.

środa, 13 września 2017

SasuNaru Hiden - rozdział 42

Dzięki za komentarze i przed Wami rozdział 42:)


Lekko zamroczony Sasuke rozejrzał się. Jak w zwolnionym tempie widział, jak wściekła Sakura w swojej furii praktycznie masakruje ninja, którzy ich zaatakowali i rozwala przy tym kilka skał dookoła. Po chwili było już po walce. Najwyraźniej przeciwnicy nie byli zbyt groźni, więc Sasuke czuł bezsilną wściekłość, że tak dał się zaskoczyć.
– Sasuke-kun, ja… Ja zaraz się tym zajmę! – Sakura, nie zważając na nic, rozpięła mu lekko drżącymi rękami kamizelkę i podsunęła bluzę. Widziała, jak przyciska do boku zakrwawioną dłoń. Już po chwili, kiedy jakiś shinobi podał jej apteczkę, zaczęła szukać w niej antyseptyków. Modliła się, żeby to nie była żadna trucizna. Wysłała trochę chakry w głąb ciała, ale nic nie wyczuła. To chyba była tylko zwykła rana. Zaraz! Jaka zwykła rana?! To przecież był Sasuke! Wysłała jeszcze więcej chakry, próbując zasklepić rozcięcie. Wewnętrze narządy wydawały się być nienaruszone, ale i tak zaczynała trochę panikować. Cholera! Miała ochotę się rozpłakać. Dlaczego on jej nigdy nie słuchał? Tyle razy mówiła mu, że musi odpocząć, ale zawsze uparcie ją zbywał, jakby była natrętną muchą! Gdyby nie to, że się o niego bała, chyba pierwszy raz w życiu wygarnęłaby mu, jakim jest… A niech to! Przecież jeszcze przed chwilą shinobi piasku ostrzegali ich, żeby byli czujni, żeby się rozglądali, bo oddziały najemników ostatnio pozwalały sobie na coraz więcej i atakowały coraz częściej.
– Sakura... – usłyszała jego cichy głos. – Zostaw, to tylko mała rana, to nic.
– Muszę się upewnić, Sasuke-kun, wygląda groźnie, strasznie dużo krwi.

– Wszystko w porządku? – Inni jounini pojawili się obok nich. – Sprawdziliśmy jeszcze okolicę, ale to był chyba jedyny oddział. Atakowali ze względu na naszą wioskę, to ludzie z osady, w której staramy się zaprowadzić porządek.
– Nie przewidzieliśmy, że mogą zajść tak daleko! – odezwał się inny mężczyzna, specjalista od trucizn. Ukucnął przy Sasuke. – Wyczuwasz coś złego? – zwrócił się do Sakury.
– Nie, żadnej trucizny, ale...
Medyk przyłożył rękę i sprawdził ranę. Skinął głową.
– Wygląda na to, że wszystko w porządku.
– Wyleczę go i będziemy mogli wracać – powiedziała Sakura. – Sasuke-kun, przyniosę ci później leki wzmacniające, ale dzisiaj już nie możesz pracować. Naprawdę musisz odpocząć. Proszę! – szepnęła z desperacją. Wyglądało na to, że przez zranienie, Sasuke nieco się uspokoił i w końcu sam zrozumiał, że powinien położyć się spać.
– Odpocznę – powiedział do niej.
Sakura uśmiechnęła się do niego, ale nie odpowiedział tym samym.

*

Naruto ślinka ciekła na widok piekących się zająców, które upolował. Hinata zajęła się resztą, dodała jakichś ziół. Część znalazła w lesie, część zabrała z Konohy, a jeszcze inne kupiła w Sunagakure, więc szykowała się prawdziwa wyżerka, jak ciągle powtarzał. Nie mógł się już doczekać jedzenia i cały czas zacierał ręce.
Shino poszedł sprawdzić okolicę i rozmieścić swoje owady na drzewach. One jako pierwsze miały ich ostrzec, gdyby ktoś się zbliżał.
– Kiedy będzie gotowe, Hinata? – zapytał Naruto już któryś raz z rzędu, bo ślinka mu ciekła od tego zapachu coraz bardziej.
– Za chwilę – powiedział Hinata, odgarniając włosy i pochylając się nad ogniskiem, żeby sprawdzić pieczenie.
Po chwili wrócił też Shino, informując, że wszystko wydaje się być w porządku. Tak naprawdę byli już na terenie Kraju Ognia, daleko od granicy, a tutaj rzadko kiedy ostatnimi czasy dochodziło do jakichś ataków. Kraj Ognia chyba najlepiej ze wszystkich państw radził sobie z najemnikami i rzadko kiedy dochodziło tu do jakichś poważnych zamieszek. Owszem, jak wszędzie, zdarzały się wyjątki, ale na pewno nie było tu takiego zagrożenia jak przy granicy z Krajem Wiatru. 
Kiedy w końcu usiedli do posiłku, było już ciemno, więc blask ognia rzucał cienie na twarze. Naruto przypomniał sobie, że kiedyś podczas misji drużyny siódmej powiedział Sakurze, że przez te cienie wygląda upiornie. Oczywiście bardzo szybko tego pożałował, bo jej pięść błyskawicznie znalazła się na jego głowie. Była tak wściekła, że powiedział coś takiego w obecności Sasuke, że Kakashi musiał ją odciągnąć, bo chyba naprawdę zrobiłaby mu krzywdę. A przecież on nie miał nic złego na myśli. Wszyscy w blasku ogniska wyglądali dziwnie, tylko akurat ona siedziała naprzeciwko niego. Naruto uśmiechnął się i ugryzł kawałek mięsa. O kurczę, to było pyszne!
– Hinata… – wymamrotał, przeżuwając kęs. – To jest genialne! – Pokiwał głową z uznaniem, biorąc się za resztę królika.
Naprawdę mu smakowało. Nie znał się na gotowaniu, sam umiał jedynie zalać wrzątkiem kubek z ramenem, ale tu chyba chodziło o przyprawienie. Ile już razy na misjach jedli ryby czy króliki, które były kompletnie bezsmakowe. Jakiś rok temu na krótkiej misji, na którą został wysłany tylko z Kibą, tak przyrządzili mięso, że nawet Akamaru nie chciał tego tknąć. No ale cóż… Wcześniej o tego typu rzeczy dbały dziewczyny, a oni nie mieli na ten temat zielonego pojęcia i nie zabrali ze sobą nawet soli.
– Hinata, jak wszystko, co przyrządzasz, tak smakuje, to możesz otworzyć restaurację, będę przychodził codziennie.
Hinata uśmiechnęła się i lekko zaczerwieniła, choć w tym świetle nie dało się tego dostrzec. Naruto powiedział jej naprawdę jeden z najlepszych komplementów. Od zawsze uczoną ją dobrych manier, ale wpajano jej też inne zasady. Na przykład takie, jak w przyszłości być dobrą żoną. Klan Hyuuga kładł wielki nacisk na tradycję, więc Hinata od dziecka była uczona robótek ręcznych, gotowania, dbania o dom. Bardzo lubiła te zajęcia. Zeszłej zimy zrobiła nawet dla Naruto długi szalik z miękkiej czerwonej włóczki, jednak była zbyt nieśmiała, żeby mu go wręczyć. Kilka razy próbowała, ale ostatecznie zawsze rezygnowała, bo Naruto prawie nigdy nie był sam. Wszędzie chodził razem z Sasuke, a to wszystko bardzo utrudniało. Hinata westchnęła. Jakby i bez tego nie było wystarczająco trudno… Hanabi zawsze przewracała oczami, gdy wracała do domu z pakunkiem w rękach. Gdyby tylko miała jej odwagę,  już dawno powiedziałaby Naruto wszystko. A tak…
– Przejdę się… – powiedziała, wstając.
Naruto już chciał zaproponować, że pójdzie razem z nią, ale się rozmyślił. Sakura, kiedy mówiła coś takiego, nigdy nie chciała, żeby Naruto za nią łaził, więc może Hinata też. A niech to, może zaryzykuje? W końcu Hinata przynajmniej go nie uderzy. Noc wydawała się taka ładna, że chętnie by się przeszedł. I, no naprawdę…Wolał już spacerować z Hinatą, niż siedzieć z Shino i jego robakami.
– Mogę iść z tobą? – zapytał.
Hinata zaczerwieniła się. Nie spodziewała się takiej propozycji, chociaż w głębi serca właśnie na to liczyła.
– Tak, ja... Tam jest takie piękne jezioro, chciałam...
– No! To super! – Naruto podniósł się i poklepał po brzuchu. – Tak się najadłem, że trzeba teraz rozprostować kości przed spaniem.
– My... zaraz wracamy, Shino. – Hinata zwróciła się do swojego kolegi z drużyny.
Ten spojrzał na nich i tylko kiwnął głową. Naruto aż się wzdrygnął. Cieszył się, że nie trafił z nim do drużyny. Shino potrafił być czasami naprawdę dziwny.

– Widzisz te świetliki? – zapytał Naruto, kiedy przechodzili wokół drzew i coraz bardziej zbliżali się do jeziorka, które już wcześniej oboje widzieli za dnia. Noc była wyjątkowo jasna, księżyc wydawał się jakiś taki ogromny i bardzo bliski, jakby zaraz miał się rozbić o ziemię. Naruto aż się roześmiał do swoich myśli, bo zdał sobie sprawę, że czasami były naprawdę głupie. Sasuke, gdyby to usłyszał, pewnie nazwałby go młotkiem do kwadratu i stwierdził, że ten księżyc to się zaraz rozbije, ale o jego głowę.
– Z czego się śmiejesz? – zapytała cicho Hinata.
– A tak tylko, z niczego, Hinata – rzucił Naruto, który wciąż był rozbawiony. Podrapał się po karku i znowu się zaśmiał. – Nigdy jeszcze chyba nie byłem w tych okolicach. Nie wiedziałem, że są takie ładne. No i trafiliśmy w sumie na najlepszą porę roku! – dodał.
– Prawda? – Hinata uśmiechnęła się.
Wyszli na polanę, na której słychać było tylko świerszcze i odgłosy nocy. Woda lśniła srebrną poświatą, odbijając blask księżyca. – Uwielbiam takie miejsca.
– Aż szkoda byłoby je niszczyć – rzucił Naruto. W sumie jednak dobrze, że nie było tutaj Sasuke, ta polana była tak ładna, że zbrodnią byłoby, gdyby tutaj przyszli we dwójkę. Oni byli przecież nieobliczalni, zwłaszcza, gdy zaczynali się kłócić.
Hinata podeszła dość sporego kamienia i usiadła na nim. Naruto, po chwili zastanowienia, dołączył. Wydawała mu się jakaś taka zamyślona. Kiedyś nawet by tego nie zauważył, bo trudno było z nią zamienić nawet dwa zdania, ale podczas wojny się zmieniła. Teraz była jednym z nieocenionych przyjaciół, na których zawsze i bez względu na wszystko mógł liczyć.
– Hinata, o czym tak myślisz? – zapytał i szturchnął ją ramieniem. Nie tak mocno i brutalnie jak Sasuke, bo to w końcu była kobieta, ale też niezbyt subtelnie. On i subtelność to były dwa wykluczające się słowa. Tak jak gracja. Kiedyś Kakashi mu powiedział, że ma grację słonia, a on do dziś nie miał pojęcia, co chciał przez to powiedzieć. Był przecież szybki, zwinny… No czasami też trochę niezdarny, co ten drań, Sasuke, zawsze mu wypominał, ale bez przesady. Każdy może się czasami potknąć. – Powiedz, to naprawdę pomaga – uśmiechnął się zachęcająco.
Może to, a może jakaś wewnętrzna determinacja w końcu przekonały Hinatę.
– Myślę o kimś… – powiedziała i zamarła w przerażeniu tak, jakby zaraz ten księżyc naprawdę miał się rozbić o ziemię.
– To dobrze. Ja też ciągle o kimś myślę. – Naruto uśmiechnął się szeroko. No bo to była prawda. Myślał o Sasuke, Sakurze, Gaarze, Iruce, swoich przyjaciołach, swoich rodzicach. Myślał nawet o Kakashim, choć miał go ochotę potraktować Rasenganem za to odesłanie go z powrotem do wioski.
– Och... – Hinata spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. – Naruto-kun... Naprawdę?
– No pewnie! – Naruto wyszczerzył zęby w uśmiechu i podniósł się z głazu. Stanął nad Hinatą. – Po prostu... – Zmrużył oczy i nagle spoważniał. – Po prostu musisz uwierzyć, że ten ktoś też o tobie myśli. A wtedy wszystko jest możliwe. Tylko musisz w to uwierzyć! – powiedział z przekonaniem. W końcu to była jego najważniejsza dewiza w życiu. Wiara w to, że się uda. I jemu się udało! Uśmiechnął się lekko. Ze wszystkich osób, które wcześniej miał na myśli, przez te wspomnienia potrafił skupić się tylko na jednej. Co ten drań teraz robił? Jak go nie było... To... Naruto nawet nie kontrolował uśmiechu, który był coraz szerszy. Jasne, często myślał o bliskich mu ludziach, ale przez ostatnie miesiące tak bardzo skupiał się na swoim najlepszym przyjacielu, że przestał zauważać cokolwiek innego. Dopiero teraz, rozmawiając z Hinatą, zdał sobie z tego sprawę.
– A tak właściwie, to o kim myślisz? – zapytał nagle, niezbyt dyskretnie. Cóż, dyskrecja nigdy nie była jego mocną stroną.
– Och, Naruto-kun... ja... – Hinata przycisnęła dłoń do ust, jakby to miało jej pomóc nie wyjawić jej tajemnicy. Choć w zasadzie, co to była za tajemnica, kiedy wszyscy już się domyślali, w kim ulokowała swoje uczucia, tylko nie obiekt jej zainteresowania. Ale może...
– Hinata, ta osoba, o której ty myślisz. Ona na pewno też o tobie myśli. Tylko musisz w to uwierzyć!
Hinata spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i zaczerwieniła się, ale nie była w stanie już nic powiedzieć.
– To co, zbieramy się? Ten księżyc naprawdę zaczyna mnie przerażać! – zaproponował Naruto i podrapał się po karku. – Chodź, bo jeszcze spadnie nam na głowę! – zaśmiał się. – Głupoty już gadam! – rzucił, gdy Hinata nadal stała i wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. No tak, Sasuke od razu odgryzłby się jakimś złośliwym tekstem. Też czego! Żeby mu brakowało złośliwości tego drania!

Tym razem to Naruto wziął pierwszą wartę, więc gdy obudził się nad ranem, prawie wszystkie rzeczy były już spakowane. Shino rozglądał się jeszcze po okolicy, a Hinata uśmiechnęła się do niego niepewnie.
– Dzisiaj dotrzemy już do Konohy – powiedziała, podając mu śniadanie składające się z kawałka wczorajszego mięsa królika i garści jagód. Sama je nazbierała.
Shino mruknął coś tylko, że on nie dostał żadnych owoców, ale Naruto nie usłyszał, skupił się na jedzeniu. Dobry ninja, to najedzony ninja! Sam to wymyślił. Jak będzie miał już swoją własną drużynę geninów, wpoi im to jako jeden z najważniejszych punktów.
Stali już spakowani i gotowi do drogi, gdy nagle rozległ się jakiś świst i Naruto, odwracając głowę, zobaczył jastrzębia Sasuke, który po chwili wylądował na jego ramieniu i wyciągnął nóżkę z przyczepioną wiadomością. Naruto uśmiechnął się. Jastrząb tylko jemu, poza Sasuke oczywiście, siadał na ramieniu. W przypadku kogokolwiek innego lądował w neutralnym miejscu, jakby nie miał zaufania.
Naruto odczepił pergamin i od razu go rozwinął. Wiadomość brzmiała: „Zostanę w Sunagakure jeszcze kilka dni”.
Że co?! Zostanę w Sunagakure jeszcze kilka dni?  Co to niby miało znaczyć?! Dlaczego? Po co?  I co on niby miał zrozumieć z tej lakonicznej wypowiedzi poza tym, że nie zobaczy Sasuke jeszcze jakiś czas? Cholera, a może coś się stało? Naruto zaczął mieć złe przeczucia, ale gdy tylko chciał coś odpisać, jastrząb odleciał z jego ramienia. No co za durne ptaszysko! Choć to i tak pewnie było polecenie Sasuke. Już on sobie z nim pogada, jak wróci!
– Naruto, gotowy do drogi? – spytał Shino.
– Tak, jasne.
Hinata obserwowała uważnie Naruto, kiedy ten czytał wiadomość, więc widziała zmianę jego zachowania. Ujawniła się ona też później, gdy już wyruszyli w drogę. Naruto znowu biegł na przedzie, nie zważając na to, że zostawia ich w tyle. Był zamyślony i zły, a Hinata zastanawiała się, co mogło być w tym liście, jednak nie odważyła się zapytać. Tylko… Najprawdopodobniej pod wieczór, gdy zachowają takie tempo, dotrą do wioski. Hinata żałowała, że tak mało czasu mogli spędzić razem, ale po tym, co wczoraj powiedział jej Naruto, zaczęła mieć nową nadzieję. Może on też o mnie myśli! – powtarzała sobie i uśmiechała się lekko.

*

Sakura chciała czuwać przy Sasuke w nocy, ale odmówił i nie wpuścił jej do pokoju. Wcześniej poszli jeszcze do szpitala, ale kiedy okazało się, że rana Sasuke nie była poważna, ten tylko się zirytował, że Sakura niepotrzebnie go ciągnęła po lekarzach. Zabrał leki i jedzenie, po czym zamknął się, mówiąc, że idzie odpocząć.
Zdał sobie sprawę, że naprawdę był zmęczony, gdy się obudził przed południem. Wieczorem zdążył jeszcze wysłać jastrzębia z wiadomością do Naruto. Nie miał zamiaru się rozpisywać, dlaczego zostawał dłużej, nie chciał go też informować o tym, że został ranny, bo, jak już wcześniej się okazało, to nie było nic poważnego.
Wykąpał się, zjadł szybkie śniadanie i wrócił do podziemi, w których już siedziała Sakura.
– Jak się czujesz? – zapytała od razu. Ona też wyglądała lepiej niż wczoraj, chociaż nie mogła powiedzieć, że dobrze spała. Martwiła się o Sasuke i analizowała to wszystko. Miała taką nadzieje, że ta misja coś zmieni w ich relacjach, a okazało się, że było tylko gorzej.
– W porządku. – Sasuke od razu podszedł do stołu i usiadł na swoim miejscu.
Nie pytał jej o nic i Sakura po raz kolejny zdała sobie sprawę, że z Naruto już mieliby mnóstwo tematów do rozmowy, a z nią... Zacisnęła ręce w pięści, próbując nad sobą zapanować. Ciekawe, jak szło Hinacie? Pewnie jeszcze gorzej, bo Naruto był tak strasznie niedomyślny…
Sasuke, zanim zabrał się za zwoje, musiał jeszcze odczytać ostatnią tablicę. Tak jak się spodziewał, znalazł tam fragmenty, których nie było na tablicach w Świątyni Naka, bo zostały zmodyfikowane przez Zetsu. Teraz to wszystko składało się w całość. Sasuke przyszła do głowy myśl, jak łatwo było zmanipulować kogoś, jeżeli tylko znało się jego słaby punkt. Madara chciał świata idealnego, a to, co wyczytał na tablicach pozwoliło mu wierzyć, że to możliwe. Myślał, że jest sprytny, ale ktoś okazał się sprytniejszy od niego i od początku nim kierował.
Dlatego Sasuke przez większość życia uważał, że jeżeli chce się osiągnąć prawdziwą siłę, trzeba wyeliminować wszystkie swoje słabe punkty. Wszystkie! Nawet jeśli jeden z nich – i chyba właśnie ten najsłabszy – był jego najlepszym przyjacielem. To dlatego tak usilnie próbował zerwać więź z Naruto. Na szczęście on nigdy z niego nie zrezygnował. Bo gdyby to zrobił… Gdyby wtedy przegrał… Sasuke doskonale zdawał sobie sprawę, że jedyna możliwość, żeby Naruto w Dolinie Końca odpuścił, byłaby tylko wtedy, gdyby on sam go zabił…
– Sasuke-kun, skończyłam raport na temat piątej tablicy. – Sakura podniosła się. Ułożyła wszystkie zapisane kartki w teczce i opatrzyła ją odpowiednim napisem. – Zaniosę to do Gaary, bo prosił, żeby informować go na bieżąco.
– Nie, czekaj, Sakura – Sasuke dopisał coś do swoich notatek i podał jej. – Jeszcze to i oddasz całość – mruknął.
– Ale…
– Sakura, potrzebuję mieć całość. Potem możesz zrobić sobie wolne do końca dnia, bo to tyle, jeżeli chodzi o te tablice.
– Jasne… – Sakura skinęła głową. Co prawda Sasuke nadal zachowywał się jak zachowywał, ale powiedział, że potem mają wolne. Może da się namówić na jakąś kolację? Słyszała od jednej medyczki, że mają tu świetne restauracje. I ponoć najlepsze spa. Naprawdę przydałby im się spokojny wieczór, czas bez tego szaleńczego tempa pracy. Uśmiechnęła się i spojrzała w notatki na temat ostatniej tablicy. Musiała je przeczytać i sporządzić raport, ale na szczęście Sasuke miał bardzo porządny charakter pisma. Nie to, co Naruto, który bazgrał jak kura pazurem.
 Sasuke dobrze wiedział, co robi, prosząc Sakurę, żeby dokończyła raporty i zaniosła wszystkie naraz. Był pewien, że w związku z tym Gaara zwoła naradę, na której będą je analizować. To potrwa zapewne kilka godzin, a on właśnie tych kilku godzin potrzebował. Już wczoraj zerknął do jednego ze zwojów znalezionych w skrytce i miał przeczucie, że znajdzie tam rzeczy, których nie będzie chciał ujawniać. Dlatego musiał sobie zapewnić trochę czasu na przeanalizowanie ich i zastanowienie się, co z tym zrobić. Dzisiaj rano poprosił jedną z kunoichi, żeby zorganizowała jakoś czas Sakurze,. Dziewczyna obiecała, że zabierze ją na zakupy i do gorących źródeł, co znaczyło, że na cały wieczór miał ją z głowy. Nie to, żeby nie doceniał jej pracy, ale po prostu te zwoje chciał przejrzeć sam.
Sakura początkowo nie była zachwycona, kiedy trzy dziewczyny zaproponowały jej wyjście do miasta, bo miała nadzieję, że zje z Sasuke, ale kiedy ten powiedział jej, że idzie odpocząć, rozluźniła się i dała się wyciągnąć na zakupy. W końcu przez cały pobyt tutaj nie odwiedziła jeszcze żadnego sklepu z ubraniami. Tutejsza moda trochę się różniła od tej z Kraju Ognia, więc ostatecznie uznała, że nie warto marnować takiej okazji.
Sasuke, kiedy tylko został sam, rozwinął pierwszy zwój. Gdy po jakimś czasie skończył go czytać, wiedział już, że to była dobra decyzja, żeby odesłać Sakurę. W innym wypadku ciężko byłoby jej wytłumaczyć, dlaczego robi dwa egzemplarze notatek. A robił je dlatego, bo jeden, ten prawdziwy, zamierzał zachować tylko dla siebie, a drugi, zmodyfikowany, oddać Kazekage. Nie mógł postąpić inaczej. Ta technika… Gdyby coś takiego wyszło na jaw, mogłoby to skutecznie zaburzyć pokojowe stosunki. Nie, to na pewno zaburzyłoby pokojowe stosunki. Bo nie dość, że technika była naprawdę potężna, to jeszcze jedyne dwie osoby, które mogłyby jej użyć, to shinobi…  Konohy.

5 komentarzy:

  1. Jak Sasuke może takie coś zrobić? A myślałam, że już jest na dobrej drodze. Tak okłamywać samego Kazekage?! 2 shinobi z Konohy? Wykonujących jakąś potężną technikę? Same znaki zapytania. Coś myślę, że przez wyczyn Sasuke może dojść do kolejnej wojny a tego chyba nie chcemy.
    Niech Hinata i Sakura nie myślą że idą w dobrym kierunku. One błądzą wśród ciemności nie dostrzegając oczywistej prawdy. Mam niezły ubaw widząc ich nadzieję.
    Dzisiaj taki krótki komentarz bo szkoła mnie wymęcza. Ktoś w ogóle wie jak się używa usługi Sway'a? Dramat. No ale nie o tym mowa. Świetny, sielankowy rozdział. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
    Duuuużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzialik! *-*
    Sasuke dobrze kombinuje, jak nie będzie przemęczony i wszystko pójdzie po jego myśli, to wyjdzie na jego. Ciekawe cóż to za tajemnicza technika, której mogą używać tylko Konohańczycy, do tego bardzo potężna?
    Naruto to debil do sześcianu! Już się bałam, że Hinacie zbierze się na poważne wyznania, tam na tej polanie, ale na szczęście moje nerwy nie zostały wystawione na atak xD
    Sakura, słuchaj się Sasuke ^^ Jak ci mówi idź na zakupy, to idź. Jak ci mówi, odpimpaj się od niego, to się odpimpaj~
    Shino nic dziwnego nie powiedział Uzumakiemu, to aż dziwne... Myślałam, że będzie chciał dać mu jakoś do zrozumienia, że widział go z Sasuke w bardzo niedwuznacznej sytuacji... A może jednak na chwilę znajdował się w stanie upojenia alkoholowego i jednak tego nie zarejestrował... Kto go tam wie!
    No, to jeszczy tylko Naruciak zgarnie ochrzan od Kakashi'ego i do domu ^^" Wyczekiwać Sasuke. Kiedy oni znowu będą razem?! Ja tęsknię!!! XD

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny! :D
    ~ Wege

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, Hinata. Aż trochę szkoda mi się jej zrobiło, naiwna dziewczyna. Sasuke z kolei wydaje mi się że postępuje dobrze - co prawda zżera mnie ciekawość co to za technika, ale ja na jego miejscu pewnie postąpiłabym tak samo. Uwielbiam pomysł, że Naruto i Sasuke są duetem nie do pokonania, ponieważ się nawzajem idealnie uzupełniają.
    Sakura... Cóż. Tak jak w stosunku do Hinaty jestem w stanie zdobyć się na współczucie i nawet jakiś rodzaj zrozumienia (mimo tego że jest mało spostrzegawcza), tak Sakura mnie tylko irytuje. Może dlatego że Hinata nie jęczy ile to czasu Naruto spędza z Sasuke.
    Jezu, ciekawe co dalej.
    Dziękuję za rozdział i czekam na ciąg dalszy
    JT

    OdpowiedzUsuń
  4. Sakura jest tak tępa, że nie znam słów, które odpowiednio opisywałyby jej poziom porażenia umysłowego. No bo serio? Ja rozumiem, że do akcji z pocałunkiem mogła się jeszcze łudzić, że między nią a Sasuke może coś być, bo to w końcu niedostępny, zimny facet, który nikomu nie okazuje cieplejszych uczuć, bo taki już po prostu jest i kto wie, jak wygląda Sasuke zaangażowany, ale... Pocałowała go, jawnie dał jej kosza, a ona dalej się ślini, ryczy i wymyśla jakieś chore akcje, bo jej się wydaje, że coś ugra? To już nie jest głupota, to podchodzi pod jakieś zaburzenie logicznego myślenia i postrzegania rzeczywistości. Może sobie myśleć, że Sasuke i Naruto są blisko, bo są dla siebie niemal jak bracia, może w to wierzyć, ale to, co jej pusty rózowy łeb sobie poza tym ubzdurał, to jest chore. Sasuke, masz stalkera, współczuje.
    C.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ech ty jie domyślny człeku... tymi słowami dałeś Hinacie nadzieję, i to jak się wkurzył, że Saauke zostaje w Saune bosko... także popieram to co zrobil Sasuke z wiedzą o tych zwojach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń