużej niz chwilkę.

    OdpowiedzUsuń