.

sobota, 17 grudnia 2016

SasuNaru Hiden - rozdział 1


Ten blog powstał na skutek rzuconego tak po prostu pomysłu: „Może napiszemy coś razem”? No i napisałyśmy. Powiem szczerze, że jeszcze nigdy niczego nie pisało mi się tak łatwo i przyjemnie. Ten tekst po prostu leciał, nawet nie wiedziałam, kiedy powstawały kolejne fragmenty. Co więcej, jestem z niego bardzo zadowolona.
Sama byłam zdziwiona, jak dobrze się zgrałyśmy i jak przyjemnie nam się pisało. Historia rzeczywiście sama "płynęła". Mam nadzieję, że ten fanfik spodoba się wam tak samo, jak spodobał się nam i zobaczycie w nim to samo ciepło, które widzę ja, wracając wielokrotnie do niektórych fragmentów.
Fanfik pisze się bardzo szybko, więc mamy nadzieję, że uda nam się publikować regularnie.

Indra (Sanu) i Verry (Koko)


– Cholera, niech to szlag! – jęknął Naruto zamykając za sobą drzwi do jednej z kabin w toalecie. To był już kolejny raz w tym tygodniu, gdy musiał… – Agh… – z jego gardła wydobył się kolejny dźwięk, gdy rozpinał rozporek. Dlaczego, no dlaczego w ciągu ostatnich kilku miesięcy zwykły, czasem zupełnie przypadkowy dotyk podczas sparingów powodował u niego takie reakcje, że potem musiał udać się w jakieś ustronne miejsce? Przecież od zawsze ze sobą walczyli, to normalne, że w zwarciu musieli mieć kontakt fizyczny. Dlaczego, kiedy dzisiaj Sasuke w końcu go złapał, przewrócił na plecy i usiadł na jego biodrach, chcąc mu przywalić, znów tak dziwnie zareagował? Westchnął cicho, gdy jego własna ręka zacisnęła się na jego własnym penisie. Cholera, no… Chyba naprawdę powinien znaleźć sobie dziewczynę, jak już od jakiegoś czasu sugerował Iruka. Wtedy nie musiałby tego robić w tak beznadziejny i upokarzający sposób. Miał osiemnaście lat, nic dziwnego, że hormony buzowały, ale to nie tłumaczyło w żaden sposób, dlaczego tak reagował na dotyk Sasuke. Jeżeli tak dalej pójdzie, to będzie musiał zrezygnować z tych walk, za co jego najlepszy przyjaciel zapewne go zabije lub zrobi coś jeszcze gorszego, bo przed czekającym ich niedługo egzaminem na jounina po prostu musieli trenować. Razem. Nie było innej opcji, bo od czasu wojny prezentowali tak wysoki poziom, że tylko ze sobą mogli bić się na poważnie. I przez jakiś czas tak właśnie było. Nie oszczędzali się nawzajem, trenując codziennie, czasem nawet do upadłego. Aż któregoś razu Sasuke, blokując mu ruchy, przycisnął go całym swoim ciałem do drzewa i uśmiechnął się zwycięsko. Naruto powinien był się wtedy wyrwać i przywalić w tę jego zadowoloną buźkę, ale nie był w stanie się ruszyć. Stał jak sparaliżowany, bo poczuł coś… coś tak żenującego, że do tej pory dostawał wypieków na samo wspomnienie. Podniecił się. Tamtego dnia szybko zakończył sparring jakąś kiepską wymówką i po prostu uciekł do domu. I tam zrobił po raz pierwszy dokładnie to samo, co robił teraz w łazience…

– Naruto… – Niski głos rozległ się w pomieszczeniu zaraz po tym, gdy trzasnęły zamykane drzwi. – Jesteś tam?
Cholera, tylko nie on. Tylko nie on! Naruto poruszył mocniej ręką, wiedząc dobrze, że jest już w takim momencie, od którego nie ma odwrotu. Miał tę świadomość, że zaraz dojdzie, więc jak najszybciej musiał pozbyć się stąd Sasuke.
– Idź sobie… – Chciał to powiedzieć zdecydowanym tonem, ale zamiast tego wyszedł dziwny jęk, spowodowany przez falę przyjemności ogarniającą jego ciało. Przeszywający dreszcz wstrząsnął nim zaraz przed tym, jak wystrzelił prosto na ścianę, a z jego gardła wydobyło się dość głośnie sapnięcie. Cholera… Zerknął spanikowany na drzwi, żeby się upewnić, czy na pewno przekręcił zasuwkę. Na szczęście okazało się, że tak. Odetchnął głęboko kilka razy. Miał nadzieję, że Sasuke nic nie słyszał. Podciągnął spodnie i chwycił za rolkę papieru toaletowego, musiał wytrzeć spermę ze ściany.
– Co ty tam robiłeś? – Sasuke z nieco kpiącym uśmiechem na ustach wpatrywał się w niego, gdy w końcu się ogarnął i wyszedł z kabiny.
– A jak myślisz, co się robi w kiblu – burknął, zażenowany całą sytuacją. Starał się wyglądać na opanowanego, ale chyba zdradzały go policzki, które zaczynały intensywnie piec.
– Hn… – Sasuke przyglądał mu się uważnie. – Myślę, że…
– Och, zamknij się – warknął Naruto i pomaszerował w stronę drzwi. Ta sytuacja, to wszystko… O żesz, no! Naprawdę musi znaleźć sobie dziewczynę.
– Uciekłeś tak nagle, jakby się paliło – stwierdził spokojnie Sasuke, idąc za nim. Dzisiaj ćwiczyli głównie taijutsu, więc na nieszczęście Naruto ich kontakt był nieunikniony. – Za dużo ramenu, młotku – dodał z rozbawieniem, przyglądając się plecom przyjaciela.
Znajdowali się w drugim budynku Akademii, gdzie mogli trenować na placu. Wczoraj zajmowali się bronią, dzisiaj walką bardziej kontaktową. Musieli trochę zregenerować siły po ostatnim treningu, który urządzili sobie kilka kilometrów od Konohy. Później oczywiście usłyszeli naganę od Kakashiego, bo huk walki i trzęsienie ziemi słychać było nawet w jego gabinecie, nie wspominając już o pomniejszych wioskach, tych najbliżej ich osady. Wieśniakom zdecydowanie nie spodobał się krajobraz, jaki po sobie zostawili.
Obaj żałowali, że na jakiś czas byli zmuszeni zrezygnować z bardziej zaawansowanych technik, ale szczerze powiedziawszy mieli też świadomość, że to dobrze im zrobi. Sasuke do tej pory czuł skutki uderzenia Rasenganem. Na pewno nie należało to do najprzyjemniejszych przeżyć.
– Idziesz już do domu? – zapytał Naruto, oglądając się na niego. Sasuke westchnął ciężko.
– Po treningu idziemy do biblioteki, już zapomniałeś? Nie dam ci od siebie ściągnąć na egzaminie. A on będzie dużo bardziej skomplikowany niż ten na chuunina.
– Że niby miałbym ściągać od ciebie? – Naruto, mimo że nadal zażenowany sytuacją, zareagował na tak jawną prowokację jak zawsze – czyli wrzaskiem. Co ten głupi Sasuke w ogóle sobie myślał, co? Naprawdę sadził, że chciałby od niego ściągać? Jak już będzie musiał od kogoś ściągać, to raczej od Sakurki. O, właśnie! Ona zawsze znała odpowiedzi na wszystkie pytania na testach, więc ta opcja bardziej mu odpowiadała. Nie to, żeby nie wierzył w swoje własne umiejętności, no ale…
– Sasuke-kun, Naruto! – powitał ich radosny okrzyk, gdy tylko dotarli do biblioteki i otworzyli drzwi. Sakura stała przy jednym ze stolików i machała zza sterty książek. Obok niej, na jednym z krzeseł siedziała Hinata, która w tym momencie dość mocno się zaczerwieniła. Oczywistym było, że nie tylko oni ostro wzięli się za przygotowania do egzaminu.
– Na… Naruto-kun – wyjąkała Hinata, zamykając trzymany w ręce tom, gdy tylko się do nich zbliżyli. Mruknęła też prawie niesłyszalne pozdrowienie dla Sasuke. Naruto zerknął jej przez ramię: Metody łączenia chakr i ich skutki – przeczytał tytuł książki, którą nadal trzymała w rękach. To go nawet zainteresowało. Sam przecież łączył swoje moce z Kuramą, może warto byłoby dowiedzieć się coś więcej na ten temat. Już chciał zapytać, czy może to pożyczyć, gdy jego wzrok przykuł koszyk stojący pod stołem.
– Żarełko? – Oczy mu się zaświeciły. Był głodny, pół dnia na polu treningowym robiło swoje.
– Tylko cicho. – Sakura przytknęła palec do ust. No tak, w bibliotece był przecież kategoryczny zakaz jedzenia. – Poczęstujcie się – szepnęła.
Naruto pierwszy rzucił się na koszyk, ale kiedy zobaczył, co w nim jest, zrobił się prawie zielony na twarzy. To były pigułki żywieniowe. Takie same, jakimi Sakura karmiła go podczas treningu kilka lat temu. Do dziś pamiętał ich ohydny smak.
– Tak pomyślałam, że przyda wam się coś na wzmocnienie. Słyszałam, że trochę narozrabialiście ostatnio – zaśmiała się cicho.
Naruto poczuł, że robi mu się niedobrze.... Nie, on na pewno tego nie zje. Ale… Uśmiechnął się wrednie. A masz, ty draniu. Udław się. Za to dzisiejsze upokorzenie! – pomyślał, biorąc jedną z tych pigułek i wsadzając ją w usta zaskoczonego Sasuke.

Zanim ten zdążył się wyrwać, przełknął ślinę i połknął tę obrzydliwą czarna kulkę. Skrzywił się, czując nieprzyjemny, piekąco-gorzki smak. Zakaszlał, jednak zostało to zagłuszone przez śmiech Naruto.
– Zamknij się, bo zaraz ktoś tutaj przyjdzie! – syknęła Sakura, ale jej wzrok szybko przeszedł z Naruto na Sasuke, który robił jeszcze bardziej krzywą minę niż zwykle.
– Masz jakąś wodę? – zapytał, a Sakura błyskawicznie podała mu butelkę z sokiem, który przyniosła razem z pigułkami.
– Niedobre, co, draniu? Może chcesz spróbować jeszcze jedną? – Naruto śmiał się w najlepsze,  teraz jednak już nieco ciszej.
– Uważaj, żebym ja cię nie nakarmił! Wtedy znowu uciekniesz do łazienki! – warknął, gdy już oderwał się od butelki. – Co to jest? Obrzydliwe.
Naruto na wspomnienie łazienki, a konkretnie tego, co w niej robił, zaczerwienił się chyba bardziej niż Hinata na jego widok kilka minut temu. Miał ochotę złapać tego drania i tak mu przyłożyć, że się nie pozbiera. A potem użyć na nim jeszcze jakiejś techniki, przez która nie otworzy tej swojej buźki przez dobry tydzień, bo wyląduje w szpitalu. Oczywiście miał świadomość, że Sasuke nie pozostałby mu dłużny i w tym szpitalu najprawdopodobniej znaleźliby się razem, ale co szkodzi spróbować… To przecież nic, że po tym wszystkim Kakashi by ich własnoręcznie pozabijał, bo z biblioteki zostałyby przypuszczalnie tylko gruzy…
– Starałam się poprawić ich smak, ale te składniki…. – Sakura, widząc, jak bardzo Sasuke nie smakują jej pigułki żywieniowe, starała się za wszelką cenę wytłumaczyć. Kiedyś robiła je głownie dla Naruto, a on przecież nigdy na nie narzekał i nigdy ich nie skrytykował. Sądziła, że się po prostu przyzwyczaił i że nie są takie złe. A jednak. W takim razie będzie musiała zdecydowanie bardziej się postarać. Jeszcze Sasuke gotów sobie pomyśleć, że jest kiepską kucharką, skoro poczęstowała go czymś tak okropnym. A akurat teraz nie mogła się przed nim w żaden sposób skompromitować. Wciąż  przecież liczyła na to, że w końcu doczeka się z jego strony większej uwagi. Bo od prawie dwóch lat, od kiedy skończyła się Wielka Czwarta Wojna Shinobi, nie zmieniło się nic. Zarówno Sasuke, jak i Naruto, byli tak skupieni na walce i treningach, że cały świat jakby przestał ich obchodzić. I póki co nie zanosiło się na żaden przełom w ich zachowaniu. Tak szczerze mówiąc Sakura trochę zazdrościła Temari, która, mimo że ciągle furczała na swojego chłopaka, to była z nim chyba naprawdę szczęśliwa. O, i nawet ta świnia Ino. Widziała ją kiedyś z Saiem, całowali się. Potem dowiedziała się, że też są parą. Rówieśnicy powoli zaczynali układać sobie życie, a ona jedyna nadal tkwiła w oczekiwaniu. Choć, nie, nie tylko ona. Spojrzała na siedząca obok Hinatę, która maślanym wzrokiem wpatrywała się w Naruto. – To pigułki żywieniowe – wyjaśniła, widząc, że Sasuke nie był do końca przekonany. Patrzył podejrzliwie na koszyk takim wzrokiem, jakby co najmniej rozważał opcje zastosowania na nim Chidori.
– Pigułki żywieniowe?
– Dodają energii. Naruto jadł je, kiedy trenował, żeby...
– Draniu, widziałeś tę książkę?! – krzyknął Naruto, podając Sasuke jakiś tomik z półki. Sakura rzuciła mu ostre spojrzenie, zła, że przerwał jej rozmowę, bo Sasuke już był zainteresowany czymś innym.
– „Kurierzy ninja, od gońców po wyszkolonych posłańców” – przeczytał tytuł i zmarszczył brwi. – To już nie chcesz zostać Hokage? – zapytał z rozbawieniem, patrząc na czerwieniącego się przyjaciela.
– Ty draniu! – burknął Naruto, mając ochotę przywalić mu trzymaną w rękach książką. Że też on musiał go zawsze kompromitować przy Sakurze. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie Sasuke wziął ze stołu duży, oprawiony na czerwono tom.
– Obawiam się, że teraz zajmiemy się tym – powiedział i pokazał mu tytuł, słysząc w odpowiedzi tylko jęk.
Drzwi do biblioteki otworzyły się i do środka weszły Temari, Ino i Tenten. Naruto szybko podniósł się i dostawił do stolika trzy dodatkowe krzesła, zapraszając dziewczyny. Często uczyli się razem, choć gdy przychodziło więcej osób, trzeba było łączyć stoliki, co nie za bardzo podobało się bibliotekarce. Zawsze narzekała, że biblioteka to nie miejsce spotkań towarzyskich. Przecisnął się z powrotem na swoje miejsce, zanim jednak zdążył usiąść, drzwi ponownie się otworzyły i do sali weszła jeszcze jedna osoba. I to nie byle jaka osoba, tylko ich obecny Hokage, Hatake Kakashi.
– Hokage-sama – padło z ust kilku osób, więc odpowiedział na pozdrowienia i podszedł do ich stolika.
– Tak myślałem, że cię tu znajdę, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia, no nie? – Kakashi zaśmiał się na widok miny Naruto. Zaraz jednak jego wzrok padł na okładkę książki, którą trzymał w ręce Sasuke. Uniósł zdziwiony brwi i rzucił mu pytające spojrzenie, ale ten tylko wzruszył ramionami i lekkim ruchem głowy wskazał na swojego przyjaciela. Kakashi zmrużył oczy, ale postanowił tego nie komentować.
– Chodź ze mną, Naruto – powiedział, przywołując go ruchem ręki i kierując się do wyjścia.
Naruto rzucił tylko przelotne spojrzenie na Sasuke, którego oczy w tym momencie wyrażały chęć mordu za pozostawienie go tu samego z tym całym babińcem, i poszedł za Hokage.
Kakashi spojrzał na swojego dawnego ucznia. Ostatnio widywał go naprawdę rzadko, bo Naruto, odkąd razem z Iruką zawalili go dosłownie toną książek, cały swój czas poświęcał nauce i treningom. Kakashi, jako Szósty Hokage, doskonale zdawał sobie sprawę, że po wojnie wielu shinobi, biorąc pod uwagę ich umiejętności taktyczne czy bitewne, powinno już dawno dostać rangę jounina, ale to do niego należała ostateczna decyzja i postanowił tego nie robić. Głównie dlatego, że to byłoby bardzo krzywdzące dla Naruto. Był kluczową postacią wojny, miał nieporównywalne umiejętności, ale niestety, duże, bardzo duże braki wiedzy. Dlatego uznał, że wszyscy bez wyjątku przystąpią do egzaminu na jounina i będą musieli go zdać, żeby otrzymać awans. Podszedł do drzwi pustej już o tej porze klasy i otworzył je, zapraszając ruchem ręki Naruto. Sam oparł się o biurko, a jemu wskazał krzesło naprzeciwko.
– Chciałem spytać, jak ci idzie? Słyszałem, że dużo osób pomaga ci z nauką.
– Tak. – Naruto kiwnął głową. – Tenten pokazywała mi ostatnio różne rodzaje broni, nawet takie, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Hinata opowiadała o swoim klanie i możliwościach byakugana. Wiesz, Kakashi-sensei, że tym byakuganem to oni widzą przez ubrania? To znaczy tak mi się wydaje, bo jak zapytałem o to Hinatę, to uciekła, więc... O, i jeszcze Lee pokazał mi kilka sztuczek w walce wręcz. Przydatne, nie powiem. Ale najwięcej pomaga mi Sakurka. Tłumaczy te wszystkie medyczne techniki. Czasami tylko, gdy ciężko mi się w tym połapać, dostaję od niej po głowie – zaśmiał się Naruto, kończąc wymieniać na palcach tylko część osób, którym był naprawdę wdzięczny za pomoc.
– A Sasuke? – spytał Kakashi, mrużąc oczy.
– Sasuke? No Sasuke trochę też. Często uczymy się razem do egzaminu. Tylko że on zwykle się wymądrza i zawsze sam decyduje, o czym będziemy czytać – burknął Naruto. No dobra, wiedział, że ten drań jest trochę bystrzejszy od niego, ale tylko trochę. Bez jego pomocy też dał by sobie radę.
– Naruto, a czy dzisiaj przypadkiem nie mieliście uczyć się o genjutsu?
– No mieliśmy, a co? – Naruto zastanowił się chwilę. – Wcześniej było ogólnie o technikach ocznych, więc to jest następny temat, za który powinniśmy się zabrać.
– A nie przyszło ci do głowy, że Sasuke, jako że jest członkiem klanu Uchiha, ma te zagadnienia już od dawna opanowane do perfekcji i sam w ogóle nie musi się tego uczyć? – Kakashi uśmiechnął się, co było doskonale widoczne nawet pod jego maską.
Naruto spojrzał na niego zaskoczony. Co? No… No tak, przecież… Przypomniał sobie te wszystkie dni, kiedy siedzieli, czasem do późnych godzin nocnych, w bibliotece. Inni już dawno szli do domu, a Sasuke nie pozwalał mu się ruszyć. Oczywiście nie, żeby Naruto się go słuchał, ale słowo „mięczak” z ust tego cholernego drania załatwiało wszystko. Bo przecież nie był mięczakiem i musiał za każdym razem to udowodnić. Sasuke wtedy uśmiechał się trochę ironicznie i podsuwał mu pod nos kolejną książkę. Sam też pochylał się nad tekstem i wskazując niektóre zdania ołówkiem, z anielską wręcz cierpliwością tłumaczył mu je. Tłumaczył właśnie w taki sposób, jakby to wszystko już od dawna wiedział i znał! Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć? Czyli, że co? Wychodziło na to, że Sasuke poświęcał mu czas, który mógł przecież wykorzystać na naukę zupełnie czegoś innego?
– Eee… no… teges… – Naruto potarł ręką włosy z tyłu głowy. – No dobra, pomaga mi więcej niż trochę – zaśmiał się, próbując ukryć zawstydzenie. Naprawdę, wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Myślał, że Sasuke ciągnął go ze sobą do biblioteki, bo nie chciał uczyć się sam albo, co gorsza, w towarzystwie samych dziewczyn.
– W takim razie cieszę się, że tak dobrze się dogadujecie. Ty, Sasuke, Sakura i inni. Po tylu latach aż miło na to popatrzeć – westchnął Kakashi, mając w pamięci całą ich historię. Ale teraz było już tak, jak powinno być. – Skoro wszystko idzie dobrze i nie potrzebujesz dodatkowej pomocy, to wracaj do reszty, ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia – powiedział, odsuwając się od biurka i chwilę później wychodząc z klasy.

 Naruto wrócił do biblioteki i zastał swoich przyjaciół przy stoliku. Dziewczyny siedziały przy oknie i przeglądały jakieś zwoje, Hinata zapisywała coś na kartce, a Sasuke... siedział z boku i mówił coś do Sakury, który nachylała się nad nim i wskazywała jakiś fragment w książce. Patrzyła to na tekst, to na niego, rumieniąc się lekko. Sasuke chyba jej coś tłumaczył, ale po jego minie nie można było wywnioskować, czy wyglądał bardziej na zniecierpliwionego, czy zirytowanego.
– Wszystko w porządku, Naruto-kun? – zapytała Hinata, która najszybciej go zauważyła. Sasuke i Sakura też na niego spojrzeli.
– Jasne, Hinata – zaśmiał się i podszedł do swojego krzesła. Zaraz potem zdecydowanym ruchem wziął do ręki duży czerwony tom i położył go przed sobą. I pomyśleć, że jeszcze pół godziny temu tak się krzywił na myśl, że w ogóle będzie musiał to czytać, bo książka była nie dość że strasznie gruba, to jeszcze pisana małym druczkiem. – To co, draniu, lecimy z tym genjutsu? No chyba, że teraz to tobie potrzebne są korepetycje od Sakurki – spytał, choć dobrze wiedział, że w tym wypadku to on coś tłumaczył jej, a nie na odwrót. Sasuke był zbyt dumny, żeby kiedykolwiek poprosić ją o pomoc, nawet wtedy, gdy czegoś nie wiedział. Przypomniał mu się ich pierwszy trening chodzenia po drzewach. Sakura okazała się w tym dużo lepsza od nich, bo bardzo łatwo przychodziło jej kontrolowanie chakry. Zapytał ją wtedy o radę, a potem już szło mu dużo lepiej, co z kolei drażniło Sasuke. Bo jemu najwyraźniej ta właśnie duma nie pozwalała podejść do ich koleżanki z drużyny i uzyskać jakąś wskazówkę. Jakie więc było zdziwienie i zaskoczenie Naruto, gdy w końcu przyszedł z tym do niego. Ach, jaką miał wtedy satysfakcję…
– Rozdział drugi: Podstawy technik iluzji – powiedział Sasuke, kończąc wyjaśniać jakieś zagadnienie Sakurze i odwracając się w jego stronę. Znów skupił na nim całą swoją uwagę i… Czy tylko się to Naruto wydawało, czy z jego twarzy zniknęła irytacja? Uśmiechnął się lekko, otwierając książkę. Jasne, nadal mu się nie chciało przebijać przez strony tej drobnej czcionki, ale teraz coś było inaczej. Teraz miał świadomość, że Sasuke naprawdę poświęcił mu wiele czasu i energii, nie okazując przy tym nigdy najmniejszych oznak zniecierpliwienia, więc musiał przyłożyć się bardziej. Nie, nie musiał. Chciał przyłożyć się bardziej.
            Temari dość szybko opuściła bibliotekę i chociaż nie chciała powiedzieć, gdzie się wybiera, wszyscy i tak wiedzieli, że znowu umówiła się z Shikamaru. Ich związek był specyficzny, ale miał swój urok. Pasowali do siebie, jak zgodnie stwierdziły Sakura i Ino, gdy kiedyś rozmawiały o nich. Po Wielkiej Wojnie zaczęły spotykać się częściej, już na dobre zakopując topór wojenny. Bo w końcu Ino znalazła sobie chłopaka. Sai wyglądem zawsze Sakurze bardzo przypominał Sasuke, ale nie był nim. Bledszy, inaczej ubrany, z tym swoim dziwnym charakterem mógł stać się jedynie jego repliką. Dla Sakury Sai był tylko kolegą z drużyny, więc miała świadomość, że nawet, gdyby kiedykolwiek zaszło między nimi coś więcej, widziałaby w nim tylko podróbkę Sasuke.
Siedziała teraz naprzeciwko swoich przyjaciół, zerkając na nich co jakiś czas. Tym razem ona też nie chciała odpuścić i zostać do samego końca, żeby później wrócić z nimi do domu. Naruto mieszkał najbliżej biblioteki, więc później mogłaby iść dalej tylko z Sasuke. Zacisnęła mocniej palce na skórzanej okładce książki. Poczuła przyjemne łaskotanie w brzuchu na samą myśl o tym, że mogłaby spędzić z nim chociaż te kilka minut sam na sam. Denerwowała się, wciąż nie potrafiła z nim swobodnie rozmawiać, bo za każdym razem wydawało jej się, że mówiła coś głupiego, że Sasuke jej nie słuchał... Ale nie traciła nadziei, że w końcu przebije się przez tę twardą skorupę, tak, jak zrobił to Naruto. Musiała w to wierzyć.
– Wiem, że już umiesz wydostać się z iluzji – powiedział spokojnie Sasuke, gdy Naruto zaczął protestować, krzycząc, że on nie jest już w Akademii, żeby czytać podstawy. – Ale umiesz jakąś założyć? No właśnie – westchnął cicho, widząc jego minę i przewrócił kolejną stronę. – Dzięki Kyuubiemu mógłbyś się jakiejś nauczyć. Wiesz, że genjutsu to twoja najsłabsza strona i...
– Że niby co?! Nigdy nie złapiesz mnie w genjutsu swojego Sharingana, draniu! Ani w żadną inną perfidną iluzję! – krzyknął Naruto, poruszając się na krześle niecierpliwie, jakby już chciał wyzwać Sasuke do walki. – Zboczony pustelnik pokazał mi wszystko i...
– Zamknij się – warknął Sasuke i pociągnął go za rękaw, bo Naruto już zdążył się podnieść. – Chcę cię nauczyć jakiejś techniki. Może ci się przydać na egzaminie.
– Nie doceniasz mnie, Sasuke! – Naruto wyrwał się i stanął naprzeciwko niego z iście diabelskim uśmieszkiem na twarzy. – Znam jedną świetną technikę iluzji, w której, mogę się założyć o co tylko chcesz, jestem od ciebie lepszy!
– Naruto, nie bądź głupi, jeżeli chodzi o genjutsu zawsze byłeś głąbem – stwierdziła Sakura, odwracając się w jego stronę. Była trochę zła, bo najwyraźniej jej plan miał się nie powieść, skoro Sasuke zamierzał zabrać Naruto na jakiś kolejny trening. Cholera, a myślała, że skoro Ino, Tenten i Hinata też już wyszły, to wszystko pójdzie po jej myśli.
– Ale w tej technice jestem mistrzem! – zaśmiał się Naruto i złożył ręce w pieczęć. – Oiroke no Jutsu! – krzyknął, a w miejscu, w którym dotychczas stał, pojawiła się ponętna, seksowna blondynka. Widać było, że Naruto musiał bardzo intensywnie dopracowywać tę technikę, bo dziewczyna był piękna i miała wręcz idealne kształty. Jeszcze te długie, jasne włosy, których większość koleżanek mogłaby tylko pozazdrościć. No po prostu ideał. Każdy facet na widok tej techniki dostawał krwotoku z nosa. Blondynka puściła oko i spojrzała zalotnie na Sasuke. No dobra, jednak nie każdy. Bo ten nawet nie drgnął, gdy kobieca wersja Naruto obdarzyła go swoim czarującym uśmiechem, przez który mężczyźni padali jej do stóp. Przybrał za to najbardziej znudzony wyraz twarzy, na jaki było do stać.
– Naruto, ty kretynie! – Sakura zerwała się z krzesła i chwytając w rękę książkę, zdzieliła go nią po głowie. Jęknął głośno i przybrał z powrotem swoją prawdziwą postać. Z lekką konsternacją zauważył, że wybrała sobie chyba największy i najcięższy tom ze wszystkich znajdujących się na stole. Czy ona zawsze musiała być w stosunku do niego tak brutalna? Wobec Sasuke nigdy nie stosowała przemocy, a przecież on zasłużył sobie dużo bardziej. – I ty chcesz zostać Hokage? Z takim durnym i dziecinnym zachowaniem? Poza tym to nie jest żadne genjutsu, tylko ninjutsu, ty matole! – Sakura nie odpuszczała, więc dostał książką jeszcze kilka razy.
– Chciałem tylko pokazać temu draniowi, że umiem… Ała! – Naruto odsunął się od swojej wściekłej przyjaciółki, która najwyraźniej obrała sobie za punkt honoru uszkodzenie go jeszcze trochę bardziej. No bo pewnie, te wszystkie urazy po treningach z Sasuke nie wystarczały, nie? Okej, Kurama i tak szybko je leczył, ale co miało boleć, to i tak bolało. Zrobił jeszcze krok do tyłu i potykając się o róg starego, podwijającego się dywanu, wpadł na jeden z regałów, lądując razem z kilkoma książkami na podłodze.
– A co tu się dzieje? – Zaalarmowana krzykami bibliotekarka pojawiła się dosłownie nad jego głową. Stanowił teraz dość nietypowy widok, bo nie dość, że on sam leżał w dość dziwnej pozycji, to jeszcze na nim leżało dodatkowo kilka tomów, które spadły z półek. – Uzumaki, znowu ty? Nie dość, że zawsze zakłócasz tu ciszę swoim wrzaskliwym głosem, to jeszcze teraz demolujesz mi bibliotekę. Ciągle są z wami jakieś problemy! – Spojrzała też na Sasuke i Sakurę. – Wynosić mi się stąd, ale już! – warknęła, pokazując im drzwi.

Naruto podniósł się, dostał po łapach, kiedy chciał poodkładać książki, bo według bibliotekarki i tak pomieszałby kolejność, po czym wyszedł razem z przyjaciółmi. Wszyscy wiedzieli, że kobiecie ta złość do jutra minie i będą mogli tu spokojnie wrócić – w końcu nie zostali wyrzuceni po raz pierwszy – ale teraz woleli zejść jej z oczu.

13 komentarzy:

  1. Ojeju, ten rozdział był przezabawny! Już nie mogę doczekać się kolejnych! :D
    Świetnie Wam to wyszło, ogromne gratulacje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może głupio zabrzmi, ale same się z niego śmiałyśmy :D
      Mam nadzieję, że nie zawiedziemy i wyjdzie fajnie :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  2. I like it! X33 Dawno nie widziałam dobrego opowiadania z sasunaru a to zapowiada się cudnie! ^^. Mam nadzieje że dopisze Wam wena na kontynuacje tego opowiadania! ;p
    Pozdrowienia
    Aga~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fandom SasuNaru już trochę zmierza ku wymarciu. Na pewno nie powstaje już tyle tekstów co kiedyś, a i ludzi w tej branży jest mniej. Ale w tym przypadku sentyment wygrał :D Przynajmniej ze mną.
      Na wenę nie narzekamy :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  3. Ja też muszę wam pogratulować, dziewczyny, bo wyszło to świetnie. Tak szczerze mówiąc spodziewałam się, że wasze style będą się gryzły, a tu taka niespodzianka. No chyba że piszecie każda po jednym rozdziale, to jeszcze wyjdzie z czasem. Fajny humor no i ten początek zwalił mnie z nóg... Hih:D W ogóle nie widziałam błędów. Czekam na ciąg dalszy.

    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnica, jak piszemy ;) Wyjdzie z czasem, a przynajmniej będziecie mogli się domyślać :D
      Błędów nie ma, bo Indra czuwa nad poprawnością ;)
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Bardzo fajnie opowiadanie się zapowiada. Rozdział był naprawdę dobry. A tak przy okazji zamierzacie opublikować część drugą przed nowym rokiem?
    Z góry dziękuję za odp. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Dziewczyny!

    Na Waszego bloga trafiłam dzięki spisowi i nie żałuję, że zajrzałam :D. Piszecie naprawdę dobrze i nawet pomyślałam sobie, że niemal idealnie, że nie ma żadnego błędu, ale się nacięłam... Niestety, wprawne oko bety wsio wynajdzie :D. I tak oto wypiszę to, co wylukałam:

    - „nigdy na nie narzekał” - powinno być dwa razy to „nie”, albo ubrane jakoś tak; „nie narzekał na nie nigdy”;

    - „na jaki było do stać” - chyba raczej „go”.

    I to by było na tyle betowania, więc, albo jesteście geniuszami, albo ja ledwo patrzę na oczy :D. A teraz lecim dalej!

    Podoba mi się pomysł na opowiadanie, jak również parring i to, że nie piszecie wulgarnie, ukazując, że miłość homoseksualna też może być piękna ;). Już sam fakt gatunku przemawia na Waszą korzyść, bo musicie wiedzieć, że R go uwielbia! Sama nawet pisze ;D. Na koniec, bo chcę przeczytać jeszcze dwa kolejne rozdziały, zostawiam Wam masę weny, uścisnę i pozdrawię, drżąc z ciekawości, co dalej zamieściłyście ;D.

    R ♥.

    PS Za wszelkie przejęzyczenia przepraszam! I proszę, usuńcie poprzedni komentarz. Za dużo w nim było baboli, ale nie gwarantuję, że tutaj ich nie będzie :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    w końcu i tutaj zaczynam czytać...
    rozdział jest prze zabawny, Sakurcia Naruto nie mówił, że te Twoje pigułki żywieniowe są niedobre bo by oberwał, za to Sasuke nic by nie było, Sakura nie masz szans żądnych, Sasuke tak patrzy tylko na Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    zapowiada się naprawdę na fantastyczne opowiadanie... z dużą dawka humoru... rozdział fantastyczny, oj Sakura Naruto nie nie mówił, że te pigułki żywieniowe jakie tworzysz są niedobre bo by zaraz od Ciebie oberwał pi głowie i usłyszał, że się nie zna i tak dalej, za to Sasuke nic by nie było... ojć Sakura nie masz żadnych szans, w ten sposób to Sasuke patrzy tylko na Naruto...
    pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    ocho bardzo fantastyczne zapowiada się już to opowiadanie... o tak z bardzo dużą dawka humoru... ojć, ojć Sakurka, Naruto nie Tobie nie mówił, że te pigułki żywieniowe które tworzysz są niedobre bo byś od razu nawrzeszczała na niego, że się na tym nie zna i zaraz by dostał po głowie, za to Sasuke nic by nie było... Sakura nie masz żadnych szans u Sasuke, w ten sposób to patrzy jedynie na Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam.
    Mimo że już czytałam te opowiadanie na wattpad, to moje komentarze nie zostały tam uwiecznione jakimś dziwnym trafem. 😭😭
    Dlatego też wracam by naprawić ten błąd.
    Za bardzo mi się podoba to opowiadanie. <3


    Fantastycznie się zapowiada. Sakura nadal irytująca jak zawsze, nic się nie zmieniło.
    Sasuke zirytowany w jej obecności.
    Ten początek zawsze mnie bawi, jest najlepszy.
    Życzę Ci dużo weny.
    Pozdrawiam serdecznie 💜 Deia

    OdpowiedzUsuń