Festyn
w Konoha skończył się po północy, niestety, dla jednej z osób niezbyt dobrze. Albo
nawet bardzo źle W tym roku w konkursie na jedzenie były burgery, a zwycięzca
otrzymywał miesięczny kupon do jednej z firmowych budek. Kodai tak strasznie
chciał go wygrać, że jadł i jadł, nawet gdy już było wiadomo, że zdeklasował
konkurencję, a potem… trafił z przejedzenia do szpitala.
Naruto
razem z Shinjim i Harumi przyszli go następnego dnia około południa odwiedzić,
bo ponoć miał się już nieco lepiej.
–
Twoja nagroda – powiedział Naruto, dając mu kupon, którego przez to wszystko
nie zdążył odebrać bo uciekł rzygać.
Kodai,
na jego widok znów dostał mdłości i zatkał sobie usta ręką.
–
Nigdy więcej nie zjem burgera – powiedział, po chwili ledwo dochodząc do siebie.
– Ten ból brzucha był nie do wytrzymania. Zresztą, nadal boli i powiedzieli, szybko
mnie stąd nie wypuszczą, a do jedzenia będę dostawał wyłącznie sucharki.
–
O, jest nasz obżartuch – przywitała swojego pacjenta Tsunade, wchodząc do sali,
w której leżał. – Może burgera – zaproponowała, ale po chwili odpuściła,
widząc, że dzieciak znów robi się zielony na twarzy.
–
Ile tu zostanie? – zapytał Naruto.
–
Kilka dni na pewno. W życiu nie widziałam czegoś takiego. Nawet Chouji nigdy
nie trafił tu z takimi objawami.
Tsunade
położyła Kodaiowi rękę na głowie, zmierzyła temperaturę, ciśnienie i zapisała wyniki
w karcie pacjenta.
Naruto
kiwnął głową. Szkoda mu było Kodaia, ale skoro i tak nie mógł się ruszyć ze
szpitala i wznowić treningów, to on mógł zgodzić się na tę propozycję
Hideakiego i wyjechać z nim. Gdy już miał pewność, że Sasuke jest bezpieczny,
te kilka dni z dala od Konohy dobrze mu zrobi.
*
Wyruszyli
jeszcze tego samego dnia. Naruto oczywiście wcześniej musiał „odwiedzić”
Kakashiego i wymusić na nim obietnicę, że gdyby coś, cokolwiek niedobrego się
działo, natychmiast da mu znać.
Na
miejsce dotarli kilka godzin później. Był to ładny pensjonat z gorącymi
źródłami i miłą obsługą. Coś podobnego do miejsca, gdzie kiedyś kapitan Yamato
zabrał jego, Sakurę i Saia, fyndując wszystko, co najlepsze.
–
To co, najpierw gorące źródła? Trochę jestem zmęczony po podróży.
Naruto
kiwnął głową. Na początku, po tym, co czym ostatnio rozmawiali, trochę głupio
było mu się przy nim rozebrać, ale gdy w końcu się przełamał i zanurzył w
gorącej wodzie, odetchnął z ulgą. Tak, to było coś przyjemnego. Położył sobie
kompres na głowę i zerknął na Hideakiego, który opierał głowę i ramiona na
krawędzi basenu. Miał przymknięte oczy i wydawał się być rozluźniony.
– Wiesz, jak tak sobie pomyślę, to z
Sasuke nigdy nigdzie nie wyjechaliśmy. To znaczy kilka razy, jak byliśmy
dziećmi Kakashi nas zabierał do gorących źródeł, ale tak poza tym to nie.
–
Tęsknisz czasem za tamtymi czasami?
–
Czasami tak – uśmiechnął się Naruto. – Wiesz, kiedyś zawsze uganiałem się za
Sakurą-chan. Raz nawet próbowałem ją pocałować, ale mnie pobiła. Zresztą, często
od niej dostawałem, nawet za jakieś głupoty. Na początku szczerze mnie nie
znosiła.
–
No popatrz, a teraz jest twoją najlepszą przyjaciółką – uśmiechnął się
Hideaki. – Mówiłem ci, że uczucia się
jednak zmieniają.
–
No nie wiem, czy jeszcze nią jest. – Naruto zapatrzył się gdzieś przed siebie i
znów ogarnęły go wyrzuty sumienia. – Ciebie mi chyba nie wybaczy.
–
Wybaczy – pocieszył go Hideaki. – Poznałem ją wystarczająco, by wiedzieć, że
jesteś dla niej bardzo ważny. To dlatego na początku tak cię prowokowałem, bo w
głowie mi się nie mieściło, że najlepszy przyjaciel mógł ją tak zwodzić i
oszukiwać.
–
Tak, tylko Sasuke nigdy nie był nią zainteresowany, a ty byłeś jej chłopakiem.
Zabrałem jej…
–
Niczego jej nie zabrałeś. Ty sobie odpuściłeś, ja nie potrafiłem. To była tylko
i wyłącznie moja decyzja, by tu wrócić i o ciebie powalczyć – powiedział
Hideaki nie owijając w bawełnę i nie bawiąc się w żadne podchody. – Ostrzegała
mnie, próbowała odwieść od tej decyzji, ale byłem uparty. – Zbliżył się do
niego i spojrzał mu w oczy. – Nadal jestem.
Nim
Naruto zdołał coś powiedzieć, jakoś zareagować na to wyznanie, Hideaki po
prostu wstał, owinął się ręcznikiem i ruszył do wyjścia.
–
Chodź, bo się tu ugotujemy.
*
Po
podróży, relaksie i sytej kolacji, obaj poczuli się już na tyle zmęczeni, że w
pewnym momencie po prostu padli. Pokój mieli wspólny, ale z dwoma osobnymi
futonami, a gdy Naruto tylko przyłożył głowę do poduszki, po prostu zasnął.
Hideaki
jeszcze chwilę na niego patrzył, ale jemu w końcu też zaczęły się przymykać
powieki. Jeszcze będzie czas porozmawiać.
Rano
Hideakiego obudził dość niespotykani widok. I ciężar. Naruto leżał w połowie na
jego futonie, a konkretnie na jego brzuchu, traktując go najwyraźniej jak
poduszkę, a w połowie, czyli nogami, na swoim. Mamrotał przy tym coś przez sen
i ślinił mu koszulkę.
Spróbował
go obudzić, ale ten, czując jego rękę potrząsającą ramieniem, odsunął ją i
poprawił się tak, żeby było mu wygodniej.
Hideaki
omal się nie roześmiał. Im bardziej poznawał Naruto, tym większe odnosił
wrażenie, że on niczego nie robił jak inni ludzie, a wszystko nam swój własny,
indywidualny sposób. Ciekawe jak on i Sasuke potrafili się dogadywać w takich
codziennych sprawach, skoro byli zupełnymi przeciwieństwami.
–
Naruto, wstajemy, ciężki jesteś. – Hideaki obiema rękami chwycił jego głowę i
przesunął tak, żeby mógł się podnieść. – Chodź, bo zabraknie nam czasu na
zjedzenie czegoś przed wyjściem.
Naruto
dopiero na słowo jedzenie jakoś zareagował i uchylił powieki.
–
Dlaczego ja spałem na twoim futonie – zapytał po chwili zdezorientowany,
podnosząc się lekko na łokciach.
–
A to już pytanie nie do mnie. – Hideaki rozłożył ręce i zrobił zabawną minę. –
Zawsze tak spisz? W taki, jakby to powiedzieć… nieskoordynowany sposób?
–
E tam, nieskoordynowany, Sasuke już się
przyzwyczaił. Choć czasami, drań jeden, zrzuca mnie z łóżka.
Naruto
ziewnął, ale wstał i wyciągnął ręce, rozprostowując kości. Nie zwrócił uwagi na
cień, który przemknął po twarzy Hideakiego na wzmiankę o Sasuke. Bo to
przypominało dobitnie, że ci dwaj są przecież parą, mieszkają razem i sypiają
ze sobą. Przy czym „sypiają” miało w tym wypadku niejedno znaczenie.
–
Gdybyś ty widział Kibę, jak czasami spał u kogoś po imprezie. Ręce, nogi i
głowa zwisały mu prawie do podłogi, a na kanapie leżał tylko jego tyłek –
kontynuował Naruto, szukając swoich czystych ubrań. – Albo Shino. On to potrafi
spać na stojąco. Nie wiem, może to przez te robaki, które utrzymują go w jednej
pozycji, ale stał tak całą noc i nikt by chyba nie uwierzył, że śpi, gdyby nie
to, że chrapał.
Kiedy
w końcu po śniadaniu wyszli na świeże powietrze, Naruto był naprawdę
rozluźniony. I najedzony, co w jego przypadku było jednym z najwyższych
priorytetów.
Przez
chwilę szli po plaży, a ciepły majowy wiatr uprzyjemniał ten spacer. Była
jeszcze za zimna woda, żeby się kąpać, ale widzieli po drodze ludzi leżących na
rozłożonych matach i ogrzewających się promieniami słońca, albo nawet
brodzącymi przy brzegu w poszukiwaniu muszli. Było tak miło, tak sielsko, że
szli i po prostu uśmiechali się sami do siebie.
–
Co chciałbyś dzisiaj robić? – zapytał w końcu Hideaki.
–
Nie wiem. Teraz jest naprawdę dobrze. Dawno się tak nie czułem – powiedział zupełnie
szczerze Naruto, patrząc na morze i słuchając szumu fal. – Choć ciekawi mnie ta
latarnia morska. Z jej szczytu pewnie dużo więcej widać. Można tam wejść?
–
Nie mam pojęcia, zobaczmy. – Hideaki chwycił go za nadgarstek i pociągnął za
sobą.
Okazało
się, że latarnia była otwarta dla zwiedzających tylko w niektóre dni, dzisiaj
akurat nie, ale spojrzeli po sobie z porozumiewczymi uśmiechami. W końcu byli
shinobi, wejście na szczyt za pomocą chakry nie stanowiło dla nich problemu.
Hideaki, gdy dotarli już na samą górę, przyłożył palec do ust, wskazując na
drzemiącego w środku dziadka i przemknęli na druga stronę balkoniku, żeby ich
nie zauważył.
Naruto
patrzyła na morze, rozciągające się wydmy, kurort gdzieś w tle i miał wrażenia,
że to zupełnie inny świat niż Konoha. Niedaleko brzegu widział rybackie łodzie,
w oddali przepływające statki. Tacy żeglarze musieli mieć ciekawe życie. Ciągle
jakieś nowe miejsca, ciągle nowe przygody. Nie, żeby Naruto miał w życiu mało
przygód, różne misje, a potem wojna dostarczyły mu ich aż nadto. Po prostu
teraz było inaczej, na świecie panował pokój i każdy kraj się starał, żeby go
utrzymać, więc głównie spędzali czas we własnych wioskach
–
Hideaki, kiedy podjąłeś decyzję, że chcesz zostać medycznym ninja? – zapytał.
–
Właściwie nigdy. Sama przyszła – przypomniał sobie Hideaki. – Zawsze miałem
świetną pamięć, więc gdy inne dzieciaki dopiero co uczyły się zapamiętać znaki,
ja już umiałem pisać. Potem szybko przerzucono mnie do starszej grupy i miałem
wybór, czego chcę się uczyć. Taijutsu nigdy nie było moją mocną stroną, w
Ninjutsu też jakoś nie błyszczałem, ale dzięki takiej pamięci okazałem się
idealnym kandydatem na medyka. Pochłaniałem te książki w mgnieniu oka i
zapamiętywałem od razu wiele rzeczy. Zająłem się też hobbystycznie tworzeniem
trucizn i antidotów, i okazało się, że to również wychodzi mi bardzo dobrze.
–
To jak zdałeś egzamin na chunina i jounina nie walcząc?
– Naruto, to nie tak, że ja nie umiem walczyć.
Gdy musze, to potrafię wykorzystać kilka skutecznych technik. Jednak wtedy
wystarczyło, że zastosowałem jedną ze swoich własnoręcznie stworzonych trucizn oszałamiających,
a potem jednym ciosem w odpowiedni punkt na szyi pozbawiałem po kolei
przytomności kolejnych przeciwników. Po tym egzaminie dostałem od razu rangę
jounina. A ty?
–
U mnie to dłuższa historia. Wiesz, że na pierwszym egzaminie teoretycznym oddałem
pustą kartkę, a mimo to przeszedłem dalej? Później, na drugim zdyskwalifikowano
mnie za użycie Trybu Mędrca. W końcu, po wojnie, Kakashi-sensei zawalił mnie
książkami i powiedział, że zostanę jouninem, jak nauczę się wszystkiego. To
była męczarnia. Chciałbym mieć choć trochę twojej pamięci do takich rzeczy.
Hideaki
stanął za nim i położył ręce na barierce po obu jego stronach.
–
Ale jak widać, cię się udało – mruknął mu do ucha. – Każdy ma inne cechy i jest
uzdolniony w czymś innym. Ty nie potrzebowałeś mojej pamięci, by stać się
legendą.
–
Jednak chciałbym umieć stworzyć jakąś porządną truciznę – stwierdził Naruto. –
Wszyscy się śmieją, że nie odróżniam szczawiu od pietruszki, albo jakichś tam
krzaków. Ale przecież one wszystkie są zielone!
–
Jak wrócimy, zajmiemy się tym. – Hideaki odwrócił go w swoją stronę. – Nauczę
cię wszystkiego i pokażę ci kilka sprytnych sposobów. Może być?
Naruto
pokiwał głową zadowolony, a Hideaki poczuł się naprawdę szczęśliwy w tym
momencie. Byli tak blisko siebie, w pięknej scenerii, słuchając uderzających o
klify fal i…
–
A wy co tu robicie?! – usłyszeli zachrypiały głos latarnika, który najwyraźniej
się obudził. – Jak jest napisane, że zamknięte, to zamknięte! Jak żeście tu
wleźli – zapytał, ale zaraz, gdy spojrzał na ich spodnie z przyczepionymi
kunaiami, zrozumiał. – Cholerni shinobi! Nawet za bilety nie płacicie,
myślicie, że wszystko wam wolno?!
Hideaki,
widząc jego niezbyt przyjazną twarz, sięgnął do portfela i wyciągnął kilka
banknotów. Wcisnął mu do ręki pieniądze i pociągnął Naruto za sobą.
–
To za nas oboje – powiedział i już ich nie było.
–
Romantyzmu im się zachciało – mruknął zgorzkniały staruszek.
Ciągle widział tu jakieś gruchające pary.
Najgorsze były dziewczyny, bo wchodziły na balustrady, ufając, że partner je
utrzyma. A on, jako strażnik latarni, miał przez to więcej pracy, bo musiał
ciągle uważać i ich stamtąd wyganiać. Głupcy! Przecież chwila nieuwagi i można
było spaść. Filmów się jakichś naoglądali czy co? Ci dwaj teraz też byli wpatrzeni
w siebie jak w obrazek, dobrze że zareagował na czas. Chociaż, zaraz…. Coś
sobie uświadomił. Przecież to byli faceci, nie żadna para. To czego oni tu
chcieli? Pokręcił głową zdezorientowany, ale gdy po chwili przeliczył banknoty
i zobaczył, że dostał trochę więcej niż powinien, uśmiechnął się, ukazując tych
kilka zębów, które mu jeszcze nie powypadały. No cóż, faceci, nie faceci,
będzie miała na kilka butelek lokalnego napitku.
*
Sasuke
siedział z Karin i Suigetsu w tawernie. Tym razem wybrali inną, ponieważ tamtą
cały czas jeszcze sprawdzały oddziały specjalne, przesłuchując przy tym
właścicieli. Ci wiedzieli jedynie, że dziewczyna zjawiła się dzień po przybyciu
ekipy z Konohy i ponoć bardzo potrzebowała pracy. Już patrząc na sam wygląd,
wzięli ją od razu. Nikt z tych wieśniaków nie zastanowił się nawet przez
chwilę, czego taka panienka szuka w takim miejscu. Ale w sumie co ich to
obchodziło. Była ładna, miła, potrafiła zachęcić klientów – czego więcej było
trzeba?
Po
wczorajszej, dobrze zorganizowanej akcji służb specjalnych, Midori, bojąc się o
własne życie, w końcu wygadała wszystko. ANBU szybko trafili do siedziby szajki,
którą był stary, tradycyjny dom na wzgórzu. Złapano kilkanaście osób i póki co
przetransportowano je do więzienie w Wiosce Liścia. Wiadomo było już na pewno, choćby
po tatuażach, że to członkowie najnowszej grupy przestępczej z Suny. Pojawiły
się również uzasadnione podejrzenia, że mieli układy z korzeniem oraz, co już zostało
potwierdzone, z innymi szajkami.
Konoha
miała jeden z najlepszych zespołów odnośnie przesłuchań, ale Gaara, w
uzgodnienie z Kakashim wysłał im jeszcze własnych ludzi. Wiadomym było, że i
tak w końcu zabiorą ich do Wioski Piasku, w końcu stamtąd pochodzili i to tam
mieli być sądzeni.
–
A była taka ładna i miła – westchnął Suigetsu i oparł głowę o rękę. – Cud
kobieta, nie to co… – spojrzał na Karin i taktycznie zamilkł, nie chcąc znów
spotkać się z jej pięścią.
–
Jakbyś nie zauważył, to ta twoja cud kobieta próbowała mnie zabić – stwierdził
Sasuke, biorąc łyk lokalnego napoju, ale z tej „droższej beczki”, czyli
najprawdopodobniej nierozcieńczanej wodą.
–
Jeszcze nic nie wiadomo na ich temat? Czego od ciebie chcieli? – Karin
spojrzała na Sasuke. – Podobno chodziło o technikę. Chcą zdobyć Sharingana?
–
Bardzo możliwe – zgodził się Sasuke. – On zawsze był obiektem pożądania,
Orochimaru miał na tym punkcie obsesję – przypomniał swoim towarzyszom.
–
Tak, ale tym razem Orochimaru nie ma z tym nic wspólnego – stwierdził Suigetsu,
który miał bieżące informacje z laboratorium. – On zajmuje się teraz czymś
zupełnie innym.
–
Wiem. Zastanawia mnie jednak coś innego. Jeżeli wszystkie te grupy przestępcze połączyły
siły, żeby mnie dorwać, to co potem? Nawet gdyby jakimś cudem udałoby im się zdobić
moje oczy i tym samym techniki, to jak się podzielą? Wybuchnie kolejna, tym
razem nieformalna wojna między grupami? To nie ma sensu.
Po
chwili dopił trunek, wstał i wyszedł tawerny. Usiadł pod najbliższym drzewem w pobliskim
parku. Znów, jak co dzień wyciągnął pergamin i zaczął pisać. To samo, co od
kilku dni i tak samo, jak zawsze, po chwili pogniótł papier. Bardzo chciał
wiedzieć, co u Naruto, ale przecież minął dopiero tydzień, a nie dwa. Nie
powinien mu teraz mieszać w głowie. Jeszcze tylko siedem dni i się zobaczą. Cóż,
sam był sobie winien, to była jego decyzja, ale nadal wierzył, że to miało
sens. Myśląc o Naruto, obiecał sobie coś jeszcze. Jeżeli jego decyzja będzie
niezmienna, Sasuke postawi całą administrację Głównej Siedziby Wioski na
głowie, żeby pospieszyli się z tą cholerną ustawą.
„Nigdy więcej nie zjem burgera” – to na coś tyle jadł? Chciałeś wygrać ten kupon, a teraz nawet na niego nie możesz patrzeć. Kara boska. Kodai myślał, że ma żołądek klanu Akimichi. Przeliczył się :) Niech teraz cierpi, może w przyszłości zmądrzeje.
OdpowiedzUsuń„Nawet Chouji nigdy nie trafił tu z takimi objawami” – oj, tutaj muszę się niezgodzie. Chouji trafił do szpitala z przejedzenia przed trzecim etapem na chunina, gdy były te oficjalne walki. No ale mówimy o Tsunade, a jej wtedy nie było, więc o tym nie wie.
„Położył sobie kompres na głowę” – a ja głupia zawsze myślałam, że ręczniki sobie kładą, aby mieć w każdej chwili pod ręką :) Dziękuję za wyprowadzenie mnie z błędu.
Może po tej przerwie Naruto zacznie mówić Sasuke o swoich potrzebach i przekona go na jakiś wspólny wyjazd. W końcu oni też mogą się dobrze (jak nie lepiej) bawić w swoim towarzystwie, tak jak teraz Naruto z Hideakim. A jeśli Naruto ładnie poprosi, to zyska wszystko u Sasuke. Taki wyjazd im się przyda, aby odpocząć od całego tego zgiełku. Pobyć tylko sami i niczym się nie martwić. Idealna wizja.
„No nie wiem, czy jeszcze nią jest” – skąd to negatywne myślenie, Naruto? Gdzie podział się twój wrodzony optymizm? Spokojnie, zobaczysz, Sakura wszystko ci wybaczy. Przecież dzięki tobie będzie miała dwojga cudownych dzieci i to z samym Kazekage. Będą ustawione do końca życia. A kobieta w ciąży ma swoje wahania nastrojów. Może jak przyjedzie do Konohy to akurat będzie w dobrym humorze.
„Zabrałem jej…” – myślę, że te wszystkie wyrzuty jakie posiada w sobie Naruto znikną, kiedy Sakura mu wybaczy. Może nie całkowicie, ale już nie będzie tego wszystkiego tak przeżywał i zbiegiem lat sam sobie wybaczy. Nikt inny go nie uspokoi. Dlatego chcę, aby Sakura pojawiła się w wiosce jak najszybciej. Im prędzej wybaczy, tym Naruto mniej będzie się obwiniał.
„Nadal jestem” – mam nadzieję, że jednak twój upór ma jakieś granice, Hideaki. Nie możesz przecież spędzić reszty życia latając bezsensownie za Naruto.
W sumie dobrze, że w życiu Naruto pojawił się Hideaki. Jest on naprawdę świetnym materiałem na przyjaciela, a także wypomniał wszystko Sasuke co robi źle w związku, przez co związek SasuNaru będzie ewoluował. Tak teraz patrzę na całokształt Hideakiego i stwierdzam, że z biegiem opowiadania moje odczucia co do niego się zmieniają. Płyną jak rzeka :) Najpierw był mi obojętny, potem go nienawidziłam, następnie polubiłam, potem znów negatywnie go oceniałam, a teraz go ubóstwiam. Najbardziej moje sinusoidalne odczucia do jakiekolwiek postaci, żadna tak nie zmieniała moich odczuć tak jak Hideaki.
Ach, Hideaki w końcu mógł popodziwiać narutowską pobudkę, słynną na cały świat. Tylko Naruto może tak nawywijać podczas snu. Teraz porównuje zachowanie Sasuke i Hideakiego i wnioski są takie, że Hideaki strasznie łagodnie podchodzi do Naruto, aż tak mi to nie pasuje. Przyzwyczaiłam się do zrzucania Naruto z łóżka :)
Wow, Shino, gratki, ja to nawet na siedząco nie mogę zasnąć, a co dopiero na stojąco. W ogóle ciekawe jak Kiba się utrzymywał na tym łóżku tylko za pomocą tyłka :)
Oj, wy łobuziaki. Ładnie to tak łamać przepisy? Jak latarnia zamknięta, to znaczy, że nie wolno wchodzić, a nie wykorzystywać swoje umiejętności. Hmm… tak myślę, że jakby Sasuke tu był, to wybiłby ten pomysł z głowy Naruto. Sasuke to taki strażnik przestrzegania zasad (przynajmniej niektórych). Niszczy zabawę, trzeba ryzykować, bo kto nie ryzykuje, życie traci.
Usuń„Zupełnie inny świat niż Konoha” – no pewnie, że inny. W Konosze same drzewa są, a tutaj masz mnóstwo piasku i rozległe morze. Inny krajobraz, inny świat.
„Byli tak blisko siebie […] słuchając uderzających o klify fal i…” – i na szczęście w tym momencie przerwał im strażnik. Może i Hideaki obiecał Naruto, że nic nie zrobi bez jego zgody, ale trzeba pamiętać, że on też jest człowiekiem i ma swoje granice. Trzeba być czujnym i zapobiegać niż leczyć.
„Przecież to byli faceci, nie żadna para” – witamy w XXI wieku (choć to Konoha, tam mają inne lata). To co niemożliwe, staje się możliwe. Ma szczęście strażnik, że Naruto nie wpadł na pomysł, aby wejść na tą balustradę. Choć może nie zdążył o tym pomyśleć?
„To nie ma sensu” – ta cała zemsta Korzenia nie ma sensu, a także próba „ukradnięcia oczu” Sasuke. Ma Sasuke racje, setki osób próbuje go złapać/zabić, a i tak moce może zyskać jedna osoba. Chyba za bardzo tego nie przemyśleli albo znów ktoś próbuje manipulować ludźmi.
Aż oczy mi się zaświeciły przy ostatnim akapicie. Oj, jestem całkowicie za, aby Sasuke zmusił wszystkich do szybszego wprowadzenia w życie tej „cholernej ustawy”. Choć to tak zabrzmiało, jakby po zgodzie Naruto chciał jak najszybciej to zapieczętować, aby się w międzyczasie nie rozmyślił.
Duuużo weny
Juliet
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Kodai po co tyle jadłeś, a chciałeś wygrać konkurs no cóż wygrałeś, ale trzeba bylo wziąść poprawke że nie masz żołądka jak Chouij czy nawet Naruto... najedzony Naruto to jeden z najwyższych priorytetów complete... och Sasuke myśli i próbuje napisać list ale ostatecznie to porzuca...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM