.

niedziela, 29 lipca 2018

SasuNaru Hiden - rozdział 72

I mamy kolejny rozdział.
Dodatkowo pod rozdziałem 68 pojawił się też fanart narysowany przez jedną z czytelniczek Wattpada odnoszący się do treści. Wkleiłabym go tutaj, ale jest z zupełnie innym klimacie niż obecny rozdział:)
Zapraszamy do czytania i dziękujemy za komentarze.


– Może jest nadzieja. – Naruto zmarszczył brwi i znowu postarał się skupić na swojej ręce. Ta moc była zbyt cenna. Tsunade miała rację, nie mógł się tak po prostu poddać. Musiał próbować. Może... może to będzie jak trening? I w końcu obudzi to w sobie na nowo?
– Naruto, rusz się – upomniał go Sasuke, który naprawdę chciał już iść do domu. Co znowu temu młotkowi wpadło do głowy i tak się na to uwziął?
– Nie, Sasuke, to ważne. – Naruto upierał się przy swoim. – Pomyśl tylko, ilu ludzi mógłbym dzięki temu uratować.
– A pomyśl, co by się stało, gdybyś nagle mógł każdego uleczyć. – Sasuke był zirytowany. Ta moc owszem, była cenna, ale tak samo cenna jak inne, które stracili. I już ich nie odzyskają. Sasuke nie łudził się co do tego.
– Może to jeszcze bardziej zmieniłoby świat?
– A może świat by zwariował? Teraz masz niewyobrażalną moc, ale gdybyś mógł uzdrawiać... – Sasuke pokręcił głową. – To zaburzyłoby porządek świata.
– A śmierć go nie zaburza? – zapytał ze złością Naruto. Jak zwykle Sasuke musiał się z nim nie zgadzać. Czasami miał wrażenie, że robił to tylko dla zasady! Jakby Naruto stwierdził, że niebo jest niebieskie, to on powiedziałby, że czerwone!
– Śmierć jest naturalną koleją rzeczy.

– Na pewno nie w świecie shinobi. Gdyby nie ninja i wojny... – Naruto zacisnął usta. – Wyzwolę znowu te umiejętności, jeszcze zobaczysz.
Sasuke znów pokręcił głową. Sam już nad tym sporo myślał i uznał, że Naruto uzdrowił go dlatego, że łączyła ich aż tak silna więź. Mimo że po zapieczętowaniu Kaguyi ich moce zniknęły, łącząca ich więź nie. Właśnie dlatego to było możliwe. Naruto był jednak uparty i teraz będzie marnował czas na zrobienie czegoś niemożliwego. Sasuke był naprawdę zirytowany.

Tak, jak podejrzewał, Naruto nie odpuścił. Spędził cały wieczór na próbie przywrócenia do życia swojego kaktusa, który ostatnio jakoś zupełnie zmarniał i zmienił kolor z zielonego na brązowy. Bezskutecznie.
Sasuke przeglądał informacje dotyczące początkujących geninów. Iruka dał każdemu z joninów plik dokumentów. Czego powinno się nauczyć geninów, na co zwrócić uwagę, na co uważać – jednym słowem biurokracja, którą i tak nie miał zamiaru się przejmować, ale wolał się z nią mimo wszystko zapoznać. I tym właśnie się różnili z Naruto, bo on nawet nie otworzył tych plików. Sasuke westchnął ciężko. Zrobiło się już naprawdę bardzo późno, a Naruto nie zrobił sobie nawet przerwy na jedzenie.
– Idziemy spać – powiedział w końcu i poskładał wszystkie dokumenty. Jedyny plus tego, że Naruto się nimi nie zajął był taki, że przynajmniej nie narobił bałaganu.
– Nie, ja jeszcze nad tym posiedzę. – Naruto nawet na niego nie spojrzał, zbyt skupiony na kaktusie.
– Daj już spokój i chodź spać.
– Zaraz mi się uda – mruknął Naruto. – Czuję to. To już naprawdę... – przerwał i spojrzał na swoją rękę. – Ta moc nie mogła od tak odejść.
Sasuke tylko pokręcił głową i ostatecznie postanowił, że zostawi tego młotka. A niech się pomęczy,  jutro będzie tego żałował. Mieli do załatwienia tyle rzeczy, że już jego samego to przytłaczało, a co dopiero Naruto, bo on nienawidził papierologii. A tak się składało, że właśnie jutro był ostatni dzień na dostarczenie wszystkich dokumentów. Niestety, przez ten pobyt w szpitalu zwlekali z tym jak tylko mogli. I o ile Sasuke w końcu wypełnił wczoraj już duża część, to Naruto, gdyby mu o tym nie przypomniał, chyba w ogóle by się za to nie wziął.

Tak jak się spodziewał, Naruto musiał siedzieć z tym kaktusem do późnej nocy, bo mimo że była już siódma rano, za cholerę nie dał się wyciągnąć z łóżka. Mamrotał tylko coś pod nosem, po czym przekręcał się na drugi bok i znów zasypiał.
Sasuke szturchał go jeszcze kilka razy, ale gdy usłyszał, jak mruczy przez sen, że uleczył kaktusa, brutalnie zrzucił go z łóżka. Kaktus był taki jak wczoraj, a Naruto musiał wrócić do rzeczywistości.
– Ej, draniu! – Naruto jęknął podnosząc się i mrugając oczami. Zmarszczył brwi, rozglądając się dookoła, jakby nie bardzo wiedział, co się dzieje.  W końcu spojrzał na szafkę nocną i westchnął ciężko, widząc swojego zmarniałego kaktusa. A miał taki piękny sen, że w końcu mu się udało.
Po chwili oklapł jeszcze bardziej, kiedy Sasuke podsunął mu pod nos dokumenty do wypełnienia. Jak on tego nienawidził.
Chwilę zajęło mu, żeby się ogarnął, ale w końcu usiadł przy stole i zaczął wertować papiery. Co chwilę jednak zerkał na kaktusa, którego przyniósł ze sobą do kuchni. Może był choć trochę bardziej zielony?
– Naruto, do cholery. – Sasuke widząc to, zirytował się. – Jak chcesz zostać Hokage, to weź się w końcu za to, za co powinieneś. Od leczenia masz medyków! – warknął.
Naruto wydął usta, ale o dziwo wziął się do pracy.
Przez chwilę wypełniali papiery w ciszy, aż w końcu Naruto zaklął.
– Cholera, pomyliłem się – powiedział i zaczął kreślić po papierze. – Masz czysty egzemplarz? Głupie papierzyska, tylko zawracają ludziom głowę! Jak zostanę Hokage, to...
– Praca Hokage polega głównie na wypełnianiu papierów, młotku – westchnął Sasuke. – Więc się lepiej skup, bo nie mamy nowych egzemplarzy. Najwyraźniej w biurze nie przewidzieli, że nie będziesz potrafił wypełnić kilku rubryczek. – Sasuke nie mógł powstrzymać się przed złośliwościami.
– Że niby co? – krzyknął Naruto i poderwał się z krzesła. – To jest głupie, to...
– To trzeba wypełnić. – Sasuke pociągnął go za rękę i usadził przy stole. – Skup się.
Problem polegał na tym, że Naruto nie potrafił się skupić. Zaczął się mylić coraz więcej, aż w końcu jego papiery zaczęły wyglądać jak brudnopis. On był coraz bardziej rozdrażniony, Sasuke był coraz bardziej rozdrażniony, konsekwencją czego atmosfera się zagęszczała. W końcu, gdy Naruto pomylił się po raz kolejny, rzucił długopisem i wstał od stołu.
– Muszę zająć się ważniejszymi rzeczami – warknął i podszedł do kaktusa. – To jest istotne, a nie jakieś głupie papiery.
Sasuke zmrużył oczy, ale nic nie odpowiedział. Obserwował Naruto przez chwilę. Wcześniej miał nadzieję, że przyjął do wiadomości, że uleczył go dlatego, że łączyła ich tak mocna więź i moce już nie wrócą. Co takiego musiało się stać, że aż tak zmienił podejście?
– Dobra. – Odłożył też swoje papiery. – Co ci nagle strzeliło do głowy, co? Nie widzisz, że to nie działa? Ten kaktus wygląda jeszcze gorzej, niż zanim wczoraj zacząłeś go maltretować.
– Tylko nie maltretować – burknął Naruto, choć zdawał sobie sprawę, że Sasuke ma trochę  racji. Gdy tak go ściskał, boleśnie wbijając sobie kolce w rękę, chyba go trochę bardziej uszkodził. Ale nie poddawał się. On nigdy się nie poddawał. – Ten kaktus ożyje albo nie nazywam się Naruto Uzumaki!
– Ożyje tylko wtedy, gdy dasz mu już spokój i zaniesiesz go do kwiaciarni – mruknął Sasuke, patrząc na swoje pomidory. – Zostaw leczenie roślin Ino, a ludzi Sakurze.
– Eh, Sasuke – Naruto znowu oklapł. – Ty nie rozumiesz… Gdybyś ją widział… To tylko mała dziewczynka, a nikt nie może jej pomóc. Ani Sakura, ani babcia Tsunade.
Wlepił wzrok w ręce. Jasne, w życiu shinobi śmierć była czymś, z czym spotykał się codziennie, jednak to było zawsze na skutek walki, to było ryzyko ich zawodu. A czym zawiniło to dziecko? Naprawdę, tak bardzo chciał jej pomóc. Jej, jej rodzicom i każdemu, kto kiedykolwiek będzie potrzebował takiej pomocy.
Sasuke stwierdził, że to zaburzyłoby porządek świata. Tata, gdy się z nim żegnał po wojnie, powiedział coś podobnego. Że musi odejść, bo ich obecność jest pogwałceniem praw tego świata. Tata na pewno miał rację, ale mimo to Naruto zawsze wierzył, że jest w stanie dokonać niemożliwego. Jego wysiłki, gdy gonił za Sasuke tyle lat, w końcu przyniosły skutek, więc dlaczego teraz… To było takie niesprawiedliwe.
Sasuke zmrużył oczy, słysząc o "małej dziewczynce".
– Jaka znowu dziewczynka? – zapytał.
– W szpitalu, na oddziale dziecięcym. Babcia Tsunade mi ją pokazała, bo myślała, że ja... – Spojrzał na swoje ręce i westchnął ciężko. – Cholera, Sasuke, tyle ludzi cierpi. Mógłbym im pomóc, gdybym... To takie wkurzające. Musi być jakiś sposób. Przecież nie mogłem bezpowrotnie stracić tych mocy. Staruszek Sześciu Ścieżek twierdził, że jesteśmy wcieleniami jego synów! To... to nie znika od tak!
Sasuke nic nie mówił. Jego myśli uciekły w innym kierunku. Był zły. I nie zamierzał tej sprawy tak zostawić. Znał Naruto wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że on tak łatwo nie zrezygnuje z tego, co się urodziło w jego głowie. Wszyscy znali go na tyle, żeby już przekonać się, że Naruto nie odpuszcza. Nigdy.
– Muszę coś załatwić – powiedział nagle i wstał.
Naruto zamrugał, zaskoczony.
– Co?
– Przyniosę ci, młotku, nowe papiery – mruknął Sasuke i wziął pobazgrane pliki do ręki. – Nie oddasz czegoś takiego.
Naruto skinął tylko głową. Akurat to była rzecz, którą w tym momencie najmniej się przejmował. A jeżeli Sasuke teraz pójdzie... Będzie mógł znowu posiedzieć nad tym kaktusem.

Sasuke zamiast do biura, po nowe papiery, udał się do szpitala. Zwykle nie chodził tak wcześnie na kontrolę, ale teraz miał wyjątkowy powód, żeby pojawić się tutaj już o tej godzinie.
Natknął się na Tsunade, która wychodziła z bloku operacyjnego.
– Sasuke? A co ty tutaj robisz? – zapytała i wyciągnęła z kieszeni zegarek. Dopiero co operowała, a teraz musiała iść jeszcze do swojego gabinetu, żeby załatwić kilka rzeczy. Wizyta Sasuke była jej wybitnie nie na rękę.
– Chcę o czymś porozmawiać – powiedział takim tonem, że wolała się z nim nie kłócić na korytarzu. Machnęła ręką i zaprosiła go do swojego gabinetu.
– Więc o co chodzi? – zapytała, gdy znaleźli się już w środku. – Coś nie tak z płucami?
– Nie, wracam do zdrowia. – Sasuke skinął głową. – Moc Naruto naprawdę wówczas zadziałała.
– Tak... – Tsunade zachmurzyła się. Instynktownie chciała sięgnąć po butelkę sake, ale się powstrzymała. – Moc, którą dostał od Mędrca była niezwykła.
– Właśnie, była. Ale już jej nie ma – odpowiedział twardo Sasuke. – Tak samo jak reszty mocy, które dostaliśmy. Został tylko mój Rinnegan, ale on... – Sasuke zmrużył oczy. – Podejrzewam, że nie zniknął dlatego, że mogłem go wykształcić. Sharingan był w stanie zmienić się w Rinnegana.
Tsunade skinęła głową. Tak, Kakashi o tym wspominał. Ale jedno dalej nie dawało jej spokoju…
– Zatem jak wytłumaczysz to, że Naruto udało się ciebie uzdrowić? Byłeś już umierający. Medycy nie dawali ci nadziei.
– Więź – odparł Sasuke. – Tylko przez więź, która łączy mnie i Naruto. Wciąż jestem w stanie wyczuć jego chakrę bez względu na to, jak daleko by się nie znajdował. To powiązanie nie zniknęło.
– Skoro ono nie zniknęło, moce też mogły nie zniknąć! – Tsunade upierała się przy swoim. – Sasuke, wiesz, co by się zmieniło, gdyby Naruto potrafił uzdrawiać ludzi?
– Zaburzyłaby się hierarchia między tymi, którzy mają umrzeć i tymi, którzy mają żyć – odpowiedział ostro Sasuke, zirytowany, że Tsunade myślała tak krótkowzrocznie. – Możemy zaprowadzić pokój na świecie, ale jesteśmy ninja. Naszym żywiołem jest walka.
– Właśnie dlatego ta umiejętność byłaby tak cenna! – powiedziała Tsunade. – Tam gdzie jest walka, powinno być uzdrowienie. Gdyby Pain nie ożywił swoich ofiar…
– Z tego, co wiem, Pain za ożywienie swoich ofiar zapłacił własnym życiem.
Tsunade zawahała się, ale to trwało tylko chwilę.
– To co innego. Naruto jest silniejszy od Paina. Dostał tę moc od Mędrca. On jest dzieckiem z przepowiedni, które miało uratować świat!
– I już ten świat uratował. Doskonale znasz Naruto, wiesz, że on nie odpuszcza. I że chce za wszelką cenę wszystkich ratować. – Sasuke czuł narastającą złość. – Wysyłanie go na oddział z umierającymi dziećmi powoduje tylko, że później on czuje się jeszcze bardziej winny.
– Nadal nie rozumiesz, Sasuke? – Tsunade też się zirytowała. – Naruto uaktywniał swoje zdolności zwłaszcza w chwilach największych emocji. Tak obudził choćby moc Kyuubiego. Jeżeli dzięki temu mógłby również…
– Naruto to nie maszyna! – Sasuke już naprawdę się wściekł. – Wiem, że po tym, co się stało na wojnie, oczekiwania wobec niego są duże, ale on zawsze martwi się o innych, a nie o siebie!
– Milcz, szczeniaku! – Tsunade wstała z miejsca i oparła się rękami o biurko. – Wiem o tym dużo lepiej niż ty. To on swoją siłą i determinacją sprowadził mnie do Konohy, próbując ratować właśnie ciebie. Nikt nie potrafił cię wówczas wyleczyć. Myślisz, że było mu łatwo? Ty nawet nie masz pojęcia, ile on dla ciebie przeszedł!
Sasuke zagryzł zęby. Tak, pamiętał. To Tsunade przywróciła go do zdrowia po konfrontacji z Itachim. Ale w sumie nigdy nie pytał, jak to się stało, że nagle zjawiła się w wiosce i została Hokage. Był wtedy zbyt zajęty swoją zemstą. Jednak teraz wszystko się zmieniło. I mógł zauważyć dużo więcej rzeczy.
Zdawał sobie też sprawę, że Tsunade nie chciała skrzywdzić Naruto, tylko że myślała zbyt ogólnikowo.
– I właśnie dlatego Naruto zdołał mnie uleczyć – odpowiedział już spokojniejszym tonem i wstał. – Ta moc nie działa i już nie zadziała. A znając Naruto, będzie się tym zadręczał przez cały czas – powiedział stanowczo. Nie zamierzał odpuszczać.
– Tego nie wie…
– Do cholery, on całą noc próbował ożywić kaktusa! Jak tak dalej pójdzie, to popadnie w jakiś obłęd!
Tsunade zagryzła wargę. Tego się nie spodziewała. Chciała po prostu sprawdzić, czy silne emocje obudzą w Naruto tę moc, nie chciała mu zaszkodzić. Eh, dlaczego tego nie przewidziała? Naruto zawsze przejmował się wszystkim tak bardzo… Za bardzo. Westchnęła.
 – Porozmawiam z nim – powiedziała i skinęła głową. Być może tym razem posunęła się za daleko.

            Sasuke wrócił do mieszkania w paskudnym nastroju. Miał nadzieję, że Tsunade w końcu przemówi Naruto do rozsądku, bo to mogło się naprawdę źle skończyć.
– No i? – przywitał go Naruto, który cały czas siedział przy kaktusie i próbował go leczyć.
– No i co? – Sasuke rozłożył ręce. Dopiero później przypomniał sobie, po co rzekomo miał iść. Nowe papiery dla Naruto.
– Zapomniałem – rzucił zirytowany i usiadł przy stole. – Siadaj i wypełnij to do końca. Oddasz takie, jakie masz.
Naruto podniósł się niechętnie z podłogi. Przez czas, kiedy nie było Sasuke pracował i już... już miał wrażenie, że mu się udało. Był już naprawdę blisko!
– Ty, draniu? Ty o czymś zapomniałeś?!
Sasuke zmrużył oczy. Był w takim nastroju, że lepiej było go nie prowokować. Niestety, Naruto w tej kwestii miał bardzo mały instynkt samozachowawczy.
– Ty, jak widzę, nie zapomniałeś, żeby bawić się z tym cholernym kaktusem.
– Przestań to w końcu lekceważyć! Gdyby mi się udało, wszystko mogłoby być zupełnie inaczej, to...
– Już ci powiedziałem, że to tylko jeszcze bardziej by wszystko skomplikowało! – warknął Sasuke. – Musisz zacząć myśleć jak Hokage, skoro chcesz nim zostać, a nie próbować się bawić w jakieś bóstwo. To nie wróci, zrozum! Za to jeżeli będziesz o tym gadać, taka wieść może się rozprzestrzenić bardzo szybko. 
Naruto już otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale Sasuke nie dał mu dojść do głosu.
– Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co to by oznaczało dla ciebie, gdyby pojawił się ktoś, kto chciałby zdobyć taką moc? Dobrze wiesz, że już jako Jinchuriki byłeś celem. Najpierw dla Akatsuki, a później dla Kaguyi. Nie masz pojęcia, czy ktoś z jej klanu nie wróci, czy nie pojawi się kolejna organizacja przestępcza. – Sasuke wstał tak gwałtownie, że krzesło się przewróciło. – Dobrze wiesz, że sam chciałem opuścić wioskę, bo stanowiłem dla niej zbyt duże ryzyko. Jako jedyny na całym świecie posiadam Rinnegana. Ty też je będziesz stanowił, jeżeli ktoś uwierzy, że masz moc uzdrawiania ludzi.
– Zawsze je będę stanowił, Sasuke – powiedział poważnie Naruto i zacisnął pięści. – Tak, ty posiadasz Rinnegana i jesteś ostatnim członkiem klanu Uchiha, ale ja mam w sobie Kuramę i część czakry wszystkich ogoniastych. Zawsze będę celem. Teoretycznie obaj powinniśmy odejść, bo stanowimy zagrożenie dla Konohy. Bez względu na to, czy krążą jakieś głupie plotki, czy nie. Ale nie zamierzam tego robić, bo tylko tak mogę jednocześnie chronić wioskę. Razem musimy ją ochronić, dlatego tobie też za nic w świecie już nie pozwolę odejść! – wykrzyknął nagle.
Sasuke westchnął. Doskonale znał ten ton Naruto. „Uratuję wioskę, świat, najlepszego przyjaciela i zostanę Hokage”. Ostatnio tak mało miał okazji, żeby sobie o tym pokrzyczeć, że najwyraźniej musiał sobie to zrekompensować. Ale tym razem chodziło też o coś innego, coś, czego Sasuke nigdy by mu tego nie powiedział. On po prostu chciał go chronić, dlatego tak wściekł się tą sytuacją.
Dobrze pamiętał moment, gdy w wieku dwunastu lat uratował Naruto podczas walki z Haku. To był przełom w ich przyjaźni. Chyba od niego wszystko tak naprawdę się zaczęło. Później, mimo że pochłonęła go chęć zemsty, chronił Naruto instynktownie. Wtedy próbował to sobie racjonalnie tłumaczyć, ale tak naprawdę nie było tutaj czego tłumaczyć. Gdy dowiedział się, że Akatsuki, że jego brat – Itachi – szuka Naruto, bez wahania pobiegł, żeby go znaleźć. Tak samo było już na wojnie – czy to podczas walki z dziesięcioogoniastym, kiedy wszystkich zamkniętych w sześcianie stworzonym przez czterech Kage czekała zagłada, czy  podczas Nieskończonego Tsuikomi, czy w wymiarze z lawą… Naruto krzyczał, żeby ratował Sakurę i Kakashiego, ale on zignorował to, łapiąc jego. Tamta dwójka przeżyła tylko dzięki interwencji Kakashiego. Poza tym pod pancerzem Susanoo też znaleźli się przypadkowo. Nie myślał wtedy o nich, miał tylko jeden cel… Naruto. Powiedział mu to wtedy wprost, nie zważając, że Sakura i Kakashi to słyszą.
Teraz nie mógł dopuścić, żeby Naruto w aż tak głupi sposób się niepotrzebnie naraził.
– Pamiętasz, co zawsze mówiłeś? Musimy ćwiczyć, żeby być silniejsi – przypomniał mu jego słowa, które tak często powtarzał. – W takim razie zamiast męczyć się z tym kaktusem, może skończysz wypełniać papiery i pójdziemy w końcu potrenować, hm? – Sasuke spojrzał na niego wyzywająco, jednak Naruto nie dał się sprowokować.
– Wciąż będę zagrożeniem, bez względu na wszystko, więc nic nie zaszkodzi, żebym spróbował obudzić tę moc – powiedział i zamiast do papierów, znów usiadł na podłodze, przy kaktusie. Po chwili cos mu wpadło do głowy i stworzył kilka klonów, które razem z nim przytknęły rękę do kolców. No przecież w taki sposób trenował kiedyś z Kakashim i kapitanem Yamato. Dlaczego nie wpadł na to wcześniej?!
– Nie rób sobie żartów, młotku – warknął Sasuke, widząc to. Czuł, że przez ten jego upór zaczyna szlag go trafiać. Nic, no nic nie działało! Żaden argument! W tym momencie miał ochotę użyć Katon i spalić tego cholernego kaktusa.
– Spróbuj go ścisnąć, może to pomoże? – syknął i podszedł do półki, żeby zabrać papiery. Za kilka dni mieli mieć już własne drużyny, a Naruto w ogóle jakby przestał się tym interesować.
Naruto prychnął coś  i tylko jeszcze bardziej się skupił. Tak bardzo, że dopiero kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi, zorientował się, że Sasuke wyszedł. Cholera, wiedział, że też powinien oddać dokumenty, ale musiał obudzić te moce. Nie da za wygraną!

Sasuke szedł korytarzem w Głównej Siedzibie Wioski i był wściekły. Nie zwracał uwagi na mijających go shinobi, dopiero pod drzwiami pokoju, w której mieli składać papiery, otrząsnął się i spojrzał na czekające tam osoby. Lee chodził, mamrocząc coś pod nosem, kilka osób na szybko wypełniało jeszcze dokumenty, a Ino spojrzała na niego zaciekawiona.
– A gdzie Naruto? – zapytała. Widok Sasuke bez Naruto był ostatnimi czasy naprawdę rzadko spotykany.
– Reanimuje kaktusa – warknął Sasuke. Był zły jak cholera. Już naprawdę nie miał pojęcia, jak dotrzeć do tego młotka.
Ino spojrzał na niego zdziwiona. Reanimuje kaktusa? Co jak co, ale Naruto w ogóle nie nadawał się do uprawy roślin. Już ona dobrze pamiętała te pomidory, które przyniósł do kwiaciarni i które wyglądały, jakby się z nimi bił. Ledwo co je odratowała.
Już chciała zapytać o coś więcej, gdy drzwi do gabinetu otworzyły się i musiała wejść do środka.

Kiedy Sasuke wrócił do domu, był już naprawdę bardzo zmęczony. Załatwianie wszystkich spraw trwało naprawdę długo, tym bardziej, że zabrał ze sobą też te bohomazy Naruto, chcąc oddać wszystko od razu. Niestety, okazało się, że Naruto przez to swoje roztargnienie źle pouzupełniał niektóre rubryki, więc musiał je za niego wypełnić jeszcze raz. Mógł to oczywiście zignorować, ale pojawiła się nadzieja, że może kiedy dostanie już swoją drużynę, wróci do rzeczywistości.
Otworzył drzwi, przekonany, że zastanie Naruto ślęczącego nad tym cholernym kaktusem. Jakie było jego zdziwienie, gdy zauważył kaktusa na stole, a Naruto na  kanapie. Leżał i wpatrywał się w sufit. Kiedy w końcu uświadomił sobie, że wrócił, podniósł się.
– Rozmawiałem z babcią Tsunade – powiedział, wbijając wzrok w podłogę. – Powiedziała, że te moce nie wrócą.
– Eh, młotku, mówiłem ci to. – Sasuke podszedł do niego i usiadł obok.
Naruto westchnął. Niedługo po tym, kiedy został w mieszkaniu sam, dostał przez jastrzębia wiadomość, że ma się stawić w szpitalu. Zerwał się od razu, bo pierwsze, co mu przyszło do głowy, to to, że Sasuke się pogorszyło. Albo może ktoś z Korzenia znów go zaatakował? Inaczej po co by go wzywaliby? Cholera, a on się jeszcze dzisiaj z nim pokłócił…
Wpadł do szpitala jak burza, od razu pędząc do gabinetu Tsunade. Oczywiście nawet nie zapukał, chcąc się jak najszybciej dowiedzieć, co się dzieje. Gdy tylko znalazł się w środku, poczuł, jak żołądek zaciska mu się w kulkę. Bo w gabinecie oprócz Tsunade był też Kakashi. I oboje mieli bardzo poważne miny.
– Usiądź, Naruto – powiedział Tsunade. Zabrzmiało to tak jakoś miękko, przez co poczuł jeszcze większy niepokój. Tsunade zwykle kazała mu siadać nieznoszącym sprzeciwu głosem.
– Coś się stało Sasuke? – zapytał.
Tsunade i Kakashi spojrzeli na siebie, jakby nie wiedzieli, od czego zacząć.
– Nie, to nie chodzi o Sasuke. – Tsunade usiadła naprzeciwko niego. – Pamiętasz tamtą dziewczynkę?
Naruto kiwnął głową i nagle aż rozszerzył oczy, gdy coś mu przyszło do głowy.
– Czy ona… Ta moc jednak zadziałała?
– Nie, Naruto…
– Dzisiaj trenowałem na kaktusie za pomocą klonów, może to… – Podniósł swoją rękę na wprost twarzy i spojrzał na nią z nadzieją.
Tsunade westchnęła. Sasuke miał rację, mówiąc, że jeszcze trochę i Naruto popadnie w jakiś obłęd. To był błąd, że zaprowadziła go na oddział dziecięcy. Powinna była przewidzieć, że tak to się może skończyć.
– Naruto, pamiętasz, co się stało, gdy otrzymaliście moce od Mędrca Sześciu Ścieżek – Kakashi postanowił w końcu się odezwać. – Ty i Sasuke mieliście na dłoniach symbole. Ty słońca, on księżyca.
Naruto kiwnął głową. Oczywiście, że to pamiętał. Staruszek kazał im wyciągnąć dominującą rękę i wtedy to się pojawiło.
– I jak dobrze wiesz, po zapieczętowaniu Kaguyi te symbole zniknęły. Straciłeś zdolność uleczania i lewitacji…
– Tak, ale… Sasuke przecież wrócił do zdrowia! – Naruto zmarszczył brwi, nie zamierzając odpuścić.
Kakashi westchnął ciężko. Tsunade wezwała go pilnie na spotkanie, żeby przedyskutować sprawę mocy Naruto. Był jedyną osobą, oczywiście oprócz Sakury, która widziała walkę z Kaguyą. Już wcześniej wyraził się optymistycznie na temat odzyskania przez Naruto mocy uzdrawiania, ale po tym, co powiedział Sasuke, najwyraźniej musieli przyjrzeć się temu jeszcze raz. I doszli do wniosku, że jedynym logicznym wytłumaczeniem jego uzdrowienia, była łącząca jego i Naruto więź. Możliwe, że nie tylko przez to, że odrodziła się w nich chakra synów Mędrca. Hashirama i Madara nigdy się nie rozumieli, a ich przyjaźń przerodziła się w rywalizację. W przypadku Naruto i Sasuke to wszystko poszło w zupełnie w inną stronę. Zetsu również stwierdził, że oni byli wyjątkiem. W końcu reinkarnacje synów Mędrca nigdy wcześniej nie współpracowały.
– A jak myślisz, dlaczego jesteś jedyną osobą, której chakrę Sasuke może tak precyzyjnie wyczuć? Naruto, wydaje mi się, że to jest coś więcej niż moce, które dał wam Mędrzec.
Naruto, słysząc to, zmarszczył brwi.
– Nie rozumiem.
– Naprawdę jeszcze nie rozumiesz? – Kakashi uśmiechnął się lekko. – Kogo przez tyle lat tak niezmordowanie goniłeś? W imię kogo padłeś na kolana, żeby błagać Raikage o darowanie mu życia? Dla kogo starałeś się najbardziej? Dla kogo przeciwstawiłeś się praktycznie całemu światu?
Naruto zaczerwienił się lekko. To wszystko, co mówił Kakashi…
– Byłem aż tak oczywisty?
Kakashi tylko przewrócił oczami. Przecież każdy wiedział, że Naruto świata poza Sasuke nie widział, czym czasami doprowadzał wszystkich do szału. Owszem, jeszcze do niedawna myśleli, że to chodziło o ich przyjaźń, o to, że Sasuke był jego pierwszym przyjacielem, pierwszą osobą, z którą stworzył tak silną więź. No cóż, już wiedzieli, że nie tylko o taką więź chodziło...
– Chyba już się domyślasz, prawda? – zapytała Tsunade.
Naruto patrzył na nich, próbując sobie to wszystko poukładać. Mieli rację. Wiedział, że ją mieli. Jego i Sasuke łączyła naprawdę niezwykła więź. Tylko…
Znów spojrzał na swoją prawa, obandażowaną dłoń.
– Tyle osób mógłbym uratować – powiedział głucho. – To mogłoby zmienić świat…
– Naruto… – Kakashi podszedł bliżej i położył mu dłoń na ramieniu. – Wiem, że jesteś uparty, wiem, że gdyby nie twoja determinacja nie wygralibyśmy wojny. Jednak ty już zrobiłeś wystarczająco dużo rzeczy, za które świat jest ci wdzięczny.
– Ale…
– Jeżeli chcesz pomóc, przyjdź po prostu czasami do szpitala – odezwała się Tsunade. – Mamy tu mnóstwo dzieci i naprawdę każde z nich będzie zachwycone spotkaniem z tobą. Jesteś dla nich bohaterem, na ścianach jest mnóstwo rysunków z twoją podobizną – uśmiechnęła się lekko.
Naruto w końcu skiną głową, choć kiedy wyszedł z gabinetu, nadal czuł się zdruzgotany. Tak bardzo się starał, tak bardzo w to wierzył, tak bardzo…
– Naruto! – usłyszał podniesiony głos i otrząsnął się, momentalnie wracając do rzeczywistości. Sasuke siedział obok niego i patrzył zaniepokojonym wzrokiem.
– Tak, wiem, że nic z tego nie będzie. – Naruto zacisnął ręce w bezsilnej złości. – Po prostu tamta dziewczynka…
Sasuke chwycił jego głowę i zmusił, żeby na niego spojrzał.
– Nie uratujesz wszystkich. Pogódź się z tym. Taka jest kolej rzeczy.
– Łatwo ci mówić, draniu… – Naruto mimo wszystko nadal wydawał się być przybity.
– Przestań. – Sasuke przyciągnął go do siebie. – Niektórych rzeczy po prostu nie jesteśmy w stanie zmienić.
Naruto z trudem, bo z trudem, ale w końcu pokiwał głową. Sasuke miał rację. Tak jak mieli ją Kakashi i Tsunade. Nie mógł się bawić w bóstwo.
– Nie oddałem dokumentów – powiedział w końcu. Naprawdę musiał przestać myśleć o tej mocy i skupić się na czymś innym, a to było pierwsze, co przyszło mu do głowy.
– Ja je oddałem. – Sasuke wstał i podciągnął go. – Chodź w końcu spać. Jutro czeka nas ciężki dzień.



6 komentarzy:

  1. Hej,
    chodziło mi o to, że razem powinni być przy tej dziewczynce i spróbować wtedy...
    biedny kaktus, teraz to na pewno wymaga reanimacji... nawet Sasuke interweniował u Tsunade bo bał się, że w obłęd wpadnie Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra. Na początku może wytłumaczę dlaczego tak późno komentuje. Oczywiście odpowiedź jest prosta: wakacje. Laptop został w domu, a na telefonie nie chciałam komentować, bo na pewno moja wypowiedź byłaby krótka i nie za bardzo przemyślana. Dlatego dopiero dzisiaj wyrażę swoje zdanie na temat rozdziału, mimo że przeczytałam go już dawno temu.
    Biedny kaktus. Najpierw pomidory, teraz on. Naruto nie długo będzie znany jako gnębiciel roślin. Jeszcze raz wypowiem się, że to co zrobiła Tsunade w poprzednim rozdziale było nietaktowne i mało przemyślane. Przecież wiedziała z kim ma doczynienia. Niestety chęć odrodzenia mocy u Naruto ją zaślepiła i przez to popełniła wielki błąd.
    Nie oglądałam jeszcze Boruto i właśnie może dlatego nie wyobrażam sobie Naruto jako Hokage. Przecież ten urząd to tona papierów. I jak on chce temu podołać jak nawet nie umie porządnie wypełnić dokumentów własnych danych osobowych?
    Liczyłam właśnie na taką akcję, gdy Sasuke dowiaduje się co zrobiła Tsunade i idzie do niej od razu z pretensjami. Nie zawiodłam się. Wyszła nawet lepiej niż sobie wyobrażałam. Tsunade wreszcie pojęła swój błąd i chociaż w jakimś stopniu doprowadziła Naruto do porządku, brutalnie odbierając mu nadzieję, że moc wróci.
    Sasuke o czymś zapomniał? Właśnie zastanawiałam się, gdy czytałam rozmowę Sasuke z Tsunade, czy będzie o tym pamiętał i pójdzie po nie. Jak się okazało nie poszedł. Idealny Sasuke chyba trochę zaczyna szwankować. Naruto, albo zabierasz go do naprawy, albo wymieniasz na lepszy model .
    Naruto trochę na końcu się zdołował. Wolę jak jest radosny, no ale oczywiście nikt zawsze nie jest szczęśliwy. No i nasz kochany Sasuke pamiętał o Naruto i oddał jego papiery, jak na prawdziwego Uchihę przystało.
    Nie mogę się doczekać kolejnych (niestety już ostatnich) rozdziałów. Z niecierpliwością ich wyczekuję.
    Dużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem,że wakacje i w pełnie to rozumiem:) Kto na wakacjach komentuje.
      Wpis wyżej był raczej z irytacji tym "kiedy next":)
      Tak czy inaczej własnie go skończyłam poprawiać i wklejam:)

      Usuń
  4. Hejka,
    och wspaniale, Sasuke się wściekł i trochę wygarnął Tsunade... och kaktus jeszcze zyje mimo tych zabiegów leczniczych Naruto... ;)
    Dużo weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam AM

    OdpowiedzUsuń