.

środa, 29 sierpnia 2018

SasuNaru Hiden - rozdział 77


I w końcu jest ten dzień, w którym publikujemy ostatni rozdział.
Kiedy zaczynałyśmy to pisać ponad półtora roku temu, nie sądziłam, że wyjdzie nam coś takiego. Tym bardziej, że to był eksperyment, czy w ogóle jesteśmy w stanie to zrobić. I pierwsza próba była nieudana – te kilka fragmentów przypominało telenowelę – ale potem wyszło to - SasuNaru Hiden.
Myślę, że nam udał nam się ten fanfik. Uwielbiam go i uważam, że to jest właśnie to, co chciałabym widzieć po ostatnim odcinku Shippuudena (czyli walka w Dolinie Końca, bo Boruto nie zaliczam do kanonu).
Dziękuję za wszystkie komentarze, za pomysły, które w kilku momentach zmieniły trochę fabułę.
Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad pod tym ostatni rozdziałem:)
Indra

Ja ze strony powiem, że cieszę się, że udało się nam doprowadzić do końca tę historię. Dziękuję wszystkim osobom, które napisały komentarz i które przeczytały tę historię. Fajnie to wszystko wyszło, prawda? :)
Verry

***



Naruto stał na środku pokoju i rozglądał się dookoła. Jakby nie patrzeć, mieszkał tu dość długo. Uśmiechnął się lekko, zerkając na swój tapczan. Przypomniał sobie okoliczności w jakich go kupił. Wtedy, w sklepie, był tak zażenowany, że wziął pierwsze lepsze łóżko. Pamiętał, jak tak strasznie chciał ukryć przed innymi, że potrzebuje łóżka dla dwóch osób. Wtedy związek jego i Sasuke był jeszcze tajemnica. Choć, szczerze mówiąc, nadał był trochę skrepowany, gdy kupował coś dla nich obu…
– Gotowy? – Sasuke podszedł i chwycił jedną z toreb.
Naruto pokiwał głową, uśmiechając się trochę żalem, trochę z sentymentem. Lubił tę swoją kawalerkę. A teraz była już naprawdę pusta, nawet jego tajna skrytka, bo wszystkie rzeczy były już przeniesione do mieszkania Sasuke lub spakowane.
 – Dać ci chusteczkę? – zapytał Sasuke.
Naruto odruchowo pokręcił głową, zbyt zamyślony, żeby zdać sobie sprawę z tego, że Sasuke z niego kpił.
– Przestań już i chodź. I tak mieszkasz u mnie praktycznie od trzech miesięcy. Powinieneś już się przyzwyczaić.
– Spędziłem dużo czasu w tej kawalerce, draniu! Mieszkałem tutaj ponad trzy lata! – zbulwersował się Naruto.
– Szmat czasu, rzeczywiście – zironizował Sasuke. – To może jednak chcesz tę chusteczkę?
Odsunął się, gdy Naruto rzucił w niego torbą.
– Jak ja z tobą wytrzymuję, co? Jednak znalazłem na ciebie idealne określenie, nie ma co! – oburzył się i podniósł torbę. W końcu zebrali się do wyjścia. – Drań z ciebie i tyle. Zero ciepłych uczuć, jakiegoś sentymentu, zimny drań po prostu...
Sasuke uśmiechnął się lekko, słysząc jego narzekanie. Dzisiaj miał wyjątkowo dobry humor. Naruto nie był łatwym współlokatorem, ale dogadywali się. Był zadowolony, że teraz już oficjalnie zamieszka u niego i... No po prostu.
– Ja dla ciebie też znalazłem idealne określenie – odbił piłeczkę – młotku.
– Coś ty powiedział?! – wrzasnął Naruto, schodząc po schodach, a po chwili otworzył drzwi do kamienicy z taką siłą, że o mało nimi kogoś nie uderzył.
Usłyszał pisk i zaalarmowany spojrzał na…
– Nic ci nie jest, Hinata?! – Wystraszył się i upuścił torbę, żeby do niej podbiec.
Hinata zaczerwieniła się. Mimo że minęło tyle czasu, nie potrafiła przestać go kochać. Dobrze, że ostatnio Kiba wyciągał ją na spacery i trochę ją rozbawiał. Nawet razem nauczyli Akamaru kilku nowych sztuczek.
– Naruto-kun –  W końcu na niego spojrzała.  Na niego, a właściwie na nich. Naruto i Sasuke…
 Tak, wszyscy już wiedzieli, ze byli razem, choć nie obnosili się z tym jakoś specjalnie. Co prawda kilka osób ponoć widziało, jak się całują, ale ona nie lubiła powtarzać plotek. Dzisiaj przyszła, bo wiedziała, że Naruto się wyprowadza. Upiekła dla niego ciasto, które zgodnie z tradycją miało przynieść mu szczęście w nowym domu. I miała nadzieję, że będzie mu smakować.
– Nie, nic, Naruto-kun – powiedziała i wyjęła z torby zapakowany placek. Kiedyś, na festiwalu lata przygotował taki sam i Naruto go chwalił. 
– Co to? – zapytał Naruto i od razu się uśmiechnął, bo instynkt podpowiedział mu, że to było jedzenie.
– Spróbuj – powiedziała Hinata i chciała coś dodać, ale zobaczyła wzrok Sasuke. Zaczerwieniła się i wręczyła szybko Naruto pakunek, pochylając głowę.
– O rany, placek! – wykrzyknął uradowany Naruto i nie czekając na nic, odpakował go. Aż zgłodniał na samą myśl. Hinata była świetną kucharką. Smakowało mu chyba wszystko, co kiedykolwiek przyrządziła. Sakura nie lubiła gotować, a rzeczy, którymi czasami go częstowała nie były zbyt dobre. On sam też miał dwie lewe ręce do gotowania, dlatego cieszył się za każdym razem, jak Hinata dawała mu coś do jedzenia.
– Mam nadzieję, że ci będzie smakował. Z wiśniami, bo...
– Z wiśniami! Draniu, ty lubisz wiśnie! – Naruto obejrzał się na Sasuke, który zmrużył oczy.
– Nie lubię słodyczy – warknął. – Chodź już, bo nie mam zamiaru spędzić na tej przeprowadzce całego dnia – powiedział, choć tak naprawdę Naruto miał tylko trzy niewielkie torby. Większość rzeczy i tak już dawno znajdowała się w jego mieszkaniu.
– Dziękuję, Hinata! Na pewno go zjemy. Aż mi ślinka cieknie na sam widok – powiedział i odłamał kawałek ciasta. – Pyszne! – wykrzyknął, nie przejmując się tym, że miał pełne usta.
Hinata zarumieniła się i uśmiechnęła, tym razem jednak nie ukrywając uśmiechu za dłonią, jak to zawsze robiła.  
– Cieszę się, Naruto-kun, jakbyś chciał, to... – zacięła się, bo nie wiedziała, jak powinna to powiedzieć.
Naruto napchał sobie do ust tyle ciasta, że w tej chwili nie mógł jej nic odpowiedzieć, więc Sasuke skorzystał z okazji i odezwał się:
– Idziemy, młotku – rozkazał i ruszył ulicą, nie czekając na niego. Uznał, że to będzie najszybszy sposób, żeby go stąd zabrać.
– Draniu! – wykrzyknął Naruto, gdy w końcu przełknął. Spojrzał na ciasto, później na Hinatę i znowu na ciasto, a później na plecy oddalającego się Sasuke. I przypomniały mu się słowa Sakury: "Naruto, Hinata czuła do ciebie to samo, co ja do Sasuke. Nie uważasz, że po tym wszystkim, co się stało, powinieneś z nią porozmawiać?".
Tak, powinien i teraz była ku temu idealna okazja.
– Zaczekaj tutaj, dobra? Zaraz wracam. Nigdzie nie idź – dodał, widząc zdezorientowany wzrok Hinaty. Odłożył ciasto i pobiegł za Sasuke.
– Nie obżeraj się słodyczami – burknął Sasuke i chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zamilkł, gdy zobaczył wzrok Naruto. – Co?
– Muszę porozmawiać z Hinatą.
– Niby o czym?
– Dobrze wiesz, o czym. – Naruto zmarszczył brwi. Zatrzymali się. – Zaczekasz na mnie chwilę? Myślę, że powinienem jej to wyjaśnić. To znaczy... No zaczekaj – dodał, a Sasuke tylko westchnął ciężko i skinął głową.
– Będę za rogiem.
Naruto obejrzał się na Hinatę, która wciąż czekała i zrobiło mu się trochę głupio. Podszedł do niej.
– Co u ciebie, Hinata? – zapytał, chowając resztę ciasta.
Odłożył torby i gestem zaprosił ją, żeby poszła z nim na ławkę. Sasuke i jego morderczy wzrok raczej w tej rozmowie by nie pomógł. Widział, że Hinata stresuje się w jego obecności, a on wiedział, że w końcu trzeba wszystko wyjaśnić.
– Przepraszam, ja… Ja… nie wiedziałem – powiedział, gdy w końcu usiedli na jednej z ławek po drugiej stronie drogi. Spuścił głowę. Było mu naprawdę głupio. Tym bardziej, że znów przypomniały mu się te wszystkie chwile, gdy Hinata go wspierała, gdy wyznawała swoje uczucia. Zawsze była dla niego dobra, zawsze mu pomagała, nie to, co inni mieszkańcy. Dlatego teraz było mu tak trudno. Ona była jedną z najlepszych osób jakie znał. Spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem.
– Naruto-kun – Hinata zaczerwieniła się, widząc te niebieskie oczy teraz w nią wpatrzone.
Uwielbiała go do dziecka, choć wtedy nie miała śmiałości, by się do niego zbliżyć. Jednak mimo to on zawsze inspirował ją swoją determinacją i wiarą, że wszystko jest możliwe. Przecież na egzaminie na chunina pokonał nawet Nejiego, co było wtedy wręcz nie do pomyślenia, bo Nejii był geniuszem z klanu Hyuuga. Ona nigdy mu nie dorównywała.
– Nigdy nie należałem do zbyt domyślnych osób. –Naruto poczochrał włosy na karku. – W sumie to nawet sam do końca nie rozumiałem swoich uczuć – gdy to mówił, jego wzrok powędrował w kierunku miejscu, za którym zniknął Sasuke. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamilkł, gdy uświadomił sobie, że nie powinien mówić teraz o Sasuke.
– Myślę, że i tak radziłeś sobie bardzo dobrze – odezwała się Hinata. – Nigdy się nie poddawałeś i w końcu stałeś się bohaterem, Naruto-kun. Powinieneś być z siebie dumny. Jestem pewna, że będziesz świetnym Hokage. Najlepszym w historii.
Naruto uśmiechnął się do Hinaty. Nie kochał jej i chociaż uważał ją za swoją przyjaciółkę, nigdy nie zwracał na nią w ten sposób uwagi. W końcu, odkąd pamiętał, najpierw rywalizował z Sasuke, a później gonił za nim jak szalony i próbował sprowadzić do wioski. Nikt inny nie liczył się aż tak bardzo. Jednak bez względu na wszystko Hinata nie zasługiwała na odtrącenie. Tak samo jak złamał serce Sakurze, tak samo złamał teraz serce Hinaty. Spuścił głowę. Jak ktoś taki mógł zostać Hokage?
– Naruto-kun, na takie rzeczy nie mamy wpływu – powiedziała Hinata, widząc na jego twarzy poczucie winy. Nie chciała, żeby tak się czuł z jej powodu. – Jeżeli jesteś szczęśliwy to… to dobrze – uśmiechnęła się lekko, choć nieco smutno.
– Eh, Hinata, po prostu, to wszystko wyszło tak dziwnie… – Pokręcił głową. – Wiesz, Sasuke czasami nazywa mnie niedomyślnym idiotą, czym strasznie mnie wkurza, ale w tej sytuacji chyba ma rację – westchnął.
Dopiero po chwili się zreflektował i zaraz odwrócił głowę, chcąc się upewnić, że Sasuke nie było nigdzie w pobliżu.
 – Tylko nie mów mu, że ci to powiedziałem! – Spojrzał na nią spanikowany. Jakby Sasuke to usłyszał, nie dałby mu żyć.
Hinata znów się uśmiechnęła, ale tym razem już w zupełnie inny sposób. Tak, to był cały Naruto. Od dziecka zawsze go obserwowała i widziała wiele takich momentów, w których zaczynał panikować.
– Nie powiem – kiwnęła głową.
– Hinata, jesteś najlepsza! – Naruto znów na nią spojrzał. – Mam nadzieję, że no… że ty też będziesz szczęśliwa, bo naprawdę na to zasługujesz – powiedział.
Kiedy w końcu wstali z ławki, znów rozejrzał się dookoła.
– Ale obiecujesz, że nie powiesz Sasuke? – zapytał, choć tak naprawdę dobrze wiedział, że Hinata była zbyt nieśmiała i taktowna, żeby w ogóle o czymś takim pomyśleć.
– Obiecuję – powiedziała i znów się uśmiechnęła.

– Dłużej się nie dało? – zapytał Sasuke, który czekał na Naruto za rogiem budynku.
Naruto nic nie odpowiedział. Rzucił jeszcze raz wzrokiem na swoją stara kamienicę. Będzie mu jej brakowało i dziwnie się czuł z myślą, że w jego kawalerce teraz zamieszka ktoś obcy.
– Ja ci jednak naprawdę dam tę chusteczkę, co? – westchnął Sasuke, widząc jak z sentymentem wpatruje się w jedno okno. Okno, którym swoją drogą czasami do niego przychodził.
– Drań z ciebie i tyle – fuknął Naruto, odwracając się. Podniósł torby i ciasto od Hinaty. – Mam tylko nadzieję, że dostanę za to mieszkanie jakąś dobrą kwotę. Wiem, że nie jest duże, ale…
Sasuke uśmiechnął się lekko. Naruto póki co nie miał pojęcia, ilu na jego kawalerkę jest chętnych, którzy wręcz prześcigają się, licytując cenę. Z tego, co słyszał, prawie każdy młody shinobi chciał mieszkać tam, gdzie legenda wojny. Jednak nie zamierzał mu tego mówić, bo jeszcze woda sodowa uderzyłaby mu do głowy. Dowie się w swoim czasie, ile zarobił.
– Ile byś nie dostał, mam tylko nadzieję, że nie przejesz wszystkiego w Ichiraku.

Kiedy wrócili do domu, do ich już wspólnego domu, Sasuke rzucił na stół pocztę, którą przed chwilą wyjął ze skrzynki. Nie zainteresował się nią i od razu poszedł pod prysznic.
 Po dłuższej chwili Naruto, nudząc się, zaczął przeglądać listy. Rachunek, powiadomienie o zmianie czynszu, rachunek, jakieś zaproszenie adresowane do nich obu, kolejny rachunek… Zaraz! Zaproszenie adresowane do nich obu? Otworzył kopertę i przyjrzał się temu zaproszeniu.

Mam zaszczyt zaprosić na premierę mojej debiutanckiej książki 25 listopada w Bibliotece Głównej Konohy.
Liczę na Waszą obecność.
Wasz przyjaciel, Sai.

– Co to jest? – zapytał Sasuke, który wyszedł spod prysznica, wycierając jeszcze włosy ręcznikiem.
– Zaproszenie na premierę poradnika Saia! – Naruto uśmiechnął się szeroko.
Sai już od dawna o tym mówił, a teraz w końcu mu się udało. Słyszał już od Ino, że Wydawnictwo Konohy bardzo zainteresowało się rękopisem okraszonym wieloma rysunkami i postanowili to wydać jak najszybciej. To ponoć miał być bestseller, bo dotyczył aktualnych spraw mieszkańców wioski. Naruto nie roztrząsał, jakich spraw, po prostu cieszył się, że przyjacielowi się udało.
Sasuke spojrzał na to i tylko prychnął.
– Nigdzie nie idę – mruknął.
– Oj, draniu, to urodziny Saia. Musimy tam być! – Naruto zamachał mu zaproszeniem przed nosem. – On nie zapomniał o naszych urodzinach.
– Na moje nieszczęście. – Sasuke pokręcił głową, przypominając sobie ten durny poradnik, który dał mu w prezencie. – A to? – zapytał, biorąc do ręki jeszcze jedną nie otwartą kopertę.
Po chwili, gdy zobaczył stempel poczty, skąd to wysłano, od razu zmiął i wyrzucił do śmieci. Już nie miał siły do Orochimaru, który przysyłał mu takie listy od dobrego miesiąca.
– Co to jest? – zainteresował się Naruto.
Nim Sasuke, który poszedł odłożyć ręcznik do łazienki, zdążył zareagować, wyjął i otworzył kopertę. Oczywiście list zaraz został mu wyrwany z rąk, ale i tak zdążył przeczytać na tyle dużo, że…
– O… – powiedział tylko.
Czuł… No właściwie sam nie wiedział, co. Bo tam czarno na białym było napisane, że Orochimaru proponuje Sasuke alternatywną opcję przedłużenia jego klanu. To mu przypomniało, że ten problem nadal nie został rozwiązany.
– Zostaw to i chodź. – Sasuke znów zmiął kartkę i wrzucił ją z powrotem do kosza na śmieci. Wydawał się być zirytowany. – Musimy rozpakować te twoje rzeczy.
Naruto kiwnął głową, ale zanim wyszedł za Sasuke do sypialni, gdzie była szafa, wyjął list i schował go do kieszeni.

*

Dni mijały i zrobiło się całkiem chłodno, ale nic dziwnego, w końcu zbliżała się zima. Sasuke niedawno wrócił z misji ze swoją drużyną. W zasadzie pierwszą poważną misją poza Konohą.
Naruto przez ten cały czas trochę się denerwował. Jasne, wiedział, że teraz będą mieli sporo takich zadań, ale to przypomniało mu pierwszą misję drużyny siódmej w Kraju Fal. Wtedy też niby miało być łatwo, zostali wynajęci tylko by eskortować staruszka, a okazało się, że muszą walczyć z potężnym przeciwnikiem. Sasuke omal wtedy nie zginął. Miał nadzieję, że ta jego pierwsza misja z nową drużyna będzie to po prostu zwykłym, rutynowym zadaniem i nic nikomu się nie stanie. Bo teraz byli odpowiedzialni już nie tylko za siebie, ale też za te dzieciaki. Nie mówił nic Sasuke o swoich obawach, bo ten pewnie by go wyśmiał, ale niepokój przez ten cały czas był.
Na szczęście nic się nie stało i Naruto kilka dni temu, widząc Sasuke z powrotem w domu, odetchnął z ulgą.
A dzisiaj był dzień premiery poradnika Saia, dlatego nastawił budzik na wczesną godzinę.
– Mam pierwszy dzień wolny od bardzo dawna. – Sasuke, słysząc już chyba po raz trzeci irytujące brzęczenie, nawet nie miał zamiaru podnieść się z łóżka. – Więc nie mam zamiaru spędzać go w taki sposób.
– Draniu, nie przesadzaj – mruknął Naruto, który sam leżał jeszcze pod kołdrą.
– Każdy normalny człowiek zorganizowałby to spotkanie o ludzkiej godzinie, a nie z samego rana.
Naruto nie mógł się z tym nie zgodzić. Sai był tak zdeterminowany i pełen nadziei, że stwierdził, że premiera odbędzie się z samego rana, żeby wszyscy mieszkańcy mieli możliwość kupić jego poradnik. Sam zamierzał siedzieć i podpisywać je przez cały dzień.
– Zimno mi – stwierdził, gdy wysunał nogi spod kołdry.
Naprawdę trzeba będzie podkręcić ogrzewanie.
– Zawsze możemy coś na to poradzić.
Sasuke przysunął się bliżej i pocałował go w kark, a potem zsunął się ustami na ramię. Zwykle właśnie w taki sposób spędzali wolne poranki.
– Nie, obiecałem Saiowi, że przyjdziemy. – Naruto odrzucił kołdrę i ku niezadowoleniu Sasuke wstał. – No chodź, bo się spóźnimy.
Sasuke westchnął ciężko i pomyślał, jakie życie byłoby proste bez tych wszystkich ludzi, którzy od zawszę musieli przeszkadzać i rujnować mu idealnie poukładaną chwilę. Naruto powinien tu teraz leżeć pod nim i jęczeć, a nie szukać swoich ciuchów i marudzić, że nie zdążą.
W końcu, chcąc nie chcąc, podniósł się z łóżka. Miał nieco kwaśna minę, tym bardziej, że zdał sobie sprawę, ile już dla tego młotka zmienił w swoim życiu. Dawał mu się wyciągać na jakieś festyny – choć ten Festyn Lata zdołał sobie zrekompensować – spotkania w Ichiraku, czy jak dzisiaj – poranek autorski. A niech szlag trafi Saia i tę jego książkę. Pewnie będzie tak samo idiotyczna, jak te jego poradniki, które mu podsuwał. Nie, żeby Sasuke je czytał, ale już same cytaty wystarczały, żeby wyrobić sobie opinię.

W końcu wyszli z domu, kierując się w stronę biblioteki. Kiedy do niej dotarli, okazało się, że przed drzwiami jest spory tłumek. Cóż, reklama, jaką zrobiło Wydawnictwo Konohy, publikując kilka cytatów, chyba zaowocowała.
– Ale proszę się odsunąć, jeszcze nie jest otwarte!
To stara bibliotekarka starała się przegonić spod drzwi kilka młodych dziewczyn.
Naruto, patrząc na to, przypomniał sobie, co ta kobieta przeżywała w związku z ich całą paczką, kiedy uczyli się tu do egzaminu. Po chwili wszystkie dziewczyny zwróciły głowy w ich stronę, szepcząc coś między sobą i uśmiechając się.
O dziwo, bibliotekarka, widząc to, skinęła im głową i zaprosiła ich gestem do środka.

W bibliotece były włączone chyba wszystkie światła. Większość stolików została upchnięta w kąt, a przy jednym z tych pozostawionych siedział Sai w otoczeniu wielu egzemplarzy książek.
– Witajcie, przyjaciele – uśmiechnął się na ich widok. – Mam już przygotowane dla was egzemplarze – powiedział.
Wziął do ręki dwie książki. Reszcie przyjaciół zdołał już rozdać swoje dzieło, żeby nie musieli czekać w kolejce.
– To może później.
Ino zabrała mu je i odłożyła na bok. Wiedziała, co w niej jest i mimo że starała się wcześniej odwieść Saia od tego pomysłu, on nie ustępował. Gdyby Sasuke to teraz zobaczył…
Chwilę później drzwi w końcu się otworzyły i w stronę Saia ruszył tłum. Tłum żądny wrażeń. W końcu według reklamy, to miała być książka o mieszkańcach Konohy!
Naruto i Sasuke stanęli obok, żeby nikt ich nie stratował. Zdecydowanie w tłumie przeważały kobiety. Bibliotekę wypełnił dźwięk podniesionych głosów, chichotów i przekrzykiwania, a biedna bibliotekarka chyba pierwszy raz słyszała taki jazgot w tym miejscu. Musiała się ratować aspiryną.
Sasuke też coraz bardziej zaczynał drażnić ten hałas.
– To może weźmiesz książkę i idziemy stąd? – zapytał, ale Naruto go nie słuchał, bo machał właśnie do Shikamaru.
Shikamaru siedział z boku, wsunięty między regałem i jednym z upchanych biurek i próbował spać. Ino zaciągnęła go tutaj niemal siłą, twierdząc, że jako przyjaciel z drużyny powinien im pomóc. Naruto wiedział, że Shikamaru nie przyjdzie do nich, więc to oni musieli przyjść do niego. Złapał Sasuke za rękę i pociągnął go wprost na tłum.
– Młotku, coraz bardziej żałuję, że... – chciał powiedzieć Sasuke, ale usłyszeli podniecone głosy jakichś dziewczyn.
– Podobno o nich też ma być rozdział. Cały rozdział! Kuzynka mi mówiła, bo pracowała przy drukowaniu. Czytała z wypiekami na twarzach.
Sasuke zmarszczył brwi, bo jego intuicja podpowiadała mu, że coś było nie tak.
– Shikamaru! – zawołał Naruto i uśmiechnął się. Poklepał rozespanego przyjaciela po ramieniu. – Jak możesz spać w takim hałasie?
Shikamaru potarł oczy i westchnął cicho.
– Sai mi radził, żebym kładł się spać bardzo wcześnie i wstawał o świcie – powiedział i ziewnął.
– No i co? – zainteresował się Naruto. – Pomogło?
– Nie. – Shikamaru otworzył jedno oko i zerknął na Saia, który z tym swoim specyficznym uśmiechem podpisywał kolejne książki. – Ale przynajmniej teraz mam pretekst, żeby spać. – Później otworzył drugie i spojrzał na Sasuke i Naruto. – Wy już dostaliście swoje egzemplarze?
– Sai chciał nam je dać, ale otworzyli bibliotekę i..
– Jak ja go tylko... Niech go dopadnę! – usłyszeli krzyk i obejrzeli się.
To był Kiba, który właśnie szedł w ich stronę. Był cały czerwony na twarzy, a w ręce trzymał poradnik Saia. Akamaru wlókł się za nim ze spuszczoną głową.
– Co się stało? – zapytał Naruto.
Dawno już nie widział Kiby takiego wściekłego.
– Co to ma być? – zapytał Kiba i zamachnął się poradnikiem, o mało nie uderzając przy tym Shikamaru w nos. – Że niby rozdział o tym, jak poradzić sobie, kiedy jest się na drugim planie, zadedykował mnie?! Że niby ja jestem od kogoś gorszy? – zapytał.
Zerknął na Sasuke, ale kiedy ten spojrzał mu w oczy, odwrócił wzrok. Był zły, bardzo. I jeszcze ten podrozdział o tym, jak zwrócić na siebie uwagę dziewczyny, która szaleje za innym. Gdyby nie ci wszyscy ludzie, ukatrupiłby Saia na miejscu!
Zanim zdążył zareagować, Sasuke zabrał mu podręcznik z ręki. Przewertował kilka kartek i w pewnym momencie…
– Ja go zabiję… – powiedział to tak strasznie opanowanym tonem, że tego naprawdę można było się przestraszyć.
– Ej, draniu, co jest?
Naruto chwycił go za ramię, zatrzymując w miejscu, bo już chciał iść w stronę Saia.
Dopiero po chwili, zerkając na otwartą stronę podręcznika zrozumiał. Był tam tytuł rozdziału: „Niech cię szlag, draniu – czyli kochając swojego rywala”, a pod nim rysunek, który… no który był prawie że idealnym odzwierciedleniem twarzy ich obu.
Naruto nawet nie zdążył nic powiedzieć, gdy do pomieszczenia wpadła Temari i za nic miała tłum, bo go po prostu rozgoniła wachlarzem.
– Uważasz, że jestem despotką?
Walnęła książką o stół, patrząc na Saia morderczym wzrokiem..
Shikamaru, widząc swoją żonę w takiej furii, chciał się schować, ale nie zdążył..
– A ty, mój drogi, do domu! Jeżeli wiedziałeś o tym, to ja już się z tobą policzę! – wrzasnęła, wyciągając go za fraki i wlekąc przez ten tłum do wyjścia.
Naruto przełknął ślinę. Co jeszcze było w tym poradniku? Spojrzał na spis rozdziałów i aż się chwycił za głowę. Dobrze, że Sakura tego nie widziała, bo z głowy Saia zostałby tylko naleśnik. Rozdział o kwiecie wiśni i niespełnionej miłości…
Sasuke patrzył na te wszystkie książki poukładane w stosikach, jakby chciał je spalić Katonem.
– Przyjacielu, podpisać ci egzemplarz – zapytał uprzejmie Sai, widząc, że patrzy w jego stronę.
I zupełnie nie zniechęciło go, że ten wlepia w niego wręcz morderczy wzrok.
– Proszę o ciszę! – wtrąciła się w końcu bibliotekarka, która miała już dość tego wszystkiego. Miało być spotkanie autorskie, a nie jakieś zbiegowisko. Które jeszcze nie potrafiło się zachować. To już nawet te spotkania kandydatów na jouninów były przy tym oazą spokoju.
– Sasuke, chodźmy lepiej – mruknął Naruto i pociągnął Sasuke do wyjścia.
Ten na początku stawiał opory, ale w końcu poszedł za nim. Może rzeczywiście będzie lepiej, kiedy stąd wyjdą, bo nie ręczył za siebie.
– On chyba nie wie z kim zadarł – warknął w końcu, gdy znaleźli się na zewnątrz.
 Mroźne powietrze trochę go uspokoiło, ale zgromił spojrzeniem grupkę dziewczyn, które trzymały w rękach poradniki i chichotały, zerkając na nich ukradkowo.
Naruto potarł włosy na głowie, nie wiedząc, co robić. Sam czuł się trochę skrępowany, ale w końcu znał Saia, wiedział doskonale, że nie chciał źle. Choć tym razem wyszło jeszcze gorzej niż zwykle. Aż się bał zaglądać do tego poradnika i znaleźć tam coś o penisach. Przecież wtedy już nikt nie zdołałby powstrzymać Sasuke.
– Chodź, mam pomysł – powiedział.
Zdał sobie sprawę, że Sasuke rano miał rację, potrzebowali chwili dla siebie. A skoro dostali dzień wolny, mogliby to wykorzystać na dłuższą wyprawę. Naruto już jakiś czas myślał o tym, że chciałby odwiedzić jedno miejsce.

Sasuke na początku był zdezorientowany, gdy Naruto wskoczył na dach i narzucił dość szybkie tempo, ale ruszył za nim. Nadal był wściekły, ale taki bieg trochę studził emocje.
Dopiero po jakimś czasie zorientował się, dokąd zmierzają.
I miał rację, o czym przekonał się, gdy w końcu stanęli na jednej ze skał. To miejsce obaj bardzo dobrze znali, było dla nich symboliczne.
Dolina Końca…
Tu walczyli, gdy odchodził z wioski, tu walczyli, gdy – paradoksalnie  – do niej wrócił. Bo po tamtej walce wszystko się zmieniło.
To tutaj także Naruto zdecydował się ukryć zwoje. W jednej z jaskiń powstałych po pęknięciu skały.
Sasuke spojrzał w dół.
Przypomniał sobie momenty podczas ich pierwszej walki w tym miejscu. Obaj wyzwolili w sobie wtedy takie moce, o których nawet nie mieli pojęcia. Naruto, który desperacko próbował go zatrzymać, powiedział mu wtedy, że jest jego pierwszą więzią i nie pozwoli jej zerwać. Czy to to sprawiło, że potem, gdy Naruto leżał nieprzytomny, Sasuke nie potrafił zrobić tego, co miało dać mu jeszcze większą siłę?
Pamiętał to do dziś. Padał deszcz, a on, upadając z bólu na kolana, praktycznie zawisł nad nim. Miał twarz centymetry od jego twarzy i milion myśli przewijało się przez jego głowę. Nie potrafił go wtedy zabić. Po prostu nie potrafił…
– Wracają wspomnienia, co?
Naruto przysunął się bliżej.
Dokładnie na wprost siebie mieli ruiny dawnych posągów, skrzyżowane palce kamiennych dłoni. To tam leżeli po walce, to tam Sasuke przyznał, że przegrał, to tam Naruto w końcu odzyskał przyjaciela. Po tylu latach, wyrzeczeniach, nawet straconej ręce. Ale było warto.
Sasuke uśmiechnął się lekko, ale nic nie powiedział. Nie musiał, bo chyba Naruto wyczuł jego nastrój i chwycił go za zabandażowaną dłoń. Wiedział… Obaj wiedzieli.
– Myślisz, że kiedyś będziemy musieli użyć tych zwoi? – zapytał Naruto po dłuższej chwili milczenia.
Patrzył na grotę, w której zostały zapieczętowane.
– Oby nie.
Sasuke też spojrzał na to miejsce. Oczywiście miał świadomość, że gdzieś tam mogą być takie istoty jak Kaguya, ale miał nadzieję, że nigdy nie będą mieli z nimi do czynienia. Jednak ryzyko zawsze istniało, dlatego tak upierał się przy pozostawieniu zwojów.
Naruto nagle przypomniał sobie o czymś. O czymś, co ma w kieszeni, bo ostatnio chciał pokazać geninom siebie i Sasuke w ich wieku.
Wyjął z kieszeni zdjęcie drużyny siódmej. Był na nim Kakashi-sensei, Sakura i oni dwaj, wyglądający, jakby byli na siebie obrażeni. Wtedy o coś się pokłócili, choć Naruto już nie pamiętał o co. Minęło tyle lat…
- Pamiętasz? – zapytał, pokazując Sasuke fotografię.
Sasuke mimowolnie uśmiechnął się. Jak mógłby zapomnieć…
– Sasuke… – Naruto w końcu postanowił poruszyć ten temat, który przypomniało mu zdjęcie. – Wtedy powiedziałeś, że chcesz odbudować klan. Teraz, kiedy już wszyscy o nas wiedzą… No przecież wiesz, że…
– Wiem – przerwał mu Sasuke.
Było jasne, że wiążąc się z Naruto, pozbawia się tej możliwości.
– Chcę, żebyś wiedział, że jak będziesz… no wiesz… chciał, to ja się zgadzam – powiedział, a jego policzki pokryły się czerwienią i to nie tylko z powodu mrozu.
Odkąd przeczytał ten list od Orochimaru, długo nad tym myślał. Potem było jeszcze więcej listów, które Sasuke od razu wyrzucał, ale Naruto wyjmował je z kosza i każdy z nich czytał. I w końcu doszedł do wniosku, że to była dla Sasuke szansa. Owszem, wydawało się to trochę dziwne, ale jeżeli dzięki temu mógłby spełnić swoje marzenie….
– No ty chyba żartujesz.
Sasuke zmarszczył brwi. Nie byłby w stanie go zdradzić nawet dla tak ważnej kwestii. Co on znowu wymyślił. Chyba że… Przypomniał sobie jego minę, kiedy przeczytał ten list od Orochimaru.
– Tylko nie mów mi że…
– Tak.
Naruto kiwnął głową, widząc jego zmarszczone brwi. Widział po wyrazie twarzy, że domyślił się, o co mu chodzi. Sasuke zawsze, mimo że nigdy nie chciał tego przyznać, łapał wszystko trochę szybciej od niego.
– Po prostu nie chcę cię pozbawiać czegoś, co…
– Naruto, przestań. Powiedziałem ci już, że jakoś ten problem rozwiążemy.
 Sasuke pokręcił głową. Miał dopiero dziewiętnaście lat, przyjdzie pora na martwienie się takimi rzeczami.
– Ale…
– Koniec tematu.
Sasuke nie pozwolił mu dokończyć. Nie chciał zawracać sobie teraz głowy takimi myślami.
Naruto chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie, czując coś mokrego na policzku, uniósł głowę. Zaczął padać pierwszy śnieg… Spojrzał na Sasuke. Na jego czarnych włosach płatki były doskonale widoczne.
Ten widok był taki, że zawiesił się na moment. Patrzył na jego twarz i wracały wspomnienia z czasu, kiedy leżał w szpitalu nieprzytomny, a nikt nie dawał mu szans. Nikt poza nim…
– Podobno schwytano tamtych ludzi z Korzenia – powiedział, choć czuł, że przez emocje zaschło mu w gardle.
Sasuke skinął głową. Nie musiał pytać jakich „tamtych”, dobrze wiedział.
– Myślisz… myślisz, że mogą jeszcze stanowić zagrożenie? – zapytał Naruto.
Wciąż miał przed oczami ich wykrzywione w nienawiści twarze, kiedy stali na placu głównym Konohy i patrzyli na Sasuke, gotowi w każdej chwili zaatakować. Naruto pomyślał, że z perspektywy czasu, biorąc pod uwagę to, co się później stało, tak naprawdę w tamtej chwili to byłoby lepsze, bo Sasuke mógłby się bronić.  I on sam mógłby go bronić…
– Nie wiem. – Sasuke pokręcił głową. – Jak widzisz to, że na świecie panuje pokój, nie znaczy, że nie ma zagrożenia. Ono zawsze będzie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał się mścić za przeszłość. Jak kiedyś ja.
– Sasuke…
Naruto ścisnął go mocniej za dłoń, jakby nie chciał pozwolić się jej wyrwać.
Dorastali w trudnych czasach. Żyli w świecie, który bazował na walce. Byli w końcu shinobi. Wojny i przemoc towarzyszyły ludziom od początku ery ninja i mimo że niektórzy chcieli dążyć do pokoju, nigdy nie utworzono trwałego sojuszu. Dopiero po Wielkiej Czwartej Wojnie, kiedy na jaw wyszło tyle tajemnic, a oni zetknęli się z Kaguyą i Mędrcem Sześciu Ścieżek, coś się zmieniło. Naruto wierzył, że teraz będzie już inaczej. Jednak nie mógł wymazać krwawej przeszłości, nie tylko jego czy Sasuke, nie mógł też tego zrobić z całą resztą ludzi skrzywdzonych przez wojnę i nienawiść.
Nie miał pojęcia z czym przyjdzie się im w przyszłości zmierzyć. Przeciwnik już teraz może zbierać siły i uderzyć dopiero za kilka lat. Będzie silniejszy od nich? Być może nie, być może z ich obecną siłą zgromią go w ciągu kilku minut. Ale może pojawić się ktoś, kto całkiem podważy ideę ich świata. Ktoś, kto nie będzie ninja, tylko... Naruto pokręcił głową. Takie zastanawianie się było bez sensu.
Bez względu na to, jak krwawa była przeszłość albo co szykowała przyszłość, zmieniła się jedna bardzo ważna rzecz – oni.
Reinkarnacje chakry Hamury i Hagomoro, potomek legendarnego klanu Uchiha i Jinchuriki, który, choć wcześniej miał w sobie Kyuubiego, teraz stał się jeszcze potężniejszy, bo zawarł sojusz ze wszystkimi bestiami, w końcu – dwaj skrzywdzeni chłopcy, którzy jak nikt inny wiedzieli, co oznacza samotność, cierpienie i bezsilność. Chłopcy, którzy wyrośli na najpotężniejszych shinobi, którzy w końcu odnaleźli siebie nawzajem, żeby zbudować coś tak silnego, że Naruto był w stanie wyciągnąć Sasuke nawet ze szponów śmierci. Dzięki samej tylko więzi.
Ktokolwiek nie czaił się na świecie, nie karmił się marzeniem zemsty albo zniszczenia wszystkiego, ktokolwiek nie rósł teraz w siłę, żeby później zaatakować i stanowić realne zagrożenie – to nie miało żadnego znaczenia, dopóki Sasuke będzie przy Naruto i razem będą mogli stanąć do walki. Dzięki temu wygrają wszystko. Razem w końcu byli niezwyciężeni.
Naruto znów zerknął na Sasuke. Nigdy nie myślał o nim w kategoriach, w jakich myślały o nim dziewczyny: "największy przystojniak w wiosce". Dla niego Sasuke to był po prostu Sasuke. Ze swoim chłodem i arogancją. Z tym, że ciągle próbował mu rozkazywać, że nieustannie rywalizowali i się kłócili. Z tym, że ponad siedem lat temu zasłonił go własnym ciałem, żeby uratować mu życie. Że mimo tego, że się wówczas nie znosili, chronili się. To był po prostu ten Sasuke, za którym tak niezmordowanie gonił, bo chciał go sprowadzić do wioski, mieć blisko siebie, uratować od samotności i nienawiści. Wiedział, że tylko on to może zrobić. To był po prostu ten Sasuke, dla którego zaryzykował wszystko, żeby wybić mu z głowy tę całą zemstę. I mu się to udało. Jego Sasuke, z którym pierwszy raz się całował, którego dotyk okazał się tak uzależniający, że nie mogli się powstrzymać. Jego Sasuke, z którym kochał się po raz pierwszy, chociaż obaj niewiele wiedzieli na ten temat. Jego Sasuke, który pocałował go na oczach wszystkich i który o mało mu nie umarł. Jego Sasuke, z którym teraz zamieszkał i który, już miał tę pewność, będzie zawsze stał przy jego boku.
– Ale z ciebie młotek – westchnął Sasuke i zanim Naruto zdążył coś odpowiedzieć, pocałował go.
Jego usta były ciepłe i miękkie. Ramię, które go objęło, przycisnęło go bardziej do siebie. Od zapachu Sasuke zakręciło się Naruto w głowie. Tylko jego Sasuke był w stanie sprawić, że czuł się w taki sposób. Oddał pocałunek, czując, że to jest właśnie to, na co czekał.

*

Stali tak jeszcze naprawdę długo, patrząc na Dolinę Końca. Śnieg padał coraz mocniej, powoli zakrywając miejsce, w którym obaj leżeli po ostatnim pojedynku. Dwie kamienne dłonie stopniowo zanikały pod biały puchem. Najpierw były prześwitujące plamy kamienia, potem zaledwie kontury, a w końcu śnieg pokrył każdy skrawek.
Naruto pomyślał, że to tak, jakby śnieg chciał ukryć przeszłość. Jakby po tamtej walce wszystko zaczęło się od nowa. Choć przecież tak naprawdę dla nich się zaczęło…
Jego wymknęła się z uścisku, ale nie odsunął jej. Jego palce odnalazły dwa zabandażowane palce Sasuke i splotły się z nimi.
Jak te przysypane już śniegiem.
Tworząc znak pojednania.

*

___ KONIEC___




28 komentarzy:

  1. No i koniec... Będę tęsknić... Wielkie dzìęki za opowiadanie, pozdrawiam i zabieram sìę do czytania od początku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny wielkie dzięki za to opowiadanie... Łezki mi lecą z myśli ze to już koniec... Te opowiadanie jest niesamowite... Sama również wyobrażałam sobie takie zakończenie anime/mangi... Bardzo wam dziękuje za wasza wspaniała twórczość i trzymam kciuki za waszym dalszym rozwojem... Bardzo wam dziękuję za zakonczenie tego opowiadania i na pewwwracał do niego wracała.. Pozdrawiam gorąco Dona :)<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. A wracać można jak najbardziej, nie zamierzam go usuwać:)

      Usuń
  3. Nieeeee ;-; To nie może być koniec T^T
    Rozdział oczywiście niesamowity.
    Cieszę się, że Naru porozmawiał z Hinatą. Wydaje mi się, że było to dla nich potrzebne swego rodzaju zamknięcie.
    Sai... Kurde myślałam, że się popłaczę ze śmiechu. Ale to takie w jego stylu!
    A później ten cały piękny, wzruszający, melancholijny, chwytający za serce... Ten cudowny fragment pięknie podsumowujący ich historię, relację.
    Tym opowiadaniem zaspokoiłyście moje pragnienie kontunuacji "Naruto". Naprawdę mam wrażenie, że Wasza wersja wydaje się być dużo bardziej prawdopodobna niż kanon. Ponieważ, no cóż, wszyscy wiemy, że Naruto prawie w ogóle nie zwracał uwagi na Hinatę, a już na pewno nie w kontekście romansu, a Sasuke Sakurą najzwyczajniej gardził. Po prostu nie wiem, jak oni mogli razem skończyć. Cóż, strasznie mi przykro, że muszę się pożegnać z SasuNaru Hiden, było to jedne z najlepszych opowiadań sasunaru jakie czytałam, a już na pewno ma numer jeden jeśli chodzi o zgodność z charakterami postaci, kanonem (już ustaliliśmy, że Boruto to nie kanon - to opowiadanie pisane przez twórców "Naruto") lub rozwinięciem postaci drugoplanowych. Po prostu zakochałam się w tym opowiadaniu po kilku pierwszych rozdziałach i wiem, że na długo je zapamiętam. Prawdopodobnie wrócę do niego za jakiś czas, gdy już niektóre szczegóły zatrą się w mojej pamięci i po raz kolejny z przyjemnością zanurzę się w tej historii.
    Dziękuję Wam za to, że mogłam to przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wszystko kiedyś się kończy:) Tu już nie było sensu wymyślać czegoś nowego. Myślę, że wszystkie wątki doczekały się zakończenia.
      Za to w sequelach będę mogła sobie poszaleć. Już w sumie mogę powiedzieć, że jeden będzie o drużynach, a drugi to będą wydarzenia jakoś po dwóch latach.
      Tak, dla mnie nie mogło się zakończyć inaczej. Nawet jak zaczynałyśmy z Verry to pisać, pomyślałam sobie, że ewentualne zakończenie, jak dobrniemy do niego, to musi być Dolina Końca.
      Też bardzo żałuję, że Kishimoto nie poszedł w tę stronę, zostawiając to choćby nawet jako sugestię.
      Dziekuję za komentarz:)
      I jak pisałam wyżej, to koniec oficjalnej części, będzie coś jeszcze:)

      Usuń
    2. Szczególnie to co dobre kończy się szybko, jednak smutek zawsze zostaje.
      Och, już nie mogę się doczekać tych sequeli!
      Muszę się zgodzić, że Dolina Końca to świetne miejsce na zakończenie. Zawsze mi się wydawało, że to tam się wszystko zaczęło, więc to słuszne, że tylko tam się skończy.

      Usuń
  4. Cudowne. Od początku do końca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne to wasze opowiadanie było na prawdę. Aż czuło się uczucie głównych bohaterów do siebie. Taka miłość jak ich zdarza się chyba tylko w filmach. Nigdy nie widziałam dwóch osób które by tak do siebie pasowały jak właśnie oni. Już w anime widziałam rodzące się między nimi uczucie no ale rozumiem autora dlaczego ich nie połączył po prostu zbyt wiele by na tym stracił. I chciałam wam powiedzieć że przeczytałam cały wasz cykl i to nie jest absolutnie tak że ja nie chciałam nic napisać bo mi się nie chciało ale wiadomo że autorowi jest miło gdy czytelnik odniesie się w opowiadaniu do poszczególnych aspektów danego rozdziału a dla osoby raczej nie lubiącej dużo mówić to nie jest tak proste zadanie jak by się mogło wydawać. Lepiej napisać satysfakcjonujący komentarz nic jakiś prosty bynajmniej moim zdaniem. Chciałam wam powiedzieć że przeczytałam cały wasz cykl z wypiekami na twarzy i łzami w oczach. Czytając to opowiadanie to jakbym oglądała kolejne odcinki anime. Lekko się czytało, przyjemnie, było dużo zabawnych momentów ale też bardzo wzruszających . Pokochałam je już od pierwszej chwili . Przepraszam że zawiodłam was jako czytelnik ale ja na prawdę nie lubię dużo mówić a co do pisania no to ciężko tak wykrzesać z siebie odrobinę dobrego stylu żeby napisać konstruktywny komentarz bo proste to raczej autora nie zadowalają. Mam pytanie czy planujecie kontynuacje tego opowiadania albo pisać jakieś nowe sasunaru nie koniecznie razem? Albo jakieś inne ale też w tematyce yaoi? Z góry dziękuje za odp i pozdrawiam. Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor autorem, ale myślę, że to nie do końca jego własna decyzja. To sa za duże pieniądze.
      Nie zgodzę się z Tobą. Lepiej napisać jakikolwiek komentarz na temat odbioru tekstu (ofc nie mam na myśli: "super, czekam na next", bo te są najbardziej wkurzające), ale nie wierze, że ktoś nie umie sklecić kilka zdań co myśli o treści rozdziału.
      Tak czy inaczej dziękuję za komentarz i cieszę się, że Ci się podobało:)
      I nie, nie będzie żadnego nowego fanfika.

      Usuń
  6. Nie wierzę, że to już koniec ... Opowiadanie cud, miód i orzeszki :D Notorycznie sprawdzałam czy nie ma nowego rozdziału, a teraz jakoś tak smutno się zrobiło że to już koniec. No ale nic nie stoi na przeszkodzie by do niego wrócić prawda ? :) Gratuluje tak dobrze napisanego opowiadania i dziękuję za wytrwałość, napisanie takiego dzieła musiało zająć mnóstwo czasu, a to jest jednym z najlepszych jakie czytałam dotyczących Naruto :D Mam nadzieję że jeszcze kiedyś powstanie z waszych rąk coś równie ciekawego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że Ci się spodobało:)
      Ale nie, już nie będzie nowego fanfika.

      Usuń
  7. Jest mi smutno.
    Po części dlatego, że opowiadanie się skończyło, ale także dlatego, że... to chyba najsłabszy rozdział całej historii. Naprawdę. Nigdy bym nie pomyślała, że się tak zawiodę, ale ten rozdział był taki o niczym i bez wyrazu, że długo zbierałam się do napisania komentarza :(. Nie wiem, czy nie miałyście żadnego pomysłu na zakończenie, czy po prostu nagle naszło Was ich aż nazbyt i dlatego to tak wygląda, ale w moich oczach jest słabo. Tak jak poprzedni już dawał odczuć, że zbliżamy się do końca, miał taki klimat, trochę jak teraz kiedy jeszcze jest lato, ale w powietrzu czuć już jesień, tak ten wygląda jak zlepek przypadkowych scenek i brakuje mu finału. Ta scena z książką Saia jest generalnie całkiem fajna, ale w tym rozdziale wygląda jak wepchnięta na siłę, bo Wam się przypomniało, że to wymyśliłyście, ale zapomniałyście dodać w jakimś bardziej stosowanym miejscu. Wybiło mnie to kompletnie z rytmu i jakoś nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tak będzie wyglądał ten koniec. Rozmowa z Hinatą niczego nie wyjaśniła ani nie wniosła, taka też jakby na siłę, bo właściwie oni nie mieli od czasu pocałunku Sasuke z Naruto na placu spokojnie porozmawiać, więc proszę - jest i rozmowa. Ale chyba najbardziej rozczarowuje koniec. Czemu Sasuke pozwolił Naruto ukryć zwoje właśnie w Dolinie Końca? Przecież każdy, absolutnie każdy kto się o nich przypadkiem dowie i zacznie zastanawiać, gdzie mogą być, w pierwszej kolejności pomyśli o tym miejscu. Dziwne mi się to wydaje i nieprzemyślane ze strony naszych bohaterów. No ale wracając do tej Doliny Końca - ja tam ani trochę nie poczułam, że to koniec. Ten cudowny klimat z poprzedniego rozdziału gdzieś się ulotnił i ta scena z przemyśleniami i podziwianiem krajobrazu wyszła tak strasznie na siłę :/. Czemu mi to zrobiłyście? Czemu tak cudowne i fantastyczne opowiadanie skończyłyście właśnie tak? Aż mnie to boli, takie to wyszło bez polotu i zupełnie nie w stylu całego SasuNaru Hiden :(. Nie zrozumcie mnie źle, ja bardzo cenię Waszą twórczość i strasznie podobała mi się ta historia, ale to zakończenie jest mówiąc wprost - fatalne...
    A teraz idę rozpaczać nad tym, że opowiadanie się skończyło.
    Wam życzę dużo dobrego, wiernych czytelników, jeśli coś kiedyś wydacie i całej gamy pomysłów do zrealizowania!
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo że mam bardzo ciężki dzień, na ten komentarz muszę odpisać od razu, dlatego że mnie zirytował.
      Od zawsze pisałam, że nie spełniam życzeń czytelników i fabuła nigdy nie pójdzie tak, jakby oni sobie tego życzyli. Gdybym to robiła, już dawno wyszłaby z tego jakaś karykatura.
      Czego spodziewałaś się po tym rozdziale? Rewolucji? Oświadczyn? Wybuchu kolejnej wojny?
      To nie był żaden epilog, po prostu rozdział, który nie byłby niczym szczególnym poza tym, że jest właśnie ostatni i tak się ułożył tekst. I właśnie tu rozwiązały się wszystkie zaczęte wątki.
      Ty miałaś nadzieję na scenę z klonami, której ja nigdy bym nie napisała, gdyby nie fakt, że Verry też wpadła na ten pomysł. I chciała ją napisać. Mamy najwyraźniej zupełnie inny gust i oczekiwania.
      Nie, no pewnie, lepiej znaleźć na zwoje przypadkowe miejsce. To fanfik. Fanfik do Naruto, w którym symbolika miejsc była bardzo ważna.
      Nie podoba się, to trudno – tyle mogę powiedzieć. Nie zawsze wszystko będzie po Twojej myśli.
      A ostatnia scena jest dla mnie właśnie tą, która powinna zakończyć ten ff. I bym nie zmieniła absolutnie nic.

      Usuń
    2. Nie rozumiem skąd to oburzenie. Nikt nie pisał, że masz spełniać życzenia czytelników, nikt nawet o to nie prosił. Nie zmienia to faktu, że mam prawo wyrazić swoje zdanie i to zrobiłam. Całe opowiadanie przypadło mi do gustu, nawet bardziej, niż jestem w stanie przyznać, ale ten rozdział nie i mogę to chyba napisać, prawda? Napisałam, że sceny wydawały mi się stworzone na siłę, napisałam, że nie czułam w nim tego świetnego klimatu co w poprzednim. Mam do tego prawo? Chyba mam. Pisałam wiele bardzo pochlebnych komentarzy, a jak raz coś mi nie przypadło do gustu, to od razu wielkie oburzenie. Serio? To trochę dziecinne. O scenę z klonami też się nie domagałam, pytałam tylko czy będzie taka możliwość i że fajnie by było ją przeczytać. Gdyby się nie pojawiła - trudno. Nie jestem i nigdy nie byłam roszczeniowym czytelnikiem i jestem urażona faktem, że śmiesz mnie teraz za takiego uważać...
      Nie spodziewałam się żadnej wojny, oświadczyn ani niczego w tym stylu. I uprzedzając Twoje następne pytanie - lądowania ufo ani wybuchu bomby atomowej też nie. Spodziewałam się lekkiego zakończenia historii, być może na wspomnianym w poprzednim rozdziale festynie upamiętniającym koniec wojny. Nie dostałam go? Trudno i tak przecież mogło być dobrze. Nic nie poradzę, że ten rozdział wygląda jak zlepek przypadkowych scen i nie jest żadnym zakończeniem w moim mniemaniu. Ja tak uważam, Ty nie musisz, jeśli Wam się podoba, to fajnie, nie macie sobie nic do zarzucenia i możecie po prostu wzruszyć ramionami na moją opinię, zamiast od razu wyskakiwać z pretensjami. Nie jesteśmy chyba w podstawówce, prawda? Jeszcze bardziej niż rozdziałem, zawiodłam się tą odpowiedzią. I niesmak pozostanie.
      C.

      Usuń
    3. To też może odpowiem na ten komentarz. Rozumiem, że Ci się nie podobało, masz do tego prawo. Inaczej to sobie wyobrażałaś, co nie pokryło się z naszymi wyobrażenia. Bo my już od dawna planowałyśmy koniec w Dolinie Końca. Dla mnie też w Naruto było kilka symbolicznych rzeczy bez sensi, ale ta symbolika czasami jest ważniejsza. Nasze opowiadaniw bardziej skupiało się na relacji Sasuke i Naruto, a nie akcji ze zwojami. Według mnie to nie był ani kluczowy, ani mocno skomplikowany fragment. Kolejne - poprzedni rozdział, podobał Ci się klimat na festiwalu, wspominanie wojny i rodziców - ważne dla anime, a dla maszego opowiadania? Podsumowanie ich relacji, zmiany w niej i przeniesienie tego tam, gdzie uważamy, że powinno się zakończyć anime, czyli w Dolinie Końca. Ciągle o tym powtarzałyśmy i mysle, że bez zabrania ich relacji w kupę, czegoś by zabrakło. Z jednej strony jeżeli scena z Saiem nie pasowała do rozdziału, to scena z klonami nie pasowała na ostatni rozdział tego opowiadania - bo nie była ani podsumowująca, ani sentymentalna, tylko nawiązywała do techniki Naruto. Rozmowa z Hinatą - nie wyobrażam sobie Naruto, który przez tw wszystkie lata nie zauważał uczuć Hinaty, teraz wyłożył karty na stół i żeby między sobą coś wyjaśnili. Tak samo jak nie zrobiłaby tego Hinata. W wielu książkach spotkałam się z takimi nierozwiazanymi watkami. Nie widzę w tym żadnego błędu. Sprawy z odbudową klanu również nie wyjaśniłyśmy, więc wprowadzanie tego wątku w finalnym rozdziale jest bez sensu? Nie.
      Fajnie, że napisałaś szczery komentarz. Pamiętam, że kiedyś też miałyśmy tutaj jakiś negatywny komentarz, który coś krytykował. Wtedy się z opinią tego czytelnika po części zgadzałam. Tutaj chyba w niczym się nie zgadzam i podpisuję się pod słowami Indry, nie złośliwie do Ciebie, ale Twoje zarzuty, są po prostu widzimisię czytelnika. Bo wyobraził sobie końcówkę inaczej. Tutaj jest żąglowanie wyobrażeniami względem klimatu, a nie, przynajmniej moim zdaniem, konstruktywna krytyka poprawiająca coś.
      Mimo wszystko dziękuję za wszystkie komentarze. Praktycznie się tutaj nie udzielałam, ake Twoje komentarze lubiłam czytać.
      Pozdrawiam.

      Verry

      Usuń
    4. C, często pisałaś szczere, często krytyczne komentarze, odnoszące się do jakiegoś aspektu i za każdym razem ci za to podziękowałam, bo w wielu rzeczach miałaś rację. Właśnie Twoje komentarze były fajne, bo zwracałaś uwagę na różne rzeczy nie do końca jasne itp.
      Komentarz pod ostatnim rozdziałem odebrałam jednak zupełnie inaczej. I nie, jak piszesz, oburzyłam się, tylko zirytowałam. Między innymi ta sugestia, że scenę, która była od dawna planowana, określiłaś jako pisaną na siłę.
      W samym anime Naruto było wiele humorystycznych, lekkich scen, ale gdy coś ważnego się kończyło, było bardziej nostalgicznie. Dlatego też, o ile Hiden miał swoje komiczne momenty, nie widzę tu końcówki w takim klimacie.
      Każdy ma prawo napisać komentarz jaki chce, ale autor też ma prawo nie zgodzić się z zarzutami.

      Usuń
    5. Przykro mi, że tak to odebrałam, ale ta scena naprawdę wydawała mi się na siłę i nie będę przecież za to przepraszać. Choć może wyjaśnię, o co konkretnie mi chodziło.
      Piszesz, że: 'W samym anime Naruto było wiele humorystycznych, lekkich scen, ale gdy coś ważnego się kończyło, było bardziej nostalgicznie. Dlatego też, o ile Hiden miał swoje komiczne momenty, nie widzę tu końcówki w takim klimacie. ' i ja się z tym doskonale zgadzam i tego mi w tym rozdziale brakowało - nostalgii zamiast komedii. I dlatego tym bardziej nie rozumiem, czemu on tak wygląda. Mamy scenkę z książka Saia, która jest fajna, ale właśnie komiczna i pasowałaby moim zdaniem do rozdziału poprzedniego, a tutaj się gryzie i wybija z rytmu. Niby jest to na swój sposób zakończenie jego wątku, ale... no nie, moim zdaniem w ostatnim, kluczowym rozdziale nie ma miejsca na kończenie humorystycznych wątków pobocznych, które są tylko elementami komediowymi i nie odgrywają ważnej roli w fabule i relacji między bohaterami. Początek mi się podobał, wyprowadzka Naruto, coś się kończy, coś się zaczyna, byłam nastawiona naprawdę pozytywnie, a potem nagle to. Nic bym nie miała przeciwko temu wątkowi, bo Sai to aż się prosił, żeby zrobić z niego autora jakiegoś super poradnika, ale w tym rozdziale nijak to nie pasuje. Może dlatego scenę końcową przyjęłam tak źle, może gdybym tak nie wybiła się z klimatu tymi wątkami, których w moim mniemaniu nie powinno już tutaj być, poczułabym ten klimat. A tak to widzę tę scenę strasznie... sucho.
      Oczywiście, że nie musisz się ze mną zgadzać. Nie spodziewałam się zresztą, że jeśli napiszę, że mi się nie podobało, to przyznasz mi rację. Nie spodobała mi się jednak Twoja reakcja i sugestie, że chyba liczyłam na wybuch wojny i inne bzdury, bo to absurdalne.
      C.

      Usuń
    6. Dopiero teraz napisałaś o co Ci w ogole chodzi. W pierwszym komentarzu pisalas tylko jakie to wszystko słabe i na siłę.
      Więc nie dziw się, że odpowiedź była taka a nie inna.
      Jeszcze to zdanie "dlaczego mi to zrobiliście".
      Dla nas wyszło tak, jak mialo wyjść.

      Usuń
  8. Mam pytanie czy planujecie kontynuacje tego opowiadania albo pisać jakieś nowe sasunaru nie koniecznie razem? Albo jakieś inne ale też w tematyce yaoi? Z góry dziękuje za odp i pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż szkoda bo bardzo bym chciała zobaczyć kontynuacje tego opowiadania bo jest super. Chociaż innym także w tej tematyce też bym nie pogardziła. Pozdrawiam M

      Usuń
    2. Ja mam drugi blog z SasuNaru.

      Usuń
  9. Ten eksperyment uważam za nawet lepiej niż udany. Szkoda, że nic takiego się nie zdarzyło naprawdę w mandze/anime. Dla mnie to jest prawdziwe zakończenie Shippuudena, takie jakie powinno być w rzeczywistości. Dziękuję wam za to, że poświęciłyście półtora roku pracy, aby stworzyć takie dzieło i uszczęśliwiać moje chwile przy czytaniu tego opowiadania.
    Wreszcie oficjalnie Naruto zamieszka z Sasuke w jednym, wspólnym domu. Odżyje budżet Naruto, bo kto by nie chciał mieszkać w kawalerce słynnego bohatera wojennego?
    Rozmowa Naruto z Hinatą – nie wiem czego się spodziewałam po tej rozmowie. Było tak normalnie, nic się takiego nadzwyczajnego nie zdarzyło. Ta rozmowa nas uświadomiła, że Hinata nie ma żalu do Naruto, że jest z Sasuke, a sam Naruto mógł odsapnąć, że kolejna dziewczyna nie opuści wioski z tego powodu. Zapewne Hinata trochę posmuci się aż pewnego dnia obudzi się i nie będzie czuła miłości do Naruto. A wtedy może ktoś inny ją zainteresuje. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
    W końcu Sai wydał tą książkę o której niejednokrotnie wspominał. To jest dla niego duży krok w karierze.
    Coś ostatnio w rozdziałach Naruto często odmawia Sasuke. Pierwszy raz, bo musieli spieszyć się na spotkanie z Sakurą, teraz z Saim. Jakie to jeszcze wymówki wymyślisz, Naruto?
    Ojoj, ale sobie nagrabił wśród przyjaciół tym poradnikiem Sai. Napisał nawet rozdział o Kibie i jego niespełnionych ambicjach, o którym kiedyś wspominał. Dzięki temu, że nie zapominacie co wcześniej napisałyście (a większości autorom się zdarza) to opowiadanie nabiera prawdziwości. Łatwo w nie uwierzyć i myśleć, że to wszystko co opisujecie to najczystsza prawda. Taka kronika Konohy.
    A no i… oby Sasuke nie zabił Saia. Szkoda byłoby tego chłopaka i jego dzieł, które w przyszłości być może powstaną.
    A jednak Naruto wybrał na ukrycie zwojów Dolinę Końca, mój drugi wybór po świątyni Naka. To jest wszystko takie symboliczne, że aż nie chcę się rozstawać z tym opowiadaniem. Chciałabym, aby trwało w nieskończoność. Niestety wszystko ma swój koniec.
    Powiem szczerze, że zakończenie przeczytałam tak normalnie, tak jak żegnając się z koleżanką ze szkoły, z którą spotkasz się następnego dnia. Jednak gdy zobaczyłam napis „KONIEC” wiedziałam, że już nigdy nie spotkam tej koleżanki i się popłakałam. Na serio. Jest naprawdę niewiele opowiadań, przy których pokazywałam emocje. W tym opowiadaniu, gdy Naruto umierał albo Sasuke, czułam tylko smutek, bo wiedziałam, że im tak nic nie grozi. Wyjdą z tego. Jednak to jedno słowo ruszyło coś we mnie i kilka łez spadło mi po policzkach. Naprawdę nie wyobrażam sobie już tego życia bez tej historii. Ja ją ubóstwiam, kocham. Mam teraz takie silne pragnienie pojechać do was gdziekolwiek jesteście, przytulić was i powiedzieć: „Dobra robota”. Nie chcę tego końca, niech historia trwa. Pamiętam jak pisałam pierwszy komentarz na tym blogu (23 rozdział). Pisali jeszcze komentarze Wege, Spoiler czy JT. Tęsknie za tymi ludźmi i nie widząc ich teraz komentarzy czuję dziwną pustkę i zastanawiam gdzie oni są. No ale nie o tym. Pisząc ten komentarz traktował to opowiadanie jak… no jak opowiadanie. Zwyczajna historia pisana przez zwyczajnych ludzi. Teraz nie mogę wyobrazić sobie życia bez tego. To jest cząstką mnie. Bardzo się zmieniłam przez to opowiadanie (oczywiście na dobre), mam jakąś wiarę na lepsze jutro, że kiedyś w moim życiu zagości takie szczęście w posiadaniu prawdziwych przyjaciół, że kiedyś ktoś mnie pokocha.

    OdpowiedzUsuń
  10. Najśmieszniejsze są moje początkowe komentarze jak wracam do nich po roku czasu. Wtedy nie miałam żadnej wiedzy na temat „Naruto”. Zaczęłam czytać opowiadanie nie znając historii, więc nie bardzo wiedziałam o czym oni mówią jak coś wspominali. Teraz już obejrzałam, kilka razy przeczytałam opowiadanie i jak najbardziej wszystko wiem. Moje rozdziały były takie króciutkie, na kilka zdań, a teraz nie mogę sobie wyobrazić, że piszę je mniej niż stronę. Bardzo się zmieniłam przez ten rok i dzięki temu opowiadaniu to zauważyłam. Nie mogę uwierzyć jak ten czas tak szybko minął. I nie mogę uwierzyć, że to koniec. Wiedziałam, że to kiedyś nadejdzie, ale do tej chwili wierzyłam, że jakimś cudem to ominie nas.
    No dobra, kończę, bo przynudzam. Całe opowiadanie jest świetne, wyszło genialnie. Eksperyment uznaje za udany na szóstkę z plusem.
    Pozdrawiam
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też bym chciała zobaczyć takie zakończenie Shippuudena. Albo nawet więcej, całą serie, gdzie są razem (tak, wiem, że to nierealne, ale pomarzyć można) :)
      W sumie z tym półtora roku, to nie było żadne poświęcenie, bo przy tym, zwłaszcza na początku, była dobra zabawa. Wymyślanie tych wątków, kreowanie postaci. Najlepiej wspominam chyba pisanie o początkach, gdy jeszcze nie wiedzieli, co do siebie czują i uwielbiałam fragmenty o Saiu:) Na początku było tak lajcikowo, potem zaczęły się poważniejsze watki i musiały się wpasować w całą historię.
      Myślę, że gdyby nie bylo fragmentu o kawalerce, to nie byłoby tak dobitnie widać, że faktycznie mieszkają już razem.
      Oj, tak, Sasi i jego kariera - zobaczysz w sequelu:) I no oczywiście, że nie mogłyśmy zapomnieć o poradniku Saia:)
      Co do wymówek Naruto - Haha, to jeszcze nic, ale nie spoileruję:)
      Dolina Końca właśnie ze względu na symbolikę. Świątynia Naka należała do klanu Uchiha i jakoś tego nie widzę, że tam Kage pieczętują zwoje.
      "Kronika Konohy", hmmm... SasuNaru Hiden - Kronika Konohy. Albo Kroniki Konohy. Całkiem niezły tytuł na cykl tych sequeli, które rozegrają się jakieś dwa lata później.
      Naprawdę nie wiem, co powiedzieć, czytając, że ten ff w jakiś sposób mógł kogoś zmienić:) Cieszę się, że na lepsze:) I na pewno kiedyś znajdziesz to, o czym napisałaś:)

      Nadal nie wierzę, że czytają lub czytały to osoby nie znające w ogóle Naruto. Przecież tam jest tyle nawiązań i wspomnień, że można już na starcie się pogubić. Pewnie jak już czytałaś po obejrzeniu, wszystko było inaczej odbierane:)
      Nie, nie przynudzasz:) Naprawdę, tak jak napisałam wyżej, to, że ff miał na Ciebie taki wpływ uważam za sukces:)

      Dziękuję za komentarz i na koniec powiem, że doczekasz się w sequelu tego, co czym niedawno pisałaś. Wczesniej nie chciałam nic mówić, ale planowałam to już od dawna:)

      Usuń
  11. Witam :)
    Spóźniona, ale i ja chcę zostawić po sobie jakiś ślad pod ostatnim rozdziałem
    Nie pamiętam już kiedy dokładnie dołączyłam do grona czytelników (jakoś w połowie lub 3/4 historii) ale pamiętam ten zachwyt, że znalazłam taką perełkę :)
    Co do rozdzału to tyle się wydarzyło: wyprowadzka Naruto, rozmowa z Hinatą (chociaż to akurat poszło szybko), poradnik Saia (a tego się tu akurat nie spodziewałam ale w sumie ubawiłam się przy tym i współczuję Ino, która będzie teraz musiała bronić swojego chłopaka przed połową shinobi Konohy), no i końcowa rozmowa Naruto z Saskiem. Aż się łezka w oku kręci na widok tego "KONIEC" ;( Dlatego bardzo się cieszę na te sequele.
    A żeby tak szybko nie kończyć to mam jeszcze jedno pytanie. Pomysłem Orochimaru na przedłużenie klanu Uchiha były jakieś modyfikacje genetyczne (coś w tym stylu z tego co zrozumiałam) a w tym rozdziale jest napisana myśl Saska: "nie byłby w stanie go zdradzić", czyli do tego pomysłu Oro potrzebne jest wpółżycie Sasuke z jakąś przedstawicielką płci pięknej? No bo jeśli tak, to Sasuke mógłby się "normalnie" dorobić potomka i niepotrzebna by była ingerencja Orochimaru. A jeśli po prostu potrzebna jest do tego kobieta ale np. pobiera się jej komórki jajowe albo zapładnia nasieniem Saska (okropnie to brzmi, nie?) no to w sumie żadna to zdrada (tak wg mnie przynajmniej), a tylko kwestia wzbraniania się przed takimi ingerencjami. Mam nadzieję, że wytłumaczyłam o co mi chodzi :)

    Z pozdrowieniami i podziękowaniami
    Annyi :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    och no cóż ostatni rozdział, jakoś już mi tak smutno... po prostu nic dodać nic ująć... fantastycznie ten poradnik Sai'a, Temari tym pojawieniem się i zachowaniem udowodniła, że jest despotką... no i na koniec Dolina Końca cudownie wszystko wyszło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka,
    wspaniale zakończenie, ten poradnik Sai'a boski, och no w zasadzie to Temari tym swoim pojawieniem się i zachowaniem potwierdziła że jest despotką.... no i Dolina Końca, trochę odbieram to jako gdzie się zaczęło tam kończy się...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń