Odkąd
odkryto podstęp z jastrzębiami i innymi ptakami pocztowymi, wszystkie akcje i zaplanowane
misje zostały tymczasowo wstrzymane. Tym musiał zająć się oddział specjalny,
który jeszcze raz zaczął przesłuchania tych członków złapanej organizacji z
Suny, którzy do tej pory nie pisnęli słowa. A jak to nie dawało efektu, to
zaczynali od nowa.
Naruto
nie do końca wiedział, jakimi konkretnie metodami próbowali osiągnąć sukces,
ale myśląc o tym, ciągle przypominał sobie tego znanego wszystkim shinobi z ich
pierwszej części egzaminu na chunina. A zwłaszcza to, jak wyglądała po
torturach jego głowa. To musiało być coś strasznego.
Chwilowo
mieli utrudnioną komunikację, ale wiedział, że jeden z psów Hany został
wysłany, by dostarczyć wiadomość Sasuke. Po tym, co się stało z jego jastrzębiem
i jakie wynikły ogólnie problemy, był przekonany, że wróci w jeszcze dzisiaj,
dlatego nie wychodził z domu i na niego czekał.
Usiadł
przy stole i próbując czymś się zająć, zaczął wertować zdjęcia z wakacji. Miał
ich sporo. Jak spał, śliniąc poduszkę, jak upaćkał się cały lodami, jak zaplątał
się w rybacką sieć i wiele innych. Jednak najwięcej fotografii było zrobionych
chyba wspólnie z Hideakim. W latarni morskiej, na plaży, przy skałach na tle
zachodzącego słońca. Wiedział, że większość z nich nie spodobałaby się Sasuke.
Te zdjęcia, co by nie mówić, oddawały tamte chwile bardzo dokładnie i każdy,
kto by tylko na nie spojrzał, powiedziałby, że są romantyczne i przedstawiają
dwóch zakochanych w sobie chłopaków. A to przecież nie była prawda. No dobrze,
była, ale tylko częściowo.
Pochował
wszystkie fotografie do pudełka i chciał je zanieść na górę, ale w tym momencie
usłyszał szczęk otwieranego zamka. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczył w
nich Sasuke.
Nie
spodziewał się go aż tak szybko, raczej dopiero pod wieczór, więc był
zaskoczony.
Przez
chwilę stali w ciszy, po prostu na siebie patrząc. Żaden nie wiedział, co powiedzieć,
jak zacząć rozmowę po tym, co się między nimi wydarzyło i w jaki konkretnie sposób
się rozstali na ten czas. Na szczęście sytuację uratował niezawodny Kuramek,
który widząc swojego drugiego ulubionego pańcia, zaczął machać ogonem, szczekać
i wskakiwać na niego jak wysoko tylko
się dało.
–
Złaź poczwaro! – Sasuke odepchnął go nogą, chcąc w końcu wejść do domu. – Jakaś
tresura by mu się przydała – burknął po swojemu.
No
tak, wrócił stary dobry Sasuke i stara, dobra rzeczywistość. Nie było żadnego „cześć,
kochanie”, co w jego przypadku zresztą i tak stanowiłoby nierealną wręcz rzecz,
ale nie było nawet zwykłego „cześć”.
–
Szybko dotarliście, spodziewałem się ciebie dużo później – powiedział Naruto,
wciąż ściskając w dłoniach pudełko ze zdjęciami.
–
Musieliśmy się pospieszyć, więc wezwałem Aodę, który teraz chyba mnie wyklina za
tę zniewagę i użycie go jakoś środka transportowego – powiedział Sasuke.
Rzucił
swój bagaż na podłogę i usiadł zmęczony na kanapie. Mimo wszystko cieszył się,
że wrócił do domu. Zaraz pewnie zrobią sobie herbatę i… A co to jest? Dopiero teraz,
gdy ogarnął wzrokiem pomieszczenie, dostrzegł rozwaloną na środku pokoju torbę
Naruto. Była rozpięta, jakoś tak w połowie rozpakowana, bo rzeczy walały się tu
i tam, a wokół dało się zauważyć pełno piasku, jakby dopiero co wrócił z Suny
albo przez kilka dni gościł u nich w domu Gaarę.
Podszedł
i chwycił w rękę to, co rzuciło mu się w oczy, bo leżało na wierzchu. Folder
nadmorskiej miejscowości?
–
Uroczy, dyskretny pensjonat, gorące źródła, relaksujące masaże i dobre
jedzenie, to tylko jedne z nielicznych atrakcji, jakie możemy Państwu
zaproponować – przeczytał jedno z zachęcających, reklamowych zdań. Uniósł brwi.
– Nie wiedziałem, że lubisz takie… hm…. wycieczki.
–
Ja też nie wiedziałam, bo wcześniej nigdy na żadnej nie byłem – mruknął Naruto,
zabierając od razu folder, jakby był czymś istotnym, a w jego głosie zabrzmiało
coś takiego, co wcale nie spodobało się Sasuke. Coś, jakby miał do niego o to…
żal?
–
Eh, młotku. – Wstał z kanapy i objął go. – Obaj wiemy, że zawsze wolałeś iść ze
mną na pole treningowe i spuścić sobie łomot albo nawet powalczyć na poważnie.
Przecież nigdy nie chciałeś niczego innego.
–
A zapytałeś mnie kiedyś o to? – Naruto spojrzał na niego, gdy przypomniał sobie
jedno z pierwszych zdań, które usłyszał od Hideakiego od razu po przyjeździe: co
chciałby robić. – Zresztą, nieważne. Byłeś już u Kakashiego?
–
Byłem. Widziałem też ten rzekomy list ode mnie do ciebie. Chyba nie uwierzyłeś,
że mógłbym napisać takie bzdury?
Sasuke,
mimo powagi sytuacji z otruciem jego jastrzębia, nieco rozbawiły te wypociny. Ktoś
miał niezłą wyobraźnię, by stworzyć to kiczowate dzieło, ale to na nic, bo najwyraźniej
zupełnie ich nie znał. Oni nigdy się tak do siebie nie zwracali, żaden z nich
nie napisałby też takich głupot.
–
Nie, Sasuke. Nie uwierzyłem. – Naruto powrzucał do torby swoje rzeczy, a na
wierzch położył pudełko ze zdjęciami. – Nawet gdyby tam było napisane po prostu:
„Kocham Cię i za Tobą tęsknię”, też bym nie uwierzył, że to od ciebie –
powiedział, chwycił torbę i zaniósł ją do pokoju, a potem krzyknął, że idzie wziąć
prysznic.
Sasuke
nie miał pojęcia, co go ugryzło.. Zachowywał się jakoś inaczej, jakoś dziwnie. Jakby
miał o coś do niego pretensje.
Wszedł
na górę, chcąc rozpakować swoją torbę, ale to, co zobaczył, lekko go
zaniepokoiło. W sypialni stało zawsze kilka zdjęć, jednak w tym momencie
zostały tylko te z geninami i ich stara fotografia drużyny siódmej. Reszty nie
było. A właściwie była, ale jako uszkodzone nieco zdjęcia i kawałki
roztrzaskanych ramek, leżących na szafce nocnej. W ścianie zauważył kilka
wgłębień, wyglądało to tak, jakby ktoś z całej siły nimi rzucał. Ktoś, czyli
Naruto. Coś musiało go strasznie zdenerwować.
Chyba
wiedział co, bo Kakashi mu przekazał, że Naruto widział to zdjęcie z Midori. Fakt,
nie wyglądało to wszystko dobrze, tym bardziej po zdjęciu bransoletek. Najwyraźniej
Naruto nieźle się wściekł, zanim ktokolwiek mu wytłumaczył, po co to wszystko.
A tak poza tym, znów miał ochotę udusić Saia. Czy ten kretyn nie mógł choć raz zachować
jakiejkolwiek dyskrecji?
Sasuke
zaczął się rozpakowywać, ale jego wzrok znów przykuła torba Naruto. Był nad
morzem? Może to jakiś trening z Kodaiem? Nie, z tego co mu się obiło o uszy,
ten wylądował w szpitalu. Spojrzał na to pudełko i biorąc je do ręki, usiadł na
podłodze, opierając się o lóżko. Otworzył, będąc ciekawym zawartości.
To
były zdjęcia. Zdjęcia właśnie z tego wyjazdu. Widząc kilka początkowych, uniósł
nawet lekko kąciki ust, widząc tę niezdarę w akcji, ale po chwili uśmiech
zszedł mu z twarzy. Naruto nie pojechał tam sam. Naruto pojechał tam z
Hideakim.
Oglądając
kolejne fotografie, miał wrażenie, że ciśnieni mu rośnie z każdą chwilą. Różne
miejsca, różne ujęcia. Od głupich min, po szczere uśmiechy i to, jak aparat
uchwycił chwile, gdy na siebie patrzyli. Sasuke nie był idiotą, wiedział, co
jest grane. Zresztą w tym aspekcie miał akurat duże doświadczenie. Odkąd był
dzieckiem, widział te roziskrzone, zakochane spojrzenia dziewczyn. I Hideaki
tak właśnie patrzył na Naruto. Choć, nie, nie tak samo. Bardziej poważnie, dojrzalej,
jakby samym wzrokiem chciał mu wyznać coś ważnego.
Sasuke
ukrył twarz w dłoniach. Po tym, co zobaczył, naprawdę zaczął mieć wątpliwości odnośnie
decyzji o tym chwilowym rozstaniu. Hideaki nie próżnował, pokazał mu inny
świat, inne życie, a Naruto musiało się to podobać, bo na każdym z tych zdjęć
wydawał się być tak szczęśliwy, jak chyba jeszcze nigdy. Nie, Sasuke nie wątpił,
by chciał tak spędzać dni do końca życia. Naruto był wojownikiem, potrzebował
walki, ale jednak widząc zdjęcia, zwłaszcza te, jak Hideaki go obejmuje i które
miał ochotę spalić Amaterasu, zobaczył coś, na co wcześniej był kompletnie
ślepy.
Czym
innym było to ich pierwsze „zakochanie
się” w sobie, a właściwie to dopuszczenie tego faktu do świadomości. To miało
miejsce kilka lat temu, wtedy wszystko było takie nowe, ekscytujące. Gdy ukrywali
się przed wszystkimi, gdy próbowali pierwszych pocałunków, pieszczot, w końcu
seksu. Wtedy byli sobą zachłyśnięci tak bardzo, że nie obchodziło ich nic
innego. Mieli siebie i to im wystarczało. Potrafili uszczęśliwiać się bez słów,
potrafili kochać się zawsze i wszędzie i czerpać z tego ile się tylko dało.
Teraz
byli już bardziej dojrzali, przez co ich miłość też ewoluowała. Rzadko kiedy, a
właściwie już prawie nigdy, pozwalali sobie na seks w miejscach ogólnodostępnych,
jak choćby leśna polana. Mieli swoje zajęcia, obowiązki, nie było czasu na
wiele rzeczy. Trenowali własne drużyny, drużyny wścibskich dzieciaków, przy
których musieli być ostrożni i odpowiedzialni.
Sasuke
wstał i wziął te dwa uszkodzone zdjęcia z rozbitych ramek. Dobrze pamiętał, że
wcale nie chciał ich robić, został do tego wręcz zmuszony. I to było widać, bo
o ile Naruto się uśmiechał, on zachowywał kamienną twarz. Gdy porównał to do
tych zdjęć znad morza, widać było diametralną różnicę. Tam obaj z Hideakim wyglądali
na szczęśliwych.
Sasuke
nie wiedział jeszcze, jaką Naruto podjął decyzję, ale dosłownie ścisnęło go w żołądku,
gdy pomyślał, że to mógł być jednak Hideaki. Te zdjęcia, naprawdę… Z drugiej
strony, na szafce nocnej stał kalendarz z przewieszoną bransoletką, na którym
Naruto zaznaczał dni od rozstania. Dzisiejszy też był obrysowany czerwonym
kółeczkiem. Widać było, że czekał, aż miną te dwa tygodnie, nie zapominał…
–
Draniu! Możesz podać mi jakiś ręcznik? – usłyszał z łazienki.
Schował
zdjęcia z powrotem do pudełka i odstawił na miejsce tak, żeby nie było nic
widać. To, co zobaczył, naprawdę miało znaczenie. Dorośleli, chcieli od poważnego
związku czegoś więcej niż obijania sobie buziek na polanach i niszczenia
okolicy. Naruto zadał dziś dość istotne pytanie: „A zapytałeś mnie kiedyś o to”?
Fakt, Sasuke nigdy nie pytał, sam zawsze decydował, myśląc, że wie lepiej. Najwyraźniej
jednak nie w przypadku ich związku. Za nic nie chciał stracić Naruto i nawet po
tym, co zobaczył na zdjęciach, nie dopuszczał do siebie tej myśli. Miał jeszcze
trzy dni, by to choć w małym procencie naprawić.
Kurczę, nie pomyślałam, że Sasuke będzie wcześniej we wiosce. W ogóle nie pomyślałam, że przez te podtrucie jastrzębia mogą zostać odwołane wszystkie misje. A przecież to jest już sprawa rangi państwowej. Czemu nie przemknęło mi to nawet w pamięci?
OdpowiedzUsuńOgólnie czytając pierwszy akapit byłam szczęśliwa, że Sasuke wraca wcześniej. Wreszcie mogli by pogadać ze sobą. Widziałam szczęście w Naruto, jak tylko zobaczy Sasuke, jak się tłumaczą sobie wszystko i wracają do siebie. Tyle, że wtedy nie spodziewałam się co mnie czeka w dalszej części rozdziału.
Pańcia – kocham to określenie. Widać, że choć jeden umiał przywitać porządnie i z miłością Sasuke.
Na początku ich rozmowa była taka bez emocji. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Myślałam, że będę rzygać tęczą i gwiazdki mieć w oczach. No może teraz przesadzam, ale na pewno spodziewałam się cieplejszego przywitania, przynajmniej ze strony Naruto, choć Sasuke przecież też przeżywał to rozstanie.
Aoda – tak wykorzystywać wielgaśnego węża? Że też się on na to zgodził i nie zrzucił Sasuke podczas podróży. Dla geninów pewnie było to nieziemskie przeżycie.
„bo wcześniej nigdy na żadnej nie byłem” – czy ja tutaj słyszę żal i zarzuty. Tego to już kompletnie się nie spodziewałam po Naruto. Może ta przerwa od Sasuke i spędzenie czasu z Hideakim coś zmieniło w myśleniu Naruto i stał się bardziej egoistyczny?
„Kocham Cię i za Tobą tęsknię” – nie wiem czy Sasuke, ale mnie twoje słowa, Naruto, ranią prosto w serce. Jak wyrzucać jad z siebie, to w całości, a nie uciekać pod prysznic. Kurczę, naprawdę myślałam, że Naruto powita Sasuke ciepło, a tu jest taki oschły, robi mu wyrzuty i wylewa z siebie częściowo żal. W sumie to nawet dobrze, bo do Sasuke może coś dotrze i spróbuje się choć ociupinkę poprawić dla Naruto.
„Rzadko kiedy, a właściwie już prawie nigdy, pozwalali sobie na seks w miejscach ogólnodostępnych” – a szkoda, bo wtedy można było czuć taki dreszczyk emocji. Niestety dorośli i nici z takiego młodzieżowego zachowania. Choć od czasu do czasu mogli by się udać na polanę za wioskę i spróbować tego ponownie. Tak tylko rzucam luźną propozycję :)
Rozdział w depresyjnym nastroju – dzięki, przez resztę dnia chodziłam przybita. Te przemyślenia Sasuke… aż słów nie mogę sklecić, no po prostu Sasuke chyba potrzebował właśnie takiego czegoś, bodźca, który rani, ale pozwoli na poprawę w swoim myśleniu. Mam nadzieję, że te wszystkie myśli jakie ogarnęły dzisiaj Sasuke, pozwolą ich związku iść dalej, naprzód. Naruto i tak pewnie te humorki miną, a i jest nadzieja, że Sasuke zmieni swoje postępowanie (patrząc na ostatnie zdanie). Dlatego jestem dobrej myśli i pełna nadziei. Choć i tak ten rozdział bardzo mnie zranił. Nienawidzę jak jest taka atmosfera między Sasuke a Naruto.
Duuużo weny
Juliet