.

środa, 21 grudnia 2016

SasuNaru Hiden - rozdział 2


– Dochodzi już dwudziesta – stwierdził Sasuke, gdy stanęli już przed budynkiem. Dni stawały się coraz dłuższe i cieplejsze, zbliżało się lato, więc niedługo treningi staną się dużo przyjemniejsze.
– Sasuke, może... – zaczęła Sakura, ale nie dał jej dokończyć.
– Jeszcze jakiś trening, czy wymiękasz? – zwrócił się do Naruto, który wciąż był niezadowolony z tego, że jego technika nie podziałała. Chociaż przynajmniej jedno Sasuke musiał jej przyznać – stała się dużo lepsza od tej, którą pamiętał za czasów, gdy byli jeszcze geninami. – Z taką parodią iluzji niewiele zdziałasz na egzaminie – stwierdził i uśmiechnął się z satysfakcją, zauważając wściekłe spojrzenie Naruto. Lubił go drażnić i prowokować, akurat to nigdy się nie zmieniło, w przeciwieństwie do różnych rzeczy, które teraz, po latach, były już zupełnie inne niż kiedyś. Zyskali ogromną siłę, udało im się zaprowadzić pokój między krajami shinobi. Naruto był teraz uwielbianym bohaterem wojennym, mieszkańcy odbudowali Konohę po ataku Paina. I w końcu też Sasuke osiągnął swój cel – pomścił klan, chociaż prawda o nim okazała się zupełnie inna niż myślał. Gdyby nie Naruto, nie wróciłby do wioski. To on zmusił go, zaczynając od argumentu siły, kończąc na rozmowie, żeby został, nie odchodził, nie wyruszał w podróż, jak wcześniej zamierzał zrobić. Sasuke sam nie wiedział, dlaczego się zgodził, ale wolał się nad tym nie zastanawiać, bo wtedy doszedłby do wniosków, które na razie bezpiecznie spoczywały na dnie jego umysłu. Nie miał jeszcze odwagi powiedzieć sobie wielu rzeczy wprost i wmawiał sobie, że teraz powinien zająć się przygotowywaniem do egzaminu na jounina, a nie rozmyślaniem nad swoimi uczuciami i próbą nazwania tego wszystkiego, co się działo w jego głowie po powrocie do Konohy.

– Ja wymiękam? Chciałbym ci przypomnieć, draniu, że sama Kaguya nabrała się na tę technikę!
– Raz. – Sasuke pokręcił głową, uśmiechając się kpiąco. – Nie zrobisz na nikim wrażenia, używając jej ponownie. Ale w sumie... Może rzeczywiście masz rację, młotku? – zaśmiał się  i spojrzał mu w oczy. – Może ta głupia technika jest jedyną, której jesteś w stanie się nauczyć?
– Sasuke! – Naruto doskoczył do niego, jakby miał zamiar tu i teraz udowodnić mu, kto jakie techniki opanował. – Nauczę się wszystkiego, co mi pokażesz i to szybciej od ciebie! – wrzasnął, łapiąc go za materiał kamizelki chunina. – Poza tym moja iluzja działa na każdego faceta i to wcale nie tylko raz, bo Ebisu, gdyby tak codziennie ją widział, w końcu potrzebowałby transfuzji!
– Na mnie jakoś nie działa. A wiesz, jakby nie patrzeć, też jestem facetem! – uśmiechnął się znów Sasuke, patrząc wymownie w dół, na swoje spodnie. Naruto rozwścieczyło to jeszcze bardziej, bo coś sobie przypomniał i momentalnie od niego odskoczył na bezpieczną, jak mu się przynajmniej wydawało, odległość.
– To w takim razie coś z tobą jest nie… – warknął, ale w połowie zdania jakby zwątpił i nie dokończył go. Coś mu się przypomniało. – Chociaż… Ostatnio pokazałem tę technikę Shikamaru i też nie zareagował. Ale to chyba dlatego, że obok stała Temari. Czasami mam wrażenie, że on się jej trochę boi, bo jak spojrzy tymi swoimi oczami, to nawet ja mam ochotę uciekać – przypomniał sobie scenę z jednego ze sklepów, gdzie wręcz sterroryzowała sprzedawcę, który nie chciał opuścić ceny na jakiś produkt. Wzdrygnął się lekko. Niby jego matka życzyła sobie, by jej synowa miała podobny charakter do niej, ale jakoś tego nie widział. – Nie chciałbym mieć takiej dziewczyny… – Sam był zaskoczony, że powiedział to na głos. W końcu nigdy o takich sprawach nie rozmawiał z przyjaciółmi.
– A jaką byś chciał? – Sakura podłapała temat, widząc w tym szansę, że może  Sasuke się jakimś cudem zainteresuje i wypowie w tej kwestii. Czekała na niego już tak długo. Tak jak Hinata na Naruto. Ale obie nic nie mówiły. Hinata, bo była nieśmiała, a Sakura – bo to przecież był Sasuke. Który do tej pory zawsze ją odrzucał. Ale może, jeśliby… – Bo wiesz, Naruto, jest jedna…
– Dobra, idziemy – Sasuke zdecydowanym tonem uciął temat i pociągnął Naruto za ramię. – Wasze problemy miłosne możecie omówić kiedy indziej.
– My nie mamy żadnych wspólnych problemów miłosnych! – warknęła Sakura, czerwieniąc się ze złości. Sasuke mógłby jeszcze pomyśleć, że mówiła o sobie!
– No ja to już na pewno! Nie, żebym narzekał – stwierdził z zadowoleniem Naruto. Od momentu uratowania wioski i chwili, w którym został bohaterem Wielkiej Czwartej Wojny, cieszył się niesłabnącym powodzeniem. Grupka stojących niedaleko dziewczyn uśmiechała się do nich i szeptała coś cicho. Niestety, powrót Sasuke sprawił, że wiele z nich znów zainteresowało się właśnie nim.
Sasuke zerknął na te nastolatki, które zaczęły chichotać, gdy tylko zorientowały się, że zwróciły uwagę ich obu.
– To na razie, Sakurka! – krzyknął jeszcze Naruto, gdy zaczęli się od niej oddalać. Sasuke skinął tylko głową, nie zamierając wdawać się w uprzejmości.
– Chodźmy na obrzeża wioski – zaproponował. – Tam będzie się lepiej trenowało – dodał, czując, że dziewczyny zaczęły ich śledzić. Niektóre rzeczy wciąż irytowały go tak samo.

Zniknięcie z oczu grupce dziewczyn nie było dla nich żadnym wyzwaniem. Bułka z masłem – można by rzec. Zadanie wręcz nieporównywalne do tego, kiedy podczas treningów starali się uciec jeden drugiemu tak, żeby nie dało się wyczuć ani odrobiny chakry. Sasuke był w tym mistrzem, a Naruto prawie mistrzem, bo kilka razy dał się złapać. Zawsze tłumaczył to sobie chwilowym rozkojarzeniem, co, biorąc pod uwagę jego osobowość, było całkiem prawdopodobne. Naruto wiedział, że będzie musiał nad tym popracować. Ale nie teraz. Teraz nie było potrzeby ukrywania chakry, nie było zabawy w chowanego. Gdy stanęli na polanie naprzeciwko siebie, zrozumiał, że ten trening to nie będą przelewki. Miał się uczyć genjutsu. Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał, ale Sasuke miał rację. Był w tym tak beznadziejnie słaby… Orioke no Jutsu w porównaniu z technikami członków klanu Uchiha to był zwykły wygłup. Naruto doskonale zdawał sobie sprawę, co potrafi Sharingan, jak bardzo może kogoś złamać. Dobrze pamiętał, na jak długo trafił do szpitala Sasuke po pierwszym starciu z Itachim. I gdyby nie Tsunade…
– Zejdź na ziemię, Naruto – mruknął Sasuke, najwyraźniej odrobinę zirytowany tym, że błądził gdzieś myślami, zamiast skupić uwagę na nim. W końcu miał mu tłumaczyć zasady techniki. – Tak ci się spodobała któraś z twoich fanek, że teraz będziesz miał problemy z koncentracją? – zakpił.
– Skąd wiesz, może to były twoje fanki? – odgryzł się Naruto. Doskonale wiedział, jak bardzo Sasuke nie znosił tego zamieszania wokół siebie, dlatego dokuczał mu z tego powodu jak tylko mógł. Trochę też go nie rozumiał. Co było złego w takiej atencji dziewczyn? On sam nie miał z tym absolutnie żadnego problemu. Rozdał nawet kilka autografów, ale to było zanim Kakashi wziął go do siebie na rozmowę i wytłumaczył dosadnie, dlaczego nie powinien tego robić. Cóż, co prawda Szósty Hokage wiedział, że Naruto woda sodowa raczej do głowy nie uderzy, nie był tego typu osobą, ale wolał przeprowadzić tę pogadankę dla świętego spokoju.
– Skup się młotku i patrz – warknął Sasuke, składając dłonie w określony sposób. Naruto obserwował kombinację pieczęci, starając się zapamiętać z tego chociaż połowę. Uwagę absorbował mu też inny szczegół. Lewa, zabandażowana ręka Sasuke, która, tak samo, jak jego prawa, była odtworzona z komórek Hashiramy. To miało miejsce niecałe trzy tygodnie po Wielkiej Wojnie. Najpierw operację przeszedł on, kilka dni później Sasuke. Obaj leżeli potem w jednej sali i doprowadzali personel do obłędu swoimi kłótniami. Oczywiście, po walce w Dolinie Końca ich relacja zupełnie się zmieniła, obaj mieli do siebie szacunek, ale to nie znaczyło, że zrezygnowali ze swoich starych nawyków. Kiedy Sasuke chciał spać, to Naruto gadał, kiedy Naruto wolał poleżeć w ciszy i nad czym się pozastanawiać, Sasuke wyrywał go z zamyślenia jakaś kąśliwą uwagą. Do tego doszło jeszcze dogryzanie sobie z powodu ilości kwiatów, które pojawiały się w ich wazonach. Bo Sasuke, o ile naprawdę nie znosił swoich fanek, to przecież nie mógł przegrać z Naruto w tak głupiej sprawie. Urządzili sobie wtedy zawody, kto nazbiera więcej, więc nie wyrzucali nawet zwiędłych badyli, aż któregoś dnia przyszła Tsunade i wszystkie kwiatki znalazły się w koszu na śmieci. Kto wygrał? Naruto twierdził że on, ale tak naprawdę to nigdy nie zostało rozstrzygnięte. Tak czy inaczej, po kilku tygodniach personel miał ich już tak serdecznie dość, bo nudząc się nieludzko, wymyślali co rusz to nowe formy rywalizacji, że w końcu Tsunade zlitowała się nad swoimi pracownikami i wypisała ich obu do domu. Mieli tylko zjawiać się codziennie na kontrolę. – Naruto!
Naruto, zanim zdążył się zorientować, zobaczył Sasuke przed sobą. Ten drań musiał był naprawdę piekielnie szybki i teraz zamachnął się, żeby uderzyć go i przywrócić do porządku. Naruto poleciał kilka metrów do tyłu, zatrzymując się dopiero na jakimś drzewie.
Sasuke uśmiechnął się i poprawił ubranie, jak gdyby nigdy nic.
– Następnym razem będzie mocniej – ostrzegł go. – A teraz spróbuj powtórzyć pieczecie i skup się na tym, co mówiłem. Mam nadzieję, że mnie wtedy słuchałeś, bo nie będę się powtarzał – dodał z satysfakcją i założył ręce na piersi. Naruto znał tę postawę, Sasuke często ją przybierał, gdy chciał mu pokazać, że nie uważał, zignorował go i teraz poniesie tego konsekwencje.
– Myślisz, że nie dam rady? – Naruto prychnął, zbierając się z cichym sapnięciem. Bolały go trochę plecy, bo siła uderzenia była wystarczająca, żeby wgniótł nieco pień. Odkąd zaczęli razem trenować, krajobraz systematycznie się zmieniał. Nawet przyroda odczuwała skutki ich rywalizacji.
– Więc czekam. Liczę na to, że pokażesz mi coś więcej poza tamtą żałosną techniką.

Kakashi zainwestował w pola ćwiczeń. Okrążona lasem polana oświetlana była teraz przez mocne reflektory, umieszczone tak, żeby shinobi mogli ćwiczyć w nawet w nocy. W oddali widzieli jakichś geninów, którzy próbowali walczyć między sobą, ale nie zwracali na nich uwagi. Zaraz i tak pewnie pójdą do domu, więc zostaną tutaj sami. Sasuke najbardziej lubił tego rodzaju treningi. Mogli wtedy skupić się na sobie, a nie na widowni, która czasami, mimo ostrzeżeń, chciała oglądać ich walki. To było naprawdę irytujące.
Westchnął i znów skupił wzrok na Naruto, a po zaledwie kilku chwilach wiedział już, że nic z tego nie będzie. Wprawdzie odtworzył pieczęcie, ale co z tego, skoro nawet nie próbował skumulować chakry Kyuubiego i go nią otoczyć. Dzięki temu, gdyby się postarał, mógłby złapać go w pułapkę, tak przynajmniej było napisane na zwoju. Niestety, póki co szło mu tak marnie, że Sasuke nie musiał nawet aktywować Sharingana, żeby to widzieć.
– Nie słuchałeś mnie! – warknął, podchodząc do niego. Był zły, bo nienawidził sytuacji, gdy Naruto go ignorował. Co prawda nigdy nie robił tego specjalnie, zazwyczaj po prostu myślał o niebieskich migdałach i jego uwaga gdzieś ulatywała, ale mimo wszystko go to denerwowało. Strasznie denerwowało. I dlatego teraz tłumaczenia typu „przecież słuchałem”, którymi przyjaciel próbował się bronić, w żaden sposób na niego nie zadziałały. – Gdybyś słuchał, nie byłoby tego żałosnego przedstawienia. Patrz, nawet tamci gówniarze się z ciebie śmieją, bo nie potrafisz wykonać prostej techniki.
To oczywiście nie była prawda. Cokolwiek Naruto i Sasuke nie robiliby na polu treningowym, zawsze towarzyszyły temu okrzyki zachwytu. Nawet, gdy była to nieudana technika, to młodzi genini nie mieli o tym pojęcia. Sasuke zastanawiał się czasem, czy gdyby po prostu przyszli poleżeć pod drzewem, też wzbudzili by tym ekscytację tych dzieciaków. Zresztą, nie tylko dzieciaki tu przychodziły popatrzeć. Często ich pojedynki obserwowali też znajomi, starszyzna, a nawet zdarzały się wycieczki z innej wioski. Oczywiście nikt nie przybywał do Konohy, żeby oglądać, jak obijają sobie tyłki, ale po to, żeby w ogóle zobaczyć Naruto. On stał się po prostu sławny, bo Kage innych wiosek dbali, by każdy wiedział, kto to jest Naruto Uzumaki i czego dokonał podczas wojny. Zwłaszcza Kazekage Wioski Piasku, Gaara, bardzo się o to starał. Sasuke nie miał pojęcia, jaki był w tym cel, wiedział jedynie, że Naruto jest z jakichś powodów dla niego ważny i między nimi jest jakaś więź. I sam nie potrafił powiedzieć, dlaczego tak mu się to nie podoba.
– Przecież mówię, że słuchałem, tylko mówiłeś za szybko! – Naruto cofnął się przed nim o krok, ale Sasuke złapał go za nadgarstki. Na nic były w tym momencie próby wyrywania się, bo uścisk był cholernie mocny.
– Powtórzę to naprawdę ostatni raz! – powiedział, chwytając jego dłonie i siłą zaciskając je jedna na drugiej. – Szczur. – Zmienił układ, formując inną pieczęć. – Małpa. Tygrys. Dzik.  Zacznij powoli uwalniać chakrę Kyuubiego. Szczur. Zając. Miało być powoli! Małpa. Tygrys. Smok. Co ty taki spięty jesteś? – spytał, gdy przy próbie ułożenia dłońmi Naruto pieczęci smoka, ten splótł palce tak, jakby robił to po raz pierwszy w życiu.
– A bo to… – Naruto nawet na niego nie spojrzał. Poczuł, że ręce zaczynają mu się pocić, więc było kwestią chwili, zanim Sasuke też to zauważy.
– Co się z tobą dzieje? Kumuluj czakrę, a nie... – zamilkł nagle, jakby zdając sobie z czegoś sprawę. Puścił Naruto i spojrzał w bok, w zarośla. – Chcesz, żebyśmy dokończyli innym razem? – zapytał bardziej oschłym tonem, odsuwając się od niego o krok. – Jutro z samego rana – dodał i zanim Naruto zdążył cokolwiek zrozumieć, przeskoczył na skraj polany, ku wyjściu z pola treningowego, zostawiając Naruto samego.
– Sa... – Chciał zawołać przyjaciela, bo nie wiedział, co mu strzeliło do głowy, ale wtedy zobaczył postać wychodzącą zza drzew. Dokładnie w miejscu, na które wcześniej zwrócił uwagę Sasuke.
Hinata stanęła na skraju polany.
– Coś się stało? – spytał, zdziwiony jej obecnością, bo kiedy w bibliotece się pożegnali, myślał, że poszła do domu. Nic nie mówiła, że tu dzisiaj będzie.
Hinata uśmiechnęła się nieśmiało i podeszła do niego. Tak naprawdę pojawiła się tu już dobrą godzinę temu, ale widziała, że Naruto jest zajęty treningiem, więc po prostu stała i obserwowała. Robiła to często, choć zawsze wolała ukryć się gdzieś z boku, żeby nikt jej nie widział. Uwielbiała patrzeć na Naruto podczas walki. Był wtedy tak skupiony, jego rysy twarzy nabierały ostrości, a ciało… Zarumieniła się lekko. Nie chciała o nim myśleć w taki sposób, powinna skupić się raczej na uczuciach. Ale miała osiemnaście lat, więc to nie było już to szczenięce zauroczenie z czasów Akademii. Choć już wtedy widziała w nim wartościową osobę, to jednak teraz było inaczej. Zmieniła się. Dorosła. I choć nadal była nieśmiała, niektóre decyzje podejmowała odważnie. Kiedyś na myśl, że ma podejść do Naruto, a już w ogóle go dotknąć, po prostu mdlała. Na wojnie nauczyła się panować nad sobą na tyle, że mogła chwycić go za rękę i dodać otuchy, kiedy tego potrzebował. Wiedziała, że Naruto ją lubi jako przyjaciółkę. Tylko że ona miała nadzieję na coś więcej. Kochała go i już raz wyznała mu swoje uczucia. Tylko że… Tylko że on chyba o tym zapomniał.
– Przyniosłam ci maść. – Hinata wyciągnęła rękę i podała mu owalne pudełeczko. – Mam nadzieje, że pomoże choćby na to. – Zwróciła wzrok na nadgarstki Naruto, które już nosiły ślady siniaków po żelaznym wręcz uścisku rąk Sasuke.
– Dzięki, przyda się. – Naruto zerknął na nią, a potem na południowe wyjście z placu treningowego, gdzie jeszcze przed chwila stał jego przyjaciel. Teraz już go nie było. Naruto nie wiedział, o co mu chodziło, ale postanowił, że pozastanawia się nad tym jutro. Teraz przede wszystkim czuł burczenie w brzuchu, bo przecież prawie cały dzień nic nie jadł.
– Masz ochotę na ramen? Ja stawiam – zaproponował, zakładając ręce za głowę i przeciągając się. Był trochę zmęczony, ale na pewno nie na tyle, by nie pójść do Ichiraku. – Chodź, może spotkamy kogoś ze znajomych, będzie fajnie.
– Ja, uh... – Hinata zawahała się, bo nie spodziewała się, że Naruto ją zaprosi. Była wdzięczna Sasuke, że odszedł i domyśliła się, że musiał ją w końcu wyczuć. – Tak, chodźmy – powiedziała i uśmiechnęła się.
Gdy wyszli z placu, Naruto zaczął opowiadać jej o swoich treningach i przygotowaniach do egzaminu. Głównie mówił o sparingach z Sasuke, bo ostatnio to z nim spędzał prawie cały swój czas. Hinata zamyśliła się. Tak, ta dwójka była prawie nierozłączna. Widziała przecież, jak Sakura próbowała się zbliżyć do Sasuke i nawet kilka razy rzuciła kilka ostrzejszych uwag, złorzecząc na te ich wspólne ciągłe treningi. Teraz złapanie ich samych było prawie niemożliwe, dlatego Hinata w tym momencie cieszyła się, że zaryzykowała i mogła spędzić z Naruto chociaż ten jeden wieczór.
Droga do Ichiraku minęła im bardzo szybko. To Naruto jak zwykle mówił, ona tylko słuchała, potakując albo odpowiadając krótko na jego pytania. Czerwieniła się czasami, wyczuwając jego spojrzenie, a w brzuchu czuła motyle, gdy Naruto śmiał się w ten swój charakterystyczny, głośny sposób z czegoś, co sam powiedział. Nie zwróciła uwagi na to, że śmiał się tak głównie wtedy, gdy opowiadał, w czym był lepszy od swojego przyjaciela albo też jak udało mu się go pokonać.
– Dobrze, że ten egzamin jest coraz bliżej, bo nie wiem, ile czasu jeszcze wytrzymam, siedząc w książkach – mówił Naruto, idąc z rękami założonymi za głowę. – Nigdy nie powiedziałbym, że ten drań będzie miał tyle cierpliwości, wiesz? Tyle czasu siedzimy nad tymi tomiszczami, że czasami już mam naprawdę dość, ale Sasuke nawet na moment nie chce ustąpić, drań jeden. Jakby nie uciekł nagle, też bym go wyciągnął na ramen. W sumie to mu się należy. Nie jest wcale takim złym nauczycielem, wiesz? A wcześniej powiedziałbym coś zupełnie innego – stwierdził i znów się roześmiał. – Powrót do wioski chyba mu dobrze zrobił, co?
Hinata tylko pokiwała głową, uśmiechając się do niego lekko. Właśnie dotarli do Ichiraku, gdzie zobaczyli Sakurę i Ino, które siedziały w kącie i rozmawiały o czymś cicho.
– Sakura-chan! – Naruto przywitał się i pomachał przyjaciółce.
Sakura prawie zerwała się z krzesła na ten wrzask i aż przetarła oczy ze zdumienia. Nie, żeby Naruto stanowił jakiś niezwykły widok w Ichiraku, raczej niezwykłym widokiem byłby brak jego obecności o tej porze, ale… Naruto przyszedł tu z Hinatą! Tylko i wyłącznie z Hinatą. Bez Sasuke. To… to był jakiś cud!  
Kiedy kilka godzin temu Sakura żegnała się z nimi pod biblioteką, była wręcz załamana. Tyle czasu czekała na jakąś okazję, a kiedy ta w końcu się nadarzyła, to zaraz przepadła. Bo tamta okazja była idealna. Naruto mówił o dziewczynach. Nie, nawet lepiej! Naruto mówił o dziewczynie dla siebie! Wtedy właśnie do głowy Sakury wpadł pewien genialny pomysł. Wystarczyło zadać sobie na pytanie: dlaczego ostatnio nie można się było prawie zbliżyć do Sasuke i Naruto? Odpowiedź był prosta: bo ciągle robili coś razem. Od rana do nocy, a może i nawet przez całą noc. Treningi, nauka, treningi nauka… A co takiego motywował tych dwóch najbardziej? Sakura dobrze to wiedziała. O tak. Rywalizowali ze sobą od czasów Akademii i to się nie zmieniło aż do dziś. Wiec gdyby Naruto w końcu znalazł sobie dziewczynę, a tak konkretniej zakochaną w nim po uszy Hinatę, Sasuke nie chciałby być gorszy i też by się za kimś rozejrzał. A wtedy to już Sakura postarałby się i zrobiła wszystko, żeby go uwieść. W końcu niczego jej nie brakowało, a najgroźniejsza konkurentka jakiś czas temu odpadła, bo spotykała się z kimś innym. I tamten plan byłby wręcz idealny, gdyby tylko Sasuke go tak brutalnie nie zniszczył, nie dając jej dojść do słowa i uświadomić tym samym Naruto o uczuciach Hinaty. Dlatego teraz była w szoku. Nie kiwnęła nawet palcem, a mimo to…
– Możemy się przysiąść? – Naruto podszedł i nie czekając na odpowiedź, odsunął krzesło najpierw Hinacie, a później sobie.
– Nie wolelibyście usiąść sami? – Sakura wydawała się zdezorientowana. Przecież podczas randki raczej nie wybiera się stolika razem z przyjaciółmi. Och, ten Naruto! Musi się jeszcze naprawdę wielu rzeczy nauczyć. I to niekoniecznie z książek.
– Sami? A dlaczego. Przeszkadzamy wam? – Naruto rozparł się wygodnie na krześle i zamówił ramen dla wszystkich. Niedawno dostał wypłatę, mógł sobie pozwolić na ten gest. – To co u was słychać? Bo ja i Sasuke…
I wtedy się zaczęło.

Kiedy wychodzili około północy z Ichiraku, dziewczyny były po prostu zdruzgotane. Ino, która miała nadzieję na przyjemną pogawędkę – bardzo się rozczarowała. Hinata, która miała nadzieję, że to może być randka – rozczarowała się jeszcze bardziej. W końcu Sakura – która miała nadzieję, że to naprawdę jest ich randka – rozczarowała się chyba najbardziej. Bo jedyne, o czym Naruto gadał przez cały wieczór, był… Sasuke.

12 komentarzy:

  1. Hahahaha!!!! No i co ja mam wam powiedzieć. No zajebiste no. Mam taką ochotę na więcej, że nie macie pojęcia. Znam anime, dlatego wczucie się znowu w ten świat (i to wczuć na serio, tak ze szczegółami) było czymś wspaniałym. Aż pisze jak nie ja.

    Do tego doszło jeszcze dogryzanie sobie z powodu ilości kwiatów, które pojawiały się w ich wazonach. Bo Sasuke, o ile naprawdę nie znosił swoich fanek, to przecież nie mógł przegrać z Naruto w tak głupiej sprawie. Urządzili sobie wtedy zawody, kto nazbiera więcej, więc nie wyrzucali nawet zwiędłych badyli, aż któregoś dnia przyszła Tsunade i wszystkie kwiatki znalazły się w koszu na śmieci."

    Dam sobie uciąć cokolwiek, że to ty, Sanu. Oj, wiem że zmieniłaś nick. Ale tobie to by bardziej Ashura pasował, no chyba że coś się zmieniło w preferencjach bohaterów :)
    Verry, miło poznać, czytałam cię kiedyś jako Koko.

    Mam naprawdę wielką ochotę na więcej.

    Dei

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to od czego zaczynamy obcinanie? Uszy? :D
      Żartuje, masz rację. Tak, to ja ;)
      A co do nicku, po prostu bardziej mi się podoba.

      Usuń
  2. Ten rozdział wyszedł jeszcze lepiej, niż poprzedni. Czuć, że coraz bardziej się rozkręcacie i naprawdę podoba mi się Wasze skupienie na wątkach z perspektywy również innych osób, typu Sakura czy Hinata. A najlepiej, że wszystko i tak sprowadza się do relacji Sasuke z Naruto, to jak wisienka na torcie. :D
    Wasze style w ogóle się nie gryzą i płynność aż od nich bije, zupełnie, jakby pisała tylko jedna osoba. Gromkie brawa. :)
    Och, serio, klimat tego opowiadania jest wręcz cudowny i już nie mogę wyczekać trzeciego rozdziału!
    Widać, że dopieszczacie każdy szczegół fabularny i pilnujecie kanoniczności postaci. Mam już za sobą sporo SN i mogę śmiało przyznać, że Wasze spokojnie zmierza ku mianu jednego z lepszych.
    Tak trzymajcie i łapcie wenę, kiedy tylko możecie!
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą jeszcze lepsze. Rozkręcamy się! ;) Bardzo dobrze to podsumowałaś - w tym opowiadaniu jest rozbudowany drugi plan i to dzięki Indrze, bo ja w swoich opowiadaniach często zapominałam o innych bohaterach :P
      Klimat nas całkiem pochłonął, to prawda, rewelacyjnie się bawimy, pisząc to opowiadanie :)
      Wena jest, piszemy w każdej wolnej chwili, więc trzymaj kciuki, żebyśmy utrzymały tempo! ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Zapowiada się ciekawie ;) Liczę na więcej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kyaa! To opowiadanie jest mega! Uśmiech nie schodził mi z twarzy xD Czekam na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha! To zakończenie - bezcenne! Oj Naru, Naru, nieogar z ciebie, że ja pierdziu! Weź no poczytaj sobie coś od Zboczonego Pustelnika, może wtedy jakaś lampka się w główce zapali? Ewentualnie jakiś styk naprawi? I wtedy w końcu dotrzesz do wniosku, że należy wyznać uczucie Sasuke, bo przecież wciąż o nim gadasz, a to już podchodzi pod zauroczenie :D. A zmieniając temat, R nie byłaby sobą, gdyby nie wypisała kilku rzeczy:

    - „– Dochodzi już dwudziesta – stwierdził Sasuke, gdy stanęli już przed budynkiem” - niepotrzebne powtórzenie słowa „już”.

    - „powiedzieć sobie wielu rzeczy wprost i wmawiał sobie” - jak wyżej :D.

    Więcej się nie dopatrzyłam i na tym zakończę, bo zmęczenie daje mi się we znaki i trzeba lecieć dalej :D.

    Pozdrawiam!

    R ♥.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, wyobraziłam sobie, że Tsunade ma ich dość i wywala przez okno, aby było szybciej, no cóż Naruto nie jest zainteresowany Hinata, biedne tak się wszystkie rozczarowały, Sasuke bardzo nie pofoba się ta przyjaźń Naruto z Gaara... 
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniale, moja wyobraźnia tutaj zadziałała w pewien sposób, a chodzi o to, że Tsunade mając ich w końcu dość, wywala przez okno, aby szybciej opuścili gabinet, Sasuke to bardzo nie podoba się ta przyjaźń Naruto i Gaary...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniale, to było fantastycznie chociaż wyobrażałam sobie Tsunade wywalającą ich przez okno, aby szybciej opuścili jej gabinet, bo już miała ich dość... ocho Sasuke to zabardzo nie podoba się ta przyjaźń Naruto i Gaary... czyżby zazdrość?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  9. Basia, Aga, Iza? Przecież widać, że te komentarze pisze jedna osoba.

    OdpowiedzUsuń
  10. Naruto nadal ma nieogar w sprawach damsko męskich. A ma już tyle lat. Niech mu ktoś da książki od zboczonego pustelnika by się czegoś nauczył.

    Sasuke to jest zazdrosny o każdego. Może Shikamaru mu nie zagraża bo on to ma Temari. Jak by się wściekła to nawet ja bym się jej bała.
    Sakura i te jej przypuszczenia i marzenia które zostaną tylko marzeniami nastolatki.
    Ide czytać dalej.
    Dużo weny, pozdrawiam Deia

    OdpowiedzUsuń