.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

SasuNaru Hiden - rozdział 65

Po wyjątkowo długim czasie w końcu jest nowy rozdział. Tym razem – i mam nadzieję, że tak już zostanie – pisany z Verry :)
Dziękujemy za komentarze i miłego czytania:)


Sytuacja z godziny na godzinę stawała się coraz trudniejsza. I to nawet nie chodziło tylko o protestujących ludzi, którzy teraz już dosłownie tłoczyli się na placu przed Główną Siedzibą Wioski i wykrzykiwali swoje postulaty. Chodził o to, że wśród tych ludzi najprawdopodobniej nie było członków Korzenia, a sami cywile. W takim wypadku władze wioski miały ciężki orzech do zgryzienia, bo nie mogli póki co nic zrobić.
Kakashi już kilka razy próbował z nimi rozmawiać, ale to nic nie dawało. Coś było ewidentnie nie tak. Dlaczego, skoro Korzeń zdołał już zebrać tylu niezadowolonych mieszkańców Konohy, nadal pozostawał w cieniu? Dlaczego nie atakowali? Przecież właśnie teraz mieli ku temu idealną okazję.
Odwrócił się od okna i spojrzał na Shikamaru, który tylko wzruszył ramionami. Kakashi westchnął. Tak, wiedział, że póki co mogą jedynie czekać na to co zrobi Korzeń. Dopiero wtedy będą mogli zareagować.


*

Kiba siedział pod jednym z drzew, drapiąc ułożonego u jego nóg Akamaru. O ile wcześniej zadanie przyznane przez Kakashiego wydawało mu się bardzo ważne i odpowiedzialna, tak teraz po prostu się nudził. Bo od wielu godzin nic, ale to kompletnie nic się nie działo. Widzieli kilku chuninów wracających z misji, kilka zabłąkanych w lesie par zakochanych, na których widok Hinata zawsze odwracała wzrok i wydawała się być przygnębiona, ale poza tym nic ważnego się nie działo.
Już mieli wracać i zdać raport Hokage, ale właśnie w tym momencie coś się stało. Coś zauważyli. A tak konkretnie to Shino za pomocą swoich robaków uzyskał informację, że duża grupa ludzi jest w pobliżu.
Od razu zaczęli działać. Kiba i Akamaru wyczuli trop, którym wszyscy troje ruszyli, w końcu, gdy powoli i niezauważalnie się zbliżyli, Hinata prześwietliła teren Byakuganem.
Na jednaj z polanek stało kilkunastu uzbrojonych shinobi. Wśród nich był wysoki mężczyzna i wydawał polecania pozostałym. Mówił mało, wręcz lakonicznie, ale to wystarczyło, by zrozumieć sens. Prowokacja, genjutsu, Sasuke Uchiha, zemsta…
Spojrzeli po sobie z niepokojem. Trzeba było działać błyskawicznie.
I tak już po chwili Kiba na grzbiecie Akamaru pędził co sił w stronę bramy wioski, Shino został na miejscu, żeby dalej obserwować, a Hinata miała za zadanie zebrać członków swojego klanu, bo Byakugan mógł okazać się w tym momencie kluczowy. Musieli się rozdzielić.

*

Naruto i Sakura zostali przekierowani na obszar szpitala, gdzie mieli zająć się zabezpieczaniem terenu, w razie, gdyby Korzeń chciał go zaatakować. Nie tyle dlatego, że chcieliby skrzywdzić pacjentów, ale może liczyli, że w nim jest ukryty Sasuke? W końcu najciemniej pod latarnią. Niemniej, jeżeli nawet pominąć ten pomysł, szpital wymagał dodatkowych zabezpieczeń na wypadek, gdyby walki przeniosły się w ten obszar.
Walki… Naruto przypomniał sobie oblężenie Konohy, atak Paina. Wtedy cała wioska została zniszczona. Teraz też ich to czeka? Jaki stopień może osiągnąć rebelia? Czy może ona zwiastować początek końca pokoju? W końcu wojna domowa to też wojna. Już kiedyś do czegoś takiego omal nie doszło, gdy wiele lat temu zbuntował się klan Uchiha. Co prawda zostało to zduszone w zarodku, ale za jaką cenę! Sam do dziś nie mógł uwierzyć, że władze Konohy pozwoliły na taką masakrę!
Naruto zastanawiał się nad tym wszystkim, wykonując polecenia Sakury. Ona dostała wytyczne od Tsunade. Była Hokage wyznaczyła wszystkim zadania i zniknęła. Naruto w końcu przestał zaprzątać sobie głowę tym, gdzie się podziała i dlaczego jego tam nie ma, bo w  końcu musiała zajmować się czymś ważnym, a on, jako przyszły Hokage, też powinien przy tym uczestniczyć. Jednak teraz każda pomoc była istotna, a zabezpieczanie terenu należało przecież do zadań joninów. Przerabiając materiały na egzamin trochę dowiedział się na ten temat. Trochę, bo nie należały do najtrudniejszych zagadnień, więc Sasuke nie poświęcił im dużo uwagi. Naruto podejrzewał, że nudziły go tak samo jak jego. Tyle drobnych przepisów, trzymanie się jakichś bezsensownych zasad. To nie było w ich stylu. Przy prawdziwej walce zapomniało się o tych wszystkich nieistotnych rzeczach i przechodziło do rzeczy. Tylko że teraz bez szemrania zakładał kolejne techniki zabezpieczające, które w razie zagrożenia, mogły dać im więcej czasu potrzebnego do ewakuacji pacjentów.
Sakura przyglądała się Naruto uważnie. Niewiele rozmawiali od czasu wizyty u Kakashiego. Każde z nich było pogrążone w swoich myślach. Albo inaczej   to Naruto był pogrążony w swoich myślach i zbywał wszystkie jej pytania. Później już nie mieli czasu na prywatne rozmowy, gdy znaleźli się wśród ludzi. Trochę bała się, że Naruto strzeli do głowy jakiś głupi pomysł. Nie wiedziała, co ma myśleć o jego zachowaniu. Chyba już nie pamiętała, kiedy zachowywał się w taki sposób. Sasuke najprawdopodobniej był w niebezpieczeństwie, szykowała się rebelia i walka, a on posłusznie wykonywał zadania, które mógł zrobić pierwszy lepszy jonin? To nie mogło zwiastować niczego dobrego.
   Naruto? – Klepnęła go w ramię, gdy po raz kolejny nie odpowiedział na jej pytanie.
W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, czy to on, czy jego klon, bo było wiadome, że Naruto opanował tą technikę do perfekcji, tak, że tylko chyba Sasuke potrafił rozpoznać oryginał. Jednak zaraz potem przychodziła myśl, że skoro nie spuszczała go z oczu, zauważyłaby, gdyby stworzył klona. Zresztą, Kakashi z jakiegoś powodu zabronił Naruto tworzenia klonów. Powiedział, że im mniej będzie się rzucał w oczy, tym lepiej. Na nic były argumenty, że w ten sposób może zdziałać więcej. Kakashi się uparł, a jeszcze w dodatku Shikamaru go poparł.
  A, Sakura-chan, bo ja muszę…   Naruto spojrzał w dół, na swoje spodnie.
Sakura tylko przewróciła oczami. To była któraś z kolei „dyskretna” próba wymknięcia się jej, ale nie zamierzała nawet w takim przypadku odpuścić.
  Nie ma sprawy, pójdę z tobą – stwierdziła i ręką wskazała koniec korytarza, gdzie mieściły się toalety.
Naruto tylko jęknął. Coraz gorsze myśli chodziły mu po głowie. Nie miał pojęcia, co się dzieje z Sasuke, gdzie jest. Najchętniej zacząłby go szukać na własną rękę. Bo co, jeżeli Kakashi się mylił i mogło mu cos zagrażać. Ci ludzie z Korzenia byli nieobliczalni.

*

Kiba im bliżej był centrum wioski, tym na więcej osób trafiał, przez co nie mógł poruszać się w takim tempie, w jakim by chciał. W końcu zmuszony sytuacją zszedł z grzbietu psa i wskoczył na jeden z dachów. Nie przewidział tylko tego, że Akamaru będzie chciał zrobić to samo i ześlizgnie się po ścianie.
             Akamaru! – krzyknął z przerażeniem, patrząc jak jego pupil spada z budynku. Próbował go złapać, ale sam się poślizgnął i runął w dół.
Upadek na twardy beton byłby nieuchronny, gdyby nie to, że nagle coś ich złapało. Było szorstkie, ale ciepłe i…
  Pfu – Kiba wypluł z ust coś, w czym wylądował. Piasek? Tak, to był piasek. Skąd w wśród bloków tyle piasku?
Rozejrzał się dookoła i dopiero po chwili dostrzegł kogoś. Zielone przenikliwe oczy, rude włosy – Kazekage Wioski Piasku. Zamrugał zdezorientowany. Spojrzał to na niego, to na Akamaru, który nic sobie nie robiąc z powagi funkcji jego wybawiciela, podniósł nogę i obsikał pozostający na ulicy piasek.
Kiba pozbierał się, otrzepał ubranie i włosy z piasku.
  Dzięki   rzucił, gdy Gaara wciąż milczał. Nigdy nie czuł się pewnie w jego towarzystwie. Od ich pierwszego spotkania minęło już kilka lat i od tego czasu wiele się wydarzyło, ale Kiba nigdy nie zostawał z Gaarą sam na sam.
  W porządku.    Gaara kiwnął głową.
Znajdowali się sami w wąskiej uliczce. W oddali słychać było jakieś krzyki i hałas ulicy.
  Ja...   Kiba zawahał się. Powinien mu powiedzieć o tym, co właśnie usłyszał? Z jednej strony to były sprawy Konohy, z drugiej chodziło o czyjeś życie. Nawet jeżeli to był Sasuke Uchiha.  – Ja musze się jak najszybciej dostać do siedziby głównej – powiedział po chwili. – Muszę powiadomić Hokage. Korzeń planuje zaatakować Sasuke, ponoć mają w ekipie kogoś, kto szybko go wytropi.

Gaara zmarszczył brwi. Oczywiście dobrze wiedział o całej sytuacji, jaka ma obecnie miejsce w Konoha, ale wiedział również, że jako Kazekage nie może się mieszać bez wyraźniej prośby Hokage do lokalnych potyczek, czy nawet wojen. Był czujny, ale póki co trzymał się z daleka. Tylko teraz już nie chodziło o lokalne potyczki. Uchiha Sasuke był przecież uwięziony i w razie jakiegokolwiek ataku nie miał szans się bronić. Już nie wspominając o tym, że Naruto nigdy w życiu by mu nie wybaczył, gdyby mu o tym nie powiedział.
             Powiadom Hokage – rzucił krótko i już po chwili piasek pod stopami uniósł się, tworząc chmurę. Nie było czasu do stracenia.

*

Naruto i Sakura stali na dachu budynku szpitala i obserwowali okolicę. Naruto już kilka razy chciał wracać do Głównej Siedziby Wioski, ale ona uparła się i uznała, że muszą tu zostać. I chyba bardzo dobrze się stało, bo w pewnym momencie coś zauwazyli.
 To był Gaara. Gaara, który leciał do nich na chmurze piasku. Jego twarz była napięta i oboje już wiedzieli, że coś się stało.
             Naruto, musimy dotrzeć do Sasuke   zaczął Gaara bez zbędnych występów.   Korzeń ma kogoś, kto go namierzył i... On ma ciągle założoną pieczęć, nie będzie mógł się bronić.
   Co?   Naruto pobladł, czując falę zalewającego go strachu. Cholera, wiedział, no wiedział, że tak się stanie. Dlaczego go do niego nie dopuścili wcześniej?! Kakashi zapewniał, że Sasuke jest bezpieczny, że lepiej, niech zostanie w ukryciu, ale to wszystko nie miało być tak! Przecież wiadome było, że Korzeń będzie chciał go dopaść, był żądny zemsty, a ich świat, świat shinobi, doskonale wiedział, co oznaczała chęć zemsty. Cholera, cholera, cholera!
  Wiesz, gdzie on jest?   zapytał i rozejrzał się, żeby zlokalizować, jak daleko byli od siedzimy Hokage. Jeżeli nie Gaara, to Kakashi powie mu, gdzie ukryli Sasuke. Jak nie dobrowolnie, to go do tego zmusi!   Musimy po niego iść! Zdążyć przed...
Nie dokończył, bo olbrzymi wybuch o mało nie zrzucił ich z dachu.
             To siedziba główna!   krzyknęła z przerażeniem Sakura, widząc dym w środku wioski.
To już wyglądało naprawdę groźnie. Wcześniej myślała, że wszystko uda się rozwiązać pokojowo, ale to był chyba złudna nadzieja.
Spojrzeli po sobie z niepokojem. Jeżeli to, co mówił Gaara, było prawdą, to Sasuke był w śmiertelnym niebezpieczeństwie. A z drugiej strony ci ludzie w centrum wioski… Wybuch, zwłaszcza tak potężny, sugerował, że będą ofiary. Ofiary potrzebujące natychmiastowej pomocy medycznej! A kto wie, czy nie będzie kolejnych ataków.
Naruto przygryzł wargę. W tym momencie wszystko czego uczył się do egzaminu nijak się miało do sytuacji. Bo nigdzie nie było napisane, co zrobić w sytuacji, gdy trzeba pomóc jednocześnie ludziom i najlepszemu przyjacielowi. Naruto wiedział, że fakt, iż musi dotrzeć do Sasuke, zanim zrobi to Korzeń, nie podlegało żadnym dyskusjom. Po tym, co usłyszał, nie powstrzymałoby go nawet trzęsienie ziemi.
Po chwili stworzył kilka klonów. Miał świadomość, że nie będą tak skuteczne jak on, ale nie miał wyjścia.
             Gaara, gdzie jest Sasuke – zapytał ponownie. Nie było ani chwili do stracenia.
             Na północ od Konohy, w starym opuszczonym budynku na skraju lasu.
Naruto skinął głową.
             Sakura-chan, sprawdzisz, co się stało? Ludzie mogą potrzebować twojej pomocy.
Sakura zawahała się. Wiedziała, że nie było czasu na zwłokę, że musiała szybko podjąć decyzję, ale... Jasne, z jednej strony ludzie jej potrzebowali. Jako medyczny ninja na tak wysokim poziomie powinna biec na miejsce wybuchu, przede wszystkim chronić cywili i leczyć rannych, tylko że Sasuke... Co, jeżeli on też był ranny? Jeżeli jego Korzeń też już dopadł i Naruto nie zdąży go ochronić? Wtedy ona mogłaby go uratować. Ostatnio tyle się wydarzyło i choć już wiedziała, że nigdy nie będzie tak, jak tego pragnęła, że nie zdobędzie serca Sasuke, to wciąż nie potrafiła przestać go kochać. Nie mogła, przynajmniej jeszcze nie teraz. Wciąż jej na nim zależało, wciąż chciała go chronić.
Zacisnęła pięści i zamknęła oczy na jeden krótki moment, żeby zebrać w sobie siły. Nie mogła teraz okazać słabości.
  Nie, Naruto   powiedziała stanowczym głosem.   Idę z tobą.
  Sakura-chan?   Naruto spojrzał na nią, jakby się przesłyszał.   Ale...
             Szkoda tracić czasu!   powiedziała, patrząc mu w oczy zdeterminowanym wzrokiem.   Ruszajmy! Musimy dotrzeć do Sasuke przed Korzeniem!
  Naruto, idźcie, ja sprawdzę, co tam się stało – odezwał się Gaara. Nie miał zdolności medycznych, ale zawsze mógł swoim piaskiem ochronić ludzi przed kolejnym wybuchem.
   W porządku – Naruto skinął głową.
Nie chciał już tracić czasu. Jego klony ruszyły razem z Gaarą, a on z Sakurą skierowali się do wyjścia z wioski.
Nikt ich nie zatrzymywał. Całe szczęście, bo Naruto nie miałby cierpliwości, żeby tłumaczyć strażnikom, o co chodzi. Miał złe przeczucia.
Cały czas wydawało mu się, że biegli za wolno, więc ciągle przyspieszał. Sakura miała pewne problemy, żeby za nim nadążyć, jednak nie narzekała. Oboje bali się o Sasuke. Bo co, jeżeli nie zdążą?

Byli już drodze budynku, o którym mówił Gaara. Oboje wiedzieli, gdzie on jest, bo jedna ich wspólna misja zakończyła się właśnie tam. Akurat w tym miejscu szef ANBU umówił się z nimi, żeby zdali mu raport.
Nagle usłyszeli odgłosy walki. Zdecydowanie za wcześnie, żeby dotarli do miejsca, w którym przetrzymywano Sasuke, więc to musiał być ktoś inny. Naruto już chciał stworzyć klona, żeby to sprawdzić, ale nagle tuż obok jego głowy śmignął kunai, a później kolejny, który już musiał odbić.
Szybko namierzył przeciwników. Grupa członków Korzenia stała wśród drzew, ale to nie na nich czekali. W dole zobaczyli błysk błękitnej chakry, formującej się w dwa tygrysy. To była Hinata!
Hinata walczyła z członkami Korzenia, ale czuła, że powoli zaczyna brakować jej sił. Kiedy rozdzieli się z Shino i Kibą, miała wrócić na obrzeża wioski, do swojej dzielnicy, poinformować członków klanu, że Byakugan jest potrzebny do stłumienia rebelii. Niestety, wtedy na nich wpadła. Była zaskoczona, bo wcześniej Shino podążył za grupą udającą się na północ, a ona przecież kierowała się na południe. Na początku było ich trzech, dlatego chciała podejść, żeby zdobyć jakieś informacje, zaraz potem jednak pojawiło się jeszcze kilku i ją zauważyli. Było ich zbyt wielu, nie dawała im rady mimo swojej determinacji. Ataki padały z każdej strony. Musiała zużyć ogromne pokłady chakry, żeby się w ogóle przed nimi obronić.
Naruto spojrzał na Sakurę, a ta skinęła głową. Oboje widzieli, że było źle, dlatego trzeba było działać błyskawicznie. Tym bardziej, że w pewnym momencie niebieska charka Hinaty zaczęła blednąć, a ona sama zachwiała się lekko.
  Hinata… –Naruto zacisnął pięści.
Widać było, że przeciwnik jest silny. Choć… Rozejrzał się. Nigdzie nie było ich lidera, tego, który na placu krzyczał, żeby wydać im Sasuke. Jeżeli tak, to naprawdę musieli się pospieszyć. Nawet nie chciał myśleć, co będzie, jeżeli on znajdzie Sasuke przed nimi.
Sakura skoczyła na dół i w ostatniej chwili uchroniła Hinatę przed ciosem jednego z mężczyzn. Po chwili siłą swojego ciosu odrzuciła go kilka metrów dalej. Chwyciła Hinatę i odskoczyła z nią na bezpieczną odległość.
Członkowie Korzenia wydawali się być odrobinę zaskoczeni, ale po chwili jeden z nich uśmiechnął się bezczelnie.
  To ma być wsparcie? Jedna baba? – zakpił.
  Nie tylko – z kilku stron rozległ się ten sam głos.
Członkowie Korzenia spojrzeli w górę. Na konarach drzew stało kilkannaście klonów Naruto. Zanim zdążyli jakkolwiek zareagować, klony runęły na nich.
  A ty! – krzyknęła Sakura, doskakując do mężczyzny, który nazwał ją babą. – Nigdy więcej nie lekceważ kobiet! – Uderzyła go z taką mocą, że wbił się w drzewo na drugim końcu polany, prawie je przy tym łamiąc.

*

Sasuke od wielu godzin siedział sam w więziennym pokoju. Nie miał pojęcia, co się dzieje, bo nikt go o niczym nie informował, ale było jasne, że coś jest nie tak. Wiadomość, którą przyniósł tamten ANBU Kakashiemu, że Korzeń zbiera się w podziemiach, była naprawdę niepokojąca. Jasne, Hokage pewnie dostawał sporo podobnych, w końcu po wojnie grasowało wiele grup przestępczych, jednak tu chodziło o Korzeń. Ten Korzeń, który swego czasu był jedną z najsilniejszych i najbardziej radykalnych organizacji. Ten Korzeń, który w dużej mierze przyczynił się do masakry jego klanu.
Poruszył się, próbując rozprostować kości, ale przy związanych z tyłu rękach to nie było takie proste. Miał zdrętwiałe mięśnie, nie mógł się swobodnie ruszać, nie mógł korzystać z chakry. To ostatnie najbardziej go niepokoiło. W razie jakiegokolwiek zagrożenia, nie będzie mógł nic zrobić.
Nie wiedział, ile jeszcze czasu minęło, ale w pewnym momencie usłyszał jakieś kroki. Odgłos był przytłumiony, musiał więc dobiegać gdzieś z korytarza. Zaraz potem rozległ się głośny krzyk. Jeden, drugi… Sasuke wytężył słuch. Jeszcze jeden krzyk. I cisza. Martwa cisza. Sasuke już wiedział, co to znaczy.
Nie mylił się. Kilka chwil później drzwi do pokoju, sądząc po odgłosie, zostały wyłamane, a w pomieszczeniu znów dało się usłyszeć kroki. Tyma razem bardzo głośne i wyraźne. Ktoś do nie go podszedł.
             Wiesz kim jestem? – usłyszał niski męski głos. – No pewnie, że nie wiesz – mężczyzna sam sobie odpowiedział, a po chwili zaśmiał się cicho. – Nie widzisz mnie. Bez tych oczu jesteś jak dziecko we mgle, mam rację?
 Czego chcesz? – Sasuke wstał i podszedł w stronę mężczyzny.
Poznał ten głos. Mimo że go nie widział, miał pewność, że to ten sam wysoki mężczyzna, który wtedy, na głównym placu Konohy, patrzył na niego z taką nienawiścią w oczach. Lider Korzenia. Który najwyraźniej nie miał za dużego problemu z pokonaniem ANBU i wejściem tu.
 – I wiem, kim jesteś. Tanuki Shigaraki, tak?
Sasuke wiedział, że po śmierci Danzou to właśnie on przejął dowodzenie nad organizacją i próbował kontynuować projekty poprzednika. Póki co nie było efektów, bo o ile Korzeń kiedyś był potęgą, tak po wojnie ci ludzie zostali uznani za zwykłych kryminalistów, którzy musieli się ukrywać i działać w podziemiach. Tak czy inaczej, Korzeń nigdy nie wybaczył Sasuke zabójstwa Danzou.
Podniósł głowę. Znalazł się naprawdę w beznadziejnej sytuacji, ale nie zamierzał dać po sobie poznać, że jest tak bezbronny, za jakiego w lider Korzenia teraz go miał i jaki tak naprawdę był w rzeczywistości.
 Skoro więc wiesz, kim jestem, wiesz też, po co przyszedłem. Prawda? – Mężczyzna podszedł krok bliżej.
Sasuke wyczuł w tym swoją szansę. Nie wiedział, czy na zewnątrz nie ma innych członków Korzenia, ale miał przeczucie, że tutaj w środku  lider jest sam. To miała być zapewne osobista zemsta.
             Chcesz mnie zabić – powiedział spokojnie, podchodząc jeszcze bliżej. Nie opuszczał gardy. Co prawda miał zablokowane ręce, nic nie widział, ale pozostawał mu jeszcze słuch i węch. I nieskrępowane niczym nogi.
W jednej chwili skoczył i kopnął przeciwnika z całej siły, celując, jak mu się przynajmniej wydawało, w krocze. To był u mężczyzn najbardziej wrażliwy punkt, po którym trzeba było czasu, żeby się podnieść.
Lider Korzenia jęknął, ale dosłownie chwilę później Sasuke poczuł potężny cios na twarzy, który odrzucił go na ścianę. Cholera, musiał nie trafić! Poczuł w ustach metaliczny smak krwi. Był w kiepskim położeniu, ale nie mógł się poddać. Był przecież ostatnim członkiem klanu Uchiha. Poza tym w domu ktoś na niego czekał…
Sasuke stanął pewniej na nogach, wyostrzając zmysły. W tym momencie słuch musiał mu zastąpić wzrok.
Po chwili usłyszał jak przeciwnik się przesuwa i zaatakował jeszcze raz. Tym razem celował w nogi, próbując przewrócić go na podłogę. Włożył w ten atak całą swoją siłę i faktycznie, po chwili lider Korzenia leżał na plecach. Jednak wtedy Sasuke poczuł okropny, przejmujący ból, rozchodzący się po całym kręgosłupie. Upadł na kolana. Próbował się podnieść, zignorować ból, ale ten był niesamowicie ostry. Jakby coś wwiercało się w jego ciało.
 Naprawdę myślałeś, że w tym stanie możesz ze mną wygrać? – usłyszał szyderczy ton.
            Mężczyzna najwyraźniej się podniósł i teraz stał nad nim. Po chwili poczuł też zimne ostrze na swojej szyi. Chciał coś zrobić, ale nie był w stanie.  Miał zablokowane ruchy, zablokowaną chakrę… Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że to jednak koniec, ale potem, mimo okropnego bólu, znów podniósł głowę.
  Tak chcesz walczyć? W taki sposób chcesz mnie pokonać? Zwycięstwo nad przeciwnikiem, który nie może się bronić, to żadne zwycięstwo, bo…
  Milcz!
  Dlaczego? Czy nie tak właśnie działał Korzeń? Jak tchórze, zza pleców, zabijając niewinnych ludzi dla własnej korzyści?
             Zamknij się – krzyknął mężczyzna.
Zaraz potem Sasuke poczuł kolejną falę bólu. Nie wiedział, co to była za technika, ale na pewno była skuteczna. Mimowolnie skulił się lekko, ale nie zamierzał odpuszczać. To była jego ostatni szansa.
             Jak już chcesz dorównać Danzou i go pomścić, to chociaż walcz jak on – twarzą w twarz, z przeciwnikiem, który może się bronić – Sasuke wiedział, że musi go sprowokować. – Inaczej okażesz się zwykłym tchórzem!
Na chwilę zapadła cisza, Sasuke słyszał tylko przyspieszony oddech mężczyzny. Przez jego głowę przebiegła myśl, że się udało, że honor okaże się ważniejszy, ale w tym momencie nastąpił silny cios w głowę. A potem drugi. I trzeci…
             Myślisz, że jestem taki głupi? – Lider Korzenia zaśmiał się chrapliwie.
Po chwili Sasuke poczuł, jak krępuje mu czymś nogi i wkłada w usta jakiś materiał. Pchnął go tak, że teraz leżał na podłodze.
             Masz rację, poderżnięcie ci gardła nie będzie zemstą godną Danzou. Co ty na to, żebyś na własnej skórze przekonał się, ile cierpienia przynosi żywioł, którym od zawsze władał twój własny klan?
I znów uderzenie w głowę. Potem pstryknięcie. A potem… Potem specyficzny zapach dymu.

*

Oddział Korzenia pokonał większość cienistych klonów, więc Naruto musiał stworzyć kolejne. Mimo że chciał już biec dalej, żeby odnaleźć Sasuke, wiedział, że musi zostać i pomóc Hinacie i Sakurze. Tworzył kolejne i kolejne klony, aż las wypełnił się jego podobiznami. Wśród nich ukryła się Sakura, żeby wyleczyć zranienia Hinaty.
Dopiero po prawie dziesięciu minutach udało się im pokonać wszystkich przeciwników. Po dziesięciu cennych minutach!
  Musimy już biec   powiedział do dziewczyn, rozglądając się jeszcze w poszukiwaniu przeciwników.
  Naruto – kun, ja...   Hinata chciała coś powiedzieć, ale jej nie słuchał. Był zbyt zdenerwowany i skupiony na myśli, że powinni już   zaraz być przy Sasuke, bo może być już za późno. Nie chciał brać nawet tego pod uwagę.
             Biegnijmy!   krzyknął, przeskakując na konar drzewa.   Pośpieszcie się!
Sakura w biegu wyjaśniła Hinacie, co się stało. Dlaczego Naruto tak się spieszy i co wydarzyło się w centrum wioski. Hinata w zamian przekazała informacje, które udało jej się podsłuchać, kiedy obserwowała pokonany właśnie oddział członków Korzenia.
Lider, wraz z kilkoma zaufanymi ludźmi oddalił się, a reszta członków rozdzieliła się. Mieli za zadanie zatrzymać każdego, kto mógłby mu przeszkodzić w zemście.
Naruto, który biegł na przedzie, był zbyt daleko od nich, żeby to usłyszeć. Sakura pomyślała, że to dobrze, bo tylko jeszcze bardziej by się zdenerwował. Teraz, mimo tego, że Hinata była bardzo osłabiona, musiały narzucić bardzo szybkie tempo, żeby nie stracić go z oczu.
  To już niedaleko!   wrzasnął do nich Naruto i po chwili wybiegli na niewielką polanę.
U jej skraju, schowany pod kilkoma ogromnymi drzewami, stał niewielki budynek, który właśnie.... płonął.
Naruto zamarł, widząc czarną, gęstą smugę dymu wznoszącą się w powietrze. Z dwóch frontowych okien wydobywał się ogień, który lada moment miał podpalić też drzewa.
Nie, nie, nie, to niemożliwe! To nie mogło się tak skończyć!


10 komentarzy:

  1. Ale trafiłam idealnie na nowy rozdział! No teraz to się dużo dzieje, ale zdziwiło mnie, że Naruto był taki posłuszny i nie poszedł szukać wcześniej Sasuke. Mam tylko nadzieje, że się nie spóźnił! Czekam na następny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę Was! W tej chwili tak bardzo Was nienawidzę! Jak - no JAK?! - można przerwać w takim momencie?! I Jezu powiedzcie, że Sasuke nic się nie stanie. Niech przeżyje. Nie wybaczę Wam jeśli go zabijecie. To by było tak niesprawiedliwe względem Sakury, Hinaty, a już na pewno Naruto! Nie możecie tego zrobić biednemu Naruto! A zresztą jak zabijecie Uchihę to jak ja to będę później czytać?! Będę śmiała się z całej tej sytuacji zepsutego genjutsu, by zaraz płakać, bo przypomni mi się, że Sasuke umrze. No nie możecie mi tego zrobić! Po prostu nie możecie!
    Ogólnie rozdział wspaniały (chociaż jak skończy się to źle, to spadnie w moich notowaniach, bo tu ta cała wojna domowa zaczęła się tak na poważnie) i z niecierpliwością czekam na kolejny!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno Sasuke ma zginąć w Boruto ;)

      Usuń
    2. Tak, dobijaj mnie bardziej, dlaczego nie? Co prawda Boruto jest dla mnie po prostu marną kontynuacją Naruto (znaczy ogólnie nie jest złe, ale to jednak nie jest już Naruto jeśli wiesz co mam na myśli), ale dlaczego zginąć ma jeden z moich ulubionych bohaterów?! To takie niesprawiedliwe...

      Usuń
  3. Rozdział!!! Nareszcie. Nie mogłam się już go naczekać i chciałam nawet wysłać zapytanie jak idzie, ale nie chciałam żeby wyszło że jestem zbyt nachalna i cię popędzam. Na twoje rozdziały mogę czekać wieczność. I bardzo się cieszę, że Verry powróciła. Ta informacja była dla mnie szokiem jak i szczerym zadowoleniem.
    To się porobiło w tej wiosce. Spiski, wojny domowe, wybuchy, zdrady, zemsta. Dużo się dzieje w tej Wiosce Liścia. Na pewno mieszkańcy nie mogą narzekać na nudę.
    Rozdział tak wciągający, że normalnie czuję się, jakbym nie mrugała podczas czytania. Nie wiem czy to może przez taką długą przerwę, czy też coś innego, ale ten rozdział był genialny i chyba przewyższał inne rozdziały. No może niektóre nie. Mam jedno „ale” i to nawet konkretne. DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE PRZERWAŁYŚCIE?! Mam nadzieję jednak, że rozdział pojawi się szybciej niż ten, bo chyba miesiąca to ja nie wytrzymam. W końcu, gdy Verry wróciła na scenę, to może dzięki temu będzie wam się przyjemniej pisało i uszczęśliwicie tym czytelników.
    Dużo weny i pozdrawiam Was obie
    Juliet
    PS. Mam nadzieję, że nic poważnego nie zrobicie Sasuke i ta historia zakończy się happy endem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział na pewno pojawi się szybciej. A takie momenty są idealne do ucinania rozdziałów:P

      Usuń
  4. Cieszy mnie to, że piszecie razem, bo wychodzi wam to fantastycznie ❤️��
    Warto było czekać na nowy rozdział. Trzymacie mnie w niepewności. Dobrze, że Sakura jest na miejscu.
    Ciekawi mnie, czy teraz Naruto wpadnie w szał i straci kontrolę nad sobą co mogłoby być zamierzeniem korzenia, żeby ludzie zaczęli mieć wątpliwości co do swojego bohatera... Sądzę, że zaskoczycie mnie ☺️
    Trzymam kciuki, żeby udalo wam się doprowadzić historie do końca razem. Verry, dziękuję za powrot❤️
    Liczę w duchu, że po Naruto napiszecie razem jakieś własne opowiadanie ��
    Spoiler

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    cudiwnie, o nie, nie Sasuke ma żyć, proszę... Naruto taki spokojny, aż to dziwne, biorąc pod uwagę jego temperament... ;)
    weny...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, mam nadzieję że Naruto walnie Sasuke jak mógł tak powiedzieć, za smuciło mnie, to widać że Hideaki się stara, haha asystent zaskoczony takim innym zachowaniem Hideakiego, ale cóż powiedzieć chwila spędzona z Naruto i wszystko w jasnych kolorach... i już wiadomo skąd korzen to znaczy niedobitki miały informacje, nasi genini to ekipa od przeprowadzek, wiec jak nie ma misji to mają co robić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń