Dziękujemy
za komentarze i zapraszamy no kolejny rozdział. Miłego czytania:)
Naruto
już chciał doskoczyć do budynku, kiedy nagle na jego drodze stanął jakiś
mężczyzna. Dopiero po chwili rozpoznał, kim był.
– Już
nie masz kogo ratować – mężczyzna odezwał się do nich. –
Sasuke Uchiha właśnie przekonał się, jak potężny jest żywioł ognia,
którym władał jego klan. Czyż to nie piękne zginąć od własnej broni? –
zapytał i rozłożył rękę, śmiejąc się głośno.
Naruto
jeszcze raz spojrzał na budynek. Musiał się do niego jak najszybciej dostać.
Teraz liczyła się każda sekunda.
Nie
bawiąc się w ceregiele, aktywował tryb Kuramy. Podmuch potężnej chakry aż
poruszył drzewami. Nawet ogień przez moment zdawał się ugiąć pod jej naporem. Naruto
wiedział, że musi zniszczyć lidera za wszelką cenę. Zmiażdży go i zmiecie z
powierzchni ziemi, nawet jeżeli ten mężczyzna powinien przeżyć, żeby później
Kakashi i wioska się nim zajęli.
Sakura
i Hinata, widząc sytuację, chciały same wejść do budynku, ale na ich drodze też
stanęli członkowie Korzenia.
Nie
mieli wyjścia, znów musieli walczyć. Tylko tym razem determinacja Naruto
sięgnęła zenitu. Złożył ręce w pieczęć, a po chwili już nie dziesiątki, jak
poprzednio, ale setki klonów wypełniło polanę. Wszystkie emanowały jasnopomarańczową
chakrą, której kiedyś ludzie tak bardzo się bali, a która na wojnie uratowała
im życie.
–
Mylisz się! – krzyknął i nagle wszystkie klony rzuciły się na członków
Korzenia.
Hinata
aż zatkała usta, a Sakura otworzyła szeroko oczy. Klony, tak jak sam Naruto,
miały taki wyraz twarzy, jakiego nie widziały u niego chyba nawet podczas
wojny. Wściekłość, strach i determinacja. Zupełnie tak, jak kiedyś, gdy Kyuubi
go opętał.
Sakura
pamiętała to bardzo dobrze, sama wtedy ucierpiała. Ale nigdy nie miała mu tego
za złe. A teraz wiedziała, że to nie Kyuubi, a sam Naruto. To były jego emocje,
jego złość.
Naruto
walczył jak w jakimś szale. Członkowie Korzenia oczywiście nie pozostawali
dłużni, to byli jedni z najlepiej wyszkolonych shinobi. Ciągle stawiali jakieś
blokady, to stylu wody, to stylu ziemi, nie chcąc dopuścić go do budynku, ale
nawet to okazało się to bezskuteczne. Naruto już sam w sobie był niesamowicie
silny, ale wściekły Naruto – nie do pokonania. Kiedy przebił się przez ostatnią
blokadę, już na nic nie zwracał uwagi. Ważne było tylko, by uratować Sasuke.
Wpadł
do budynku jak burza. Gęsty dym nie tylko utrudniał oddychanie, ale też
widoczność. Wąski korytarz prowadził do kilku pomieszczeń, które zaczął
gorączkowo przeszukiwać.
–
Sasuke! – krzyknął i zakaszlał. Czuł drapanie dymu w gardle. Był tutaj zaledwie
chwile, a już ledwo łapał powietrze do płuc. Dym był ostry i... sam nie
wiedział, jak powinien go określić, ale coś było nie tak. Kaszlał tak mocno, że
musiał przystanąć, żeby złapać powietrze. Nie, nie może pozwolić sobie na
postój. Musi jak najszybciej znaleźć Sasuke!
Kiedy
otworzył drzwi do kolejnego pomieszczenia, ogień buchnął mu w twarz, a on o
mało nie przewrócił się na podłogę. Gdyby nie chakra Kyuubiego, na pewno byłby
już poparzony. Znowu zaczął kaszleć. Przetarł załzawione oczy, przez które
ledwo co widział. Niestety przed dymem moc Lisa nie mogła go ochronić. W tym
pokoju płonęło już niemal wszystko, a ogień zaczął wydostawać się przez wąskie
okno na zewnątrz. Strop pokrył się ogień i lada chwila groził zawaleniem. Miał
mało czasu.
–
Sasuke! – wrzasnął znowu i wybiegł do kolejnego pomieszczenia. Czuł się trochę
tak jak wtedy, gdy włamali się do kryjówki Orochimaru, żeby sprowadzić Sasuke z
powrotem do wioski. Od tego czasu tak wiele się wydarzyło. Tak wiele się
zmieniło. Nie mógł tego teraz stracić. Nie pozwoli na to. I już nigdy, pod
żadnym pozorem nie dopuści do sytuacji, w której mieliby zamknąć Sasuke w
więzieniu, założyć mu pieczęć na oczy i związać go. Nawet nie mógł się bronić!
–
Cholera – warknął, gdy o mało się nie przewrócił. Kręciło mu się w głowie,
ledwo oddychał i czuł, że jeszcze chwila, a może się przewrócić. Kyuubi
krzyczał mu w głowie, żeby się pospieszył. Naruto wiedział, że jest bardzo
wolny, że nie rusza się tak szybko, jak powinien, ale ten dym... Coś było nie
tak.
Otworzył
kolejne drzwi, a siła ognia znowu w niego buchnęła z ogromną mocą. Przewrócił
się na podłogę i skrzywił się. Nigdy wcześniej się tak nie czuł się tak, jakby
całe ciało nagle odmówiło mu posłuszeństwa.
Zbierając
się w sobie w końcu wstał i przeszukał pomieszczenie, ale nie znalazł w nim
Sasuke. Zostało ostatnie pomieszczenie. Jeżeli tam nie znajdzie Sasuke, nie
miał już pojęcia, gdzie go szukać. Na korytarzu zrobiło się tak ciemno, że
prawie nic nie widział. Z trudem oddychał i starał się dostrzec cokolwiek w tej
mgle, ale to było ciężkie.
Tak,
to musiało być tutaj, stwierdził z ulgą, gdy zobaczył wyważone drzwi.
–
Sasuke! – wydarł się, ile miał siły w płucach i już po chwili zobaczył w dymie
niewyraźny zarys sylwetki leżącej na podłodze.
Serce
podeszło mu do gardła.
–
Sasuke! – Doskoczył do niego i odwrócił na plecy.
Wstrzymał
oddech, gdy zobaczył poobijaną twarz. Wyglądało na to, że Sasuke był
nieprzytomny. Musiał być nieprzytomny, nic innego nie wchodziło w grę. Nie
mógł...
–
Sasuke, do cholery... – szepnął Naruto drżącym głosem. Chyba jeszcze nigdy w
życiu się tak nie bał.
Jednak
nie, już raz czuł taki strach. Kiedy walczyli z Haku. Wtedy Sasuke też o mało
nie zginął, ale wtedy... Od tego momentu to wszystko się zaczęło. I nie mogło
się skończyć tym samym. Po prostu nie mogło!
Naruto
otoczył Sasuke chakrą Kuramy i uniósł jego głowę. Włosy były przypalone, a
twarz osmalona. Na szczęście ogień trawił póki co drewniane elementy i kierował
się raczej na zewnątrz, tam, gdzie były okna. Ogień nie może istnieć bez
powietrza – przypomniał sobie. Usłyszał to kiedyś od kapitana Yamato i od
tamtej pory niezmiennie wierzył, że żywioły
jego i Sasuke są dla siebie stworzone. I były, musiały być!
–
Sasuke, błagam cię, ocknij się – szepnął, sprawdzając puls. Był naprawdę ledwo
wyczuwalny.
Dym
gęstniał jeszcze bardziej, praktycznie nic nie widział. Znowu zaczął kaszleć,
nie mogąc tego opanować. Zacisnął ręce w złości, najchętniej za pomocą Kuramy
wysadziłby całe to pomieszczenie, ale nie chciał jeszcze bardziej zaszkodzić
Sasuke. Musiał go jak najszybciej stąd zabrać .
Chwycił
go, przełożył sobie jego rękę przez szyję i ułożył sobie na plecach. Sasuke nie
był lekki, a Naruto wciąż dziwnie kręciło się w głowie. Ledwo stał na własnych
nogach, co dopiero mówić o niesieniu kogoś, ale musiał dać radę. Po prostu
musiał.
Ogień
ogniem, dzięki chakrze Kuramy już nic im nie powinien zrobić, ale dym to co
innego. Zwłaszcza, że był naprawdę mocniejszy niż zwykle. Naruto miał wrażenie,
że przepala mu przełyk.
Sasuke,
jeszcze trochę, wytrzymaj – mówił do siebie w myślach, bo nie był w stanie
powiedzieć tego na głos. Już było niedaleko, przynajmniej tak mu się wydawało,
bo nic nie widział.
–
Sasuke, proszę cię – wychrypiał z trudem, gdy bezwładne ciało zsunęło mu się z
ramion.
Podniósł
go, samemu chwiejąc się tak mocno, że uderzył w ścianę. W ostatniej chwili
złapał równowagę, gdy ta zawaliła się.
Szybko!
Zaraz cały budynek może runąć! Ostatkiem sił, bo już naprawdę nie miał czym
oddychać, wybiegł na zewnątrz. Powiew ożywczego powietrza podziałał jednak
zupełnie inaczej, niż się spodziewał. Płuca zapiekły go żywym ogniem. Ból był
przeraźliwy. Zdążył zrobić zaledwie kilka kroków i padł razem z Sasuke na
trawę.
–
Naruto-kun!
–
Sasuke-kun!
To
Hinata i Sakura znalazły się przy nich.
Odciągnęły
ich w bezpieczne miejsce, z dala od płonącego budynku. Po chwili Sakura zajęła
się Sasuke. Wysłała do jego ciała trochę leczniczej chakry, a Hinata aktywowała
Byakugana, chcąc sprawdzić obrażenia. Obie spojrzały na siebie. Wyglądały na
przerażone.
–
Sakura-chan, co się dzieje? – Naruto odkaszlnął i podniósł się z ziemi na
kolana.
Sasuke
nadal leżał nieprzytomny. Naruto poczuł, że znów zaczynają go piec oczy. I tym
razem nie ze względu na dym.
–
Draniu – wychrypiał nienaturalnym głosem, bo z trudem przychodziło mu mówienie.
Zamrugał kilka razy, chcąc powstrzymać łzy. Po chwili chwycił głowę Sasuke, i
przyciągnął do siebie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie chciał, żeby
ktoś widział, co się z nim teraz działo.
–
Naruto, odsuń się! Udusisz go! – Sakura zdzieliła go po głowie. – On teraz
potrzebuje tl... – zamilkła, gdy zobaczyła jego twarz. Miał zaczerwienione od
dymu oczy, a na jego policzki były mokre od łez. I z jakiegoś powodu wiedziała,
że to nie dym je spowodował.
Zdała
sobie sprawę, że ona sama, chociaż wciąż kocha Sasuke, teraz potrafiła podejść
do tego z większym dystansem. To dobrze, bo dzięki temu całą swoją uwagę mogła
skupić na leczeniu, tylko że... Uświadomiła sobie, że Naruto odbiera to
zupełnie inaczej. Jeszcze mocniej. Przecież on go kocha. Oni są razem, oni
naprawdę...
–
Wyleczę go, tylko się odsuń – powiedziała napiętym głosem.
Chciało
się jej płakać, ale musiała być silna. Uratuje Sasuke. Po raz pierwszy poczuła,
że zrobi to nie tylko dla siebie, czy dla niego. Zrobi to dla Naruto. Bo on go
naprawdę kochał. Nie znała nikogo, kto byłby tak zdeterminowany i kto nigdy nie
zwątpił w Sasuke. Kiedy oni zwątpili, Naruto bronił go za wszelką cenę. Musiała
go dla niego uratować.
Naruto
nawet nie poczuł, jak Hinata położyła mu rękę na ramieniu.
–
Naruto-kun – szepnęła.
Nie
byli na polanie sami, dookoła nich leżało kilku nieprzytomnych shinobi. Żyli,
Hinata widziała to za pomocą Byakugana, ale ledwo oddychali. Naruto znokautował
praktycznie ich wszystkich, taki emocje nim targały. Były też połamane drzewa,
zniszczone krzewy i… Było też jedno ciało…
Naruto
po chwili na nie spojrzał. Lider Korzenia… Przełknął ciężko. Po raz pierwszy
świadomie zabił człowieka. Jednak właśnie ten człowiek chciał mu odebrać to, co
miał najcenniejszego w życiu. Chciał mu odebrać Sasuke. Naruto ani w momencie,
kiedy walczył, ani w tym momencie nie miał dla niego współczucia. To przez
niego jego najlepszy przyjaciel, człowiek, którego naprawdę kochał, leżał teraz
i walczył o życie. I Naruto nie mógł nic zrobić, mógł wyłącznie zdać się na
umiejętności Sakury.
Zielona
chakra wydobywała się z rąk Sakury, przenikając do ciała Sasuke, który wciąż
się nie poruszył. Nie drgnęły mu powieki, a oddech... Naruto nie widział, czy
klatka piersiowa się poruszała. Chyba nie.
Zamrugał
szybko i odwrócił wzrok na niebo. Nie wyobrażał sobie, co by było, gdyby Sasuke
zginął. Jego rodzice, Jiryiya i teraz on... Wszystkie najbliższe mu osoby...
–
Trzeba go zabrać do szpitala. Jego płuca… – Sakura odetchnęła cięzko. Próbowała
już kilku różnych technik. Nie podziałały nawet te bardziej skomplikowane,
które miały za zadanie wyczyścić płuca. Coś było nie tak. Wiedziała, że potrzebują
więcej medyków i sprzętu. Jak najszybciej muszą się nim zająć.
Cholernie
chciało jej się płakać. Sasuke chyba umierał, a ona…. Ona nie miała serca
powiedzieć tego Naruto. Owszem, miała świadomość, że jego chakra nie raz
ratowała ludziom życie, ale tu chodziło o coś innego. Jeżeli Sasuke nie zacznie
oddychać, żadna obca chakra mu nie pomoże. A puls cały czas słabł.
Naruto
zadziałał błyskawicznie. Znów wszedł w tryb Kuramy, tym razem pełny i
delikatnie owinął Sasuke jedną z łap chakry. Musiał z nim jak najszybciej
dotrzeć do szpitala. Próbował odsunąć od siebie myśl, że skoro nawet Sakura nie
dała teraz rady, to było beznadziejnie, jednak ta myśl wciąż wracała. Trząsł
się tak, że jego chakra drgała, nawet Kurama próbował go uspokoić, ale jak miał
się niby teraz, do cholery, uspokoić?
Ruszył
w stronę Konohy, dając znak Sakurze i Hinacie, żeby biegły za nim.
*
Przed
Główną Siedzibą Wioski odgrywało się istne piekło. Już po pierwszym wybuchu
zaczęła się panika, ale potem, gdy doszły do tego kolejne, nastąpił istny
armagedon. Większość ludzi próbowało uciekać, ale w takim tłumie nie mieli
dokąd. Tratowali się wzajemnie, nie chcąc znaleźć się w centrum kolejnego
wybuchu.
Kakashi
razem z jouninami starali się ich uspokoić i nakłonić do współpracy, ale póki
co nie nie osiągnęli żadnego efektu. A to wróżyło jak najgorzej, dzięki
przekazanym przez Kibę informacjom, wiedzieli już w czym jest problem.
Korzeń
zastosował jakąś technikę genjutsu na osoby, które sprowokowały całe to
zgromadzenie. To właśnie te osoby nakłaniały inne do buntu, a reszta przyszła
tak zwanym owczym pędem. Niestety, te osoby miały przy sobie ładunki wybuchowe.
Trzy zdołali już zdetonować. A ile było jeszcze?
Klan
Hyyuga, od momentu, w którym Kiba wpadł do gabinetu Hokage i łapiąc oddech,
starał się wytłumaczyć wszystko, został wezwany niezwłocznie. Tylko oni, za
pomocą Byakugana, mogli zobaczyć założone na szyjach pieczęcie. Musieli
zlokalizować złapanych w genjutsu ludzi, a to nie było łatwe w tak spanikowanym
tłumie. Na szczęcie dzięki technikom niektórych shinobi i Gaary udało się już
ochronić wiele osób, ale nadal musieli dotrzeć do sedna problemu.
Jounini
stworzyli łańcuszek przed mieszkańcami, którzy byli na przedzie. Hiashi, Hanabi
i inni członkowie klanu Hyuuga lokalizowali osoby.
–
Uwolnienie – dało się słyszeć co jakiś czas, gdy któryś z jouninów dotykał szyi
złapanego przez Korzeń w genjutsu. Tym sposobem zdejmowali pieczęć.
„Co
się stało?”, „Co ja tu robię” – padało z
wielu stron. Ci ludzie naprawdę nie wiedzieli, po co przyszli i o co walczyli.
I tak właściwie to z kim. Potem wracał pełna świadomość. Wtedy otwierali oczy
szeroko ze zdumienia, widząc szalejący tłum i wielu rannych dookoła…Niektórzy dziwili
się, dlaczego mają przy sobie ładunki wybuchowe.
Bunt
udało się w końcu stłumić. Kakashi otarł pot z czoła, gdy w końcu wrócił do
swojego gabinetu. Wiedział, że tej nocy również nie prześpi, bo znów będzie
musiał zwołać Radę. To była sytuacja nadzwyczajna. Korzeń posunął się nie tylko
do manipulacji, ale również do jawnej przemocy. Takie coś nie powinno było się
wydarzyć. Trzeba będzie raz na zawsze ujarzmić Korzeń.
–
Shikamaru? – Podniósł głowę, widząc swojego doradcę, który właśnie wszedł do
pomieszczenia. – W szpitalu zajęto się już wszystkimi rannymi? – zapytał.
–
Tak, ale…. – Shikamaru pokręcił nieznacznie głową. – Naruto kilka chwil temu
zjawił się tam z Sasuke, który jest w stanie krytycznym.
Naruto
krążył po korytarzu w tę i z powrotem. Nie mógł usiedzieć na miejscu, za bardzo
się denerwował. Sakura wezwała Tsunade, która razem ze swoim zespołem medyków
zajęła się Sasuke. Jeżeli ich pomoc nic nie da to... Nie, Naruto naprawdę nie
mógł myśleć o tym w tych kategoriach. Wcześniej nigdy aż tak się nie
denerwował. Tylko że wcześniej nie miał aż tyle do stracenia.
Zaklął
w myślach i zacisnął pięści. Musiał się uspokoić. Wszystko będzie dobrze.
Sasuke z tego wyjdzie. Ten drań był zbyt uparty, żeby tak łatwo się poddać.
Zbyt silny.
–
Naruto-kun, może chcesz się napić wody? – zapytała nieśmiało Hinata, która
właśnie wróciła z gabinetu medyka. Rutynowo ją przebadano, ale wyglądało na to,
że wszystko w porządku i Sakura wyleczyła wszystkie rany.
–
Co? – Naruto spojrzał na nią, jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu. – N-nie,
nie dzięki.
Hinata
skinęła niepewnie głową. Współczuła mu. Mimo że jej marzenia legły w gruzach,
naprawdę mu współczuła. Wiedziała, że ona czułaby się podobnie, gdyby to jemu
coś się stało. Od dzieciństwa niewiele łączyło ją z Naruto. Ona była
dziedziczką najsilniejszego klanu w wiosce, on sierotą, znienawidzonym
dzieckiem posiadającym w sobie demona. Jednak nigdy jej to nie przeszkadzało.
Na swój sposób byli przyjaciółmi, mimo że nigdy nie odważyła się do niego
zbliżyć. Nawet nie pamiętała, kiedy to uczucie sympatii zaczęło przeradzać się
w coś więcej. A teraz… On właśnie być
może tracił kogoś, kogo kochał.
Spojrzała
na swoje dłonie. Przez to wszystko, co działo się przez ostatnie dni, nie miała
czasu porozmawiać z Sakurą. A chciała to zrobić. Zapytać, jak onasobie z tym radzi.
Ona przecież kochała Sasuke i wierzyła, że kiedyś im się uda. A teraz to
wszystko przepadło.
–
Wiadomo coś?! – Naruto zerwał się, widząc medyka, który wyszedł z
pomieszczenia, do którego zabrali Sasuke.
–
Nie, jeszcze nic. – Medyk nie miał czasu wdawać się w dyskusję. Niósł w rękach
jakieś fiolki, sądząc po kolorze chyba z krwią, i widać było, że bardzo się
spieszy.
–
Braciszku Naruto! – usłyszeli krzyk z końca korytarza.
To
był Konohamaru. Miał na policzku plaster, a głowę obwiązaną bandażem. Podbiegł
do nich zdyszany i musiał na chwilę przystanąć, żeby złapać oddech.
–
Braciszku Naruto, gdzie byłeś? – zapytał, patrząc na niego zdziwiony.
Ucierpiał
w zamieszkach, więc został wysłany do szpitala, ale nie spodziewał się tu
Naruto W końcu jeszcze przed chwilą na placu rozgrywała się walka, a jego tam
nie było. A przecież wiedział, że Naruto zawsze chciał bronić ludzi.
–
Konohamaru – rozległ się damski glos z korytarza. W otwartych drzwiach jednej z
sal stała pielęgniarka ze strzykawką w ręku. – Wracaj tu, ale już!
Naruto
uśmiechnął się lekko, widząc panikę w ochach Konohamaru. W innej sytuacji
zapewne pomógłby mu uciec, bo sam bał się zastrzyków, ale teraz…. Drgnął,
widząc, jak drzwi do pomieszczania, w którym był Sasuke otwierają się i
wychodzi z nich Tsunade.
–
Babciu Tsunade! – krzyknął, podbiegając do niej. – Co z nim?
Miał
nadzieję, że chociaż ona udzieli mu konkretnych informacji. Czuł się coraz
bardziej sfrustrowany, że nikt go o niczym nie informował.
Tsunade
odetchnęła ciężko i potarła ręką czoło. Była już zmęczona. Odznaczało się to na
jej twarzy, podkrążonych oczach i bladej cerze.
–
Chodź do mojego gabinetu – poleciła.
Starała
się nie dać nic po sobie poznać, co było trudne, gdy zobaczyła wzrok Naruto.
Zamrugała szybko i skierowała się na koniec korytarza.
W
jej gabinecie mogli spokojnie porozmawiać. Chciała wyjaśnić Naruto wszystko i
zapytać o kilka rzeczy.
–
Co z nim? – Naruto zapytał ponownie, zanim jeszcze zamknęli drzwi.
Tsunade
usiadła za swoim biurkiem. Wiedziała, że ten chłopak był wybuchowy. Starała się
znaleźć odpowiednie słowa, ale przez zmęczenie to było naprawdę trudne.
–
Czekamy – zaczęła. – Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Na chwilę obecną jego
stan jest krytyczny. Ten pożar... Ten ogień... On nie był normalny. Sakura
powiedziała mi, że lider Korzenia podpalił budynek. Musiał użyć jakiejś
specjalnej techniki. To nie było zwykłe zatrucie dymem. – Przerwała i wyjęła z
szafki butelkę sake. Musiała się napić.
–
Jak wyciągałem stamtąd Sasuke, sam miałem problem z oddychaniem – przyznał
Naruto. Był blady jak ściana. – Ledwo go wyniosłem z tego budynku.
–
A jak teraz się czujesz? – zapytała. Z
tego całego zamieszania zapomniała o nim. Cały zespół medyków starał się
uratować Sasuke.
–
Dobrze. – Naruto zmarszczył brwi. – Powiedz mi lepiej, co z Sasuke! –
zniecierpliwił się.
–
Kyuubi musiał cię uleczyć. – Tsunade zdawała się nie przejmować jego
protestami. – Byłeś tam krótko i bardzo szybko się regenerujesz. Nie masz
problemów z oddychaniem? – drążyła.
–
Nie! – wybuchnął Naruto. – Sasuke leży tam teraz i nie wiem, czy jeszcze żyje,
a ty mnie wypytujesz, czy dobrze mi się oddycha!
–
Jeżeli dowiem się, jak się czujesz, może łatwiej będzie nam znaleźć sposób, jak
go uratować – warknęła. – Więc z łaski swojej uspokój się, dzieciaku, i siadaj.
Naruto
warknął cicho pod nosem, ale posłusznie usiadł na krześle.
–
Więc?
–
Nie wiem, może trochę mnie drapie w płucach. Inaczej się oddycha.
Tsunade
nalała sobie kolejny kieliszek sake.
–
Zaraz ktoś cię zbada. Myślę, że nic ci nie jest, ale musimy się upewnić. Ten
dym... Działał jak ogień. Płuca Sasuke były popalone od środka. Musieliśmy je
zrekonstruować, ale... – Zawahała się. – Komórki były oporne. Jakby ten dym je
zniszczył.
–
To znaczy, że...
–
Nie – przerwała mu. – Na razie Sasuke oddycha przy pomocy maszyny. Musimy
znaleźć sposób, żeby pobudzić jego komórki do odnowy. Jego stan jest krytyczny,
ale żyje. – Nie chciała dawać Naruto złudnej nadziei. Nie wiedziała, ile Sasuke
wytrzyma. Jego płuca były prawie całkiem zniszczone. Lada chwila maszyny mogły
nie dać rady podtrzymać go przy życiu.
–
Zbadajcie mnie! – zażądał Naruto. W jego ustach takie żądanie brzmiało
kuriozalnie, ale jeżeli w jakiś sposób mógł pomóc Sasuke, zrobiłby wszystko.
Tsunade
skinęła głową i z powrotem schowała butelkę do szafki.
–
Chodź, nie traćmy czasu.
–
Jak trzeba będzie możecie mnie nawet pokłóć tymi wszystkimi igłami – rzucił
Naruto w przypływie desperacji, a Tsunade uśmiechnęła się lekko.
–
Wszystkimi?
–
Wszystkimi! – zadeklarował odważnie Naruto.
Tsunade
tylko pokręciła głową. Co za dzieciak.
Sakura,
która wyszła po chwili z pomieszczenia, w którym był Sasuke, usiadła wyczerpana
na krzesełku obok Hinaty. Zużyła większość swojej chakry, a i tak nie udało się
mu pomóc. Teraz leżał tam nieprzytomny i nie wiadomo było, czy w ogóle można
będzie go uratować. Przez cały czas próbowała, dawała z siebie wszystko, ale…
Ukryła
twarz w dłoniach i w końcu, będąc już jedynie w towarzystwie przyjaciółki, po
prostu się rozpłakała. O ile wcześniej potrafiła się pohamować, tłumiła te
uczucia w sobie, tak teraz już po prostu nie dała rady. Sasuke chyba umierał, a
ona była bezsilna.
–
Chcesz wyjść na powietrze? – usłyszała cichy głos Hinaty.
Skinęła
głową i podniosła się z krzesła.
Przed
szpitalem był duży park, w którym, gdzieś na uboczu, mogła być z dala od
innych. Nie chciała, żeby ktoś ją zobaczył w takim stanie, a tu w każdym
momencie ktoś mógł przyjść.
Po
chwili wyszły na zewnątrz i znalazły ławkę z dala od szpitalnego zgiełku, jaki
w nim panował od czasu wybuchów przed Główną siedzibą Wioski.
Hinata
póki co o nic nie pytała, dała się Sakurze wypłakać. Każdy czasami tego
potrzebował. Zwłaszcza w takiej sytuacji.
–
Naruto-kun zawsze mówił – zaczęła, gdy po dłuższej chwili zobaczyła, jak Sakura
podnosi głowę i ociera oczy. – Mówił, że trzeba wierzyć, że się uda. Że nie
można się poddawać. Pamiętasz, jak nas dopingował podczas egzaminu na chunina?
–
Tak, tego jego wrzasku nie da się zapomnieć. – Sakura uśmiechnęła się lekko,
wycierając nos w chusteczkę.
Hinata
miała rację, to dzięki dopingowi Naruto wtedy nie przegrała. W tym pamiętnym
pojedynku Ino miała ją praktycznie w garści, kontrolowała ją całkowicie.
Dopiero krzyk Naruto sprawił, że zareagowała, że siłą woli wypchnęła Ino ze
swojego umysłu. On zawsze miał w sobie taką wiarę jak nikt inny. Nigdy się nie
poddawał, nawet w chwilach, kiedy wydawałoby się, że nie ma żadnych szans. To
przecież dzięki jego determinacji Sasuke do nich wrócił. Do nich… Do niego…
Odwróciła
głowę i spojrzała na Hinatę.
–
Jak ty sobie z tym radzisz? – zapytała. Wcześniej nie miały okazji porozmawiać
na ten temat.
Hinata
spuściła lekko w wzrok. Nie musiała pytać: „z czym”, bo dobrze wiedziała, o co
chodzi Sakurze.
–
Chcę, żeby Naruto-kun był szczęśliwy – powiedziała.
Naprawdę
tak czuła. I nawet przez moment nie przyszło jej do głowy, że skoro Sasuke jest
w stanie krytycznym, jest dla niej cień szansy. Naruto go kochał, więc chciała,
by wyzdrowiał. By wszystko dobrze się skończyło.
Sakura
pokiwała głową. Wbrew temu, co kiedyś mówili inni, Hinata była silną osobą. I
przede wszystkim zawsze zależało jej na dobru innych. Nigdy nie widziała w jej
zachowaniu nawet cienia egoizmu. Tak jak i teraz.
Cóż…
Nie można kogoś zmusić do miłości i Hinata najwyraźniej rozumiała to dużo
lepiej niż ona do tej pory. Trzeba było sobie z tym poradzić i póki co wspierać
Naruto. A później? Sakura już przez kilkoma dniami dostała propozycję wyjazdu
do innej wioski na jakiś czas i ją rozważała. Nauczyłaby się nowych rzeczy,
przede wszystkim jednak tam będzie mogła nabrać dystansu do wszystkiego i jakoś
poukładać na nowo swoje życie.
Naruto
wciąż czekał na korytarzu. Minęło już kilka godzin, odkąd przyniósł tutaj
Sasuke. Tsunade przebadała go i zniknęła w laboratorium. Sakura i Hinata
wróciły niedawno i przyniosły mu coś do jedzenia, ale wcale nie był głodny.
Próbował wypytać Sakurę o stan zdrowia Sasuke, ale usłyszał te same informacje,
które przekazała mu Tsunade. I jak mantra powtarzający się tekst: "musimy
czekać". Na razie nikt nie pozwolił mu zobaczyć Sasuke. Sakura próbowała
go nawet przekonać, żeby poszedł do domu, albo do siedziby Hokage. W końcu po
rewolucji, jaką zrobił Korzeń, było sporo do roboty. Naruto uparcie siedział jednak
w korytarzu. Chciał tutaj być, kiedy Sasuke się obudzi. A czuł, że stanie się
to lada moment. Ten drań był silny, nie odpuści tak łatwo.
Nie
wiedział, ile czasu już minęło. W końcu szpitalu pojawił się Kakashi.
Powiedział, że musi z nim porozmawiać. Odnaleźli już ciało lidera Korzenia i
chciał się dowiedzieć, co dokładnie się stało.
Po
chwili weszli do jednego z wolnych podziemnych pokoi. Kakashi widział, w jakim
stanie jest Naruto i nie zamierzał mu nawet robić kazań, że nie posłuchał
rozkazu, tylko działał na własną rękę. Gdyby nie on, Sasuke zapewne by nie żył.
Choć nawet teraz nie było pewne że przeżyje. Tsunade, z tego co usłyszał w
rozmowie z nią, nie dawała mu zbyt wielkich szans.
Kakashi
wiedział, że to jego wina. To on zostawił tam Sasuke. Mógł dać lepszą ochronę,
jakoś inaczej zabezpieczyć miejsce, cokolwiek. Tylko wtedy nie sadził, że
Korzeń tak szybko go znajdzie, takich budynków było sporo w okolicy. Skądś
musieli się dowiedzieć. Kiba powiedział, że mieli w swoich szeregach kogoś z
umiejętnościami tropiącymi, ale teren dookoła Konohy był spory, a oni od razu
wiedzieli gdzie iść. Zresztą, przecież członkowie ANBU umieli ukryć chakrę i
zatrzeć wszystkie ślady. Jakim sposobem
znaleźli Sasuke tak szybko?
Miał
świadomość, że tego będzie mógł się dowiedzieć zapewne dopiero wtedy, gdy osoby
znalezione przy ciele lidera odzyskają świadomość. Kakashi nie był tam, nie
widział tego na własne oczy, ale z relacji wiedział, że teren wokół był
zniszczony, a członkowie Korzenia porozrzucani po różnych częściach polany. Nie
miał wątpliwości, że to był Naruto, bo ponoć na niektórych drzewach można było zauważyć
ślady Rasengana.
–
Opowiedz mi o wszystkim, co się tam stało – poprosił. – Dokładnie.
Naruto
tylko westchnął, ale posłusznie zrelacjonował wszystko. Zawahał się jedynie
wtedy, gdy wspominał o zabiciu lidera, ale gdy Kakashi kiwnął głową,
kontynuował.
–
Naruto, wiesz, że Sasuke znalazł się tam ze względu na zwoje – zaczął w końcu. –
Nie podejrzewaliśmy, że Korzeń tak szybko go namierzy. Musieli mieć jakieś
dodatkowe informacje, bo zbyt dobrze go ukryliśmy.
–
Sasuke nie zrobił nic, co zagroziłoby bezpieczeństwu wioski. – Naruto
zmarszczył brwi. – Mogę za niego poręczyć własną głową. Odebranie wszystkich
mocy jednej z najsilniejszych osób w wiosce było... – Zacisnął pięści, czując
ogarniającą go złość. Nie chciał powiedzieć kilku słów z dużo, ale obaj
wiedzieli, że Kakashi zawinił i Naruto miał prawo być wściekły.
–
Naruto, sprawa zwojów mogła zaważyć na pokoju między wioskami!
–
Ostatnia wojna pomogła mi uświadomić sobie, Kakshi-sensei, że są rzeczy
ważniejsze od wiosek. Przekonałeś się, jaką moc ma Kaguya. Sasuke, jako
reinkarnacja jednego z synów Mędrca Sześciu Ścieżek, musi myśleć inaczej. Ja
też. I tak samo jak on, jestem odpowiedzialny za zatajenie informacji o
zwojach.
–
Czyli miałem rację, wiedziałeś o wszystkim? –
zapytał Hokage, choć tak naprawdę miał świadomość, że było to pytanie
retoryczne. Pokręcił głową. Czy jego uczniowie nie mogli mu po prostu zaufać? A
nie, oni zawsze wszystko chcieli robić po swojemu. Przecież gdyby wiedział
wszystko od początku, nie doszłoby do tej całej sytuacji.
–
Tak, wiedziałem. – Naruto wstał i zaczął chodzić po pokoju. – Mówiłem temu
draniowi, żebyśmy je zniszczyli, mówiłem, że będą z tego kłopoty. Ale nie, on
się uparł! – Naruto uderzył pięścią w ścianę. Poczucie bezsilności było
straszne.
–
Gdzie są teraz te zwoje? – zapytał Kakashi. – ANBU, jak się pewnie domyślasz,
przeszukało mieszkanie Sasuke i ich nie znaleźli.
–
Bo ich tam nie było – mruknął Naruto. – Ja je mam – powiedział w końcu.
Po
chwili sięgnął do kieszeni i wyjął stamtąd zwoje. Nie chciał ich już mieć, to
one sprowadziły na nich to wszystko, to one…. Rzucił je na stół. Niech Kakashi
je sobie weźmie. On nie chciał ich już widzieć.
Znów
poczuł piasek pod powiekami, ale potrząsnął głową, nie chciał znów się rozkleić.
Przez tą wzmiankę o mieszkaniu Sasuke zaczęły mu się przypominać ich wspólne chwile. Pierwszy świadomy
pocałunek, pierwsze pieszczoty, pierwszy raz… Wszystko to stało się właśnie
tam. Potem Sasuke dał mu nawet klucze.
Naruto
nigdy nie wybaczy sobie, nie wybaczy Kakashiemu i wszystkim innym za to
odpowiedzialnym, jeżeli Sasuke umrze. Po tym co przeszli, po tym, co było
między nimi, po prostu nie wyobrażał sobie życia bez niego.
Nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału, a tu już następny! Nie żebym narzekała, nic z tych rzeczy, a jednak chciałam wyrażać opinie na bieżąco, a ten jeden raz się nie udało. Trudno, zaraz to nadrobimy.
OdpowiedzUsuńNa początek: witaj Verry! Cieszę się, że wróciłaś :)
Miałam mieszane uczucia co do poprzedniego rozdziału. Shino miał pilnować grupki, Hinata szła po pomoc swojego klanu i się nagle na nich natknęła. Na tych samych, których pilnował Shino, innych? Jeśli tak, to gdzie udali się tamci pozostali i gdzie był Shino? Myślałam, że tamten szef Korzenia był z nimi, w końcu było wspomniane, że wydaje rozkazdy a Shino miał go pilnować, a w takim wypadku powinien mieć ich cały czas na oku. Nie rozumiem tego fragmentu, nie wiem, co się tam zadziało.
Drugi problem mam z reakcją Sasuke. Ja wiem, że gra na czas, że prowokowanie przeciwnika itd. Bardzo znany, wszędzie stosowany chwyt. Może dlatego trochę mnie rozczarował, bo spodziewałam się czegoś... mniej oklepanego? Inna sprawa, że choć to rozsądne, to do Sasuke mi w ogóle nie pasuje. Rozumiem, że nie miał wyjścia i chciał się ratować, ale Uchiha nie jest typem człowieka, który stosowałby takie chwyty. Miałam wrażenie, że czytam o kimś zupełnie innym. Nie przekonuje mnie Sasuke grający na czas i gadający ile wlezie, nic na to nie poradzę.
Trochę już za późno na dzielenie się spekulacjami po poprzednim rozdziale, bo ten rozwiał moje domysły, ale podejrzewałam, że Sasuke wcale nie będzie w tym budynku bo właśnie Shino go uratował - w końcu był tam cały czas i śledził tę grupę z tego, co zrozumiałam. Okazało się jednak, że nie. No ale to za chwilę.
Ten rozdział przyjęłam znacznie lepiej. Były emocje, czytałam z niepokojem i nie mogłam usiedzieć w miejscu. Niby wiem (tak, wciąż mam pewność), że Sasuke z tego wyjdzie, ale sytuacja wygląda naprawdę poważnie. Może Orochimaru byłby w stanie coś zdziałać?
Kakashiemu to się należy kop w... głowę. To było takie nieodpowiedzialne i nieprzemyślane, umieścić go tam z wątpliwą ochroną lub bez, kiedy w szeregach wroga może być tropiciel - w sumie nic zaskakującego, bo czemu nie? Kakashi to idiota, ja się dziwię, że Naruto w ogóle zechciał z nim rozmawiać, bo ja bym mu przywaliła i niczego nie powiedziała. To było takie głupie...
Nie chcę zgadywać, gdzie jest Shino i ta grupa, którą śledził, bo chyba się pogubiłam w akcji.
Cieszę się, że rozdział pojawił się tak szybko po poprzednim. Mam nadzieję, że na kolejny też nie będziemy musieli długo czekać :) chyba nie wytrzymam, jeśli się szybko nie dowiem, w jaki sposób wyleczą Sasuke ;p
C.
Jeżeli chodzi o Hinatę, to tam jest napisane, że Korzeń miał kilka grup ludzi mających pilnować i ona nie natknęła się na tych samych, bo poszła w innym kierunku niż Shino.
UsuńCo do Sasuke i jego próby obrony. On nie miał praktycznie żadnej innej opcji. Ja jestem zdania, że każdy, niezależnie od charakteru, w sytuacji bez wyjścia chwyta się ostatniej deski ratunku. Bo co innego mógł zrobić? Nie miał chakry, miał związane ręce i opaskę na oczach. Może banał, ale w momencie, gdyby nagle z czymś wyskoczył, to byłoby nielogiczne, kiedy był pozbawiony mocy. W inny sposób nie mógł się bronić.
Shino - no przyznam, że zapomniałam o nim. Ale to się jeszcze da wyjaśnić (ich była grupa - on jeden - można dopisać resztę), zresztą ta scena była tak zaplanowana, żeby go tam nie było.
Tak to jest, jak się piszę tak szybko fragmenty i czasami pewne rzeczy umykają:)
Kakashi umieścił ochronę, ale (jak to było zawsze w anime) ci Anbu nie stanowią jakiejś super ochrony. Mój brat się zawsze śmiał, już nawet przy ataku Orochimaru na tej arenie podczas egzaminu na chunina, że ANBU padli jak jakieś leszcze:)
Dzięki za komentarz:)
Przerosłyście same siebie. W tym rozdziale było tyle uczuć, że nawet moje serduszko poruszyło się i zaczęło się bać o zdrowie Sasuke, jakbym to ja była Naruto i moja miłość właśnie umierała. Musiałam czytać dalej, jeszcze szybciej, aby dowiedzieć się, że wyjdzie z tego. Narodziła się we mnie niepewność. Przeżyje czy nie? Oczywiście rozum mi podpowiada, że Sasuke nie umrze, bo raczej go nie zabijecie. Ale jeżeli tak, no to... Będzie naprawdę ciężko się pogodzić, zwłaszcza, że to opowiadanie stanowi dużą część mojego życia przez ostatni rok. Wow! Rok! Jak to szybko mija. Ale wracając. Jeżeli Sasuke coś się poważnego stanie, to fontanna przez przynajmniej tydzień, bo wierzę, że opisałybyście to w bardzo przejmującym tonie. Jednak mam nadzieję, że takich rzeczy tutaj nie będę czytać i losy Sasuke i Naruto się wyprostują i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńA i jeszcze na koniec dziękuję za tak szybki rozdział. Nie spodziewałam się go. Lepiej teraz myśleć o tym, że Sasuke walczy o życie na łóżku w szpitalu niż w jakiejś płonącej chatce pośrodku lasu.
Dużo weny
Juliet
PS. Jakby wpuścili Naruto do Sasuke, to może tak jak w niektórych filmach Sasuke cudownie ozdrowi, bo właśnie w tym momencie to będzie jego punkt zapalny, aby zacząć walczyć podwójnie.
"Będzie naprawdę ciężko się pogodzić, zwłaszcza, że to opowiadanie stanowi dużą część mojego życia przez ostatni rok" - nawet nie wiesz, jak miło to czytać:)
UsuńTak teraz zerknęłam, kiedy zaczęłyśmy publikować - grudzień 2016. No to już prawie półtora roku:) I masz rację, szybko mija:)
Byłam naprawdę blisko rozpłakania się na tym rozdziale. Bardzo, bardzo blisko. Tak bardzo współczuję Naruto. Nie wiem co bym zrobiła na jego miejscu. Prawdopodobnie bym ryczała, wyrywała włosy z głowy i wściekała się na wszystko i wszystkich. Chociaż nie mogę nie docenić odwagi Naruto, który zgodził się na pokłucie go igłami. Wszystkimi. Śmiałam się na tym, nawet jeśli był to trochę śmiech przez łzy. Hmm, wierzę, że dla Sakury dobrze będzie przyjąć tę propozycję opuszczenia wioski. Naprawdę może dobrze jej to zrobić. Oh, i bardzo dobrze, że Naruto zabił tego... gnojka - szefa Chwastów. Nawet jeśli żałuję, że nie zrobił tego baardzo powoli. Zasłużył sobie na to, dupek. Mam szczerą nadzieję, że znajdą rozwiązanie. Sama raczej nie mam pojęcia co by mogło pomóc. Chakra Kuramy odkąd Naruto zdaje się uzdrawiać? A może tak jak mówi reborn_masochist wystarczy tylko jakaś iskra motywująca? A może będzie to jakoś związane z Itachim? Ten Uchiha zawsze się w coś jakoś wmieszał i miał wystarczający kąpleks młodszego brata, by coś takiego zrobić. Co z tego, że jest martwy? Mógł to zrobić lata temu. A może znowu Staruszek przyjdzie i pomoże? Albo Naruto odzyska ten dotyk, dzięki któremu uzdrowił Kakashiego i utrzymał przy życiu Gaia? Cóż, mnóstwo teorii i wszystkie absurdalne. Jestem ciekawa, jak Wy to rozwiążecie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
Weny!
Eh, czyli trochę zabrakło... Bo jakby ten rozdział wywołał taką reakcję, jak rozpłakanie się, to byłby dużo lepszy:)
UsuńZnów te Chwasty, zapomniałam, że chciała tego użyć, ale no... zapomniałam:)
Nie mogę za duzo napisać na zawarte tu spekulacje, bo to byłby spoiler:)
Cóz, jak Sasuke w końcu się obudzi i nie będzie to w stylu "zgrywamy twardych, mimo że rozpaczaliśmy" to prawdopodobnie się rozpłaczę xD Znaczy nie mówię, że zrobienie z nich mokrych kluch to spowoduje. Nawet jakby byli zwykłymi sąbą (???sobami??? xD), czyli "Dobrze, że się obudziłeś, draniu. Miałem dość dbania o Twoje pomidory." "Zamknij się, młotku. I lepiej, żeby moje pomidory były całe." czy coś to prawdopodobnie też bym się rozryczała. Tylko nie takie... Ja wiem? Bagatelizowanie całej sprawy? Chociaż jestem przekonana w 90%, że tego nie zrobicie.
UsuńIronia ludzkiej pamięci. Nie pamiętasz czegoś co jest Ci chociaż w najmniejszym stopniu potrzebne, ale pamiętasz, że meduza składa się z ponad 90% z wody albo inne bzdury, które tak naprawdę nie są ważne w życiu (no chyba, że akurat szkolisz się na eksperta od zwierząt wodnych to wtedy może ta wiedza jest ważna).
Rozumiem i nie chcę tego, chociaż, cholera, jestem ciekawa :D
Nie spodziewałam się tak szybko rozdziału, miłe zaskoczenie. Podoba mi się taki Naruto, ładnie załatwił korzeń. Podoba mi się, że nie żałował, że zabił.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie czy to już koniec, czy lider korzenia osiągnął swój cel np. powodując zwątpienie w Naruto, bo się nie pojawił (motyw Konohamaru, który był zdziwiony postawą swojego idola, albo doszukuje się drugiego dna :D). A może to miało na celu poróżnić Naruto z Kakashim. Nikt nie jest nieomylny, każdy popełnia błędy, ale ten błąd może doprowadzić do śmierci. Intryguje mnie to bardzo jak to się potoczy i oczywiście kto jest kretem, nie mam pomysłu. Może to będzie ktoś kogo by nie podejrzewali od nich, a może przypadkiem ktoś paplał. Osobiście stawiam na Kibe. Wg mnie są dwie opcje:
Chwaląc się w pubie chlapnął jęzorem i wygadał nieświadomie ważne informacje, chociaż nie jestem pewna, czy on miał jakiekolwiek pojęcie gdzie jest Sasuke, dlatego chylę się bardziej ku drugiej teorii, że pod wpływem genjustu zaprowadził ich do kryjówki Sasuke. Wydaję mi się, że w wiosce nie ma lepszego tropiciela.
Również podoba mi się, że Naruto nie leży i nie lamentuje. Jeżeli dobrze pamiętam on fajnie przyjął śmierć Jirayi. Oczywiście popłakał sobie z lodem w ręku ( z Iruką obok), ale posmutał w samotności w pokoju, a nie wypłakiwał się Sakurze itd. Przynajmniej tak ja to zapamiętałam, możliwe, że źle.
Ciekawy jest motyw chcącej opuścić wioskę Sakury. Chce rozwinąć swoje umiejętności i dojrzeć. Fajnie, zaczynam ją lubić. Może będzie drugą Tsunade? Ona chyba też dużo podróżowała i dzięki temu zgłębiła w tak zaawansowanym stopniu swoje techniki lecznicze?
Podejrzewam, że skoro wspominacie o "żalu", który czuję Naruto do obecnego Hokage to również on z Sasuke również opuszczą wioskę, żeby przemyśleć niektóre sprawy i tak samo jak Sakura dojrzeć.
Nie będę kłamać, ale jestem pewna, że Sasuke otworzy oczy i powie młotku lub coś w tym stylu :)
Super, że nie zapominacie o pobocznych postaciach tj. Sakura (z tym opuszczaniem wioski). Mocno rozbudowałyście poboczne postacie i z zaciekawieniem śledzę również ich losy.
Jeszcze raz dzięki Verry za powrót. Życzę wam dziewczyny weny.
Przepraszam za błędy, albo złą interpretacje waszych zamiarów względem postaci, dalszej fabuły, ale pełno mam pomysłów co do dalszego przebiegu akcji i z niecierpliwieniem czekam na dalsze rozdziały.
Spoiler
Tak mi się właśnie wydaje, że Naruto wcześniej nikogo nie zabił. Zawsze dobijał ktoś inny. Ale tu w końcu Sasuke był zagrożony:) A to zmienia wszystko:P
UsuńPostaci poboczne sa tu od początku bardzo ważne, bo stanowią całą otoczkę tego fanfika. Bez nich byłoby to nudne. No bo jak kontynuacja (w naszej wersji) bez tych postaci. Sakura musiała być zakochaną jak zawsze Sakurą, Kiba się przechwalać, a Sai... No cóż:D Wiemy, jaki jest Sai:)
Ależ interpretuj jak chcesz. Czasami czytanie tego typu komentarzy poddaje pomysły:)
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawe co to za technika była, oj Naruto nam się naprawdę wściekł, mam nadzieję, że nic nie będzie Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM