.

poniedziałek, 30 października 2017

SasuNaru Hiden - rozdział 52

Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział 52. Ciągle mam lenia do pisania, więc może jak już skończy się zapas rozdziałów, coś się ruszy:)


Naruto, słysząc to, otworzył szeroko oczy. Wyobraził sobie Sasuke z jakąś kobietą i ta wizja wcale mu się nie spodobała. Co, jeżeli później... Sasuke wiedział, jak wyglądała normalna rodzina. Ojciec, matka i dzieci, miał wzór, na którym się wychował. Naruto zawsze był sam, dlatego tak łatwo akceptował ten układ między nimi. Dlatego wystarczyli mu przyjaciele i... I on nie wiedział, co to tak naprawdę znaczyło mieć ojca i matkę.
– Ale teraz nie chcę o tym myśleć – usłyszał po chwili. Ze zdziwieniem zdał sobie sprawę, że Sasuke też się denerwował. – To co jest teraz… między nami… nie zmieni się. Bez względu na wszystko.
Naruto przez chwilę milczał, ale w końcu złapał Sasuke mocno za rękę. Zabawne, że stanęli tak, że mógł chwycić go za zabandażowaną dłoń.
– Nigdy się nie zmieniło – wydusił i uśmiechnął się lekko.
– A ty? – Sasuke zerknął na niego kątem oka. – Boisz się?

– Tak. – Naruto odetchnął ciężko, czując nieprzyjemne napięcie w klatce. – Przez to... to znaczy... Kiedyś myślałem tylko o tym, żeby cię uratować. I zostać Hokage. Do głowy mi nie przyszło, że... no wiesz, że my moglibyśmy... – mruknął i poczuł, jak Sasuke przysuwa się do niego bliżej. Uśmiechnął się lekko. – Sasuke, ja cię naprawdę... – wstrzymał oddech, gdy Sasuke drgnął. – Ale co, jak ludzie w wiosce tego nie zaakceptują? Niby teraz mają mnie za bohatera, ale to coś innego. Co, jeżeli to… Jeżeli znowu…
– Naprawdę tak cię to męczy? – Sasuke ścisnął jego rękę bardziej. – Poradziłeś sobie z nienawiścią mieszkańców, gdy byłeś dzieckiem. Nie wiem jak, bo ja na twoim miejscu już dawno znienawidziłbym wszystkich, ale w takim razie jak miałbyś nie dać rady teraz? – odwrócił głowę w jego stronę. –  Poza tym teraz jesteśmy w tym razem.
– Wiem, Sasuke – westchnął Naruto. – Po prostu nie chciałbym nikogo skrzywdzić. Sakura…
– Naruto, ja i tak nigdy bym się z nią nie związał. Niech to do ciebie dotrze. – Sasuke pokręcił głową ze zniecierpliwieniem. – Poza tym, im dłużej ją oszukujesz, tym gorzej.
– Chyba masz rację, draniu…
Naruto zrobił krok do przodu i stojąc tuż nad krawędzią skały, spojrzał w dół. Znajdowali się dokładnie w miejscu, pod którym w przyszłości zostanie wykuta głowa następnego Hokage. To było jego marzenie, jego cel. Zerknął w bok, na pozostałe twarze. Co by powiedział jego tata, gdyby ich teraz zobaczył? Na wojnie polubił chyba Sasuke, uznał go za bystrzachę. Tylko jego zdania nigdy nie pozna, w przeciwieństwie do opinii dwójki nadal żyjących Hokage. Co powie Tsunade? Co powie Kakashi? Naruto podniósł głowę i spojrzał na panoramę Konohy. Wioska rozwijała się, było coraz więcej unowocześnień. Ludzie korzystali z rozwiązań, które pozwalały na rzeczy wcześniej nie do pomyślenia. Niemożliwe stawało się możliwe. Więc co byłby z niego za Hokage, gdyby nie poradził sobie i w tej sytuacji?
– Sasuke… – powiedział jakoś tak miękko i uśmiechnął się. Tak samo jak mimo przeciwności nie zrezygnował z odzyskania go wcześniej, tak na pewno nie zrezygnuje i teraz. Położył mu rękę na karku i przyciągnął do siebie bliżej, opierając się czołem o jego czoło i patrząc mu prosto w oczy.  Zdał sobie sprawę, że jeżeli ma w przyszłości radzić sobie z problemami wioski, musi zacząć już teraz. I to zacząć od siebie. – Pamiętaj, że  masz do czynienia z przyszłym Hokage.
– Ciekawe, młotku, czy w końcu przestaniesz o tym gadać, kiedy już nim zostaniesz – westchnął Sasuke, a później go pocałował, bo to było najlepsze rozwiązanie na to, żeby zatkać Naruto usta.

Obaj byli już zmęczeni, kiedy wracali do kawalerki, ale jednocześnie ta rozmowa dużo między nimi wyjaśniła i czuli się dużo spokojniejsi. Wcześniej jakoś nie mieli potrzeby, żeby między sobą zbyt dużo mówić, bo to wszystko było dla nich takie naturalne, ale w końcu musieli dojść do takiego momentu, żeby rozwiązać wszystkie wątpliwości.
Naruto uśmiechnął się do siebie, kiedy przypomniał sobie słowa Sasuke. „Teraz jesteśmy w tym razem”. Byli i bez względu na to co się stanie w przyszłości, poradzą sobie.
– Tak w ogóle – zaczął, gdy zbliżali się już do jego kawalerki. – Tobie zawsze wszystko obojętne, bo wszystkich nienawidzisz, draniu. Oprócz mnie, oczywiście.
Sasuke zerknął na niego kątem oka.
– Skąd wiesz, że ciebie nie? – zapytał. Nie miał nawet siły się wściekać na Naruto za te głupie teksty. Był na to zbyt zmęczony, a ten młotek najwyraźniej próbował go sprowokować.
– Jak to skąd wiem? Gdybyś mnie nienawidził, chyba byśmy nie robili tych wszystkich rzeczy? – Naruto zaśmiał się i szturchnął go łokciem. – Ja już tam swoje wiem – dodał z zadowoleniem.
Sasuke nie pytał, co Naruto sobie ubzdurał w tej swojej pustej głowie, bo właśnie doszli do jego kawalerki i jedyną rzeczą, o której myślał, był sen. Jutro będzie musiał wstać trochę wcześniej, żeby zajść do swojego mieszkania po garnitur. Że też ten ślub musiał być pod koniec lata, kiedy wciąż było tak upalnie! Będą się prażyć w odświętnych ubraniach! Chociaż, swoją drogą, był ciekawy, jak Naruto będzie się prezentował w takim garniturze. Chyba jeszcze nigdy nie widział go w takim stroju. To będzie przyjemna odskocznia od ciuchów jounina, które ostatnio nosili. Albo od tego okropnego, pomarańczowego dresu, z którym nie rozstawał się, kiedy był jeszcze geninem.
Naruto jak zwykle miał problem ze znalezieniem kluczy do mieszkania, a kiedy otworzył w końcu drzwi i weszli do środka, Sasuke pomyślał, że go zabije.
– Co to jest? – zapytał, patrząc na wąskie, jednoosobowe łóżko, które stało w miejscu starego.
– A to…– Naruto zaśmiał się i podrapał się ręką po karku. – Bo wiesz, w sklepie był akurat Shikamari i jak by to wyglądało, gdybym… – zerknął na Sasuke, który patrzył na niego sceptycznie. – No dobra, wziąłem pierwsze lepsze z brzegu – przyznał w końcu. Ten sprzedawca tak głośno krzyczał i zadawał tyle dziwnych pytań, że w pewnym momencie po prostu chciał kupić cokolwiek i stamtąd uciec.
– Jak ci się wydaje, że będę tu spał, to…– mruknął Sasuke i pokręcił głową z irytacją. Był zły. W końcu rozmawiali o tym i Naruto miał kupić porządne łóżko, a nie coś takiego. Tego młotka to chyba nie można było wysłać do sklepu nawet po pomidory, bo kupiłby buraki. – Idę do siebie, chce się wyspać.
– Nie, no czekaj, draniu! – Naruto, wyminął go i zablokował całym ciałem drzwi. Nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić mu wyjść, zwłaszcza po tej dzisiejszej rozmowie.
Sasuke, widząc to, ledwo stłumił westchnięcie. Naruto rękami i nogami bronił wyjścia, zupełnie nie myśląc o tym, że mógłby się odwrócić i wyskoczyć oknem. Ale ta determinacja w jego oczach naprawdę go rozbawiła, choć zamierzał się z nim jeszcze trochę podrażnić. Żeby miał nauczkę za to łóżko.
– Niech ci będzie – stwierdził. – Ale ty śpisz na podłodze… – Usiadł na łóżku i zaczął powoli ściągać z siebie bluzę, a zaraz po tym spodnie. Kiedy doszedł do bokserek, zrzucił je jednym ruchem, jednocześnie narzucając na siebie kołdrę.
Naruto patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, bo Sasuke odwrócił się do niego tyłem i najwyraźniej naprawdę zamierzał pójść spać. A jemu kazał położyć się na podłodze? No co za drań! Już on mu da podłogę!
Wkurzony, szybko się rozebrał i gasząc światło, wślizgnął się pod kołdrę. Od razu przeszedł do rzeczy, zsuwając rękę na biodro Sasuke, a potem jeszcze niżej, na udo.
– Jak chcesz, możemy sprawdzić wytrzymałość tego łóżka – zaśmiał się krótko, czując, jak Sasuke reaguje na jego dotyk. – Wiesz, to może być nasz ostatni raz, bo jak Sakura się dowie, to już po mnie – powiedział, dmuchając mu ciepłym powietrzem w ucho i powodując gęsią skórkę.
– Młotku, jestem zmęczony – warknął Sasuke, ale nie zrobił nic, żeby zabrać jego rękę. A Naruto poczynał sobie coraz śmielej, bo właśnie dotknął jego podbrzusza i zaczął całować go po szyi. Tak, to było przyjemne.
– Ja też – mruknął do jego ucha przyjemnie zachrypniętym głosem. – Ale na to chyba zawsze znajdziemy siły, co? To też trening.
– Trening zaraz ci mogę zrobić – mruknął Sasuke i odwrócił się do niego, a później przyciągnął go do siebie. – Pójdziesz i je wymienisz – zarządził, uśmiechając się złośliwie, kiedy zobaczył rozzłoszczoną minę Naruto. – Biorąc pod uwagę dyskrecję twoich przyjaciół, to niedługo i tak wszyscy się dowiedzą, więc nie mam zamiaru gnieździć się na tej pryczy!
– Jak się już dowiedzą, draniu jeden, to będzie po ptakach, bo to łóżko będzie już używane!
– Skoro tak twierdzisz... – Sasuke uśmiechnął się kpiąco i zanim Naruto zdążył zareagować, zsunął się pod kołdrę.
I Naruto już nic nie mówił, zamiast tego wydawał z siebie inne, dużo przyjemniejsze dźwięki.
 A po wszystkim i tak wylądował na podłodze.
*

Kiedy Naruto obudził się rano, zawinięty w koc i trzymający pod głową zwiniętą bluzę, czuł, że wszystko go boli. Początkowo nie pamiętał, co się stało, dopiero po chwili przypomniał sobie wczorajszy wieczór. A w zasadzie to już noc. Byli na wieczorze kawalerskim Shikamaru, Kiba sobie z niego kpił, a potem... Shino! Tak, Shino przyznał się że jest gejem. Cholera! Byli też z Sasuke na Wzgórzu Hokage i … Zaraz! Dlaczego on spał na podłodze?!
Podniósł się i zmrużył oczy, bo słońce świeciło mu prosto w twarz. Wolałby mieć okna od zachodniej strony, wtedy nie byłoby tego problemu. Do głowy przyszła mu myśl, że jak kupi sobie kiedyś dom, to tak właśnie umieści sypialnię. Podniósł rękę, chcąc chwycić z szafki nocnej butelkę z wodą, ale trafił na coś innego. Breloczek w kształcie wachlarza i ząbki wbijające mu się w palce. Klucze Sasuke. A właściwie klucze, które Sasuke mu dał. Może kiedyś będą mieli wspólny dom – pomyślał i odwrócił się w stronę łóżka, a wtedy wszystkie myśli o jakimkolwiek domu umknęły, bo Naruto przypomniał sobie resztę nocy.
Sasuke, ten drań, najpierw go wykorzystał, a potem bezczelnie zrzucił z jego własnego, nowego łóżka! A teraz spał sobie, jak gdyby nigdy nic, zagrzebany w jego pościel!
Naruto, krzywiąc się lekko, bo naprawdę bolały go mięśnie, podniósł się z podłogi, odrzucając koc. Z kamiennym wyrazem twarzy podszedł do zlewu i nalał do szklanki zimnej wody. Po chwili, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, wylał ją Sasuke na głowę.
Sasuke błyskawicznie poderwał się z miejsca i chociaż był trochę zdezorientowany, zadziałał instynktownie, łapiąc Naruto za szyję. Minęło kilkanaście sekund, zanim zorientował się, co się stało i puścił Naruto, ale nie dezaktywował Sharingana i Rinnengana.
– Co ty wyprawiasz, młotku?! – warknął. Był wściekły, trochę zaspany, a z włosów kapały mu krople wody, które spadły na nos Naruto.
– A jak myślisz, draniu?! – burknał Naruto, próbując się wyrwać, ale wtedy Sasuke złapał go za ramiona. – Puszczaj mnie! – wydusił z trudem, próbując nie skupiać się na tym, jak seksownie Sasuke wyglądał. Mokry i zły Sasuke to była mieszanka wybuchowa.
– Nie mam takiego zamiaru!
Naruto zerknął nerwowo na drugą rękę, kiedy usłyszał znajomy dźwięk wyładowań elektrycznych. Odepchnął od siebie Sasuke, który poleciał na łóżko. Nowe czy nie nowe, zaskrzypiało tak, jakby zaraz miało się rozlecieć. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo Sasuke poderwał się z miejsca i sam go pchnął. Naruto poleciał na stół, przewracając przy okazji krzesło.
– Draniu! – wrzasnął, ale Sasuke znowu do niego dopadł i przycisnął do blatu. Pochylił się nad nim i złapał go za kark, zmuszając, żeby na niego patrzył.
– Jeszcze raz wywiniesz taki numer, młotku, to nie będę patrzył, czy jesteśmy u ciebie czy poza wioską – warknął śmiertelnie poważnym tonem. – Będziesz musiał sobie poszukać nie tylko nowego łóżka, ale i mieszkania, jak z tobą skończę.
– Już mam! – warknął Naruto. – Nawet klucze do niego dostałem!
Sasuke tylko zmrużył oczy, ale nic nie odpowiedział.
– I... – Naruto trochę stracił rezon, ale nie miał najmniejszego zamiaru odpuszczać! – I tak w ogóle powinieneś iść umyć zęby, bo śmierdzisz gorzej niż pies Kiby! – rzucił, mówiąc dokładnie te same słowa, których kiedyś użył Sasuke. Co prawda okoliczności były wtedy trochę milsze, bo właśnie skończyli się całować, ale teraz taki komentarz nadawał się idealnie.
Sasuke spojrzał na niego z irytacją. Naprawdę, skoro dzień zaczynał się w taki sposób, nie mógł wróżyć nic dobrego. Niby się wyspał, ale to łóżko było bardzo niewygodne, poza tym spał sam. Co prawda sam to sobie zapewnił, zrzucając Naruto na podłogę, ale musiał mu przecież pokazać, co sądzi o tym, że nie uwzględnił go w swoich planach kupując ten beznadziejne wąski tapczan. Do tego dochodziła jeszcze mokra pobudka i fakt, że zaraz będzie musiał ubrać się w nieszczęsny garnitur. Nie znosił takich oficjalnych strojów i chętnie zignorowałby wszelkie konwenanse, ale był na to za dobrze wychowany. Mama zawsze powtarzała mu, że tradycja to tradycja, więc musiał dbać, by jego nazwisko było tak kojarzone. Przecież kiedyś… Westchnął. Sam już nie wiedział, co będzie kiedyś, patrząc na Naruto.
– Ty za to nie dość, że śmierdzisz, to jeszcze kiepsko wyglądasz. Zupełnie jakbyś spał na podłodze – odgryzł się, otwierając szafkę. Chciał znaleźć kawę, ale zamiast niej, zobaczył poupychane kubki z ramenem, które po chwili na niego spadły. Nie no! Ten dzień to naprawdę jakaś porażka.
– Draniu, co ty wyprawiasz! – Naruto rzucił się ratować swoje ukochane zupki, bo wzrok Sasuke sugerował, że rozważa na nich zastosowanie Chidori. – Też mam tak robić z twoimi rzeczami.
– I tak to robisz – mruknął Sasuke, przypominając sobie ten nieszczęsny cukier i Sakurę, która go wtedy pocałowała.
Naruto odburknął coś, ale w końcu machnął ręką i poszedł do łazienki. Sasuke czasami potrafił być naprawdę nieznośny.
Kiedy w końcu wyszedł spod prysznica, Sasuke już nie było. Zostawił mu tylko kartkę, że widzą się za trzy godziny. Nie byli z nikim innym umówieni, mimo że dziewczyny o to zabiegały, więc już wczoraj postanowili, że spotkają się pod jego kawalerką. Sasuke musiał iść do siebie po odświętne ubranie i potem wrócić, bo stąd mieli już blisko.
Naruto spojrzał na swój garnitur, wiszący na drzwiach szafy. Pierwszy raz miał się ubrać tak oficjalnie, wcześniej nie chodził na żadne śluby. To była pierwsza takiego rodzaju uroczystość wśród jego przyjaciół. Kto by powiedział, że to akurat ten leń Shikamaru się na co zdecyduje? Naruto zaśmiał się. Oj, nie będzie miał łatwo z Temari.

*

Trzy godziny później Naruto czekał już na Sasuke przed swoją kamienicą. Widział kilka odświętnie ubranych osób, w końcu mieszkał w centrum przy jednej z głównych ulic. Oparł się o ścianę i przymknął oczy. Na szczęście dzisiaj nie było tak gorąco, choć miał nadzieję, że się nie rozpada.
– Naruto-kun – usłyszał i otworzył oczy.
Naprzeciwko niego stały Hinata i Hanabi. Obie ubrane w ozdobne kimona z oznaczeniami klanu Hyuuga. Naruto zdawał sobie sprawę, że klan Hyuuga, jako jeden z najstarszych i największych, bardzo hołdował tradycjom. Tak samo jak kiedyś klan Uchiha. Czytał o tym w „Historii Konohy”. Ciekawe, czy gdyby wszystko potoczyło się inaczej, Sasuke też na takich uroczystościach byłby ubrany w tego typu strój.
– Idziesz z nami? – zapytała Hanabi. Wiedziała, że Hinata ciągle chodziła przygnębiona, bo Naruto jej nie zaprosił, więc może teraz…
– Nie, czekam na Sasuke. Wiecie, ten drań jeszcze się obrazi i w ogóle nie pójdzie, a musze go uspołeczniać – zaśmiał się, czochrając włosy.
– Oj, daj spokój – zaśmiała się Hanabi.
Naruto zauważył, że wyrosła na piękną dziewczynę, za którą co rusz ktoś się oglądał. W ogóle obie ślicznie wyglądały w ciemnofioletowych kimonach i Naruto już miał im to zamiar powiedzieć, gdy tuż przed nim pojawił się Sasuke.
Był zły. I miał na sobie garnitur. Naruto przełknął, szybko zapominając o Hinacie i jej siostrze.
– Jesteś, draniu... – rzucił słabo i zaśmiał się, luzując krawat. Nagle zrobiło mu się dziwnie gorąco.
– Och, Sasuke-kun – przywitała się Hanabi, ale Sasuke nie zwrócił na nią uwagi. Tylko jej i Hinaty tutaj brakowało!
– Idziemy? – zapytał, a raczej warknął.
– Możemy iść razem! – wykrzyknęła Hanabi, uznając, że była to idealna okazja, żeby ich rozdzielić. Hinata poszłaby z Naruto, a ona... aż się zarumieniła, kiedy znowu zerknęła na Sasuke. Pasował mu ten ciemny garnitur. Bardzo. Do tego idealnie biała koszula i czarny krawat. Ależ on elegancko wygląda! – pomyślała zachwycona.
Naruto przełknął ciężko, patrząc na Sasuke. W tym garniturze wyglądał… No genialnie! O ile ktoś może wyglądać genialnie. Najchętniej chwyciłby te jego czarne kudły i zaciągnął gdzieś z dal od innych, ale przecież były z nimi dziewczyny. Jakiekolwiek tłumaczenia wyszłyby dziwnie.
– No, skoro już się spotkaliśmy… – Nie wiedząc, co ma powiedzieć, palnął pierwsze, co mu przyszło do głowy.
Nie myślał teraz kompletnie o tym, co mówiła Sakura wczoraj w nocy, żeby zaprosił Hinatę. Zaczynał rozumieć, do czego jego najlepsza przyjaciółka zmierza, ale teraz po prostu Sasuke zrobił na nim takie wrażenie, że... Chyba dobrze, że spotkali dziewczyny, bo gdyby zostali teraz sami, to jeszcze zaciągnąłby tego drania do kawalerki, a przez to mogliby się spóźnić na ślub. Już widział te komentarze Shikamaru czy Saia, gdyby zjawili się w trakcie ceremoni, jeszcze na dodatek z potarganymi włosami.
Sasuke tylko westchnął, ale powstrzymał się przed jakakolwiek wypowiedzią. Widział reakcję Naruto na jego widok i sam spoglądał na niego z przyjemnością. Irytowało go tylko, że Hinata rzucała mu rozmarzone spojrzenia, jakby wyobrażała sobie, że to miałby być ich ślub. Jej niedoczekanie!
– Fantastycznie – zaśmiała się Hanabi, popychając lekko swoją siostrę w stronę Naruto, a sama spojrzała na Sasuke i ruchem ręki dała wszystkim do zrozumienia, że powinni już iść, bo się spóźnią.

Sakura ułożyła w wazonach ostatnie lilie i rozejrzała się dookoła. Wszystko wyglądało jak w bajce. Shikamaru nie szczędził środków na ten ślub, choć w tym wypadku była pewna, że po prostu pozwolił Temari robić, co tylko chciała, byleby tylko uniknąć kłótni.
Nie dało się zaprzeczyć, że on ostatnio chodził na paluszkach, gdy ona stanowiła istny tajfun. Jeszcze dzisiaj z rana warczała, że odwoła wszystko, bo fryzjerka się nie spisała. Na szczęście Ino stanęła na wysokości zadania i poprawiła fryzurę.
Ślub był urządzony w nowym domu Shikmaru i Temari. Posiadłość miała bardzo duży, piękny ogród, który idealnie się do tego nadawał. Drzewa dające cień, różnorodne kwiaty i urocze oczko wodne. Co prawda istniała opcja, że ktoś, kto za dużo wypije, do niego wpadnie, bo nie było jeszcze w żaden sposób oświetlone, ale nikt nie zamierzał sobie tym teraz zawracać głowy.
Ino poprawiała kwiaty na stołach, bo zaczęli się już schodzić goście, a Sakura jeszcze raz spojrzała na wszystko i uśmiechnęła się z zadowoleniem, poprawiając swoją różową sukienkę z falbankami.
Zauważyła Gaia i Lee – obu ubranych w stroje bardzo przypominające ich lateksowe kostiumy, ale mimo że miały taki sam kolor były bardziej uroczyste. Kobiety miały na sobie sukienki, a mężczyźni w większości garnitury.
Sakura zacisnęła ręce, czekając z podekscytowaniem na moment, kiedy pojawi się Sasuke. Oczywiście, nadal była zawiedziona, że jej nie zaprosił, ale może na ślubie… Będzie muzyka, alkohol… Może wtedy – pomyślała, patrząc w stronę bramy. O ile w ogóle się pojawi.
Przyszedł. Stanął w bramie razem z Naruto i... Sakura zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła obok nich Hinatę i Hanabi. Przyszli razem! Ale jeżeli Naruto w końcu wziął do siebie jej rady i zaprosił Hinatę, to w takim razie… Czy Sasuke zaprosił Hanabi? Przecież ona, do cholery, była jeszcze dzieckiem! Nie, to niemożliwe. Szybko odpędziła się od tych głupich myśli. Jego zachowanie tylko utwierdziło ją w tym przekonaniu, bo Sasuke jak zwykle nie zwracał na dziewczyny uwagi. Rozglądał się, wydawał się nieco poirytowany i zniecierpliwiony, i... Dlaczego prezentował się w tym garniturze aż tak dobrze? Sakura przełknęła ciężko i odłożyła wazon, który trzymała w ręce.
– Sasuke-kun! Naruto! Hinata! – Pomachała ręką i podbiegła do nich.
– Sakura-chan! – wykrzyknął Naruto i uśmiechnął się do niej. Sasuke tylko skinął głową, a Hinata i Hanabi uśmiechnęły się.
– Cieszę się, że jesteście. Zaraz zacznie się ceremonia. Shikamaru i Temari już się szykują, a ja jeszcze rozstawiam kwiaty – wyjaśniła i założyła ręce za plecami. Cały czas zerkała na Sasuke. Naprawdę dobrze prezentował się w tym garniturze.
– Ostatnie chwile wolności, Shikamaru! – roześmiał się Naruto. – Może jeszcze się rozmyśli!
– Nie żartuj sobie z takich rzeczy! – Sakura spiorunowała go wzrokiem. – Wszystko ma wyjść idealnie!
– Tak, tak! – Naruto uniósł ręce w obronnym geście, bo Sakura wyglądała naprawdę groźnie. – Wyjdzie.
– Cześć młodzieży – usłyszeli głos i zobaczyli Kakashiego, który wszedł razem z Iruką.
Obaj byli ubrani w garnitury i chyba właśnie przerwali jakąś rozmowę. Naruto wiedział, że jego dawny nauczyciel przygotowywał się do roli dyrektora, dlatego ostatnio miał do załatwienia masę rzeczy związanych z nowymi obowiązkami.
– Sasuke, chodź ze mną. – Kakashi spoważniał i zmarszczył brwi, patrząc na niego. Dostał ostatnio dodatkowe raporty z Sunagakure i kilka rzeczy wymagało wyjaśnienia. Fakt, to nie był czas ani miejsce na takie rozmowy, ale musiał mu zadać kilka pytań.

11 komentarzy:

  1. Końcówka oczywiście musiała zabrzmieć złowrogo :D co też tam ten Sasuke nakombinował, że zostało coś do wyjaśniania? W tym pośpiechu, kto wie... ale mam nadzieję, że szybko się wyjaśni i nie wpadnie z tym, że nazmyślał w związku ze zwojami :)
    Patrząc na to, jak chłopcy się do siebie ślinią, obawiam się najgorszego :D trochę alkoholu, zaciszny kącik i Sakura, która wpada w nieodpowiednim momencie xD ale mam nadzieję, że nie, dla Naruto to by wtedy faktycznie była śmierć :)
    I może to głupie, ale fajnie jest czytać, że perfekcyjnemu panu Uchiha śmierdzi z ust :D
    C.

    OdpowiedzUsuń
  2. Było można się spodziewać po Naruto, że kupi nie takie łóżko jakie miał xD Chociaż jego oburzenie, że został przez Sasuke wykorzystany, a następnie zwalony z łóżka było piękne xD
    Ah, chłopaki w garniturach. Co to by był za widok :D
    Mam jakieś złe przeczucia co do tych komplikacji... Właściwie już odkąd Sasu postanowił zataić część informacji, mam wrażenie, że to się źle skończy. Chociaż mam nadzieję, że się mylę.
    I zgadzam się z C. co do czytania o wadach idealnego Uchihy xD
    Czekam na kolejny rozdział! Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah, złowrogie zakończenie... I jak ja mam teraz spokojnie czekać na ciąg dalszy? Chyba pozostaje mi czekać niespokojnie :D
    Też węszę jakąś dramę. Mamy Kakashiego który pewnie coś chcę się wypytać o te zwoje, mamy ślub i ogólne zamieszanie, mamy Sasuke i Naruto którzy najchętniej poszliby do łóżka, mamy Sakurę i Hinatę które wyobrażają sobie za dużo... Dodajmy do tego zakrapianą alkoholem imprezę w tle... Jak to nie jest chodzący przepis na zamieszanie to ja nie wiem co jest ;)
    Dziękuję za rozdział i czekam w bólu na ciąg dalszy
    JT

    OdpowiedzUsuń
  4. Kakashi przyszedł z Iruką... Kiedy chłopcy się ujawnią, wtedy oni powiedzą że też są parą... Hehe (pociera tył głowy jak Naruto)... Wiem, że bajdurzę, ale co mi tam datebayo... To ta ciekawość niezaspokojona wywołuje u mnie objawy paranoi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A autorka tak ze 2-3 rozdziały temu nie napisała pod czyimś komentarzem, że kompletnie nie trawi tej pary?
      Z. U.

      Usuń
    2. Nie, tego nie napisałam:)
      Napisałam: "Nie wiem skąd wziął się ten paring Kakashi i Iruka.Kakashi mi w ogóle do nikogo nie pasuje. I ja akurat nie lubię takiego łączenia ludzi, którzy prawie w ogóle w anime ze sobą nie rozmawiają. W ogolę nie znoszę randomowych paringów i robienia z połowy tego towarzystwa gejów." :)

      Usuń
    3. A to nie na to samo wychodzi?
      Z. U.

      Usuń
  5. Nie wiesz że przed że stawia się przecinek? "mimo że dziewczyny o to zabiegały", " mimo że miały taki sam kolor"... Ehhhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam zapoznać się z zasadami interpunkcji. "Mimo że" nigdy nie oddzielamy przecinkiem.

      Usuń
  6. Hej,
    droga autorko od czego by tu zacząć... natrafiałam na ten blog chyba gdzieś czerwiec/lipiec i tak powoli sobie czytałam no aż nadszedł moment, że zablokowałaś blog (zrobiło mi się przykro), że właśnie stracę takie super opowiadanie... ale właśnie cieszę się, że mogę je znów czytać... zapytasz czemu nie komentowałam? odpowiedź jest prosta... wyciągnęło mnie i chcialam po prostu "Hideana" przeczytać, a zacząć komentować od kronik dopiero...
    cóż nie potrafię tak rozdrabniać tekstu na czynniki pierwsze, albo mi się podoba albo nie... albo jakaś scena czy sytacja zapadła mi głęboko w pamięci albo nie... pojawiam się na tym rozdziale z komentarzem, ze względu na to że akurat kiedy zablokowałaś to ten rozdział miałam właśnie czytać...
    no a co  samego tekstu to jest fantastyczny...
    zastanawia mnie jak Sasuke wyobraża sobie to, że chce odbudować swój klan, a z drugiej strony nie wyobraża sobie, że Naruto nie będzie obok... jak zamierza rozwiązać to jak nawet nie chce myśleć o zdradzie? jak tak mógł wywalić Naruto z własnego łóżka...
    weny życzę i cóż chęci do dalszej pisarskiej twórczości (wiem o dwóch innych Twoch blogach i mam w planach je też przeczytać)...
    Pozdrawiam AM

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam dwóch innych blogów, tylko jeden.
    Blog zostawiam otwarty, bo bonusowe rozdziały ze ślubem opublikuję na innym. I tak, one są tylko dla osób komentujących.
    Cieszę się, że Ci się podoba i miłego czytania.

    OdpowiedzUsuń