.

poniedziałek, 27 maja 2019

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 9


Jak już kiedyś pisałam, sequel miał trafić tylko do osób komentujących. Wyszło więcej niż zamierzałam, więc wkleiłam jako kontynuację. Ale w związku z tym, że większość i tak to zignorowała, informuję, że dwa ostatnie rozdziały  wyślę właśnie tylko do osób, które komentują. I za komentarz nie uważam rzuconego byle jak zdania, a już na pewno nie „super, czekam na next” czy „pisz dalej”.
Będzie jeszcze kilka rozdziałów ogólnodostępnych, bo te dwa ostatnie muszę dopracować, a nie chcę się wybić z rytmu pisania.

***

Iruka przez ostatnich kilka dni nie był sobą. Albo w zasadzie był sobą, tylko tą najbardziej nadopiekuńczą częścią siebie. Cały czas martwił się o ten rzekomy ślub Naruto z Sasuke.
Pamiętał, jak za czasów Akademii ciągle się kłócili. Jeden nie potrafił przepuścić drugiemu. Jednak, jak się w końcu okazało, jeden też nie potrafił żyć bez drugiego.
Iruka w końcu to zrozumiał. Ale nadal nie rozumiał jednego. Jakim sposobem Naruto zakochał się właśnie w Sasuke? Odkąd pamiętał, robił maślane oczy do Sakury. I kiedy wyobrażał sobie jego przyszłość, widział go zawsze z żoną i dziećmi, które pozwoliłyby mu zapełnić pustkę po staracie rodziców.
Przecież ktoś musiał zadbać o Naruto. Strofować go, kiedy robił coś głupiego, gotować mu w końcu jakieś porządne posiłki, nauczyć sprzątać, bo on był przecież chyba największym bałaganiarzem w wiosce. Zapewne znalazłoby się jeszcze trochę innych rzeczy.
Iruka westchnął. Sasuke Uchiha… Co to będzie za małżeństwo?
– O czym tak myślisz? – usłyszał i uniósł wzrok.
Kakashi. No świetnie, tylko jego mu teraz brakowało. Ale w sumie… Musiał  się komuś wygadać.            
– O ślubie – powiedział.

– Nie wiedziałem, że się żenisz – zarechotał Kakashi.
– No przecież nie o moim – zdenerwował się Iruka. Czy z tym człowiekiem nie było można rozmawiać normalnie? – O ślubie Naruto.
– Z tego co wiem, Sasuke nadal jest w tej kwestii nieuświadomiony. Poza tym pamiętaj, że Rada nadal się w tek kwestii nie zgadza.
Kakashi westchnął. Tak, wiedział, że dla Naruto nie będzie to łatwa sprawa. Mimo że zawsze gadał jak nakręcony, tego nie potrafił powiedzieć. W sumie to się nie dziwił. Znał Sasuke. On na pewno niczego nie zrobi, żeby uszczęśliwić innych.
– I o to właśnie mi chodzi. O fakt, że to Uchiha Sasuke. Pamiętasz co robił przed wojną?
– Pamiętam.
Kakashi nagle spoważniał.
Dobrze pamiętał chwilę, gdy Sasuke chciał zabić najpierw jego, a potem Sakurę. Gdyby w tamtym momencie nie zjawił się Naruto, nie wiadomo, jakby się to skończyło. Sasuke był wtedy wściekły na cały świat, nie myślał logicznie. Opanowała go taka żądza zemsty… Poniekąd Kakashi go rozumiał. On też po śmierci ojca miał dziwny tok myślenia. To wszystko przez osoby, która wmówiły mu, że misja jest ważniejsza niż życie innych shinobi. Dopiero tamta misja, podczas której myślał, ż Obito zginął zmienił jego tok myślenia. I Pamiętał, co dokładnie powiedział swoim uczniom, Naruto, Sasuke i Sakurze.
W świecie shinobi ten, kto nie przestrzega przepisów, zasad jest śmieciem... Ale wiecie co?! Ten, kto nie dba o swoich towarzyszy jest jeszcze większym śmieciem!
Skoro on się zmienił, Sasuke też mógł. I Kakashi dobrze to widział. On po prostu kochał Naruto. Nigdy nie widział, by był tak emocjonalnie związany z jakąkolwiek osobą. I to już od czasu Akademii. Fakt, wtedy nie byli świadomi, ale przypomniał sobie ten ich pierwszy pocałunek. Widzieli to wszystko w kuli trzeciego Hokage. Obaj wyglądali wtedy, jakby mieli odruch wymiotny, ale… No właśnie, ale. Od tamtego momentu zaczął ich obserwować. Niby byli wrogami, ale chronili się na każdy możliwy sposób. Oczywiście Kakashi nie podejrzewał wtedy, że jest pomiędzy nimi coś więcej, ale chyba nawet oni sami o tym nie wiedzieli.
Kakashi dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, dlaczego Sasuke tak bardzo chciał zabić Naruto. Żeby zrealizować swój plan, musiał przeciąć tę więź między nimi. Nadal nie wiedział do końca, co zdarzyło się w Dolinie Końca, ale miał pewność, że to zmieniło Sasuke.
– Myślę, że nie powinieneś się tym przejmować – uśmiechnął się pod maską. – Wytrzymali ze sobą już dwa lata.
– Ale oni ciągle się kłócą.
– Ja z tobą też się kłócę, a jakoś potrafimy współpracować – skwitował Kakashi. – Poza tym, jak widzę nasze nowe rodziny w wiosce, to tam tez nie jest tak różowo. Shikamaru kilka razy spał u mnie w gabinecie.
– Ale… – Iruka zmarkotniał. Sam już nie wiedział co myśleć.
– Uwierz, prędzej rozstaną się inne pary niż oni. Sasuke jak już czegoś chce, to nie wypuści tego z rąk, a Naruto w życiu nie pozwoli mu odejść. Spróbuj ich rozdzielić, a wybuchnie Piąta Wielka Wojna Shinobi.
Iruka pokiwał głową. No cóż, będzie musiał zaakceptować takiego… zięcia? Ale na pewno będzie musiał jeszcze porozmawiać z Naruto. Tak profilaktycznie.
– Za szybko dorośli.
– Mówisz jak każdy rodzi. Ale mniejsza o to, teraz czeka nas inny ślub, więc idź do domu i się przebierz.
Kakashi poklepał Irukę po plecach. On naprawdę przeżywał wszystko za bardzo.

*

– Możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi?
Już od dobrej godzinie chodzili bez celu i się nie odzywali. W końcu dotarli nad rzekę.
– Nie miałem pojęcia, że przyjdzie tyle osób.
Naruto wzruszył ramionami. Już on da nauczkę geninom.
– Nie o tym mówię.
Sasuke oparł się o balustradę mostku. Był zły, nie nadal był wściekły, co Naruto zrobił z mieszkaniem, ale teraz coś innego chodziło mu po głowie. Konkretnie to, co powiedział Suigetsu w kryjówce Orochimaru.
– Nie rozumiem. – Naruto odwrócił głowę.
– Myślę, że rozumiesz. Już do diabła z tą ścianą, sam ją odmalujesz, gwarantuję ci to, ale o ten twój projekt w Radzie. Jak to jest, że w wiosce dźwięku wiedzą o czymś, co ty przede mną ukrywasz?
– Sasuke…
Naruto spojrzał wprost na rzekę. Płynęła jak zawsze, trochę leniwie. To przywołało mu myśl, że ich życie zmieniło się ostatnio naprawdę gwałtownie.
– Ja po prostu chcę, żeby wszyscy mieli takie same prawa. Na przykład ty i ja…
– My? – Sasuke uniósł brwi. – Nie mów, że coś tak głupiego chodzi ci po głowie.
– Nie… No oczywiście że nie…
Naruto znów spuścił wzrok. Cholera, było gorzej niż myślał. Sasuke uważał to za głupie. Jak on ma go do tego przekonać? Shikamaru mówił, że musi się pospieszyć, ale w takim wypadku… Poza tym było coś jeszcze, co mu się nie spodobało w dzisiejszej wypowiedzi Sasuke. Powiedział, że to jest jego mieszkanie. Jego. Nie ich.
– Wracajmy – powiedział markotnie. – Konohamaru już pewnie sobie ze wszystkim poradził, a musimy się przebrać na ślub Saia.
– Naruto… – Sasuke chwycił go za ramiona i przytrzymał. Widział, jak zmienił się wyraz jego twarzy, jak oczy straciły swój blask. – Jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć?
– Tak... Nie…
– O, a wy jeszcze tutaj? – usłyszeli głos.
To byli Temari i Shikamaru, oboje w odświętnych ubraniach. I o ile Temari wyglądała jak zwykle, to Shikamaru miał minę, jakby był czymś zdenerwowany. Nie, raczej spanikowany. Tak, zdecydowanie spanikowany.
– Właśnie wracamy do… – Naruto zawahał się –  …domu.
 Bo w końcu czyj to był dom? Sasuke? Czy ich wspólny?
– To do zobaczenia na ślubie – Temari uśmiechnęła się do nich tak jakoś ciepło.
A potem… Potem potknęła się o kamień i gdyby nie Shikamaru, zapewne by upadła.
– Nic ci nie jest? – Shikamaru podtrzymał ją, a po chwili posadził na ławeczce. – Wszystko w porządku?  Potrzebujesz czegoś?
– Tak, żebyś przestał się obchodzić się ze mną jak z jajkiem – warknęła.
Żałowała, że nie ma wachlarza, zrobiło jej się zdecydowanie za gorąco. Jeszcze nie zdołała ochłonąć po dzisiejszych nowinach. Poszła tylko na standardowe badania, a okazało się…
Akurat dyżur miała Sakura, która znów zaczęła pracować w szpitalu. Uznała, że zostanie tu na jakiś czas.
Temari, kiedy zobaczyła jej minę, wystraszyła się. Coś było nie tak? Na szczęście wtedy Sakura uśmiechnęła się i pokazał jej monitor. Była… była w ciąży!
Shikamaru, który jej towarzyszył, po tej informacji omal nie padł na zawał, a gdy się ocknął, zaczął dziwnie się zachowywać. Kto by pomyślał, że on może zacząć panikować? W końcu zawsze był tak bardzo zrównoważony.
– O czym wy mówicie? – zapytał zdezorientowany Naruto.
– Będziemy mieć dziecko – poinformował Shikamaru, jeszcze raz sprawdzając, czy Temari na pewno nic nie jest.
Naruto otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Więc to już ten czas? Ich przyjaciele zaczynali tworzyć nowe pokolenie? Teraz Shikamaru i Temari, zaraz pewnie Ino i Sai, może też Sakura z Hideakim, choć jego miał ochotę udusić.
A co z Sasuke? Z jego marzeniem odbudowy klanu? Na pewno o tym nie zapomniał, nadal tego chciał. Jak w takim wypadku miałby mu tak już na poważnie zaproponować ślub? Związek na stałe. On nie mógł mu dać tego, czego pragnie…
– No proszę, proszę, jakie miłe spotkanie.
To był Kiba, ubrany w garnitur i Akamaru, który miał przywiązaną srebrną kokardkę. A zaraz za nim szli Sakura i Hideaki. Wszyscy już zmierzali na ślub.
– No, kolego, gratulacje – odezwał się Hideaki.
Już zdążył poznać znajomych Sakury. Chouji, który przedkłada jedzenie nad wszystko inne, Shino, zafascynowany owadami, Sai, mąż Ino, którą lubił, autor jego ostatnio ulubionych książek, dzięki którym zdobył wiedze na temat mieszkańców Konohy. Shikamaru – genialny umysł i uległy mąż, Temari – hetera. O Tenten zbyt wiele nie wiedział, za to miał świadomość, że Lee jest zakochany w jego dziewczynie.
No i jeszcze była najpopularniejsza para Konohy. Naruto i Sasuke.
Hideaki zawsze był kobieciarzem. Nie dbał o stałe związki. Może dlatego, że jego matka załamała się po tym, kiedy ich ojciec odszedł. Nie miała po nim nikogo więcej, zadręczała się, myślała, że wróci. Hideaki nie chciał żyć tak samo. Nigdy więc się nie angażował. Był młody i –  jak twierdziły dziewczyny – przystojny. Więc po co? I zapewne nadal by tak było, gdyby nie spotkał Sakury. Na początku traktował ją jak wszystkie inne, ale potem coś się zmieniło.
Ona różniła się od nich. Widać, że miała też jakiś bagaż doświadczeń, ktoś ją ewidentnie skrzywdził.
Na początku ciężko się rozmawiało, ale w końcu, krok po kroku, jakoś do siebie dotarli. Ostatecznie Sakura opowiedziała mu całą swoją historię. O Naruto, o Sasuke, o Naruto i Sasuke.
I o ile Sasuke wydał się Hideakiemu po prostu dupkiem, to Naruto był przecież jej przyjacielem. Jaki przyjaciel tak postępuje? Jasne, mógł się zakochać w Sasuke, zresztą ze wzajemnością, ale jak można kogoś tak zwodzić i tak oszukiwać? Trzeba było powiedzieć wprost. Na pewno by bolało, ale nie wpędziłoby Sakury w taki stan, jak po tym, gdy się dowiedziała przypadkiem.
To ma być przyjaciel? Hideaki miał kiedyś przyjaciela, który zginał i nigdy by go nie okłamał. I to jeszcze w taki sposób. Bo co to wtedy za przyjaźń?
Co najgorsze, Sakura nadal kochała Naruto jak brata. Ufała mu. Problem w tym, że ona cierpiała, a on nie poniósł konsekwencji.
Hideaki oczywiście wiedział, kim jest Naruto Uzumaki. Walczył na wojnie, choć z bardzo daleka, bo był specjalistą od trucizn. Ale żaden przyjaciel nie powinien tak potraktować swojej przyjaciółki. Powinni byli jej powiedzieć od razu.
Sakura, mimo że do Suny przybyła jako cień samego siebie, tak przynajmniej mówili ci, którzy ją znali, w końcu zaczęła się zmieniać. Zaangażowała się w pracę w laboratorium. Początkowo nie zwracała uwagi na nikogo. Hdeaki widział, że jest smutna. Bardzo smutna. Tak serio, to chciał ją wyciągnąć na randkę. Podobała mu się i tyle. Ale ona się nie dała. Wciąż tylko pracowała, a jej włosy rosły i rosły, tak jak umiejętności. A jemu coraz bardziej to imponowało. Silna, niezależna kobieta. I mimo że pół Suny chętnie by się z nim umówiło, to ona nie chciała.
Kiedy nastąpił ten przełom i zaczęli być przyjaciółmi, Hideaki przestał spotykać się z jakimikolwiek innymi dziewczynami. Sakura go zafascynowała.
Kiedy w końcu udało mu się ją zdobyć i kiedy wyruszyli do Konohy, obawiał się jednej rzeczy. Że Sakurze, kiedy tylko zobaczy Sasuke, wróci to zauroczenie.
Z drugiej strony obiecał sobie też, że Naruto nie przepuści.





21 komentarzy:

  1. ile odcinków planujesz jeśli można spytać? Z góry dziękuje za odp. I dzięki wielkie za to opowiadanie to najlepsze co mogło nas spotkać tzw fanów tego parringu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy nie planuję ilości, gdy piszę na bieżąco.

      Usuń
  2. Swoja drogą widać, jak to jest najlepsze, co mogło was spotkać, skoro ani słowa komentarza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Troche szkoda mi Naruto. Ale znajac naszego bohatera pewnieznajdzie sposob na ujazmienie smoka. Oby 😅 A typek ewidentnie mi sie nie podoba 😡 szkoda, ze na jego intrydze i zemscie Sakura moze cierpieć.
    Och szkoda w sumie nie dziwie Ci sie ze chcesz zrobic taka nagrode 😊 weny duzo Ci życzę! I dobrego dnia u Nas pada właśnie a w pracy siedze 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. A ślub będzie jeszcze w tych ogólnodostępnych? Byłoby to najlepsze, a osoby które komentowały mogą na przykład dostać jakieś fillery.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  5. Obok tego rozdziału po prostu nie mogłam przejść obojętnie, no nie mogłam. I wbrew temu, co sobie teraz myślisz, nie ze względu na jego treść, fabułę, dialogi, czy cokolwiek, a ze względu na ten wstęp, który zaserwowałaś.
    Na początek może dodam od siebie, że kilka ładnych lat temu sama byłam autorką i prowadziłam bloga, więc doskonale wiem, jak wiele znaczą komentarze i uwagi od czytelników. Wiem, jak demotywujący jest brak odzewu, kiedy się człowiek stara i poświęca wolny czas na pisanie rozdziału, licząc na jakieś wsparcie i słowa uznania... A mimo to po prostu gardzę tym, co obiecałaś właśnie zaserwować swoim czytelnikom.

    Kiedy ten blog dopiero się rozkręcał pisałam czasem komentarze. Na pewno nie do każdego rozdziału, ale mi się zdarzało. Mniej więcej do czasu, aż po raz pierwszy wyskoczyłaś z tego typu szantażem - albo będą komentarze, albo będę rozsyłać tylko do wybrańców. Czymś takim skutecznie mnie zniechęciłaś do napisania Ci już czegokolwiek, choć bloga wciąż czytałam. Sama sobie na to zasłużyłaś. Im częściej pojawiały się taki teksty, tym bardziej czułam się zrażona i mniejszą przyjemność czerpałam z Twojego opowiadania. Więc śmiało - roześlij ostatnie rozdziały tylko tym kilku osobom, które komentują każdy rozdział, szczerze przestało mi zależeć. Brzydzę się czymś takim i chociaż blogi to nie książki, gdyby jakikolwiek z lubianych przeze mnie autorów szantażował mnie, że albo napiszę recenzję jego powieści na GR czy LC, albo nie będę mogła przeczytać kolejnej, to bym parsknęła i krzyżyk na drogę. A to dlatego, że dobrych autorów jest na świecie więcej niż jeden zadufany w sobie człowieczek, na jakiego nie warto tracić czasu. I niewiele mnie obchodzi, że autorzy książek zarabiają na swoich powieściach, a z bloga do portfela nie wpadnie nawet złotówka. Jeżeli, droga autorko, piszesz tylko dla rozgłosu i komentarzy, to lepiej zatrzymaj się na chwilę i zastanów, czego tak naprawdę chcesz w życiu, bo pisanie to nie to. Ja pisałam dla siebie i chociaż brak odzewu lub niski odzew mnie dekoncentrował i zniechęcał, wciąż czerpałam przyjemność z pisania i chciałam się tym dzielić. Jeśli tego nie potrafisz, jeśli zamierzasz unosić się honorem, szantażować czytelników i czuć nad nimi władzę, to najwyraźniej pisanie nie jest dla Ciebie. I piszę to całkiem serio. Żaden szanujący się autor nie wymaga, by każda osoba, która przeczytała jego dzieło, od razu się o nim wypowiedziała. Nie wszyscy to potrafią i nie wszyscy mają cokolwiek do powiedzenia, więc pogódź się z tym albo poszukaj innej pasji.

    Odezwałam się po raz pierwszy od wielu miesięcy i przyszłam z jednym tylko ogłoszeniem: po dzisiejszym rozdziale odechciało mi się dalej czytać tego bloga. Chociaż był przyjemny, chociaż był miły i bardzo mi się podobał, to jeśli jego autorce brakuje na tyle empatii, by wczuć się w sytuację czytelnika (bo jeśli kiedykolwiek nim byłaś lub wciąż jesteś, to rozumiem, że komentowałaś/komentujesz wszystkie blogi i wszystkie rozdziały, które kiedykolwiek przeczytałaś? Ma się rozumieć, że tak. Z tego co kojarzę, to nawet kiedyś napisałaś tutaj, że obecnie istniejące blogi sasunaru Cię nie interesują, bo nie są kanoniczne, więc wnioskuję, że czytałaś i napisałaś o tym autorom, bo nie wypada milczeć, jeśli się coś czyta. Wszystko wymaga odzewu i wielu słów uzasadnienia), mnie zaczyna brakować cierpliwości, by wciąż czytać te wszystkie wynurzenia i pretensje, więc z dniem dzisiejszym przestaję czytać tego bloga. Mówi się trudno. Jak chcesz, możesz zamknąć go już dziś i nagrodzić tych tuzin wiernych piesków, które z radością wylizywały Twoje buty przez cały ten czas.
    Żegnam,
    Zniesmaczona BS.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, nic mnie ostatnio chyba bardziej nie rozbawiło, niż te tutaj wynurzenia osóbki, która chce komuś dyktować, co może/powinien, a czego nie.
      Nie wiem czy to przeczytasz, ale odpiszę.
      To mój blog i moje zasady. O tym, że coś takiego będzie miało miejsce, informowałam już wcześniej. Powiedziałam wtedy również, że to działa w dwie strony. Po co mi czytelnik, o którym nie wiem?
      To raz.
      Dwa.
      Czyli mam przestać pisać i poszukać innej pasji, bo ty tak twierdzisz? Nie, no to mnie rozbawiło jeszcze bardziej. Że ci tak wyjaśnię w niezbyt kulturalnych słowach, ale chyba trzeba dosadnie, żebyś zrozumiała (choć to może złudna nadzieja): to, co jest moją pasją, zależy tylko i wyłącznie ode mnie. I gówno ci do tego.
      Nie podoba się moje podejście? Nie czytaj. Nikt tu nikogo na siłę nie trzyma.
      Istnieje też "drobna" różnica między pisaniem, a publikowaniem. Wiedziałaś o tym? Nie? No to teraz już wiesz.
      Trzy.
      Komentuje każdy fanfik, który czytam. Zawsze.

      I po czwarte, choć tu już mi nie było do śmiechu, ponieważ dałaś popis zwykłego tzw. buractwa.
      To co napisałaś w ostatnim zdaniu jest po prostu poniżej krytyki: „nagrodzić tych tuzin wiernych piesków, które z radością wylizywały Twoje buty przez cały ten czas”. To jest po prostu żałosne, żeby w taki sposób pisać o innych czytelnikach, tylko dlatego, że zostawiali te komentarze.
      Wiesz co? Masz rację, Nie wracaj tu. Bo takich ludzi jak ty, wylewających swoją frustrację na innych, nie wiem, czy z głupoty czy z czego, zdecydowanie tu nie potrzeba.

      Usuń
    2. Potwierdzam że Indra komentuje blogi nawet te, które nie przypadły jej do gustu (przynajmniej tak jest na wattpadzie).
      Trochę BS uraziłaś mnie tym, że nazwałaś mnie "wiernym pieskiem" nie znając mnie. Poczułam się tym dotknięta. Choć muszę stwierdzić, że też mi się nie podoba jak Indra wprowadza ten mały szantaż. No ale ona też ma po części racje: ona to pisze dla nas, czytelników i oczekuje naszej reakcji. Gdyby chciała pisać dla siebie, to schowałaby to do szuflady i jedynie pokazała teksty najbliższym.
      Mam nadzieję Indro, że gdy za kilka lat przyjdzie nowy czytelnik i będzie czytał ten tekst i komentował, to ty o nim nie zapomnisz i wyślesz mu rozdziały. Bo właśnie ja się nie martwię o tych teraźniejszych czytelnikach co nie komentują. Bardziej o tych co będą wyrażać swoje zdanie na temat tekstu w przyszłości.
      Juliet

      Usuń
    3. Juliet, ja piszę od ponad dziesięciu lat. I o ile kiedyś wklejanie czegoś na blog sprawiało mi przyjemność, bo byli ludzie, którzy dzielili się swoimi spostrzeżeniami, to teraz publikowanie bardziej mnie irytuje niż cieszy. I zniechęca. Czytelnicy stali się bardziej roszczeniowi (słynne: kiedy rozdział i czekam na next) – jakby moim obowiązkiem było dać im ten „next”.Jednak do tej pory ten „next” zazwyczaj się pojawiał. I co? Większość i tak miała gdzieś to, że autor chciałby jakiejś reakcji. Zmęczyło mnie to.
      Jak już napisałam na Wattpadzie, mnie nie interesują gwiazdki i jakieś rankingi. Chcę mieć tę świadomość, że moim czytelnikiem jest nie gwiazdujący robot, a żywy człowiek, który czytając rozdział jakoś reaguje.
      I to nie jest szantaż. Ja po prostu wolę mieć tylko kilku czytelników, którzy napiszą, co myślą, niż nawet tysiąc takich „czytelników widmo”.

      Usuń
    4. A, jeszcze odpowiadając na pytanie: nie, nie zapomnę o nowych czytelnikach. Choć ci pojawiają się raczej na Wattpadzie, a nie tutaj tu.

      Usuń
  6. „Przecież ktoś musiał zadbać o Naruto” –Sasuke dbał o to, aby np. zdał egzamin. „Strofować go, kiedy robił coś głupiego” – to akurat Sasuke robi cały czas, obrażając go przy tym i nazywając młotkiem. „gotować mu w końcu jakieś porządne posiłki” – przypomniało mi się jak na początku opka Sasuke uszykował sobie kolację, a Naruto przyszedł i większość mu zjadł. „Nauczyć sprzątać” – przecież w dzień, w którym Sasuke dał mu klucze do mieszkania, wspólnie sprzątnęli kawalerkę. Więc pytam się czemu Iruka ma wątpliwości co do tego małżeństwa? Po co komu żona (przynajmniej dla Naruto) skoro ma się takiego idealnego Sasuke?
    „Ale oni ciągle się kłócą” – to w sumie chyba dobrze tzn. że ciągle są sobą. Gdyby nagle zaczęli być dla siebie mili to by nie było to normalne. A tak poza tym przecież nawet rodzice Naruto się kłócili, chociaż to akurat było spowodowane tym, że Kushina miała wybuchowy charakter.
    Rozmowa Sasuke z Naruto – ajć, jednak Sasuke dowiedział się o projekcie u Oro. No to teraz się zacznie. A mógł Naruto powiedzieć mu na początku. Teraz mu się dostanie podwójnie za to, że tylke czasu to ukrywał. I ukrywał tylko przed nim.
    „Nie mówi, że coś tak głupiego chodzi ci po głowie” – aż serduszko mnie zabolało. Jak Sasuke może być tak bezlitosny? Rozumiem, że jest wściekły i nie panuje nad tym co mówi, ale to już przesada. Nie chce wiedzieć, co wtedy poczuł Naruto jak to usłyszał.
    „Jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć?” – oczywiście, że chciałby. Nie dość, że zraniłeś go to na dodatek odrzuciłeś takie przed-zaręczyny. I oczywiście w tej chwili musiał ktoś im przerwać. Wkurza mnie to. A potem mają nie wyjaśnione sprawy między sobą.
    „Będziemy mieć dziecko” – Już?! Znaczy wiem, że są kilka lat w małżeństwie, ale dopiero druga osoba z ich paczki się stabilizuje, a oni już powiększają grono rodzinne. Ale ten czas leci… A dopiero co zdawali egzamin na jounina.
    Kurczaki, znowu Naruto nachodzą te myśli. Odbudowa klanu. W sumie też jestem tego ciekawa, a zarazem niepewna, bo Sasuke na pewno nie zrezygnuje z tego. No ale też nie zostawi Naruto. O zdradzie nie ma mowy. Pozostaje tylko próbówka, ale Sasuke tak jak i ja mamy co do tego nieciekawe zdanie. Jednak może Sasuke się do tego przekona. To jest jedyne wyjście z tej sytuacji.
    „Sai, mąż Ino” – Hideaki, on jeszcze nim nie jest. Przecież idziesz dopiero na jego ślub. A wiesz jak to bywa, na ślubie większość facetów zaczyna mieć wątpliwości co do ożenku. No może Sai raczej ich nie będzie mieć, ale Hideaki nie koniecznie może o tym wiedzieć.
    Aaa… Czyli o to cały czas chodziło Hideakowi. Że taka słodka zemsta dla Naruto, za to że Sakurze nic nie powiedział. Nie wpadłabym na to. Ja jednak jestem mało inteligentny człowiek. Ale to znaczy, że cała ta sytuacja stawia Hideakiego w dobrym świetle. Czyli on nie jest taki jak Sasuke pod względem charakteru. Nie jest draniem. Czyli… Kiba przegrał zakład. Nie mogę uwierzyć, że Hideaki jest jednak dobrym człowiekiem. Pomyliłam się co do niego.
    Dużo weny
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Iruka nie mógł o tym wiedzieć:) To nie Sai, który był świadkiem wielu „interesujących” rzeczy:) A, tak, też pamiętał jak mu nie tyle zjadł, a wręcz wyżarł:D
      Jakby się przestali kłócić, to znaczy, że mieli by między sobą problem. Ciche dni czy cos :)
      No, wiem, że to było okrutne, ale to jest Sasuke Uchiha, on nie myśli kategoriami Naruto, ma zupełnie inną psychikę.
      Jak policzyłam w Boruto, oni musieli mieć te dzieci (tzn zajść w ciążę) już właśnie w takim wieku.
      Jeszcze nie wiem, jak rozwiąże ten klan, naprawdę:)
      Zgodzili się na remis, w końcu nikt nie wie, czym kierował się Hideaki. Choć to dałaś mi pewien pomysł :)
      Dziękuję za komentarz:)

      Usuń
  7. Twoje początki są cudowne, w sensie przedmowa. Ale pisz dalej to bardzo dobry tekst. Obronię go. Pisz dalej ;)
    Iruka - ślub Naruto, Iruka to taki daddy. Taka prawda. Spoczywa na nim wielka odpowiedzialność. Eh, kocham go. Powinno być więcej fanfików z nim. Z chęcią przeczytałabym coś KakaIru albo IruNaru, czemu nie.
    Nie można rozdzielić Naruto i Sasuke, bo wybuchnie Wojna. Oj Hideeee. Chcesz wojny, no chcesz?
    Temari w ciąży, ślub Ino i Saia. Nieźle się prowadzą po tej wojnie. Niech będzie więcej bombelków. Znam już tę część opowiadania i przypomniałam sobie, że tylko Hinata nie ma bąbeka, ani męża. Indra, dej jej męża. Czy to będzie Hide vel Dehi czy Kiba...
    Akamaru w kokardce musiał wyglądać przeuroczo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, jaki początki? Ja pisze od wielu lat. A tekst ma się bronić sam. Jak ktoś musiałby go bronic, to znaczy, że jest słaby.
      Naprawdę IruNaru? Ble, to... ok opinię na ten temat lepiej zostawię dla siebie. I ja nie pisze i nie będę pisać żadnych innych paringów.
      A co do Ino, Saia czy Temari są już trochę czasu razem.

      Usuń
    2. A, ok, dopiero teraz zczaiłam, że przedmowa.

      Usuń
  8. Iruka jak zwykle matkuje Naruto, to się chyba nie zmieni nawet jeśli będzie miał 50 lat :P Ale nie powinien się martwić, Sasuke doskonale spełnia warunki strofowania Naruto za głupoty i nieutrzymywanie porządku.

    Oo i w końcu w ich paczce pojawi się dziecko :D Shika na pewno będzie denerwował Temari swoją opieką, ale nie można się chłopakowi dziwić - będzie przecież tatą! Temari jakoś będzie musiała to znieść :)

    Między Sasuke i Naruto znowu wkradły się niedomówienia i tak jak zwykle bywa, przez nadejście znajomych nie mogli dokończyć rozmowy. Czekam aż sobie to wyjaśnią, bo jestem bardzo ciekawa jak Sasuke zareaguje :)

    Tak jak myślałam, Hideaki nie lubi Naruto z tak prostego powodu, na jaki bym nie wpadła :D w sumie mu się nie dziwię, Naruto jest kimś, kto skrzywdził jego dziewczynę. Uważam jednak, że jest zbyt krytyczny wobec niego, Naruto zawsze Sakurę wspierał i mimo że faktycznie powinien wcześniej ją uświadomić o swoich uczuciach do Sasuke i to odwzajemnionych, to sytuacja nie była taka prosta. Sama na jego miejscu bałabym się ujawnić przed znajomymi nie wiedząc jaka mogłaby być ich reakcja. Możemy mieć tylko nadzieję, że w końcu uda im się dogadać. Swoją drogą, jestem ciekawa co jeszcze wymyśli Hideaki, żeby uprzykrzyć Naruto życie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ok, więc moja teoria o Hideakim (idk czemu cały czas piszę Hideki, jakoś tak mi utknęło i o tym "a" w środku muszę sobie przypominać) była całkowicie błędna. Cóż, przynajmniej mogę teraz szczerze powiedzieć, że facet poprawił sobie w moich oczach swój wizerunek. Jest po prostu zły na Naruto i właściwie ma nawet na to logiczne podstawy. Kłamstwo nawet w dobrej wierze jest złe, szczególnie gdy dotyczy to tak bliskich przyjaciół. Pewnie, są białe kłamstwa, ale to nie było jedno z nich. Więc, tak. Hideaki odkupił się z całej tej swojej dupkowatości, chociaż jestem ciekawa, czy w końcu się z Naruto dogada, a jeśli tak, to co go do tego przekona.
    Poza tym zrobiło mi się tak przykro ze względu na Naruto. Sasuke prawdopodobnie nie miał na myśli skrzywdzenia go, a komentarz o "jego mieszkaniu" raczej nie był zapowiedzią rozpadu, ale i tak. Jeszcze się okaże, że się przez jakieś nieporozumienie rozpadną czy coś i dopiero będzie mnie serce bolało (nawet jeśli potem ponownie się zejdą).
    Tak z weselszych myśli - dziecko Shika i Temari! Czy zostajesz przy Shikadai (tak myślę? Nie oglądam Boruto, a to co widziałam było tak dawno temu, że ich imiona kojarzę tylko jak przez mgłę), czy jednak pójdziesz z czymś innym? Ahhh, z jednej strony chcę to już wszystko przeczytać, by wiedzieć, a z drugiej chcę, by to trochę trwało.
    Poza tym troska Saska o pomidory doprowadziła mnie do łez - do łez śmiechu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh i Iruka. Jakby rozumiem jego zmartwienia, ale jednak... To życie Naruto, a skoro Sasuke jest dla niego "tym jedynym", to Iruka za przeproszeniem nie ma w tym nic do gadania. Chociaż wiem, że jego myśli to głownie po prostu troska o Naru.

      Usuń
  10. Hejka,
    fantastyczny rozdział, o matko czy Sasuke w ogóle zdaje sobie sprawę jak tera poczuł się Naruto? ale i wyjaśniło się dlaczego Hideaki tak traktuje Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń