Sasuke,
Karin i Suigetsu wrócili do treningów z geninami, przy czym ci ostatni ciągle
czekali na wiadomość zwrotną odnośnie przesyłki. Do Konohy było stąd blisko,
wiec Naruto-sensei już powinien dostać i przeczytać list. Byli strasznie
ciekawi reakcji, choć każde przewidywało inną: Sayuri liczyła, że się wzruszy i
odpisze w podobnym tonie, Akane – że nie będzie miał pojęcia, o co chodzi, ale
odpisze, choć po swojemu, zadając milion pytań, Ryuji – że uzna, iż Sasuke-sensei
bardzo mocno uderzył się w głowę albo naprawdę został otruty, skoro napisał
takie bzdury.
Jednak
jastrząb nie wrócił tego samego, a nawet następnego dnia. Wiedzieli, bo Sasuke-sensei
chciał wysłać jakąś wiadomość do Kakashiego, a gdy go przywołał, ten nie
przyleciał na wezwanie.
–
Co jest? – mruknął. – Przecież Naruto nie mieszka na drugim końcu świata, już
dawno powinien wrócić.
W
końcu, zirytowany skorzystał z innego ptaka pocztowego, bo od czasu tego ataku
na niego, codziennie zadawał relację. Zastanawiał się, czy nie powinni wracać,
ale póki co było spokojnie, a on był bardzo czujny.
Sayuri
miała teorię na temat tego, dlaczego jastrząb jeszcze nie wrócił i szybko
podzieliła się nią z pozostałymi geninami. Według niej, Naruto głowił się nad
tym, co odpisać i też biedny pewnie zaczynał i nie kończył. Zapewne również
chciał porównać do czegoś kolor oczy i włosów Sasuke, ale miał do wyboru tyle
czarnych rzeczy, że nie mógł się zdecydować. Albo może szukał odpowiedniej
papeterii, takiej pachnącej, żeby było bardziej romantycznie? Tak, to też było
możliwe.
–
Jakieś wieści z Konohy? – zapytał Suigetsu, kiedy jak zawsze po treningach
usiedli w tawernie.
–
Przesłuchują tych z Suny. Nie wiem, jakimi metodami, ale kilku już się złamało
i powiedzieli wszystko o powiązaniach z grupami przestępczymi z innych krajów.
– Sasuke upił łyk wody, wolał zachować trzeźwy umysł na wszelki wypadek. –
Niestety, to chyba zwykłe pionki i nie wiedzą o wszystkim, zwłaszcza o
Korzeniu, a ci wyżej postawieni w hierarchii, zwłaszcza lider, nadal milczą.
–
Myślicie, że nas obserwują? – zastanowiła się Karin.
Ona
też była czujna. Na wszelki wypadek dała każdemu podstawowe antidotum na kilka
trucizn, które mieli nosić zawsze przy sobie i pilnować jak oka w głowie.
–
Nawet jeśli, to są za słabi, by zaatakować – stwierdził Sasuke. – Najmocniejszy
sojusznik im odpadł, a Korzeń nie ma teraz nawet znaczącego lidera. Danzou
Shimurę zabiłem ja, Tanukiego Shigaraki, czyli jego fanatycznego następcę,
Naruto. Więc nawet, jeżeli gdzieś tu są, to oni powinni bać się nas, a nie my
ich.
*
Kiedy
Hideaki obudził się następnego dnia i uniósł głowę, przecierając oczy, aż
parsknął śmiechem na widok tego, co zobaczył. Tym razem co prawda jego brzuch
nie robił za poduszkę, ale Naruto leżał rozwalony jak rozgwiazda – każdy
kończyna w innym kierunku. Oczywiście własny futon mu nie wystarczał.
Wstał
po cichu, wziął aparat i zrobił mu kilka zdjęć.
–
Co robisz? – zmarszczył nos Naruto, gdy odgłos migawki go obudził.
–
Uwieczniam dla potomności – uśmiechnął się Hideaki. – Wstawaj, nie ma czasu na
spanie, to nasz ostatni dzień tutaj.
W
końcu, gdy się ubrali i wyszli z pokoju, w recepcji zaczepiła ich właścicielka.
–
Panie Naruto, jakiś jastrząb pocztowy to dla pana zostawił – powiedziała i
podała mu zwinięty pergamin.
Naruto
skinął głową, podziękował i schował rulon do kieszeni.
–
Nie chcesz zobaczyć co to? – zapytał Hideaki, unosząc brwi. – Może to coś
ważnego.
–
Coś ważnego byłoby przekazane bezwzględnie do rąk własnych – stwierdził Naruto.
– Najpierw coś zjedzmy, co? – zaproponował, bo zaburczało mu w brzuchu. I to
tak głośno, że niektórzy z gości pensjonatu aż się za nim obejrzeli.
Po
sytym, bo jak mogłoby być inaczej w przypadku Naruto, śniadaniu, znów poszli na
plażę. Było cieplej niż wczoraj, dlatego pojawiło się też więcej turystów.
Usiedli
na piasku, w pewnym oddaleniu od ludzi. Naruto wyjął z kieszeni zwój i rozwinął
go. Przeczytał i parsknął śmiechem.
–
Co to? – zajrzał mu przez ramię Hideaki.
–
Kodai. Pisze, że czuje się już dobrze i pyta, kiedy zaczniemy znowu treningi,
bo go głodzą w tym szpitalu sucharkami.
–
Nikt nie lubi szpitali – zgodził się Hideaki. – To znaczy z perspektywy
pacjenta.
–
A wiesz, że ja kiedyś specjalnie tam „zamieszkałem” na kilka dni? – przypomniał
sobie Naruto. – To było kiedy Kakashi-sensei obiecał nauczyć mnie nowej
techniki, więc zająłem sąsiednie łóżko w jego sali, żeby nie przegapić ani
chwili, kiedy moglibyśmy zacząć. Ponoć wszyscy mieli mnie dość, bo chrapałem,
gadałem przez sen, śliniłem poduszki i… ponoć bardzo nieładnie nazwałem Sakurę,
która próbował mnie obudzić. Oj, dostało mi się wtedy od niej.
–
Mnie nigdy nie uderzyła – powiedział Hideaki. – Nawet jak była na coś zła.
Dopiero
po chwili coś sobie przypomniał. Fakt, raz od niej dostał. Ale to nie był
typowy cios pięścią, a bardzo mocny policzek za coś, o czym Naruto nie mógł się
nigdy dowidzieć.
–
Bo ty poznałeś już trochę inną Sakurę. Sporo przeszła, a po tym wszystkim, gdy
odchodziła z Konohy, miała złamane serce. Ty nie byleś dla niej chłopcem do
bicia, tylko kimś, w kim się zakochała. Sasuke, gdy powtarzała, że go kocha,
też nigdy nie uderzyła. No dobra, ostatnio przed ślubem Ino, ale to był
pierwszy i jedyny raz.
–
Ciekawe, jak ułoży jej się z Kazekage. Jego chyba też nie uderzy, co? –
zastanowił się Hideaki. Bywała porywcza, ale w końcu to głowa Wioski Piasku i w
ogóle…
–
Nie wiem, nie mam pojęcia, czy coś się zmieniło – Naruto zmarkotniał. – Kiedyś
często do siebie pisaliśmy, ale od tamtego momentu… no wiesz… nie dostałem od
niej żadnego listu.
–
Nie martw się, ona o tobie nie zapomni – pocieszył go Hideaki. – Teraz ma po
prostu na głowie zupełnie coś innego. I to razy dwa.
*
Przez
cały dzień bywali w różnych miejscach. Zwiedzili wioskę i kupili kilka
pamiątek, odwiedzili jeszcze raz latarnię, tym razem jednak grzecznie czekając
w kolejce, żeby zrobić te kilka zdjęć.
Było
na tyle ciepło, że w końcu obaj zrzucili ciuchy, żeby wykąpać się w morzu. Było
nadal zimne, ale nie lodowate. Próbowali się wzajemnie podtapiać, urządzali
zawody w pływaniu, rzucali się na fale jak dzieci.
Gdy
w końcu obaj wyszli na brzeg, trzęśli się z zimna. Nie wzięli żadnych ręczników
ani koca, więc musieli wyschnąć sami. Hideaki zaciągnął Naruto na skałę, która
jeszcze utrzymywała ciepło i przysunął się do niego bardzo blisko.
–
Wiesz, że nic tak nie ogrzewa, jak bliskość – powiedział.
Chciał
w ten sposób wytłumaczyć swoje zachowanie, choć właściwie nie musiał, bo każdy
shinobi dobrze o tym wiedział. Przyciągnął Naruto bliżej, bo sytuacja sprawiała
mu dużo przyjemności. No co, nie mógł mu dać zmarznąć.
–
Znam szybszy sposób.
Naruto
wysłał nieco chakry Kuramy, sprawiając, że stał się nagle jak grzejniczek i tym
samym popsuł cały plan Hideakiego, żeby się bardziej poprzytulać. Choć z
drugiej strony…
–
Wiesz, teraz to jesteś nawet zbyt gorący – powiedział, co zabrzmiało dość
dwuznacznie.
Doskonale
czuł, jak jego ciało reaguje na Naruto. Jeszcze chwila i on też poczuje. Co
wtedy zrobi? Jak się zachowa? Uda, że nic się nie stało, odepchnie go, czy może
przyciągnie bliżej i będzie chciał tego samego? Nie, na to ostatnie nie liczył,
dlatego resztkami silnej woli sam się odsunął. Ale wiedział, że muszą wszystko
wyjaśnić i to jak najszybciej, bo to nie może dłużej czekać.
*
Słońce
było już nad horyzontem, gdy szli po plaży. Gdzieniegdzie było widać zakochane
pary, cieszące się widokiem. Oni musieli zmierzać w stronę pensjonatu, bo nie
zostawali już na noc, wyruszali po zmroku w stronę powrotną.
W
pewnym momencie, gdy słońce przypominało już naprawdę czerwoną, ognistą kulę,
Hideaki chwycił Naruto za rękę. Ten chciał ją machinalnie cofnąć, ale mu na to
nie pozwolił.
–
Musimy porozmawiać – powiedział w końcu, przystając pod jedną ze skał. – Wiem,
że miałem z tym poczekać, aż wrócimy do Konohy, ale nie dam już rady. Muszę
wiedzieć teraz.
Naruto
przełknął ciężko. Ta sytuacja na skale… Poczuł to, co Hideaki próbował przed
nim ukryć, wiedział do czego to zmierzało, czego on pragnął. Domyślał się też,
jakie słowa zaraz padną.
–
Zostań ze mną…
Hideaki
odwrócił go w swoją stronę i chwycił za drugą rękę. Patrzył mu prosto w oczy,
ale ten jego wzrok był tak smutny, a jednocześnie gdzieś tam w głębi pełen
nadziei, że Naruto miał wrażenie, że mu serce pęknie. Dlaczego to wszystko
musiało być takie trudne i nadejść już teraz?
–
Wiesz, że ja dałbym ci wszystko, czego byś tylko chciał. – Hideaki przyciągnął
go do siebie bliżej. – Bezgraniczną miłość, uczucia, których nie musiałbyś się
domyślać, bo bym ci o nich mówił wprost, wspólne spędzanie czasu w różnych miejscach.
Wiem, że nie byłbym dla ciebie partnerem do walki, ale mógłbym być idealnym
partnerem, jeżeli chodzi o związek.
–
Hideaki, wiesz, że ja…
–
Naruto, zanim to powiesz, zastanów się, proszę. – Ścisnął mocniej jego ręce,
ale nie tak, żeby bolało. – A potem spójrz na mnie i powiedz mi prosto w oczy,
że nic do mnie nie czujesz. Że mnie nie kochasz. Tylko proszę cię, mów prawdę.
Naruto miał istny mętlik w głowie. Mów prawdę…
Problem w tym, że on sam już nie wiedział, co było taką „prawdziwą” prawdą, a
co nie. To wszystko, co wydarzyło się ostatnio, było jak zderzenie dwóch
światów. Jeden – ten z Sasuke, który był bardzo skomplikowany, drugi – ten z
Hideakim – łatwy i przyjemny. I prawda była w pewien sposób też dwojaka.
–
Hideaki, nie powiem ci, że nic do ciebie nie czuję, bo to byłoby kłamstwo –
zaczął w końcu. Musiał powiedzieć to wszystko tak, jak czuł. Po swojemu. – W
jakiś sposób cię kocham, bo jesteś dla mnie bardzo ważnym przyjacielem –
powiedział.
Hideaki
pokiwał głową. Mimo że takie słowa powinny lać miód na duszę, w tym przypadku
były raczej czymś odwrotnym. Bo wiedział, co nastąpi zaraz.
–
Ale to Sasuke jest moją miłością. Nie potrafiłbym żyć bez niego.
Zamilkł
na chwilę, próbując dobrać słowa.
–
I tu nie chodzi już tylko o przeszłość, która nas łączyła i łączy. Mimo że jest
dla mnie bardzo ważna, zrozumiałem, że to z nim chcę przezywać teraźniejszość i
przyszłość.
–
Nawet za cenę tego, że musisz rezygnować z wielu rzeczy w swoim życiu? –
zapytał Hideaki.
–
Nawet. – Naruto kiwnął głową. – Wiesz, to mi coś przypomina. Pamiętasz nasze
pożegnanie przed twoim wyjazdem do Suny, prawda? Oczywiście, że pamiętasz.
Naruto
sam sobie odpowiedział, bo od tego przecież wszystko się tak na poważnie
zaczęło. Wcześniej to były tylko takie podchody i szukanie odpowiedzi na
pytanie, jak to się w ogóle mogło stać.
– To był tylko jeden pocałunek. Twierdziłeś,
że kochasz Sakurę-chan, mogłeś postarać się o mnie zapomnieć i być z nią w
szczęśliwym związku. Mieliście wspólną pasję, udane pod wieloma względami
życie, w przyszłości pewnie założylibyście rodzinę. Byłoby łatwo i przyjemnie,
prawda? Ale jednak rzuciłeś to i wróciłeś do Konohy, wybierając niemalże
nierealne wyzwanie. Dlaczego?
–
A jak myślisz? – Hideaki spojrzał na niego. – Bo zdałem sobie sprawę, że nawet
jak podejmuję się czegoś niemożliwego, to dla miłości warto to zrobić.
–
W takim razie powinieneś wiedzieć, dlaczego ja pragnę być z Sasuke – powiedział
Naruto. – Wiem, że jest trudny, oziębły, prawie nigdy nie mówi o uczuciach, ale
takiego go kocham. On był taki, odkąd go znam. To taki Sasuke został moim
najlepszym przyjacielem, którego nie odpuściłem sobie przez lata i to w takim
Sasuke się zakochałem. Nie chcę go innego.
–
A gdyby naprawdę zerwał te zaręczyny i z jakiegoś powodu odszedł z wioski?
Potrafiłbyś sobie ułożyć życie na nowo i zapomnieć?
–
Nie. – Naruto pokręcił głową. – Jeżeli o niego chodzi, nigdy się nie poddam. Do
końca jego życia, będę jego utrapieniem. – Naruto uśmiechnął się lekko,
przypominając sobie, jak Sasue się wściekał, że jest rysą na jego jakże
ambitnym planie podboju świata.
–
Czyli oficjalnie zostałem odrzucony i dostałem tak zwanego kosza – mruknął
Hideaki, niby żartobliwie, ale tylko z pozoru, bo akurat nie miał w tej chwili
nastroju do żartów.
–
Nie mów tak! – Naruto objął go i przytulił mocno. – Jesteś moim przyjacielem.
Nie chcę cię stracić – wymamrotał mu do ucha.
Hideaki
po chwili chciał go odsunąć, ale się nie dał, jeszcze mocniej się przylepiając.
Tak, jakby musiał zakończyć jakiś etap w swoim życiu, ale bał się zrobić ten zaważający
na wszystkim krok i nie potrafił ot tak zostawić tego, co się wydarzyło.
–
Mamo, dlaczego ci panowie się całują? – usłyszeli głos jakiegoś dziecka.
Oderwali
się od siebie i spojrzeli na małą grupkę ludzi stojących niedaleko. Niektórzy
patrzyli na nich ze zdziwieniem, inni trochę zniesmaczeni, mimo że przecież
tylko się przytulali. No ale cóż, w końcu nadal byli na terenie Kraju Ognia, a
tu wprowadzenie zmian, zwłaszcza myślenia wychowanych na tradycyjnych, choć
przestarzałych wartościach ludzi, mogło jeszcze długo potrwać.
–
Nie wiem, kochanie, chodź, pozbieramy jeszcze muszelki – powiedziała jakaś
kobieta i pociągnęła małego chłopca za sobą.
Byli
już spakowani i gotowi do drogi, gdy po raz ostatni stanęli na plaży, chcąc
zapamiętać tę chwilę. Słońce chowało się już za horyzont, a oni patrzyli przed
siebie wpatrując się w to jak zahipnotyzowani.
–
Naruto, odpowiesz mi na jeszcze jedno pytanie?
Hideaki
w końcu odwrócił się w jego stronę. Długo zastanawiał się, czy o to zapytać, bo
odpowiedź nie była prosta, wiązała się z różnymi elementami, historią i innymi
rzeczami, ale w końcu się zdecydował.
– Czy gdyby Sasuke Uchiha nie istniał, a ty czułbyś
do mnie to, co czujesz teraz, chciałbyś chociaż spróbować stworzyć między nami relację
wykraczającą poza przyjaźń?
Naruto
spojrzał na niego zdziwiony. To pytanie było dość dziwne. Przecież przeszłość była,
jaka była. Gdyby nie Sasuke, pewnie w ogóle wszystko potoczyłoby się inaczej.
Skąd miał wiedzieć, jak to by wtedy było? Z drugiej strony Hideaki pytał przecież
o same uczucia do niego. No cóż, jeżeli o to chodzi, były momenty, gdy one znajdowały
na krawędzi.
–
Nie wiem. Chyba tak.
Ryuji w swoich domysłach jest najbliżej prawdy. Nie spodziewam się innej reakcji Naruto.
OdpowiedzUsuń„Co jest?” – cóż, prawdą jest, że Naruto nie jest w Konoha, ale też nie jest aż tak drastycznie daleko od niej i jastrząb powinien dać sobie radę z szybkim doręczeniem wiadomości. Może jednak ptaki nie posiadają instynktu gdzie kto jest i szuka Naruto nadal we wiosce.
Jakby Naruto głowił się nad odpowiedzią, to jastrząb by się już zniecierpliwił i odleciał. A nie sądzę, żeby Naruto wiedział co to jest w ogóle papeteria i do czego służy.
Danzou Shimurę zabiłem ja, Tanukiego Shigaraki […] Naruto” – miałam świadomość, że dopuścili się tych czynów, ale teraz jak to przeczytałam, to byłam zdziwiona ich morderstwami. Jeszcze Sasuke jakoś przyjęłam, bo znam jego przeszłość i jaki był, ale słowo Naruto i morderstwo nie przechodzą mi przez gardło. To mi tak nie pasuje do tego uśmiechniętego młotka. Chyba dopiero teraz pojęłam co to jest bycie shinobi.
Ej no, podpuściłaś mnie. Dałaś nadzieję, że ten list jest tym miłosnym. Nie ładnie tak nieczysto grać *kręci głową*
Oj, nie mogę się już doczekać, jak Sakura zapoznaje swoją pięść bliżej z twarzą Kazekage. Może i teraz Sakura nie jest do tego zdolna, ale w przyszłości… Chętnie bym o tym przeczytała.
Dużo zdjęć sobie robią. Dla potomnych. Tak teraz myślę, że z Sasuke Naruto zdjęć za często sobie nie robił. A to przecież są w jakimś stopniu pamiątki, dzięki którym można powrócić do dobrych chwil. Z Hideakim ma ich chyba z cały album, fajnie by było, aby Sasuke też się przełamał i pozwolił na kilka zdjęć. Zwłaszcza po tym, że ostatnie zostały zniszczone przez Naruto. Przydadzą się nowe. Tylko, że aby to się stało, Sasuke musi spuścić z tonu i przełknąć swoją dumę. Ale dla Naruto na pewno to zrobi. W końcu musi zacząć o niego dbać i walczyć, zawsze nawet jak nie ma wrogów w pobliżu.
Mmm… też chciałabym się poprzytulać do takiego grzejniczka… może nie teraz w tych temperaturach, bo dosyć wylewam już potu, ale zimą przy niskich temperaturach Naruto będzie jak znalazł.
„Zostań ze mną…” – Hideaki, proszę, nie. Jak tylko prosisz o to Naruto, automatycznie zalewam się łzami. Ten temat mnie boli. Z jednej strony chcę, aby Naruto był z Sasuke, ale z drugiej nie chcę, aby Hideaki cierpiał i był sam. O trójkącie to zapewne mowy nie ma :) To zdanie wprawiło mnie w lekkiego doła. Piękne podsumowanie dwóch dni: odpoczywali, śmiali się, byli szczęśliwi, ale niestety niewygodny temat ich nie ominął. Hideaki tak desperacko próbuje przekonać Naruto, że mam ochotę krzyknąć: Młotku, zgódź się. Tylko wiem, że Naruto nadal i niezmiennie kocha Sasuke i to się nie zmieni. Nie będzie całkowicie szczęśliwy w tym związku, który proponuje mu Hideaki. Przyzwyczaił się do poplątanej i troszkę nienormalnej więzi łączącej go z Sasuke, że ta sielanka, którą Hideaki przedstawił, go na pewno nie usatysfakcjonuje.
Wow, tyle mądrych słów dzisiaj powiedział Naruto. Jestem z niego dumna i mimo że dał tego „kosza” Hideakiemu, to zrobił to w taki delikatny i subtelny sposób niepodobny do niego na co dzień. Ach, gdyby tylko to wszystko usłyszał Sasuke, może zmieniłby w jakimś stopniu swoje zachowanie i bardziej się otworzył uczuciowo do Naruto. Ale też nie za bardzo, żeby jednak został ten wredny, zimny drań.
„Mamo, dlaczego ci panowie się całują?” – co to za dziecko, które nie umie rozróżniać całowania od przytulania się? Ale dobrze, że im przerwano, bo Naruto by się przykleił do Hideakiego na wieki. Tak bardzo chciał go pocieszyć.
„Nie wiem, kochanie, chodź, pozbieramy jeszcze muszelki” – to zdanie mnie rozbawiło, mimo że wcześniej byłam zdołowana. Taktyczne unikanie odpowiedzi.
„Nie wiem. Chyba tak” – satysfakcjonuje mnie ta odpowiedź, bo Hideaki został w jakimś stopniu pocieszony, że Naruto chciałby być z nim, gdyby Sasuke nie istniał. Teraz tylko eliksir czyszczący pamięć o danej osobie i Naruto jest jego :) No ale jestem pewna, że Sasuke tak łatwo nie dałby o sobie zapomnieć.
Duuużo weny
Juliet
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Naruto dostał ten list czy no właśnie naprawdę to był list od Kodaia, Naruto jednak zauważa zachowanie Hideakiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM