.

środa, 22 sierpnia 2018

SasuNaru Hiden - rozdział 75


Rozdział 75, czyli trzeci od końca. Nawet nie sądziłam, że tyle tego wyjdzie:)
Miłej zabawy:)


– No – powiedział Kakashi po chwili. – Zbieram się. Wam też radzę. Przecież nie będziecie tutaj tak stali jak dwa słupy soli – dodał, widząc minę Naruto, który wydawał się być naprawdę przygnębiony. Westchnął ciężko. – Może powinniście potrenować? – zaproponował. – Tak porządnie…
Uśmiechnął się pod maską. To zawsze było coś, dzięki czemu obaj rozładowywali emocje, a po tym wszystkim, co się stało, Naruto naprawdę tego potrzebował. A z kim miałby walczyć na poważnie, jak nie z Sasuke.
– Jesteś pewien tego, co mówisz, Kakashi-sensei? – Naruto spojrzał na niego z niedowierzaniem. W ich wypadku porządny trening wiązał się z użyciem Rasengana i Chidori, a to z kolei oznaczało duże zniszczenia.
Kakashi zmrużył oczy i spojrzał to na Sasuke, to na Naruto, po czym wzruszył ramionami.
– Ten jeden raz zaryzykuję – powiedział i zniknął w chmurze białego dymu, zostawiając ich samych.
– Nie wie, co mówi  – mruknął Naruto i podrapał się po karku. Żeby Kakashi, który już tyle razy dawał już im kary za połamane drzewa i spalone krzaki, teraz zachęcał ich do trenowania w ten sposób? Jak byli geninami może i miało to sens, ale teraz wiązało się to z zagładą. Terenów Konohy oczywiście.
– On chyba myśli, że po tych dwóch miesiącach nie stanowimy żadnego zagrożenia – zauważył Sasuke.
– To co, draniu? – Naruto, który znów poczuł adrenalinę na myśl, że będą walczyć, uśmiechnął się. – Które pole wybierasz? Dam ci fory, bo…
– Nie wydaje mi się, żeby były mi potrzebne – prychnął Sasuke, nie pozwalając mu dokończyć. – Raczej tobie… – Chwycił go za bok, dając tym samym do zrozumienia, że przybyło mu trochę ciałka.

Jasne, wiedział, że Naruto przytył tylko trochę  – czego postronna osoba i tak nawet by pewnie nie zauważyła – ale on znał jego ciało jak nikt inny i mimo że zdawał też sobie sprawę, że szybko to zrzuci i doprowadzi się do formy, nie mógł sobie odmówić złośliwości.
– Co ty powiedziałeś, draniu? – wrzasnął Naruto i przybliżył twarz, patrząc mu w oczy. Jego spojrzenie było teraz żywe i wyglądało tak jak za dawnych czasów, gdy się nie znosili – jakby miało ciskać pioruny.
Sasuke uśmiechnął się. Też poczuł tę adrenalinę. Kakashi miał rację, pora rozprostować kości.

Na początku udali się na pola treningowe, ale wystarczyło jedno spojrzenie na siebie, żeby pobiegli dalej. Na polach już ćwiczyło sporo młodych ninja, a oni nie potrzebowali widowni. Mieli dwumiesięczną przerwę, więc nie chcieli, żeby ktoś widział, jak "rozprostowują kości". Zresztą ten trening najprawdopodobniej będzie inny od reszty. Po tym wszystkim, co się stało, Naruto czuł, że będzie musiał odreagować, nie przejmując się, czy kogoś może zranić. W końcu Kakashi nieczęsto dawał im pozwolenie na tego typu rzeczy.
Nie potrzebowali słów, żeby wiedzieć, gdzie zmierzają. Do doliny, w której już wielokrotnie trenowali. To miejsce już niejedno przeszło, więc wytrzyma i tę potyczkę.
Naruto czuł ekscytację. Tak bardzo brakowało mu tego uczucia, że mimowolnie zaczął się uśmiechać na samą myśl o tym, że już zaraz będą walczyć. To był ich żywioł, coś co sprawiło, że tak daleko zaszli i co ich połączyło. Tylko oni mogli dotrzymać sobie kroku.
– I co, draniu? – krzyknął, kiedy byli już na miejscu, a Sasuke przeskoczył na drugi koniec polany. – Gotowy na skopanie tyłka?
– Chyba tobie, młotku! – odkrzyknął mu Sasuke i wyciągnął kunai. O tak! On też to czuł. Adrenalina mieszała się z czystą euforią. Tak bardzo mu tego brakowało! Nie wiedział jeszcze, na ile pozwoli mu ciało po tych dwóch miesiącach pobytu w szpitalu, ale z przyjemnością to sprawdzi. Nawet jeżeli później będzie umierał po treningu. Najwyższa pora się rozruszać.
Obaj mieli świadomość, że używanie chakry Kuramy i Sharingan to zupełnie coś innego niż trening fizyczny, którego naprawdę potrzebowali, dlatego uzgodnili, że zaczną bez używania żadnych technik. Po prostu kunaie, jak za dawnych lat, gdy byli w Akademii. Dobry Shinobi poradzi sobie w każdych warunkach. O oni chcieli udowodnić sobie nawzajem, że są najlepsi.
Zaczęło się niewinnie, od kilku skrzyżowań broni. Naruto trochę lepiej radził sobie z kunaiem z racji tego, że Sasuke przez ostatnie lata walczył głownie mieczem. Uśmiechnął się zwycięsko, gdy zdołał ostrzem przeciąć jego bluzę.
No to czekaj – pomyślał Sasuke, w którego wstąpiła nowa energia. Nie da mu się pokonać, nie ma szans.
Kiedy Naruto, rozochocony swoim małym zwycięstwem, znów zaatakował, zareagował od razu, odpierając jego ataki i samemu atakując znienacka. Tym razem to kamizelka Naruto została przedarta.
Po jakimś czasie, walcząc bez wytchnienia, odczuli pewne zmęczenie. Te dwa miesiące naprawdę spowodowały, że ich obecna forma pozostawiała wiele do życzenia. Jednak żaden nie zamierzał tego przyznać. Znów rzucili się na siebie, atakując, choć nie szło to już tak sprawnie jak na początku.
Były chwile, gdy Sasuke chciał użyć Sharingana, żeby przewidzieć ruchy Naruto, a Naruto chakry Kuramy, by zyskać więcej mocy, ale żaden z nich tego nie zrobił.
W końcu, po dobrych dwóch godzinach, obaj stanęli naprzeciwko siebie, dysząc ciężko. Przez brak możliwości stosowania technik, ten trening okazał się naprawdę wyczerpujący. Ciągłe ataki, uniki, uskoki…
Obaj czuli, że bolą ich mięśnie, wiedzieli, że jutro będą mieli problem ze wstaniem z łóżka, ale mimo to chcieli więcej.
– To co, młotku, poddajesz się? – Sasuke uśmiechnął się złośliwie, widząc jak Naruto zachłannie łapie powietrze.
– Nigdy, draniu! – Naruto podniósł głowę, patrząc na niego roziskrzonym wzrokiem.
Tak, to było coś, czego naprawdę potrzebowali.
– Może w takim razie zaczniemy walczyć na poważnie?
– Nareszcie, draniu, zaproponowałeś coś konkretnego! – krzyknął Naruto i ułożył pięści do pieczęci. Miał wystarczająco dużo chakry, żeby walczyć jeszcze przez wiele godzin, ale jego ciało... Mimo to nie dawał za wygraną. Stworzył trzy klony, które otoczyły Sasuke. – Jesteś gotowy na skopanie ci tyłka?
– Lepiej ty przygotuj swój – odpowiedział Sasuke, aktywując Sharingana i... Na tym się skończyło.
Naruto co prawda mógł walczyć, ale...
Klony szybko zniknęły, a on w żaden sposób nie skomentował tego, że Sasuke nie utrzymał Sharingana. Przez chwilę stali w ciszy, aż w końcu podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.
– Wracamy? – zapytał.
Sasuke tylko kiwnął głową, nie patrząc mu w oczy. Był zły. Nie sądził, że tak wypadnie z formy. W końcu dwa miesiące to nie aż tak długo. Cholera, będzie musiał szybko to nadrobić, żeby wyrównać rachunki. Bo Naruto jeszcze pomyśli, że jest od niego lepszy!
Zetknął na niego kątem oka. Na jego twarzy malowało się zmęczenie. Był poobijany, bo mimo wszystko Sasuke w tajiutsu nie dał mu forów, ale mimo to wyglądał tak spokojnie...

Wracali powoli w stronę Konohy. Nie było powodu, żeby się spieszyć, dlatego nie narzucali tempa. Obaj, mimo że żaden nie przyznałby się do tego, byli nieco zażenowani swoją formą fizyczną. A już zwłaszcza, gdy przechodząc obok jednego z pól treningowych, zobaczyli chodzącego na rękach Lee, który krzyczał, że jeżeli zrobi milion okrążeń, to Sakura-san wróci. Obaj wiedzieli, że rzucił sobie niemożliwe wyzwanie, ale mimo wszystko, jego kondycja była na dużo lepszym poziomie niż ich.
Naruto, słysząc imię najlepszej przyjaciółki, znów zaczął mieć wyrzuty sumienia, że przez niego odeszła. Podziwiał Lee, który był niezmordowany w swojej wierze, że Sakura kiedyś z nim będzie. Może teraz, kiedy już wiedziała, że nie ma żadnych szans u Sasuke ta nadzieja miała jakieś uzasadnienie?
Nie… Na samo wyobrażenie Sakury i Lee razem aż parsknął śmiechem.
– A ciebie co tak bawi? – zapytał Sasuke, ale zanim ten zdążył mu odpowiedzieć, usłyszeli znajomy krzyk.
– Naruto! – Lee w końcu ich zauważył. Cały czas stał na rękach, ale teraz wykręcał głowę i uśmiechał się do nich. – Zostało mi jeszcze osiemset tysięcy pięćdziesiąt sześć okrążeń, a wtedy Sakura-san wróci do wioski!
– Na pewno – mruknął do siebie Sasuke, ale po chwili jego uwagę przykuł ruch w krzakach. Naruto coś odpowiedział, ale nie zwrócił na to uwagi. Coś było nie tak, ale ani Lee, zbyt zajęty chodzeniem na rękach, ani Naruto tego nie wyczuli.
Sasuke pociągnął Naruto za rękaw bluzy.
– Wracamy – ponaglił go.
Naruto tylko kiwnął głową. Sam był tak zmęczony, że nawet nie miał zamiaru się kłócić. Pożegnali się, a w zasadzie to on się pożegnał, bo Sasuke tylko skinął lekko głową.
Pobiegli w stronę Konohy, a zmysły Sasuke wyostrzyły się.
– Myślisz, że Sakura mogłaby być z...
Nie dokończył, bo Sasuke przeciął mu nagle drogę, tak że Naruto o mało na niego nie wpadł.
– Ej, co robisz?! – krzyknął. W tym momencie Sasuke zniknął za konarem wielkiego drzewa. – Draniu!
Naruto rzucił się za nim, a kiedy wylądował na jednej z gałęzi, zobaczył, jak Sasuke przyciska do konaru jakiegoś chłopaka. Przytrzymywał mu kunai przy szyi i... aktywował Sharingana. Dopiero po chwili Naruto zorientował się, że to był ten sam chłopak, który zagadał do niego w Ichiraku.
– Śledzisz nas? – warknął Sasuke, patrząc na niego z wściekłością. Mimo tego, że był wyczerpany, tym razem udało mu się aktywować Sharingana.
– Nie, ja nie… – Chłopak jęknął po raz drugi.
– A mi się wydaje, że jednak nas śledzisz! – syknął Sasuke i mocniej przycisnął kunai do jego szyi.
– Ej! – Naruto zreflektował się. – Sasuke, puść go! Idź –  zwrócił się do chłopaka, ruchem głowy każąc mu stąd uciekać, a on był chyba tak przerażony, że nawet nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję. – Zwariowałeś, draniu?! – Naruto rozłożył ręce. – Wiesz, że ci nie wolno, że...
– Śledził nas – warknął Sasuke i schował kunai. Jego oczy na powrót zrobiły się czarne.
– Może biegł w tę samą stronę?
– Prędzej za tobą – prychnął Sasuke, zanim zdążył ugryźć się w język. Ten chłopak tak strasznie go irytował. Już od pewnego czasu miał wrażenie, że ktoś za nimi idzie, ale nie miał pojęcia, że to on. Czy jego przekaz w Ichiraku nie był jasny i klarowny? On aż prosił się o kłopoty.
Naruto zamrugał, ale po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– No może… – rzucił, nie mogąc się powstrzymać. – Może powinienem z nim porozmawiać? Co, jeśli znowu za mną pójdzie na przykład do domu? – prowokował Sasuke, czując rosnącą ekscytację. Co prawda trening ich wykończył, ale na to zawsze znajdzie siły. W końcu wściekły Sasuke to najbardziej fascynująca rzecz na świecie. Nawet bardziej fascynująca od darmowego ramenu!
Zanim zdążył zareagować, Sasuke to jego przycisnął go do konaru. W jego oczach znowu błysnął Sharingan.
– Nie wydaje mi się! – syknął.
– Skąd wiesz, może ktoś mu powiedział, gdzie mieszkam… – Naruto udał że się nad czymś zastanawia. Wiedział, że igra z ogniem, ale jakoś nie przeszkadzało mu, że może się poparzyć.
– Nie wydaje mi się, żeby za tobą poszedł, bo idziesz do mnie.
– Wczoraj u ciebie spałem. I przedwczoraj. I… I już nawet nie pamiętam od kiedy. Może czas przypomnieć sobie, jak wygląda moje własne mieszkanie? – Naruto zmrużył zaczepnie oczy.
– Młotku – Sasuke zniżył głos. Już naprawdę był bardzo zły. – Dobrze wiemy, że i tak wolisz spać u mnie. Przytachałeś tam już nawet swoje kaktusy, więc kogo ty chcesz oszukać?
– Zawsze mogę je przenieść z powrotem! – Naruto wydął usta. – W mojej kawalerce przynajmniej mogę mieć taki porządek, jak chcę!
– Porządek? – Sasuke prychnął. – Ten bajzel nazywasz porządkiem? Zresztą... – Sasuke odsunął się na wyciągnięcie ręki. – W moim mieszkaniu też masz już "taki porządek jak chcesz".
Naruto spojrzał na niego spod byka, ale musiał przyznać mu rację. Ostatnio Sasuke pozwalał mu na dużo więcej. Zrobił mu nawet miejsce w kuchennych szafkach na ramen, mimo że kiedyś odgrażał się, że jak tylko zobaczy u siebie te zupki, to wylecą razem z nim za drzwi. I nawet nie awanturował się aż tak o porozrzucane rzeczy… I niepościelone łóżko… I…
– Dobra, niech ci będzie, draniu – uśmiechnął się lekko.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, ile tak naprawdę błahych bo błahych, ale jednak rzeczy Sasuke zmienił dla niego. Zresztą, w czym innym też miał rację. Naruto wolał spać u niego. Od czasu, gdy ten drań odzyskał przytomność i wrócił do mieszkania, traktował to miejsce jako ich wspólny dom.
Ruszyli w stronę Konohy i już za chwilę przekroczyli jej bramę, wchodząc na jedną z głównych ulic.
– Pójdziemy na ramen? Ja sta… – zaczął Naruto, ale zawahał się, gdy spojrzał na zawartość żabiej portmonetki. Cholera, brak zleceń przez te dwa miesiące naprawdę dawał się we znaki. – To może kiedy indziej – zaśmiał się. – Krucho z kasą, przydał by się jakiś większy dopływ gotówki.
– To może sprzedaj tę swoją kawalerkę – powiedział z pozoru obojętnym tonem Sasuke.
Naruto, który właśnie otworzył usta, bo chciał jeszcze coś pomarudzić, stanął i zamrugał zdezorientowany. Spojrzał na Sasuke, jednak ten uparcie nie patrzył na niego, a gdzieś w nieokreślonym kierunku.
– Co? – zapytał, jakby nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.
– To, co słyszałeś, nie będę się powtarzał. – Sasuke włożył ręce do kieszeni i szybkim krokiem ruszył w stronę dawnej dzielnicy Uchiha.

*

Następnego dnia rano Naruto obudził się później niż zwykle. O dziwo, Sasuke nie zwlekł go z łóżka, tylko sam poszedł do szpitala na kontrolę. Naruto na początku był trochę zły, bo zawsze chodzili razem, ale w końcu ziewnął i wyciągnął ręce, chcąc rozprostować kości.
Rozprostować kości… Aż syknął, bo zapiekł go każdy mięsień. Cholera, przez to, że przez dwa miesiące tak się zasiedział, ledwo mógł się ruszyć. Odkąd pamiętał, nigdy nie miał takiej przerwy w treningach, więc teraz były tego skutki. Chyba odrobinę wczoraj przesadzili.
W końcu zwlekł się z łóżka i jęcząc, poszedł do kuchni. Był głodny. Na szczęście miał tu już zapas ramenu, więc… Nagle coś mu się przypomniało i aż uśmiechnął się do siebie.
Kiedy wczoraj Sasuke powiedział mu, żeby sprzedał kawalerkę, początkowo nie wiedział, o co mu chodzi, ale potem przyszło olśnienie. Sasuke w ten swój dziwny i pokrętny sposób dał mu do zrozumienia, że chciał… Naruto sam nie mógł w to uwierzyć, a gdy zapytał o to Sasuke wprost, ten stwierdził, że chce iść spać, jednak on już wiedział swoje. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
W końcu, po dobrym śniadaniu złożonym z trzech kubków ramenu, wyszedł z mieszkania. Uznał, że skoro Sasuke nie ma, mimo obolałych mięśni spróbuje potrenować. Niech ten drań nie myśli, że go prześcignie. Co to, to nie.
Wybrał pole treningowe znajdujące się najbliżej dzielnicy Uchiha. O tej porze było jeszcze prawie puste, zauważył tylko jedną osobę.
Podszedł bliżej i dopiero teraz dostrzegł, że to był ten chłopak, który wczoraj ich śledził. I najwyraźniej sobie z czymś nie radził, bo z jego ust wydobyło się przekleństwo.
Naruto zastanawiał się chwilę, co zrobić, ale w końcu uznał, że powinien z nim porozmawiać. Musiał mieć jakiś powód, by tak za nim chodzić.
Chłopak chyba wyczuł czyjąś obecność, bo odwrócił się. Najpierw, gdy zobaczył, kto stoi naprzeciwko, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ale zaraz potem zaczął rozglądać się dookoła, jakby czegoś się obawiał.
– Jestem sam. – Naruto uniósł ręce i uśmiechnął się do niego. Wiedział, że on najwyraźniej boi się Sasuke. Nic dziwnego, ten drań był w stosunku do niego naprawdę okropny.
– Naruto-san… – Chłopak podszedł bliżej.
Naruto znów zobaczył w jego ciemnych oczach to uwielbienie. Eh, żeby Sasuke kiedyś tak na niego spojrzał… Ale to drań był i tyle.
– O co chodzi? – zapytał w końcu.
Chłopak spojrzał na niego z nadzieją. W końcu, w końcu udało mu się porozmawiać z Naruto, którego przecież tak podziwiał!
– Chciałbym nauczyć się Rasengana! Też władam żywiołem wiatru, ale jakoś mi nie wychodzi – powiedział i na dowód wyciągnął rękę, próbując skumulować charkę. Niestety, zamiast wirować, uciekała w różnych kierunkach.
Naruto, widząc to, zaczął się zastanawiać.
– Próbowałeś treningu z balonikami i piłeczkami? – zapytał po chwili. Wiedział, że ostatnio jego technika stała się bardzo popularna, ale mało kto potrafił ją perfekcyjnie wykonać. Do tego potrzebny był naprawdę wyczerpujący trening. W końcu jego ojcu – Minato, opracowanie Rasengana zajęło cztery lata.
– Balonikami i piłeczkami? – Chłopak zrobił głupią minę i spojrzał na niego zdezorientowany, jakby chciał się upewnić, czy Naruto z niego nie kpi.
Naruto aż się roześmiał. No tak, nie brzmiało to za poważnie. Sam, kiedy Jirayia kazał mu to robić, mocno protestował. Jednak w końcu okazało się że Zboczony Pustelnik wiedział, co mówi i zaczęło mu wychodzić. Nie tak szybko jakby chciał, zwykle się irytował niepowodzeniami, ale nie odpuszczał. Trenował całe dnie, założył się nawet z Tsunade, że opanuje tę technikę w tydzień. I udało mu się. W sytuacji zagrożenia, kiedy musiał bronić bliskich w walce z Kabuto, stworzył pierwszego prawdziwego Rasengana.
– Tak, dokładnie tak – odpowiedział. – Teraz, gdy kumulujesz chakrę, ona się po prostu rozprasza. Myślę że… – zagryzł wargę, zastanawiając się nad czymś – będziesz potrzebował nauczyciela.
– Będziesz mnie uczył, Naruto-san? – Chłopak znów spojrzał na niego z tym uwielbieniem w oczach, które wcześniej przez zazdrość Sasuke wziął za zupełnie coś innego.
– Nie. – Naruto pokręcił głową.
Przez chwilę co prawda to rozważał, ale teraz miał swoją własną drużynę i to jej powinien poświęcić swój czas. Poza tym… Sasuke chyba nie byłby zadowolony, gdyby spotykał się z tym chłopakiem na indywidualne treningi. Naruto przypuszczał, że nie dotarłyby do niego nawet argumenty, że tu chodzi tylko o technikę. Ten drań, jak już się na coś uparł…
Chłopak spuścił wzrok, zawiedziony. Naprawdę, gdy tylko kilka dni temu skończył osiemnaście lat, wybłagał jednoosobową misję właśnie tutaj, w Konoha. Tak bardzo chciał poznać Naruto i nauczyć się jego sztandarowej techniki…
– Nie martw się. – Naruto uśmiechnął się do niego. – Ja nie mogę się tym zająć, ale… Myślę że znam kogoś, kto mógłby cię nauczyć. Zaczekaj tu na mnie.
Chłopak skinął głową, a Naruto ruszył w stronę wioski. Wiedział, że Konohamaru – który swoją drogą został niedawno chuninem – teraz miał czas wolny od misji i się nudził. A że w przyszłości chciał pójść w jego ślady i też mieć swoją własną drużynę geninów, to będzie idealny trening przez tym wyzwaniem.

Był już w centrum wioski, kiedy wyczuł znajomą chakrę. Nim zdążył się obejrzeć, Sasuke pojawił się na szczycie jednego z dachów i po chwili doskoczył do niego.
– W końcu wstałeś? – zapytał i uśmiechnął się złośliwie.
– Już jakiś czas temu – odpowiedział Naruto. Szczerze nie spodziewał się, że natknie się tutaj na Sasuke, ale ten najwyraźniej go szukał.
– Gdzie byłeś? – zmarszczył brwi. Po badaniach wrócił do domu, ale go nie zastał. Spodziewał się, że Naruto po wczorajszym treningu będzie się cały dzień lenić.
– Co? Ja? – Naruto zaśmiał się głośno i potarł włosy z tyłu głowy.
            Sasuke uniósł brwi. To było dziwne, bo Naruto zachowywał się, jakby zaczął się czymś się denerwować.
– A bo… Umówiłem się z Konohamaru, mieliśmy iść na ramen – dodał, gdy dotarło do niego, że praktycznie stoją pod jego domem. Tak, to była świetna wymówka!
Niestety, po chwili drzwi uchyliły się i zaalarmowany krzykiem Konohamaru wyszedł na werandę. Był w pidżamie i wyglądał, jakby dopiero co się obudził, bo przecierał oczy.
– Braciszek Naruto? – zapytał, zdziwiony jego widokiem.
Teraz to już Sasuke zmarszczył czoło. Konohamaru wcale nie wyglądał, jakby się gdzieś wybierał, dodatkowo najwyraźniej zaskoczył go ich widok.
– Ponoć idziecie na ramen – Sasuke zmierzył ich obu od stóp do głów. Naruto coś kręcił i wcale mu się to nie podobało.
– Na ramen? – Konohamaru ziewnął, ale po chwili, łapiąc błagalne spojrzenie Naruto, zreflektował się. – Tak, jasne, mieliśmy iść na ramen, tylko… Tylko zaspałem – wymyślił na poczekaniu. Nie miał pojęcia, o co chodzi Naruto, ale wiedział, że musi mu pomóc w tym… w nie wiadomo czym. – Zaraz wracam, musze się ubrać – krzyknął i zniknął za drzwiami.
– Młotku, albo w tej chwili wyjaśnisz mi, o co chodzi, albo do końca miesiąca będziesz spał na podłodze!
Naruto już chciał burknąć pod nosem coś w stylu, że Sasuke najpierw sugeruje mu, żeby sprzedał kawalerkę i zamieszkał z nim, a teraz wysyła go na podłogę, ale sobie darował. Sasuke wcale nie wyglądał, jakby miał ochotę na jakieś przepychanki słowne. Nienawidził, jak się go oszukuje i Naruto doskonale o tym wiedział.
No cóż, wymówka była spalona, więc po chwili wahania w końcu westchnął i powiedział całą prawdę. Nie potrafił kłamać.
– Rasengan, tak? – prychnął Sasuke, gdy Naruto skończył swoje wyjaśnienia. Zirytował się, gdy znów usłyszał o tym chłopaku. – Ty myślisz, że jak Sakura prosiła mnie w bibliotece o pomoc, to dlatego, że chciała się czegoś nauczyć? – przypomniał dobrze im obu znany fakt.
– A nie? – zapytał Naruto, ale już po chwili uświadomił sobie, jak naiwnie to pytanie zabrzmiało. Owszem, Sakura była ambitna, lubiła się uczyć, zwłaszcza że w teorii zawsze była bardzo dobra, ale z drugiej strony była też po uszy zakochana w Sasuke. Zrobiłaby wszystko, żeby zdobyć jego uwagę. – Ale to nie ja będę mu pomagał – spróbował się w końcu obronić. – Tylko Konohamaru.
– Braciszku Naruto! – usłyszeli, gdy Konohamaru wyszedł z domu. – Idziemy na ten ramen? Jestem śmiertelnie głodny.
Naruto spojrzał na Sasuke, a ten tylko westchnął ciężko.
– Ale niech tylko się dowiem, że to jednak ty go uczysz, to przy okazji pozna jeszcze Chidori. Na własnej skórze – mruknął i wskoczył na dach. – Czekam na ciebie w domu.
Naruto wiedział, że Sasuke naprawdę nie żartował, dlatego kiedy tylko Konohamaru stanął obok niego, nadal ziewając, postanowił przejść do rzeczy. W końcu zostawił tamtego chłopaka w lesie i kazał mu czekać.
– Pamiętasz, nasze wspólne treningi, kiedy opanowywałeś Rasengana?
Konohamaru kiwnął głową i uśmiechnął się z sentymentem. Jakby mógł zapomnieć. Był wtedy dość rozkapryszonym dzieciakiem, któremu dopiero Naruto wytłumaczył, że droga do tytułu Hokage jest pełna trudów i wyrzeczeń. Wtedy obiecał sobie, że naprawdę kiedyś zostanie Hokage, ale dopiero następnym po Naruto.
– Myślę, że teraz twoja kolej, żeby kogoś tego nauczyć.
Konohamaru przez moment wyglądał na niego zdziwionego, ale po chwili uśmiechnął się. Skoro Naruto go o to prosił, nie mógłby odmówić.
– Baloniki i piłeczki, co? – zapytał.
Obaj rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia i parsknęli śmiechem. 


13 komentarzy:

  1. Czytam i uśmiech nie znika mi z gęby... Ale jest to śmiech przez łxzy... Już tylko 3 części... Smutno! Tak sobie myślę...Czy wreszcie w którymś opowiadaniu doczekam się tego, że Naruto zostaje Hokage? Bo albo akcja rozgrywa się i kończy przed tym faktem, albo już gdy Naruto jest Hokage... Może warto by było opisać bardziej szczegółowo ten moment jego życia, bo nawet Mistrz Kishimoto potraktował go po macoszemu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe, że coś takiego, że Naruto zostanie Hokage powstanie:)

      Usuń
  2. Ja chcę napisać jedno. To jest biblia dla fanów sasunaru. Jak ktoś tego nie czyta to ma czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym, aby ten rozdział był jak już to trzydziesty od końca, ale pociesza jedna myśl: sequel.
    Chyba Sasuke nie da Naruto spokoju z tym przytyciem póki nie schudnie. Jeżeli Naruto chce, aby z tego nie kpił niech bierze się w końcu za te treningi, a nie tak jak teraz. Odkąd opuścili szpital je tylko ramen i nic więcej. No i rozdziela kłócące się dziewczyny.
    Kakashi jednak ma swoje doświadczenie i wiedział co robić proponując im poważny trening. Już sobie wyobrażam jak później do nich podchodzi i pyta, dlaczego nie rozwalili kawałka lasu. Trochę się zapuścili. Jednak dwa miesiące dużo robią w świecie shinobi. Biedaki. I pomyśleć, że jakby teraz ktoś ich zaatakował to miałby większą szansę na ich pokonanie. Dobrze, że nie poszli na żadne pole treningowe, przynajmniej ludzie tego nie widzieli. Oj, teraz to będzie ich czekać 24 godzinny trening przez cały dzień i noc w różnych odmianach wyczerpujących ćwiczeń i gimnastyki ;)
    W pewnym momencie czytania opowiadania (chyba w tym co był festyn) myślałam przyszłościowo, że kiedy Sakura dowie się o Sasuke i Naruto to będzie zła i zrozpaczona. No i wtedy trzeba będzie znaleźć jej jakiegoś nowego chłopaka tak żeby nie była sama. Muszę przyznać, że w pierwszej chwili wpadłam na Lee. Przetwarzałam tą informację, potem wyobraziłam sobie ich razem… i wybuchłam śmiechem. Kompletnie oni do siebie nie pasują. Nie wiem nawet czemu Lee za nią tak lata. Właśnie też dlatego nie rozumiem jak w mandze/ anime Hinata i Naruto oraz Sakura i Sasuke mogą być razem. Chłopaki w ogóle nie zwracali uwagi na nie, mało było scen sam na sam i miłych słówek. Więcej ich było nawet między Sasuke i Naruto. To tak jakby te związki powstały tylko dlatego, że skoro Hinata kochała Naruto to znaczy, że oni muszą być razem, bez względu na to czy Naruto ją chociaż zauważał. Takie trochę fałszywe te pary.
    Lee zachowuje się jak typowy Lee. Ta jego wiara i wytrzymałość zawsze mnie dziwiła. Ale i tak wolę wiarę Naruto. Ona bardziej przekonuje ludzi.
    I czemu ten chłopak sam sobie szuka guza? Czemu przy Sasuke skoro zademonstrował on swoją zazdrość w Ichiraku? Jakby nie mógł poczekać aż Naruto będzie sam bez Sasuke.
    Ta zazdrość Sasuke… za każdym razem jak to czytam mam banana na twarzy. KOCHAM takie sceny.
    O! Ramen u Sasuke. Kiedy to? Chyba naprawdę Sasuke nie chce wypuszczać Naruto od siebie skoro nawet pozwolił je u siebie trzymać.
    Jak można było się domyślać stylem sasukowskim (dziwnie to brzmi) została złożona propozycja zamieszkania razem. Bardzo się z tego cieszę. Nie muszą się ukrywać to po co im dwa mieszkania. I tak od bardzo dawna nie rozstają się na noc. Jak nie spali u Sasuke to u Naruto. A wiadomo, że Sasuke ma większe mieszkanie, no i łóżko. Przecież na tym tapczanie Naruto to bardzo nie wygodnie spać w dwie osoby. A skoro nawet kaktusy się przeprowadziły do Sasuke i mieszkają sobie koło rehabilitowanych pomidorów, to nie widzę w ogóle problemu, aby i Naruto się przeprowadził. Popieram ten pomysł z głębi serca.
    Wreszcie Naruto mógł na spokojnie porozmawiać z tym chłopakiem. Przecież tu chodzi tylko o naukę Rasengana. W chwili, gdy chłopak ( a w ogóle nadałyście mu jakieś imię? Trochę męczące ciągle pisać chłopak) spytał Naruto czy będzie go uczył, a on odmówił, od razu nasunęła mi się myśl, że przecież Konohamaru też potrafi tą technikę i gdyby Naruto poprosił na pewno zgodziłby się nauczyć chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli Naruto chce kiedykolwiek coś zataić to niech lepiej się nie odzywa ani najlepiej nic nie robi, bo normalnie każdym gestem się zdradza. A jeszcze wziąć do tego, że próbuje skłamać Sasuke, osobie która go najbardziej zna, jego misja jest już z góry skazana na porażkę.
      „Młotku, albo w tej chwili wyjaśnisz mi, o co chodzi, albo do końca miesiąca będziesz spał na podłodze!” – A Sasuke to nie wie, że tym samym zdaniem trafia też w siebie? Już nie będzie mógł się tulić do Naruto w nocy. A co jak Naruto się obrazi i do końca miesiąca będzie spał u siebie? Przecież lepszy tapczan bez Sasuke niż zimna podłoga.
      Sasuke przypominając bibliotekę i Sakurę – aż łezka w oku się zakręciła, jak ja bardzo tęsknię za tymi czasami. Wydaje mi się to strasznie odległe. Tyle przecież się w międzyczasie wydarzyło: zostali jouninami, misja w Sunie, Naruto walczący o życie, ślub, wszyscy dowiedzieli się, że są parą, Sasuke został podpalony i dwa miesiące w śpiączce, teraz mają już własne drużyny a Sakura opuściła wioskę. A tu jeszcze pół roku nie minęło. Kocham tę historię.
      „Pamiętasz, nasze wspólne treningi, kiedy opanowywałeś Rasengana?”- taa, wspólne. Naruto między kolejnymi etapami opanowywania żywiołu wiatru rzucał do Konohamaru jedno zdanie. Dawał mu balonik i pokazywał mu co ma robić a potem leciał do własnych obowiązków. Gdy Konohamaru zgłosił wykonanie, przeszli do następnego etapu, Naruto pokazał mu co ma zrobić z piłeczką i zostawił i go, tak samo trzeci etap. No ale biorąc pod uwagę, że Jiraya tak samo nauczył Naruto to nie ma się co dziwić. Szczerze to nie wiem czemu Naruto nie miałby uczyć tego chłopaka. Rzucić trzy razy w różnych odstępach jedno zdanie i go zostawić. Gorzej jak Konohamaru będzie potrzebował pomocy z nauczaniem, zawoła Naruto a w między czasie pojawi się Sasuke, no i chłopak będzie miał „szczęście”, że mógł poznać obie techniki: Rasengan i Chidori.
      Pozostają tylko dwa biedne, ostatnie rozdziały. To je będę czytać ze szczegółową uwagą. Każda litera czy nawet kropka będzie dogłębnie analizowana. Nie żebym straszyła. Po prostu chcę przedłużyć sobie czytanie. Będzie szkoda jak to opowiadanie kiedyś się skończy.
      Dużo weny
      Juliet

      Usuń
    2. Tak, sequel będzie, tym bardziej, że znalazłam kogoś, kto mi pomoże w pisaniu, jak wcześniej Verry:)
      Ej, to jak Kakashi do nich podchodzi i o to pyta byłoby dobre:P
      Tak, myślę, że dwa miesiące, zwłaszcza na formę fizyczną duzo zmieniają.
      Dlaczego w Boruto są razem? - inaczej nie byłoby drugiego pokolenia, trzeba przecież zarobić na tym tytule ile się da :/
      Tak, ten chłopak zalazł Sasuke za skórę:D I ja też uwielbiam zazdrosnego Sasuke, o ile oczywiście zachowuje się jak Sasuke, a nie rozciapana klucha.
      Innej propozycji zamieszkania sobie nie wyobrażałam. W końcu to Sasuke:P
      Chłopak nie ma imienia, bo nie lubię wprowadzać bohaterów własnych. Więc będzie chłopakie, Ale podsunęłaś mi pomysł i jedno muszę zmienić w tym rozdziale. Że Naruto sobie uświadamia, że właściwie nie zapytał go o imię:)
      Jak tęsknisz za tamtymi czasami, to wyjście jest jedno - wrócić do rozdziału. Tak, pamiętam, że pisałać, że dopiero po zakończeniu.
      No wiesz, jakby nie było, to go jednak treniował:P
      Ej, ostatnie rozdziały wcale nie są biedne:)
      Dziękujęza komentarz:)

      Usuń
  4. Czyżby Kakashi był jasnowidzem i przewidział, że po tych 2 miesiącach faktycznie nie stanowią zagrożenia i dlatego zaproponował im porządny trening? :O Przyznam, że bardzo mnie zaskoczyło, że Sasuke nie był w stanie utrzymać Sharingana, myślę że teraz nasza parka narzuci sobie zabójcze treningi w celu powrotu do formy.
    Liczyłam, że wątek tego chłopaka zostanie pociągnięty i nie zawiodłam się :) Ale trzeba mu przyznać, że jest zdeterminowany. Jak Naruto powiedział, że ma kogoś kto będzie go trenował to już wiedziałam że to będzie Konohamaru. Zastanawiam się tylko czy obawy Sasuke były uzasadnione, no bo z tego co można przeczytać chłopak w zasadzie tylko podziwia Naruto, jego styl walki, techniki, a tu Sasek nagle porównuje treningi do podrywów Sakury (ale w sumie śledzenie nie jest normalne więc może Uchiha ma rację że widzi w nim potencjalnego rywala:P). Ale za to jego propozycja wspólnego mieszkania łapie za serce no bo przecież Naruto = ramen, dużo ramenu, bałagan, porozrzucane ubrania czyli coś czego Uchiha nie lubi najbardziej :)
    W sumie do rozwiązania zostały jeszcze na pewno wątki: zwojów, a właściwie to miejsce ich ukrycia i odbudowy klanu. No i tylko 3 rozdziały, aż smutek łapie, że to już koniec. Trudno będzie się rozstać z Waszym opowiadaniem

    Pozdrawiam
    Annyi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czytając komentarz wyżej i jeszcze raz wstęp do rozdziału ogarnęłam, że to rozdział trzeci od końca czyli zostały jeszcze tylko 2, aż mi się gorzej zrobiło :(

      Usuń
    2. No wiesz, Sasuke jak nikt inny wie, co to znaczy podryw na "naucz mnie czegoś". Więc sięnie dziwię, że tak to skojarzył:) A że dodatkowo chlopak za nimi łazi, to nie jest dla niego normalne.
      Watki będą rozwiązanie, choć być może nie do końca tak, jak byście chcieli:)
      Dziękuję za komentarz

      Usuń
  5. Awww i koniec mojego nadrabiania :( A jak pomyślę, że do końca zostały już tylko 2 rozdziały... ;-;
    Rozdział świetny.
    Nasi chłopcy faktycznie wypadli z formy. Muszą to nadrobić, bo jeszcze Kiba ich pokona tak jak zawsze obiecywał!
    Sasuke jest taki nieporęczny w swojej propozycji, ale to takie słodkie z jego strony! I duże poświęcenie. Tak własnowolnie chcąc zamieszkać z Naruto, wiedząc jak wcześniej wyglądało jego mieszkanie... I jak w sumie zaczyna wyglądać jego własne.
    Biedny chłopak w końcu dostał to czego chciał, ale gdzieś po drodze nabawił się śmiertelnego wroga i to takiego, którego obawiało się wielu ludzi. Cóż, póki uczy go Konohamaru chyba powinno być okay. Znaczy póki zna swoje granice.
    I chociaż to już ostatnie rozdziały i tak czekam na nie z niecierpliwością.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie dobry patent, pokonani przez Kibę. Ale w sumie oni raczej stracili głównie na formie fizycznej. Jakby od początku z zapasem chcakry walczyli technikami, na pewno byłoby inaczej.
      Tak, Sasuke nie wie, na co się pisze z tym wspólnym mieszkaniem, ale wlaściwie, Naruto już od dawna u niego mieszka:)
      Dzięki za komentarz:)

      Usuń
  6. Hej,
    och Kakashi pozwalił im na trening ;) choć zawsze się wkurzył, ale chyba wiedział, że on jednak będzie inny niż te wszystkie poprzecnie ;) tak, tak Sasuke nie powie wprost żeby Naruto wprowadził się już na stałe... cudnie Sasuke zazdrosny i to bardzo... aż no pięknie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    och Kakashi pozwolił na trening ti coś nowego, ale chyba wiedział że to będzie taki inny trening niż dotychczas, Sasuke zawsze pozostanie Sasuke i nigdy wprost nie powie o wprowadzeniu się do niego, i jaki zazdrosny Uchiha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń