.

poniedziałek, 8 maja 2017

SasuNaru Hiden - rozdział 20

Dziękujemy za komentarze i zapraszamy na rozdział 20.

Naruto pokiwał głową. Wiedział, że tutaj, na tych dachach i tak nie mieliby szans porozmawiać. Sasuke miał rację, najlepiej i najbezpieczniej będzie za wioską, tym bardziej, że nie miał pewności, jak w takiej sytuacji mogły skończyć się ich wymiany zdań. Bardzo prawdopodobne, że tak jak większość sporów – na walce. A jeżeli zniszczą kolejny kawałek lasu, Kakashi naprawdę ich za to zabije, choć w tym momencie Naruto wcale o to nie dbał. Pozwolił się prowadzić Sasuke, ale szybko zorientował się, gdzie chciał iść. Biegli w stronę ich doliny, na której ostatnio tak często trenowali.
Naruto zastanawiał się, jak powinien zacząć tę rozmowę. O raz któryś raz z kolei układał sobie w głowie jakieś zdanie, jednak już dawno nie czuł się tak zagubiony jak teraz. Przez to swoje zamyślenie wpadł na jakąś gałąź, ledwo utrzymują równowagę. Sasuke rzucił mu kpiące spojrzenie, więc postanowił się ogarnąć i trochę bardziej uważać. Uważać… Ostatnio nie uważali i ich tajemnica nie była już tylko ich tajemnicą. Naruto jakoś specjalnie nie przeszkadzało to, że Shikamaru się dowiedział, kto jak kto, ale on potrafił być dyskretny, ale nie wiedział, co o tym wszystkim myśli Sasuke. A jeżeli uzna, że to za duże ryzyko? Naruto tak się zdenerwował, że znowu przez jego głowę zaczęło przelatywać milion myśli. Tym razem wpadł na pień, uderzając o niego głową i tracąc równowagę, spadł na trawę.

– Młotku, ty nadal naprawdę jesteś tak niezdarny… – mruknął, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Już otworzył usta, chcąc mu podogryzać trochę bardziej, ale gdy zobaczył jego wzrok… – Co z tobą? – zapytał, marszcząc brwi.
– Sasuke… Czy… – Naruto westchnął ciężko. – Co z odbudową twojego klanu? – wykrztusił w końcu z siebie to, o co wcześniej nie chciał pytać.
– Nie no, ty też? – Sasuke aż przymknął oczy z irytacji. – Już Kakashi dzisiaj… – zamilkł, bo coś go tknęło. Kakashi Kakashim, ale Naruto przecież… W jednej chwili pojął, o co mu chodzi. – To tym się martwisz? – zapytał, kucając naprzeciwko niego.
– Wcale się nie martwię, ja tylko… – zaprotestował Naruto, ale reszta słów utonęła w pocałunku. Miękkim, uspokajającym. I te oczy Sasuke, te jego oczy… Było w nich coś takiego…
– Tym się nie przejmuj. – Sasuke pocałował go mocniej. – Jakoś rozwiążemy ten problem – mruknął. – Chodźmy stąd, tu ktoś nas może znowu zobaczyć.
Naruto przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Czuł się, jakby był czymś odurzony. Dopiero po dłuższej chwili skinął głową i uśmiechnął się lekko. Sasuke powiedział: „rozwiążemy ten problem”. My rozwiążemy. A nie, ja rozwiąże. A to znaczyło… Uśmiechnął się szerzej, wskakując na pobliski konar.

Ruszyli w dalszą drogę, ale Sasuke, o dziwo, nie wybrał doliny, do której zawsze przychodzili. Pobiegł jeszcze dalej, jednak Naruto wcale go nie zatrzymywał. Musieli być ostrożni. Jedna wpadka już dawała dużo do myślenia.
– Sasuke, czekaj! – Naruto zatrzymał się na małej polance. Przypomniał sobie o czymś, kiedy chwilę wcześniej minęli wielki głaz przypominający smoka. Tak, to było to miejsce… Ćwiczył tutaj kiedyś z Jiraiyą. – Tam jest taka jaskinia, w zasadzie nie jaskinia, a...
Sasuke, na początku zdezorientowany, teraz uśmiechnął się lekko i skinął głową.

Tym razem to Naruto prowadził i  szybko dotarli do wyżłobienia w skale. Zakątek, co by nie mówić, był bardzo klimatyczny, trochę mroczny, ale było w nim coś niezwykłego.  Bo o ile weszli do środka rzeczywiście przez grotę, to po drugiej stronie znajdowała się dolina z dziwnymi drzewami, których Sasuke nie spotkał wcześniej nigdzie. W ich wiosce czy jakiejkolwiek innej. Były wysokie i miały długie gałęzie, które sięgały aż do ziemi. Przez to cała dolina skąpana była w zielonej poświacie.
– No wiesz, draniu, zna się różne miejsca. – Naruto uśmiechnął się z zadowoleniem. Ha, wreszcie mógł się wykazać. A tu było naprawdę fajnie i przede wszystkim – odludnie.
Sasuke tylko prychnął i już po chwili pojawił się przy nim, pchając go do tyłu. Zaskoczony Naruto cofnął się i wpadł na szeroki pień drzewa. Sasuke najwyraźniej bardzo to pasowało, bo zablokował jego ruchy i uśmiechając się bezczelnie, zaczął go całować. Nie pozwolił mu się wyrwać. Dotykał jego policzka w taki sposób, że Naruto szybko zaczął mieć problem między nogami.
– Draniu... – Przełknął ciężko, wsuwając dłonie pod bluzę Sasuke.
– Cicho, młotku. – Sasuke zjechał ustami na jego szyję i ugryzł go w nią lekko.

– Shikamaru wie… Co jak inni – jęknął Naruto, gdy Sasuke przyssał się do niego mocniej. To wszystko było takie…
– Mówiłem, żebyś był cicho! – Ten pociągnął go za włosy, odchylając tym samym głowę do tyłu. Teraz już starał się być delikatniejszy, w końcu nie mogli załatwić się tak jak ostatnio, choć to poprzednie ugryzienie… Nie był pewien, czy ślad nie zostanie. – Ściągaj te ciuchy – szepnął, łapiąc niecierpliwie za suwak kamizelki.
Naruto nie pozostawał mu dłużny, więc już po chwili mieli na sobie jedynie dolne części garderoby, choć i tak dobrze wiedzieli, że i te za moment znikną. Obaj byli już bardzo pobudzeni. Chyba ta rozmowa z Kakashim sprawiła, że tak desperacko siebie teraz pragnęli. Nie chcieli myśleć o dziewczynach, o tym wszystkim, co się wokół nich działo. Nie liczył się nikt inny poza nimi. Naruto aż wciągnął ze świstem powietrze, gdy Sasuke zabrał się w końcu za rozpinanie jego spodni. Jego twarz, gdy trzymając rękę na rozporku, patrzył na niego… Te czarne oczy, lśniące teraz z podniecenia, włosy opadające kosmykami… Można w ogóle dojść od samego patrzenia? Naruto miał wrażenie, że tak i to zaraz się stanie. Zadrżał cały, ale wtedy Sasuke mocno go ścisnął.
– Gdzie ci się tak spieszy? – zapytał z przekorą. Nie mógł dopuścić do takiego finału, liczył na coś innego. Na coś lepszego i przyjemniejszego…
– Draniu, daj mi dojść! – Naruto poruszył się sugestywnie, gdy ręka zniknęła z okolic jego przyrodzenia.
– Nie… – Sasuke uśmiechnął się niebezpiecznie. – Jeszcze nie teraz. – Szybkim ruchem odwrócił go tyłem do siebie i przejechał ręką wzdłuż kręgosłupa. Zaczął powoli ściągać mu spodnie.
– Chyba sobie kpisz! – Naruto wyrwał się i gwałtownie przewrócił go na ziemię, siadając na nim okrakiem. – Teraz moja kolej, jakbyś nie zauważył … – mruknął i aż go ciarki przeszły, kiedy sobie uswiadomił, co zaraz zrobi. Sądząc po reakcjach Sasuke, kiedy kochali się pierwszy raz, to musiało być niesamowicie ekscytujące. Na samo wyobrażenie znów przeszedł go skurcz podniecenia.
– Nie, czekaj! – Sasuke chyba jeszcze nigdy nie był tak niepewny. Nie wyobrażał sobie tego sobie i chociaż próbował nie okazać strachu, żołądek zacisnął mu się nieprzyjemnie, a on naprawdę zaczął panikować. Cholera! To nie było w jego stylu! Był zły i zażenowany, że tak zareagował, jednak Naruto nie dał się zbić z tropu.
– To nie jest takie złe, draniu. Spodoba ci się. Tak jak mi się spodobało.
Sasuke w końcu westchnął z rezygnacja. Chociaż chciał, to jednak wiedział, że przekonywanie Naruto, żeby zrobili to jednak tak jak ostatnio, nic by nie dało. Tylko że… On był czasami bardzo porywczy. Oddawanie się w jego ręce było ryzykowne. Bardzo ryzykowne – przeszło mu przez myśl, gdy Naruto, zachwycony brakiem dalszego sprzeciwu, zaczął go szybko rozbierać.
– Nie bądź taki spięty, draniu, oddajesz się w ręce mistrza! – rzucił Naruto, żeby trochę rozładować atmosferę. Był tak podekscytowany… Pochylając się, zaczął obcałowywać brzuch Sasuke i uśmiechał się lekko, czując zapach jego skóry. Była miękka, ale czuć było pod nią twarde mięśnie.
Sasuke przysłonił twarz ręką, oddychając coraz szybciej, bo chociaż Naruto i flirt mieli się jak pięść do nosa, to jednak dotyk jego ust i języka sprawiały, że zapominał o wszystkim. Gwałtownie łapał powietrze, czując, jak mu nieznośnie gorąco. W dolinie było cicho, tylko w oddali słyszeli szum jakiegoś strumyka i świergot ptaków. To miejsce było idealne. Nikt ich tutaj nie mógł znaleźć.
Naruto odchylił się, klękając między nogami Sasuke. Uśmiechnął się lekko. Pomyślał, że po tym, co za chwilę zrobi, dziewczyny naprawdę go zabiją. I to na wszystkie możliwe sposoby. Dotknął uda Sasuke i odchylił je lekko. Widział, że się denerwuje i to mu się podobało chyba jeszcze bardziej. Bo przecież mimo to się zgadzał, pozwalał mu na to. To uczucie było czymś pokroju odurzenia, które ogarnęło go po słowach „rozwiążemy ten problem”… Pochylił się i pocałował Sasuke w wewnętrzną stronę uda, a później zacisnął lekko zęby na wrażliwej skórze. Wyczuł spięcie mięśni. Uniósł lekko głowę i przesunął nosem po jego pobudzonym już chyba do granic możliwości penisie. Tym razem wiedział, co i jak ma robić, ale chciał dodać trochę inwencji twórczej. W końcu on, Naruto Uzumaki, był niepowtarzalny, a Sasuke powinien zapamiętać utratę swojego dziewictwa do końca życia. Polizał go lekko, po czym przygryzł. Sasuke spiął się i coś mruknął. Naruto zorientował się, że było za mocno, że trzeba będzie na to uważać, więc tym razem, już bez użycia zębów, zajął się erekcją, która aż lekko drgała. Język w tym momencie zupełnie wystarczył, żeby Sasuke jęknął. Nadal nie odrywając ust uniósł lekko jego uda. Teraz był ten moment… Cholera! Uświadomił sobie, że nie ma żadnej maści, żadnego nawilżacza. Nawet z tym bolało, a bez tego… Tylko że Sasuke leżał przed nim i… Włożył palce do ust. W tym wypadku musi wystarczyć ślina.
Sasuke nie mówił nic, gdy palce zagłębiły się w jego wnętrzu. Nadal zakrywał twarz ręką, czasami tylko wydając z siebie jakiś odgłos.
– Draniu… – szepnął cicho Naruto, pochylając się nad nim bardziej. – Spójrz na mnie… – wyszeptał, a kiedy Sasuke odsłonił twarz, po prostu poczuł, że nie wytrzyma. Lekko zaróżowiona skóra policzków, błyszczące oczy, włosy w nieładzie. No po prostu musiał go już mieć. Zabrał palce i wsunął się w niego niezbyt delikatnie. Nie za bardzo potrafił w tym momencie panować nad sobą. Sasuke tylko syknął, przymykając oczy. Musiało boleć.
– W ręce mistrza, tak? – wychrypiał po chwili. – Chodź tu. – Przyciągnął go do siebie.
Naruto cały aż drżał, ale oparł się dłońmi o trawę i pochylił głowę tak, żeby go pocałować. Było... niesamowicie! Nigdy wcześniej nie czuł się w taki sposób i już chyba rozumiał, dlaczego wszyscy tak o tym mówili. Jęknął cicho i pocałował Sasuke mocniej, zaciskając powieki, kiedy poczuł, że on spina się jeszcze bardziej. Zacisnął palce na trawie, wyrywając ją. Miał pewnie glinę pod paznokciami, ale nie dbał o to. Nie dbał o nic… Odsunął się, żeby spojrzeć na Sasuke i już po prostu nie dał rady dłużej się wstrzymywać. Zaczął się poruszać, tracąc całkiem nad sobą kontrolę. Czuł, jak Sasuke wbija się paznokciami w jego plecy tak mocno, że na pewno zostaną ślady, słyszał jego stłumione westchnięcia i jęki, wyczuwał napięcie ciała, drżenie ud i...
– Sasuke... – wychrypiał, całując go na oślep po policzku i uchu. Dyszał ciężko, bo czuł, że długo nie wytrzyma, jeszcze chwila i... Krzyknął, wbijając się w niego jeszcze mocniej, a po chwili chwycił mocniej jego uda i wyprostował się, czując, jak spływa na niego fala niesamowitej przyjemności. Przymknął oczy, zachłannie łapiąc powietrze.
Dopiero po chwili doszedł do siebie i mógł wysunąć się z Sasuke, który przejął inicjatywę. Pchnął go na trawę i zaczął całować gwałtownie, pomagając sobie ręką, aż w końcu Naruto poczuł, jak na moment dosłownie sztywnieje w jego ramionach i mocniej zaciska palce na jego karku.


Milczeli przez jakiś czas, nie przejmując się tym, że byli brudni, spoceni i klejący. Naruto położył się na plecach i uśmiechnął błogo. To było coś. To naprawdę było coś.
– Sasuke… – powiedział w końcu odwracając się w jego stronę. Leżeli teraz obok siebie, patrząc sobie w oczy. Naruto uśmiechnął się. – Teraz to już naprawdę nie dam ci odejść.
– Przecież powiedziałem ci już, że nigdzie się nie wybieram.
Naruto uśmiechnął się w odpowiedzi. Wierzył Sasuke. Po dzisiejszym popołudniu nabrał jeszcze większej pewności, co do tego... no tego wszystkiego. Sasuke nigdy nie był zbyt wylewny, nie lubił się odsłaniać ze swoimi uczuciami, więc Naruto wiedział, że jeśli będzie chciał coś z niego wyciągnąć, będzie musiał się nagimnastykować. Sam bał się zaczynać temat, może dlatego, że wbił sobie do głowy, że klan był dla Sasuke ważniejszy niż życie, które miał teraz. On sam też sześć lat temu, na pierwszym spotkaniu ich drużyny, powiedział, że jego marzeniem jest zostać Hokage i w końcu mu się to uda. Nawet na moment nie zrezygnował ze swojej drogi. Ale droga Sasuke często się zmieniała. Najpierw pragnął zemsty na bracie, później, gdy poznał prawdę o klanie, chciał zemsty na wiosce. A teraz żył w tej wiosce i był jednym z nich.
– Młotku – usłyszał cichy głos i poczuł dłoń we włosach. Sasuke zaczął przeczesywać je wolno, nie spuszczając z niego wzroku. – Nie odpływaj.
– Nie odpływam – mruknął Naruto zachrypniętym głosem, który świadczył o czymś zupełnie innym. Znowu się uśmiechnął. Czuł się naprawdę dobrze, jakby wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Sasuke był... Cholera, najważniejsze, że był. I to tak blisko.
– Skąd znasz takie miejsce?
– Trenowałem tutaj kiedyś z Jiraiyą. Dawno temu, ale przez ten kamień, który minęliśmy wcześniej, taki w kształcie smoka, przypomniałem sobie, że to miejsce nadawałoby się na... To znaczy... – Roześmiał się, nie mogąc powstrzymać zażenowania. Chciał się odsunąć i usiąść, ale Sasuke mu na to nie pozwolił. Znowu przyciągnął go do pocałunku.
– Jest trochę daleko od wioski, ale damy radę – stwierdził po chwili. – Tutaj nikt nas przynajmniej nie zauważy.
– A co jeśli...
– Cicho, młotku. – Sasuke westchnął ciężko. – Później będziemy się nad tym zastanawiać. Teraz po prostu uważajmy.

Leżeli tak jeszcze dobrą godzinę, przez co Naruto po prostu zasnął, ale Sasuke tym razem był czujny. Wpatrywał się tylko w jego twarz, zastanawiając się nad tym, o czym dzisiaj rozmawiali. Odbudowa klanu… Sam nie wiedział, co ma z tym zrobić. Jednego był pewien. To nie czas na myślenie o tego typu rzeczach. Poruszył się lekko, dotykając przypadkiem brzucha Naruto. Lepił się cały, gdzieniegdzie były poprzyklejane źdźbła trawy i ziemia. Tak samo jak do jego włosów, bo brudnymi od gliny rękami czochrał się przez sen po włosach. Musieli doprowadzić się do porządku, dlatego póki jeszcze słońce nie zaszło, mogliby się wykąpać w strumyku, który, sądząc po odgłosie, musiał być niedaleko.
– Naruto, pobudka. – Wysunął go ze swoich objęć, ale ten nawet nie drgnął. Tak, budzenie go nie należało do najłatwiejszych zadań. – Sakura nas znalazła! – powiedział mu do ucha, co spowodowało natychmiastowy efekt.
– Co? Sakura-chan, to nie jest tak, jak myślisz! – Naruto poderwał się na nogi, rozglądając się dookoła. Był wyraźnie przerażony i próbował zakryć rękami swoje klejnoty. Dopiero po chwili spojrzał na Sasuke, który patrzył na niego z ironicznym wyrazem twarzy. – Bardzo śmieszne, draniu! – warknął. Przed chwilą przez jego głowę przeleciało milion myśli i scenariuszy, co zrobiłaby mu Sakura, gdyby znalazła ich tak, jak przed chwilą leżeli.
– Chodź, wykąpiemy się. Niedługo zajdzie słońce. – Sasuke wstał, zbierając z ziemi ich ubrania.

Strumyk okazał się płytkim i mizernym potokiem, w którym mogli zanurzyć się co najwyżej po kostki. Ale woda była czysta i bardzo zimna. Obmyli się niespiesznie i obaj co jakiś czas popatrywali na siebie. Naruto uśmiechał się, a Sasuke mrużył tylko oczy w zadowoleniu. Lata treningu zrobiły swoje.
W końcu byli już gotowi i mogli wracać. Naruto jak zwykle próbował wyciągnąć Sasuke na ramen, ale ten odmówił. Chciał wrócić do domu i odpocząć. Dzisiaj dużo się działo, a znając życie, jutro też będzie.
Będąc już w wiosce, pożegnali się krótko i każdy poszedł w swoją stronę, chociaż Sasuke wpadła do głowy myśl, czy by nie przyjść w nocy do Naruto i... Nie, to było głupie. Chociaż mu się podobało. Mimowolnie uśmiechnął się do swoich myśli.
Wrócił do mieszkania i zdał sobie sprawę, że dzisiaj w zasadzie wcale nie trenowali. Bo biegu jak najdalej od Konohy nie można raczej uznać za trening. Westchnął ciężko, rzucając sprzęt na półkę. Zaraz zrobi sobie coś do jedzenia i usiądzie do zwojów. Będzie musiał się zastanowić, co przerobić jeszcze z Naruto, sam też chciał coś poczytać. Wiedział, że był przygotowany do egzaminu, ale chciał go zdać najlepiej jak umiał. Itachi w końcu już w wieku czternastu lat stał się kapitanem ANBU. Nie chciał być gorszy.  Czasami zastanawiał się, jak potoczyłaby się ich walka, gdyby miała miejsce dopiero teraz. Co Itachi powiedziałby, widząc jego obecne umiejętności? Co powiedziałby ich ojciec, gdyby jeszcze żył? Byłby dumny? Sasuke w końcu zasłużyłby sobie na jego szacunek?
Przygotowywał jedzenie i myśli tak bardzo go pochłonęły, że dopiero po chwili zobaczył, że ktoś siedzi na parapecie i mu się przygląda. Ubranie chunina, jasne włosy i szeroki uśmiech na twarzy. Westchnął cicho i wpuścił Naruto do mieszkania.
– Co tu robisz?
– No... – Naruto podrapał się po głowie. – Tak przyszedłem, bo... Hm, co robisz dobrego? – Zamiast odpowiedzieć, podszedł do blatu i od razu zabrał kawałek surowego łososia. – Dobre – rzucił z pełnymi ustami.
– Nie wyżer… – Sasuke przerwał w połowie zdania i podszedł do niego bliżej, bo coś zauważył. Tak, miał rację, tamto ugryzienie zostawiło ślad i wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Wiedział, że lis wyleczy Naruto szybko, ale na pewno nie do rana. Naprawdę musieli uważać, ale czasami po prostu ciężko było im się kontrolować. A jutro rano znowu biblioteka i pewnie zjawi się cały komplet kandydatów na jounina. Egzamin za niecałe dwa tygodnie.
– Mmm… – Naruto nadal zajadł w najlepsze, nic sobie nie robiąc z uwagi Sasuke. To było naprawdę pyszne. Mógłby się tu stołować codziennie. Oczywiście ramen i tak zawsze był i będzie jego numerem jeden, ale to aż rozpływało się w ustach. Nawet nie zauważył, gdy zjadł prawie całą przygotowaną kolację.
– Cieszę się, że ci smakowało – rzucił sarkastycznie Sasuke, zakładając ręce na piersi. Zauważył, że Naruto ma w kąciku ust ryż, który zaraz szybko oblizał. W końcu, według jego filozofii, nic nie mogła się zmarnować.
– O co ci chodzi, draniu? – Naruto, najedzony, więc bardzo z siebie zadowolony, usiadł na kanapie. Przyszedł do Sasuke, bo… Bo tak naprawdę sam nie wiedział po co. Po prostu coś go tu ciągnęło.
– O to, że zeżarłeś prawie wszystko. – Sasuke ogarnął wzrokiem blat. Zostały jakieś resztki łososia i odrobina ryżu. Kolacja z tego marna.
– To chodźmy jednak do Ichiraku! – zawołał Naruto, podnosząc się z kanapy. Choćby był nie wiadomo jak najedzony, nigdy nie zrezygnowałby z ramenu. Ramen był najważniejszą rzeczy w jego życiu. No dobra, nie najważniejszą. Był drugi w kolejce. Bo ta najważniejsza, nie tyle rzecz, ile osoba, stała naprzeciwko niego i usiłowała zachować stoicki spokój, co nie do końca wychodziło. Ale Naruto nawet lubił, jak Sasuke się złościł. Marszczył wtedy brwi i mrużył oczy. Wyglądał jak przygotowana do skoku pantera...
– Żadnego Ichiraku! – ten tylko warknął i podszedł do lodówki, wyciągając z niej zrobione wcześniej  omusubi. To będzie musiało wystarczyć. – Poza tym… – Cofnął rękę, kiedy Naruto podszedł bliżej, też chcąc spróbować. – Lepiej, żeby tego nie widzieli. – Dotknął go w miejscu, gdzie widniał ślad po ugryzieniu.
Naruto złapał się za szyję i jęknął.
– Znowu, draniu? – zapytał i pobiegł do przedpokoju, żeby przyjrzeć się swojej szyi.
Sasuke słyszał, jak Naruto mruczy pod nosem przekleństwa. Chwilę później wrócił do niego i przyjrzał się skórze na jego szyi. Wydął wargi niezadowolony. – Następnym razem też ci zrobię.
– Wiesz, że mi goją się wolniej niż tobie. – Sasuke spojrzał na niego ostrzegawczo, zanim zaczął jeść.
Naruto westchnął ciężko, przypominając sobie tamten tydzień męczarni w golfach i przeszedł się po mieszkaniu, rozglądając się, jakby był tutaj pierwszy raz w życiu.
– Co dzisiaj będziemy robić? – zapytał w pewnym momencie, patrząc na jakieś zwoje, leżące na stoliku przy biblioteczce. – Co tam masz? – Otworzył jeden i krzyknął, gdy wypadło na niego kilka kunaiów. Przewrócił się, a te wbiły się w podłogę, tuż przy.... – Draniu, o mało nie...! Cholera! – jęknął zbierając się z podłogi.
Sasuke pokręcił tylko głową i wstał, zabierając broń.
– Nie dotykaj, młotku. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz – dodał i rzucił w niego jednym z kunaiów, ale ten bez trudu go złapał. Posłali sobie porozumiewawcze uśmiechy. Obaj byli świetnymi shinobi, takie sztuczki nie działały. Zresztą, tak naprawdę już nawet kilka lat temu Naruto nie dałby się zaskoczyć czymś takim. Był zdolnym ninja. Jednak nigdy ie przestanie być młotkiem, pomyślał Sasuke, gdy znowu do niego podszedł.
– Masz to. – Rzucił mu jeden ze zwojów. – Tu jest trochę informacji na temat genjutsu, których nie było w książkach.
– A ty? – Naruto spojrzał na niego, gdy usiadł na podłodze przy niskim stoliku. W rękach trzymał jakąś książkę.
– Ja muszę poczytać na temat pieczętowania. Jutro i tak mamy to omawiać, ale chcę się dowiedzieć trochę więcej na temat tej pieczęci, którą ty miałeś.
Naruto odruchowo spojrzał na swój brzuch i się uśmiechnął. Tak, już od dawna jej nie miał. Teraz on i Kurama stanowili duet, lis już nie był potworem, którego wszyscy tak się bali i przez którego go nienawidzili. Teraz wszystko było inaczej. Zmieniło się podejście ludzi, zyskał ogrom przyjaciół no i… miał Sasuke.

Czytali do później nocy, więc w pewnym momencie po prostu pozasypiali. Sasuke obudził się rano z głowa obok książki na stoliku. Aż jęknął, rozmasowując sobie kark. Czuł się trochę odrętwiały, ale nic dziwnego, skoro spędził kilka godzin w takiej pozycji. Spojrzał jeszcze mało przytomnym wzrokiem na pokój. Na środku podłogi leżał i chrapał Naruto, pozawijany w zwoje. Jednym chyba nawet chciał się przykryć, bo przytrzymał go ręką na ramionach. Sasuke zupełnie bezwiednie uśmiechnął się. Młotek – pomyślał. Wstał, rozprostowując kości. Na zegarku dochodził szósta rano. Zastanawiał się, czy zrobić sobie kawę, ale w końcu chwycił Naruto za ramiona i niezbyt przytomnego zawlekł do sypialni.
Położył się obok niego na łóżku, uznając że jeszcze ze dwie godziny snu w normalnych warunkach dobrze im zrobią, inaczej później będą nieprzytomni na treningu. Zdążył pomyśleć jeszcze tylko, że trzeba będzie młotkowi przykleić na szyję jakiś plaster i zasnął.

5 komentarzy:

  1. Rumiejący się Sasuke o.O Na szczęście później był starym, ironicznym sobą i świat znów zaczął się kręcić.
    Najlepszy sposób by obudzić Naruto? Postraszyć go jego wieloletnią przyjaciółką xD
    Super rozdział! Weny!
    Czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie pokazujecie jak chłopaki się przed sobą otwierają i coraz bardziej ufają nawet w wiadomych sprawach :p Świetny rozdział! Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Jestem ciekawa, jak na to Kurama reaguje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rumieniący się Sasuke, to chyba najsłodsza rzecz na świecie. ^^ W ogóle ten rozdział był taki kochany. Cieszę się, że oni tak sobie ufają i kochają się. To sprawia, że chce mi się to czytać jeszcze bardziej.
    Jak zwykle czekam na następną część. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. KYAAAA!! NIGDY NIE CZYTAŁEM TAK DOBREGO SASUNARU :D
    Piękne i wzruszające i śmieszne i niesamowite 18+. Takie delikatne, ale gorące. ALE WOOW
    Życzę weny i pomysłów!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    cudownie, mają taki swój zakątek i dominujący naruto bardzo mi się podobał, ha ha zjadł mu kolacje... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń