Naruto
jeszcze chwilę patrzył za Hideakim i miał wrażenie, że serce mu się kraje.
Przecież nie zrobił nic złego, to było zwykłe zaproszenie z okazji zamieszkania
w nowym domu, a Sasuke oczywiście musiał być dla niego tak okropny. Owszem,
wtedy, na werandzie, Hideaki nie powinien był go całować, ale już poniósł tego
poważne konsekwencje i nawet nie chciał się na nim mścić, bo wycofał zarzuty. Taki
chłopak to skarb dla kogoś, kto go będzie kochał i kogo on będzie kochał.
Czy
Sasuke choć raz nie mógł docenić tego, co ktoś dla niego zrobił? No dobra, pewnie
wiedział, że Hideaki nie zrobił tego dla niego, ale mógłby wykazać choćby odrobinę
wdzięczności. Naruto naprawdę bardzo go kochał, ale czasami doprowadzał go do
szału.
–
Nie wracam do domu – zadecydował nagle. – Hideaki potrzebuje teraz przyjaciół.
Pozabieram chłopaków i go odwiedzimy. Ty też mógłbyś pójść, nic by ci się nie
stało.
–
Nigdzie nie idę – burknął Sasuke.
Był
bardzo niezadowolony z tego, co wymyślił Naruto, ale dobre i to, że mieliby się
spotkać całą paczka, a nie sam na sam. Naprawdę ufał Naruto, ale Hideakiemu ani
trochę.
–
Przydałoby się przynieść jakiś prezent – zastanowił się Naruto. – Tylko nie
wiem, co mogłoby to być.
–
Oddaj mu poczwarę, jak tak strasznie potrzebuje przyjaciela – prychnął Sasuke i
ruszył w stronę domu. – Będzie o jeden kłopot mniej.
–
No wiesz co? – obruszył się Naruto, idąc za nim. – Jak mogłeś w ogóle coś takiego
powiedzieć. Zresztą, przyznaj sam, lubisz Kuramka. Czasami, jak myślisz, że nie
widzę, głaszczsz go.
–
Sprawdzam, czy ma pchły – odpowiedział oschle Sasuke. – Nie chcę w domu
pchlarza.
–
Ale ty jesteś wredny. Ale dobra, jak nie to nie.
–
Czekaj, chodź tutaj. – Sasuke wciągnął go za winkiel najbliższego budynku. –
Żadnych głupot – pocałował go – żadnych flirtów, bo pożałujesz – pocałował
jeszcze raz, tym razem porządniej. – Rozumiemy się?
Naruto
wyszczerzył się w uśmiechu.
–
Obiecuję. –Wyciągnął mały palec, czekając aż Sasuke zrobi to samo.
–
Nie wygłupiaj się młotku, nie mamy po sześć lat – prychnął Sasuke.
Przypomniał
sobie, że kiedyś, gdy byli dziećmi, bardzo chciał to zrobić, czasami nawet mu
się to śniło, ale teraz, do cholery, byli dorośli i powinni zachowywać się jak
dorośli.
–
Ale obietnica, to obietnica.
Naruto
nie zważając na protesty chwycił go mały za palec lewej ręki i splótł go z nim.
Bo to w jego, Narutowym myśleniu, oznaczało: zaufaj mi, wrócę do ciebie i nigdy,
przenigdy cię nie zostawię.
–
Dobra, idź już. Tylko się nie schlej, bo będziesz spał z poczwarą na werandzie.
*
Naruto,
tak jak powiedział, najpierw odwiedził domy wszystkich przyjaciół, zapraszając
na męska imprezę w nowym domu Hideakiego. Widział jego minę, gdy odchodził i
był pewien, że nie będzie miał nic przeciwko temu.
Kiedy
zapukał do drzwi i wszedł do środka, zastał Hideakiego siedzącego przy stole.
Miał na nim kilka ramek i sporo zdjęć, które przeglądał. Wciąż wyglądał na
smutnego, ale gdy tylko go zobaczył, uśmiechnął się.
–
Co ty tu robisz? Myślałem, że poszedłeś
z Sasuke do domu.
Naruto
rozejrzał się, nie odpowiadając. Mieszkanie było ładne, jasne, takie
optymistyczne, ale jego wzrok przykuły jeszcze nierozpakowane torby z zakupami.
Hideaki chyba nadal dobrze sobie nie radził zostając sam. Tak jakby wszystko
było mało istotne.
–
Co to za zdjęcia?
Usiadł
naprzeciwko i chwycił kilka z nich do ręki. Na jednym był mały Hideki, na
drugim też on, ale już z opaską genina, a na trzecim jakaś piękna kobieta.
Miała jego oczy i trochę jaśniejsze włosy, opadające na ramiona. Odwrócił
fotografię i przeczytał opis:
Hideś, zawsze walcz o
swoje marzenia. Nigdy się nie poddawaj.
Mama
–
To twoja mama… – powiedział bezsensownie Naruto, bo przecież tak było podpisane
zdjęcie. – Była piękna.
–
Owszem – potwierdził Hideaki. – Ale zmarnowała sobie życie przez jednego faceta
– mojego ojca. Wielu mężczyzn się o nią starało, nawet wiedząc, że ma dziecko,
ale była tak beznadziejne zakochana, że żadnego już później nie chciała. Teraz
odnoszę wrażenie, że to jest dziedziczne – dodał niemalże niesłyszalnie.
–
Nazywała cię Hideś? – uśmiechnął się Naruto, najwyraźniej nie słysząc lub nie
dostrzegając znaczenia tych ostatnich słów. – To takie miłe. Ja nie miałem
rodziców, więc jak ktoś coś do mnie mówił, to zazwyczaj krzyczał po prostu:
Naruto lub dodawał: idioto, kretynie czy młotku.
–
Przykro mi z tego powodu. Ale teraz masz przyjaciół i ludzi, którzy cię
kochają.
Naruto
pokiwał głową.
–
Na co będzie ta ostatnia ramka? – zapytał podnosząc tę z piaskiem i liśćmi
klonu.
–
Na cos specjalnego. Chodź.
Hideaki
wstał i biorąc aparat fotograficzny z jednej z półek, pociągnął Naruto za rękę
na balkon. Ustawił aparat tak by uchwycił ich i panoramę Konohy w tle.
Przyciągnął go do siebie tak, by zmieścili się w kadrze i ustawił
samowyzwalacz.
–
Uśmiechnij się powiedział – zanim błysnął pierwszy flesz.
Potem
był, drugi trzeci, a potem… To była chwila, moment, w którym Hideaki, stojąc
tak blisko Naruto, nie był w stanie się powstrzymać i zupełnie tracąc zdolność
logicznego myślenia, pochylił się w jego stronę, jakby chciał go pocałować. Szybko
się zreflektował i odsunął, ale zanim to zrobił, znów rozbłysnął flesz,
uwieczniając tę chwilę na fotografii.
–
Naruto, przepraszam, nie chciałem, to był odruch – zaczął tłumaczyć się Hideaki.
– Obiecałem, że nic zrobię bez twojej zgody. Po prostu kiedyś zawsze całowałem
tak dziewczyny, za to między innymi oderwałem od Temari.
Naruto
przez chwile stał zaskoczony, ale w końcu uśmiechnął się. Tak, widział, co
chciał zrobić Hideaki, ale ważne było to, że potrafił się powstrzymać.
–
I nic nie zrobiłeś. Chodźmy, wybierzemy najładniejsze zdjęcie do ramki –
powiedział, zabierając aparat i plik fotografii.
Siedzieli
przy stole przez chwilę przeglądając wszystkie zdjęcia. Na niektórych robili
miny, na innych po prostu uśmiechali się. I jedno takie, z widokiem na panoramę
Konohy w świetle zachodzącego słońca, wyglądało najładniej. Obaj byli na nim
zadowoleni, uśmiechnięci, a oczy im błyszczały. Nadawało się.
–
To ostatnie musimy zniszczyć – powiedział Naruto.
Patrzył
na fotografię, na której wyglądali, jakby Hideaki go całował. Tak uchwycił ich
aparat. Sasuke dostałby szału, gdyby je zobaczył i tłumaczenia, że do niczego
nie doszło, na nic by się nie zdały.
Hideaki
kiwnął głową, stawiając ramkę z nowym zdjęciem wśród innych, choć chyba w
najbardziej widocznym dla siebie miejscu. Chciał wyrzucić ostatnie zdjęcie, ale
w tym momencie rozklego się pukanie do drzwi, wiec wepchnął resztę między
kartki jakiejś książki i poszedł otworzyć.
Był
nieźle zdziwiony, gdy zastał na korytarzu Saia, Kibę, Shikamaru, Shino,
Choujiego i Lee, Wszyscy tachali jakiś torby, niektóre, słysząc pod odgłosach z
butelkami alkoholu.
–
Wiem, że to może dziwne, ale chcieliśmy ci zrobić powitalna imprezę–niespodziankę
w twoim własnym domu. – Naruto stanął obok niego, łapiąc go za ramię.. – Mam
nadzieję, że się nie gniewasz, że nie zapytałem cię o zdanie?
–
A czy ty kiedykolwiek pytasz kogoś o zdanie? – Hideaki uśmiechnął się, czując
rozlewające się wewnątrz takie jakieś ciepło. – Jasne że nie mam nic przeciwko,
wchodźcie.
Ten
wieczór był naprawdę udany. Chłopaki mieli okazję po raz pierwszy tak naprawdę
poznać Hideakiego. Wcześniej albo udawał dupka, żeby zrobić Naruto na złość,
albo, już później, spędzał czas tylko z nim. To był pierwszy raz, gdy każdy był
sobą i po prostu śmiali się i rozmawiali. Oczywiście to rozluźnienie
zawdzięczali głównie alkoholowi, ale najważniejsze, że dobrze się bawili.
–
Sasuke nie przyszedł? – zapytał Kiba, któremu już nieźle kręciło się w głowie.
– Myślałem, że będzie chciał opić swój sukces.
–
Kiba, mówisz o tym, jakby wygrał los na loterii. – Shikamaru spojrzał na niego
karcącym wzrokiem. – A tu przecież chodziło o sprawiedliwość względem jego
rodziny. To temat, którego nie zrozumie chyba nikt, kto tego nie przeżył.
–
Jak myślicie, starszyzna dostanie jeszcze jakąś karę? – zapytał Lee, jedyny
trzeźwy uczestnik imprezy. – Gai-sensei mówił, że większość jouninów, którzy
kiedyś wspierali ich w każdej decyzji, odwróciła się od nich.
–
To zależy od tego, co im udowodnią – wyjaśnił Sai, który nadal miał swoje
kontakty wśród byłych członków Korzenia. – Jeżeli działali na szkodę Konohy, to
na pewno. Pytanie też, jakie mieli plany wobec Sasuke.
–
To prawda. – potwierdził Shikamaru. – Sasuke dzisiaj na radzie wytknął im ich
największy błąd w całej tej makabrycznej strategii – zostawili go przy życiu. A
jest teraz na tyle potężny, że z łatwością może się zemścić.
–
Będą chcieli się go pozbyć? – dopytywał Kiba.
Naruto
uniósł głowę. Trochę za dużo już wypił, ale to co usłyszał, przywróciło mu trochę trzeźwego myślenia. Będą chcieli
się pozbyć Sasuke? Na pewno będą czegoś próbować. Musi go pilnować! Co on w
ogóle sobie myślał, robiąc imprezę, zamiast tego dnia być z nim. Ależ on był
głupi!
–
Muszę wracać do domu! – powiedział i wstał, ale kiedy tylko zrobił krok do
przodu, mocno się zachwiał. – Musze chronić Sasuke!
–
Spokojnie, wasz dom jest pilnie strzeżony przez ANBU. Sasuke nic się nie stanie
– powiedział Shikamaru, próbując posadzić go znów na krześle.
–
Nie! Muszę wracać! – Naruto był nieugięty i zaczął szukać swojej kamizelki,
którą gdzieś rzucił, gdy zrobiło się za gorąco. – Powinienem być teraz z
Sasuke.
–
Tu jest. – Hideaki podniósł kamizelkę z podłogi i pomógł mu się ubrać. – Chodź,
jak tak bardzo chcesz wracać, odprowadzę cię do domu.
Kiedy
wyszli przez budynek, Hideaki przerzucił sobie rękę Naruto przez ramię i próbował
go prowadzić kawałek. Niestety, wystarczył jeden wystający kamień, by obaj się
przewrócili.
–
Ehh, tak to nie dojdziemy tam do rana – mruknął Hideaki i przykucnął. – Złap
mnie za szyję obiema rękami i nie puszczaj – powiedział, po czym chwycił Naruto
pod kolana i podniósł, zarzucając go sobie na plecy. Nie był lekki, ale tak na pewno szybciej pokonają tę kamienista
trasę pod górkę.
–
Co ze mnie za chłopak – zaczął marudzić Naruto, trzymając mu głowę na ramieniu
i obejmując rękami. – Jak mogłem zostawić dzisiaj Sasuke samego? Jestem
beznadziejny.
–
Przede wszystkim to jesteś pijany. – Hideaki uśmiechnął się lekko. Takiego
wydania Naruto jeszcze nie widział.
–
Ale przecież to musiało być dla niego trudne. A ja…
–
A ty pomogłeś przyjacielowi, który też cię potrzebował – powiedział Hideaki. –
Nie martw się, zaraz dotrzesz do domu i mu to wynagrodzisz.
–
On ma czasem rację, że nazywa mnie idiotą. Kto by chciał takiego idiotę –
bełkotał Naruto.
–
Wiesz, kilka osób by się znalazło… – Hideaki podrzucił go, bo zsuwał mu się z
pleców. – Wiesz przecież głuptasie, że cię kocham – powiedział, wiedząc, że
naruto następnego dni i tak nic z tego nie będzie pamiętał.
–
Ale jak kocham Sasuke, więc ty nie możesz kochać mnie – zaczął się zastanawiać Naruto,
choć kiepsko mu to szło. – Masz się natychmiast odkochać – zarządził w końcu.
–
Postaram się. – Hideaki znów się uśmiechnął, choć tym razem nieco smutno.
Odkochać się. Gdyby to było takie proste. Próbował, ale jakoś kiepsko mu to
póki co szło.
–
Jesteś taki cieplutki. – Naruto przytulił się do niego bardziej. – Hideś…
–
Tylko nie Hideś. – Hideaki pokręcił głową. – Mama mnie tak nazywała, gdy byłem
dzieckiem, potem w Akademii sobie z tego żartowali. Zapomnij, że to
kiedykolwiek widziałeś.
–
Ale to tak ładnie brzmi. Dziewczynom by się spodobało. Wiesz, że dużo z nich
bardzo cię lubi? Mówią o tobie, że jesteś” tym ślicznym medykiem z Suny”.
Jakbyś miał dyżury w szpitalu, na pewno byłaby do ciebie kolejka.
–
Naruto, przestań o tym gadać.
–
A śpiewać mogę? – zapytał Naruto. – Kiedyś Jirayia śpiewał taką pijacką
piosenkę. Jak to szło… Gdy wypiłem czarkę
sake, to się zapoznałem z krzakiem, gdy wypiłem trochę whisky, to poznałem
krzaki wszystkie… Potem było coś jeszcze o poranku i kolcach w tyłku, ale dokładnie
nie pamiętam.
–
Może to i dobrze, bo pobudziłbyś połowę okolicy. Zresztą, jesteśmy już na
miejscu.
Hideaki
chciał go zrzucić z pleców, ale Naruto przylepił się jeszcze bardziej, coś tam
mrucząc pod nosem. Nie za bardzo mając wybór, zadzwonił do drwi, mając
nadzieję, że Sasuke jeszcze nie śpi i otworzy, bo Naruto nie miał pojęcia,
gdzie ma klucze.
Sasuke
faktycznie jeszcze nie spał. Otworzył i widząc Naruto uwieszonego na plecach
Hideakiego i go ściskającego, zmarszczył gniewnie brwi.
–
Nie dał rady iść sam, musiałem go nieść – wyjaśnił Hideaki.
Wszedł
do środka i siłą odczepił od siebie Naruto, kładąc go na kanapie. Odwrócił się
w stronę Sasuke. Widział na stoliku czarkę sake, więc on też musiał coś pić.
Chyba faktycznie to był dla niego ciężki dzień, ale nie znał tak dobrze historii
jego rodziny, by to do końca rozumieć.
–
Jest w takim stanie, że mogłem go przenocować jak innych, ale uparł się, że
chce wracać do domu i do ciebie. Dlatego go przyniosłem – powiedział.
Odwrócił
się i ruszył w stronę korytarza. Nie oczekiwał żadnych podziękowań, ani nic z
tych rzeczy, w końcu wiedział, z kim ma do czynienia. Po prostu złapał za
klamkę, otworzył drzwi i wyszedł.
Na
dworze, mimo że było chłodno, ciągle czuł ciepło Naruto na plecach i jego
oddech przy uchu. To było takie miłe. Jednak niestety, istniała też ta druga,
gorsza strona, bo w głowie wciąż dźwięczały mu słowa: „że ma się odkochać”.
Taa, żeby jakaś mikstura potrafiła wyczyniać takie cuda, już dawno by ją sobie
stworzył.
Naruto na ratunek Hideakiemu. Oj, będzie impreza, a na imprezie jest alkohol. Co to będzie, co to będzie.
OdpowiedzUsuń„Sprawdzam, czy ma pchły” – tym zdaniem rozwalił mnie Sasuke. Tak, tak, wmawiaj sobie :) Ale to okrutne z jego strony, że chce się pozbyć Kuramka. Sasuke sam przecież go kupił i podarował Naruto (pomińmy podstęp Kiby). Jednak zadziwił mnie fakt, że jest zdolny oddać coś tak cennego Hideakiemu.
Jednak Sasuke dojrzał, aby puścić Naruto do mieszkania Hideakiego. Na pewno silnym argumentem będzie to, że nie będą tam sami, bo w końcu Naruto powiedział, że zbierze ludzi. No i przecież Naruto obiecał mu na mały palec, a to bardzo zobowiązująca obietnica. Nie można jej złamać.
„Tylko się nie schlej, bo będziesz spał z poczwarą na werandzie” – tak się zastanawiam, patrząc na końcówkę rozdziału, czy Sasuke spełnił swoją przestrogę. Znaczy wiem, że nie, ale gdyby wcześniej nie rozmawiał z Hideakim (patrząc na kolejny rozdział), to ciekawe czy zrobił by coś takiego Naruto. W końcu to Sasuke, on do wielu rzeczy jest zdolny.
Hideś <3 Jak słodko. Coś czuję, że czytelnicy zaczną go tak teraz zwać. Ale widać kto stoi za walką o Naruto – Mama. Kazała Hideakiemu (Hidesiowi) walczyć o swoje marzenia i nie poddawać się, a on aby jej nie zawieść, tak uczynił, no i skończył z chwilową utratą pamięci.
„Teraz odnoszę wrażenie, że to jest dziedziczne” – Hideaki, nawet tak nie mów! Jeszcze zapomnisz o Naruto. No może nie zapomnisz, bo o nim tak łatwo się nie da, ale twoje uniesienie zniknie. Zakochasz się w kimś innym i będzie dobrze. Myśl pozytywnie.
„lub dodawał: idioto, kretynie czy młotku” – chyba nawet wiem, kogo masz na myśli, Naruto.
A więc jednak zdjęcie z Naruto wyląduje w wyjątkowej ramce. I byłoby wszystko fajnie i pięknie, gdyby nie to jedno, nieszczęsne zdjęcie. Jak Hideaki mógł znów tego spróbować?! Dobrze, że Sasuke nie było, bo tym razem by nie odpuścił i skończyło by się to tragicznie. Na całe szczęście Hideaki opanował się w ostatniej chwili.
Całkowicie jestem za tym, aby zniszczyć to zdjęcie. Ale jak to bywa w opowiadaniach, w nieodpowiedniej chwili pojawiają się goście. Zdjęcie przetrwa, w końcu trafi w niepowołane ręce, jakimś magicznym sposobem Sasuke sam ujrzy je, będzie awantura i żadne słowa go nie przekonają. Oby ten czarny scenariusz się nie spełnił, Hideaki przypomniałby sobie o tym zdjęciu później, zniszczył je i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Naruto, nie pomagasz w odkochiwaniu się Hideakiego. Jesteś za miły, za dobre masz serce. Sprawiasz, że w Hideakim pogłębia się uczucie. Separacji wam potrzeba.
„Będą chcieli się go pozbyć?” – złe pytanie, Kiba, przy nie odpowiedniej osobie. Nie dziwić się, że tak Naruto zareagował. Ale to było takie słodkie jak od razu wykrzyczał „Muszę wracać do domu! Muszę chronić Sasuke!”. Pijany Naruto bez obecności Sasuke to taki słodki młotek. Jak się w ogóle uparł na powrót. Zrozumiał swój błąd, bo nawet Kiba zauważył, że Sasuke ma co świętować, a wyszło na to, że wieczór spędził sam. Sam dręczony przeszłością, a to nie dobrze. Kurczę, jak tak pomyślę, to Naruto na serio nie powinien zostawiać go samego. Naruto, wracaj natychmiast do domu! Sasuke potrzebuje teraz się do ciebie przytulić, mimo że jesteś kompletnie schlany.
Słodki, śmieszny, pijany młotek. Ubóstwiam to wydanie Naruto. To zdanie „Masz się natychmiast odkochać” wygrało wszystko. Aż muszę je zapisać w pamiętniku… gdybym go tylko miała. Niestety, Naruto, nie jest tak łatwo ten rozkaz wypełnić. Serce nie sługa.
Kurczę, obejrzałabym z chęcią tą scenkę z powrotem Naruto do domu na plecach Hideakiego. Przecież ta scenka to cudo.
I czar całej scenki prysł. Niby teraz Sasuke wcale się nie odezwał, ale wystarczyła zmiana zachowania Hideakiego. Mogli by się jakoś dogadać. Nie karzę im się kolegować, ale chociaż zaakceptować swoje istnienie. To by pomogło bardzo Naruto.
Duuużo weny
Juliet
PS. A i Hideaki! Jeśli stworzysz tą miksturę to, pij na zdrowie!
No bo mi szkoda mojego Hidesia było. Moja postać w końcu. A to zdrobnienie jest własnie od czytelników:)
UsuńTak, mama kazała, to Hideś walczy, I oj jeszcze troch e powalczy :)
Sasuke raczej nie chciał oddać psa, to była czysta złośliwość, jak zawsze zresztą, z jego strony.
To zdjęcie myślę, że będzie miało raczej dla Hideakiego szczególne znaczenie. Nie wszystko musi kończyć się dramatem. Choć tu sama jeszcze nie wiem.
Tak, też lubię pijanego Naruto, jest pocieszny. I tak chciałam tą scenke, jak Hideaki go niesie a on się do niego przytula. Ach, coś dla mnie:)
Co do rozmowy, to już pewnie czytałaś i wiesz jak się skończy.
Dzięki za komentarz:)
Naruto jest kochany, wiedziałam, że pójdzie do Hideakiego. Dobrze, że pomyślał o zaangażowaniu innych chłopaków, na takie rozwiązanie Sasuke może sie zgodzić.
OdpowiedzUsuńOj Sasuke, tęskniłbyś za poczwarą :P To słodkie, ze głaszcze Kuramka kiedy myśli, ze jest sam hahahah.
Jejku, ta obietnica na mały paluszek była bardzo rozczulająca. Sasuke tez mógłby czasem rozbudzić w sobie dziecko.
Oo chłopcy zrobili sobie zdjęcie. Znowu prawie doszło do pocałunku, ale jestem bardzo dumna z Hideakiego, że zdążył się pohamować. Nie zawsze uda się oprzeć pokusie, ale najważniejsze, że w ostatnim momencie się wycofał. To świadczy tylko o tym, ze poważnie traktuje Naruto i obietnicę, że nie zrobi nic, na co Naruto mu nie pozwoli. Mam nadzieję, że Hideaki pozbędzie się zdjęcia, gdzie widać jakby jednak się całowali, chociaż wydaje mi się, że może zostawi je sobie jako pamiątkę. Byle tylko nikt go nie znalazł, bo zaraz znowu zaczną się plotki.
Fajnie, że chłopaki zintegrowali się z Hideakim. Chociaż on na pewno wolałby pobyć z Naruto sam na sam, ale przynajmniej lepiej poznał przyjaciół Naruto.
Jejku, Naruto tak strasznie wystraszył się co z Sasuke. Dobrze, że Hideaki pomógł mu dostać się do domu. Naruto za nic nie wysiedziałby na tej imprezie, a argumenty, ze Sasuke jest bezpieczny też nie podziałały. W końcu przez Korzeń Sasuke omal nie stracił życia. Naruto prędzej czołgałby się do domu do rana, niż został w mieszkaniu Hideakiego.
Uwielbiam pijanego Naruto, jest taki zabawny i uroczy. Aż chce się go przytulić :) On w tym stanie robi się bardziej dotykalski niż normalnie. Pech, że akurat przy Hideakim, znowu robi chłopakowi nadzieję, mimo że kazał mu się odkochać. Oj Naruto, gdyby to było takie proste...
Sasuke o dziwo zareagował dość spokojnie na widok Naruto przylepionego do Hideakiego. Jestem ciekawa, czy Naruto się nie oberwie za tą sytuację. Myślę, ze Sasuke mu to jednak daruje - przecież Naruto był pijany i do każdego w takim stanie się tuli. Skoro Naruto nie wylądował jeszcze na werandzie z poczwarą to Sasuke się nie gniewa ;)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudo... "– Czekaj, chodź tutaj. – Sasuke wciągnął go za winkiel najbliższego budynku. – Żadnych głupot – pocałował go – żadnych flirtów, bo pożałujesz – pocałował jeszcze raz, tym razem porządniej. – Rozumiemy się?" - to po prostu rewelacja, Hideaki bardzo ucieszył się z pojawienia Naruto i reszty, to zdjęcie ech mam nadzieję że jednak ktoś nie połowany nie dotrze do niego... tak myśląc to w zasadzie, to ciężki dzień dla Sasuke i właśnie chyba bardzo by potrzebował kogoś do wsparcia... ech czekałam na moment że chociaż powie dziękuję...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM