.

poniedziałek, 2 września 2019

Sasunaru Hiden - kroniki Konohy - rozdział 82



Następnego dnia, skoro pogoda się nie zmieniła i nadal kariera malarzy musiała się przesunąć w czasie, Sasuke i Naruto mieli spotkać się ze swoimi drużynami.  
Cała szóstka, bo Tsunade w końcu się zlitowała i wypuściła Kōdaia ze szpitala, czekała na nich pod wiatą jednego ze sklepów w centrum. Pachniało tu jedzeniem i to tak, że prawie każdy, kto przechodził, zatrzymywała się i coś kupował.
– Ale bym zjadł burgera – wymamrotał Kōdai, miętoląc w kieszeni swój kupon na darmowe jedzenie.
Owszem, wtedy, gdy się nimi zatruł, miał do nich wstręt, ale to tylko na jakiś czas. Teraz znowu pałał do nich niezmienną miłością. Przecież jeden albo dwa mu nie zaszkodzą, no nie?
– A właśnie, Kōdai, kolejny punkt dla mnie – stwierdził Ryuji, przypominając sobie o czymś. – Pocałował mnie laska, więc odhacz to sobie.
– Tak? A właśnie że mnie też! – uśmiechnął się Kōdai. – I już to kilka dni temu na festynie. A ciebie kiedy?
– Też na festynie, tylko w wiosce przy Wielkim Wodospadzie.
– A która to była godzina? – obaj powiedzieli to jednocześnie, patrząc na siebie spod byka, bo każdy myślał, że wygrał.

Niestety, okazało się że nikt ze „świadków” tych pocałunków nie sprawdzał, jaki był dokładnie wtedy czas na zegarku. Niechętnie, bo niechętnie, zgodzili się więc na remis i obaj zapisali sobie po jednym punkcie.
– Jak myślicie, co będziemy robić? – zastanowiła się Akane. – Już dawno nie trenowaliśmy wszyscy razem.
– Może nauczymy się przywoływać takie wielkie węże? Albo żaby? – podekscytował się Kōdai.
Był trochę zazdrosny, że to nie on jechał na głowie Aody, a wszyscy z drużyny Naruto-sensei tak. Choć, jakby się w sumie zastanowić, to oni, cała szóstka, od początku stanowili tak jakby jedną drużynę. Zawsze trenowali i robili coś razem. Często mieli nawet wspólne misje.

Kiedy w końcu Naruto i Sasuke pojawili się, zostali zasypani stosem pytań. A jak przyzwać węża albo żabę? A jak się steruje takim ogromnym gadem czy płazem. A czy mogą się dzisiaj nauczyć?
Niestety, ich nadzieje były płonne. Bo dzisiejszy trening został zaplanowany zupełnie inaczej.
– Gdzie my jesteśmy? – zapytał zdziwiony Shinji, gdy dotarli na miejsce. – Przecież to… biblioteka! – powiedział, jakby pierwszy raz ją na oczy widział.
– No właśnie – uśmiechnął się ironicznie Sasuke. – A wy, z waszą wiedzą, potrzebujecie jej teraz zdecydowanie bardziej niż zwykłego treningu.
– Ale biblioteka? Mamy czytać… książki? – jęknął Kōdai, jakby to wykraczało poza jego tok rozumowania.
– Nie, oglądać obrazki – mruknął Sasuke. – Oczywiście, że czytać! Chyba tego przynajmniej nauczyliście się w Akademii?
Po chwili niezbyt zadowoleni genini usiedli przy stoliku, a na stole wylądował stos grubych tomów.
– To jest historia Wielkiej Czwartej Wojny Shinobi, czyli czegoś, co zdarzyło się, jak chyba wiecie, kilka lat temu, oraz kilka innych rzeczy – wytłumaczył Naruto. – To rozjaśni wam trochę w głowach na temat tego, co, po co i dlaczego wówczas mimo miejsce.
– Może wtedy do was dotrze, czym są przyzywane przez nas zwierzęta i dlaczego nas słuchają.
– Karin-san mówiła, że to jest wiążący pakt krwi – przypomniała sobie Akane.
– Tak, ale to nie wszystko – powiedział Naruto. – Żeby tak ogromny pomocnik chciał w ogóle współpracować, trzeba mieć sporo czakry, żeby go w ogóle przyzwać i przede wszystkim zyskać sobie jego szacunek. Mój test polegał na tym, że musiałem cały dzień utrzymać się na śliskim grzbiecie, a wierzcie mi, to nie było łatwe – uśmiechnął się Naruto, przypominając sobie całą tę akcje z Gamabuntą, który na początku nijak nie chciał go słuchać, uważając za zwykłego dzieciaka.
– Tak więc, to teraz potraktujcie jako trening. Musicie uzupełnić wiedze, bo czasami, jak słucham, co wygadujecie, mam ochotę odesłać was z powrotem do Akademii – stwierdził Sasuke. – Jakieś pytania?
– Tak – odezwał się Shinji. – Dlaczego musiałem zostawić Aoimaru w domu?
– Bo to biblioteka – wyjaśnił Naruto. – I radzę uważać, bibliotekarka nie jest zbyt wyrozumiała – ostrzegł ich szeptem, przypominając sobie sytuacje, kiedy sami przychodzili tu uczyć się przed egzaminem na jounina, i kiedy czasami zostali z niej bezceremonialnie wyrzucani. Zwykle przez niego, ale to szczegół.

*

Iruka, który przez ostatnie kilka dni czytał książki pożyczone od Kakashiego, prawie nie ruszał się ze swojego gabinetu w Akademii. Mimo że na początku myślał, że to niemożliwe, te tomiki naprawdę go wciągnęły. Może nie do końca te pierwsze, które wyjaśniały co i jak, bo to nawet on wiedział, ale te historie miłosne były całkiem niezłe. Przy niektórych naprawdę się wzruszał, ściskał kciuki za parę głównych bohaterów i ich miłość, która przecież miała trwać wiecznie.
Póki co w tych książkach nie było za dużo o seksie, ale Kakashi powiedział, że małymi kroczkami do tego dojdą. I ta chwila właśnie chyba nadeszła, bo Iruka, patrząc na stos przeczytanych książek, rozumiał już zachowania Naruto i Sasuke. To była miłość,  a miłość to przecież coś więcej niż tylko jedno romantyczne słowo.
Spakował książki do torby i wyszedł przed budynek Akademii. Ściemniało się już, poza tym lał deszcz, o on nie wziął parasola.
– Może ten się przyda? – usłyszał głos i poczuł, że deszcz przestał padać mu na głowę.
– Anko? – zapylał zdumiony.
Na jakiś czas wyjechała z Konohy, ale wiedział, że wróciła do wioski i Akademii, choć jeszcze nie mieli okazji się widzieć.
– Ty też jesteś w ciąży? – zapytał, widząc jej „nieco” pulchną figurę.
– Kretyn – warknęła Anko i gdyby nie to, że parasolka była otwarta, trzepnęłaby go nią.
Fakt, przytyło jej się trochę, ale to wszystko była wina dango. Powinni zakazać sprzedaży tego przysmaku, bo przechodząc obok stoiska, nie mogła się oprzeć i kupowała kilka lub kilkanaście naraz.
– Co z egzaminem na chunina? – zapytała, ignorując tę zniewagę. Były ważniejsze rzeczy. – Doszły mnie słuchy o reaktywacji Korzenia. I o zatrzymaniu Starszyzny. 
– Tak. Ale póki co, wszystko jest trzymane w tajemnicy. Wiem jedynie, że chcą dorwać Sasuke Uchihę – powiedział.
Dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedział. Chcą dorwać Sasuke Uchihę. Tego Sasuke, który przecież był miłością Naruto. Nie, to nie mogło się tak skończyć. Skoro się kochali, mieli być do końca życia razem! Jak w książkach!
– Idę do Kakashiego! – stwierdził zdecydowanym tonem. Po takich informacjach, musieli podjąć jakieś większe działania.
– Poczekaj! – Anko chwyciła go za rękaw, zatrzymując tym samym. – Bywałam na misjach w różnych miejscach i dowiedziałam się kilku rzeczy. Na przykład tego, że tu, w Konoha, działa jakiś szpieg z innego kraju, który należy do szajki i który miał czy też ma za zadanie zbliżyć się do Naruto Uzumakiego, żeby uzyskać więcej informacji o Sasuke. Wiesz coś o tym?
– Nie – powiedział Iruka. – To znaczy, wiem, że Naruto ma nowego przyjaciela z Suny, ale nie, oni raczej z Sasuke za sobą nie przepadają i raczej omijają jego temat. To nie taki typ człowieka.
– Jesteś tego pewien? – Anko spojrzała na niego przenikliwie. – I ten przyjaciel nigdy nie wypytywał Naruto o niego, o jego słabości? O to, co może go zranić czy też zabić? – zapytała wprost.
– Nie wiem. I w ogóle, dlaczego pytasz o to mnie? – Iruka nie rozumiał. – Takie sprawy należy przedstawiać przed Radą Wioski.
– Bo to ty niańczysz go dziecka i chronisz, jakby był twoim synem. Kto ma wiedzieć więcej, jak nie ty?
Iruka pokiwał głowa. Fakt. Tak było. Naruto był dla niego jak syn. Ale po tym, co powiedziała Anko…
– Naprawdę musimy iść do Kakashiego – zadecydował.
– Nie sądzisz, że jest już tak późno, że nie ma go w gabinecie, a nieuprzejme jest go nachodzić w domu? – Anko miała wątpliwości.
  Trudno – powiedział Iruka. – I tak nie ma nic do roboty poza czytaniem tych swoich zboczonych książek, więc rozmowa z nami go nie zbawi – stwierdził i uciekł spod parasola w stronę drogi prowadzącej do domu ich obecnego Hokage.
– Hej, poczekaj, przecież idę z tobą! – krzyknęła Anko, biegnąc za nim. Też musiała wiedzieć, co tu się, do cholery, dzieje.

*

Była godzina dwudziesta trzecia czterdzieści cztery, gdy Naruto wyszedł spod prysznica. Ociągał się z tym jak mógł, byle tylko przedłużyć czas. Jeszcze szesnaście minut.
– Młotku, no ile mam na ciebie czekać? – usłyszał głos z sypialni.
– No, jeszcze chwilę, draniu – krzyknął, wolno wycierając włosy ręcznikiem, a potem rozczesując je grzebieniem.
Czekał. Minuta po minucie. Żeby tyko dotrwać do północy. Żeby nadszedł ten oczekiwany jedenasty maja. Obwiązał się tylko ręcznikiem. Wiedział, że ta noc jeszcze trochę potrwa. Zwłaszcza przez to, co miał w ręce.
W końcu, gdy godzina na zegarku pokazała północ, ruszył w stronę sypialni. Uśmiechał się, jakby to był najszczęśliwszy dzień w jego życiu. A bo może i był? Sasuke na szczęście jeszcze nie spał, gdy pokazał mu, co trzyma w dłoni. Bransoletki zaręczynowe. Właśnie minął czternasty dzień
– Nadal tego chcesz? – zapytał, biorąc w drugą dłoń jedną z nich.
– A jak myślisz? – zapytał trochę zaskoczony Sasuke, wyciągając jedną rękę, drugą jednocześnie zrzucając mu z bioder ręcznik.
– Ale pamiętaj, co obiecałeś. Już nigdy jej nie zdejmiesz! – przypomniał.
– Pamiętam. Mam nadzieję, że ty swojej też – powiedział, biorąc drugi rzemyk i zawiązując na nadgarstku Naruto.
– Głupek – mruknął Naruto i pocałował go, patrząc mu prosto w oczy, które wyrażały w tym momencie tyle emocji. – Kocham cię, ty głupi draniu – powiedział i pogłębił pocałunek, jakby chciał tym samym udowodnić swoje uczucia.
– To co? Będziemy pierwszym małżeństwem tego typu w tej wiosce? –  parsknął Sasuke. – Starszyzna to się chyba w tych swoich więziennych łóżkach poprzewraca, bo w grobie jeszcze niestety nie.
– Jaki ty jesteś bezwzględny – uśmiechnął się Naruto i pokręcił głową. – Ale zasłużyli sobie.
 – A ja? – zapytał, odwiązując swój własny ręcznik. – Też zasłużyłem? W końcu musimy uczcić te odnowione zaręczyny – powiedział, łapiąc Naruto za pośladki.
Pragnął go jak cholera. Codziennie, gdy byli od siebie oddaleni, myślał o nim. Dobrze że nie wiedział o tym wyjeździe nad morze, bo by go chyba szlag trafił. Naruto był jego i tylko jego. I wiedział, że nawet wbrew temu swojemu trudnemu, często spaczonemu charakterowi, da mu to, czego chce. A teraz miał świadomość, że on chce się z nim  kochać. I to dokładnie za moment dostanie.

3 komentarze:

  1. Tą zapowiedzią ślubu bardzo mnie zachęciłaś do dalszego komentowania. W końcu druga część skończona, a ja zakończenia jeszcze nie przeczytałam (taka moja kara za to, że nie komentowałam na bieżąco wcześniej).
    „ale bym zjadł burgera” – Kodai już chyba zapomniał czemu był w szpitalu. A dopiero mówił, że już ich jeść nie będzie. Słaba wola :)
    „Przecież jeden albo dwa mu nie zaszkodzą, no nie?” – nieee, wcale. Chyba, że jakimiś magicznym sposobem te dwa malutkie burgerki urosną w liczbę dwudziestu.
    „Pocałowała mnie laska, więc odhacz to sobie” – ah, liczyłam właśnie na ten wątek. Sama jestem ciekawa kto w tym starciu wygrał. Ryuji czy Kodai? Teraz jak tak patrzę na nich, to zastanawiam się kogo wolę: Sasuke i Naruto za młodu jak tak też o byle co rywalizowali, czy ich uczniów obecnie. Nie ma co, Sasuke nigdy nie założyłby się o to, kto prędzej pocałuje dziewczynę. Ryuji na więcej sobie pozwala. Jednak rywalizacja SasuNaru jest wyjątkowa i nikt jej nie przebije. W końcu trwa nawet do teraz, mimo że powoli szykuje nam się ślub :)
    „Przecież to… biblioteka!” – oj, to czeka was najcięższy trening jaki ludzkość mogła wymyśleć – trening umysłu, sztuka przez większość młodzieży niemożliwa do opanowania i przed którą chętnie próbują się wymigać.
    „Mamy czytać… książki?” – Kodai, mój drogi, po to są książki, aby móc je czytać. Świat nie kończy się na machaniu kunaiem na prawo i lewo. Potrzeba też umiejętności czytania i rozumienia, których na tą porę wam naprawdę brakuje. Więc tak, będziecie czytać książki :)
    O dziwo jestem w szoku, że sam Naruto zgodził się na zrezygnowanie z prawdziwego treningu na rzecz siedzenia i czytania książek. Naruto sam poszedł dobrowolnie do biblioteki, świat się kończy.
    „To jest historia Wielkiej Czwartek Wojny Shinobi […] wytłumaczył Naruto” – teraz jest taki cwany ten nasz Naruto, bo sam tego czytać i uczyć się nie musiał, bo sam to przeżył. Był na bieżąco ze sprawami. I teraz może udawać mądrego :) W sumie nie dziwię się, że z jednej wojny zrobili tyle grubych tomów jak w anime ta wojna wlekła się przez kilkadziesiąt odcinków.
    „Iruka, który przez ostatnie kilka dni czytał książki pożyczone od Kakashiego…” –CO?! On je czyta?! Kakashi próbuje wyprostować Irukę, ale mam nadzieję, że nie przegnie go w drugą stronę. Zboczony Iruka nie może istnieć. W ogóle nie wyobrażam sobie, aby Iruka zaczął czytać bardziej kakashowego książki. No ale małymi kroczkami dojdzie się do tego. Może wtedy Iruka połapie się w niektórych sprawach i w końcu sobie kogoś znajdzie. A nie, będzie ciągle starym kawalerem, który nigdy nie straci swojego dziewictwa, yyy…, znaczy prawictwa :)
    „Anko?” – właśnie: Anko? Zapomniałam o jej istnieniu :) Ona w ogóle pojawiła się kiedyś w tym opowiadaniu?
    „Skoro się kochali, mieli być do końca życia razem!” – podoba mi się ten nowy typ myślenia Iruki. Popieram jego słowa. Nie można SasuNaru rozdzielić. Hideakiemu to się nie udało, to i tym bardziej Korzeniowi się nie uda. W ogóle by się w końcu odwalili od Sasuke. Era zemsty już powinna dawno przeminąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „działa jakiś szpieg z innego kraju, który należy do szajki i który miał czy też ma za zadanie zbliżyć się do Naruto Uzumakiego, żeby uzyskać więcej informacji o Sasuke” – ktoś z innego kraju? Hmm… ciekawe kto mógł pierwszy wpaść mi do głowy? Aktualnie w Konoha jest nam znana jedna osoba, która ma jakiś tam kontakt z Naruto, a jest nim oczywiście Hideaki. No ale Hideakiego trzeba wykreślić z listy podejrzanych ze względów na sentymenty i nawet jakby były jakieś konkretne powody to bym nie uwierzyła. Hideaki po prostu jest niewinny i nie wierzę w jego „ukryte zamiary”. Nikogo więcej nie kojarzę, aby był z innego kraju. Mam nadzieję, że ten szpieg to tylko niesprawdzone plotki. Dajcie już spokój Sasuke i Naruto, dajcie im w końcu wziąć na spokojnie ten ślub.
      „i tak nie ma nic do roboty poza czytaniem tych swoich zboczonych książek” – ehem, nie chcę nic mówić, Iruka, ale i ty za niedługo będziesz je czytał :)
      „Jeszcze szesnaście minut” – chyba wiem na co wyczekuje Naruto i już po tym zdaniu wykwitł u mnie uśmiech.
      „Nadal tego chcesz?” – ja chcę, więc wy nawet nie macie nic do gadania tylko brać te bransoletki w dłoń, zakładać je i przypieczętować te drugie zaręczyny :)
      „Już nigdy jej nie zdejmiesz!” – a jeśli niefortunnym przypadkiem na misji ktoś rozetnie bransoletkę i się przepołowi? Oby do takiego czegoś nie doszło. Szkoda by ich było.
      „Kocham cię, ty głupi draniu” – a ja kocham ich obu i to w jaki sposób wyznają sobie miłość. Niby mówią, że kochają, a potem zaraz w tym samym zdaniu obrażają :) Ubóstwiam ich.
      Jak miło czytać, że u nich znowu jest tak jak powinno być. Oby już nigdy na ich drodze nie stawał taki Hideaki. Gdyby tylko tak pozbyć się jeszcze Korzenia i Starszyzny, to było by jak w niebie. Niestety nie można mieć wszystkiego.
      Duuużo weny
      Juliet

      Usuń
  2. Oczywiście dziękuję za komentarz, czytałam, jak tylko dodałaś.
    Co do Iruki, to zobaczysz w rozdziałach ze ślubem, że to trochę na niego wpłynęło. I pocałunek z Kakashim też:D
    Wy tu nie macie nic do gadania - powiedziała czytelniczka i natychmiast zastosowali się do jej żądania.
    Nie zdejmiesz, a popsujesz to co innego. Jakby zdjął z własnej woli - to by już coś znaczyło.
    Cięzko się im by było odwalić od Sasuke. On, jako jedyna osoba, posiada w tym momencie Sharingana i Rinnegana:)
    Mam nadzieję, że ujrzę Twoje inne komentarze, bo chciałabym zobaczyć opinię:)

    OdpowiedzUsuń