.

środa, 11 października 2017

SasuNaru Hiden - rozdział 48

Wasze komentarze na drugim blogu zobaczyłam dopiero przed chwilą:) Tak, mój błąd. Ale z blogiem nic się nie dzieje, spokojnie. W ramach rekompensaty rozdział będzie wcześniej;)
Miłego czytania:)

– Ino, wiesz, że nie możesz zabić Saia? – zapytała na wpół znudzona, na wpół rozdrażniona Sakura. Razem z Hinatą szły za przyjaciółką, która stwierdziła, że poszuka teraz swojego chłopaka i – jak sama stwierdziła – wyrwie mu nogi z wiadomego miejsca. Później dodała, że to nie będzie wystarczająca kara i wyrwie mu inną część ciała – tę, którą mężczyźni szczególnie się szczycili. Nie chciała powiedzieć, co takiego zrobił Sai, ale im więcej wypiła, tym bardziej była na niego wściekła.
– Nie mogę go zabić? – Ino zatrzymała się nagle i obie dziewczyny omal na nią nie wpadły.
Stały właśnie niedaleko rzeki, na wale prowadzącym do pól treningowych. Ino miała nadzieję znaleźć tam Saia.
– No nie możesz. Cały czas ci tłumaczę – jęknęła Sakura. – Powiedz lepiej, co nawywijał i spróbujemy...
– Oczywiście, że mogę go zabić! I tak właśnie zrobię. Niech tylko wpadnie w moje ręce to...
– Ino! – Sakura złapała ją za ramiona i potrząsnęła. – Co on, do cholery, zrobił?! Przestań w końcu owijać w bawełnę i nam powiedz!

– Puszczaj, wielkoczoła! – Ino obruszyła się i spróbowała wyrwać z uścisku Sakury, ale ta nie dała za wygraną. – Idziemy do mnie? Znajdę jeszcze jedną butelkę i... – Ino spróbowała się wykręcić, ale dziewczyny zdążyły już trochę wytrzeźwieć. Sakura pokręciła głową.
– CO ZROBIŁ SAI? – zapytała tak głośno, że ptaki z najbliższego drzewa zerwały się do lotu. Hinata pisnęła zaskoczona, ale cały czas milczała.
– Nic! – warknęła Ino i cofnęła się o krok. Pech chciał, że się poślizgnęła i gdyby jej nie złapały, prawdopodobnie wpadłaby do wody, bo w tym momencie raczej nie była w stanie prawidłowo używać swojej chakry.
– Ino-świnio! Mów w tej chwili! Jak nie, to osobiście wrzucę cię do tej rzeki! – Sakura straciła cierpliwość. W końcu, do jasnej cholery, były przyjaciółkami, więc miała prawo wiedzieć!!
– No, on… – Ino w końcu skapitulowała i usiadła na jednym ze schodków prowadzących w dół. Była już na tyle pijana, że uznała, że jej wszystko jedno. – On chyba woli… no wiecie… ta jego obsesja na punkcie penisów…
– Ino, możesz się wyrażać jaśniej? – Sakura usiadła obok. Co prawda przyszła jej do głowy jedna myśl, ale szybko ją odrzuciła.
– Znalazłam go dzisiaj w bibliotece. Miał na stole same książki o związkach męsko-męskich. I jeszcze rysował gołych facetów. – Ino ukryła twarz w dłoniach. Za każdym razem gdy sobie przypominała tę sytuację, minę Saia, miała ochotę się rozpłakać. Oczywiście to zaraz po tym, jak zabije tego, tego…
– Daj spokój, to nic nie znaczy. Sai to artysta i… – Sakura, którą przez pierwszą chwilę zatkało, w końcu postanowiła się odezwać. Zerknęła na Hinatę, która wydawała się być w lekkim szoku. W końcu co jak co, ale nawet jej młodsza siostra była obyta w tych sprawach bardziej niż ona. Sakura niedawno widziała ją z jakimś chłopakiem w parku. Całowali się. Poza tym, z tego, co zauważyła, Hanabi ciągle naciskała Hinatę, żeby powiedziała Naruto, co do niego czuje. Najpierw była nieco sarkastyczna, ale teraz to już po prostu załamywała ręce, widząc, jak jej starsza siostra się męczy. Ponoć wieczorami siedziała na parapecie, patrząc na księżyc i trzymając w rękach szalik, który dla niego zrobiła, a którego zeszłej zimy nie miała odwagi mu dać.
– Już ja mu wybiję z głowy takie rysunki! – Ino nagle znów zapłonęła chęcią odwetu. – Wsadzę mu ten jego pędzel w …
– Ino! – krzyknęła Sakura, kiedy ta nagle się zerwała.
Ino nie zareagowała, bo właśnie zobaczyła kogoś, kto przemykał między drzewami i była pewna, że to Sai.
– Czekaj! – wrzasnęła, starając się nadążyć za postacią, ale ta chwilę później zostawiła ją daleko w tyle.
Ino nigdy nie była szczególnie szybka, a teraz już w szczególności. Kiedy Sakura i Hinata ją dogoniły, stała oparta o drzewo i dyszała ciężko.
– No co ty najlepszego wyprawiasz?! – zapytała ją zirytowana Sakura. Ino stawała się coraz bardziej denerwująca. – Wracamy do domu. Jutro będziesz go zabijać. Jeśli oczywiście kac nie zabije ciebie.
– To na pewno był on! – warknęła Ino i przetarła spoconą twarz. – Uciekał przede mną, drań, jeden, bo wie, co u zrobię – mruczała, kiedy powoli zaczęły iść w stronę kwiaciarni.
Hinata zerkała niepewna na Ino, bo myśl o tym, że ktoś z ich paczki miałby okazać się gejem, była dziwna. Nigdy nie znała takiej osoby i sama nie wiedziała, co powinna o tym myśleć. Chyba nie była przeciwna, ale... No Ino przez niego cierpiała, a to nie było sprawiedliwe. Nie powinien ukrywać takich rzeczy! Przecież krzywdził tym swoją dziewczynę. Ona nigdy nie chciałaby się znaleźć w takiej sytuacji.

– Teraz się połóż i spróbuj zasnąć, dobrze? – powiedział Sakura, kiedy dotarły już do domu Ino. – My też wracamy do siebie. Jutro przyjdę, zobaczyć, jak się czujesz. Pij dużo wody.
– A ty co, zaprawiona w boju, że wiesz? – Ino założyła ręce na biodra i wydęła wargi. Teraz zaczęła robić się nieznośna. Nie dość, że nie dorwała Saia, to zdała sobie sprawę, że jutro będzie umierać. Czy mogło być jeszcze gorzej?
– Idź już spać! – warknęła Sakura.
Gdy tylko dotarły na piętro, wepchnęła ją do pokoju.
– Och, ależ się upiła! – rzuciła do Hinaty, kiedy Ino już zniknęła za drzwiami. – Wracasz do domu, prawda?
– Tak, już bardzo późno.
Sakura pożegnała się z Hinatą w centrum, bo tu drogi do ich domów się rozchodziły. Obie były w nienajlepszym nastroju, milczały prawie przez całą drogę, bo każda z nich zastanawiała się nad sprawą z Saiem. Sakura do tej pory trochę zazdrościła Ino, że zakochała się ze wzajemnością, ale jeżeli jej obawy miałby się potwierdzić, to… No tego jej już na pewno nie zazdrościła. Nigdy nie chciałaby się znaleźć w takiej sytuacji, chyba by umarła, gdyby okazało się, że Sasuke… Zresztą, co jej przyszło do głowy. Najpierw to w ogóle musiała go zdobyć, a dopiero później zastanawiać się nad jego rzekomymi zdradami.

Sakura szła wolno jedną z głównych uliczek, gdy nagle ktoś wypadł zza winkla jednego z budynków, wpadając na nią, przez co oboje stracili równowagę i upadli na chodnik.
– Sorki, Sakura-chan, nie zauważyłem cię. – Naruto wstał i zaczął otrzepywać spodnie. Po chwili podał jej rękę i pomógł się podnieść.
– Raczej ciężko byłoby mnie zobaczyć zza zakrętu.
Sakura miała ochotę walnąć go ręką po głowie, ale przez ten dołujący nastrój nawet to sobie odpuściła. Westchnęła tylko z zamiarem pójścia dalej, bo Naruto ewidentnie się gdzieś spieszył, ale wtedy jej wzrok padł nachodnik. Pochyliła się i podniosła coś, co najwyraźniej wyleciało mu z kieszeni przy upadku. Klucze. Uśmiechnęła się lekko. Teraz rozumiała, dlaczego Naruto wiecznie je gubił.
– Ty gapo… – Już miała zamiar mu je oddać, stosownie komentując jego nieuwagę, gdy jej wzrok przykuł breloczek. To był wachlarz! Wachlarz Uchiha! To były klucze Sasuke!
– A tak, no… – Naruto chciał wziąć klucze z jej ręki, ale zdążyła ją cofnąć.
– Skąd masz klucze Sasuke? – zapytała zdumiona i spojrzały na niego… podejrzliwie?
– No przecież nie ukradłem. – Naruto zaśmiał się trochę za głośno i podrapał włosy z tyłu głowy. Cholera, nienawidził, gdy Sakura zadawała takie pytania, zawsze wtedy zaczynał się denerwować. – Drań zostawił je u mnie i… I muszę go znaleźć, żeby mu oddać, bo jeszcze będzie musiał spać na jakimś drzewie.
 – To pomogę ci go szukać – zaproponowała Sakura, ściskając w ręku czerwono-biały breloczek. Ta myśl nieco poprawił jej humor.
– Nie… – Naruto zamachał rękami. – Bo wiesz… jest już późno i w ogóle… – zaczął nieskładnie wyjaśniać.
Sakura przez moment nie wyglądała na przekonaną, ale w końcu doszła do wniosku, że przecież piła alkohol, co było czuć. Nie chciała, żeby Sasuke sobie coś pomyślał. Wyciągnęła rękę i niechętnie oddała Naruto klucze.
Ten chwycił je i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, pożegnał się i wskoczył na pierwszy lepszy dach.
Dopiero po chwili zatrzymał się i odetchnął ciężko. Niewiele brakowało. Zamknął dokładnie kieszeń spodni. Sasuke go zabije, jak zgubi te klucze, przecież dopiero co je dostał! Ale teraz przede wszystkim musiał go znaleźć.
Najpierw zajrzał do jego mieszkania, chociaż, jak podejrzewał, nie było go w nim. On też nie poszedłby do domu, prędzej na pole treningowe, ale na żadnym na terenie wioski też go nie znalazł. To znaczyło, że Sasuke chciał się wyżyć i wybrał się poza Konohę. Przełknął ciężko. Wściekły Sasuke to nieobliczalny Sasuke. Dlatego jak najszybciej musiał z nim porozmawiać!
Wybiegł szybko poza mury wioski i zatrzymał się na jednym z drzewie, próbując zlokalizować znajomą chakrę. Już myślał, że nic z tego, kiedy coś wyczuł. Sasuke! Na południowych polach, które były najbardziej oddalone od Konohy.
Poderwał się do biegu i już po chwili był na miejscu. Tak jak podejrzewał, Sasuke rzucał właśnie shurikenami do drewnianych bloków, a polanę co jakiś czas rozjaśniały ogniste kule. Naruto przełknął ciężko, przez chwilę wahając się, czy powinien wkroczyć, ale wtedy Sasuke odwrócił się i posłał katon w jego stronę. Mógł się tego spodziewać. Odskoczył w ostatniej chwili, o mało nie potykając się o inną gałąź. Złapał się jej w ostatniej chwili, a później szybko zeskoczył na ziemię.
– Sasuke! – krzyknął.
Sasuke, jak miał w zwyczaju, gdy był wściekły, najpierw go zaatakował. Nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień. Szybko uformował pieczęć i stworzył dwa klony, które musiały wyminąć lecące w jego stronę shurikeny. Jednemu się nie udało i zniknął w białej chmurze.
– Uspokój się, draniu i daj mi...
Naruto nie zdążył dokończyć. Sasuke nagle pojawił się za nim i uderzył go w plecy, tak, że przeleciał kilka metrów do przodu i z trudem wyhamował przed uderzeniem w nabite shurikenami drewniane bloki, na których wcześniej wyżywał się Sasuke.
Naruto stworzył kolejne klony, które zaczęły formować małe rasengany. Chciał tylko wystraszyć nimi Sasuke.
– Przestań się zachowywać jak dzieciak! – wrzasnął do niego. Zdawał sobie sprawę, że jeśli zaraz się nie uspokoją, Kakashi znowu się wścieknie. Naruto chciał trenować, a nie remontować dom byłego senseia. Chociaż trzeba przyznać, że tylko gdy byli wściekli, potrafili dać z siebie wszystko. Wtedy walczyli naprawdę, najlepiej jak potrafili.
Tym razem polana rozbłysnęła niebieskim światłem, kiedy błysk Rasengana zatrzymał się na drzewie. Chidori Sasuke o mało nie uderzyło Naruto, ale zdążył je wyminąć. Spora dziura w ziemi była pierwszym poważnym uszkodzeniem, za które im się dostanie.
– Odezwij się do mnie! – wrzasnął coraz bardziej wściekły Naruto. Stworzył tuzin klonów, które teraz rzuciły się na Sasuke, próbując go przytrzymać, ale ten zareagował błyskawicznie i zostały odepchnięte przez Susanoo. Naruto też od razu aktywował formę Kuramy. Adrenalina uderzyła mu do głowy. Dzisiaj już walczyli i obaj byli wymęczeni, ale to w niczym nie przeszkadzało. Kłótnia wyzwoliła w nich nowe pokłady energii. Zapomnieli o bólu mięśni, siniakach i ubytkach w chakrze.
– Może powinieneś zacząć chronić wioskę, co?! – krzyknął w końcu Sasuke, a jego Susanoo, które jeszcze nie znajdowało się w ostatecznej formie, właśnie ją przybrało. Chakra była potężna. – Tak na wszelki wypadek, gdybym oszalał i znowu próbował ją zaatakować. Nie boisz się tego?!
Naruto pochylił się lekko, uwalniając więcej chakry Kuramy. Musiał coś zrobić. Nie powinni tutaj walczyć. Może... może lepiej byłoby, gdyby wyciągnął Sasuke dalej od wioski? Przy takim stanie, w jakim znajdowali się obecnie, nie powinni walczyć tutaj na pełnej mocy. Tym bardziej, że Susanoo zaczęło właśnie formować najsilniejszy atak…
– Sasuke, cholerny, Uchiha – warknął Naruto, wiedząc, że musi złapać strzałę chakry, którą Sasuke puścił w jego stronę. Na szczęście się udało, ale siła uderzenia odepchnęła go w tył, a olbrzymia forma lisa, zniszczyła kilkadziesiąt drzew najbliżej pola treningowego.
Czyli innymi słowy koniec z wizją polubownego załatwienia sprawy. Wściekły Sasuke, kolejne siniaki, jeszcze więcej siniaków, a na następny dzień furia Kakashiego i jeszcze gorsza kara od poprzedniej. No pięknie. Naruto uskoczył w górę, zamierzając wywabić stąd Sasuke. Nie, oczywiście nie dlatego, żeby mu nie ufał czy coś, ale to jednak było pole treningowe i ktoś mógł stać się przypadkową ofiarą ich potyczki. Co prawda Kurama zaczął narzekać, że znowu go obudził bez powodu, ale Naruto wiedział, że jedynym sposobem na dotarcie do Sasuke i przełamanie jego beznadziejnego uporu jest właśnie walka.
– Chcesz walczyć? No to złap mnie, draniu! – wrzasnął i ruszył w głąb lasu. Wiedział, że Sasuke za nim podaży, w końcu był już na tyle wściekły, że tylko w bezpośrednim starciu mógł się wyładować. 
Sasuke, widząc, że Naruto znika za drzewami, aż warknął. Wściekł się jeszcze bardziej, bo widział, jak ten się rozgląda i skupia na wyszukiwaniu chakry, próbując najwyraźniej sprawdzić, czy kogoś przypadkiem nie ma w pobliżu. Jakby zupełnie nie brał pod uwagę, że sam to wcześniej sprawdził, nie chcąc zrobić nikomu krzywdy. Za kogo on go miał? Sasuke zacisnął pięści i ruszył za nim. Dezaktywował Susanoo, nie miał zamiaru tracić niepotrzebnie chakry, tym bardziej, że Naruto pilnował, żeby go nie zgubił, cały czas będąc w trybie, w którym było go bardzo dobrze widać. Już nie wspominając o wyczuwaniu charky.
W końcu Naruto się zatrzymał. To była jedna z polan, którą i tak już kiedyś zdemolowali. Co prawda wtedy nie używali pełnych mocy, ale miał nadzieję, że i tym razem jakoś się bez tego obejdzie. Może chwila biegu trochę otrzeźwiła Sasuke i podejdzie do tego…
– Cholera, draniu – uskoczył, kiedy kolejna ognista kula pomknęła w jego stronę.
Sasuke od razu zaczął z całej pompy. Za jedną kulą pomknęła druga, która na szczęście zniszczyła tylko skałę. Gdyby wpadła na drzewa, mieliby mały pożar.        
Naruto cały czas starał się tylko bronić, odpierając jego ataki i starając się powodować przy tym jak najmniej zniszczeń. Miał ogromne pokłady chakry, więc mógł sobie pozwolić na stworzenie kolejnych klonów, które atakowały Sasuke, by rozproszyć jego uwagę, ale to niewiele dawało, bo od razu je niszczył. Fioletowa zbroja Susanoo znowu wzbiła się w powietrze i wtedy Naruto zdał sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobi, naprawdę będą mogli się skrzywdzić. Nie mówiąc już o tym, że cała Konoha dowie się o ich sprzeczce. W takim razie… Tylko jedno wchodziło w grę.
W jednej chwili Naruto wrócił do swojej zwykłej postaci i stanął na środku polany, rozkładając ręce.
– Bardzo proszę, wal, draniu! Nie będę się bronił! – wrzasnął, zamykając oczy.
Kurama zaczął coś warczeć, że jest idiotą, ale go nie słuchał. Skoro Sasuke chce dowodu, że mu ufa, to proszę bardzo. Nawet nie drgnął, gdy poczuł kumulująca się potężną chakrę.
Sasuke tym razem nie miał zamiaru używać Susanoo. Jego chidori emanowało taką energią, że nawet burza z piorunami nie była potrzebna do jego wzmocnienia. Skoczył na pień obok, a potem runął prosto na Naruto, który… stał i nic nie robił. Nic! Nie próbował stworzyć Rasengana, nie próbował zablokować go jakoś, nie próbował nawet odskoczyć. Szlag!
Sasuke w ostatniej chwili zdążył dezaktywować Chidori.
– Ty kretynie, mogłem cię zabić! – krzyknął, kiedy przewrócił się razem z Naruto na ziemię. Złapał go za poły kamizelki i potrząsnął, a później uderzył z całej siły w szczękę, aż głowa Naruto odskoczyła w bok. – Ty skończony idioto! Naprawdę po tym wszystkim... Ty kompletny kretynie! Myślisz, że... Co ty sobie właściwie myślisz?! Coś ty sobie, matole, wyobrażał?!
Sasuke nie potrafił się uspokoić, choć czuł już skutki takiej walki i zużycia chakry. Uderzał Naruto raz po raz, czując jeszcze większy napływ gniewu, kiedy on tylko leżał i nawet nie próbował mu oddać. Podczas walki w Dolinie Końca chociaż go uderzył, a teraz...
– Idiota, kretyn, matoł, baran, debil! – obrażał go raz po raz, każde słowo kończąc ciosem.
W końcu stracił już na nie siły i jego pięść bezsilnie opadła na klatkę piersiową Naruto. Oddychał ciężko, z trudem łapał oddech. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony.
Naruto to wykorzystał. Przewalił go na ziemię i teraz to on na nim usiadł. Sasuke sądził, że mu coś powie, więc niemało się zdziwił, kiedy ten uderzył go mocno. Raz, drugi, a potem jeszcze trzeci. Czuł krew w ustach i już wiedział, że będzie miał podbite oko.
– To ty jesteś kretynem! – wydusił w końcu Naruto zachrypniętym głosem.
Sasuke w ciemności widział krew na jego zębach i łuku brwiowym. Naruto złapał go za kamizelkę i uniósł jego ciało prawie do siadu, ale Sasuke już nic nie zrobił, tylko patrzył na niego w napięciu.
– Ty głupi draniu, jesteś tak cholernie uparty! – Spojrzał mu prosto w oczy. – Myślisz, że robiłbym to wszystko, gdybym ci nie ufał? Gdybym cię nie kochał?! – Odetchnął ciężko. – O mało nie zginęliśmy w Dolinie Końca! Przez wszystkie cholerne lata starałem się sprowadzić cię do wioski! Nawet nie wiesz, jak się nagłowiłem, żeby cię uwolnili! Ty.... ty... – Naruto w końcu go puścił. – Naprawdę myślisz, że ci nie ufam?! Jeśli tak, to jesteś najgłupszym ninja w Konoha! – powiedział cicho i pokręcił głową. 
Sasuke zawsze był trudnym przypadkiem, ale skoro do tej pory sobie jakoś z nim radził, poradzi sobie i teraz. Bo jeżeli on by tego nie zrobił, to nikt. Nie Kakashi, mimo swojego stanowiska, nie Shikamaru, mimo swojej inteligencji, nie Sakura, która go po prostu nie znała. Nikt nie wiedział o Sasuke tyle, co on, nikt go nie rozumiał tak jak on, i wreszcie nikt nie był z nim tak blisko jak on. I to już nawet nie w relacjach przyjacielskich. Przecież od jakiegoś czasu byli kochankami, tworzyli związek… To znaczy, to chyba był związek. Może trochę pokręcony i każdy inny popukałby się w czoło, kiedy zaproponowano mu by taką relację, ale oni byli zadowoleni. A jeszcze teraz powiedział Sasuke, że…
Zacisnął powieki. Wyrwało mu się to wyznanie, dlatego przez chwilę wydawał się być lekko speszony, ale kiedy tylko przypomniał sobie minę Sasuke, jego wzrok, kiedy wyzywał go od najgorszych, zarzucając, że przez jego głupotę omal go nie zabił… W oczach Sasuke było wtedy coś na kształt przerażenia i wtedy do Naruto dotarło, jak bardzo był dla tego drania ważny. Co prawda ten prędzej by go naprawdę zabił, niż to przyznał, ale on wiedział swoje.
Sasuke przez chwilę nie wiedział, co ma powiedzieć. Tyle razy pytał Naruto, dlaczego tak mu na nim zależy, dlaczego tak za nim gania i nie chce się odczepić. Dlaczego nie potrafi go sobie odpuścić i nie reaguje nawet na próby zabicia go. Odpowiedź zawsze była jedna: „Bo jesteś moim przyjacielem”. Ciągle te same, monotonne, powtarzane do znudzenia słowa. Jednak Sasuke wiedział, że to nie była cała prawda, inaczej po prostu przyjąłby to do wiadomości i nie zadał drugi raz tego samego pytania. Zawsze miał wrażenie, że coś mu umyka. Ale nigdy wcześniej, zwłaszcza podczas wojny, nie domyśliłby się, że Naruto go… kocha. Od jakiego czasu to trwało? Jak on musiał się męczyć, widząc z jego strony tylko nienawiść, nawet wtedy, kiedy się dla niego poniżał, pozwalał katować.
– Bo jesteś moim przyjacielem, co? – poruszył niemal niedosłyszalnie ustami i pokręcił głową. No co za młotek.
– Co mówiłeś, draniu?
– Że to ty jesteś najgłupszym ninja w wiosce i tego tytułu długo nikt ci nie odbierze. – Sasuke podniósł się. Całe napięcie wydawało się już z niego opadać, więc mógł się rozluźnić i nawet uśmiechnąć lekko.
– Coś ty powiedział?! – Naruto zirytował się.
Wchodzili jednak na znane ścieżki. Sasuke go wyzywał, on się wściekał i też mu czymś odpowiadał – to było dużo bezpieczniejsze niż to, co stało się przed chwilą.
– Nie dość że najgłupszy, to jeszcze głuchy – mruknął Sasuke i uśmiechnął się pod nosem. – Chodź lepiej, młotku. Jutro nam się dostanie za to pole.
– Taa... – Naruto poprawił ubranie i rozejrzał się. W ciemności nie widzieli zbyt wiele, ale na pewno przesadzili. Kakashi znowu da im jakąś karę.
– Wracamy – zadecydował Sasuke. – Do mnie – dodał. Chciał się umyć i położyć w swoim wygodnym łóżku. Dzisiaj mieli bardzo intensywny dzień.
– Do mnie jest bliżej! – obruszył się Naruto.
– Niewiele – odpowiedział Sasuke lekceważącym tonem. – A ja mam wygodne łóżko. Tak się wiercisz, że nie dajesz mi spać na tej twojej pryczy.
Naruto prychnął, ale wstał i otrzepał spodnie.
– Jak się do ciebie dobieram wcale ci to jakoś nie... Ała! – jęknął, rozmasowując sobie żebra.
– Zamknij się już lepiej – warknął Sasuke. – Za dużo gadasz. I za głośno. Nic dziwnego, że tyle osób już się dowiedziało.
– Dowiedzieli się, kiedy zaczęliśmy się całować, a nie przez moje gadanie! – zauważył Naruto i szturchnął Sasuke. Mógł przewidzieć, że ten odda mu z nawiązką. – Draniu, dzisiaj jesteś wyjątkowo wredny, okres masz czy... Aaa! – W ostatniej chwili uchylił się przed kolejnym Chidori, którym ten najwyraźniej chciał go potraktować. – Zwariowałeś?! Kiedyś naprawdę mnie zabijesz.
– Może wtedy moje problemy z tobą się skończą – prychnął Sasuke, ale po chwili przyciągnął go do siebie i uśmiechnął się lekko. – Chodź już, bo jestem zmęczony – szepnął mu do ucha.

18 komentarzy:

  1. Jejku, jaki wprost uroczy rozdział. NARESZCIE padło słowo "kocham" z czego się bardzo cieszę <3 Uwielbiam ich poważne rozmowy, świetnie napisane :') Weny ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Po przeczytaniu tego rozdziału nie wiem w końcu co napisać. Nie mogę dobrać jakoś słów. Jedno słowo nie określi tego co tu się działo. A kilka zdań nie uwydatni tego. Boski to nawet niezupełnie oddaje ten rozdział. Postaram się wybrać te fragmenty, które najbardziej jakoś zapadły mi w pamięć (przemilczmy że pamiętam wszystko z dokładnością).
    No to najpierw ta akcja z dziewczynami. Wiem, że Sai i Sasuke są podobni, ale Ino nie powinna rzucać się na pierwszego biegacza po lesie. A jakby był to Sasuke? I dogoniła go? I zaczęła wyzywać? Ciężki byłby jej już los. Wreszcie po wielu krzykach Sakury powiedziała co ją trapi. Widać, że tok dziewczyn idzie powoli w dobrym kierunku i lada chwila a wszyscy będą wiedzieć o SasuNaru. Naprawdę jestem bardzo ciekawa ich reakcji.
    Druga akcja dotyczy spotkania Naruto i Sakury. Może gdyby Sakura była trzezwiejsza to połapała by kilka faktów. A tak błądzi w tych swoich przekonaniach o szczęśliwej przyszłości u boku Sasuke.
    Trzecia akcja to oczywiście, że walka Naruto i Sasuke. I tu już nie mogę rozdrabniać bo bym uraziła tą scenę jakbym jakieś lepsze fragmenty wybrała, bo cała była genialna. Już ten rozdział obrażam za to że wybrałam te trzy akcje. No więc, wyobraziłam sobie tę scenę jak walczą. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji u Naruto. No może że pozwoli się bić Sasuke to jeszcze tak, ale jak usiadł na nim to myślałam że albo zacznie wykładać jakiś monolog albo pocałuje go. A on jak nic na świecie zaczął go, tak samo jak chwilę temu Sasuke, bić. I taki mały szok przeżyłam. A potem jak się uspokoił, powiedział że go kocha. No i tu padłam. Wreszcie. Po 48 rozdziałach padło to słowo ze słów jednego z nich. Szczęście po mnie się rozpływa. Tylko teraz czekać aż padnie to z ust Sasuke. No ale to chyba potrwa jeszcze dłużej niż u Naruto. Ale bądzmy dobrej myśli.
    Czekam teraz z jeszcze większą niecierpliwością na ciąg dalszy. Duuuuużo weny.
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, jaki długi komentarz:) lubię czytać takie. W żadnym sensie niczego nie uraziłaś i cieszę, się że scena walki i wyznania się podobała. Mi i Verry też się podobała:P

      Usuń
  3. Świetny rozdział.
    Szkoda mi trochę dziewczyn, bo nie będzie im do śmiechu, gdy Naruto i Sasuke w końcu się przyznają do swojego związku, ale co zrobić?
    Było blisko. Chociaż może gdyby Sakura myślała bardziej trzeźwo to by wyniuchała nieścisłości w tej historii. No bo naprawdę? Uchiha o czymś zapominający? Nie bardzo.
    Walka była świetna. Od standardowej bójki niszczącej pola treningowe, po ten wspaniały moment, gdy Naru wyznaje swoje uczucia Sasuke.
    Jeszcze raz - świetny rozdział.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie będzie. Zdecydowanie. Aż jestem ciekawa reakcji na ten rozdział:)

      Usuń
  4. Ach, jednak kłótnia nie trwała długo :)
    Strasznie podobają mi się te wstawki, kiedy dziewczyny myślą sobie o Sasuke i Naruto jako parze, o gejach, czy coś i uznają, że to takie nieprawdopodobne i głupie :D tak, Sakura, bo Sasuke tyle razy dał ci odczuć, że coś więcej dla niego znaczysz! I w ogóle, że leci na kobiety, taki kasanowa ;)
    Ale z jednym trafiłam! Kiedy zaczęła się walka, pomyślałam sobie: Naruto, daj mu odczuć, że mu ufasz! Zaprzestań walki!
    ...i stało się. W dodatku podziałało :)
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie masz pojęcia, w ile kwestiach już trafiłaś:) Czasami mam wrażenie, że już to czytałaś:)

      Usuń
  5. Ich kłótnie są epickie, a to jak się godzą nawet nie wiem jak nazwać, ale rozdział jest cudowny <3 To Sasuke nie wiedział, ze jego chłopak go kocha? No cóż, w sumie w relacjach międzyludzkich nigdy za bystry to on nie był xDDD Racja, bardzo trudny przypadek, ale mooooże kiedyś Naruto go naprostuje <3 Chociaż trochę, w miarę możliwości. W końcu Uchiha, uparty jak Uzumaki.
    Mogliby się pobrać, myślę że w sumie reszta Konohy aż tak bardzo by się nie zdzwiła, raczej płeć piękna by się zawiodła XD
    Czy Sasuke chociaż przez chwilę pomyślał, że Naruto tak po prostu po ludzku się o niego martwi? Odnośnie zwojów, przecież ktoś mógłby chipotetycznie Uchihę porwać i zmusić do użycia tej techniki. Fakt, gdyby to miałbyć ktoś żyjący w ich czasach to musiałby być z innego świata, bo obecnie nie ma nikogo na tyle silnego, żeby Uchihe do czegoś zmusić... Chyba, że akurat sam Uzumaki i to wcale nie siłą ^^
    Sasuke mógł chociaż powiedzieć, że on też go kocha, nie odpadłby mu od tego język, czy coś XD Ale to Uchiha. Przetwarzał w głowie to, co usłyszał, aby... Zwyzywać jeszcze raz Naruto od idiotów xD Jak ich nie kochać? <3 Haha

    Rozdział po prostu mega <3 <3 <3
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
    ~ Wege

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do zwojów - poczekaj, to się przekonasz:) A Sasuke i ludzkie relacje to w ogóle dla niego inny świat, którego się dopiero uczy.

      Usuń
  6. Jedna rzecz mnie martwi ( znaczy poza zakapturzonym gościem, który gania za Saiem). Niby padło "kocham" niby się pogodzili, ale tak naprawdę nie porozmawiali i niczego sobie nie wyjaśnili. Coś czuję, że to się jeszcze na nich odbije, a bym tego nie chciała.
    Z. U.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w związku z tą całą sytuacją na pewno się na nich odbije:)

      Usuń
  7. Hura! (notabene przeżyłam mały zawał serca gdy blog przestał na chwilę działać)
    Rozdzial wspaniały. Jedną z rzeczy która uwielbiam w tym fiku jest niesamowita kanoniczność bohaterów, która została zachowana nawet podczas tak trudnej w mojej opinii sceny jak scena kłótni/walki.
    Sakura "chyba by umarła"? Cóż, w takim razie coś czuję że powinna zacząć rozglądać się za trumną.
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!
    JT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to nam chodziło, żeby zachować kanoniczność, nawet jeśli trzeba było zmieniać sceny i dialogi:)

      Usuń
  8. Cudowne opo:) Tylko szkoda że Sasuke i Naruto nie powiedzieli Sakurze co o niej myślą. Przecież to pusta, głupia laska. Tego mi tu brakuje. Czekam i na moment aż jej to w końcu powiedzą i każą jej spadać na drzewo.
    Kitsune

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostawię to bez komentarza. Choć nie. Jeżeli to nie prowokacja, to radzę nauczyć się czytać ze zrozumieniem.

      Usuń
    2. Jezu, co za laska. No nie mogę.

      Usuń
  9. Hej,
    wspaniały rozdział, och te ich poważne rozmowy, i znów zdemolowane pole treningowe... ;) ciekawe jak Kakashi zareaguje i w końcu padło słowo "kocham"
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń