Sasuke,
po uprzedniej rozmowie z Karin i Suigetsu, udał się razem z nimi i geninami na
festyn. Młodzi byli zachwyceni, bo tu mieli okazję spróbować wielu lokalnych
specjałów, których nie było w Wiosce Liścia. Nawet Ryuji niczym nie pogardził,
choć głównie dlatego, żeby mieć potem czym dogryzać Kodaiowi, który, gdyby tu
był, dosłownie rzuciłby się na to jedzenie, bo było pyszne. Niech wie, co
stracił.
Dziewczyny
od razu też ruszyły do stoiska, gdzie bardzo miłe panie zaplotły im włosy w
misternie ułożone warkocze z powtykanymi kwiatami. W końcu to było Święto
Zieleni, im więcej natury, tym lepiej.
–
Karin-san, ty na pewno nie chcesz? – zapytała Akane, gdy odchodziły od stoiska.
–
Nie, odpuszczę sobie – powiedziała.
Musiała
być czujna, a nie zajmować się bzdurami. Odkąd Sasuke wyjaśnił im wszystko,
czuła się głupio, że sama nie zauważyła, co to za ziółko z tej karczmareczki. Wyszła
na zazdrosną idiotkę. Zresztą, z Siugetsu wcale nie było lepiej, on też się nie
popisał, bo mimo że ciągle wpatrywał się w nią maślanym wzrokiem, niczego nie
dostrzegł.
–
Jesteście? – powitała ich Midori.
Też
miała kwiaty we włosach i uśmiechała się promiennie, choć nieco nerwowo, co nie
umknęło uwadze Sasuke. Czyli Kakashi i reszta mieli rację, cokolwiek ta grupa
nie planowała, to miało się stać dzisiaj.
Po
chwili, gdy Midori zniknęła, pociągnięta przez Akane i Sayuri do jednego ze
stoisk, a Sasuke wyczuł trzech ANBU na najbliższym dachu. Dał znać Karin i
Suigetsu, że zaraz wróci i już po chwili stanął naprzeciwko nich. To byli
ludzie z ekipy specjalnej Konohy, a jako że to była impreza masowa, na swoje
standardowe stroje mieli narzucone płaszcze z kapturami – dwa czarne i jeden
biały. Towarzyszyło im też dwóch ludzi z Suny, co można było wywnioskować po
płaszczach w kolorze piasku.
–
Obserwowaliśmy ją cały czas – odezwał się ANBU w białym płaszczu, czyli kapitan
drużyny. – Spotkała się z kilkoma osobami, które przekazały jej dwie fiolki.
Ich wygląd i kształt mówi sam za siebie: jedna to trucizna, sądząc po
ciemnoczerwonym kolorze domyślamy się nawet jaka, druga to antidotum.
–
Chce mi ją wlać do gardła czy dodać do jedzenia. Tak czy inaczej bym zauważył –
stwierdził Sasuke, analizując uzyskane informacje.
–
Nie do końca. Wiesz, co to jest pocałunek śmierci? – zapytał jeden z ludzi
Suny, po czym, nie czekając nawet na odpowiedź, zaczął tłumaczyć. – To bardzo
stara metoda, stosowana przez grupy przestępcze wiele lat temu. Wybierano
atrakcyjne kobiety, często grające rolę dziewczyn do towarzystwa, które miały
uwieść potencjalną ofiarę. Wystarczyło posmarować wargi trucizną i pocałować
tego, którego chciało się zamordować, a potem po prostu wypić antidotum. Ofiara
przez jakiś czas nie miała świadomości niczego, dopiero po jakimś czasie
umierała w męczarniach, więc wykrycie trucicielki nie było proste.
–
Powiedziałeś, że to stara metoda. Dlaczego już jej nie praktykują?
–
Ponieważ jest ryzykowna. Antidotum nie zawsze zadziała, zwłaszcza, gdy za późno
się je wypije. Była też swego czasu już zbyt powszechna, żeby ktoś szkolony dał
się na to nabrać. Porzucono ją lata temu.
–
A teraz…
–
A teraz, skoro prawie nikt już o tym nie pamięta, chcą ją znów wykorzystać. To
dlatego ta dziewczyna miała zwrócić twoją uwagę i spróbować cię pocałować.
–
Odnaleźliśmy w archiwum jej zdjęcie z dzieciństwa – powiedział drugi z
posłańców Suny. – Hideaki Yoshida miał rację, wskazując najbardziej pasujący
tatuaż. Ona jest córką lidera najnowszej z grup przestępczych na terenie Suny.
Już od dawna na nich polujemy, ale są sprytni, nie zostawiają po sobie śladów.
Ciężko jest im coś udowodnić.
–
To tak jak wcześniej Starszyźnie Konohy – zastanowił się Sasuke.
–
Tak i istnieje możliwość, że ta szajka, choć raczej bym to już nazwał
organizacją, współpracuje z Korzeniem – odezwał się znów lider ANBU. – Musimy
ich złapać, bo są jak zaraza. A ta dziewczyna nam w tym pomoże.
–
Jak? – Sasuke nie do końca rozumiał ich plan.
–
Nasi ludzie już zdążyli w tłumie podmienić jej antidotum na fiolkę ze zwykłym
płynem – powiedział jeden z ANBU. – To, które mam w ręce, jest prawdziwe. I
jest naszą kartą przetargową.
–
Zgódź się i kup bilet do tej budki z buziakami. Gdy cię zobaczy, na pewno zrobi
coś, by w tym czasie posmarować usta trucizną – wyjaśnił lider. – Rozegraj to,
jak chcesz. Zabierz ją w ustronne miejsce, nagadaj głupot czy czego tam chcesz,
tylko nie pozwól się jej pocałować, bo będzie problem. Mamy tylko jedno
antidotum.
–
I tak bym jej na to nie pozwolił – mruknął Sasuke, ale zabrał fiolkę i schował ją
do kieszeni. – Co potem?
–
Potem albo ona zacznie gadać, albo trucizna zacznie działać i po wielu
męczarniach po prostu umrze – stwierdził beznamiętnie jeden z przedstawicieli
Suny. – Jej wybór.
Sasuke
skinął głową. Ten plan był całkiem nieźle uknuty. Trochę go co prawda dziwiło,
dlaczego wybrano dziewczynę, bo chyba wszystkim było wiadomo, że był w związku
z chłopakiem, ale z drugiej strony to miało ręce i nogi. Ona sprawiała wrażenie
bardzo miłej i umiała do siebie przekonać ludzi, więc na pewno było jej łatwiej
o całusa niż jakiemuś mężczyźnie.
Gdy
w końcu się odpowiednio przygotował i dotarł do kolejki budki z buziakami,
zobaczył w niej wyszczerzonego Suigetsu, a zaraz za nim…
–
Ryuji? – zapytał, szczerze zaskoczony. – No ciebie to bym się tu nie
spodziewał.
–
Dostałem darmowy bilet, to co mi szkodzi. Laska jest ładna, a Kodai posika się
z zazdrości, że pocałowałem kogoś przed nim – wzruszył ramionami.
Sasuke
przewrócił oczami, ale w końcu też ustawił się w kolejce. Czuł się dość
niezręcznie, żeby nie powiedzieć idiotycznie, bo nigdy wcześniej nie brał w
czymś takim udziału. Ale co miał zrobić? Musiał po prostu stać, obserwować
ruchy Midori, a potem wykonać to, co ustalili..
Póki
co wszystko szło gładko. Kupon, buziak i rozczarowane spojrzenia chłopaków, że
nie było dłużej i bardziej namiętnie, na co zapewne liczyli. Kiedy w końcu, po
dość długim czasie, zbliżył się i Suigetsu wyszczerzył swoje ostre zęby,
Midori, lekko wystraszona się cofnęła, ale w końcu dała mu buziaka. Zaraz za
nim stał Ryuji i też dostał całusa, tyle że w policzek.
Wtedy
przyszła kolej na Sasuke i stało się to, co przewidywali ANBU. Dziewczyna
pochyliła się, jakby coś jej upadło, a potem, gdy podniosła głowę, jej usta
dziwnie lśniły szkarłatnym kolorem.
–
Ej, już czas na zmianę. – Ni stąd, ni zowąd pojawiła się inna panienka, która
miała ją zastąpić. – Teraz moja kolej.
–
Jeszcze tylko ten jeden – powiedziała Midori, odsuwając ją i uśmiechając się do
Sasuke.
Ten
też uniósł lekko kąciki warg, bo ta druga dziewczyna, spadła mu jak gwiazdka z
nieba. Przyszła w idealnym momencie, więc było łatwiej, niż zakładał, nie
musiał kombinować. Pochylił się nad Midori.
–
To mój kupon i… może pójdziemy w bardziej zaciszne miejsce? – zaproponował,
widząc niezadowolenie na twarzy zmienniczki, która najwyraźniej sama chciała go
pocałować, dlatego tak usilnie pilnowała czasu.
Midori
zaróżowił się lekko, ale skinęła głową. Wstała i przekazując miejsce koleżance,
poszła razem z nim. Sasuke chwilę ją prowadził, wiedząc, że cały czas jest
obserwowany przez ANBU, aż w końcu zatrzymał się za winklem jednego z budynków.
–
To na czym skończyliśmy? – zapytała Midori.
Widać było, że się denerwuje i lekko drżą jej
ręce. Sasuke, dostrzegając oczywiście takie zachowanie, dał jej jeszcze szansę, chwilę
do namysłu. Zawsze mogła podjąć inną decyzję i się wycofać. Zrezygnować z tego
planu. Niestety, tak się nie stało. Gdy w końcu przysunęła się bliżej, chcąc go
pocałować, już wiedział, że jej wybór się nie zmieni i chce go po prostu otruć.
Nim
zdążyła zareagować, jednym ruchem odwrócił ją od siebie, chwycił ręce i
wykręcił je do tyłu, oraz zablokował nogi, żeby nie mogła się ruszać.
–
Myślisz, że nie wiem, kim jesteś? Naprawdę miałaś mnie za takiego kretyna,
który uwierzy w to przebranie karczmarki?
–
Co? Ja nie… – jęknęła dziewczyna.
–
Nie kłam, dobrze ci radzę – warknął Sasuke, przyciskając ją do ściany budynku.
Nie miał zamiaru się z nią patyczkować. Nie po tym, co chciała zrobić.
–
Dobrze, rozumiem. – Midori próbowała załagodzić sytuację i zyskać trochę czasu.
Przecież miała mieć tu wsparcie. – Skąd wiedziałeś?
Nie
próbowała już zaprzeczać. Sasuke Uchiha faktycznie był bardzo inteligentny i
niebezpieczny jak ją ostrzegali, więc wolała go nie rozdrażnić. Musiała zająć
go rozmową i koniecznie wypić antidotum. Próbowała sięgnąć wykręconą ręką do
kieszeni, ale ten przytrzymał ją mocniej.
–
Skąd wiedziałem? – Sasuke prychnął. – Jesteś szkoloną shinobi, powinnaś
wiedzieć, na co zwracać uwagę, chcąc udawać kogoś innego. Po pierwsze, nie
wysławiałaś się jak reszta mieszkańców, poruszałaś się w zbyt cichy sposób i niezbyt
dobrze ukrywałaś to, że nosisz przy sobie kunaie. Ale najszybciej zdradziło się
coś innego. To. – Sasuke chwycił ją za bluzkę i odsłonił kawałek obojczyka. –
Jak ma się tatuaż organizacji w takim miejscu, to się go zakrywa, a nie nosi
wyzywające koszulki, mające przykuwać wzrok facetów.
–
Tak, masz rację, ale proszę, ja muszę… – próbowała jeszcze raz wyrwać się i
sięgnąć do kieszeni.
–
Tam nic wartościowego nie znajdziesz. – Sasuke w końcu ją puścił. – Ja mam to,
czego teraz potrzebujesz – powiedział, wyjmując z kieszeni fiolkę i pokazując
jej ją. – A ty masz coś, czego potrzebuję ja. Czas ucieka.
Midori
rozejrzała się, poszukując pomocy, którą jej przecież obiecano, ale jedyne, co
po chwili dostrzegła, to oddział zamaskowanych ninja, trzymających bezwładne
ciała ludzi z jej organizacji. Musieli ich wszystkich już wcześniej wykryć i
unieszkodliwić. Została sama.
–
Dobrze, powiem, co chcesz, tylko daj mi to antidotum – poprosiła. Wiedziała, że
inaczej nie przeżyje.
–
Sasuke, my się już tym zajmiemy – powiedział lider ANBU w białym płaszczu,
zeskakując na dół.
–
Nie. Muszę wiedzieć, czego ode mnie chcą – Sasuke nie ustępował.
–
Nie wiem, uwierzcie mi. Usłyszałam tylko, że chodzi o coś, chyba jakąś
technikę, która ma im dać przewagę nad innymi. I że połączyli siły z inną organizacją
z Konohy. Naprawdę nic więcej nie wiem, przysięgam!
–
Za to wiesz, gdzie znaleźć tych, którzy wydali ci te rozkazy – odezwał się
lider ANBU, odbierając od Sasuke antidotum. – Prowadź. Przypominam, że czas
działa na twoją niekorzyść, więc radzę się pospieszyć.
*
Hideaki,
który został posadzony w budce z całusami, czuł się jak na jakimś pokazie.
Każdy się na niego gapił, a ta kolejka sprawiała, że miał ochotę stąd uciec. I pomyśleć,
że jeszcze nie tak dawno buziaki z różnymi dziewczynami sprawiały mu taką
frajdę, że całował nawet te zajęte przez innych facetów. No może do czasu
Temari, bo po tym, jak go obiła, trochę bardziej uważał.
Dziewczyny
były różne. Od ślicznotek do takich, które w życiu chyba nikogo nie pocałowały.
No cóż, zgodził się, to miał za swoje.
Pierwsza
w kolejce oczywiście stała Nanako i miała chyba sporo kuponów. Gdy podeszła, od
razu przeszła do negocjacji.
–
Ino-sensei mówiła, że mogę dostać tylko buziaka w policzek, ale jak dam
dziesięć kuponów od razu, to pocałujemy się tak naprawdę? – zapytała,
uśmiechając się i przymykając powieki, żeby pokazać w całej krasie swoje pięknie
pomalowane rzęsy. – Już się całowałam z chłopakami, wiem, jak to się robi.
–
Jesteś całkiem sprytna, ale nie – rozczarował ją Hideaki. – Trochę ci brakuje
do pełnoletniości, więc publicznie mogę cię pocałować tylko w policzek.
–
To możemy umówić się na później gdzieś indziej – zaproponowała podekscytowana
Nanako. – Na przykład nad rzeką, albo…
–
Nie, wybij to sobie z głowy – Hideaki sprowadził ją na ziemię.
–
Co za głupie przepisy – obruszył się Nanako.
W
końcu jednak, ponaglana przez dziewczyny za nią, zostawiła dziesięć kuponów, ale
że była naprawdę sprytna pocałowała go dziewięć razy w policzek, a dziesiąty raz, gdy się tego
zupełnie nie spodziewał, w usta, po czym uciekła, bardzo z siebie zadowolona.
Potem
podchodziły kolejne dziewczyny. Niektóre miały nadzieję, że za kilka kuponów
naraz dostaną naprawdę namiętny pocałunek z języczkiem, ale się nie zgadzał. To
miała być budka z buziakami, a nie z „lizakami”.
Po
półgodzinie stwierdził, że idzie sobie zrobić przerwę. Usiadł w namiocie z tyłu
budki i napił się wody. Cholera, co z nim było nie tak? Niektóre z tych
dziewczyn były naprawdę całkiem niezłe, a on co? Żadnej nie pocałował w bardziej
namiętny sposób.
–
I jak? – Naruto usiadł obok. – Podoba ci się? Całkiem ładne dziewczyny.
–
Nie – burknął Hideaki. – To wszystko jest takie jakieś… puste. Czy ja naprawdę
kiedyś byłem tak beznadziejny, że wystarczał mi głupi buziak, a nie coś z
uczuciem?
–
To pocałuj kogoś z uczuciem – stwierdził rezolutnie Naruto.
Hideaki
przez chwilę patrzyła na niego, po czym pokiwał głową i przyciągnął go do
siebie tak, że prawie stykali się nosami.
–
Dobra, ale żeby potem nie było…
–
No przecież nie mnie. – Naruto pacnął go w łeb, choć wiedział, że on i tak by
tego nie zrobił bez jego zgody. – Pocałuj porządnie jakąś dziewczynę.
–
Ja pocałowałem dziewczynę! – usłyszeli głos Kodaia, który z Shinjim i Harumi
podeszli do nich. – Właściwie to ona mnie, ale cztery trzy dla mnie. Ryuji
zostaje w tyle.
–
To o co wy jeszcze rywalizujecie? – zapytał zaciekawiony Naruto.
–
A o różne takie tam. – Kodai machnął ręką
– Nic ważnego.
Nie
chciał za bardzo wyjawiać ich tajemnic, bo za dużo niewygodnych faktów mogłoby
wyjść na jaw. Na przykład to, że Hokage nie byłby zbyt łaskawy, gdyby w końcu
zorientował się, kto mu podpierniczył te kilka książek. O, albo gdyby ktoś się
dowiedział ,że pod przykrywką misji byli u Akane i pili nielegalnie zdobytą sake, chcąc sobie
udowodnić, który z nich zasługuje już na miano dorosłego mężczyzny. Okazało
się, że żaden i od tamtego czasu obaj mieli jakiś taki wstręt do alkoholu, poza
tym jeszcze Akane kazał im wysprzątać całe mieszkanie, bo zarzygali pół
podłogi.
–
Dobra, wracamy. Niedługo konkurs jedzenia, Kodai się zgłosił – poinformował
Shinji. – W tym roku Chouji-sensei ma być tylko sędzią, wiec ma szansę.
–
O, to na pewno przyjdę popatrzeć – zainteresował się Naruto. Sam by się nawet
zgłosił, ale nie wypadało rywalizować z uczniem.
–
Zaczekasz na mnie? – Hideaki spojrzał na niego z prośbą w oczach, gdy genini
już poszli. – Jeszcze tylko pół godziny. No chyba że jednak kupisz bilet, to
ciebie nie puszczę przez kolejny kwadrans. A potem napiszą o nas w gazetach, że
pobiliśmy rekord na najdłuższy pocałunek.
–
Piętnaście minut to żaden rekord – stwierdził Naruto, przypominając sobie, że
on i Sasuke potrafili całować się dużo dłużej. – Ale poczekam na ciebie.
Zdążymy.
Po
chwili, gdy obaj już mieli wstać, rozległ się świst i na ramieniu Naruto
wylądował jastrząb pocztowy. Odwiązał rolkę pergaminu, rozwinął ją i po chwili uśmiechnął
się najszerzej, jak tylko mógł.
–
Udało się! – Podskoczył i ze szczęścia objął z całych sił Hideakiego. – Ujęli
całą tamtą szajkę, a Sasuke jest bezpieczny!
–
Cieszę się – powiedział Hideaki i poczochrał go po włosach. – A teraz wybacz,
muszę iść dokończyć, to w co mnie wkopaliście. A, i pamiętaj o naszej umowie.
Karin głupio powinna się poczuć, kiedy oskarżała Sasuke, że interesuje się cyckami. Niezauważenie można jej wybaczyć. Ale serio… oskarżać o takie coś Sasuke? Tak jakby go nie znała.
OdpowiedzUsuńWiesz, że nigdy nie zwróciłam uwagi na to, że kapitan miał biały płaszcz? Jakoś umknął mi ten fakt i teraz byłam aż zdziwiona.
Pocałunek śmierci – rozumiem jeszcze, jakby organizacja wymyśliła normalną trutkę np. w jedzeniu i wierzyli w to, że Sasuke nie zauważy. Ale wierzyć, że Sasuke da się pocałować?! To jest awykonalne. Poniżej zera procent szans, aby się to udało, nawet jakby Sasuke o niczym nie wiedział. A sam pomysł z tą trutką podczas pocałunku skojarzył mi się z „Gra o tron”. Tam też była taka sytuacja.
Bardzo dobrze, że Naruto jednak postanowił się nie pojawiać na tej misji. Znając go, nawet nie dopuściłby, aby Sasuke choćby stanął w tej kolejce.
Jeszcze dziewczynę zarywającą i chcącą pocałować Sasuke wyobrażam sobie, ale jakby to miał być facet, to aż wybucham śmiechem. Sasuke dziewczyny ignoruje, ale chłopaka, który się do niego zaleca, na pewno potraktowałby ostrzej. Potem nie byłoby co zbierać.
Ta rywalizacja Ryujiego i Kodaia jest boska. Podoba mi się w jaki sposób ze sobą walczą, bo jest unikatowy. Na początku myślałam, że będą zachowywać się podobnie jak Sasuke i Naruto, ale oni wykraczają poza to. Zakładają się o rzeczy, o które Sasuke nigdy by nie walczył. Też ich relacja jak i rozmowy są inne. Bardzo się cieszę, że jednak nie stworzyłaś w zupełności takich mini bohaterów wojennych.
„To mój kupon i… może pójdziemy w bardziej zaciszne miejsce?” – to tak nie pasuje do Sasuke, ale i tak się jaram tym zdaniem. Ogólnie organizacja mogłaby wysyłać kogoś, kto zna w jakimś stopniu swoją ofiarę i nie dała by się podejść tak, aby potem ofiara zyskała nad nim władzę. To wszystko przecież mogli przewidzieć, gdyby tylko zauważyli nienormalne zachowanie u Sasuke. Ale nie powiem, taki Uchiha jest bardzo pociągający :)
Jaki dobry człowiek z tego Sasuke. Dał szansę Midori do samego końca. Zachowanie narutowskie.
Szybko, łatwo i bezbłędnie przebiegła misja. Jak się ma dobry plan, to idzie jak z płatka. Widać, że nie byli jacyś szczególnie ci ludzie uzdolnieni. Nie podoba mi się, że chcą zdobyć moce Sasuke. Rozumiem zemstę, ale chęć pozyskania większej siły to wielkie niebezpieczeństwo, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto jej będzie chciał.
„więc publicznie mogę cię pocałować tylko w policzek” – błąd, Hideaki. Nie powinieneś dodawać słowa „publicznie”. To zaburza całość wypowiedzi. Nanako jest niezła w negocjacjach i sprytu też jej nie brak. Zyskała to, co chciała. Zapalczywa jest, jeśli chodzi o pocałunek z Hideakim. Kolejna nie mająca przyszłości miłość. Ale nie ma co dramatyzować, za miesiąc fascynacja jej przejdzie.
Aww, Hideś się naprawdę zakochał. Żadna dziewczyna nic w nim nie wzbudziła.
„To pocałuj kogoś z uczuciem” – Naruto, ty najpierw myśl to co chcesz powiedzieć. Jedyny obiekt uczuć Hideakiego, to ty. Więc wiadomo kogo by do tego wybrał.
„choć wiedział, że on i tak by tego nie zrobił bez jego zgody” – kochaniutki, przecież ty chwilkę temu dałeś mu pozwolenie. Nieumyślnie, ale jednak powiedziałeś. Więc on mógł cię pocałować bez większych skrupułów.
„Ryuji zostaje w tyle” – nie byłabym taka pewna. Mam nadzieję, że patrzyli na zegarki, bo teraz to liczą się godziny i minuty, kto pierwszy pocałował dziewczynę.
Ciekawe na jakie jeszcze rywalizacje wpadną. Ale nie powiem, są oryginalne. Przynajmniej nie skończą jak Kiba, który zawsze się upijał. Zakłady kształtują shinobi.
„Piętnaście minut to żaden rekord” – aż motylki mi przeleciały w brzuchu. Wyobraziłam to sobie. Eh, czemu u nich ostatnio się nie układa? Tak bardzo chciałabym, aby do siebie wrócili i nie mieli już żadnych konfliktów.
„A, i pamiętaj o naszej umowie” –idę na plażę, na plażę… Coś czuję, że to będą niesamowite dwa dni i warte zapamiętania. Tylko, aby się nie zapomnieli i nie wywinęli czegoś.
Duuużo weny
Juliet
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och te zakłady geninów, to muszą czas sprawdzić bo tu godziny, minuty mają znaczenie, Sasuke dał by się pocałować dziewczynie nigdy w życiu, cała misja dobrze rozegrana hideaki nagle buziaki z dziewczynami to taka katorga dla ciebie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM