Po
wyjątkowo długim czasie w końcu jest nowy rozdział. Tym razem – i mam nadzieję,
że tak już zostanie – pisany z Verry :)
Dziękujemy
za komentarze i miłego czytania:)
Sytuacja
z godziny na godzinę stawała się coraz trudniejsza. I to nawet nie chodziło tylko
o protestujących ludzi, którzy teraz już dosłownie tłoczyli się na placu przed
Główną Siedzibą Wioski i wykrzykiwali swoje postulaty. Chodził o to, że wśród
tych ludzi najprawdopodobniej nie było członków Korzenia, a sami cywile. W
takim wypadku władze wioski miały ciężki orzech do zgryzienia, bo nie mogli
póki co nic zrobić.
Kakashi
już kilka razy próbował z nimi rozmawiać, ale to nic nie dawało. Coś było
ewidentnie nie tak. Dlaczego, skoro Korzeń zdołał już zebrać tylu
niezadowolonych mieszkańców Konohy, nadal pozostawał w cieniu? Dlaczego nie
atakowali? Przecież właśnie teraz mieli ku temu idealną okazję.
Odwrócił
się od okna i spojrzał na Shikamaru, który tylko wzruszył ramionami. Kakashi
westchnął. Tak, wiedział, że póki co mogą jedynie czekać na to co zrobi Korzeń.
Dopiero wtedy będą mogli zareagować.
*
Kiba
siedział pod jednym z drzew, drapiąc ułożonego u jego nóg Akamaru. O ile
wcześniej zadanie przyznane przez Kakashiego wydawało mu się bardzo ważne i
odpowiedzialna, tak teraz po prostu się nudził. Bo od wielu godzin nic, ale to
kompletnie nic się nie działo. Widzieli kilku chuninów wracających z misji,
kilka zabłąkanych w lesie par zakochanych, na których widok Hinata zawsze
odwracała wzrok i wydawała się być przygnębiona, ale poza tym nic ważnego się
nie działo.
Już
mieli wracać i zdać raport Hokage, ale właśnie w tym momencie coś się stało.
Coś zauważyli. A tak konkretnie to Shino za pomocą swoich robaków uzyskał
informację, że duża grupa ludzi jest w pobliżu.
Od
razu zaczęli działać. Kiba i Akamaru wyczuli trop, którym wszyscy troje
ruszyli, w końcu, gdy powoli i niezauważalnie się zbliżyli, Hinata
prześwietliła teren Byakuganem.
Na
jednaj z polanek stało kilkunastu uzbrojonych shinobi. Wśród nich był wysoki
mężczyzna i wydawał polecania pozostałym. Mówił mało, wręcz lakonicznie, ale to
wystarczyło, by zrozumieć sens. Prowokacja, genjutsu, Sasuke Uchiha, zemsta…
Spojrzeli
po sobie z niepokojem. Trzeba było działać błyskawicznie.
I
tak już po chwili Kiba na grzbiecie Akamaru pędził co sił w stronę bramy
wioski, Shino został na miejscu, żeby dalej obserwować, a Hinata miała za
zadanie zebrać członków swojego klanu, bo Byakugan mógł okazać się w tym
momencie kluczowy. Musieli się rozdzielić.
*
Naruto
i Sakura zostali przekierowani na obszar szpitala, gdzie mieli zająć się
zabezpieczaniem terenu, w razie, gdyby Korzeń chciał go zaatakować. Nie tyle
dlatego, że chcieliby skrzywdzić pacjentów, ale może liczyli, że w nim jest
ukryty Sasuke? W końcu najciemniej pod latarnią. Niemniej, jeżeli nawet pominąć
ten pomysł, szpital wymagał dodatkowych zabezpieczeń na wypadek, gdyby walki
przeniosły się w ten obszar.
Walki…
Naruto przypomniał sobie oblężenie Konohy, atak Paina. Wtedy cała wioska
została zniszczona. Teraz też ich to czeka? Jaki stopień może osiągnąć rebelia?
Czy może ona zwiastować początek końca pokoju? W końcu wojna domowa to też
wojna. Już kiedyś do czegoś takiego omal nie doszło, gdy wiele lat temu
zbuntował się klan Uchiha. Co prawda zostało to zduszone w zarodku, ale za jaką
cenę! Sam do dziś nie mógł uwierzyć, że władze Konohy pozwoliły na taką
masakrę!
Naruto
zastanawiał się nad tym wszystkim, wykonując polecenia Sakury. Ona dostała
wytyczne od Tsunade. Była Hokage wyznaczyła wszystkim zadania i zniknęła.
Naruto w końcu przestał zaprzątać sobie głowę tym, gdzie się podziała i
dlaczego jego tam nie ma, bo w końcu
musiała zajmować się czymś ważnym, a on, jako przyszły Hokage, też powinien
przy tym uczestniczyć. Jednak teraz każda pomoc była istotna, a zabezpieczanie
terenu należało przecież do zadań joninów. Przerabiając materiały na egzamin trochę
dowiedział się na ten temat. Trochę, bo nie należały do najtrudniejszych
zagadnień, więc Sasuke nie poświęcił im dużo uwagi. Naruto podejrzewał, że
nudziły go tak samo jak jego. Tyle drobnych przepisów, trzymanie się jakichś
bezsensownych zasad. To nie było w ich stylu. Przy prawdziwej walce zapomniało
się o tych wszystkich nieistotnych rzeczach i przechodziło do rzeczy. Tylko że
teraz bez szemrania zakładał kolejne techniki zabezpieczające, które w razie
zagrożenia, mogły dać im więcej czasu potrzebnego do ewakuacji pacjentów.
Sakura
przyglądała się Naruto uważnie. Niewiele rozmawiali od czasu wizyty u
Kakashiego. Każde z nich było pogrążone w swoich myślach. Albo inaczej – to
Naruto był pogrążony w swoich myślach i zbywał wszystkie jej pytania. Później
już nie mieli czasu na prywatne rozmowy, gdy znaleźli się wśród ludzi. Trochę
bała się, że Naruto strzeli do głowy jakiś głupi pomysł. Nie wiedziała, co ma
myśleć o jego zachowaniu. Chyba już nie pamiętała, kiedy zachowywał się w taki
sposób. Sasuke najprawdopodobniej był w niebezpieczeństwie, szykowała się
rebelia i walka, a on posłusznie wykonywał zadania, które mógł zrobić pierwszy
lepszy jonin? To nie mogło zwiastować niczego dobrego.
–
Naruto? – Klepnęła go w ramię, gdy po raz kolejny nie odpowiedział na
jej pytanie.
W
pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, czy to on, czy jego klon, bo było
wiadome, że Naruto opanował tą technikę do perfekcji, tak, że tylko chyba Sasuke
potrafił rozpoznać oryginał. Jednak zaraz potem przychodziła myśl, że skoro nie
spuszczała go z oczu, zauważyłaby, gdyby stworzył klona. Zresztą, Kakashi z
jakiegoś powodu zabronił Naruto tworzenia klonów. Powiedział, że im mniej
będzie się rzucał w oczy, tym lepiej. Na nic były argumenty, że w ten sposób
może zdziałać więcej. Kakashi się uparł, a jeszcze w dodatku Shikamaru go
poparł.
– A,
Sakura-chan, bo ja muszę… – Naruto spojrzał w dół, na swoje spodnie.
Sakura
tylko przewróciła oczami. To była któraś z kolei „dyskretna” próba wymknięcia
się jej, ale nie zamierzała nawet w takim przypadku odpuścić.
– Nie
ma sprawy, pójdę z tobą – stwierdziła i ręką wskazała koniec korytarza, gdzie
mieściły się toalety.
Naruto
tylko jęknął. Coraz gorsze myśli chodziły mu po głowie. Nie miał pojęcia, co
się dzieje z Sasuke, gdzie jest. Najchętniej zacząłby go szukać na własną rękę.
Bo co, jeżeli Kakashi się mylił i mogło mu cos zagrażać. Ci ludzie z Korzenia
byli nieobliczalni.
*
Kiba
im bliżej był centrum wioski, tym na więcej osób trafiał, przez co nie mógł
poruszać się w takim tempie, w jakim by chciał. W końcu zmuszony sytuacją
zszedł z grzbietu psa i wskoczył na jeden z dachów. Nie przewidział tylko tego,
że Akamaru będzie chciał zrobić to samo i ześlizgnie się po ścianie.
–
Akamaru! – krzyknął z przerażeniem,
patrząc jak jego pupil spada z budynku. Próbował go złapać, ale sam się
poślizgnął i runął w dół.
Upadek
na twardy beton byłby nieuchronny, gdyby nie to, że nagle coś ich złapało. Było
szorstkie, ale ciepłe i…
– Pfu –
Kiba wypluł z ust coś, w czym wylądował. Piasek? Tak, to był piasek. Skąd w
wśród bloków tyle piasku?
Rozejrzał
się dookoła i dopiero po chwili dostrzegł kogoś. Zielone przenikliwe oczy, rude
włosy – Kazekage Wioski Piasku. Zamrugał zdezorientowany. Spojrzał to na niego,
to na Akamaru, który nic sobie nie robiąc z powagi funkcji jego wybawiciela,
podniósł nogę i obsikał pozostający na ulicy piasek.
Kiba
pozbierał się, otrzepał ubranie i włosy z piasku.
– Dzięki – rzucił, gdy Gaara wciąż milczał. Nigdy nie
czuł się pewnie w jego towarzystwie. Od ich pierwszego spotkania minęło już
kilka lat i od tego czasu wiele się wydarzyło, ale Kiba nigdy nie zostawał z
Gaarą sam na sam.
– W
porządku. – Gaara kiwnął głową.
Znajdowali
się sami w wąskiej uliczce. W oddali słychać było jakieś krzyki i hałas ulicy.
– Ja...
– Kiba zawahał się. Powinien mu powiedzieć o
tym, co właśnie usłyszał? Z jednej strony to były sprawy Konohy, z drugiej
chodziło o czyjeś życie. Nawet jeżeli to był Sasuke Uchiha. – Ja musze się jak najszybciej dostać do
siedziby głównej – powiedział po chwili. – Muszę powiadomić Hokage. Korzeń
planuje zaatakować Sasuke, ponoć mają w ekipie kogoś, kto szybko go wytropi.
Gaara
zmarszczył brwi. Oczywiście dobrze wiedział o całej sytuacji, jaka ma obecnie
miejsce w Konoha, ale wiedział również, że jako Kazekage nie może się mieszać
bez wyraźniej prośby Hokage do lokalnych potyczek, czy nawet wojen. Był czujny,
ale póki co trzymał się z daleka. Tylko teraz już nie chodziło o lokalne
potyczki. Uchiha Sasuke był przecież uwięziony i w razie jakiegokolwiek ataku
nie miał szans się bronić. Już nie wspominając o tym, że Naruto nigdy w życiu
by mu nie wybaczył, gdyby mu o tym nie powiedział.
–
Powiadom Hokage – rzucił krótko i już po
chwili piasek pod stopami uniósł się, tworząc chmurę. Nie było czasu do
stracenia.
*
Naruto
i Sakura stali na dachu budynku szpitala i obserwowali okolicę. Naruto już
kilka razy chciał wracać do Głównej Siedziby Wioski, ale ona uparła się i
uznała, że muszą tu zostać. I chyba bardzo dobrze się stało, bo w pewnym
momencie coś zauwazyli.
To był Gaara. Gaara, który leciał do nich na
chmurze piasku. Jego twarz była napięta i oboje już wiedzieli, że coś się
stało.
–
Naruto, musimy dotrzeć do Sasuke – zaczął Gaara bez zbędnych występów. – Korzeń ma kogoś, kto go namierzył i... On ma
ciągle założoną pieczęć, nie będzie mógł się bronić.
– Co? – Naruto
pobladł, czując falę zalewającego go strachu. Cholera, wiedział, no wiedział,
że tak się stanie. Dlaczego go do niego nie dopuścili wcześniej?! Kakashi
zapewniał, że Sasuke jest bezpieczny, że lepiej, niech zostanie w ukryciu, ale
to wszystko nie miało być tak! Przecież wiadome było, że Korzeń będzie chciał
go dopaść, był żądny zemsty, a ich świat, świat shinobi, doskonale wiedział, co
oznaczała chęć zemsty. Cholera, cholera, cholera!
– Wiesz,
gdzie on jest? – zapytał i rozejrzał się, żeby zlokalizować,
jak daleko byli od siedzimy Hokage. Jeżeli nie Gaara, to Kakashi powie mu,
gdzie ukryli Sasuke. Jak nie dobrowolnie, to go do tego zmusi! – Musimy po niego iść! Zdążyć przed...
Nie
dokończył, bo olbrzymi wybuch o mało nie zrzucił ich z dachu.
–
To siedziba główna! – krzyknęła z przerażeniem Sakura, widząc dym w
środku wioski.
To
już wyglądało naprawdę groźnie. Wcześniej myślała, że wszystko uda się
rozwiązać pokojowo, ale to był chyba złudna nadzieja.
Spojrzeli
po sobie z niepokojem. Jeżeli to, co mówił Gaara, było prawdą, to Sasuke był w
śmiertelnym niebezpieczeństwie. A z drugiej strony ci ludzie w centrum wioski…
Wybuch, zwłaszcza tak potężny, sugerował, że będą ofiary. Ofiary potrzebujące natychmiastowej
pomocy medycznej! A kto wie, czy nie będzie kolejnych ataków.
Naruto
przygryzł wargę. W tym momencie wszystko czego uczył się do egzaminu nijak się
miało do sytuacji. Bo nigdzie nie było napisane, co zrobić w sytuacji, gdy trzeba
pomóc jednocześnie ludziom i najlepszemu przyjacielowi. Naruto wiedział, że
fakt, iż musi dotrzeć do Sasuke, zanim zrobi to Korzeń, nie podlegało żadnym
dyskusjom. Po tym, co usłyszał, nie powstrzymałoby go nawet trzęsienie ziemi.
Po
chwili stworzył kilka klonów. Miał świadomość, że nie będą tak skuteczne jak on,
ale nie miał wyjścia.
–
Gaara, gdzie jest Sasuke – zapytał
ponownie. Nie było ani chwili do stracenia.
–
Na północ od Konohy, w starym
opuszczonym budynku na skraju lasu.
Naruto
skinął głową.
–
Sakura-chan, sprawdzisz, co się stało?
Ludzie mogą potrzebować twojej pomocy.
Sakura
zawahała się. Wiedziała, że nie było czasu na zwłokę, że musiała szybko podjąć
decyzję, ale... Jasne, z jednej strony ludzie jej potrzebowali. Jako medyczny ninja
na tak wysokim poziomie powinna biec na miejsce wybuchu, przede wszystkim
chronić cywili i leczyć rannych, tylko że Sasuke... Co, jeżeli on też był
ranny? Jeżeli jego Korzeń też już dopadł i Naruto nie zdąży go ochronić? Wtedy
ona mogłaby go uratować. Ostatnio tyle się wydarzyło i choć już wiedziała, że
nigdy nie będzie tak, jak tego pragnęła, że nie zdobędzie serca Sasuke, to wciąż
nie potrafiła przestać go kochać. Nie mogła, przynajmniej jeszcze nie teraz.
Wciąż jej na nim zależało, wciąż chciała go chronić.
Zacisnęła
pięści i zamknęła oczy na jeden krótki moment, żeby zebrać w sobie siły. Nie
mogła teraz okazać słabości.
– Nie,
Naruto – powiedziała stanowczym głosem. – Idę z
tobą.
– Sakura-chan?
– Naruto spojrzał na nią, jakby się przesłyszał.
– Ale...
–
Szkoda tracić czasu! – powiedziała,
patrząc mu w oczy zdeterminowanym wzrokiem. – Ruszajmy! Musimy dotrzeć do Sasuke przed
Korzeniem!
– Naruto, idźcie, ja sprawdzę, co tam się stało
– odezwał się Gaara. Nie miał zdolności medycznych, ale zawsze mógł swoim
piaskiem ochronić ludzi przed kolejnym wybuchem.
– W
porządku – Naruto skinął głową.
Nie
chciał już tracić czasu. Jego klony ruszyły razem z Gaarą, a on z Sakurą
skierowali się do wyjścia z wioski.
Nikt
ich nie zatrzymywał. Całe szczęście, bo Naruto nie miałby cierpliwości, żeby
tłumaczyć strażnikom, o co chodzi. Miał złe przeczucia.
Cały
czas wydawało mu się, że biegli za wolno, więc ciągle przyspieszał. Sakura
miała pewne problemy, żeby za nim nadążyć, jednak nie narzekała. Oboje bali się
o Sasuke. Bo co, jeżeli nie zdążą?
Byli
już drodze budynku, o którym mówił Gaara. Oboje wiedzieli, gdzie on jest, bo
jedna ich wspólna misja zakończyła się właśnie tam. Akurat w tym miejscu szef
ANBU umówił się z nimi, żeby zdali mu raport.
Nagle
usłyszeli odgłosy walki. Zdecydowanie za wcześnie, żeby dotarli do miejsca, w
którym przetrzymywano Sasuke, więc to musiał być ktoś inny. Naruto już chciał
stworzyć klona, żeby to sprawdzić, ale nagle tuż obok jego głowy śmignął kunai,
a później kolejny, który już musiał odbić.
Szybko
namierzył przeciwników. Grupa członków Korzenia stała wśród drzew, ale to nie
na nich czekali. W dole zobaczyli błysk błękitnej chakry, formującej się w dwa
tygrysy. To była Hinata!
Hinata
walczyła z członkami Korzenia, ale czuła, że powoli zaczyna brakować jej sił. Kiedy
rozdzieli się z Shino i Kibą, miała wrócić na obrzeża wioski, do swojej
dzielnicy, poinformować członków klanu, że Byakugan jest potrzebny do
stłumienia rebelii. Niestety, wtedy na nich wpadła. Była zaskoczona, bo
wcześniej Shino podążył za grupą udającą się na północ, a ona przecież
kierowała się na południe. Na początku było ich trzech, dlatego chciała
podejść, żeby zdobyć jakieś informacje, zaraz potem jednak pojawiło się jeszcze
kilku i ją zauważyli. Było ich zbyt wielu, nie dawała im rady mimo swojej
determinacji. Ataki padały z każdej strony. Musiała zużyć ogromne pokłady
chakry, żeby się w ogóle przed nimi obronić.
Naruto
spojrzał na Sakurę, a ta skinęła głową. Oboje widzieli, że było źle, dlatego
trzeba było działać błyskawicznie. Tym bardziej, że w pewnym momencie niebieska
charka Hinaty zaczęła blednąć, a ona sama zachwiała się lekko.
– Hinata… –Naruto zacisnął pięści.
Widać
było, że przeciwnik jest silny. Choć… Rozejrzał się. Nigdzie nie było ich
lidera, tego, który na placu krzyczał, żeby wydać im Sasuke. Jeżeli tak, to
naprawdę musieli się pospieszyć. Nawet nie chciał myśleć, co będzie, jeżeli on
znajdzie Sasuke przed nimi.
Sakura
skoczyła na dół i w ostatniej chwili uchroniła Hinatę przed ciosem jednego z
mężczyzn. Po chwili siłą swojego ciosu odrzuciła go kilka metrów dalej.
Chwyciła Hinatę i odskoczyła z nią na bezpieczną odległość.
Członkowie
Korzenia wydawali się być odrobinę zaskoczeni, ale po chwili jeden z nich
uśmiechnął się bezczelnie.
– To ma
być wsparcie? Jedna baba? – zakpił.
– Nie
tylko – z kilku stron rozległ się ten sam głos.
Członkowie
Korzenia spojrzeli w górę. Na konarach drzew stało kilkannaście klonów Naruto.
Zanim zdążyli jakkolwiek zareagować, klony runęły na nich.
– A ty!
– krzyknęła Sakura, doskakując do mężczyzny, który nazwał ją babą. – Nigdy
więcej nie lekceważ kobiet! – Uderzyła go z taką mocą, że wbił się w drzewo na
drugim końcu polany, prawie je przy tym łamiąc.
*
Sasuke
od wielu godzin siedział sam w więziennym pokoju. Nie miał pojęcia, co się
dzieje, bo nikt go o niczym nie informował, ale było jasne, że coś jest nie
tak. Wiadomość, którą przyniósł tamten ANBU Kakashiemu, że Korzeń zbiera się w
podziemiach, była naprawdę niepokojąca. Jasne, Hokage pewnie dostawał sporo
podobnych, w końcu po wojnie grasowało wiele grup przestępczych, jednak tu
chodziło o Korzeń. Ten Korzeń, który swego czasu był jedną z najsilniejszych i
najbardziej radykalnych organizacji. Ten Korzeń, który w dużej mierze
przyczynił się do masakry jego klanu.
Poruszył
się, próbując rozprostować kości, ale przy związanych z tyłu rękach to nie było
takie proste. Miał zdrętwiałe mięśnie, nie mógł się swobodnie ruszać, nie mógł
korzystać z chakry. To ostatnie najbardziej go niepokoiło. W razie
jakiegokolwiek zagrożenia, nie będzie mógł nic zrobić.
Nie
wiedział, ile jeszcze czasu minęło, ale w pewnym momencie usłyszał jakieś
kroki. Odgłos był przytłumiony, musiał więc dobiegać gdzieś z korytarza. Zaraz
potem rozległ się głośny krzyk. Jeden, drugi… Sasuke wytężył słuch. Jeszcze
jeden krzyk. I cisza. Martwa cisza. Sasuke już wiedział, co to znaczy.
Nie
mylił się. Kilka chwil później drzwi do pokoju, sądząc po odgłosie, zostały
wyłamane, a w pomieszczeniu znów dało się usłyszeć kroki. Tyma razem bardzo
głośne i wyraźne. Ktoś do nie go podszedł.
–
Wiesz kim jestem? – usłyszał niski męski
głos. – No pewnie, że nie wiesz – mężczyzna sam sobie odpowiedział, a po chwili
zaśmiał się cicho. – Nie widzisz mnie. Bez tych oczu jesteś jak dziecko we
mgle, mam rację?
–
Czego chcesz? – Sasuke wstał i podszedł
w stronę mężczyzny.
Poznał
ten głos. Mimo że go nie widział, miał pewność, że to ten sam wysoki mężczyzna,
który wtedy, na głównym placu Konohy, patrzył na niego z taką nienawiścią w
oczach. Lider Korzenia. Który najwyraźniej nie miał za dużego problemu z
pokonaniem ANBU i wejściem tu.
– I wiem, kim jesteś. Tanuki Shigaraki, tak?
Sasuke
wiedział, że po śmierci Danzou to właśnie on przejął dowodzenie nad organizacją
i próbował kontynuować projekty poprzednika. Póki co nie było efektów, bo o ile
Korzeń kiedyś był potęgą, tak po wojnie ci ludzie zostali uznani za zwykłych
kryminalistów, którzy musieli się ukrywać i działać w podziemiach. Tak czy
inaczej, Korzeń nigdy nie wybaczył Sasuke zabójstwa Danzou.
Podniósł
głowę. Znalazł się naprawdę w beznadziejnej sytuacji, ale nie zamierzał dać po
sobie poznać, że jest tak bezbronny, za jakiego w lider Korzenia teraz go miał
i jaki tak naprawdę był w rzeczywistości.
–
Skoro więc wiesz, kim jestem, wiesz też,
po co przyszedłem. Prawda? – Mężczyzna podszedł krok bliżej.
Sasuke
wyczuł w tym swoją szansę. Nie wiedział, czy na zewnątrz nie ma innych członków
Korzenia, ale miał przeczucie, że tutaj w środku lider jest sam. To miała być zapewne osobista
zemsta.
–
Chcesz mnie zabić – powiedział
spokojnie, podchodząc jeszcze bliżej. Nie opuszczał gardy. Co prawda miał
zablokowane ręce, nic nie widział, ale pozostawał mu jeszcze słuch i węch. I
nieskrępowane niczym nogi.
W
jednej chwili skoczył i kopnął przeciwnika z całej siły, celując, jak mu się
przynajmniej wydawało, w krocze. To był u mężczyzn najbardziej wrażliwy punkt,
po którym trzeba było czasu, żeby się podnieść.
Lider
Korzenia jęknął, ale dosłownie chwilę później Sasuke poczuł potężny cios na
twarzy, który odrzucił go na ścianę. Cholera, musiał nie trafić! Poczuł w
ustach metaliczny smak krwi. Był w kiepskim położeniu, ale nie mógł się poddać.
Był przecież ostatnim członkiem klanu Uchiha. Poza tym w domu ktoś na niego
czekał…
Sasuke
stanął pewniej na nogach, wyostrzając zmysły. W tym momencie słuch musiał mu
zastąpić wzrok.
Po
chwili usłyszał jak przeciwnik się przesuwa i zaatakował jeszcze raz. Tym razem
celował w nogi, próbując przewrócić go na podłogę. Włożył w ten atak całą swoją
siłę i faktycznie, po chwili lider Korzenia leżał na plecach. Jednak wtedy
Sasuke poczuł okropny, przejmujący ból, rozchodzący się po całym kręgosłupie.
Upadł na kolana. Próbował się podnieść, zignorować ból, ale ten był
niesamowicie ostry. Jakby coś wwiercało się w jego ciało.
–
Naprawdę myślałeś, że w tym stanie możesz
ze mną wygrać? – usłyszał szyderczy ton.
Mężczyzna
najwyraźniej się podniósł i teraz stał nad nim. Po chwili poczuł też zimne
ostrze na swojej szyi. Chciał coś zrobić, ale nie był w stanie. Miał zablokowane ruchy, zablokowaną chakrę…
Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że to jednak koniec, ale potem, mimo
okropnego bólu, znów podniósł głowę.
– Tak
chcesz walczyć? W taki sposób chcesz mnie pokonać? Zwycięstwo nad
przeciwnikiem, który nie może się bronić, to żadne zwycięstwo, bo…
– Milcz!
– Dlaczego? Czy nie tak właśnie działał Korzeń?
Jak tchórze, zza pleców, zabijając niewinnych ludzi dla własnej korzyści?
–
Zamknij się – krzyknął mężczyzna.
Zaraz
potem Sasuke poczuł kolejną falę bólu. Nie wiedział, co to była za technika,
ale na pewno była skuteczna. Mimowolnie skulił się lekko, ale nie zamierzał
odpuszczać. To była jego ostatni szansa.
–
Jak już chcesz dorównać Danzou i go
pomścić, to chociaż walcz jak on – twarzą w twarz, z przeciwnikiem, który może
się bronić – Sasuke wiedział, że musi go sprowokować. – Inaczej okażesz się
zwykłym tchórzem!
Na
chwilę zapadła cisza, Sasuke słyszał tylko przyspieszony oddech mężczyzny.
Przez jego głowę przebiegła myśl, że się udało, że honor okaże się ważniejszy,
ale w tym momencie nastąpił silny cios w głowę. A potem drugi. I trzeci…
–
Myślisz, że jestem taki głupi? – Lider
Korzenia zaśmiał się chrapliwie.
Po
chwili Sasuke poczuł, jak krępuje mu czymś nogi i wkłada w usta jakiś materiał.
Pchnął go tak, że teraz leżał na podłodze.
–
Masz rację, poderżnięcie ci gardła nie
będzie zemstą godną Danzou. Co ty na to, żebyś na własnej skórze przekonał się,
ile cierpienia przynosi żywioł, którym od zawsze władał twój własny klan?
I
znów uderzenie w głowę. Potem pstryknięcie. A potem… Potem specyficzny zapach
dymu.
*
Oddział
Korzenia pokonał większość cienistych klonów, więc Naruto musiał stworzyć
kolejne. Mimo że chciał już biec dalej, żeby odnaleźć Sasuke, wiedział, że musi
zostać i pomóc Hinacie i Sakurze. Tworzył kolejne i kolejne klony, aż las
wypełnił się jego podobiznami. Wśród nich ukryła się Sakura, żeby wyleczyć
zranienia Hinaty.
Dopiero
po prawie dziesięciu minutach udało się im pokonać wszystkich przeciwników. Po
dziesięciu cennych minutach!
– Musimy już biec – powiedział do dziewczyn, rozglądając się
jeszcze w poszukiwaniu przeciwników.
– Naruto – kun, ja... – Hinata chciała coś powiedzieć, ale jej nie
słuchał. Był zbyt zdenerwowany i skupiony na myśli, że powinni już – zaraz
być przy Sasuke, bo może być już za późno. Nie chciał brać nawet tego pod
uwagę.
–
Biegnijmy! – krzyknął, przeskakując na konar drzewa. – Pośpieszcie się!
Sakura
w biegu wyjaśniła Hinacie, co się stało. Dlaczego Naruto tak się spieszy i co wydarzyło
się w centrum wioski. Hinata w zamian przekazała informacje, które udało jej
się podsłuchać, kiedy obserwowała pokonany właśnie oddział członków Korzenia.
Lider,
wraz z kilkoma zaufanymi ludźmi oddalił się, a reszta członków rozdzieliła się.
Mieli za zadanie zatrzymać każdego, kto mógłby mu przeszkodzić w zemście.
Naruto,
który biegł na przedzie, był zbyt daleko od nich, żeby to usłyszeć. Sakura
pomyślała, że to dobrze, bo tylko jeszcze bardziej by się zdenerwował. Teraz,
mimo tego, że Hinata była bardzo osłabiona, musiały narzucić bardzo szybkie
tempo, żeby nie stracić go z oczu.
– To
już niedaleko! – wrzasnął do nich Naruto i po chwili wybiegli
na niewielką polanę.
U
jej skraju, schowany pod kilkoma ogromnymi drzewami, stał niewielki budynek,
który właśnie.... płonął.
Naruto
zamarł, widząc czarną, gęstą smugę dymu wznoszącą się w powietrze. Z dwóch
frontowych okien wydobywał się ogień, który lada moment miał podpalić też
drzewa.
Nie,
nie, nie, to niemożliwe! To nie mogło się tak skończyć!
Ale trafiłam idealnie na nowy rozdział! No teraz to się dużo dzieje, ale zdziwiło mnie, że Naruto był taki posłuszny i nie poszedł szukać wcześniej Sasuke. Mam tylko nadzieje, że się nie spóźnił! Czekam na następny! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNienawidzę Was! W tej chwili tak bardzo Was nienawidzę! Jak - no JAK?! - można przerwać w takim momencie?! I Jezu powiedzcie, że Sasuke nic się nie stanie. Niech przeżyje. Nie wybaczę Wam jeśli go zabijecie. To by było tak niesprawiedliwe względem Sakury, Hinaty, a już na pewno Naruto! Nie możecie tego zrobić biednemu Naruto! A zresztą jak zabijecie Uchihę to jak ja to będę później czytać?! Będę śmiała się z całej tej sytuacji zepsutego genjutsu, by zaraz płakać, bo przypomni mi się, że Sasuke umrze. No nie możecie mi tego zrobić! Po prostu nie możecie!
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział wspaniały (chociaż jak skończy się to źle, to spadnie w moich notowaniach, bo tu ta cała wojna domowa zaczęła się tak na poważnie) i z niecierpliwością czekam na kolejny!
Weny!
podobno Sasuke ma zginąć w Boruto ;)
UsuńTak, dobijaj mnie bardziej, dlaczego nie? Co prawda Boruto jest dla mnie po prostu marną kontynuacją Naruto (znaczy ogólnie nie jest złe, ale to jednak nie jest już Naruto jeśli wiesz co mam na myśli), ale dlaczego zginąć ma jeden z moich ulubionych bohaterów?! To takie niesprawiedliwe...
UsuńRozdział!!! Nareszcie. Nie mogłam się już go naczekać i chciałam nawet wysłać zapytanie jak idzie, ale nie chciałam żeby wyszło że jestem zbyt nachalna i cię popędzam. Na twoje rozdziały mogę czekać wieczność. I bardzo się cieszę, że Verry powróciła. Ta informacja była dla mnie szokiem jak i szczerym zadowoleniem.
OdpowiedzUsuńTo się porobiło w tej wiosce. Spiski, wojny domowe, wybuchy, zdrady, zemsta. Dużo się dzieje w tej Wiosce Liścia. Na pewno mieszkańcy nie mogą narzekać na nudę.
Rozdział tak wciągający, że normalnie czuję się, jakbym nie mrugała podczas czytania. Nie wiem czy to może przez taką długą przerwę, czy też coś innego, ale ten rozdział był genialny i chyba przewyższał inne rozdziały. No może niektóre nie. Mam jedno „ale” i to nawet konkretne. DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE PRZERWAŁYŚCIE?! Mam nadzieję jednak, że rozdział pojawi się szybciej niż ten, bo chyba miesiąca to ja nie wytrzymam. W końcu, gdy Verry wróciła na scenę, to może dzięki temu będzie wam się przyjemniej pisało i uszczęśliwicie tym czytelników.
Dużo weny i pozdrawiam Was obie
Juliet
PS. Mam nadzieję, że nic poważnego nie zrobicie Sasuke i ta historia zakończy się happy endem.
Rozdział na pewno pojawi się szybciej. A takie momenty są idealne do ucinania rozdziałów:P
UsuńCieszy mnie to, że piszecie razem, bo wychodzi wam to fantastycznie ❤️��
OdpowiedzUsuńWarto było czekać na nowy rozdział. Trzymacie mnie w niepewności. Dobrze, że Sakura jest na miejscu.
Ciekawi mnie, czy teraz Naruto wpadnie w szał i straci kontrolę nad sobą co mogłoby być zamierzeniem korzenia, żeby ludzie zaczęli mieć wątpliwości co do swojego bohatera... Sądzę, że zaskoczycie mnie ☺️
Trzymam kciuki, żeby udalo wam się doprowadzić historie do końca razem. Verry, dziękuję za powrot❤️
Liczę w duchu, że po Naruto napiszecie razem jakieś własne opowiadanie ��
Spoiler
<3
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudiwnie, o nie, nie Sasuke ma żyć, proszę... Naruto taki spokojny, aż to dziwne, biorąc pod uwagę jego temperament... ;)
weny...
Pozdrawiam serdecznie AM
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mam nadzieję że Naruto walnie Sasuke jak mógł tak powiedzieć, za smuciło mnie, to widać że Hideaki się stara, haha asystent zaskoczony takim innym zachowaniem Hideakiego, ale cóż powiedzieć chwila spędzona z Naruto i wszystko w jasnych kolorach... i już wiadomo skąd korzen to znaczy niedobitki miały informacje, nasi genini to ekipa od przeprowadzek, wiec jak nie ma misji to mają co robić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM