.

niedziela, 10 czerwca 2018

SasuNaru Hiden - rozdział 66

Dziękujemy za komentarze i zapraszamy no kolejny rozdział. Miłego czytania:)


Naruto już chciał doskoczyć do budynku, kiedy nagle na jego drodze stanął jakiś mężczyzna. Dopiero po chwili rozpoznał, kim był.
   Już nie masz kogo ratować    mężczyzna odezwał się do nich.    Sasuke Uchiha właśnie przekonał się, jak potężny jest żywioł ognia, którym władał jego klan. Czyż to nie piękne zginąć od własnej broni?    zapytał i rozłożył rękę, śmiejąc się głośno.
Naruto jeszcze raz spojrzał na budynek. Musiał się do niego jak najszybciej dostać. Teraz liczyła się każda sekunda.
Nie bawiąc się w ceregiele, aktywował tryb Kuramy. Podmuch potężnej chakry aż poruszył drzewami. Nawet ogień przez moment zdawał się ugiąć pod jej naporem. Naruto wiedział, że musi zniszczyć lidera za wszelką cenę. Zmiażdży go i zmiecie z powierzchni ziemi, nawet jeżeli ten mężczyzna powinien przeżyć, żeby później Kakashi i wioska się nim zajęli.
Sakura i Hinata, widząc sytuację, chciały same wejść do budynku, ale na ich drodze też stanęli członkowie Korzenia.

Nie mieli wyjścia, znów musieli walczyć. Tylko tym razem determinacja Naruto sięgnęła zenitu. Złożył ręce w pieczęć, a po chwili już nie dziesiątki, jak poprzednio, ale setki klonów wypełniło polanę. Wszystkie emanowały jasnopomarańczową chakrą, której kiedyś ludzie tak bardzo się bali, a która na wojnie uratowała im życie.
   Mylisz się! – krzyknął i nagle wszystkie klony rzuciły się na członków Korzenia.
Hinata aż zatkała usta, a Sakura otworzyła szeroko oczy. Klony, tak jak sam Naruto, miały taki wyraz twarzy, jakiego nie widziały u niego chyba nawet podczas wojny. Wściekłość, strach i determinacja. Zupełnie tak, jak kiedyś, gdy Kyuubi go opętał.
Sakura pamiętała to bardzo dobrze, sama wtedy ucierpiała. Ale nigdy nie miała mu tego za złe. A teraz wiedziała, że to nie Kyuubi, a sam Naruto. To były jego emocje, jego złość.
Naruto walczył jak w jakimś szale. Członkowie Korzenia oczywiście nie pozostawali dłużni, to byli jedni z najlepiej wyszkolonych shinobi. Ciągle stawiali jakieś blokady, to stylu wody, to stylu ziemi, nie chcąc dopuścić go do budynku, ale nawet to okazało się to bezskuteczne. Naruto już sam w sobie był niesamowicie silny, ale wściekły Naruto – nie do pokonania. Kiedy przebił się przez ostatnią blokadę, już na nic nie zwracał uwagi. Ważne było tylko, by uratować Sasuke.
Wpadł do budynku jak burza. Gęsty dym nie tylko utrudniał oddychanie, ale też widoczność. Wąski korytarz prowadził do kilku pomieszczeń, które zaczął gorączkowo przeszukiwać.
– Sasuke! – krzyknął i zakaszlał. Czuł drapanie dymu w gardle. Był tutaj zaledwie chwile, a już ledwo łapał powietrze do płuc. Dym był ostry i... sam nie wiedział, jak powinien go określić, ale coś było nie tak. Kaszlał tak mocno, że musiał przystanąć, żeby złapać powietrze. Nie, nie może pozwolić sobie na postój. Musi jak najszybciej znaleźć Sasuke!
Kiedy otworzył drzwi do kolejnego pomieszczenia, ogień buchnął mu w twarz, a on o mało nie przewrócił się na podłogę. Gdyby nie chakra Kyuubiego, na pewno byłby już poparzony. Znowu zaczął kaszleć. Przetarł załzawione oczy, przez które ledwo co widział. Niestety przed dymem moc Lisa nie mogła go ochronić. W tym pokoju płonęło już niemal wszystko, a ogień zaczął wydostawać się przez wąskie okno na zewnątrz. Strop pokrył się ogień i lada chwila groził zawaleniem. Miał mało czasu.
– Sasuke! – wrzasnął znowu i wybiegł do kolejnego pomieszczenia. Czuł się trochę tak jak wtedy, gdy włamali się do kryjówki Orochimaru, żeby sprowadzić Sasuke z powrotem do wioski. Od tego czasu tak wiele się wydarzyło. Tak wiele się zmieniło. Nie mógł tego teraz stracić. Nie pozwoli na to. I już nigdy, pod żadnym pozorem nie dopuści do sytuacji, w której mieliby zamknąć Sasuke w więzieniu, założyć mu pieczęć na oczy i związać go. Nawet nie mógł się bronić!
– Cholera – warknął, gdy o mało się nie przewrócił. Kręciło mu się w głowie, ledwo oddychał i czuł, że jeszcze chwila, a może się przewrócić. Kyuubi krzyczał mu w głowie, żeby się pospieszył. Naruto wiedział, że jest bardzo wolny, że nie rusza się tak szybko, jak powinien, ale ten dym... Coś było nie tak.
Otworzył kolejne drzwi, a siła ognia znowu w niego buchnęła z ogromną mocą. Przewrócił się na podłogę i skrzywił się. Nigdy wcześniej się tak nie czuł się tak, jakby całe ciało nagle odmówiło mu posłuszeństwa.
Zbierając się w sobie w końcu wstał i przeszukał pomieszczenie, ale nie znalazł w nim Sasuke. Zostało ostatnie pomieszczenie. Jeżeli tam nie znajdzie Sasuke, nie miał już pojęcia, gdzie go szukać. Na korytarzu zrobiło się tak ciemno, że prawie nic nie widział. Z trudem oddychał i starał się dostrzec cokolwiek w tej mgle, ale to było ciężkie.
Tak, to musiało być tutaj, stwierdził z ulgą, gdy zobaczył wyważone drzwi.
– Sasuke! – wydarł się, ile miał siły w płucach i już po chwili zobaczył w dymie niewyraźny zarys sylwetki leżącej na podłodze.
Serce podeszło mu do gardła.
– Sasuke! – Doskoczył do niego i odwrócił na plecy.
Wstrzymał oddech, gdy zobaczył poobijaną twarz. Wyglądało na to, że Sasuke był nieprzytomny. Musiał być nieprzytomny, nic innego nie wchodziło w grę. Nie mógł...
– Sasuke, do cholery... – szepnął Naruto drżącym głosem. Chyba jeszcze nigdy w życiu się tak nie bał.
Jednak nie, już raz czuł taki strach. Kiedy walczyli z Haku. Wtedy Sasuke też o mało nie zginął, ale wtedy... Od tego momentu to wszystko się zaczęło. I nie mogło się skończyć tym samym. Po prostu nie mogło!
Naruto otoczył Sasuke chakrą Kuramy i uniósł jego głowę. Włosy były przypalone, a twarz osmalona. Na szczęście ogień trawił póki co drewniane elementy i kierował się raczej na zewnątrz, tam, gdzie były okna. Ogień nie może istnieć bez powietrza – przypomniał sobie. Usłyszał to kiedyś od kapitana Yamato i od tamtej pory niezmiennie wierzył, że żywioły  jego i Sasuke są dla siebie stworzone. I były, musiały być!
– Sasuke, błagam cię, ocknij się – szepnął, sprawdzając puls. Był naprawdę ledwo wyczuwalny.
Dym gęstniał jeszcze bardziej, praktycznie nic nie widział. Znowu zaczął kaszleć, nie mogąc tego opanować. Zacisnął ręce w złości, najchętniej za pomocą Kuramy wysadziłby całe to pomieszczenie, ale nie chciał jeszcze bardziej zaszkodzić Sasuke. Musiał go jak najszybciej stąd zabrać .
Chwycił go, przełożył sobie jego rękę przez szyję i ułożył sobie na plecach. Sasuke nie był lekki, a Naruto wciąż dziwnie kręciło się w głowie. Ledwo stał na własnych nogach, co dopiero mówić o niesieniu kogoś, ale musiał dać radę. Po prostu musiał.
Ogień ogniem, dzięki chakrze Kuramy już nic im nie powinien zrobić, ale dym to co innego. Zwłaszcza, że był naprawdę mocniejszy niż zwykle. Naruto miał wrażenie, że przepala mu przełyk.
Sasuke, jeszcze trochę, wytrzymaj – mówił do siebie w myślach, bo nie był w stanie powiedzieć tego na głos. Już było niedaleko, przynajmniej tak mu się wydawało, bo nic nie widział.
– Sasuke, proszę cię – wychrypiał z trudem, gdy bezwładne ciało zsunęło mu się z ramion.
Podniósł go, samemu chwiejąc się tak mocno, że uderzył w ścianę. W ostatniej chwili złapał równowagę, gdy ta zawaliła się.
Szybko! Zaraz cały budynek może runąć! Ostatkiem sił, bo już naprawdę nie miał czym oddychać, wybiegł na zewnątrz. Powiew ożywczego powietrza podziałał jednak zupełnie inaczej, niż się spodziewał. Płuca zapiekły go żywym ogniem. Ból był przeraźliwy. Zdążył zrobić zaledwie kilka kroków i padł razem z Sasuke na trawę.
– Naruto-kun!
– Sasuke-kun!
To Hinata i Sakura znalazły się przy nich.
Odciągnęły ich w bezpieczne miejsce, z dala od płonącego budynku. Po chwili Sakura zajęła się Sasuke. Wysłała do jego ciała trochę leczniczej chakry, a Hinata aktywowała Byakugana, chcąc sprawdzić obrażenia. Obie spojrzały na siebie. Wyglądały na przerażone.
– Sakura-chan, co się dzieje? – Naruto odkaszlnął i podniósł się z ziemi na kolana.
Sasuke nadal leżał nieprzytomny. Naruto poczuł, że znów zaczynają go piec oczy. I tym razem nie ze względu na dym.
– Draniu – wychrypiał nienaturalnym głosem, bo z trudem przychodziło mu mówienie. Zamrugał kilka razy, chcąc powstrzymać łzy. Po chwili chwycił głowę Sasuke, i przyciągnął do siebie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie chciał, żeby ktoś widział, co się z nim teraz działo.
– Naruto, odsuń się! Udusisz go! – Sakura zdzieliła go po głowie. – On teraz potrzebuje tl... – zamilkła, gdy zobaczyła jego twarz. Miał zaczerwienione od dymu oczy, a na jego policzki były mokre od łez. I z jakiegoś powodu wiedziała, że to nie dym je spowodował.
Zdała sobie sprawę, że ona sama, chociaż wciąż kocha Sasuke, teraz potrafiła podejść do tego z większym dystansem. To dobrze, bo dzięki temu całą swoją uwagę mogła skupić na leczeniu, tylko że... Uświadomiła sobie, że Naruto odbiera to zupełnie inaczej. Jeszcze mocniej. Przecież on go kocha. Oni są razem, oni naprawdę...
– Wyleczę go, tylko się odsuń – powiedziała napiętym głosem.
Chciało się jej płakać, ale musiała być silna. Uratuje Sasuke. Po raz pierwszy poczuła, że zrobi to nie tylko dla siebie, czy dla niego. Zrobi to dla Naruto. Bo on go naprawdę kochał. Nie znała nikogo, kto byłby tak zdeterminowany i kto nigdy nie zwątpił w Sasuke. Kiedy oni zwątpili, Naruto bronił go za wszelką cenę. Musiała go dla niego uratować.
Naruto nawet nie poczuł, jak Hinata położyła mu rękę na ramieniu.
– Naruto-kun – szepnęła.
Nie byli na polanie sami, dookoła nich leżało kilku nieprzytomnych shinobi. Żyli, Hinata widziała to za pomocą Byakugana, ale ledwo oddychali. Naruto znokautował praktycznie ich wszystkich, taki emocje nim targały. Były też połamane drzewa, zniszczone krzewy i… Było też jedno ciało…
Naruto po chwili na nie spojrzał. Lider Korzenia… Przełknął ciężko. Po raz pierwszy świadomie zabił człowieka. Jednak właśnie ten człowiek chciał mu odebrać to, co miał najcenniejszego w życiu. Chciał mu odebrać Sasuke. Naruto ani w momencie, kiedy walczył, ani w tym momencie nie miał dla niego współczucia. To przez niego jego najlepszy przyjaciel, człowiek, którego naprawdę kochał, leżał teraz i walczył o życie. I Naruto nie mógł nic zrobić, mógł wyłącznie zdać się na umiejętności Sakury.
Zielona chakra wydobywała się z rąk Sakury, przenikając do ciała Sasuke, który wciąż się nie poruszył. Nie drgnęły mu powieki, a oddech... Naruto nie widział, czy klatka piersiowa się poruszała. Chyba nie.
Zamrugał szybko i odwrócił wzrok na niebo. Nie wyobrażał sobie, co by było, gdyby Sasuke zginął. Jego rodzice, Jiryiya i teraz on... Wszystkie najbliższe mu osoby...
– Trzeba go zabrać do szpitala. Jego płuca… – Sakura odetchnęła cięzko. Próbowała już kilku różnych technik. Nie podziałały nawet te bardziej skomplikowane, które miały za zadanie wyczyścić płuca. Coś było nie tak. Wiedziała, że potrzebują więcej medyków i sprzętu. Jak najszybciej muszą się nim zająć.
Cholernie chciało jej się płakać. Sasuke chyba umierał, a ona…. Ona nie miała serca powiedzieć tego Naruto. Owszem, miała świadomość, że jego chakra nie raz ratowała ludziom życie, ale tu chodziło o coś innego. Jeżeli Sasuke nie zacznie oddychać, żadna obca chakra mu nie pomoże. A puls cały czas słabł.
Naruto zadziałał błyskawicznie. Znów wszedł w tryb Kuramy, tym razem pełny i delikatnie owinął Sasuke jedną z łap chakry. Musiał z nim jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Próbował odsunąć od siebie myśl, że skoro nawet Sakura nie dała teraz rady, to było beznadziejnie, jednak ta myśl wciąż wracała. Trząsł się tak, że jego chakra drgała, nawet Kurama próbował go uspokoić, ale jak miał się niby teraz, do cholery, uspokoić?
Ruszył w stronę Konohy, dając znak Sakurze i Hinacie, żeby biegły za nim.

*

Przed Główną Siedzibą Wioski odgrywało się istne piekło. Już po pierwszym wybuchu zaczęła się panika, ale potem, gdy doszły do tego kolejne, nastąpił istny armagedon. Większość ludzi próbowało uciekać, ale w takim tłumie nie mieli dokąd. Tratowali się wzajemnie, nie chcąc znaleźć się w centrum kolejnego wybuchu.
Kakashi razem z jouninami starali się ich uspokoić i nakłonić do współpracy, ale póki co nie nie osiągnęli żadnego efektu. A to wróżyło jak najgorzej, dzięki przekazanym przez Kibę informacjom, wiedzieli już w czym jest problem.
Korzeń zastosował jakąś technikę genjutsu na osoby, które sprowokowały całe to zgromadzenie. To właśnie te osoby nakłaniały inne do buntu, a reszta przyszła tak zwanym owczym pędem. Niestety, te osoby miały przy sobie ładunki wybuchowe. Trzy zdołali już zdetonować. A ile było jeszcze?
Klan Hyyuga, od momentu, w którym Kiba wpadł do gabinetu Hokage i łapiąc oddech, starał się wytłumaczyć wszystko, został wezwany niezwłocznie. Tylko oni, za pomocą Byakugana, mogli zobaczyć założone na szyjach pieczęcie. Musieli zlokalizować złapanych w genjutsu ludzi, a to nie było łatwe w tak spanikowanym tłumie. Na szczęcie dzięki technikom niektórych shinobi i Gaary udało się już ochronić wiele osób, ale nadal musieli dotrzeć do sedna problemu.
Jounini stworzyli łańcuszek przed mieszkańcami, którzy byli na przedzie. Hiashi, Hanabi i inni członkowie klanu Hyuuga lokalizowali osoby.
– Uwolnienie – dało się słyszeć co jakiś czas, gdy któryś z jouninów dotykał szyi złapanego przez Korzeń w genjutsu. Tym sposobem zdejmowali pieczęć.
„Co się stało?”,  „Co ja tu robię” – padało z wielu stron. Ci ludzie naprawdę nie wiedzieli, po co przyszli i o co walczyli. I tak właściwie to z kim. Potem wracał pełna świadomość. Wtedy otwierali oczy szeroko ze zdumienia, widząc szalejący tłum i wielu rannych dookoła…Niektórzy dziwili się, dlaczego mają przy sobie ładunki wybuchowe.
Bunt udało się w końcu stłumić. Kakashi otarł pot z czoła, gdy w końcu wrócił do swojego gabinetu. Wiedział, że tej nocy również nie prześpi, bo znów będzie musiał zwołać Radę. To była sytuacja nadzwyczajna. Korzeń posunął się nie tylko do manipulacji, ale również do jawnej przemocy. Takie coś nie powinno było się wydarzyć. Trzeba będzie raz na zawsze ujarzmić Korzeń.
– Shikamaru? – Podniósł głowę, widząc swojego doradcę, który właśnie wszedł do pomieszczenia. – W szpitalu zajęto się już wszystkimi rannymi? – zapytał.
– Tak, ale…. – Shikamaru pokręcił nieznacznie głową. – Naruto kilka chwil temu zjawił się tam z Sasuke, który jest w stanie krytycznym.

Naruto krążył po korytarzu w tę i z powrotem. Nie mógł usiedzieć na miejscu, za bardzo się denerwował. Sakura wezwała Tsunade, która razem ze swoim zespołem medyków zajęła się Sasuke. Jeżeli ich pomoc nic nie da to... Nie, Naruto naprawdę nie mógł myśleć o tym w tych kategoriach. Wcześniej nigdy aż tak się nie denerwował. Tylko że wcześniej nie miał aż tyle do stracenia.
Zaklął w myślach i zacisnął pięści. Musiał się uspokoić. Wszystko będzie dobrze. Sasuke z tego wyjdzie. Ten drań był zbyt uparty, żeby tak łatwo się poddać. Zbyt silny.
– Naruto-kun, może chcesz się napić wody? – zapytała nieśmiało Hinata, która właśnie wróciła z gabinetu medyka. Rutynowo ją przebadano, ale wyglądało na to, że wszystko w porządku i Sakura wyleczyła wszystkie rany.
– Co? – Naruto spojrzał na nią, jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu. – N-nie, nie dzięki.
Hinata skinęła niepewnie głową. Współczuła mu. Mimo że jej marzenia legły w gruzach, naprawdę mu współczuła. Wiedziała, że ona czułaby się podobnie, gdyby to jemu coś się stało. Od dzieciństwa niewiele łączyło ją z Naruto. Ona była dziedziczką najsilniejszego klanu w wiosce, on sierotą, znienawidzonym dzieckiem posiadającym w sobie demona. Jednak nigdy jej to nie przeszkadzało. Na swój sposób byli przyjaciółmi, mimo że nigdy nie odważyła się do niego zbliżyć. Nawet nie pamiętała, kiedy to uczucie sympatii zaczęło przeradzać się w coś więcej.  A teraz… On właśnie być może tracił kogoś, kogo kochał.
Spojrzała na swoje dłonie. Przez to wszystko, co działo się przez ostatnie dni, nie miała czasu porozmawiać z Sakurą. A chciała to zrobić. Zapytać, jak onasobie z tym radzi. Ona przecież kochała Sasuke i wierzyła, że kiedyś im się uda. A teraz to wszystko przepadło.
– Wiadomo coś?! – Naruto zerwał się, widząc medyka, który wyszedł z pomieszczenia, do którego zabrali Sasuke.
– Nie, jeszcze nic. – Medyk nie miał czasu wdawać się w dyskusję. Niósł w rękach jakieś fiolki, sądząc po kolorze chyba z krwią, i widać było, że bardzo się spieszy.
– Braciszku Naruto! – usłyszeli krzyk z końca korytarza.
To był Konohamaru. Miał na policzku plaster, a głowę obwiązaną bandażem. Podbiegł do nich zdyszany i musiał na chwilę przystanąć, żeby złapać oddech.
– Braciszku Naruto, gdzie byłeś? – zapytał, patrząc na niego zdziwiony.
Ucierpiał w zamieszkach, więc został wysłany do szpitala, ale nie spodziewał się tu Naruto W końcu jeszcze przed chwilą na placu rozgrywała się walka, a jego tam nie było. A przecież wiedział, że Naruto zawsze chciał bronić ludzi.
– Konohamaru – rozległ się damski glos z korytarza. W otwartych drzwiach jednej z sal stała pielęgniarka ze strzykawką w ręku. – Wracaj tu, ale już!
Naruto uśmiechnął się lekko, widząc panikę w ochach Konohamaru. W innej sytuacji zapewne pomógłby mu uciec, bo sam bał się zastrzyków, ale teraz…. Drgnął, widząc, jak drzwi do pomieszczania, w którym był Sasuke otwierają się i wychodzi z nich Tsunade.
– Babciu Tsunade! – krzyknął, podbiegając do niej. – Co z nim?
Miał nadzieję, że chociaż ona udzieli mu konkretnych informacji. Czuł się coraz bardziej sfrustrowany, że nikt go o niczym nie informował.
Tsunade odetchnęła ciężko i potarła ręką czoło. Była już zmęczona. Odznaczało się to na jej twarzy, podkrążonych oczach i bladej cerze.
– Chodź do mojego gabinetu – poleciła.
Starała się nie dać nic po sobie poznać, co było trudne, gdy zobaczyła wzrok Naruto. Zamrugała szybko i skierowała się na koniec korytarza.
W jej gabinecie mogli spokojnie porozmawiać. Chciała wyjaśnić Naruto wszystko i zapytać o kilka rzeczy.
– Co z nim? – Naruto zapytał ponownie, zanim jeszcze zamknęli drzwi.
Tsunade usiadła za swoim biurkiem. Wiedziała, że ten chłopak był wybuchowy. Starała się znaleźć odpowiednie słowa, ale przez zmęczenie to było naprawdę trudne.
– Czekamy – zaczęła. – Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Na chwilę obecną jego stan jest krytyczny. Ten pożar... Ten ogień... On nie był normalny. Sakura powiedziała mi, że lider Korzenia podpalił budynek. Musiał użyć jakiejś specjalnej techniki. To nie było zwykłe zatrucie dymem. – Przerwała i wyjęła z szafki butelkę sake. Musiała się napić.
– Jak wyciągałem stamtąd Sasuke, sam miałem problem z oddychaniem – przyznał Naruto. Był blady jak ściana. – Ledwo go wyniosłem z tego budynku.
– A jak teraz się czujesz? – zapytała.  Z tego całego zamieszania zapomniała o nim. Cały zespół medyków starał się uratować Sasuke.
– Dobrze. – Naruto zmarszczył brwi. – Powiedz mi lepiej, co z Sasuke! – zniecierpliwił się.
– Kyuubi musiał cię uleczyć. – Tsunade zdawała się nie przejmować jego protestami. – Byłeś tam krótko i bardzo szybko się regenerujesz. Nie masz problemów z oddychaniem? – drążyła.
– Nie! – wybuchnął Naruto. – Sasuke leży tam teraz i nie wiem, czy jeszcze żyje, a ty mnie wypytujesz, czy dobrze mi się oddycha!
– Jeżeli dowiem się, jak się czujesz, może łatwiej będzie nam znaleźć sposób, jak go uratować – warknęła. – Więc z łaski swojej uspokój się, dzieciaku, i siadaj.
Naruto warknął cicho pod nosem, ale posłusznie usiadł na krześle.
– Więc?
– Nie wiem, może trochę mnie drapie w płucach. Inaczej się oddycha.
Tsunade nalała sobie kolejny kieliszek sake.
– Zaraz ktoś cię zbada. Myślę, że nic ci nie jest, ale musimy się upewnić. Ten dym... Działał jak ogień. Płuca Sasuke były popalone od środka. Musieliśmy je zrekonstruować, ale... – Zawahała się. – Komórki były oporne. Jakby ten dym je zniszczył.
– To znaczy, że...
– Nie – przerwała mu. – Na razie Sasuke oddycha przy pomocy maszyny. Musimy znaleźć sposób, żeby pobudzić jego komórki do odnowy. Jego stan jest krytyczny, ale żyje. – Nie chciała dawać Naruto złudnej nadziei. Nie wiedziała, ile Sasuke wytrzyma. Jego płuca były prawie całkiem zniszczone. Lada chwila maszyny mogły nie dać rady podtrzymać go przy życiu.
– Zbadajcie mnie! – zażądał Naruto. W jego ustach takie żądanie brzmiało kuriozalnie, ale jeżeli w jakiś sposób mógł pomóc Sasuke, zrobiłby wszystko.
Tsunade skinęła głową i z powrotem schowała butelkę do szafki.
– Chodź, nie traćmy czasu.
– Jak trzeba będzie możecie mnie nawet pokłóć tymi wszystkimi igłami – rzucił Naruto w przypływie desperacji, a Tsunade uśmiechnęła się lekko.
– Wszystkimi?
– Wszystkimi! – zadeklarował odważnie Naruto.
Tsunade tylko pokręciła głową. Co za dzieciak.

Sakura, która wyszła po chwili z pomieszczenia, w którym był Sasuke, usiadła wyczerpana na krzesełku obok Hinaty. Zużyła większość swojej chakry, a i tak nie udało się mu pomóc. Teraz leżał tam nieprzytomny i nie wiadomo było, czy w ogóle można będzie go uratować. Przez cały czas próbowała, dawała z siebie wszystko, ale…
Ukryła twarz w dłoniach i w końcu, będąc już jedynie w towarzystwie przyjaciółki, po prostu się rozpłakała. O ile wcześniej potrafiła się pohamować, tłumiła te uczucia w sobie, tak teraz już po prostu nie dała rady. Sasuke chyba umierał, a ona była bezsilna.
– Chcesz wyjść na powietrze? – usłyszała cichy głos Hinaty.
Skinęła głową i podniosła się z krzesła.
Przed szpitalem był duży park, w którym, gdzieś na uboczu, mogła być z dala od innych. Nie chciała, żeby ktoś ją zobaczył w takim stanie, a tu w każdym momencie ktoś mógł przyjść.
Po chwili wyszły na zewnątrz i znalazły ławkę z dala od szpitalnego zgiełku, jaki w nim panował od czasu wybuchów przed Główną siedzibą Wioski.
Hinata póki co o nic nie pytała, dała się Sakurze wypłakać. Każdy czasami tego potrzebował. Zwłaszcza w takiej sytuacji.
– Naruto-kun zawsze mówił – zaczęła, gdy po dłuższej chwili zobaczyła, jak Sakura podnosi głowę i ociera oczy. – Mówił, że trzeba wierzyć, że się uda. Że nie można się poddawać. Pamiętasz, jak nas dopingował podczas egzaminu na chunina?
– Tak, tego jego wrzasku nie da się zapomnieć. – Sakura uśmiechnęła się lekko, wycierając nos w chusteczkę.
Hinata miała rację, to dzięki dopingowi Naruto wtedy nie przegrała. W tym pamiętnym pojedynku Ino miała ją praktycznie w garści, kontrolowała ją całkowicie. Dopiero krzyk Naruto sprawił, że zareagowała, że siłą woli wypchnęła Ino ze swojego umysłu. On zawsze miał w sobie taką wiarę jak nikt inny. Nigdy się nie poddawał, nawet w chwilach, kiedy wydawałoby się, że nie ma żadnych szans. To przecież dzięki jego determinacji Sasuke do nich wrócił. Do nich… Do niego…
Odwróciła głowę i spojrzała na Hinatę.
– Jak ty sobie z tym radzisz? – zapytała. Wcześniej nie miały okazji porozmawiać na ten temat.
Hinata spuściła lekko w wzrok. Nie musiała pytać: „z czym”, bo dobrze wiedziała, o co chodzi Sakurze.
– Chcę, żeby Naruto-kun był szczęśliwy – powiedziała.
Naprawdę tak czuła. I nawet przez moment nie przyszło jej do głowy, że skoro Sasuke jest w stanie krytycznym, jest dla niej cień szansy. Naruto go kochał, więc chciała, by wyzdrowiał. By wszystko dobrze się skończyło.
Sakura pokiwała głową. Wbrew temu, co kiedyś mówili inni, Hinata była silną osobą. I przede wszystkim zawsze zależało jej na dobru innych. Nigdy nie widziała w jej zachowaniu nawet cienia egoizmu. Tak jak i teraz.
Cóż… Nie można kogoś zmusić do miłości i Hinata najwyraźniej rozumiała to dużo lepiej niż ona do tej pory. Trzeba było sobie z tym poradzić i póki co wspierać Naruto. A później? Sakura już przez kilkoma dniami dostała propozycję wyjazdu do innej wioski na jakiś czas i ją rozważała. Nauczyłaby się nowych rzeczy, przede wszystkim jednak tam będzie mogła nabrać dystansu do wszystkiego i jakoś poukładać na nowo swoje życie.

Naruto wciąż czekał na korytarzu. Minęło już kilka godzin, odkąd przyniósł tutaj Sasuke. Tsunade przebadała go i zniknęła w laboratorium. Sakura i Hinata wróciły niedawno i przyniosły mu coś do jedzenia, ale wcale nie był głodny. Próbował wypytać Sakurę o stan zdrowia Sasuke, ale usłyszał te same informacje, które przekazała mu Tsunade. I jak mantra powtarzający się tekst: "musimy czekać". Na razie nikt nie pozwolił mu zobaczyć Sasuke. Sakura próbowała go nawet przekonać, żeby poszedł do domu, albo do siedziby Hokage. W końcu po rewolucji, jaką zrobił Korzeń, było sporo do roboty. Naruto uparcie siedział jednak w korytarzu. Chciał tutaj być, kiedy Sasuke się obudzi. A czuł, że stanie się to lada moment. Ten drań był silny, nie odpuści tak łatwo.
Nie wiedział, ile czasu już minęło. W końcu szpitalu pojawił się Kakashi. Powiedział, że musi z nim porozmawiać. Odnaleźli już ciało lidera Korzenia i chciał się dowiedzieć, co dokładnie się stało.
Po chwili weszli do jednego z wolnych podziemnych pokoi. Kakashi widział, w jakim stanie jest Naruto i nie zamierzał mu nawet robić kazań, że nie posłuchał rozkazu, tylko działał na własną rękę. Gdyby nie on, Sasuke zapewne by nie żył. Choć nawet teraz nie było pewne że przeżyje. Tsunade, z tego co usłyszał w rozmowie z nią, nie dawała mu zbyt wielkich szans.
Kakashi wiedział, że to jego wina. To on zostawił tam Sasuke. Mógł dać lepszą ochronę, jakoś inaczej zabezpieczyć miejsce, cokolwiek. Tylko wtedy nie sadził, że Korzeń tak szybko go znajdzie, takich budynków było sporo w okolicy. Skądś musieli się dowiedzieć. Kiba powiedział, że mieli w swoich szeregach kogoś z umiejętnościami tropiącymi, ale teren dookoła Konohy był spory, a oni od razu wiedzieli gdzie iść. Zresztą, przecież członkowie ANBU umieli ukryć chakrę i zatrzeć wszystkie ślady.  Jakim sposobem znaleźli Sasuke tak szybko?
Miał świadomość, że tego będzie mógł się dowiedzieć zapewne dopiero wtedy, gdy osoby znalezione przy ciele lidera odzyskają świadomość. Kakashi nie był tam, nie widział tego na własne oczy, ale z relacji wiedział, że teren wokół był zniszczony, a członkowie Korzenia porozrzucani po różnych częściach polany. Nie miał wątpliwości, że to był Naruto, bo ponoć na niektórych drzewach można było zauważyć ślady Rasengana.
– Opowiedz mi o wszystkim, co się tam stało – poprosił. – Dokładnie.
Naruto tylko westchnął, ale posłusznie zrelacjonował wszystko. Zawahał się jedynie wtedy, gdy wspominał o zabiciu lidera, ale gdy Kakashi kiwnął głową, kontynuował.
– Naruto, wiesz, że Sasuke znalazł się tam ze względu na zwoje – zaczął w końcu. – Nie podejrzewaliśmy, że Korzeń tak szybko go namierzy. Musieli mieć jakieś dodatkowe informacje, bo zbyt dobrze go ukryliśmy.
– Sasuke nie zrobił nic, co zagroziłoby bezpieczeństwu wioski. – Naruto zmarszczył brwi. – Mogę za niego poręczyć własną głową. Odebranie wszystkich mocy jednej z najsilniejszych osób w wiosce było... – Zacisnął pięści, czując ogarniającą go złość. Nie chciał powiedzieć kilku słów z dużo, ale obaj wiedzieli, że Kakashi zawinił i Naruto miał prawo być wściekły.
– Naruto, sprawa zwojów mogła zaważyć na pokoju między wioskami!
– Ostatnia wojna pomogła mi uświadomić sobie, Kakshi-sensei, że są rzeczy ważniejsze od wiosek. Przekonałeś się, jaką moc ma Kaguya. Sasuke, jako reinkarnacja jednego z synów Mędrca Sześciu Ścieżek, musi myśleć inaczej. Ja też. I tak samo jak on, jestem odpowiedzialny za zatajenie informacji o zwojach.
– Czyli miałem rację, wiedziałeś o wszystkim? –  zapytał Hokage, choć tak naprawdę miał świadomość, że było to pytanie retoryczne. Pokręcił głową. Czy jego uczniowie nie mogli mu po prostu zaufać? A nie, oni zawsze wszystko chcieli robić po swojemu. Przecież gdyby wiedział wszystko od początku, nie doszłoby do tej całej sytuacji.
– Tak, wiedziałem. – Naruto wstał i zaczął chodzić po pokoju. – Mówiłem temu draniowi, żebyśmy je zniszczyli, mówiłem, że będą z tego kłopoty. Ale nie, on się uparł! – Naruto uderzył pięścią w ścianę. Poczucie bezsilności było straszne.
– Gdzie są teraz te zwoje? – zapytał Kakashi. – ANBU, jak się pewnie domyślasz, przeszukało mieszkanie Sasuke i ich nie znaleźli.
– Bo ich tam nie było – mruknął Naruto. – Ja je mam – powiedział w końcu.
Po chwili sięgnął do kieszeni i wyjął stamtąd zwoje. Nie chciał ich już mieć, to one sprowadziły na nich to wszystko, to one…. Rzucił je na stół. Niech Kakashi je sobie weźmie. On nie chciał ich już widzieć.
Znów poczuł piasek pod powiekami, ale potrząsnął głową, nie chciał znów się rozkleić. Przez tą wzmiankę o mieszkaniu Sasuke zaczęły mu się przypominać  ich wspólne chwile. Pierwszy świadomy pocałunek, pierwsze pieszczoty, pierwszy raz… Wszystko to stało się właśnie tam. Potem Sasuke dał mu nawet klucze.
Naruto nigdy nie wybaczy sobie, nie wybaczy Kakashiemu i wszystkim innym za to odpowiedzialnym, jeżeli Sasuke umrze. Po tym co przeszli, po tym, co było między nimi, po prostu nie wyobrażał sobie życia bez niego.

10 komentarzy:

  1. Nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału, a tu już następny! Nie żebym narzekała, nic z tych rzeczy, a jednak chciałam wyrażać opinie na bieżąco, a ten jeden raz się nie udało. Trudno, zaraz to nadrobimy.
    Na początek: witaj Verry! Cieszę się, że wróciłaś :)
    Miałam mieszane uczucia co do poprzedniego rozdziału. Shino miał pilnować grupki, Hinata szła po pomoc swojego klanu i się nagle na nich natknęła. Na tych samych, których pilnował Shino, innych? Jeśli tak, to gdzie udali się tamci pozostali i gdzie był Shino? Myślałam, że tamten szef Korzenia był z nimi, w końcu było wspomniane, że wydaje rozkazdy a Shino miał go pilnować, a w takim wypadku powinien mieć ich cały czas na oku. Nie rozumiem tego fragmentu, nie wiem, co się tam zadziało.
    Drugi problem mam z reakcją Sasuke. Ja wiem, że gra na czas, że prowokowanie przeciwnika itd. Bardzo znany, wszędzie stosowany chwyt. Może dlatego trochę mnie rozczarował, bo spodziewałam się czegoś... mniej oklepanego? Inna sprawa, że choć to rozsądne, to do Sasuke mi w ogóle nie pasuje. Rozumiem, że nie miał wyjścia i chciał się ratować, ale Uchiha nie jest typem człowieka, który stosowałby takie chwyty. Miałam wrażenie, że czytam o kimś zupełnie innym. Nie przekonuje mnie Sasuke grający na czas i gadający ile wlezie, nic na to nie poradzę.
    Trochę już za późno na dzielenie się spekulacjami po poprzednim rozdziale, bo ten rozwiał moje domysły, ale podejrzewałam, że Sasuke wcale nie będzie w tym budynku bo właśnie Shino go uratował - w końcu był tam cały czas i śledził tę grupę z tego, co zrozumiałam. Okazało się jednak, że nie. No ale to za chwilę.
    Ten rozdział przyjęłam znacznie lepiej. Były emocje, czytałam z niepokojem i nie mogłam usiedzieć w miejscu. Niby wiem (tak, wciąż mam pewność), że Sasuke z tego wyjdzie, ale sytuacja wygląda naprawdę poważnie. Może Orochimaru byłby w stanie coś zdziałać?
    Kakashiemu to się należy kop w... głowę. To było takie nieodpowiedzialne i nieprzemyślane, umieścić go tam z wątpliwą ochroną lub bez, kiedy w szeregach wroga może być tropiciel - w sumie nic zaskakującego, bo czemu nie? Kakashi to idiota, ja się dziwię, że Naruto w ogóle zechciał z nim rozmawiać, bo ja bym mu przywaliła i niczego nie powiedziała. To było takie głupie...
    Nie chcę zgadywać, gdzie jest Shino i ta grupa, którą śledził, bo chyba się pogubiłam w akcji.
    Cieszę się, że rozdział pojawił się tak szybko po poprzednim. Mam nadzieję, że na kolejny też nie będziemy musieli długo czekać :) chyba nie wytrzymam, jeśli się szybko nie dowiem, w jaki sposób wyleczą Sasuke ;p
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o Hinatę, to tam jest napisane, że Korzeń miał kilka grup ludzi mających pilnować i ona nie natknęła się na tych samych, bo poszła w innym kierunku niż Shino.
      Co do Sasuke i jego próby obrony. On nie miał praktycznie żadnej innej opcji. Ja jestem zdania, że każdy, niezależnie od charakteru, w sytuacji bez wyjścia chwyta się ostatniej deski ratunku. Bo co innego mógł zrobić? Nie miał chakry, miał związane ręce i opaskę na oczach. Może banał, ale w momencie, gdyby nagle z czymś wyskoczył, to byłoby nielogiczne, kiedy był pozbawiony mocy. W inny sposób nie mógł się bronić.
      Shino - no przyznam, że zapomniałam o nim. Ale to się jeszcze da wyjaśnić (ich była grupa - on jeden - można dopisać resztę), zresztą ta scena była tak zaplanowana, żeby go tam nie było.
      Tak to jest, jak się piszę tak szybko fragmenty i czasami pewne rzeczy umykają:)
      Kakashi umieścił ochronę, ale (jak to było zawsze w anime) ci Anbu nie stanowią jakiejś super ochrony. Mój brat się zawsze śmiał, już nawet przy ataku Orochimaru na tej arenie podczas egzaminu na chunina, że ANBU padli jak jakieś leszcze:)
      Dzięki za komentarz:)

      Usuń
  2. Przerosłyście same siebie. W tym rozdziale było tyle uczuć, że nawet moje serduszko poruszyło się i zaczęło się bać o zdrowie Sasuke, jakbym to ja była Naruto i moja miłość właśnie umierała. Musiałam czytać dalej, jeszcze szybciej, aby dowiedzieć się, że wyjdzie z tego. Narodziła się we mnie niepewność. Przeżyje czy nie? Oczywiście rozum mi podpowiada, że Sasuke nie umrze, bo raczej go nie zabijecie. Ale jeżeli tak, no to... Będzie naprawdę ciężko się pogodzić, zwłaszcza, że to opowiadanie stanowi dużą część mojego życia przez ostatni rok. Wow! Rok! Jak to szybko mija. Ale wracając. Jeżeli Sasuke coś się poważnego stanie, to fontanna przez przynajmniej tydzień, bo wierzę, że opisałybyście to w bardzo przejmującym tonie. Jednak mam nadzieję, że takich rzeczy tutaj nie będę czytać i losy Sasuke i Naruto się wyprostują i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie.
    A i jeszcze na koniec dziękuję za tak szybki rozdział. Nie spodziewałam się go. Lepiej teraz myśleć o tym, że Sasuke walczy o życie na łóżku w szpitalu niż w jakiejś płonącej chatce pośrodku lasu.
    Dużo weny
    Juliet
    PS. Jakby wpuścili Naruto do Sasuke, to może tak jak w niektórych filmach Sasuke cudownie ozdrowi, bo właśnie w tym momencie to będzie jego punkt zapalny, aby zacząć walczyć podwójnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Będzie naprawdę ciężko się pogodzić, zwłaszcza, że to opowiadanie stanowi dużą część mojego życia przez ostatni rok" - nawet nie wiesz, jak miło to czytać:)
      Tak teraz zerknęłam, kiedy zaczęłyśmy publikować - grudzień 2016. No to już prawie półtora roku:) I masz rację, szybko mija:)

      Usuń
  3. Byłam naprawdę blisko rozpłakania się na tym rozdziale. Bardzo, bardzo blisko. Tak bardzo współczuję Naruto. Nie wiem co bym zrobiła na jego miejscu. Prawdopodobnie bym ryczała, wyrywała włosy z głowy i wściekała się na wszystko i wszystkich. Chociaż nie mogę nie docenić odwagi Naruto, który zgodził się na pokłucie go igłami. Wszystkimi. Śmiałam się na tym, nawet jeśli był to trochę śmiech przez łzy. Hmm, wierzę, że dla Sakury dobrze będzie przyjąć tę propozycję opuszczenia wioski. Naprawdę może dobrze jej to zrobić. Oh, i bardzo dobrze, że Naruto zabił tego... gnojka - szefa Chwastów. Nawet jeśli żałuję, że nie zrobił tego baardzo powoli. Zasłużył sobie na to, dupek. Mam szczerą nadzieję, że znajdą rozwiązanie. Sama raczej nie mam pojęcia co by mogło pomóc. Chakra Kuramy odkąd Naruto zdaje się uzdrawiać? A może tak jak mówi reborn_masochist wystarczy tylko jakaś iskra motywująca? A może będzie to jakoś związane z Itachim? Ten Uchiha zawsze się w coś jakoś wmieszał i miał wystarczający kąpleks młodszego brata, by coś takiego zrobić. Co z tego, że jest martwy? Mógł to zrobić lata temu. A może znowu Staruszek przyjdzie i pomoże? Albo Naruto odzyska ten dotyk, dzięki któremu uzdrowił Kakashiego i utrzymał przy życiu Gaia? Cóż, mnóstwo teorii i wszystkie absurdalne. Jestem ciekawa, jak Wy to rozwiążecie.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, czyli trochę zabrakło... Bo jakby ten rozdział wywołał taką reakcję, jak rozpłakanie się, to byłby dużo lepszy:)
      Znów te Chwasty, zapomniałam, że chciała tego użyć, ale no... zapomniałam:)
      Nie mogę za duzo napisać na zawarte tu spekulacje, bo to byłby spoiler:)

      Usuń
    2. Cóz, jak Sasuke w końcu się obudzi i nie będzie to w stylu "zgrywamy twardych, mimo że rozpaczaliśmy" to prawdopodobnie się rozpłaczę xD Znaczy nie mówię, że zrobienie z nich mokrych kluch to spowoduje. Nawet jakby byli zwykłymi sąbą (???sobami??? xD), czyli "Dobrze, że się obudziłeś, draniu. Miałem dość dbania o Twoje pomidory." "Zamknij się, młotku. I lepiej, żeby moje pomidory były całe." czy coś to prawdopodobnie też bym się rozryczała. Tylko nie takie... Ja wiem? Bagatelizowanie całej sprawy? Chociaż jestem przekonana w 90%, że tego nie zrobicie.
      Ironia ludzkiej pamięci. Nie pamiętasz czegoś co jest Ci chociaż w najmniejszym stopniu potrzebne, ale pamiętasz, że meduza składa się z ponad 90% z wody albo inne bzdury, które tak naprawdę nie są ważne w życiu (no chyba, że akurat szkolisz się na eksperta od zwierząt wodnych to wtedy może ta wiedza jest ważna).
      Rozumiem i nie chcę tego, chociaż, cholera, jestem ciekawa :D

      Usuń
  4. Nie spodziewałam się tak szybko rozdziału, miłe zaskoczenie. Podoba mi się taki Naruto, ładnie załatwił korzeń. Podoba mi się, że nie żałował, że zabił.
    Ciekawi mnie czy to już koniec, czy lider korzenia osiągnął swój cel np. powodując zwątpienie w Naruto, bo się nie pojawił (motyw Konohamaru, który był zdziwiony postawą swojego idola, albo doszukuje się drugiego dna :D). A może to miało na celu poróżnić Naruto z Kakashim. Nikt nie jest nieomylny, każdy popełnia błędy, ale ten błąd może doprowadzić do śmierci. Intryguje mnie to bardzo jak to się potoczy i oczywiście kto jest kretem, nie mam pomysłu. Może to będzie ktoś kogo by nie podejrzewali od nich, a może przypadkiem ktoś paplał. Osobiście stawiam na Kibe. Wg mnie są dwie opcje:
    Chwaląc się w pubie chlapnął jęzorem i wygadał nieświadomie ważne informacje, chociaż nie jestem pewna, czy on miał jakiekolwiek pojęcie gdzie jest Sasuke, dlatego chylę się bardziej ku drugiej teorii, że pod wpływem genjustu zaprowadził ich do kryjówki Sasuke. Wydaję mi się, że w wiosce nie ma lepszego tropiciela.

    Również podoba mi się, że Naruto nie leży i nie lamentuje. Jeżeli dobrze pamiętam on fajnie przyjął śmierć Jirayi. Oczywiście popłakał sobie z lodem w ręku ( z Iruką obok), ale posmutał w samotności w pokoju, a nie wypłakiwał się Sakurze itd. Przynajmniej tak ja to zapamiętałam, możliwe, że źle.

    Ciekawy jest motyw chcącej opuścić wioskę Sakury. Chce rozwinąć swoje umiejętności i dojrzeć. Fajnie, zaczynam ją lubić. Może będzie drugą Tsunade? Ona chyba też dużo podróżowała i dzięki temu zgłębiła w tak zaawansowanym stopniu swoje techniki lecznicze?
    Podejrzewam, że skoro wspominacie o "żalu", który czuję Naruto do obecnego Hokage to również on z Sasuke również opuszczą wioskę, żeby przemyśleć niektóre sprawy i tak samo jak Sakura dojrzeć.
    Nie będę kłamać, ale jestem pewna, że Sasuke otworzy oczy i powie młotku lub coś w tym stylu :)

    Super, że nie zapominacie o pobocznych postaciach tj. Sakura (z tym opuszczaniem wioski). Mocno rozbudowałyście poboczne postacie i z zaciekawieniem śledzę również ich losy.

    Jeszcze raz dzięki Verry za powrót. Życzę wam dziewczyny weny.

    Przepraszam za błędy, albo złą interpretacje waszych zamiarów względem postaci, dalszej fabuły, ale pełno mam pomysłów co do dalszego przebiegu akcji i z niecierpliwieniem czekam na dalsze rozdziały.
    Spoiler

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się właśnie wydaje, że Naruto wcześniej nikogo nie zabił. Zawsze dobijał ktoś inny. Ale tu w końcu Sasuke był zagrożony:) A to zmienia wszystko:P
      Postaci poboczne sa tu od początku bardzo ważne, bo stanowią całą otoczkę tego fanfika. Bez nich byłoby to nudne. No bo jak kontynuacja (w naszej wersji) bez tych postaci. Sakura musiała być zakochaną jak zawsze Sakurą, Kiba się przechwalać, a Sai... No cóż:D Wiemy, jaki jest Sai:)
      Ależ interpretuj jak chcesz. Czasami czytanie tego typu komentarzy poddaje pomysły:)

      Usuń
  5. Hej,
    ciekawe co to za technika była, oj Naruto nam się naprawdę wściekł, mam nadzieję, że nic nie będzie Sasuke...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń