.

środa, 15 marca 2017

SasuNaru Hiden - rozdział 13


Jedna sprawa, konkretnie w nawiązaniu do komentarza anonima. Tak, piszemy dla siebie, w innym wypadku ten fanfik nie miałby już ponad 350 stron (na oko to jakieś 35 rozdziałów). Tak naprawdę równie dobrze mógłby powstawać tylko i wyłącznie dla naszej satysfakcji. Więc wygląda to tak:

Piszemy dla siebie. Ale publikujemy dla czytelników.

Tradycyjnie dziękujemy za komentarze i zapraszamy na kolejny rozdział. Szczęśliwa trzynastka. Tylko pytanie, dla którego z bohaterów… :)


– Nie ma mowy, bo jak wymyślisz coś, co mnie skompromituje, to Tsunade mnie zabije! Kazała mi dbać o reputację, jeśli chcę zostać Hokage – jęknął Naruto. – Poza tym, co to w ogóle za pomysł? Wymyśl coś innego.
– Nie. – Z ust Sasuke wciąż nie schodził uśmieszek. – Chcę to. A co do twojej reputacji… Ostatnio, z tego co pamiętam, tak się schlałeś, że wpadałeś co chwilę w krzaki…
– Oj przestań mi to w końcu wypominać! Ideał się znalazł! – warknął Naruto. Cholera, zależało mu by wyciągnąć go na ten piknik, ale to…
– No to jak będzie? – zapytał Sasuke. – Bo nie wiem, czy mam sobie szykować odświętną koszulę – zakpił, a w jego oczach było widać wyzwanie.
– A żebyś wiedział, ty draniu. Zgoda.

Sasuke przycisnął go do brzegu i pocałował mocno, a kiedy Naruto zaczął go dotykać po plecach i karku, odsunął się i wyszedł z wody. Naruto mimowolnie powiódł za nim wzrokiem. Widział, że bandaże na jego lewej ręce namokły, ale lada chwila wyschną. Sasuke stanął przy głazie i przeczesał palcami włosy.
– Gdyby cię teraz jakieś twoje fanki zobaczyły, nie dałyby ci spokoju – stwierdził Naruto i sam też wyszedł z wody, wciąż nie spuszczając z niego wzroku. Zwrócił uwagę, że Sasuke zawsze nosił obcisłe, eleganckie bokserki, w przeciwieństwie do jego – wielkich, wygodnych i wielobarwnych.
– Całe szczęście, że jesteś tu tylko ty. – Sasuke posłał mu ironiczny uśmiech. – Szykuj się na trening.
– Nie ubierasz się?
– A chcesz trenować w tych golfach?
Naruto musiał przyznać Sasuke rację, chociaż miał pewne wątpliwości, że uda mu się skupić, kiedy będzie miał go przed sobą półnagiego.

– Naruto! – krzyknął Sasuke, kiedy ten zamiast kontratakować, znowu uchylił się przed ciosem. Oddychali ciężko, patrząc na siebie z napięciem. Zdążyli już wyschnąć po kąpieli, ale teraz byli mokrzy od potu. – Rusz się, do cholery! Musimy zacząć walczyć!
Naruto przełknął ciężko, próbując skupić myśli na czymś innym niż torsie Sasuke i wiedział, że jeżeli nie zacznie atakować, to on się naprawdę wkurzy. Chociaż… Może to była jakaś metoda?
– A co niby robimy?! – krzyknął i gdy Sasuke już chciał coś odpowiedzieć, doskoczył do niego i uderzył w pierś tak mocno, że odepchnęło go na drugi koniec polany. – Widzisz, draniu? – zapytał i chciał się zaśmiać, ale zobaczył błysk Chidori, którym Sasuke uderzył go już po chwili. O tak, teraz już zaczęli walczyć na poważnie. Sasuke momentalnie aktywował Sharingana i Rinnegana, i błyskawicznie znalazł się za nim po wcześniejszym ciosie.
W końcu! Wreszcie obaj znowu poczuli tamtą adrenalinę, która pozwalała im walczyć długie godziny.

            Kiedy w końcu wracali do wioski, byli naprawdę przyjemnie zmęczeni. Tak, tego właśnie potrzebowali. Dali sobie taki wycisk, że z pewnością będą ten trening pamiętać jeszcze długo.
– Przygotujesz na piknik jakieś jedzenie? – zapytał Naruto w pewnym momencie.
– Czy ty naprawdę nie za dużo ode mnie wymagasz? Powinieneś się cieszyć, że w ogóle dałem ci się namówić. – Sasuke nie miał zamiaru rozmawiać teraz o jakimś głupim pikniku.
– Dałeś mi się namówić? Nie chcę nawet myśleć o tym, czego zażyczysz sobie w zamian i jak to wykorzystasz. To się nazywa szantaż emocjonalny, wiesz? – Naruto zatrzymał się nagle i zaczął rozpinać swoją kamizelkę. – Nie wytrzymam w tym ani chwili dłużej – stwierdził i zdjął przez głowę golf. Sasuke zauważył, że ślady na jego szyi prawie całkowicie zniknęły. Lis naprawdę bardzo szybko go leczył.
– Zakładaj to z powrotem! – Podniósł rzuconą na ziemię bluzę i podał mu. – No zakładaj.
– Co? Chyba sobie żartujesz! Już nie musze nosić tego cholerstwa, widziałem w odbiciu wody, że te ślady po twoich zębach już zeszły.
– Tak, zeszły – zgodził się Sasuke. – Ale pamiętaj, co powiedziałeś Sakurze i Tsunade. Że założyliśmy się, kto dłużej wytrzyma. Jeżeli ty nagle zaczniesz chodzić w normalnych ciuchach, a ja nadal w tym, to wyda się to nieco podejrzane, nie uważasz? – Sasuke uśmiechnął się złośliwie. Doskonale wiedział już wtedy w szpitalu, że Naruto sam siebie wpakował, ale nie odzywał się. Jak nie potrafił wymyślić mądrzejszej wymówki, to teraz będzie się męczył razem z nim.
– No to są chyba jakieś kpiny – jęknął Naruto, przyglądając się wciśniętemu mu z powrotem w ręce golfowi. Po chwili tylko westchnął, ale zaczął ubierać się z powrotem, klnąc w myślach i wygrażając bluzie, jakby to ona była czemuś winna. Obiecał sobie, że jak to wszystko wróci do normy, czyli jak znikną też ślady z szyi Sasuke, potraktuje ją Rasenganem.
– No widzisz? Jednak nawet na ciebie czasami działają logiczne argumenty – zaśmiał się Sasuke, widząc jego minę, która wyrażała chęć mordu. – Ale popatrz na to wszystko od dobrej strony. Przynajmniej nie zmarzniesz – zakpił, bo temperatura na dworze była już od kilku dni dość wysoka. Nic dziwnego, za tydzień zaczynało się lato.
– Nienawidzę cię, draniu – mruknął tylko Naruto i ruszył dalej. Chciał jak najszybciej wrócić do domu. Tam będzie mógł sobie chodzić nawet nago i nikomu nic do tego.

Przez kolejne kilka dni wciąż męczyli się w ciepłych, zimowych golfach, chociaż wszystko wydawało się zmówić na ich niekorzyść – bo i pogoda dopisywała, i obowiązki wymagały od nich ciągłej gonitwy, więc zmęczeni i nieludzko spoceni obiecali sobie, że następnym razem będą się kontrolować. I całkiem im to wychodziło, bo przy kolejnych zbliżeniach gryźli swoje ramiona i obojczyki, szyje zostawiając w spokoju. Wciąż jednak nie przekraczali granicy dotyku i żaden nie odważył się posunąć dalej. Później – powtarzali sobie, obiecując, że któregoś dnia naprawdę to zrobią. Ale póki ani jeden, ani drugi nie zdecydował się na wykonanie pierwszego kroku.
W końcu, po tygodniu, nadszedł pierwszy dzień lata i z niecierpliwością wyczekiwany przez niektórych piknik. Sakura była przeszczęśliwa, gdy Sasuke powiedział, że też przyjdzie. W zasadzie to Naruto zakomunikował wszystkim jego obecność, ale to nie miało znaczenia.
Umówili się po południu, odpuszczając sobie i poranny trening, i wizytę w bibliotece. Festiwal Lata był dużym wydarzeniem w ich wiosce, więc Naruto od początku dnia był zajęty, pomagając w organizacji wszystkiego. Sasuke nie chciał się w żaden sposób angażować, więc spotkali się dopiero w południe w jego mieszkaniu.
– No i co, draniu? Gotowy? – zapytał z zadowoleniem Naruto, wchodząc do jak zawsze sterylnie czystego mieszkania. No dobra, może już nie aż tak sterylnie czystego, bo ostatnio bywał tutaj dużo częściej niż wcześniej, a to niosło ze sobą pewne konsekwencje, jak na przykład drobny bałagan, który zawsze robił.
Sasuke tylko wzruszył ramionami i wziął ze stołu duży pakunek. Naruto marudził mu przez cały tydzień, by przygotował na piknik to, co jedli kiedyś na śniadanie przed treningiem. W końcu miał już tak serdecznie dość tego jęczenia, że się zgodził. Umiał całkiem nieźle gotować, w końcu od szóstego roku życia musiał radzić sobie sam, a nie potrafił żywić się samymi zupkami w proszku.
– Idziemy? – zapytał, patrząc na torebkę w rękach Naruto. Już po samym napisie z nazwą sklepu wiedział, że w środku były ryżowe kulki.
– Tak, draniu! – Naruto roześmiał się wesoło i pierwszy wyszedł z mieszkania. Był tak zadowolony, że udało mu się wyciągnąć Sasuke na ten piknik, że miał ochotę aż podskakiwać z radości, ale zaraz pewnie zarobiłby jakąś kąśliwą uwagę, więc sobie to odpuścił. Jednak przez całą drogę szczerzył się do wszystkich, nie zważając na to, czy ich zna, czy też nie.

Do miejsca, w którym zorganizowali spotkanie dotarli w zaledwie w kilka minut, bo było to tuż nad jeziorkiem, które należało do dawnych terenów Uchiha. Sasuke opowiedział kiedyś Naruto, że tu ćwiczył swoje pierwsze techniki ognia. Teraz to miejsce było ogólnodostępne i w ciepłe dni dość popularne. Tak jak teraz. Sporo osób relaksowało się, ciesząc się rześką bryzą wiatru znad wody.
Chwilę im zajęło, zanim znaleźli swoich przyjaciół. Siedzieli w pewnym oddaleniu, w cieniu drzew. To nie był zwykły dzień, więc też nie obowiązywały ich codzienne uniformy. Dziewczyny były ubrane w letnie sukienki, a faceci w większości w szorty i jakieś koszule czy podkoszulki. Wszystko było takie kolorowe i barwne, również koszulka Naruto – pomarańczowa z motywem czarnego wiru. Jedynie Sasuke był cały na granatowo.
– Jesteśmy – krzyknął Naruto, zupełnie niepotrzebnie, bo już z daleka byli doskonale widoczni. – Ale żarełko! – Oczy mu się rozjaśniły, kiedy zobaczył przygotowane zapasy.
            Sakura wstała z rozłożonego na trawie koca i odebrała z ich rąk to, co przynieśli. Uśmiechnęła się przy tym promiennie do nich obu, choć na Sasuke zatrzymała wzrok nieco dłużej. Była naprawdę uszczęśliwiona, że się pojawił. I na dodatek będzie jeszcze mogła spróbować jego kuchni. Wszystko wydawało się być po prostu idealnie. Ich dawna drużyna, ich przyjaciele – no czego można było chcieć więcej? Chyba tylko jednego… Sakura zarumieniła się lekko. Jej ciemnoczerwona sukienka z motywem jakiegoś wzorku, zafalowała lekko przez powiew wiatru.
Sasuke rozejrzał się. Siedzieli tu już chyba wszyscy ich znajomi, większość wydawała się być zadowolona, jedynie mina Shikamaru wyrażała jak zwykle znudzenie. Obaj najwyraźniej mieli podobne zdanie na temat tego spotkania, chociaż pewnie użyliby innych słów do opisania swojego podejścia. Shikamaru pewnie stwierdziłby, że to wszystko było za bardzo kłopotliwe, Sasuke uznawał to za niepotrzebne.
– Co tu macie dobrego? – zapytał Naruto, nachylając się nad kocem, żeby przyjrzeć się wszystkim potrawom. Wyglądało wspaniale!
– Naruto, tu mamy sushi… – powiedziała Sakura, ciągnąc go za sobą – …tu grillowane żeberka, a tu…
– Ramen! – wrzasnął Naruto i oczy zaświeciły mu się dużo bardziej niż przed chwilą. Od razu zajął miejsce naprzeciwko małego garnka, dokładnie obok Hinaty. Nie miał najmniejszego zamiaru już się stąd ruszać. W końcu to był ramen!
Sakura uśmiechnęła się i pogratulowała sobie w duchu. Wiedziała, na co można go było złapać i się udało. Sama usiadła niedaleko, zostawiając między sobą a Naruto dość miejsca dla Sasuke. I tak, jak się spodziewała, usiadł właśnie tam.
– Cześć Hinata! – Naruto zerknął krótko na przyjaciółkę, która też wyglądała bardzo ładnie. Ino i Sakura wyciągnęły ją na zakupy i zmusiły do zakupu sukienki z większym niż zwykle dekoltem. Naruto musiałby być naprawdę ślepy, żeby teraz nie zauważył jej pięknie wyeksponowanego biustu.
– Witaj, Naruto-kun. – Hinata zaczerwieniła się, ale nie odwróciła od niego wzroku. Czuła się niepewnie w tym ubraniu, ale w głowie wciąż dźwięczały jej słowa Sakury: „Sama wiesz, jakim Naruto potrafi być czasami idiotą! Musisz go uwieść, dać mu do zrozumienia, że to on sam chce z tobą być!”.
– Wieczorem mamy puszczać lampiony. W zeszłym roku w tym czasie mieliśmy misję i nie mogłem być na Festiwalu, więc w tym roku sobie odbiję, no nie, draniu? – zapytał Naruto i szturchnął Sasuke, zupełnie niepotrzebnie gadając o tym, gdzie wtedy byli, bo Sasuke pamięć miał akurat bardzo dobrą. To było krótko po tym, jak zdobyli tytuł chunina, Kakashi wysłał ich na misję rangi A. Obaj wciąż pamiętali te kilka nocy, które okazały się naprawdę ciężkie. Nieustanna walka i ucieczka, nawet Sasuke był po niej wykończony.
– Przygotowałyśmy dla was lampiony – uśmiechnęła się lekko Sakura, a widząc zdziwienie na twarzy Naruto, uniosła brwi. – Nie znasz tej tradycji? Och, Naruto, mogłam to przewidzieć.
– Jakiej tradycji?
– To kobiety przygotowują lampiony. – Ino przewróciła oczami. – Naruto, czy tobie naprawdę wszystko trzeba tłumaczyć?  – westchnęła ciężko, a Sakura posłała jej znaczący uśmiech. Nawet Hinata wydała się rozbawiona, ale ukryła uśmiech za dłonią. – Kiedy osiągniemy już pewien wiek, to my robimy lampiony. Mężczyzna, który dostanie taki lampion od kobiety, będzie miał szczęście, a jego problemy odejdą razem z tym lampionem. To jest też znak, że kobieta o tobie myśli. Może w tym roku ty też dostaniesz od którejś taki?
– Co? – Naruto podrapał się po głowie. No tak, skąd miał o tym wiedzieć, skoro wychowywał się bez matki, która mogłaby przekazać mu te tradycje. Większość czasu w swoim życiu spędzał po prostu na walkach albo misjach. – Ja myślałem, że... Jak byłem mały, przygotowywałem je sam. I teraz zrobiłem też jeden dla Sasuke, bo wiedziałem, że ten drań nie będzie się kwapił do takich rzeczy – stwierdził i spojrzał na przyjaciela z mieszanką zdziwienia i zrezygnowania, a po chwili sięgnął do plecaka i wyjął dwa lampiony. Widać było, że nie robił ich żaden artysta, bo były dość proste, ale Naruto bardzo się starał i spędził na ich klejeniu cały wieczór. – Czy to naprawdę taka duża różnica kto je zrobił? W końcu i tak zawsze sami wypowiadamy życzenie – zastanowił się, patrząc na swoje małe dzieła.
– Myślę, że lepiej… – Sakura podniosła swoją torbę, dając znak Hinacie, ale nie zdążyła dokończyć, bo Sasuke wziął jeden z lampionów z rąk Naruto.
– Ten jest w porządku – mruknął i przyjrzał mu się. Faktycznie, widać było, że to rękodzieło Naruto, niezbyt staranne wykonanie, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
Sakura ledwo słyszalnie westchnęła. Czy oni naprawdę byli tak strasznie niereformowalni? Spojrzała załamana najpierw na Ino, która tylko rozłożyła ręce, a potem na Hinatę, wpatrującą się teraz w swoje kolana.
– Spróbujcie moich żeberek – krzyknął Chouji, który zupełnie nie przejmował się dramatem rozgrywającym się w tle. Dla niego najważniejsze było jedzenie, tego smaku nie dało się zastąpić niczym. Mlasnął zadowolony.
– Słuchajcie! – Temari postanowił wkroczyć do akcji. Zawsze była silną i pewną siebie dziewczyną i nie mogła już patrzeć na to co się dzieje z Sakurą i Hinatą. – Wasze przyjaciółki chciały być miłe i też zrobiły dla was lampiony, więc z łaski swojej po prostu je przyjmijcie – huknęła na nich, jednocześnie patrząc wymownym wzrokiem na Hinatę i każąc jej działać. I wtedy stało się coś, co po prostu zatkało Sasuke. Hinata odważyła się i wyciągnęła lampion zrobiony dla Naruto.
– To na szczęście – uśmiechnęła się niepewnie i wcisnęła mu go w ręce.
– Ee… Hinata… – Naruto otworzył usta ze zdziwienia. Nie sądził, że ktoś zrobi coś specjalnie dla niego. Naprawdę nie miał pojęcia o takiej tradycji. Znów spojrzał na Sasuke, jakby ten miał mu wyjaśnić, co powinien teraz zrobić. Nim jednak Sasuke dał mu jakąś wskazówkę, sam został zaskoczony podobnym prezentem.
– Uch, Sasuke? – zaczęła niepewnie Sakura i wręczyła mu misternie zdobiony lampion. Sasuke musiał odłożyć ten należący do Naruto, żeby zabrać kolejny od Sakury. Był wykonany dużo staranniej i gdy przyjrzał się wzorowi, dostrzegł wśród zielonych i niebieskich kwadracików zarys różowego drzewa, z którego spadały płatki Sakury. – Podoba ci się? – zapytała, a Sasuke miał ochotę wzruszyć ramionami. Wiedział jednak, że to byłoby niegrzeczne, więc tylko skinął głową i burknął:
– Tak, całkiem ładny.
No cóż, nie dało się zaprzeczyć, że był ładny. Koślawe lampiony Naruto wyglądały przy tych zrobionych przez dziewczyny karykaturalnie, ale... To były lampiony zrobione przez Naruto. Sasuke nie sądził, że będzie mu się chciało siedzieć nad taką pierdołą. Nie sądził też, że ta właśnie pierdoła może sprawić taką przyjemność. Wcale nie uważał tego za głupie i nawet nie chciało mu się już wyśmiewać tego, że Naruto je zrobił, że zachował się tak babsko czy dziecinnie. To nie o to chodziło.
– Dzięki – powiedział i odłożył oba lampiony za siebie. Spojrzał krótko na Naruto, kiedy się odwracał, tak, że ten mógł dostrzec uśmiech.
– Dzięki, Hinatka – rzucił głośno i wesoło Naruto, po czym sam też odłożył lampiony.
– Nie ma za co, Naruto-kun – mruknęła Hinata, a Temari pokręciła głową, widząc rozbawienie Shikamaru. Zdała sobie sprawę, że ci dwaj naprawdę byli niereformowalni.
– Dobra, to teraz czas na żarełko! – Naruto pochylił się i chwycił w rękę miseczkę. Przecież właśnie dlatego zajął sobie to miejsce i nie pozwoliłby się stąd wyrzucić. Ramen… Aż westchnął z zadowolenia.
– Naruto-sama!
– Ee? – Pałeczki z makaronem zatrzymały się w połowie drogi do ust. Odwrócił głowę. Dwójka dzieci, na oko takich w wieku akademickim, podbiegła do niego.
 – Chodź z nami! – Jasnowłosa dziewczynka pociągnęła go za rękaw.
– Ee? – Ten sam dźwięk i niezbyt inteligentna mina mogły przyprawić o wybuch śmiechu, ale dzieci nie zwróciły na to w ogóle uwagi. Wydawały się bardzo podekscytowane.
– Naruto-sama, nikt nie umie rozstrzygnąć pojedynku między Ryūji a Kōdai. Wszyscy chcą, żebyś to był ty! – Dziewczynka pociągnęła go bardziej zdecydowanie, przez co omal nie wylał sobie ramenu na ubranie. W końcu Sasuke wyjął mu miseczkę z rąk i postawił ją obok.
– Jak wszyscy chcą, to chyba musisz iść, Naruto-sama – zakpił. Wcale nie podobało mu się, że zostanie tu sam, pomiędzy Sakurą a Hinatą, ale nie mógł powstrzymać się od złośliwości.
– A żebyś wiedział, że pójdę, ty draniu! – odgryzł się Naruto i wstał. Rozentuzjazmowane dzieci chwyciły go za ręce i pociągnęły za sobą.
– Pójdziemy obejrzeć ten pojedynek? – Temari też wstała i spojrzała na Shikamaru, ten jednak leżał wyciągnięty na kocu z rękami założonymi za głowę i nie wykazywał najmniejszej chęci ruszenia się.
– Ja chętnie pójdę. – Hinata poprawiła swoją sukienkę i po chwili dołączyła do koleżanki. Uśmiechała się przy tym lekko. Naruto wziął jej lampion. Była z tego powodu naprawdę szczęśliwa.

Naruto dosłownie został wciągnięty miedzy tłum, który zebrał się pod małym podwyższeniem z desek na jednej z polan. Te dzieciaki miały naprawdę sporą siłę, skoro przez nie omal się nie wywrócił i nie zrobił z siebie widowiska.
– Naruto! – usłyszał kilka wrzasków. Młode pokolenie reagowało na niego naprawdę entuzjastycznie. Wielokrotnie słyszał prośby, by pokazał im tryb Kuramy, który widzieli już kiedyś i uważali, że jest „zajebisty”.
Rozejrzał się, a potem skupił wzrok na podwyższeniu. Stała tam dwójka dzieciaków. Jeden z nich wpatrywał się w niego swoimi niebieskimi oczami, które bardzo kontrastowały z czarną czupryną. Wydawał się być bardzo zniecierpliwiony…
– To w końcu ktoś ogłosi moje zwycięstwo, czy mam tu tkwić do rana?
… i bardzo bezczelny.
– No to... eee... zaczynajcie ten pojedynek – rzucił po prostu Naruto. Nie miał pojęcia, co się mówi w takim momencie, pierwszy raz został poproszony o bycie sędzią w nierozstrzygniętej walce. Spojrzał to na jednego, to na drugiego dzieciaka, którzy na jego widok wydawali się być jeszcze bardziej zdeterminowani.
– Tak jest! – krzyknęli równocześnie i przybrali pozycje bojowe.
– Wydaje mi się, że Ryūji jest lepszy! – pisnęła dziewczynka, która stała obok niego. –  Umie zrobić kilka cienistych klonów! – powiedziała z podziwem.
– Ty w jego wieku chyba nawet jednego nie umiałeś stworzyć, młotku – usłyszał tuż obok znajomy głos. Sasuke pojawił się przy nim i uśmiechał się ironicznie. Niedaleko dostrzegł też Temari i Hinatę, która zamiast na scenę, zerkała w ich stronę.
– Nie, żebyś ty był lepszy, draniu! – warknął.
– Jasne – Sasuke tylko prychnął cicho i skupił wzrok na walce.

Naruto obserwował pojedynek w skupieniu, podobnie jak Sasuke. Walczący chłopcy nie byli jeszcze nawet geninami, ale widać w nich było potencjał. Przypomniał sobie ich własne potyczki, w których najczęściej niestety obrywał. Sasuke zawsze był dla niego bezlitosny. Tak jak teraz Ryūji dla Kōdai. Był zwinniejszy i miał jakąś taką grację w ruchach. Za to Kōdai, bez względu na to jak oberwał, zawsze się podnosił i kontratakował. Miał w sobie niesamowitą determinację, choć widać było, że nonszalancja Ryūji czasami wyprowadza go z równowagi. Pojedynek znów nie rozstrzygnął się sam, bo obaj stracili już siły. Ale wiedział, kto powinien zwyciężyć.
– A więc jaki werdykt? – Zapytał Iruka, patrząc na dwóch zziajanych walką uczniów, którzy właśnie podnosili się na nogi.
Kōdai
– Ryūji …
Powiedzieli to obaj jednocześnie. On i Sasuke. Spojrzał na niego i aż zamrugał ze zdziwienia.
– Ma lepszą technikę walki – powiedział spokojnie Sasuke.
– Co ty gadasz, draniu! Kōdai miał dużo większą siłę woli, zawsze wstawał, mimo, że wydawało się że już nie ma szans. I dzięki temu nie przegrał, bo doprowadził do tego, że obaj już nie mają sił.
– Ten dzieciak, Ryūji, miał lepszą technikę – powtórzył Sasuke, za co chłopak obdarzył do wyjątkowo przychylnym spojrzeniem. Za to na Naruto zerknął spod byka i prychnął.
– Lepsza technikę? A czy ja już kiedyś nie wytłumaczyłem manualnie, że technika to nie wszystko? Pamiętasz, jak oberwałeś…
– Ej, ej, spokojnie! – Iruka, widząc, na co się zanosi, wszedł pomiędzy nich, Nie mógł pozwolić, żeby zaczęli się tu bić. Cały Festiwal Lata mógłby pójść z dymem. – Przyjmijmy może, że jest remis, dobrze? – Spojrzał na nich, a potem na resztę osób oceniających walki. Te tylko pokiwały głowami. – No to w takim razie oficjalnie ogłaszam remis. Zróbcie znak pojednania – powiedział Iruka, a Naruto nie miał pojęcia, czy chodziło mu o nich, czy o te dzieciaki.
Kōdai zszedł ze sceny pierwszy, rzucając w ich kierunku ostatnie spojrzenie, a Ryūji uśmiechnął się lekko do Sasuke, po czym efektownie zniknął w kłębie dymu. Dziewczynka, która przyprowadziła tutaj Naruto, podziękowała mu i ukłoniła się, po czym pobiegła do grupki swoich przyjaciół.
Naruto westchnął cicho i uznał, że pora wracać, bo trochę już mu burczało w brzuchu, ale kolejne dziecko podeszło do niego i poprosiło, żeby szedł z nim, bo koniecznie musi zobaczyć inny konkurs, tym razem plastyczny.
– No, w tej dziedzinie też masz sporo do pokazania, młotku – rzucił tylko Sasuke, ale już nie poszedł z nim oglądać prac kilkulatków.

Wrócił na koc, mając nadzieję, że Naruto zaraz zgłodnieje i szybko do nich dołączy.
– I kto wygrał? – zapytała Sakura, kiedy Sasuke usiadł obok.
– Remis – rzucił tylko lakonicznie i wyciągnął z papierowej torby słodkie kulki, które kupił Naruto.
– Spróbujesz omusubi? – Sakura podsunęła mu na talerzyku ryżowe trójkąciki. – Dzisiaj przygotowywałam, nawet Shikamaru stwierdził, że dobre.
Sasuke zabrał pałeczki i gdy tylko zjadł słodką kulkę, zabrał się za jedzenie dania Sakury. Rzeczywiście było dobre, chociaż on zwykle przygotowywał je nieco inaczej. Podziękował uprzejmie, a Sakura uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Gdy Naruto nie wracał przez następne pół godziny, Sasuke obiecał sobie, że jutrzejsza zemsta będzie naprawdę słodka i wykorzysta ją tak, jak tylko będzie mógł.  W końcu to przez niego tu przyszedł i przez niego był teraz zmuszony do towarzystwa Sakury, która usilnie próbowała go zagadywać i robić wszystko, żeby zwrócił na nią uwagę. Już on mu za to zapłaci!

14 komentarzy:

  1. O proszę. Wystarczyło trochę macanek i już mogli z powrotem obijać sobie buźki :D
    Naruto! Z rasenganem na biedną bluzę?! Toż to nieuczciwe! Nie mówiąc już o tym, żeś sam się wkopał xD
    Awww *.* Naruto jak zwykle uroczy, chociaż robi to całkowicie nieświadomie. A dziewczyny mnie irytują. Oh, ja wiem, że robią to wszystko bo są zakochane i wgl, ale no... No po prostu SasuNaru forever xD
    "Zróbcie znak pojednania – powiedział Iruka, a Naruto nie miał pojęcia, czy miał na myśli ich czy te dzieciaki." xDDDD
    Już nie mogę się doczekać, by przekonać się w co Naru będzie musiał się przebrać :D
    Weny życzę i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, zaraz przebrać. Sasuke ma tysiące pomysłów:P Zobaczysz :P

      Usuń
  2. Piękne! Wielkie dzięki. To będzie dopiero, kiedy się wyda co się dzieje międzh Sasuke i Naruto... Już nie mogę się doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Wy dziewczyny wyprawiacie, z jednej strony chichram się jak głupia a po chwili chcę mi się płakać. Nie mogłam na tym fragmencie z Naruto jak okazało się, że to dziewczyny powinny robić lampiony. Tak mi się zrobiło smutno i żal jego, aż chciałam go przytulić i dać od siebie trochę ciepełka z serduszka.
    To na tyle jeżeli chodzi o smutne chwile.

    Jesteście mistrzyniami, mogę Was wycałować za sytuacje tj. z walką dzieciaków. Niby "dorośli" są, a jednak byle błahostka powoduje, że są gotów wskoczyć sobie do gardeł. Już miałam wizję Iruki przed oczami, jak cała wioska obraca się w pył. Wariaci, inaczej nie da się tego nazwać.

    Spoiler

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten fragment z lampionami to jeden z moich ulubionych :D Już nie pamiętam, która z nas jest jego autorką (jak zwykle), ale no ja cała się rozpłynęłam, jak czytałam ten rozdział :D

      Usuń
  4. Nowy rozdział, a ja nie zauważyłam! No super, świetnie, pięknie!
    Sakura nieźle to sobie wykombinowała z tym ramenem. I te walki, też miałam porównanie do Sasuke i Naruto jako dzieci. Te dzieci nawet trochę mi ich przypominały.
    Sakura nie odpuszcza. To z lampionami było fajne, takie zdezorientowanie Naruto. Jakby zupełnie zapomniał, że dorósł. Nie znam się na tradycjach japońskich, ale podoba mi się to. Najbardziej to, że Naruto nieświadomy niczego zrobił lampion dla Sasuke.
    Mam pytanie. To że oni będą razem to jest jasne (spróbujcie inaczej!), ale czy oni wezmą ślub? Nigdy nie czytałam chyba niczego mangowego, gdzie kończy się ślubem :)

    Hachi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też się nie znamy na tradycjach japońskich :D Ale na potrzeby opowiadania stworzyłyśmy taką mangową tradycję z lampionami ;)
      Czytaj, to się przekonasz, jakie zakończenie zaplanowałyśmy ;)

      Usuń
  5. Kiedy będzie kolejny odcinek jeśli można wiedzieć oczywiście?

    Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie uwierzycie, Kochane, ale rozdział czytałam na trzy raty i nareszcie udało mi się skończyć! A teraz do rzeczy.

    Też chcę iść na taki piknik, najlepiej z jakimś bishem :D. Tylko wolnym, bo nie chcę wojny. Co więcej? Jestem cholernie ciekawa, co takiego szykuje Sasuś dla Naru. Oby coś niegrzecznego ^_^. I taka mała uwaga, w „mimo że” nie ma przecinka przed „że”. I tylko mojego gadania. Jeśli odpisałyście na któryś z moich poprzednich komentarzy, jeszcze nie wiem o tym, ale z pewnością jutro przeszukam bloga ;). I pędzę dalej! Co tam, że jutro do pracy na ósmą, jakoś przeżyję :D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ^^ Na letnich festiwalach w Japonii chodzi się w yukatach, spodziewałam się takiego stroju, ale to nie Japonia, tylko inne universum ^^
    Właściwie imiona kończące się na ,,ko" w Japońskim to zawsze imiona dla dziewczyn, trochę rzuca się dla mnie w oczy xD No nie czepiam się już.
    Biedny Sasuke, musi znosić takie towarzystwo i to w imię czego? :D No właśnie, bo oni jakby nie mają tego sprecyzowanego, może o prostu nie potrzebują słów <3
    Ale od początku, wpadłam na to opowiadanie dopiero teraz i naprawdę bardzo się do niego przywiązałam. Macie świetne pomysły! Po prostu wszystko mi się podoba, będę tu często zaglądać. Życzę duuuużo weny i jeszcze więcej weny! :3
    Pozdrawiam,
    Wegetatywna

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    ciekawe jak każe się ubrać Naruto, sam zrobi lampion no i Sasuke się podobał ten lampion...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń