.

sobota, 16 czerwca 2018

SasuNaru Hiden - rozdzial 67

Na wstępie – dzięki za komentarze. Dzisiaj odpisałam na wszystkie, trochę lakonicznie, ale obiecuję, że teraz będzie już lepiej i na bieżąco. Chcę, żebyście wiedzieli, że one naprawdę dają motywację i – naprawdę nierzadko – pomysł. Czasami nawet zmieniamy trochę bieg wydarzeń, gdy ktoś rzuci jakąś celną uwagę lub fajny pomysł.
Milego czytania:)


Ściany sali, w której leżał Sasuke, miały brzydki wyblakło zielony kolor. Pomieszczenie było niewielkie, mieściło się w niej tylko łóżko, miejsce na urządzenia medyczne i niewygodne krzesło, na którym właśnie siedział Naruto. Spędził na nim już kilka dobrych dni. Praktycznie wymusił na Tsunade, żeby wpuścili go do Sasuke, kiedy ten nie po kilku godzinach nie odzyskał przytomności. Usłyszał, jak medycy rozmawiali między sobą. Któryś z nich stwierdził, że po takim czasie Sasuke powinien już się obudzić, a skoro tak się nie stało, nie dawał mu szans na przeżycie. Inaczej, będzie żył, ale tylko dzięki tym wszystkim urządzeniom medycznym, do których był podłączony. Ktoś inny stwierdził, że nawet te urządzenia za niedługo mu nie pomogą. Chakra się wyczerpie, organizm osłabnie i umrze.
Naruto nie chciał im wierzyć. Co oni tam wiedzieli. Nie znali przecież Sasuke! On go znał. I wiedział, że wyzdrowieje. Że się obudzi. Nie dzisiaj to jutro, ale to zrobi. Musi.


Naruto spędzał w szpitalu większość czasu. Do mieszkania wracał tylko po to, żeby się umyć i przebrać. Przez chwilę nawet rozważał, czy gdyby nie mył się kilka dni, mógłby brzydkim zapachem obudzić Sasuke. Ze zmęczenia przychodziły mu do głowy już naprawdę głupie pomysły. Tylko że chociaż próbował, nie mógł spać. Nie starał się nawet zasypiać we własnym łóżku, bo wiedział, że i tak nic z tego. Wolał przyjść do Sasuke i gnieździć się na tym niewygodnym krześle. Zapadał w krótkie drzemki, podczas których miał straszne sny. Wróciły koszmary. Tym bardziej wolał czuwać, niż mierzyć się z nocnymi marami.
W sali znajdowało się tylko jedno okno. Wychodziło wprost na duże, zielone drzewo. Naruto czasami stawał przy parapecie i obserwował ulicę. Poprosił Konohamaru, żeby regularnie go informował o sytuacji w wiosce. Wiedział nawet więcej, bo czasami przychodził Shikamaru. Chyba obaj z Kakashim czuli się winni zaistniałej sytuacji. Naruto nie wiedział, nie chciał się też nad tym zastanawiać.
W ciągu dnia często ktoś ich odwiedzał. Przyjaciele nie zawiedli i tym razem. Naruto nie mógł narzekać na głód, bo Hinata, Ino i Temari obrały sobie chyba za punkt honoru, żeby nie chodził głodny. Nawet Chouji przynosił mu jakieś niezdrowe przekąski. Jeżeli Sasuke nadal się nie obudzi, Naruto przez brak treningów i tę masę jedzenia tak przybierze ciałka, że go nie pozna.
Kiba zaczął już pracę w ANBU i przychodził pochwalić się, jak mu idzie. Nawet Shino go odwiedził. Wprawdzie ich spotkanie nie było szczytem towarzyskich marzeń, ale liczył się przecież sam fakt, że Shino przyszedł. Naruto dopiero podczas jego odwiedzin dowiedział się, że też trafił do szpitala. Przyjaciele nic wcześniej nie powiedzieli, chyba nie chcieli go martwić jeszcze bardziej, bo Shino trafił tu po konfrontacji z Korzeniem. Śledził ich, ale go wykryli. Nie miał z nimi szans. Na szczęście zostawili go przy życiu, bo wyglądało to na to, że bardzo się gdzieś spieszyli. Naruto wiedział gdzie… Znów przed oczami stanął mu tamten płonący budynek…
Sasuke dostał bardzo dużo kwiatów, czekoladek i kartek z życzeniem szybkiego powrotu do zdrowia. Wbrew temu, że ponownie oskarżyli go o zdradę wioski, jego fanki nic sobie z tego nie robiły. Informacja o tym, że Sasuke nie zainteresuje się żadną z nich nie dość, że niewiele dała, to jeszcze, co gorsza, zachęciła kilku chłopaków do wysyłania kartek. Naruto od razu je podarł i wyrzucił do kosza. Chciał je jeszcze potraktować Rasenganem, ale się opanował. Nie, żeby był zazdrosny, ale Iruka-sensei zawsze mówił, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Pierwszy raz jego rada sprawdziła się w stu procentach. A właśnie, a propos Iruki… Naruto odbył z nim wczoraj rozmowę.
Iruka przyszedł tu i przez dłuższą chwilę siedział, patrząc na niego. Cały czas bawił się palcami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział od czego zacząć. Kilka razy wyglądał też, jakby miał się odezwać, ale zaraz zamykał usta.
W końcu Naruto nie wytrzymał.
– Iruka-sensei, coś się stało? – zapytał.
Iruka westchnął. Niby był nauczycielem, teraz to już nawet dyrektorem Akademii, miał przygotowanie pedagogiczne i doświadczenie, ale do tego tematu nie wiedział jak podejść. Nigdy nie sądził, że Naruto zakocha się nie w jakiejś dziewczynie, ale w najlepszym przyjacielu.
– Słyszałem, że spędzasz tu cały swój czas – zaczął w końcu. – Masz może ochotę przejść się ze mną do Ichiraku? Ja stawiam.
Naruto spojrzał na niego, a potem utkwił wzrok w ścianie. Po chwili pokręcił głową.
– Nie, zostanę tutaj.
Iruka zasępił się. Naruto wyglądał na bardzo przygnębionego. Wiele razy, nawet, gdy był dzieckiem, widział go smutnego i zapłakanego, jednak nigdy nie wyglądał tak… tak... Sam nie wiedział jak to ująć. Naruto był cieniem samego siebie. Nawet odmówił wyjścia na ramen, co było naprawdę bardzo złym znakiem.
– Bardzo ci na nim zależy, prawda? – zapytał w końcu wprost.
Od czasu, kiedy po walce z Mizukim oddał mu własny ochraniacz, czuł się za niego w pewien sposób odpowiedzialny. Chciał mu choć trochę zastąpić rodzinę, mimo iż wiedział, że tak naprawdę to niemożliwe. Zawsze próbował go chronić, w wielu sytuacjach bronił, ale kiedy było trzeba również strofował. Teraz też chciał mu pomóc, tylko musiał wiedzieć jak.
Naruto spojrzał najpierw na niego, potem na nieprzytomnego Sasuke i znów na niego. To wystarczyło za odpowiedź. To jego spojrzenie…
Iruka westchnął. Przez te kilka dni dokładnie to wszystko sobie przemyślał. Rozmawiał też z Kakashim i Tsunade, którzy uświadomili mu kilka rzeczy. Iruka mimo swojej nadopiekuńczości nie wiedział na przykład, że Naruto jako jedyny nigdy nie zgodził się z decyzją zabicia Sasuke. Że potem dał się skatować, błagając o darowanie mu życia. Nikt mu o tym nie mówił, bo najwyraźniej nie widzieli takiej potrzeby. A to było ważne.
Ostatecznie doszedł do wniosku, że jeżeli Naruto naprawdę tak bardzo kocha Sasuke, to będzie go wspierał.
– Zawsze myślałem, że znajdziesz sobie dziewczynę – powiedział po chwili, chcąc trochę rozładować przygnębiającą atmosferę.
– To złe, że chłopak? Wiem, że niektórzy…
– Nie! – przerwał mu Iruka. – Miłość to miłość, na to nie mamy wpływu. Jeżeli właśnie jego kochasz…
Naruto znów spojrzał na Sasuke. Był niesamowicie blady, ciągle nie odzyskiwał przytomności. Serce znów zaczęło mu bić z zawrotna prędkością. Naprawdę nie mógł go stracić. Tyle czasu się ukrywali, a gdy w końcu ich związek wyszedł na jaw, gdy już najbliżsi ich zaakceptowali, tak miałoby to się skończyć?
– Na pewno się obudzi – odezwał się w końcu Iruka.
Uśmiechnął się do Naruto pokrzepiająco. Przypomniał sobie jeden z dni, kiedy po wojnie zaprosił go na ramen. Naruto podziękował mu wtedy za to, że jako pierwszy go zaakceptował. Powiedział, że gdyby nikt nie otworzył dla niego serca i pozostałby zupełnie sam, to możliwe, że oszalałby z nienawiści do wioski i wszystkich jej mieszkańców. Że to jego słowa tamtej nocy go zmieniły… Znowu łzy stanęły mu w oczach. Naruto był dobrym dzieciakiem, naprawdę zasługiwał na szczęście.
– Wierzę, że się obudzi. Przecież zawsze jest szansa. Obaj jesteście silni. Sasuke sobie poradzi. W końcu ma dla kogo.
Naruto spojrzał na Irukę zaskoczony i w końcu uśmiechnął się lekko.
– Dzięki, Iruka-sensei.
– Przynieść ci jakieś jedzenie? Na pewno jesteś...
– Nie, nie! – zaprotestował gwałtownie Naruto. – Żadnego jedzenia, Hinata, Ino i Temari już dość mi przynoszą. I każą mi to wszystko zjadać. Zwłaszcza Temari…
O mało się nie wzdrygnął, gdy przypomniał sobie jej wzrok. Jak też ten Shikamaru z nią wytrzymuje...
– No dobrze. – Iruka podrapał się po karku i zaśmiał się niepewnie. Chyba poprawił Naruto trochę humor, bo jego spojrzenie stało się żywsze.
– Pamiętaj, że gdybyś chciał ze mną porozmawiać, jestem do dyspozycji. Możesz przyjść o każdej porze dnia i nocy.
– Dzięki, Iruka-sensei. – Naruto tym razem uśmiechnął się szerzej. Wciąż był zmęczony, ale ten uśmiechną był właśnie taki, jaki Iruka zapamiętał.
– I idź się porządnie wyspać – dodał jeszcze na odchodnym. – Niewyspany nie pomożesz Sasuke.

Tego dnia Naruto po raz pierwszy od kilku dni wrócił do domu na noc. Tsunade powiedziała, że Sasuke będzie miał jakieś badania i wymusiła to na nim. Kazała mu iść i odpocząć. Tylko co z tego, kiedy nie mógł spać? Wiercił się na łóżku kilka godzin, aż w końcu dał sobie spokój. Nie mogąc wrócić do szpitala, zrobił jedyną rzecz, dzięki której mógł choć trochę poczuć się bliżej Sasuke. Poszedł do jego mieszkania.
Odkładając na blat stołu klucze z logiem klanu Uchiha, rozejrzał się. Nic nie było tam ruszone, odkąd sprzątali tu z Sakurą. Spojrzał w okno, a potem na parapet. Stała tam doniczka z pomidorami. Sasuke przecież prosił go kiedyś o ich podlewanie, a on zapomniał…
Podszedł do zlewu i napełnił szklankę wodą. Jak ten drań wróci, nie będzie mógł mu zarzucić, że nie dbał o te cholerne pomidory. O ile te uschnięte listki jeszcze ożyją – pomyślał.
Odstawił szklankę i poszedł w stronę sypialni. Gdy tylko przekroczył próg drzwi, znów wróciły wspomnienia. Tu, na tym łóżku zasypiali razem od kilku miesięcy. No dobra, nie codziennie, bo czasami zostawali u niego, ale zazwyczaj jednak tu. Naruto usiadł i przesunął ręką po miękkiej pościeli. Po chwili położył się i wciągnął nosem zapach poduszki. Pachniała Sasuke. Mimo że nie było go tu od kilku dni, wciąż nim pachniała. Wtulił w nią twarz. Tak bardzo chciał, żeby tutaj teraz z nim był.
Rozmyślał o tym, co między nimi było, przypominały mu się wszystkie wspólne chwile. Od tych z dzieciństwa, po te z ostatnich tygodni. Nawet nie wiedział, kiedy oczy zaczęły mu się kleić i w końcu, po raz pierwszy od kilku dni spokojnie zasnął.

            Obudził się dopiero po południu. Ostatni czas dał mu się we znaki – walka, stres, czuwanie przy Sasuke i mało snu sprawiły, że był bardziej wyczerpany niż sądził. Przez chwilę, gdy otworzył oczy, miał wrażenie, że nic się nie zmieniło. Zobaczył sypialnie Sasuke, a gdy nie wyczuł obok siebie jego obecności, pomyślał, że już wstał i robił śniadanie. Może zrobi też dla niego? I kawę. O tak, napiłby się dobrej, aromatycznej kawy.
Dopiero po chwili wróciły do niego wydarzenia ostatnich dni. To, jak wyniósł Sasuke z płonącego budynku, to, że teraz Sasuke leżał nieprzytomny w szpitalu i walczył o życie. Zaklął w myślach i podniósł się szybko z łóżka. On się tutaj wylegiwał, a może Sasuke już się obudził? Miał jakieś takie przeczucie, że tak się stało.
Wziął szybki prysznic i przebrał się w świeże ubrania. Jakimś cudem znalazł swoją parę spodni i bluzę wśród ubrań Sasuke. Kiedyś rzeczywiście przyniósł sobie tutaj zapasowe rzeczy. Spojrzał jeszcze raz na niewielką szafę. Wszystkie rzeczy były wyprasowane, część wisiała na wieszakach, a część leżała na półce, ułożona w równą kostkę. Jego szafa wyglądała zupełnie inaczej. Ten drań naprawdę z nim oszaleje, kiedy być może kiedyś razem zamieszkają. Uśmiechnął się na tę wizję. Tak dużo czasu spędzał w tym mieszkaniu, że naprawdę można było uznać, że prawie tutaj mieszkał. Miał nawet własny komplet kluczy.
Naruto spojrzał w lustro i uśmiechnął się. Czuł, że dzisiaj może się coś zmienić. Miał dobre przeczucia.
Wybiegł z mieszkania i już po chwili był w szpitalu. Pognał ile sił w nogach na piętro, na którym leżał Sasuke. Tak się rozpędził, że w drzwiach wpadł na kogoś, kto właśnie wychodził.
– Naruto! – krzyknęła na niego Sakura, której o mało nie przewrócił. – To jest szpital, nie biegaj po nim jak po polu treningowym!
– Sakura-chan! – Naruto pozbierał szybko rzeczy, które wypadły jej z rąk. – Byłaś u Sasuke? I co? – zapytał z nadzieją. – Obudził się?
Sakura zawahała się.
– Wczoraj robiliście mu jakieś badania. No jak wyszły? Wraca do zdrowia? – naciskał, ale widząc jej minę, jego entuzjazm zaczął słabnąć.
– Jego stan jest stabilny, Naruto. Ale jeszcze się nie obudził. Możesz do niego iść.
Naruto pokiwał głową. Starał się nie dać po sobie poznać, że był rozczarowany. Naprawdę miał przeczucie, że dzisiaj odzyska przytomność... Tylko, że dzisiejszy dzień dopiero się zaczął. Nagle na jego usta na nowo wpłynął uśmiech. Musiał wierzyć, że tak właśnie będzie. Jak nie on, to kto?
– To na razie, Sakura–chan! – krzyknął i wyminął ją.

Niestety, Sasuke nie obudził się tego dnia. A następnego, ani jeszcze następnego. Co więcej, rokowania były bardzo złe.
– Naruto? – usłyszał i poczuł czyjąś rękę na ramieniu.
Poderwał głowę i rozejrzał się po sali. Chyba znów przysnął, tym razem jednak z głową na ramieniu Sasuke. Podniósł się i rozmasował obolały kark.
Naprzeciwko niego stała Sakura z fiolką w ręku. Wiedział, co to jest. Tę miksturę wlewano w Sasuke kilka razy dziennie, żeby komórki płuc w końcu zaczęły się regenerować. Niestety, póki co nie przynosiło to widocznego efektu.
Było mu trochę dziwnie, że zastała go w takiej sytuacji. Nie zamierzał obnosić się z uczuciami do Sasuke w jej obecności, nie chciał jej jeszcze bardziej ranić. Tylko że czasami nie mógł się powstrzymać, siadał na łóżku i tak usypiał. Mówił do Sasuke, opowiadał mu różne rzeczy, choć wiedział, że go nie słyszy.
– W porządku – Sakura uśmiechnęła się lekko, widząc jego zmieszanie.
Wciąż ciężko było jej się pogodzić z tą sytuacja, ale patrząc na Naruto, na jego determinację, nie potrafiła się złościć nawet w momentach, gdy zastawała go w podobnej sytuacji.
Zerknęła na kalendarz. Sasuke był w śpiączce już prawie dwa miesiące. W tym czasie, pewnie na skutek podawanych lekarstw, które miały w sobie różne składniki wzmacniające, znacznie urosły mu włosy. Pomyślała nawet, że teraz mógłby je już wiązać w kucyk.
– Naruto, możesz…? – zapytała i spojrzała na łóżko. Musiała mieć dostęp, żeby podać lek. 
– Jasne – Naruto przesunął się, żeby zrobić jej miejsce.
Sakura podała lekarstwo, zmieniła kroplówkę i poprawiła pościel. Wcale nie musiała tego robić, od tego były pielęgniarki, ale chciała. Chciała być przy Sasuke, póki się nie obudzi. Potem… Podjęła już decyzję, choć nikogo jeszcze nie poinformowała. Wyjedzie na jakiś czas do Suny, jak jej to zaproponowano. Mieli tam jedno z najlepszy laboratoriów do tworzenia antidotów, więc będzie mogła zgłębić swoją wiedzę. I zająć czymś myśli.
– Za kilka dni odbędzie się szczyt Kage – powiedziała.
– Wiem. – Naruto skinął głową.
Wiedział o tym już od jakiegoś czasu. Kakashi zorganizował to spotkanie, żeby przedyskutować sprawę zwojów i określić wspólne stanowisko. Poinformował go też, że będzie musiał wziąć w tym udział, jako że był w tym momencie jedyną osobą, która coś więcej wiedziała w tym temacie.
Jedyną osobą… Aż go ścisnęło w żołądku. Jeżeli ten drań się nie obudzi, nigdy mu tego nie wybaczy.
Sakura w końcu pożegnała się i wyszła a on znów usiadł na łóżku.
– Sasuke, twoje włosy – powiedział, pochylając się i chwytając czarny kosmyk między palce. Były dużo dłuższe, a na tle bladej twarzy wydawały się być jeszcze ciemniejsze. Przesunął po nich ręką, były bardzo miękkie. Machinalnie chwycił się za swoje własne włosy. Też urosły, ale mimo że Sakura kilka razy przychodziła tu z nożyczkami, nie chciał dać ich obciąć. Uparł się i powiedział, że zetnie je dopiero wtedy, gdy Sasuke się obudzi. Nawet gdyby miał na to czekać bardzo długo. Bo wierzył, że w końcu się obudzi.
Dni mijały coraz szybciej, a jeden był podobny do drugiego. Naruto w końcu zaczął wychodzić ze szpitala, ale głównie wolny czas spędzał na polach treningowych, albo za Konohą. Wyładowywał tam całą swoją złość i już nie obchodziło go, czy Kakashi będzie wściekły o takie zniszczenia, czy nie. Sasuke się nie budził. Jego stan był stabilny, ale nie poprawiał się tak, jakby wszyscy tego oczekiwali. Komórki regenerowały się bardzo wolno. Zbyt wolno, żeby mówić o jakiejś nadziei – tak powiedział jeden z medyków. Naruto widział, jak Tsunade później krzyczała na niego, krytykując za takie podejście. Zdążył zauważyć, że wszyscy obchodzili się z nim jak z jajkiem. Każdy bał się mu powiedzieć prawdy. Starannie dobierali słowa, żeby nie użyć tych najmocniejszych. Że nie ma nadziei. Bo przecież kto jak kto, ale Naruto zawsze miał nadzieję. Dzięki niej osiągnął tak wiele, był tak silny, udało mu się uratować tylu ludzi, świat... I teraz miał stracić tę nadzieję? Niedoczekanie, pomyślał ze złością, niszcząc kolejne drzewo.
Kilka dni temu wyjaśniła się sprawa, dlaczego Korzeń tak szybko odnalazł miejsce, w którym przebywał Sasuke. Okazało się, że  jeden z zaufanych ANBU Kakashiego już od jakiegoś czasu im donosił. To od niego dowiedzieli się o rzekomej zdradzie. Niestety, nie mogli go przesłuchać, bo jego ciało zostało znalezione na dachu jednego z budynków.
Sprawa Korzenia nie została jeszcze rozwiązana. Poza tymi kilkoma członkami organizacji, których znaleziono nieprzytomnych na polanie i częścią złapanych w obrębie wioski, reszta zdołała uciec. Wiadome było, że konsekwencje będą naprawdę bardzo surowe, dlatego woleli się ukrywać. Tym bardziej, że odkąd stracili kolejnego lidera, Korzeń najprawdopodobniej przestałby istnieć na dobre.
W wiosce wprawdzie pozostawały jeszcze ich rodziny, ale póki co Rada nie ustaliła jeszcze co z nimi zrobić. W większości były to niewinne osoby, w tym dzieci. I tak byli już wytykani palcami i o ile wcześniej nie mieli łatwego życia, to teraz za sprawą mieszkańców Konohy stało się ono nie do zniesienia.
Kakashi wydał też publiczne oświadczenie, dementujące wszelkie plotki o rzekomej zdradzie. Był to winien Sasuke i Naruto. Po tym, jak usłyszał wyjaśnienia Sasuke, a potem Naruto przyznał się do udziału, wiedział, że tak naprawdę działali w dobrej wierze. Te zwoje naprawdę mogły zniszczyć utrzymywany od prawie dwóch lat pokój. 
Dużo osób początkowo sceptycznie  podchodziło do lakonicznych wyjaśnień ich obecnego Hokage, ale w końcu jakoś ten temat ucichł. Tym bardziej, że Sasuke był w śpiączce, a większość mieszkańców zrozumiała, że zostali wmanipulowani w tę całą sytuację przez Korzeń.

Naruto jak co dzień przyszedł do szpitala zaraz, gdy tylko się obudził. Źle sypiał. Zwykle lądował w mieszkaniu Sasuke, kiedy już Tsunade albo Sakura wyganiały go do domu, żeby odpoczął. Do siebie już prawie nie zaglądał. Przeniósł do mieszkania Sasuke swoje kaktusy i kilka niezbędnych rzeczy, żeby mieć je pod ręką.
Ostatnio też bardziej zainteresował się krzakiem pomidorów. Zaczął więdnąć, a Naruto przestraszył się, że kiedy Sasuke już się obudzi, zabije go za to, że do tego doprowadził. Bo w końcu oficjalnie dostał klucze do jego mieszkania właśnie po to, żeby podlewać te jego przeklęte pomidory.
Nie bardzo wiedział, jak się hoduje pomidory, zaniósł więc roślinę do Ino. Przyjaciółka chciała podmienić krzak na nowy, ale się nie zgodził.
– Jesteś tego pewien? – spojrzała sceptycznie na więdnące listki. Poza tym w ich klimacie krzew powinien był już dawno owocować, a nie zanosiło się na to.
– Jestem – Naruto nie zamierzał dać się przekonać. – To pomidory Sasuke – powiedział, jakby to ostatecznie miało załatwić sprawę.
 Ino w końcu skapitulowała. Udzieliła mu szczegółowego wykładu, jak powinien dbać o taką roślinę. Dała mu nawet specjalną odżywkę, którą miał rozcieńczać z wodą i podlewać krzew raz w tygodniu. No i takim sposobem Naruto został ogrodnikiem.

Naruto oczywiście najpierw zajrzał do Sasuke, ale gdy przekonał się, że wciąż jest w śpiączce, udał się do Tsunade. Chciał ją zapytać o kilka rzeczy związanych możliwościami leczenia Sasuke. Powinni coś zrobić. Skoro nie reagował na takie metody, może był inny sposób. Naruto mógłby sprowadzić innego medyka nawet z drugiego końca świata, jeżeli to by pomogło. Nie chciał kolejny dzień siedzieć z założonymi rękami i patrzeć na pogrążonego we śnie Sasuke. Na jego coraz bledszą, szczuplejszą twarz i dłuższe włosy. Musiał coś zrobić. W końcu był Naruto Uzumaki!
Szedł korytarzem w stronę gabinetu Tsunade, gdy nagle usłyszał jej głos. Po tonie poznał, że była zaskoczona i... chyba zdenerwowana? Podszedł bliżej i zerknął przez uchylone drzwi. Tsunade stała na środku pomieszczenie, a przy oknie, naprzeciwko niej, zauważył Sakurę.
– Sakura, jesteś tego pewna? To... naprawdę poważna decyzja.
– Tak, już postanowiłam, Tsunade-sama. – Sakura wydawała się być zdecydowana. – Tak będzie najlepiej. Wyjazd da mi możliwość rozwoju. W Wiosce Piasku znajdują się świetni specjaliści od trucizn. To naprawdę może mi dużo dać i...
– Robisz to ze względu na niego, prawda? – przerwała jej Tsunade i westchnęła. – Wiem, że jest ci ciężko, chociaż nie dajesz tego po sobie poznać. Jesteś silna. Zawsze byłaś, choć nie zawsze tak o sobie myślałaś. Jesteś w końcu moją uczennicą.
Zamilkła na chwilę, zastanawiając się nad czymś. Znów spojrzała na Sakurę.
– Jeżeli ten wyjazd ułatwi ci zniesienie tej sytuacji, nie będę cię zatrzymywać. Mam jednak nadzieję, że wrócisz do Konohy. To byłaby dla nas zbyt duża strata.
– Nie wiem jeszcze, co zrobię – odezwała się Sakura po dłuższej chwili. – Może z czasem to wszystko minie. Sasuke jest teraz w ciężkim stanie, może umrzeć…
Przymknęła oczy, a Naruto zauważył, jak zaciska dłonie.
– Chciałam poczekać z wyjazdem, aż odzyska przytomność, ale to trwa już tak długo... My nie możemy już nic dla niego zrobić, jego organizm musi walczyć sam. Zaczynam już tracić nadzieję, Tsunade-sama. Nie chcę nic mówić Naruto, bo on wciąż wierzy, że Sasuke się obudzi, ale co, jeżeli tak się nie stanie? Tak bardzo żałuję, że nie udało mi się go ochronić. Powinnam była jakoś... Sama nie wiem, zabezpieczaliśmy teren szpitala, robiliśmy tyle błahych rzeczy. Gdybym posłuchała Naruto, który chciał go szukać, może teraz Sasuke nie leżałby w śpiączce i nie walczył o życie!
– To nie twoja… – zaczęła Tsunade, ale zaraz zamilkła, dostrzegając cień w drzwiach. Nawet nie musiała się wychylać, żeby wiedzieć czyj.
– Naruto, widzę cię – zawołała go.
Po chwili Naruto wszedł do pomieszczenia.  Sakura pomyślała, że przez to, że nie dał sobie obciąć włosów, z fryzury zaczyna trochę przypominać swojego ojca – Minato.
– Zostawię was, porozmawiajcie – powiedziała Tsunade i poszła w stronę swojego gabinetu. Jeżeli Naruto słyszał choć część ich rozmowy, było jasne, że będą musieli sobie wszystko wyjaśnić.
– Odchodzisz? – zapytał Naruto, gdy lekko trzasnęły zamykane drzwi.
Sakura skinęła głową. Splotła ręce za plecami. Nie chciała, żeby Naruto dowiedział się o tym już teraz, ale tak wyszło.
– To przeze mnie… przez nas, prawda? –  zapytał, patrząc smętnie gdzieś ponad jej ramieniem.
Stan Sasuke był bardzo zły, a Sakura wyjeżdżała bardzo daleko. I sama nie wiedziała, czy wróci. Zdał sobie sprawę, że może stracić ich oboje. Odkąd po wojnie wszystko się unormowało, nie wyobrażał sobie sytuacji, w której mogłoby ich nie być. Byli jego przyjaciółmi. Najlepszymi. Byli cholerną drużyną siódmą!
– Po prostu musze sobie wszystko poukładać – odpowiedziała. Nie mogła przecież przyznać, że Naruto ma rację. Teraz, gdy Sasuke był w takim stanie, to na pewno by mu nie pomogło.
Naruto pokiwał głową. Sakura odpowiedziała wymijająco, tak, że wcale nie musiało chodzić o nich, ale on wiedział swoje. Poczuł, że musi stąd wyjść, bo inaczej…
Pożegnał się krótko i wybiegł ze szpitala. Skakał po dachach, biegnąc w niewiadomym celu. Wzrok najpierw trochę mu zmętniał, a potem widok całkowicie zaczął się zamazywać. Wmawiał sobie, że to przez wiatr, ale ten był tak delikatny, że to w ogóle nie było możliwe.
W końcu, gdy znalazł się za murami wioski, usiadł pod jednym z drzew i dał upust emocjom. Musiał jakoś odreagować.
Nie pamiętał już, kiedy ostatni raz tak płakał. Chyba na wojnie, kiedy żegnał się z tatą. Wtedy też nie mógł się powstrzymać. Nie obchodziło go nawet to, że patrzą na niego Kage – najpotężniejsi ninja w wiosce, Mędrzec Sześciu Ścieżek czy nawet ogoniaste bestie. Nienawidził pożegnań, a tamto pożegnanie było wyjątkowo bolesne. Przez całe życie tak bardzo pragnął mieć rodziców, a kiedy w końcu spotkał się ojcem to na krótką chwilę. Ta chwila na pewno była jedną z najważniejszych w jego życiu. Kolejną była chyba ostatnia walka w Dolinie Końca. Wtedy nie płakał, w przeciwieństwie do Sasuke. Pierwszy raz w życiu widział go płaczącego i chociaż przykrył to śmiechem i żartami, ten widok wywarł na nim piorunujące wrażenie. Wtedy był twardy, bo wiedział, że uda mu się go uratować. Był o tym przekonany i dopiął swego. Tylko że teraz... Teraz już powoli nawet on zaczynał tracić nadzieję. Czuł się tak bezgranicznie bezsilny. Tak jak wtedy, gdy żegnał tatę. Nie mógł go przy sobie zatrzymać ani swoją determinacją, ani siłą. Taka była kolej rzeczy. I teraz było podobnie. Czuł się tak cholernie słaby przez to wszystko. Sakura odchodziła i wiedział, że nie ma prawa jej zatrzymywać, bo zabrał jej to, co było dla niej najcenniejsze. I paradoksalnie teraz sam mógł to stracić.
– Cholera! – krzyknął przez łzy i uderzył pięścią w drzewo.

Następnego dni miał się odbyć zjazd pięciu Kage. Naruto, który tę noc spędził w mieszkaniu Sasuke, gdy rano wstał, chcąc podlać pomidory, ze zdziwieniem zauważył, że krzew w końcu zaczął owocować. Zielone pomidorki były mikroskopijnych wielkości, ale jednak były. Czyli opłacało się tak zadbać o tę roślinę.
Naruto uznał, że zabierze doniczkę z krzakiem do szpitala. Skoro i tak to właśnie tam spędzał większość czasu, teraz będzie mógł je przypilnować. Będzie widział, jak rosną, a kiedy Sasuke się obudzi, będzie mógł z dumą się nimi pochwalić.
W szpitalu, w związku z wizytą tak ważnych gości z czterech innych krajów, było sporo zamieszania. Wszystko musiał być na wszelki wypadek w pogotowiu. Naruto wyminął kilka zaaferowanych medyczek i poszedł w stronę schodów. Pierwsze piętro, sala na końcu korytarza. Znał tę drogę na pamięć, kilka razy w ciągu dnia ją przemierzał.
W sali nie było nikogo, a jedyny dźwięk wydobywał się z urządzeń, do których był podłączony Sasuke.
Naruto postawił doniczkę z pomidorami na krześle, a sam usiadł na łóżku.
– Draniu… – powiedział cicho i objął go.
Nikt nie dawał już nadziei. Może i lekarze starali się przed nim ukrywać prawdę, ale i tak wiedział, co szepczą po kątach. Poza tym przecież słyszał rozmowę Sakury i Tsunade na temat stanu zdrowia Sasuke.
Wczoraj miał chwilę prawdziwego załamania, ale dzisiaj otrząsnął się trochę. Wiedział, że musi walczyć. Skoro Sasuke nie może, to on musi walczyć za nich obu.
– Zobacz, twoje pomidory zaczęły rosnąć – powiedział, wtulając głowę w obojczyk. Czuł, że znów zaczynają go piec powieki, ale musiał być silny. Musiał! Ścisnął kurczowo zabandażowaną dłoń Sasuke. Ich ręce, mimo że zrekonstruowane, niczym nie różniły się od tych, które stracili w walce przeciwko sobie. Tak samo odczuwały wszystkie bodźce zewnętrzne. Dlatego teraz Naruto wyczuł, że dłoń Sasuke jest nieco chłodniejsza od jego własnej.
Chciał wysłać nieco chakry, ogrzać ją odrobine, ale wtedy poczuł coś dziwnego. Jakieś mrowienie. Po chwili coś jakby fala ciepła przeszła przez jego rękę. Nie miał pojęcia, co to jest, ale po chwili zdał sobie sprawę, że już czuł kiedyś coś takiego. Podczas wojny, gdy posiadał moc Mędrca Sześciu Ścieżek. Mrowienie przybrało na sile, a on aż zamarł, widząc, że dłoń Sasuke drgnęła. Ale jak? Jakim sposobem? Nie miał już tej mocy. Gdyby miał już dawno uleczyłby Sasuke, tak jak Gaia i Kakashiego.
Naruto patrzył w napięciu na rękę Sasuke, a później przeniósł wzrok na twarz. Wstrzymał oddech, czekając, aż coś się stanie.
– Draniu – wydusił z napięciem i jeszcze raz dotknął jego dłoni, ale nic się nie stało.
 Nie! To nie mogło być tylko wrażenie! To coś, to może była jedyna szansa na uratowanie Sasuke! Musi jeszcze raz spróbować, musi... W jego przypadku największa moc zawsze ujawniała się w chwilach desperacji. Tak jak wtedy, podczas walki z Haku, gdy po raz pierwszy aktywował chakrę Kuramy. Bo musiał, bo nie miał wyjścia…
Z całej siły skupił myśli na chakrze i ręce Sasuke. Kiedyś mieli w nich naprawdę nieprawdopodobne moce. To dzięki nim mogli uratować świat, jednak musieli współpracować. Połączyć symbole słońca i księżyca, które pojawiły się na wewnętrznych stronach dłoni. Tylko tak dało się zapieczętować Kaguye. Mędrzec Sześciu Ścieżek mówił, że są ze sobą w jakiś sposób połączeni. Czyżby teraz, w przypadku takiej determinacji, te symbole, mimo że zniknęły, nadal w jakiś sposób na siebie oddziaływały?
Naruto znów poczuł przepływ tej ciepłej fali energii. To było takie… Zacisnął palce wokół palców Sasuke mocniej. To było jak nagły przypływ nadziei. Nigdy nie zrezygnuje. Nigdy… Nieważne, co mówili ci wszyscy lekarze!
Ścisnął dłoń jeszcze mocniej. Tak się na niej skupił, oczekując jeszcze chociaż jednego drgnięcia, że nawet nie zauważył ruchów jego twarzy. Najpierw drgnął kącik ust, potem powieki się lekko uniosły. A potem rozległ jakiś dziwny dźwięk, przez który Naruto zerwał się z łóżka i zahaczając o krzesło, na którym postawił krzak pomidora, wyłożył się razem z doniczką na podłodze.
Spojrzał na Sasuke… On… on zaczął się krztusić!
Naruto błyskawicznie pozbierał się z podłogi i doskoczył do niego, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, drzwi do sali otworzyły się i wpadła do niej pielęgniarka.
– Leć po medyków! – krzyknęła. Zaczęła przestawiać coś w urządzeniach, a Naruto stał, patrząc na Sasuke w osłupieniu. Dopiero po chwili, gdy krzyknęła na niego jeszcze raz, ocknął się i wybiegł z pomieszczenia.
Wpadł do dyżurki lekarskiej, choć wiedział, że nie miał do niej wstępu.
– Naruto, ile razy ci... – Sakura akurat była na zmianie. Zamilkła, gdy zobaczyła jego minę. Nie potrzebowała żadnych wyjaśnień, żeby zrozumieć.
Krzyknęła na dwóch medyków, którzy siedzieli przy stole, żeby szli za nią. Ona i Naruto wybiegli z pokoju i już po chwili znaleźli się w sali Sasuke.
– Chyba wszystko w porządku – oznajmiła pielęgniarka, która wyjęła już z gardła Sasuke urządzenie, dzięki któremu mógł oddychać.
Sakura wysłała w głąb ciała Sasuke trochę chakry.
– Oddech jest jeszcze niestabilny, ale… - Sama nie wiedziała, jak to nazwać.  
Do Naruto niewiele co docierało. Wpatrywał się z Sasuke szeroko otwartymi oczami, a Sasuke patrzył wprost na niego. On też zdawał się nie zwracać uwagi na resztę ludzi w sali.
– Draniu – wydusił w końcu Naruto i zaczął szybko mrugać. Nie wierzył, że to się działo naprawdę. Sasuke... żył. Obudził się.
Działał samoistnie. Jego ciało bez udziału woli znalazło się przy łóżku. Objął go. Musiał sam się przekonać, że to nie był sen.
– Sasuke – szepnął do jego ucha i uścisnął go mocniej, ale wtedy poczuł uderzenie w głowę.
– Zwariowałeś?! – To Sakura, próbowała go od niego odciągnąć. Jej oczy też były zaszklone i chociaż w jej głosie słychać było gniew, z jej twarzy dało się wyczytać ulgę. Ona naprawdę powoli przestawała wierzyć, że Sasuke naprawdę z tego wyjdzie.
– Przepraszam. – Naruto pomasował się po głowie, bo cios był naprawdę mocny. Gdyby jednak mógł, przytuliłby Sasuke znowu, nawet za cenę uderzenie Sakury.
Uśmiechnął się lekko, widząc jak Sasuke krzywi się i mruga oczami, próbując się przyzwyczaić do światła.
– Musimy przeprowadzić badanie płuc – powiedziała Sakura stanowczo. Już wiedziała, co ma robić. – Sasuke-kun, słyszysz mnie? – zapytała i nachyliła się nad nim. – Możesz samodzielnie oddychać?
Sasuke był w stanie tylko kiwnąć głową, ale dla Naruto to i tak bardzo dużo znaczyło. Zmiękły mu kolana i musiał oprzeć się o ścianę, bo w przeciwnym razie by się przewrócił. Obudził się – krzyczało wszystko w jego umyśle. Sasuke naprawdę się obudził!
– Kto tu rozsypał tą ziemię – zapytał jeden z medyków, gdy wdepnął w rozbita doniczkę. Naruto uśmiechnął się słabo. Sasuke go zabije za te pomidory – pomyślał, a ta myśl wbrew pozorom sprawiła, że poczuł się szczęśliwy. Bo to znaczyło tylko tyle, że żyje, skoro będzie mógł zrobić sobie na nim odwet. A jaki będzie ten odwet? To już nie miało znaczenia.
Kilka minut później w sali pojawiła się Tsunade. Wyrzuciła wszystkie zbędne osoby, Naruto także, mimo że zapierał się nogami i rękami. Ktoś mu wytłumaczył, że potrzebuje ciszy do osłuchania płuc.
Tak więc Naruto krążył po korytarzu w tę i z powrotem, niemalże wydeptując ścieżkę w płytkach podłogowych. W końcu, gdy po zbyt długim według niego czasie Tsunade i Sakura wyszły, rzucił się na nie z pytaniami.
Tsunade spojrzała na Sakurę. Wyszkoliła Naprawdę świetną kunoichi, która mimo tego, co ostatnio wyszło na jaw, do końca walczyła o życie Sasuke. Chwilę wcześniej, kiedy były w tej sali same, zauważyła wzrok Sasuke uciekający czasami na drzwi. Obie wiedziały, kogo chciał widzieć, ale mimo tego Sakura ani na chwilę nie przestała wykonywać solidnie swoich obowiązków. Mimo że miał czerwone od łez oczy, dawała sobie świetnie radę.
– Możesz już wejść – powiedziała w końcu, nie chcąc trzymać Naruto dłużej w niepewności. – Nie może jeszcze mówić, ale…
Nie zdążyła dokończyć, bo Naruto rzucił się w stronę drzwi. Nie zamierzał czekać ani sekundy dłużej.
Po chwili zorientował się, co miała na myśli Tsunade. Sasuke naprawdę nie mógł mówić, ale ręce miał sprawne. I teraz trzymał w nich kartkę z napisem: „Co zrobiłeś z moimi pomidorami?!”.

9 komentarzy:

  1. AAAAAA!
    To miał być sensowny komentarz, ale obawiam się, że taki nie będzie.
    Byłam przekonana, że Sasuke wróci do zdrowia, ale w połowie tego rozdziału niemal straciłam nadzieję... To naprawdę fenomenalna robota, żeby kogoś, kto ma 100% pewność, że wszystko skończy się dobrze, że dałby sobie za to rękę, a nawet głowę uciąć, przekonać, że jednak może wcale happy endu nie doczekać. Biję brawa, chylę czoła, buduję dla Was ołtarzyk :)
    Ach, naprawdę nikt nawet przez ułamek sekundy nie pomyślał o Orochimaru? Jasne, to nie medyk, ale z jego wiedzą... kto wie! Mógłby wiele zdziałać, może potrafiłby pomóc. Trochę jestem też zdziwiona, że nikt nie poprosił o to Naruto. Rozumiem, że stracił tę zdolność i w ogóle, ale kiedy wszystko zawodzi, nawet nierealne rozwiązania bierze się pod uwagę. On mógł na to oczywiście nie wpaść, ale Tsunade?
    Pierwszy trening Naruto i Sasuke po tym wszystkim zapewne będzie fenomenalny. Jeden leżał kilka miesięcy w bezruchu, drugi siedział i żarł, bo parę razy zdemolowane lasy się nie liczą :) Choć Sasuke czeka pewnie teraz dłuuuuga droga do odzyskania pełnej sprawności...
    Czuję, że opowiadanie naprawdę zmierza do końca i to jest smutne. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo... Zastanawiam się, jak rozwiążecie sprawę potomka Sasuke i nie mogę niczego wymyślić. Mam nadzieję, że temat nie został porzucony ;)
    Dużo, dużo, dużo weny!
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mogę być naprawdę zadowolona, że straciłaś nadzieję w połowie:D Czyli wyszło dobrze:P A nawet bardzo dobrze:)
      Z tym Orochimaru to jeszcze będzie wątek Choć fakt, to nie jest medyk. Ale Naruto, to w sumie nie dziwię się, że nikt nie poprosił. Bo nie miał już tej mocy, a gdyby wyczuł, że ma, to raczej nikt go o pomoc nie musiałby prosić. Tak jak ostatecznie wyszło, że jakoś pod wpływem silnych emocji coś tam się zadziało.
      Jeszcze nie napisałyśmy sceny pierwszego treningu, ale to naprawdę dobra myśl:)
      No tak, zmierza do końca. Choć myślę, że trochę rozdziałów jeszcze wyjdzie. A zawsze potem (ale to już w przypływie chęci) można napisać jaki sequel:)
      Temat potomka nie został porzucony, ale nie wiem czy rozwiązanie będzie satysfakcjonujące.
      Dzięki za komentarz:)

      Usuń
  2. I proszę, dopięłaś swego Indra - rozpłakałam się. I jestem tak szczęśliwa, że Sasuke się obudził! Chociaż wiedziałam, że zapyta o te pomidory, po prostu wiedziałam! Cóż, moja odpowiedź na Twoją odpowiedź na mój komentarz nawet to mówiła xD A napisałam ją przed przeczytaniem rozdziału! Z tymi wszystkimi długimi włosami wyobrażam sobie Sasuke w takich gęstych włosach do pasa. Normalnie jak Itachi tylko tak bardziej w Sasukowatym stylu xD Podobał mi się ten punkt załamania Naruto. Bardzo realistyczny w takim momencie. No i ta podsłuchana rozmowa... jak zwykle Naru wkłada nos w nie swoje sprawy. Chociaż wolałabym, by Sakura jednak wróciła do Konohy po swojej wycieczce bezterminowej. Pff, Iruka - kochany, wspaniały Iruka... Przez chwilę myślałam, że chciał dać Naruto rozmowę o seksie xD Rozdział naprawdę wspaniały. Jestem tak mega szczęśliwa, że Sasuke się obudził! I hej! W końcu jedna z moich teorii była prawdziwa! A ja myślałam, że tworzę jakieś szalone spiski xD Muszę się przyznać, że gdy Naruto miał to przeczucie, że Sasu już się obudził, bałam się, że faktycznie to zrobił, ale miał amnezję z jakiegokolwiek powodu. Na szczęście aż tak nas nie torturowałyście. Uff, rzucałabym laptopem z rozpaczy, gdybyście tak zrobiły. A że nie stać mnie na nowy, lepiej nie próbujcie tego robić.
    Kocham ten rozdział, kocham to opowiadanie i kocham Was <3
    Czekam na kolejne części!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „I proszę, dopięłaś swego Indra - rozpłakałam się.” Tak, tak! :) Nie, żeby mnie cieszyło, jak ktoś płacze, ale to znaczy, że w końcu wyszło tak, jak miało wyjść:P
      Wątek z włosami jeszcze będzie, choć do pasa to mu na pewno nie urosły:)
      Sasuke musiał zapytać o pomidory, bo jakby widząc, co Naruto zrobił z tym krzakiem nie zapytał, to znaczyłoby, że najprawdopodobniej ma amnezję (tak jak piszesz w dalszej części komentarza):)
      Właściwie ta podsłuchana rozmowa jeszcze bardziej dobiła Naruto, stąd też ten punkt załamania. Mógł stracić oboje.
      Iruka już raz (nie pamiętam, w którym rozdziale) próbował rozmawiać z Naruto o seksie i cóż… Nie wyszło:)
      To nie jedna z Twoich teorii była prawdziwa, tylko ona podała nam pomysł. I wyszło dużo lepiej niż w pierwotnej wersji. Więc widzisz, Twoja zasługa:)
      Laptopa proponuje nie tyle nawet co nie rozbijać, jak nie uderzać. Kiedyś uderzyłam w swój i takim sposobem dysk twardy był do wymiany.
      Dziękuję za komentarz:)

      Usuń
    2. Zawsze jest taka satysfakcja, gdy czytelnicy wykazują emocje, które się chciało wzbudzić.
      Pamiętam, pamiętam. Tylko wtedy myślał, że Naru jest hetero, więc i rozmowa wyglądała inaczej.
      Awww, cieszę się, że mogłam dołożyć swoją kroplę do oceanu tego opowiadania <3

      Usuń
  3. Cóż tu napisać? Rozdział jak już mogłam się do tego przyzwyczaić był świetny. Błędy gramatyczne nie rzuciły się w oczy. Przyjemny styl pisania i wciągająca treść. Tak jak zawsze i tym razem mnie nie zawiodłaś. Ale może zaczniemy od początku.
    Bardzo spodobało mi się jak opisałaś uczucia Naruto wobec sytuacji jaka się zdarzyła. Mimo że nikt już nie wierzył, że Sasuke się obudzi, Naruto nie przyjmował do siebie myśli, że mogło być inaczej. Ten moment od razu skojarzył mi się z odcinkiem, w którym wszyscy chcieli zabić Sasuke, a Naruto jako jedyna na to się nie zgodził. Dzięki temu fragmentowi ta opowieść wygląda na autentyczną kontynuację dzieła Kishimoto. Widać, że to są uczucia tych fikcyjnych postaci. Bardzo cię za to cenię, że nie piszesz jak inni, którzy mają gdzieś jak dana osoba zachowywała się i tworzą własną w ogóle nie przypominającej tamtej. To jest jeden z wielkich plusów, za które kocham to opowiadanie.
    Szczerze to spodziewałam się, że Hinata będzie karmiła Naruto. No może Ino też… ale Temari? Tu mnie zaskoczyłaś. Nie wiedziałam, że ona taka opiekuńcza.
    Sasuke dostający kartki od innych chłopaków. Ach, szkoda, że nie mogłam zobaczyć miny Naruto, gdy to zauważył. Ale wyobraziłam to sobie. Piękny widok. Ciekawe jakby zareagował Sasuke, gdyby był przytomny.
    Zachowanie Iruki mnie zaskoczyło. Może miał trochę żalu, że Naruto nie związał się z dziewczyną, ale zaakceptował ich miłość, tą jedyną i prawdziwą. Jestem ciekawa czy napiszesz o jakiejś postaci, która tego niezaakceptuje. Bo wiadomo, że nie wszyscy są z tego powodu zadowoleni bądź pogodzeni ze sytuacją.
    Naruto chodzący spać do mieszkania Sasuke roztopił moje serduszko. W tym fragmencie było widać więcej miłości niż w tych najbardziej erotycznych chwilach. W ogóle całe opowiadanie jest przesiąknięte tym silnym uczuciem. Aż czytając tą część, kiedy Naruto myślał, że Sasuke robi im śniadanie, poczułam się jakbym to ja była Naruto i wielki żal oraz ochota rozpłakania się we mnie wstąpiła.
    Ta nadzieja Naruto… No nie wiem jak on to robi, że przez DWA MIESIĄCE (jak mogłaś tak długo utrzymywać Sasuke w śpiączce?!) każdego dnia wierzył, że to jest ten dzień, kiedy znów spojrzy w te czarne oczy. Ja nigdy nie miałam tyle wiary i jestem świadoma, że nigdy jej nie będę mieć. Szacunek dla Naruto. Niech otworzy specjalną szkołę uczącą o uczuciach, a będę pobierać u niego praktyki.
    Cieszę się, że pierwsza fala szoku przeszła Sakurze i próbuje zachowywać się jak kiedyś. Może ten wyjazd to jest dobry pomysł na rozmyślenie o tym wszystkim? Uporządkuje sobie sprawy i wróci do Konoha jak nowo narodzona idealnie na ślub Sasuke i Naruto ;) . Nie wiem jak ty to zrobiłaś, że w każdym innym opowiadaniu SasuNaru cieszyłabym się gdyby Sakura wyjechała, a tu mi jakoś smutno z tego powodu. Zupełnie tak, jakbym przejęła uczucia Naruto.
    Genialny pomysł był z tym nie obcinaniem włosów u Naruto, taki symboliczny gest. Czy ty musisz nawet w jednym zdaniu umieszczać taką bombę emocji, że aż mnie w środku ściska (oczywiście w pozytywnym znaczeniu)?
    Nie wiem jak Naruto mógł zapomnieć o pomidorach Sasuke, przecież one są najważniejsze! A Sasuke prosił. Biedaczki, uschnęły. A gdy tylko zaczęły rosnąć to spadły na podłogę. Ech… ciężki los mają. Kolejny taki świetnie wymyślony gest, kiedy to gdy pomidorki zaczęły rosnąć to Sasuke się obudził. Gdyby tak było w życiu (choć czasami słychać o takich przypadkach mnie nigdy to osobiście nie spotkało).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naruto wróciła moc w dłoni!!! Tego się nie spodziewałam. Nigdy nie pomyślałabym, że tak wyjdziesz z tego problemu. Zaskoczyłaś mnie.
      I znów umieściłaś w tym jednym rozdziale kolejny fragment, gdzie widać gołym okiem silną więź między Naruto a Sasuke. To jak patrzą na siebie (aż mi się oczy zaszkliły) i nic więcej poza sobą nie widzą. Cholera jasna, czemu ty tak dobrze piszesz? To opowiadanie jest moim prywatnym narkotykiem. Normalnie te emocje aż bolą.
      Mam nadzieję, że Sasuke odzyska głos i to jest spowodowane tylko tym, że długo był w śpiączce. Już jak się obudził to tylko czekać aż wstąpi na ścieżkę wiecznego zdrowia. Najgorsze za nami.
      No i na koniec tego długiego, bezsensownego komentarza ostatnia akcja. Najważniejsza. Taa… Sasuke jednak czasami może być śmieszny. Cały rozdział trzymający w napięciu, pełen obaw i powagi, a tu na końcu po prostu w śmiech. Tylko ty umiesz tak zawrócić sytuacją. Biedne pomidory. Trochę ich szkoda.
      Dziękuję, że rozdział pojawił się tak szybko. Podobał mi się jak każdy. Przepraszam, że w komentarzu pisałam do 3 osoby l.poj., a nie do Was, jednak tak jest mi wygodniej. Sorki za komentarz (choć nie wiem czy tak można go nazywać) bez ładu i składu, ale napisałam go w brudnopisie w szkole (która nawiasem mówiąc jest pusta, a w mojej klasie są 4 osoby), więc może nie trzeźwo piszę. No i dochodzi fakt, że leń mnie dopadł i dopiero teraz zaczęłam się brać do roboty, aby go przepisać i wysłać.
      Wszystkiego dobrego i dużo weny
      Juliet

      Usuń
    2. Jaki długi komentarz. I jaki treściwy:) Strasznie mi się podobał i dziękuję:)
      Jeżeli chodzi o uczucia Naruto, to w końcu jego slogan: „I believe it”. On w końcu zawsze w każdego i we wszystko wierzył, tak ponawracał pół świata:) Zresztą, kto jak nie on mógłby wierzyć, że Sasuke się obudzi. W końcu to JEGO Sasuke:) W którego nigdy nie zwątpił.
      „Bardzo cię za to cenię, że nie piszesz jak inni, którzy mają gdzieś jak dana osoba zachowywała się i tworzą własną w ogóle nie przypominającej tamtej”
      Już to pisałam, pewnie nawet kilka razy, ale tu staramy się bardzo trzymać kanonu. Postaci mają się zachowywać jak w anime, czasem nawet zastanawiamy się, czy dana postać by coś zrobiła lub coś powiedziała. Gdyby nie takie podejście, postaci utraciłyby swój charakter. A tak staramy się wydobyć najbardziej charakterystyczne cechy z postaci pobocznych (Sai, Shikamaru) i bardzo pilnować postaci głównych, żeby nie było jakiegoś zgrzytu. Jasne, nie wiemy jak zachowałby się zakochany Sasuke, dlatego tym bardziej trzeba go trzymać jakoś w ryzach tej mangowej postaci.
      Kartki od innych chłopaków… Może jeszcze doczekasz sięreakcji:)
      Co do reakcji, gdzie ktoś potępia ten związek, na pewno takie będą, ale raczej wątpię, czy ktoś z przyjaciół mógłby się taki okazać.
      Tak, mi tez podobało się, jak Naruto chodził tam spać i zgadzam się, że takie drobiazgi zawsze dobitniej mówią o sile uczuć.
      Dwa miesiące to nie aż tak długo:) Ale dzięki temu widać było, co się dzieje z Naruto. Od niegasnącej nadziei, po punkt jednak tego załamania.
      Włosy – to w ogóle jest pomysł z jednego z doujinshi i o włosach jeszcze będzie. Ale właśnie tak bym się spodziewała po Naruto, że się uprze i nie da obciąć, zanim Sasuke (któremu tez sporo urosły) się nie obudzi:)
      Pomidorki musiały być. W końcu one od początku są tu symbolem. Sasuke dał klucze Naruto do mieszkania pod pretekstem pomidorów:)
      Moc w dłoni to nie był nawet nasz pomysł, tylko Nakurishi (kom z poprzedniego rozdziału). Dzięki temu scena wyszła lepiej niż pierwotna.
      „Cholera jasna, czemu ty tak dobrze piszesz? To opowiadanie jest moim prywatnym narkotykiem. Normalnie te emocje aż bolą.”
      A wiesz, że to jest najlepszy komplement? Zwłaszcza to ostatnie zdanie:)
      „No i na koniec tego długiego, bezsensownego komentarza ostatnia akcja”.
      Na pewno nie jest bezsensowny. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podobał. Chyba najlepszy i właśnie najbardziej treściwy i spontaniczny, jaki dostałam:) Częściej pisz takie w brudnopisie:) takie spontaniczne są najlepsze:)
      Dziękuję jeszcze raz za komentarz:)

      Usuń
  4. Hej,
    ech... a już Naruto pod kurował te pomidory... ocho jak nasz Naruto się martwi, i co, i co, zaufany Anbu okazał się zdrajcą, a Sasuke ty co w końcu się budzisz i o co pierwsze pytanie? o pomidory... a o Naruto to nie łaska zapytać?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń