.

niedziela, 1 września 2019

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 81




Niestety, następnego dnia tak się rozpadało, a i prognoza na najbliższe dni nie była za ciekawa, że musiano przełożyć malowanie Głównej Siedziby Wioski.
Sasuke był początkowo z tego bardzo zadowolony, ale niestety, w tym momencie wkroczył Kakashi i powiedział mu o jego dalszej części kary. Miał posiedzieć w jednym z biur i poprzyjmować trochę interesantów, bo może to, jak usłyszał, sprawi, że zacznie szanować czyjąś pracę.
Gdy tylko pojawił się przy swoim stanowisku i zobaczył pliki dokumentów, chwycił się za głowę. Po chwili przejrzał wnioski, licząc na coś ciekawego, ale nie, no oczywiście. Kakashi nie byłby sobą, gdyby nie przydzielił mu najbardziej durnych spraw. A w korytarzu już ustawiła się spora kolejka.
Sasuke się nie spieszył. Najpierw zrobił sobie kawę, poczekał, aż wystygnie na tyle, żeby mógł upić chociaż łyk, dopiero wtedy zaprosił pierwszego interesanta.
– Jak się nazywasz? – zapytał młodego chłopaka, który usiadł na krześle naprzeciwko niego. Dopiero po chwili zauważył, że ten ma na plecach zarzuconą pelerynę, ale nie przeciwdeszczową, tylko jakaś z filmu czy komiksu.

– Takeshi Endo – chłopak przedstawiał się i pokiwał entuzjastycznie głową. – Ale chciałbym zmienić imię – zaznaczył od razu.
Sasuke znalazł jego wniosek i faktycznie, w rubrykach było to zapisane.
– A z twoim coś jest nie tak? – zapytał beznamiętnie, patrząc na niego, jak na jakiegoś czubka. Ta peleryna była naprawdę śmieszna.
– Jest takie zwyczajne. Gdy chodziłem do szkoły, było tam kilku Takeshich. A ja nie chcę być zwyczajny!  Mam ambicje! Stanę się legendą!
– A jakie imię chciałbyś przyjąć? – zapytał, bo tego wymagał formularz, który musiał wypełnić.
– Naruto! – Chłopak znów się podekscytował. – Idealne imię dla kogoś wyjątkowego!
– Taa – mruknął Sasuke.
Powiedział chłopakowi, że rozważą wniosek, po czym od razu, gdy ten tylko opuścił gabinet, przybił na nim stempel z napisem: „odrzucony”. Jeden Naruto na całą wioskę zdecydowanie wystarczył.
Potem weszło dwoje starszych sąsiadów. Ponoć kogut jednego przedarł się poprzez ogrodzenie i dobrał się do kury tego drugiego, a oni kłócili się, czyje są w takim razie jajka, bo przecież ojciec ma takie same prawa!
Sasuke, łapiąc się za głowę, zaproponował, żeby zrobili z tego wspólną jajecznicę, po czym ich odesłał, choć nadal byli niezadowoleni.
Ilu jeszcze takich idiotów będzie musiał przyjąć? Wychylił się, spojrzał na kolejkę i aż jęknął. Kakashi był naprawdę okrutny.
Następne dwie godziny minęły podobne. A to jacyś niezadowoleni pracownicy firm, a to matki, których dzieci pobiły się na podwórku, z tym że jeden był słabszy i dostał niezły wpierdol, a to skarga na sąsiada, którego gałęzie drzew wykraczają poza linię płotu… 
Sasuke patrzył na kolejne wnioski, od których aż dwoiło mu się i troiło przed oczami. Czy ci ludzie nie umieli sami rozwiązywać tak idiotycznych problemów?
– Jak tam, Sasuke, wszystko dobrze idzie? – W drzwiach pojawił się Kakashi, uśmiechając się pod maską.
 W odpowiedzi doczekał się tylko morderczego wzroku i obietnicy srogiej zemsty.
– Wiesz, odkąd rano zacząłeś prace, miałem już kilka skarg – powiedział. – Ponoć jesteś niemiły, niesympatyczny i nie traktujesz z należytą powagą problemów innych osób.
– Problemów? – syknął Sasuke. – Problemy to oni mają, ale z myśleniem. Jaki kretyn składa wniosek o bezwzględne zaprzestanie rzucania shurikenami na polu treningowym, bo jeden trafił go w czoło, gdy wszedł na linię strzału, chcąc zrobić zdjęcie! O, albo kolejny inteligent, który skarży Konohę, bo w jego ogrodzie krzaki nie rosną tak ładnie, jak te na klombach w okolicy Głównej Siedziby Wioski, więc jego woda jest na pewno gorszej jakości!
– No widzisz, Sasuke. – Kakashi uśmiechnął się pod maską. –  To jest codzienna praca ludzi w tych biurach. Głupki nie głupi, każdą sprawę trzeba rozpatrzyć. Może teraz zrozumiesz, jak to działa. A teraz chodź, koniec na dziś, bo mam wrażenie, że jeszcze chwila i potraktujesz kogoś Chidori, a tego wolałbym jednak uniknąć.

*

Naruto, który w końcu skończył szpachlować dziury po Rasenganie i odmalowywać ścianę, stanął i spojrzał na nią z podziwem. No, było idealnie. Uśmiechnął się, a kapelusz zrobiony z gazety, zsunął mu się nieco na czoło. Był mocno umazany farbą, ale co tam, zaraz to zmyje i się przebierze.
Gdy wrócił do domu, od razu poszedł pod prysznic. Trochę się zgrzał przy tym malowaniu, poza tym ślady tej farby wcale nie dawały się tak łatwo wyczyścić.
– Pomogę ci – usłyszał za uchem głos i odwrócił się.
To był Sasuke. Nie spodziewał się go tu, myślał, że Kakashi przydzielił mu coś innego do roboty. Zmierzył go wzrokiem od stóp do głów. Był nagi i tak cholernie pociągający, zwłaszcza jak woda zaczęła spływać mu po włosach. I jeszcze patrzył na niego takim wzrokiem…
Sasuke, widząc reakcję Naruto, zabrał mu z ręki gąbkę i nalał na nią więcej żelu pod prysznic. Zaczął zmywać ślady farby, ale robił to bardzo powoli i w tak zmysłowy sposób, że nie trzeba było długo, żeby zobaczył, jak penis Naruto się unosi i staje na baczność.
– Tu też musze cię umyć – powiedział, unosząc kąciki ust i przesuwając po nim ręką.
Naruto westchnął. Sasuke zawsze był niezwykłym kusicielem, a teraz, po takiej przerwie… Patrzył na jego idealnie umięśnione ciało, słuchał tego niskiego głosu, który zawsze przyprawiał go o drżenie i nie umiał mu się oprzeć.
– Tylko umyć, tak? – zapytał, choć wiedział, że to pytanie nie miało żadnego sensu.
– Tak – mruknął mu do ucha Sasuke. – Ale bardzo, bardzo dokładnie – dodał, przesuwając ręką po jego penisie.
Naruto odchylił głowę, łapiąc do ust kropelki wody. To było tak przyjemne. Sasuke jak zawsze robił to perfekcyjnie. Zresztą, obaj znali już swoje ciała na pamięć, dobrze wiedzieli, co i jak zrobić, żeby sprawić partnerowi jak największą przyjemność.
– Odwróć się, plecy i kark też masz upaćkane farbą – powiedział Sasuke, gryząc lekko jego obojczyk.
Na początku, jakby dla zachowania pozorów, zaczął zmywać farbę z jego ciała, ale już po chwili Naruto poczuł, jak pełne żelu palce wślizgują się w niego.
– Ej, mieliśmy się myć! – zaprotestował, jednak ten protest zmieszał się z niekontrolowanym jękiem.
– Wiesz przecież, że jestem perfekcjonistą. – Sasuke nachylił się i pocałował go w kark. – Nie mogę ominąć niektórych miejsc – powiedział i poruszył drażniąco palcami, tak, że Naruto aż sapnął.
Sasuke uśmiechnął się. Wyciągnął drugą rękę, sugerując, by Naruto nalał na nią więcej żelu, po czym rozsmarował go na swoim penisie.
– Wybacz, palcami dalej nie dosięgnę, a obiecałem umyć cię całego…
Znów zaczął całować jego kark i szyję, chcąc go jak najbardziej rozluźnić, a po chwili, czując, że to już jest ten moment, zabrał palce i powoli w niego wszedł. Naruto ni to krzyknął, ni jęknął, chciał też się chyba w pierwszej chwili odwrócić, ale przytrzymał go w miejscu.
– Pragnę cię – powiedział Sasuke i pchnął, mocniej zagłębiając się w nim. – Tak długo czekałem. I wiesz, że nie chodzi mi o seks.
– Tak? A o co?
Naruto znów jęknął, czując go w sobie. Mimo początkowego oporu, oparł dłonie o kafle i ustawił się w taki sposób, że  dał Sasuke większe pole manewru.
– O ciebie. – Sasuke, widząc wypięte pośladki pchnął za całych sil, zagłębiając się aż po same jądra. – Zawsze chodziło o ciebie. Myślisz, ze gdybym potrzebował po prostu seksu, nie miałbym chętnych do wyboru? – powiedział, masując jego jądra i penisa.
Naruto przymknął oczy i nic nie odpowiedział. Tak w zasadzie Sasuke miał rację, wystarczyłoby, żeby wyszedł do baru i wykonał  jeden gest, a od razu znalazłby sobie kogoś do lóżka. Pewnie nawet codziennie kogoś innego, albo kilka czy kilku innych. Jednak tego nie robił.
– Nigdy cię nie zdradziłem i nigdy tego nie zrobię – usłyszał przy swoim uchu.
Sasuke wbijał się w niego coraz szybciej i mocniej, celując swoim penisem w prostatę,  chcąc dać im obu jak najwięcej rozkoszy. I dawał. Nie tylko ruchami, ale też słowami czy przyśpieszonym oddechem.
Nie trzeba było długo czekać, by obaj doszli. Oparli się o siebie zmęczeni, głośno dysząc, choć ten odgłos i tak mieszał się z ciągle lejącą się wodą.
– Obiecaj mi coś – powiedział po chwili Sasuke.
Odwrócił go w swoją stronę i oparł się czołem o jego czoło. Przez chwilę miał przymknięte powieki, ale w końcu je uniósł, a jego czarne oczy świdrowały Naruto na wskroś.
– Ty też nigdy mnie nie zdradzisz. Jeżeli będziesz chciał odejść, jeżeli będziesz chciał mnie zostawić, po prostu mi to powiesz. Będę o ciebie walczył, tak, jak ty robiłeś to przez tyle lat, ale do niczego zmusić cię nie mogę.
Naruto uśmiechnął się i spojrzał na niego z iskierkami szczęścia w oczach. Takie słowa z ust Sasuke były naprawdę rzadkością i to rzadkością, mogącą mieć miejsce jedynie w chwili największych emocji, zupełnie tak, jak to pierwsze: „kocham cię” w świątyni Naka.
– Obiecuję – powiedział, łapiąc go palcem za mały palec u ręki. – I nigdy, przenigdy cię nie zostawię, nie odejdę – dodał, całując go z takim uczuciem, jakby chciał przelać w ten sposób wszystkie emocje, które nim targały przez ostatni czas.

*

Minęło już sporo czasu, od kiedy woda pod prysznicem została zakręcona, a oni w samych ręcznikach na biodrach wylądowali na łóżku. Obaj leżeli i patrzyli na siebie, jakby to był ich pierwszy raz, i to zarówno jeżeli chodzi o seks, jak i wyznania. Nie bardzo wiedzieli, co powiedzieć. Obaj byli lekko zarumienieni, gdy gładzili się po plecach i twarzach, jakby takimi gestami chcieli potwierdzić swoją obietnicę.
– A co z nim? – zapytał w końcu Sasuke.  
Naruto nawet nie musiał pytać, o kim mówi, bo było wiadome, że chodzi mu o Hideakiego.
– Powiedziałem mu, że to z tobą chcę być – powiedział.
Przypomniał sobie tę scenę nad morzem, To było jedno z najgorszych przeżyć w jego życiu. Musiał odtrącić miłość osoby, która naprawdę  go kochała i która zrobiłaby dla niego wszystko. I która zasługiwała na wszystko, co najlepsze. Zupełnie jak Hinata. Tylko że z Hinatą nie był tak związany jak z Hideakim, mimo iż jego znał dużo krócej. Jednak to Sasuke był miłością jego życia i będąc z kimkolwiek innym, nawet gdyby tez związek był usłany różami, nie przestałby myśleć o nim. A że nie było za łatwo? Cóż, nie ma drogi na skróty.
– I myślisz, że on…
– Sasuke, nie. Przestań. – Naruto musiał zareagować. – Obiecałem ci coś. Ale Hideaki to mój przyjaciel i zawsze nim będzie. A jeżeli chcesz wiedzieć, to jest w tej kwestii, o którą ci chodzi, nieoceniony i nigdy niczego nie spróbował. Choć miał wiele okazji do wykorzystania – powiedział, spuszczając wzrok i  przypominając sobie te wszystkie sytuacje, jednak musiał być szczery.
– Wiem, że pocałował cię przez wyjazdem do Suny – powiedział Sasuke. – Wtedy nie chciałem znać szczegówłów, dlatego nie pytałem,  ale z ciebie da się czytać jak otwartej książki, widać było po tobie . Czy to się powtórzyło?
– Nie. – Naruto pokręcił głową. – No poza tym jednym razem, przez który omal go nie zabiłeś. Ale sam wiesz…
– Wiem – mruknął Sasuke.
Czy żałował, że go zaatakowała? Nie. Ten chłopak sobie zasłużył. No dobra, może trochę przesadził z Tsukuyomi, ale inaczej by się nie odczepił. Choć teraz też się pewnie nie odczepi. Wierzył Naruto, wierzył w to, co powiedział, ale temu całemu Hideakiemu – absolutnie nie. Sam po sobie widział, co miłość potrafi zrobić z człowiekiem. A on chyba naprawdę kochał Naruto. Nie może mu odebrać przyjaciela, ale będzie miał oczy dookoła głowy.


2 komentarze:

  1. Jak ja dawno nie pisałam komentarzy. Obawiam się, że wyszłam już z prawy. Zobaczymy jak to będzie:
    „musiano przełożyć malowanie Głównej Siedziby Wioski” – pogoda jest po stronie Sasuke. Widocznie świat uważa, że Sasuke niesłusznie został ukarany.
    „Powiedział mu o jego dalszej części kary” – czyli jednak jest coś więcej. A już myślałam, że Sasuke łatwo się wywinie: pomalowałby siedzibę i miałby już spokój, a tak będzie musiał robić coś co na pewno ze spokojem nie przełknie. W końcu Sasuke będzie musiał SŁUCHAĆ ludzi, a tego jak wiemy Uchiha nie potrafi.
    „Sasuke się nie spieszył” – haha, dobrze, że jednak nie będzie w przyszłości pracował na stałe w urzędzie ani w żadnym innym sklepie. Już widzę te kolejki po same drzwi i może jeszcze dalej. Z takim podejściem do klientów zatrudnili by go na mojej poczcie (najlepiej o godzinie 14, kiedy kolejka wychodzi poza pocztę).
    „A jakie imię chciałbyś przyjąć? […] Naruto!” – sława Naruto wkracza już na takie tematy, gdzie ta jego sława robi się już chorobliwa. Rozumiem ekscytować się jakąś osobą i stalkować ją na wszelkich portalach, no ale kto chce się nazywać tak jak swój idol? Nie przesadzajmy ludzie. Są granice, których się nie przekracza.
    „Powiedział chłopakowi, że rozważą wniosek, po czym od razu […] przybił na nim stempel z napisem: „odrzucony”.” – widać, że Sasuke załapał na czym polega ta praca. Słuchać ludzi, dawać im nadzieję, po czym z zimną krwią odrzucać wnioski. Ale Sasuke miał rację w jednym: „Jeden Naruto na całą wioskę zdecydowanie wystarczył”.
    „Potem weszło dwoje starszych sąsiadów” – że też ludzie nie mają się o co kłócić?! Czyje jajka. Ten konflikt skojarzył mi się z jakimś podobnym, ale kompletnie nie wiem o co on był. W jakieś książce na pewno. Popieram zdanie Sasuke: zrobić wspólne śniadanie z jajecznicą jako danie główne i po konflikcie.
    „Problemy to oni mają, ale z myśleniem” – niestety takie są realia. Ludzie nie umieją załatwiać błahych problemów między sobą, tylko od razu biegną z tym do urzędu. A wystarczy tylko zwykła, spokojna rozmowa i trochę zrozumienia drugiej osoby.
    „Tu też musze cię umyć” – ah, jak ja dawno czekałam na ten moment. Mam łzy w oczach, a uśmiech nie schodzi mi z twarzy, kiedy czytam ich ten wspólny „prysznic”. Normalnie jestem szczęśliwa, że oni są szczęśliwi (masło maślane); że w końcu są razem i wszystko powolutku układa się tak jak powinno.
    „Wiesz przecież, że jestem perfekcjonistą. […] Nie mogę ominąć niektórych miejsc. […] Wybacz, palcami dalej nie dosięgnę, a obiecałem umyć cię całego…” – te odzywki Sasuke przebijają wszystko co dotąd przeczytałam. Serio, jak ty to wymyśliłaś? Kocham te teksty.
    Jak widzę (a raczej czytam) Naruto już nie ma problemów z „braniem go od tyłu”. Widocznie pierwszy raz musiał mu się bardzo spodobać, że po tylu latach prawie się do tego przyzwyczaił (w końcu jakieś tam niemrawe protesty wykazywał).
    „O ciebie […] Zawsze chodziło o ciebie” = Kocham cię, Naruto. Nie musiał tyle mówić, przekaz byłby ten sam. Nie rozpoznaję dzisiaj tego Sasuke – zimnego, bezdusznego drania :)
    „Ty też nigdy mnie nie zdradzisz… Będę o ciebie walczył *będę kochał, będę walczył, będę się o ciebie bił – nuta wleciała* …” – te słowa… po prostu roztopiłam się. Jeśli ich rozłąka oznacza, że jeśli wrócą do siebie, a Sasuke będzie rzucał takimi pięknymi tekstami, to może te rozstania to nie jest zły pomysł? :) Czuję się przez Saska jak masło topione na gorącej patelni.
    „No dobra, może trochę przesadził z Tsukuyomi” – trochę bardziej niż trochę :) – „ale inaczej by się nie odczepił” – co prawda, to prawda. Jakby tak zginął, to Naruto byłby „bezpieczny”. Chyba, że Hideaki powstałby jako duch, który nawiedzałby Naruto do końca jego życia. No ale wtedy Naruto raczej nie chciałby zadawać się z nim (ten jego strach przed duchami).
    Mam nadzieję, że jednak nie wyszłam aż z takiej wprawy z komentarzami. Powoli, bo powoli, ale będę uzupełniać braki. Aż nawet zapomniałam jak zwykle kończyłam komentarze. Słaba pamięć :)
    Duuużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, właśnie tak zawsze kończyłaś komentarze. I nie, nie wyszłaś z wprawy:)
      A te teksty Saska, no cóż, stęsknił się chłopak. Poza tym w całym ff Hideaki dał mu niezłą nauczkę, bo dzięki temu zrozumiał, że mógł stracić jedyna osobę na świecie, którą kocha.
      Dziękuje za komentarz:) Już myślałam, że się nie doczekam:D

      Usuń