.

wtorek, 19 lutego 2019

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 5


Ino oparła głowę na ręce, wlepiając wzrok w przybyłą parę. No cóż, jakby nie patrzeć zawsze miała słabość do przystojnych mężczyzn. Tak jak kiedyś do Sasuke…
– Ino, nalać ci sake? – zaofiarował Sai.
Chyba nawet nie zauważył tego, że jego dziewczyna posyła powłóczyste spojrzenie w stronę chłopaka Sakury. A może zauważył i to był jego sposób na odwrócenie jej uwagi? Coś w stylu: "co zrobić, kiedy twoja dziewczyna ogląda się za innymi? Podsuń jej sake, istnieje możliwość, że bardziej zainteresuje się alkoholem niż innym mężczyzną".
Ino westchnęła ciężko. Sai wszystko co robił, opierał o te swoje głupie poradniki. Naprawdę ciągle się odgrażała, że je wszystkie spali, ale do tej pory jeszcze tego nie zrobiła. Może dlatego, że dzięki nim Sai zaczął pisać własne książki, a to przełożyło się na fakt, że stać ich teraz było na kupno ładnego domu? Tak czy inaczej, mógłby czasami wykazać się jakąkolwiek spontanicznością względem niej.
– Ej, Ino…

Poczuła szturchnięcie w łokieć i wróciła do rzeczywistości. Odwróciła się do Saia, ale ten tylko uśmiechał się po swojemu. To Shikamaru ją szturchnął.
Shikamaru, stary dobry Shikamaru, który zawsze miał głowę na karku. Pamiętał, żeby przywołać Ino do porządku, chociaż na pewno nie umknął mu fakt, że Temari również zerkała na nowego chłopaka Sakury, chociaż próbowała się z tym kryć. Oczywiście nawet nie próbowałby jej tego wypomnieć. Temari była kobietą, której nie wytykało się takich rzeczy. Zwłaszcza kiedy była wściekła. Naprawdę, przez to, że jako doradca Hokage miał teraz naprawdę masę obowiązków i niezależnie od tego, czy uważał je za kłopotliwe, czy też nie, musiał się nimi zajmować, nie miał siły narażać się na jeszcze większy gniew.
– Te kacze nóżki są fantastyczne – usłyszał niewyraźny głos Choujiego.
Przyjaciel jak zwykle jadł. On, w przeciwieństwie do dziewczyn, mimo że przecież założył się o niego z Kibą, nie zainteresował się od razu nowym chłopakiem Sakury. Przywitał go jak reszta, ale zaraz wrócił do jedzenia, stawiając je na pierwszym miejscu. Zamówili tyle pysznych rzeczy, że musiał wszystkiego spróbować. A najlepiej przecież smakuje, kiedy jest ciepłe i świeżutkie!
Sakura wydawała się być lekko zaróżowiona, gdy podeszli do stolika. Dobrze wiedziała, jakie Hideaki robi wrażenie na ludziach. A teraz zrobił takie również na jej przyjaciółkach. Nawet Ino wydawała się być zachwycona. Cóż, kiedyś na pewno cieszyłaby się z tego, a głosik w jej głowie krzyczałby „zwycięstwo”, ale teraz przecież obie były już dorosłe.
– To jest Hideaki – powiedziała.
Zaraz potem przedstawiła mu wszystkich przyjaciół. Nie dało się nie zauważyć zmarszczonych brwi Naruto – no cóż, po dzisiejszym poranku miał prawo nie pałac do niego sympatia – i Temari. Sakura wiedziała, o co jej chodzi, w końcu ją przed nim ostrzegała. Jeszcze zdąży jej wszystko wyjaśnić.
– Sakura–san…
To Lee wstał i przez dłuższą chwilę się w nią wpatrywał. Jego oczy lśniły jak diamenty. Choć może bardziej adekwatnym byłoby określenie jak żuczki, bo były czarne, okrągłe i błyszczące.
Cóż, każdy wiedział, że Lee ciągle żył marzeniami i tą swoją Wiosną Młodości. Ciągle miał nadzieję, że Sakura zwróci na niego większa uwagę. A kiedy ta jego nadzieja zaczynała przygasać, zawsze zjawiał się Gai–sensei i nakręcał go na nowo. Teraz niestety przyszedł moment, gdy musiał stawić czoła rzeczywistości.
– Sakura–san, czy uczynisz mi ten zaszczyt i usiądziesz tutaj? – wykrztusił w końcu.
Wskazał krzesło obok siebie. Nie może się poddawać! Gai–sensei by tego nie pochwalił. Musi walczyć o swoją miłość.
–Dziękuję, Lee.
Sakura uśmiechnęła się i o dziwo, rzucając swojemu chłopakowi przepraszające spojrzenie,  usiadła obok Lee. Hideaki z jednej strony nie wydawał się zadowolony, ale z drugiej strony był też jakby trochę rozbawiony osobnikiem w zielonym lateksowym kostiumie. W końcu sam zajął miejsce przy stoliku i pech chciał, że akurat naprzeciwko Naruto.
Shikamaru przyglądał się całej tej sytuacji i miał wrażenie, że zaraz tu coś wybuchnie. I nie chodziło o to, że Sakura mimo że przyszła tu ze swoim chłopakiem, usiadła obok Lee, którego bardzo szanowała, ale o to, że w pewnym momencie, chyba machinalnie rzuciła takie jakieś spojrzenie… Sasuke. Cholera, a już myślał, że mają to za sobą.
– Co jest? – usłyszeli zadowolony glos.
To Kiba podszedł z tacą, na której stały buteleczki sake. Po chwili, gdy zobaczył, kto do nich dołączył, taca omal nie wypadła mu z rąk. Bo przy stoliku siedziała Sakura i… To… to miał być on? Naprawdę?! Jasnobrązowe włosy, orzechowe oczy… Nijak nie przypominał Sasuke.
Kiba poczuł, jak zaczyna ogarniać go panika. Był pewien! Był tak pewien, że ten chłopak będzie podobny do Sasuke.
– Kiba, siadaj. – Sikamaru pociągnął go za ramię. – I zamknij usta, bo głupio wyglądasz.
Kiba faktycznie usiadł, ale wciąż patrzył zszokowany na tego faceta. Znów się pomylił! Tak jak wtedy, gdy był pewien, że Sasuke i Sakura mają się ku sobie. Przegrał zakład, a przecież z tego, co mówiła Ino, jedzenie Choujiego kosztuje majątek. Chyba będzie musiał wziąć jakieś pożyczki! Jęknął i spojrzał smętnie na Akamaru, którego zdołał przemycić do środka lokalu. Ten, widząc minę Kiby, spuścił łeb, a po chwili, jakby wyczuwając, co się stało, pchnął nosem swoją miskę. Raz, i drugi, aż w końcu miska znalazła się obok nogi Kiby. No cóż, tym razem faktycznie zostanie mu do jedzenia tylko psia karma.
Im dłużej trwało to spotkanie, tym atmosfera stawała się coraz dziwniejsza i przede wszystkim coraz bardziej napięta. Zwłaszcza w jednym narożniku ich stolika, gdzie to Naruto rzucał co chwilę podejrzliwe spojrzenia chłopakowi Sakury. Ten z kolei jakby praktycznie nie zwracał na niego uwagi, za to piorunował wzrokiem Sasuke. Jeśli już dostrzegł istnienie Naruto, to tylko po to żeby rzucić mu wyzywający uśmiech. To było… no, dziwne, inaczej się tego nazwać nie dało.
– Więc, Hideaki… – Naruto wreszcie nie wytrzymał ignorowania go. – Jesteś medycznym ninja, tak?
– Można tak powiedzieć – odparł chłopak łaskawie zwracając uwagę na Naruto. – Pracuję na oddziale zajmującym się truciznami, ale uczestniczę też w normalnych misjach, jeśli Kazekage uzna to za stosowne.
– Czyli Gaara…
– Czyli Kazekage… – Hideaki poprawił Naruto zanim ten zdążył chociażby skończyć zdanie.
Ciśnienie Naruto lekko wzrosło kiedy zobaczył jego minę. On spoglądał na niego zupełnie jakby pouczał jakiegoś genina. A Naruto kogo jak kogo, ale akurat Gaary nie zamierzał szczególnie tytułować. Byli przyjaciółmi i między nimi to było absolutnie zbędne, jednak widocznie nie wszyscy o tym wiedzieli i to rozumieli. Cóż, to i tak nie był czas ani miejsce na tłumaczenie tego. Teraz jego jedynym zmartwieniem było dowiedzenie się czegoś więcej o tym chłopaku. Przecież musiał wybadać, z kim Sakura się związała i czy on jej nie skrzywdzi.
Ledwie Naruto zdążył o tym pomyśleć dostrzegł jak Hideaki puszcza oczko do kelnerki, która obsługiwała właśnie sąsiedni stolik jednocześnie posyłając w stronę chłopaka delikatne uśmiechy. Sam nie mógł uwierzyć w to co widział. Jak on śmiał zachowywać się w taki sposób mając dziewczynę?! Ba! W obecności swojej dziewczyny!
– Nie sądzisz, że podrywanie innych kobiet przy Sakurze raczej nie jest szczytem romantyzmu? – mruknął przybliżając się do Hideakiego i spoglądając mu intensywnie w oczy.
– Romantyzm? – parsknął chłopak. – Chyba akurat ty nie powinieneś mnie w tej kwestii pouczać.
– Niby o czym ty mówisz?
Naruto nie do końca wiedział, czego czepia się ten chłopak. Może i sformułowanie jakiego użył nie było szczególnie trafne, ale przecież nie mógł mu też zarzucić, że może być niewierny Sakurze tylko na podstawie tego co przed chwila zobaczył. Jedyne co mógł z tego wywnioskować to to, że Hideaki był po prostu dupkiem…
– No wiesz, ja po latach rozłąki raczej na przywitanie nie rzuciłbym się na swoją ukochaną z bronią – rzucił nonszalanckim tonem spoglądając jednocześnie sugestywnie na Sasuke i wyciągając z tylnej kieszeni spodni małą książeczkę.
Naruto od razu rozpoznał tę ,,lekturę” i o mało nie jęknął z zażenowania. Przeklęty poradnik Saia! Powinien był spalić cały nakład tej cholernej książki zanim jeszcze ktokolwiek ją przeczytał. Jeszcze chwilę temu miał ochotę obrzucić Hideakiego wyzwiskami za to, że wypowiada się na temat rzeczy, których w ogóle nie rozumie, ale teraz miał wrażenie, że cały jego autorytet – jeśli w ogóle jakikolwiek miał – wyparował. Milcząc przyglądał się jak chłopak kartkuje książeczkę i otwiera ją na konkretniej stronie a potem podsuwa mu pod sam nos. ,,Jak poskromić Drania?” – głosił tytuł rozdziału. Naruto nigdy nie przebrnął przez całą tę wątpliwej jakości lekturę. Już po kilku rozdziałach był zbyt zmieszany wnioskami jakie wyciągał Sai. Zwłaszcza tymi, które dotyczyły jego i Sasuke. Dlatego porzucił próby poznania całej treści. Jednak akurat ten rozdział przeczytał. Sai opisywał w nim to jak był świadkiem ich spotkania w kryjówce Orochimaru. Faktycznie wtedy wszystko wskazywało na to, że Sasuke chciał go zabić… Cóż, do dzisiaj zamiast prawić sobie komplementy i okazywać czułość po prostu spuszczali sobie łomot na placach treningowych. Ale dla nich to było normą, jakkolwiek by to z boku nie wyglądało. I nie zamierzał się nikomu z tego tłumaczyć.
– Jedni dają sobie na przywitanie kwiaty, a inni traktują się Chidori – mruknął wzruszając ramionami, na co chłopak posłał mu lekko ironiczne spojrzenie. – Co kraj to obyczaj.
– Wiesz – zaczął Hideaki – faktycznie nie można cię nazwać inaczej niż ,,Młotkiem”.
No teraz to już w Naruto zawrzało. Już miał zamiar wstać i mu nawrzucać, gdy odezwał się Sai.
– Widzę przyjacielu, że czytałeś mój poradnik – uśmiechnął się po swojemu.
Hideki odwzajemnił uśmiech.
– Tak, przyznam, że jest naprawdę interesujący i dzięki niemy dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o mieszkańcach Konohy.
Sakura spojrzała na książkę, którą jej chłopak trzymał w rękach. No tak… Czytała ją. Widząc rozdział o sobie, miała ochotę wrócić do Konohy i zabić Saia, ale potem, gdy przeczytała inne rozdziały, uznała, że miał dużo racji opisując poszczególne osoby. Sai był naprawdę świetnym obserwatorem i idealnie uchwycił niektóre relacje. Widział to, czego ona przez lata nie dostrzegała. Choćby to, co działo się od zawsze między Naruto i Sasuke. A także jej ślepą miłość do kogoś, kto jej nigdy nie odwzajemniał.
Sakura, mieszkając z dala od nich, potrafiła w końcu spojrzeć na to z innej perspektywy. Choć na początku nie było łatwo.
Spojrzała na Hideakiego.
Kiedy przybyła do Suny, za radą Temari starał się go unikać, bo ponoć był typowym podrywaczem. I faktycznie, z relacji innych dziewczyn wynikało, że to była prawda. Chłopak był bardzo pewny siebie i miał już na koncie niezłą kolekcję złamanych serc, bo ponoć nigdy się nie angażował w jakiekolwiek związki. Sakura, gdy go tylko zobaczyła, uznała, że jest bardzo przystojny, jednak  wiedziała, ze musi trzymać się od niego z daleka. W końcu ona już też raz miała złamane serce i to wystarczyło. Zresztą wtedy jeszcze nie wyleczyła się z miłości do Sasuke.
I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie to, że Hideaki również był medycznym ninja i przyszło im pracować nad wspólnym projektem. Sakura od samego początku starała się trzymać dystans, choć on nie raz do niej mrugał i próbował wyciągnąć na randkę. Jednak nie chciała być jego kolejną ofiarą.
Przełom nadszedł dopiero wtedy, gdy do szpitala przetransportowano jednego z głównych doradców Kazekage, który został zaatakowany jakąś zatrutą bronią. Wtedy musieli połączyć siły i postarać się go uratować.
Sakura widząc, jak Hideaki się stara, jak mu zależy, po raz pierwszy zobaczyła w nim kogoś więcej niż naczelnego flirciarza Suny. On też, widząc jej umiejętności, podszedł do niej poważniej. Nie jak do dziewczyn, które podrywał, ale jak do kogoś, kto mu zaimponował swoją wiedzą. 
Wtedy coś się zmieniło.
Był już poranek, gdy oboje, nieludzko zmęczeni, usiedli na jednaj z kozetek.
Po chwili Sakura zauważyła, że Hideaki się jej przygląda.
– Twoje czoło… – zaczął.
– Tak, wiem, jest wielkie – Sakura przerwała mu zirytowana. Że też musiał się czepić jej czoła, z którego powodu miał kiedyś naprawdę duże kompleksy.
– Nie… –  uśmiechnął się lekko. Wyciągnął rękę i dotknął jej głowy. – Jest ubrudzone krwią – powiedział, pokazując ślad na dwóch palcach.
Po tym wszystkim zaczęli rozmawiać. Najpierw, w pierwszych dniach, tak po prostu, o sprawach codziennych, ale potem też o tych trochę bardziej istotnych. Na początku Sakura nadal trzymała go na dystans, le po jakimś czasie miedzy nimi zaczęła się rodzić przyjaźń. W końcu doszło do tego, że Sakura opowiedziała mu wszystko. Również o swojej miłości do Sasuke…

– Ja będę już się zbierał – usłyszeli głos Kiby, który miał wyjątkowo smętną minę.
Wiedział, że już niedługo będzie całkowicie spłukany, bo nawet pensja ANBU, choć nie najgorsza, nie wystarczyła na spełnianie kulinarnych zachcianek Choujiego. Trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy – był zrujnowany finansowo.
Mimo że przyjaciele protestowali, pożegnał się i wyszedł przed Ichiraku.
– Kiba, no gdzie idziesz!
To był Naruto, który pobiegł za nim. W całym towarzystwie tylko Kiba wydawał się być tak samo negatywnie nastawiony do Hideakiego jak on, więc nie mógł pozwolić mu nigdzie iść. Nie wiedział co prawda skąd ta niechęć Kiby, ale to nie miało znaczenia. Skoro Sasuke nie wykazywał chęci współpracy, to sami musieli rozpracować chłopaka Sakury. 
– Właśnie, coś się stało?
Shikamaru, który wyszedł za nimi, przekrzywił lekko głowę. Coś było nie tak.
Kiba w końcu westchnął i spuścił ramiona.
– Przegrałem, zostałem bankrutem.
Naruto uniósł brwi w zdziwieniu. Z tego co wiedział, w ANBU zarabiano całkiem nieźle, zresztą Kiba już kilka razy się tym chwalił. A skoro był dopiero dzień po wypłacie, a on już nie miał pieniędzy… Naruto coś to przypominało. Coś a raczej kogoś. Swego czasu Babunia Tsunade miała wieczny problem z pieniędzmi, bo była nałogową hazardzistką. Przegrywała wszystkie swoje i, co gorsza, nie tylko swoje pieniądze. Wyglądało na to, że Kiba wpadł w to samo uzależnienie.
– Karty czy kości? – zapytał, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
Kiba był jaki był, czasami doprowadzał go do szewskiej pasji, ale to jego przyjaciel, który miał poważny problem.
 – Co?
– Pytam, w co przegrałeś pieniądze. Wiesz, myślę, że skoro masz problem z hazardem, mógłbyś porozmawiać z …
– Nie, nie o to chodzi – przerwał mu Kiba. – Po prostu założyłem się o to, czy chłopak Sakury będzie podobny do Sasuke. I… sam widzisz. Teraz będę musiał przez miesiąc karmić Choujiego.
Naruto pokiwał głową w zrozumieniu. Asuma–sensei, narzekał nawet w przypadkach, gdy stawiał jednorazową kolację. Naruto sam tez tego doświadczył, gdy miał postawić całej ich drużynie obiad w zamian za wskazówki dotyczące stylu wiatru. Mimo że dużo mu to dało, bo dzięki temu opracował technikę Rasenshurikena, to jednak żabia portmonetka po tym obiedzie była pusta. I to był tylko jeden raz, a tu miał być cały miesiąc.
– Wiesz, tak naprawdę jest trochę podobny – spróbował go pocieszyć. – Nie wygląda tak samo, ale… jest wredny, złośliwy…
– Naruto!
– Arogancki i …
– Naruto!
Oczy Kiby rozszerzyły się, gdy przypomniał sobie ich rozmowę w Ichiraku, gdy to Naruto tak strasznie narzekał na Hideakiego. No przecież! Zakładał się, czy będą podobni! Nikt nie powiedział, że chodziło tylko o wygląd!
– Naruto, chłopie, normalnie cię kocham!
Kiba rzucił się na niego, chcąc go uściskać. Pech sprawił, że potknął się o kamień, a potem zamiast przyjacielskiego uścisku, leżał na Naruto, przygniatając go swoim własnym ciężarem ciała.
– No, no – usłyszeli znajomy od niedawna głos. – Mi zarzucasz brak wierności, a sam korzystasz z każdej okazji.
Naruto uniósł głowę, ale zderzył się czołem z Kibą. Próbował go z siebie zrzucić, ale był ciężki. W końcu, gdy obaj się jakoś wygramolili, spojrzał pochmurnie na osobę stojącą nad nimi.
– Twój chłopak wie, co wyprawiasz za jego plecami? I jeszcze te deklaracje miłości…
– Żebym ja zaraz tobie nie zadeklarował czegoś innego!
Naruto wstał, otrzepując spodnie z piasku.
– Ponoć nic nie rozwiązuje tak spięć między mężczyznami jak porządna bójka.
Obaj odwrócili głowy, To był Sai, który stojąc i uśmiechając się w swój specyficzny sposób, cytował jeden ze swoich poradników.
O dziwo Hideaki tez się uśmiechnął, choć raczej kpiąco.
– Tak, nie ma to jak prawie pozabijać się w imię miłości… – Spojrzał na Naruto, a potem skierował wymowny wzrok na Ichiraku, w którym nadal siedział Sasuke. – Najwyraźniej najszybsza droga do serca mężczyzny to…
– Chidori – podsunął Sai.


8 komentarzy:

  1. Wchodzę tu sobie bez większych nadziei, bo przecież blog zawieszony itp, a tu bam nowy rozdział. Cieszę się, że jednak coś napisałaś :)
    Powiem szczerze, że i mnie Hideaki zaczął działać na nerwy w tym rozdziale xd te jego komentarze o Gaarze, a co najważniejsze - poradnik Saia. Nie dziwię się, że Naruto żyłka drga.
    Tak w zasadzie to sobie o chłopaku Sakury nie wyrobiłam jeszcze do końca zdania, irytuje mnie to fakt, podrywacz z niego pomimo dziewczyny, ale znowu wspomnienia Sakury stawiają go w całkiem fajnym świetle. No cóż zobaczymy co jeszcze z nim wymyślisz :)
    Miło, że wróciłaś :)
    Annyi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co będzie z Hideakim, to jeszcze czas pokaże. W sumie postanowiłam pisać dalej, ale rozdziały będą krótsze i raz na jakiś czas tylko.
      Dziekuję za komentarz

      Usuń
  2. Cieszę się, że na krótko zawiesiłaś to opko. Mimo że przeczytałam ten rozdział miesiąc temu, dopiero dziś znajduje czas, aby go napisać. No dobra, może tu nie chodzi o czas, ale o moje nygustwo. Nie przedłużając, zabieram się za komentowanie.
    Widzę, że pojawienie się Hideakiego zrobiło małe zamieszanie: Ino ciągle zachwycała się jego urodą, Sai być może stawał się zazdrosny, Shikamaru to na sto procent wpadł pod pantofel (nie umie postawić się Temari), a Chouji jak to Chouji nie przejmował się niczym i po prostu jadł.
    Biedny Lee, jego marzenie o choćby porozmawianiu z Sakurą sam na sam, co w jego mniemaniu podchodziło by już niebezpiecznie do sfer erotycznych, a co jeszcze trzymanie jej za rękę, nigdy się nie ziści. Mam nadzieję, że Lee w końcu oprzytomnieje i znajdzie sobie kobietę wartą jego, która z nim będzie stawać na rękach i okrążać kilkaset jak nie tysięcy Konohę.
    Ta mina kiedy Kiba zauważa Hideakiego, wyobraziłam to sobie, piękny widok. Przed jego oczami zapewne pojawiła się wizja, jak je karmę Akamaru, a nawet pewnie i nie, bo i na nią nie będzie go stać. Ale pamiętaj Kiba, podobieństwo nie opiera się tylko na wyglądzie ale i też na charakterze.
    Z tego Hideakiego jest jeden wielki podrywacz. Swoim zachowaniem podnosi mi ciśnienie. Nawet tak mnie nigdy nie wkurzał Sasuke, choć bywały i takie momenty, ale Hideaki to już z niegrzecznością przesadza.
    Hahaha, ile namieszania może zrobić jedna książka Saia. I tak właśnie od dziś cały świat wie o Sasuke i Naruto oraz jak się ich związek toczył.
    Szczerze mówiąc, dzisiaj znów czytając to opowiadanie stwierdziłam, że miłość, związek Naruto i Sasuke jest jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy, ale chyba najprawdziwszy. Między nimi na pewno nie mogło być romantycznie. Tak, rzucanie w siebie nożami i wyzywanie się to do nich pasuje. Nie darowałabym jakby nagle jeden drugiemu prawił komplementy i umizgali by się. Tak jak jest pasuje im. Sama wolałabym być w takim związku niż w jakimś cukierkowym. Te najsłodsze związki są zazwyczaj najmniej prawdziwe. A w tym sasunarutowym widać, że mimo tak odmiennych stanowisk, mimo ciągłych kłótni, bójek, to i tak te dwie osoby bez siebie żyć nie mogą. Po prostu ubóstwiam to. Ich związek, Sasuke i Naruto, jest dla mnie wzorem związku perfekcyjnego.
    „Jedni dają sobie na przywitanie kwiaty, a inni traktują się Chidori […] Co kraj to obyczaj.” – piękne, jedno z najlepszych zdań w tym opowiadaniu. Pięknie Naruto mu powiedziałeś.
    „Karty czy kości?” – i kolejne, samymi mądrościami dzisiaj sypie Naruto. Lubię twoje połączenie. Mimo że sytuacja jest poważna, umiesz świetnie wpasować tam żarty i mimo że człowiek stara się utrzymać maskę poważności, to i tak drobny uśmieszek zdradzi.
    Że też Naruto wpadł na to samo co ja w poprzednim komentarzu. To mnie zaszokowałaś. Czy Naruto myśli tak jak ja? Spodziewałabym się, że takie zdanie może wypaść z ust Shikamaru co najwyżej. Po Naruto tego się nigdy bym nie spodziewała. Czapka z głowy, Naruto. Wybacz, że w ciebie nie wierzyłam.
    Końcówka zapowiada obiecujący następny rozdział. Ah… jak ja bym chciała móc dalej przeczytać. No ale rozumiem, że ty nie zawsze masz czas, chęci i takie tam. No a komentarze jakoś nie zachęcają. Oczywiście jakby były jakieś komentarze. Sama mam poczucie winy, że cię nie wspomagam jak powinnam i tylko po miesiącu dopiero piszę komentarz. Następnym razem mam nadzieję, że cię nie zawiodę. Postanowiłam już to sobie. Jak tylko umieścisz notkę, to max tydzień i pojawi się mój komentarz. I też mam apel do pozostałych czytelników: ZOSTAWIAJCIE PO SOBIE ŚLAD W POSTACI KOMENTARZU. TO NAPRAWDĘ POMAGA AUTOROWI.
    Dużo weny i komentarzy
    Juliet
    PS. Jakby co zablokowałaś znów dostęp do sasunaru-fanfiction.blogspot.com, tak jakbyś nie wiedziała, bo może znów przez przypadek kliknęłaś coś.

    OdpowiedzUsuń
  3. W poradnikach chyba nie nauczyli Saia, co to jest zazdrość:) Może sam kiedyś to ogarnie. Co do Lee, nie wiem jeszcze co z nim zrobię. Ale nijak mi nie pasuje do Sakury, a wątpię, że on by tak szybko z niej zrezygnował.
    Sai chyba sam nie sądził, że jego książka będzie sławna na całym świecie. Ale w sumie kto nie chciałby przeczytać takich smaczków o bohaterze wojennym czyli Naruto.
    Tak, między Sasuke i Naruto nie mogłoby być romantycznie. To zupełnie do nich nie pasuje i popsułoby całkowicie ich postaci. A Naruto bez Sasuke to żyć nie mógł już odkąd ten odszedł z wioski:)
    Właściwie Naruto to o tym podobieństwie palnął ot tak, żeby pocieszyć Kibę. To też trochę wynikało z wcześniejszej rozmowy w Ichiraku i tam to pierwszy zauważył Sai, że Hideaki jest takim „draniem”.
    Dziękuję za komentarz.
    Nowy rozdział jak już wiesz jest, ale nie wkleiłam go tutaj, zanim nie odpowiedziałam na komentarze:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    no cóż czyżby jakaś walka miała być,  Kiba jest taki smętny, ale czy zostanie uznane, że mimo że Hideaki nie wygląda jak Sasuke to charaktery mają podobne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem zdecydowanie w kwestii zakładu jest remis. Hideaki jednocześnie jest i nie jest podobny do Sasuke, więc może Kiba jednak będzie miał za co jeść :D chociaż jak nie teraz, to innym razem znów się w coś podobnego wpakuje, w końcu to nie pierwszy taki zakład. On się chyba nigdy nie nauczy :)

    Póki co Hideaki bardzo mnie irytuje i tak będzie pewnie przez jeszcze dluuugi czas, oczywiście, jeśli Sakura z nim wytrzyma albo nie zostanie zamordowany przez Naruto. Wspomnienia Sakury stawiają Hideakiego w innym świetle, więc jest nadzieja, że gość może jeszcze nas zaskoczyć.

    Nie spodziewałam się, że poradnik Saia stanie się tak popularny. Oczywiście wszyscy uwielbiają ploteczki, ale nie sądziłam, że publikacja wyjdzie poza Kraj Ognia. Czekam aż Sai jeszcze coś napisze, na tym jednym tomie przecież nie może się skończyć :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze. Więc nie zaglądałam tu jak dwa lata, potem wchodzę, bo znowu naszła mnie ochota na jakieś dobre sasunaru zgodne z kanonem, a to jednak jest najlepsze i tak patrzę i mam jak sto rozdziałów do nadrobienia. Jak? Kiedy??? Żeby inni autorzy tylko zawieszali swoje opowiadania jak Ty. Nie będę się za bardzo tu rozpisywać, bo mimo wszystko jestem daleeeeeko w tyle, ale nie mogłam tak po prostu przejść obok. Cóż, są też plusy moich zaległości - przez najbliższe kilka dni będę miała co czytać :D
    Jestem ciekawa, jak to się w końcu okaże z tym całym Hideki, bo póki co to jestem z Naruto i najchętniej przywaliłabym mu w twarz. Chociaż krótki punkt widzenia Sakury ujawnił, że facet coś tam w sobie ma. Jednak na razie jest to zbyt małe i zbyt głęboko, by jakoś wpłynąć bardzo na moją opinię o nim.
    No nic! Zabieram się do czytania! Prawdopodobnie nie będę wiele komentować w już opublikowanych rozdziałach, ale znowu jak mnie czymś zaskoczysz, to może i sobie ponarzekam zanim przejdę dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, czyżby szykowała się jakaś bójka? och Kiba taki smętny, ale czy zostanie uznane to, że mimo tego że Hideaki nie wygląda jak Sasuke to jednak charaktery mają podobne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń