Minęły
już dwa dni odkąd Naruto z Hidakim wrócili znad morza. Obaj wyglądali na
wypoczętych. Nawet Hideaki, bo choć on ciągle przeżywał odrzuconą miłość,
starał się tego nie okazywać. Obiecał Naruto, że mimo wszystko będą
przyjaciółmi. Czy mu to odpowiadało? Oczywiście, że nie, wolałby, żeby Sasuke
zniknął z powierzchni ziemi, a Naruto był z nim, ale mimo to szanował taką
decyzję. Chciał być obok nawet jako zwykły przyjaciel. Taa, żeby to było takie
proste. Już teraz bolało jak cholera, a jak wróci Sasuke, będzie pewnie jeszcze
gorzej. Ale cóż, zagryzie zęby i da radę.
Był
już wczesny wieczór, gdy wszyscy zebrali się w Ichiraku na przyjacielską
pogawędkę. Dziewczyny jak zwykle zajęły się tematem ciąż, zarówno swoich jak i
Sakury, a chłopaki popijali sake.
–
Hideaki, nie jest ci przykro? – zapytała w pewnym momencie Ino, patrząc na
niego.
–
Co? – zwrócił na nią uwagę, nie do końca wiedząc, o czym ona mówi.
–
Nie wyglądasz na najszczęśliwszą osobę przy tym stoliku – stwierdziła. – Długo
byłeś z Sakura, to mogłyby być twoje dzieci. Nie żal ci?
Do
Hideakiego dopiero teraz dotarło, o czym Ino mówi. Czy mu było żal? Nie. Żal
było mu tylko tego, że Naruto, mimo iż miał wrażenie, że był z nim całkowicie
szczęśliwy nad morzem i tak wybrał Sasuke.
–
Cieszę się, że jej się ułożyło – powiedział po prostu. Bo co mógłby jeszcze
dodać?
–
Wiecie, jak tak sobie pomyślę, to Sakura trafiła naprawdę dobrze – zastanowiła
się Temari. – Mój brat jest, jaki jest, ale już zwariował punkcie jej i dzieci.
Chyba tego właśnie potrzebował i choćby miał postawić pół Suny na głowie, da im
wszystko czego trzeba.
–
Ja też musze się czymś pochwalić – wtrącił się Kiba. – Zostanę dziadkiem.
Wszyscy
spojrzeli na niego zdziwieni. Dziadkiem?
–
No w końcu się doczekałem! Akamaru zostanie ojcem szczeniaków, wiec ja będę
dziadkiem!
–
Gratuluję, Kiba – powiedziała Hinata, uśmiechając się.
Wiedziała,
że Kiba zawsze marzył, żeby Akamaru miał potomstwo, a teraz jego marzenie się spełniło.
Lubiła szczeniaczki, na pewno będzie mu trochę pomagać z zajmowaniem się nimi a
potem tresurą.
–
Ty to się lepiej postaraj o własne dziecko, a nie szczeniaki – zauważył Sai. –
Według poradników, to dobry wiek, żeby…
–
A weź ty się już zamknij – warknął Kiba.
Zresztą,
co ten Sai się czepiał. W ich gronie było jeszcze wiele osób z nikim
niezwiązanych. Lee, Shino, Tenten… E, no dobra, nie tak wiele. Bo Hinaty
oczywiście nie wliczał, przecież sam się o nią starał od kilku lat i wierzył,
że w końcu mu się uda. Musiał po prostu podjąć bardziej zdecydowane kroki.
Gdy
przyniesiono zamówione jedzenie, na moment zapadła względna cisza, bo każdy
zajął się swoją porcją, ale po chwili, nie wliczając siorbania co poniektórych
osób, rozległ się dziwny dźwięk. Skrzeczenie, świst, głośne łopotanie
skrzydłami.
To
był jastrząb. I, jak od razu dostrzegł Naruto, jastrząb Sasuke. Poznałby go
zawsze. Wyciągnął rękę, ale ten, zamiast usiąść mu na ramieniu jak zwykle,
latał im nad głowami, jakby nie wiedząc, co ma zrobić. W końcu wylądował na
stole i wyciągnął nóżkę, akurat przed nosem Kiby.
Ten
odwiązał wiadomość, nie mając pojęcia, o co chodzi. Co Sasuke miałby od niego chcieć?
Przecież już mu chyba odpuścił szczeniaka? A jak nie? Co, jeżeli to jakaś
groźba? Niepewnie, z lekką obawą rozwinął wiadomość i zaczął czytać. Już od
pierwszych słów zorientował się, że nie jest adresowana do niego, ale kolejne
zdanie tak go zszokowało, że nie oderwał wzroku, dopóki nie przeczytał całości.
A
potem wręcz padł głową na stół i tak się zaczął śmiać, że omal się nie
zakrztusił.
–
Nie wiedziałem, że z Sasuke taki romantyk i wysyła ci takie listy miłosne –
podniósł, się, ocierając załzawione z rozbawienia oczy i spojrzał na Naruto.
Codziennie, gdy patrzę
w bezchmurne niebo albo na Wielki Wodospad, widzę Twoje śliczne, niesamowicie
niebieskie oczy, które mnie urzekły, a słońce i łany zboża przypominają Twe
jasne włosy.
Przeczytał
to na głos, nadal co chwilę krztusząc się ze śmiechu, aż w pewnym momencie
Hinata klepnęła go kilka razy w plecy, bo wyglądał, jakby naprawdę miał się
udusić.
–
Kiba! To nie ładnie czytać czyjąś korespondencję! – Zabrała mu list i oddała
Naruto.
–
Ale czy wy to sobie wyobrażacie? Sasuke Uchiha, TEN Sasuke Uchiha, który ma
wszystkich gdzieś i przez swoje ego większe niż brama Konohy nawet czasami „cześć”
nie odpowie, pisze takie rzeczy? I jeszcze
że kocha, że tęskni i …
Znów
zaczął rechotać i pokładać się na stole, bo to była chyba najzabawniejsza
rzecz, jaką kiedykolwiek widział.
Naruto,
czerwony jak burak po tym wstępie, który przytoczył Kiba, wziął do ręki list i zaczął
czytać, a nad jego głową ustawił się tłumek ciekawskich znajomych, którzy też koniecznie
chcieli wiedzieć, o co chodzi.
Po
chwili całe towarzystwo było już nieźle rozbawione, a on nie wiedział, jak się zachować.
Czuł, że zaraz spłonie ze wstydu. To miał być jakiś żart? Sasuke chciał się za
coś odegrać i specjalnie go upokorzył, wysyłając ten list do Kiby? Przecież
było wiadomo, że on zaraz wszystkim rozpapla.
Wychylił
czarkę sake, chwycił list i przeczytał go jeszcze raz, już na spokojniej.
Nie,
to kompletnie nie pasował do Sasuke, on by w życiu czegoś takiego nie napisał
nawet dla żartu. Przecież on nie miał poczucia humoru, a jak już. to było to
coś ironiczno-sarkastycznego. Może go jednak czymś tam otruli i ogłupili, przez
co miał jakieś halucynacje?
Przeczytał
treść po raz kolejny i jeszcze kolejny, bo coś ewidentnie się nie zgadzało. Tylko
co? Miał to na wyciągnięcie ręki… Tylko co? Myślał i myślał i …No tak! Jasne. Dlaczego
wcześniej nie zauważył? Tego listu nie mógł napisać Sasuke, nawet gdyby był
czymś naćpany, czego ewidentnym dowodem była ostatni linijka:
Nie mogę się doczekać,
by zobaczyć Ciebie, Kuramka oraz nasz dom.
Co
jak co, ale Sasuke od pierwszego dnia ani razu nie nazwał psa Kuramkiem. Zawsze
to była dla niego po prostu „poczwara” i
zawsze w taki sposób o nim mówił!
–
To nie od Sasuke – powiedział, będąc o tym przekonanym. – Nie on to napisał.
Wstał,
patrząc na jastrzębia, który zachowywał się dziwnie. Wyciągnął rękę, chcąc go
zwabić i dać przysmak, ale gdy ten próbował się poderwać, nie dał rady i
uderzył dziobem i jedno z naczyń na stole. Chwycił go i przeniósł na jeden z
wolnych stołów.
–
Pokaż ten list. – Shikamaru ponaglił go gestem.
Wziął
kartkę i przeleciał wzrokiem tekst. Tak, tego nie mógł napisać Sasuke. Poza tym
list był adresowany do Naruto, a jastrząb przekazał go Kibie. To już drugi raz,
gdy się pomylił, a wszyscy wiedzieli, że był tak wyszkolony, że nie mylił się
nigdy wcześniej.
–
List został wysłany cztery dni temu z wioski pod Wielkim Wodospadem –
powiedział, patrząc na datę. – Powinien był tu dotrzeć w dwie godziny, maksimum
trzy. Coś jest nie tak.
Spojrzał
jeszcze raz na jastrzębia. Nie wyglądał najlepiej, miał potargane i powyrywane pióra,
z których sypał się nadmorski piach. Sprawiał wrażenie, jakby ciągle gdzieś
błądził, a przy okazji wpadał na jakieś drzewa czy krzaki. Jakby nie potrafił
dotrzeć do celu.
–
Kiba, czy Hana jest w Konoha? – zapytał, naprawdę zaniepokojony. – Weterynarz
musi go jak najszybciej obejrzeć, a ona jest najlepsza. To nie jest zwykł ptak
pocztowy, jeżeli jeszcze inne listy pomylił, może być nieciekawie.
Kiba
skinął głową, zrozumiał, że to sprawa priorytetowa. Po chwili, siadając na
grzbiecie Akamaru, zabrał jastrzębia i pomknął w stronę kliniki dla zwierząt.
–
Ja idę powiadomić Hokage – powiedział Shikamaru. – Naruto, mogę zabrać ten
list? Może być przydatny.
Naruto
kiwnął głową. Jasne, czemu nie. I tak nie napisał go Sasuke, tego był na sto
procent pewien. On prędzej nakreśliłby kilka słów w stylu: „No i jak, młotku,
treningi? Skopiemy wam tyłek na egzaminie”. Zresztą nawet charakter pisma był nieco inny.
Podobny, ale jednak się różnił. Nie miał pojęcia co się działo. Dziwny, a wręcz
absurdalny list, ogłupiały jastrząb. Miał złe przeczucia.
*
Hana,
kiedy tylko zobaczyła jastrzębia wiedziała, że coś jest nie tak. Ten ptak nie
dość, że pogubił pióra i był wychudzony, to jeszcze jego źrenice nie reagowały
prawidłowo. Wiedziała, że ten jastrząb Sasuke Uchihy został specjalnie wyszkolony
i często dostarczał przesyłki wagi państwowej, dlatego musiała działać od razu.
Już
na pierwszy rzut oka wyglądało jej to na otrucie, a gdy zbadała zawartość żołądka,
mimo że ten był już prawie pusty, przekonała się, że miała rację. Tyle że nie
było to typowe otrucie, jak u człowieka, którego chciano się pozbyć, ale podtruwanie.
Komuś chyba bardzo zależało, żeby jastrząb był w stanie latać, ale był nieco
ogłupiały i mylił wszystko. Słyszała już, że dwie, choć mało istotne przesyłki
dotarły nie tam gdzie powinny, ale co jeżeli było ich więcej? I to takich z
ważnymi informacjami?
Po
chwili zawołała wszystkie swoje trzy psy Haimaru. Do nich można było mieć
zaufanie, miała je ciągle pod kontrolą.
–
Do Hokage – powiedziała, zaczepiając jednemu na obroży rolkę pergaminu. – Drugi
do Sasuke, wioska przy Wielkim Wodospadzie, trzeci do dowódcy ANBU –
zadecydowała.
Trzeba
było działać natychmiast i zaprzestać wysyłania ptaków pocztowych. Skoro nawet
jastrząb Sasuke został otruty, nie wiadomo, co mogło się dziać z innymi. Wolała
zlecić to zadanie swoim zaufanym ninkenom. Psy były bardzo szybkie, a
wiadomości przynajmniej nikt nie przechwyci.
–
Mogę w czymś pomóc? – rozległ się nieśmiały głos.
To
była Hinata, która przybyła tu zaraz za nimi. Działo się coś niedobrego, czuła
to. Sama nigdy nie miała zwierzaka, ale przez to, że ciągle przebywała w
towarzystwie Kiby, nauczyła się rozróżniać ich zachowania. Zresztą, Akamaru
stał się jej nieoficjalnym obrońca. Gdy tylko jakiś chłopak poza Kibą do niej
podchodził, on na niego warczał. Nawet na Naruto.
Hana
spojrzał na nią i uśmiechnęła się. Znała bardzo dobrze swojego brata, praktycznie
go wychowała. Wiedziała, co czuje do tej dziewczyny, ale póki co jakoś za
bardzo mu szło. No cóż, on był pyskaty i miał instynkt drapieżnika, ona z kolei
bardzo delikatna i nieśmiała. Ale widać, że się lubili i byli przyjaciółmi.
–
Możesz pomóc Kibie. Trzeba monitorować tego jastrzębia, a ty ze swoimi
zdolnościami nadajesz się do tego idealnie – powiedziała Hana. – Ja musze iść
do laboratorium, specjaliści muszą stworzyć zapas odtrutek, zanim przestaniemy panować
nad tym całym bałaganem.
*
Członkowie
Korzenia, a raczej resztek Korzenia, siedzieli w jednym z domów w pobliskiej
wiosce. Razem z nim było kilka grup przestępczych z różnych krajów.
–
Dostaliśmy jakąś ważną wiadomość?
–
Póki co nie. Były jakieś raporty na temat treningów, listy z Konohy o zmianie
wart i jakiś bezużyteczny list miłosny, więc puściliśmy ptaki dalej – zaśmiał się
jeden z członków z Kraju Wody.
–
Bezużyteczny? – Nieformalny lider Korzenia wstał i przeszedł się parę razy
wzdłuż podestu. – Mówiłem, że każda informacja jest na wagę złota. Chcesz
złamać przeciwnika, poznaj jego słabości. Tak nas uczył Danzou!
Mimo,
że w rozsypce, byli sprytni. Nie ma to jak podtruć i ogłupić ptasich kurierów,
żeby przechwytywać wiadomości. Oczywiście sami by na to nie wpadli, gdyby nie zaszyfrowana
wiadomość z Konohy od Homury. On, razem z Kotharu, byli uwięzieni, ale jakoś
udało im się przekazać tę informacje. Ciągle mieli tam swoich zaufanych i
wiernych ludzi. Plan był niezmienny. Chcieli znów sprawować rządy i przywrócić
Konohę na, według nich oczywiście, właściwą drogę. Taką, jakiej zawsze chciał
Danzou i którą oni wspierali.
Oczywiście
na początku było ciężko przekonać inne nacje, ale przecież mieli w zanadrzu
coś, czego pragnął każdy. Sasuke Uchihę, który posiadał zarówno Sharingana jak
i Rinnegana. Nie, żeby oczywiście Sasuke dał się łatwo złapać, ale przy połączeniu
sił mogło to być możliwe. A potem… Potem to się jeszcze okaże.
Jestem ciekawa czy Hideaki spełni swoje przyrzeczenie, że jeśli po dwóch tygodniach Naruto będzie chciał nadal być z Sasuke, to da sobie spokój. No i może przestanie „dręczyć” Naruto i flirtować z nim, ale na pewno nie wymaże od razu wszystkich uczuć do niego. Bycie jego przyjacielem będzie na pewno trudne, ale przynajmniej będzie mieć z Naruto jakieś kontakty, a z czasem uczucie do niego pewnie zacznie blaknąć. Przynajmniej taką mam nadzieję. Będzie to trudne dla Hideakiego, ale wierzę, że da sobie radę. Już nie raz przecież to udowodnił pohamowując się od niektórych czynności.
OdpowiedzUsuń„Zostanę dziadkiem” – może najpierw zostań ojcem, Kiba :) Ale fajnie, że Akamaru wziął się za te sprawy (nie to co jego pan). Widać kto tu szybciej dojrzał. Będą szczeniaczki, słoooooodkie. Mogę dostać jednego? <3
Wiele osób niezwiązanych… wiele to według słownika PWN to wielka liczba, ilość czegoś lub kogoś oraz drugie znaczenie w dużym stopniu, zakresie. Myślę, że liczba trzy nie podchodzi pod tą formułkę :) Kiba, czas brać się do roboty i jakoś zachęcić Hinatę, bo uwierz, ale ona sama nie zacznie gadać o takich sprawach. A widzisz, że zaczęło jej na tobie zależeć: ostatnio nawet przygotowała ci jedzenie!
„wyciągnął nóżkę, akurat przed nosem Kiby” – Oo, zły wybór. Najgorszy, że wręcz powiem. Tyle osób przy stoliku, że nawet jakby jastrząb nie chciał dać przesyłki Naruto, to mógł chociaż wybrać kogokolwiek ogarniętego przy tym stoliku, czyli wszystkich oprócz Kiby (Sai mógłby być, bo jedynie rzuciłby jakąś krępującą uwagę, ale nie przeczytał by prywatnej wiadomości przy stoliku). Nie dziwię się reakcji Kiby, bo pewnie sama bym się uśmiała, ale na pewno nie przeczytałabym tego przy wszystkich. To niegrzeczne, Kiba, trochę opanowania i pokory.
„a słońce i łany zboża” – teraz jak to po raz kolejny przeczytałam, skojarzyło mi się to z „Małym Księciem”. W końcu tam też lisowi łany zboża kojarzyły się z czupryną Małego Księcia.
„To nie od Sasuke” – długo ci to zajęło, ale w końcu się upewniłeś. Gratulacje, Naruto. Widać, że znasz Sasuke jak mało kto :)
Aha! Czyli Sasuke bezpodstawnie oskarżał jastrzębia i mówił do niego „gamoniu”. Biedny, otruli go. Brzydale, aby zacząć wykorzystywać zwierzęta do swoich celów. Co ten ptaszek musiał przeżywać :( Ten Korzeń zaczyna mnie denerwować. Nie mogę się oni odczepić? Wykorzystywać ludzi, wybaczę, ale jeśli zaczynają krzywdzić zwierzęta, to niech się strzegą.
Mam ogłoszenie: robię casting na cichego zabójcę, który uśmierci dwójkę staruchów z kraju Ognia. Chętnych proszę o zgłoszenia. Cholera, te dziadygi powinny już zginąć wiele lat temu. Przeszkadzają tylko i wnerwiają. Dobra, może i są za starzy, aby iść do więzienia, a egzekucje zapewne w Konoha są nielegalne, ale jakiś kurator albo stały nadzór i zakaz wysyłania jakichkolwiek listów by się przydał. Z nimi są ciągle jakieś problemy. Patrząc na przeszłość powinni podjąć jakieś większe środki zapobiegawcze i usunąć wpływy Starszyzny raz na zawsze. Może i nie mają już władzy w Konoha, ale to nie znaczy, że nie mogą knuć przeciwko ich władzy.
Duuużo weny
Juliet
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tych staróchów trzeba się pozbyć no może ściana się zawali... no Naruto wpadł na to że to nie napisał Sasuke ale i wyjaśniło się dlaczego tak długo nie dostarczał tej przesyłki, a ja myślałam że to Hideaki przechwycił tego jastrzębia aby Naruś nie dostał żadnego listu, Kiba ty to najpierw zostań ojcem a dopiero później dziadkiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM