Przez
ostatnie dni, Naruto był tak zajęty to treningami z geninami, to odwiedzinami w
szpitalu, to martwieniem się o Sasuke, że zupełnie zapomniał o tym, co mu
powiedział na temat odbudowy klanu. Zresztą, wówczas obaj zgodzili się, że mają
jeszcze dużo czasu na zastanowienie się.
Teraz,
gdy siedział na werandzie i patrzył na ogród, wspomnienia z tej rozmowy
wróciły. Sasuke zrelacjonował mu wtedy to, co powiedziała Tsunade. Że jest
możliwość przekazania genów i posiadania dziecka, które jednak do dwunastego
roku życia będzie wychowywała matka. Dopiero potem będzie mógł je poznać i
zająć się jego przyszłością.
Z
jednej strony to było dziwne, z drugiej nie. W świecie shinobi często zdarzało
się, że rodzice po ukończeniu pewnego wieku dziecka, oddawali je pod opiekę
kogoś, kto miał je dalej szkolić. Pewnie nie było to łatwe, ale co w życiu jest
łatwe? On, mając dwanaście lat, już sam na siebie zarabiał poprzez wykonywanie
misji. Czasem głupich i banalnych, ale ważne że żabia portmonetka nigdy, no
prawie nigdy, nie była pusta.
–
O czym tak myślisz? – zapytał Sasuke, siadając obok niego.
–
O odbudowie twojego klanu. – Naruto spojrzał na niego. – Wiesz, to, co
zaproponowała babunia Tsunade, nie wydaje się wcale takie głupie.
–
Nad tym jeszcze się zastanowimy. – Sasuke odstawił kubek herbaty na deski. –
Teraz i tak jest to niemożliwe, takie rozwiązanie oferują póki co tylko w Kraju
Wody, a jestem tu uziemiony.
–
No właśnie, jutro posiedzenie Rady. Na pewno nie chcesz, żebym był tam z tobą?
Sasuke
przesunął się tak, że siedział teraz za nim. Objął go i położył mu głowę w
zagłębieniu barku.
–
Na pewno. Jesteś zbyt nieprzewidywalny – mruknął mu do ucha.
–
Nie masz zamiaru przepraszać, prawda? – zapytał Naruto.
Oparł
się wygodniej o niego, a po chwili poczuł, że ręce obejmujące go w pasie
zaciskają się nieco mocniej.
–
Nie, nie mam takiego zamiaru – usłyszał.
Naruto
zmarkotniał. Cholera, a co jak faktycznie Rada zadecyduje, żeby wydalić Sasuke
z wioski? Przez swoje podejście może ich zdenerwować i popchnąć do podjęcia
takiej decyzji. Choć zawsze jest jeszcze Kakashi-sensei. Bez jego zgody się nie
obejdzie. Chyba…
–
Sasuke, tu chodzi o nas. – Postanowił spróbować w inny sposób. Może jakoś go
zmiękczy? Może da mu powód, żeby się zastanowił? – Ja bym dla ciebie
przeprosił…
–
Załatwię to inaczej, nie martw się.
Sasuke
pociągnął jasne włosy, zmuszając tym samym, żeby bardziej odchylił głowę i
pocałował go w usta, skutecznie, jak zawsze zresztą, powstrzymując gadanie.
*
Po
południu Naruto zaczął zbierać się do szpitala. Dzisiaj wypuszczali Hideakiego,
a ten poprosił, czy mógłby pomóc, bo nie wie nawet, gdzie mieszka. Właściwie
Naruto też nie wiedział, bo był pewien, że po tym, co się stało, na pewno nie u
Sakury, ale kogoś zapyta.
Kiedy
wszedł do sali, Hideaki siedział na łóżku w pełni ubrany. Wydawał się nieco
zagubiony.
–
Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział, widząc Naruto.
–
Obiecałem, a ja nie łamię obietnic – Naruto uśmiechnął się i usiadł obok niego.
– Czekasz na wypis?
Po
chwili coś jeszcze przykuło jego uwagę. Kilka pustych pojemników po jedzeniu
stojących na szafce nocnej.
–
Jesz chyba więcej ode mnie!
–
Nie wiem, ile ty jesz. Po prostu ta dziewczyna z klanu Hyuuga, Hinata, przyszła
też dzisiaj i przyniosła jedzenie. Dużo więcej niż ostatnio. Była chyba
zawiedziona, że cię nie ma.
–
Zostało coś? – zapytał z nadzieją Naruto.
–
Nie. – Hideaki pokręcił głową. – Przyszedł jakiś Kiba i zjadł resztę. Mówił, że
jest głodny i że uwielbia kuchnię Hinaty. To jej chłopak?
– Co? – Do Naruto, który już w
myślach psioczył na Kibę, dopiero po chwili dotarła treść pytania. – Nie,
raczej nie.
– Czyli miałem rację, to
nieodwzajemniona miłość do ciebie. Szkoda mi jej. Właśnie dlatego lepiej się w
ogóle nie zakochiwać.
– No cóż… Miałeś jeszcze jakichś
gości? – Naruto wolał zmienić temat.
– Tak, był ten Sai. Przyniósł mi
jakiś poradnik, mówił, że bardzo go lubiłem.
–
I… i co? – Naruto nieco pobladł.
–
Nic. Nie zdążyłem przeczytać, bo zjawiła się wasza była Hokage i mi go zabrała.
Powiedziała, że mam najpierw nawiązać rzeczywiste relacje z ludźmi, a nie
wyrabiać sobie opinie na ich temat na podstawie książek.
Naruto
zirytował się. Co za głupek z tego Saia. Gdyby Hideaki to wszystko przeczytał,
nie byłoby za ciekawie. Przecież to, co było w tym cholernym poradniku,
przedstawiało ich w zupełnie innym świetle. A jego i Sasuke to już szczególnie.
Te komentarze Saia, na temat wynoszonego, połamanego łóżka czy insynuacje na temat
golfów w lecie. Nie, to zdecydowanie nie były dobry pomysł.
–
Naruto, powiedz mi, masz kogoś? – usłyszał po chwili.
Nie
spodziewał się takiego pytania. Czyżby Hideaki sobie coś przypomniał? Zrobiło
mu się zdecydowanie za gorąco.
–
Tak – odpowiedział. – A dlaczego pytasz?
–
Po prostu po wizycie Hinaty zastanawiałem się, dlaczego ją odrzuciłeś. Teraz
już wiem. – Hideaki odwrócił się w jego stronę. – Często u mnie jesteś, poza
tym mówiłeś, że masz treningi z geninami. Nie przeszkadza jej, że poświęcasz mi
tyle czasu?
Naruto
westchnął i przez chwilę się nie odzywał. Bo co miał powiedzieć? Że to nie ona,
ale on? Że tak, wścieka się za każdym razem, gdy mówi mu, że idzie do szpitala?
Że to on tak go załatwił, że teraz nie pamięta nic z ostatnich lat? Coś powiedzieć
musiał.
–
Wyjaśnię ci wszystko, ale nie tutaj. Tu…
–
Mam was! – usłyszeli świst wiatru, który z hukiem otworzył drzwi i ostry głos.
– To jest ta… Naruto?
–
Temari? – powiedzieli obaj jednocześnie, przy czym Hideaki machinalnie na jej
widok schował się za Naruto.
Temari
oparła się ręką o wachlarz i popatrzyła na nich surowo. Zanim wyruszyła do
Suny, dostała lakoniczną informację od Gaary, że Hideaki się obudził, więc
postanowiła po powrocie sobie z nim porozmawiać. Była pewna, że zastanie tu tę
nową dziewczynę Hideakiego, dla której rozstał się z Sakurą. Zmarszczyła brwi i
nos. Coś tu nie grało.
–
Naprawdę nadal się gniewasz? – Hideaki cofnął się jeszcze dalej na łóżku. –
Przecież przeprosiłem!
–
Co? – Spojrzała na niego zdezorientowana. – O czym ty mówisz?
–
Jak to o czym? O tym, jak ten twój chłopak złapał mnie w jakąś cholerną
technikę wiążącą, a ty pobiłaś mnie wachlarzem za głupiego buziaka. Skąd miałem
wiedzieć, że się z kimś umawiasz?
–
To było lata temu. – Temari patrzyła na niego zdezorientowana. – Już dawno
sobie to przecież wyjaśniliśmy. Ja chcę wiedzieć, co zrobiłeś Sakurze!
Hideaki
spojrzał to na nią, to na Naruto, a po chwili znów pojawiło się to uczucie
kompletnej bezradności. Już któryś raz nie miał pojęcia, o czym ktoś mówi.
Próbował sobie przypomnieć, ale nic z tego nie wychodziło.
–
Temari, cholera jasna! – usłyszeli kolejny głos. Tym razem był to zdyszany
Shikamaru. – Napisałem ci, żebyś po podróży przyszła do mnie.
–
Nie przyjmuję żadnych poleceń, zwłaszcza od ciebie! – prychnęła Temari.
Shikamaru
odetchnął głęboko. Gdy tylko się dowiedział, że jego żona pojawiła się w
szpitalu, wiedział, dokąd się uda. Pisała mu wcześniej, że zamierza rozmówić
się z Hideakim. Nie chciał jej nic wyjaśniać listownie, pisać o amnezji, wolał to
omówić osobiście. Poprosić, przy tym, żeby nie rozpowszechniała plotek i nie
mówił o ciąży Sakury. Ale ona jak zawsze musiała zrobić po swojemu i od razu
poszła do szpitala. Dlaczego słuchał go nawet Hokage, a ona nie?
–
Chodź. – Chwycił ją zdecydowanie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. – Musimy
porozmawiać
*
Hideaki
w końcu dostał wypis i wyszedł za Naruto ze szpitala. Spojrzał niepewnie na
kartkę z adresem, kompletnie nie mając pojęcia, gdzie to jest.
–
W prawo – powiedział Naruto, uśmiechając się do niego pokrzepiająco. – To
niedaleko. Pokażę ci, gdzie są pobliskie sklepy, gdybyś chciał zrobić zakupy.
W
końcu, po krótkim spacerze, doszli do białej, choć właściwie trochę już szarej
przez brud kamienicy z czerwonym dachem. Skierowali się na piętro. Pierwsze
wrażenie było okropne, poobdrapywane ściany i wąska klatka schodowa. Gdy Naruto
otworzył drzwi do mieszkania i znaleźli się w środku, obaj aż wstrzymali oddech,
bo było jeszcze gorzej.
Mały,
ciasny, ciemny pokoik. Był dużo mniejszy niż kawalerka, w której przez
większość życia mieszkał Naruto. Nie miał nawet aneksu kuchennego, tylko
niewielki stół i czajnik elektryczny. Poza tym w pomieszczeniu było łóżko, nieduża
szafa i szafka nocna. A, jeszcze dwa rozlatujące się krzesła przy stole. I to
wszystko.
Hideaki
podszedł do okna. Mimo że na dworze było nadal jasno, w pokoju panował półmrok
z racji tego, że okno wychodziło wprost na ścianę innej kamienicy.
–
To tutaj mieszkałem? W takim miejscu? – zapytał, siadając zrezygnowany na
wąskim łóżku.
Naruto
nie wiedział, co powiedzieć. To miejsce było naprawdę przygnębiające. Chyba
Hideaki wynajął coś na szybko i mało tu bywał, ale teraz… Osoba z utratą
pamięci raczej nie powinna mieszkać w takich warunkach. I tak już samo to, że
zostanie sam, musiało być wyzwaniem, a te depresyjne warunki na pewno tego nie
ułatwiały.
Naruto
zastanawiał się, co zrobić. Miał co prawda pewien pomysł, ale… Cholera! Bił się
z myślami. Z jednej strony nie chciał go tu zostawić, z drugiej wiedział, że
jeżeli zrobi to, co mu chodzi po głowie, Sasuke dostanie furii. Nie… Może
przyjaciele pomogą? Na pewno.
–
Weź torbę i chodź ze mną. Jutro pójdziemy do Kakashiego i znajdziemy ci coś
lepszego, ale dzisiaj jest na to już za późna pora. Zabieram cię stąd.
Naruto
wiedział, że nie powinien go zabierać do własnego domu, dlatego jego pierwszym
wyborem był dom Shikamaru i Temari. Hideki znał ją i mimo że chyba nie mieli
najlepszych układów, to zawsze było lepsze niż same obce osoby. Niestety, gdy
dotarli pod ich dom, okazało się, że Shikamaru siedzi na schodach i rozmasowuje
guza na czole.
–
Nie pytajcie – powiedział zmaltretowanym głosem. – Tak to już bywa z kobietami.
–
Temari cię pobiła? – zapytał Hideaki. – Tak jak mnie wtedy?
Shikamaru
spojrzał na niego i pokręcił głową. Pamiętał tamtą sytuację z nieoczekiwanym buziakiem.
Złapał go w cień, chciał wytłumaczyć, żeby się nie zbliżał, ale wtedy Temari
nieźle go zlała.
–
Nie, to tylko kolejna małżeńska kłótnia. Są kłopotliwe, ale przywykłem –
stwierdził Shikamaru. – Gdzie idziecie?
–
Właściwie to…
Naruto
zastanawiał się co powiedzieć. Wiedział, że to miejsce odpada ze względu na
okoliczności, a nie chciał Shikamaru przysparzać kolejnych kłopotów.
–
Tak, po prostu chciałem pokazać Hideakiemu kilka miejsc. To my już pójdziemy –
zaśmiał się Naruto.
Drugim wyborem był dom Ino i Saia.
Sai lubił Hideakiego, bo ten cenił jego poradniki. I owszem, oboje od razu się
zgodzili go przenocować.
– Przyjacielu – zaczął Sai, uśmiechając
się po swojemu. – Ja ci zaraz wszystko opowiem i na pewno odzyskasz pamięć.
Wiesz, że Naruto i Sas…
– Nie, to był jednak zły pomysł! –
zainterweniował Naruto.
Nie
mógł pozwolić, żeby Hideaki dowiedział się czegokolwiek o nich od Saia. Już
miał go pociągnąć za sobą, gdy ten spojrzał na stół.
– Słoneczniki – powiedział i zatrzymał
się, nie odrywając od nich wzroku.
– Tak – Ino uśmiechnęła się. – Lubisz
je? Dają ludziom pozytywną energię.
– Nie wiem. Z czymś mi się kojarzą,
ale nie pamiętam, czy je lubiłem.
Hideaki złapał się za skronie, znów
widział jakiś przebłysk i zabolała go głowa.
– Wszystko w porządku? – zapytał Naruto,
gdy wyszli z domu. – Nienajlepiej wyglądasz. Może pójdziemy do szpitala?
– Nie chcę wracać do szpitala – powiedział
Hideaki. – Nic mi nie jest, po prostu czasami mam jakieś przebłyski tego, co
się działo. Zwłaszcza, jak widzę słoneczniki.
Naruto,
patrząc na niego, był coraz bardziej rozdarty. Mógłby jeszcze odwiedzić kilku
przyjaciół. Hinata na pewno przygarnęłaby Hideakiego, ale jej ojciec raczej nie
byłby zadowolony z obecności obcego chłopaka w domu. To wyglądałoby dziwnie.
Kiba też pozwoliłby mu przenocować, ale… No właśnie, ale. Hideaki
teraz potrzebował przyjaciela.
Naruto wiedział, że Sasuke się
wścieknie. Na pewno się wścieknie, ale nie potrafił inaczej.
- Chodź, idziemy do mnie.
*
Gdy
obaj szli po drodze pod górkę, Hideaki rozglądał się dookoła. Słońce już
zachodziło, więc widział w świetle promieni twarze Hokage.
–
Ładnie tu – powiedział. – W Sunie też czasami wieczorami są takie widoki.
Zwłaszcza, gdy patrzy się na skały. Mieszkasz gdzieś tutaj?
–
Tak, zaraz będziemy na miejscu.
Naruto
uśmiechnął się, choć jednocześnie jego żołądek zwinął się w kulkę z nerwów. Jak
zareaguje Sasuke? Na pewno się wkurzy. Oby tylko nie zrobił niczego głupiego.
–
To tutaj – powiedział, gdy dotarli do domu.
Pchnął
furtkę i zaprosił do środka Hideakiego. Po chwili już otwierał drzwi, modląc
się, żeby Sasuke był w dobrym nastroju. Inaczej może być kiepsko. Bardzo
kiepsko.
Niestety,
mimo modlitw, jego obawy sprawdziły się co do joty. Sasuke, który tylko
zobaczył ich w drzwiach, zmarszczył brwi i zacisnął usta.
–
Co on tu robi?! – warknął ostro, nie odpowiadając nawet na powitanie.
–
To twój współlokator? – zapytał Hideaki, patrząc na Naruto. – Cześć, jestem…
–
Naruto!
Sasuke
chwycił go za nadgarstek i zupełnie nie przejmując się ich gościem, pociągnął go
za sobą na górę. Współlokator? Już on mu da współlokatora.
–
Co to ma znaczyć?! – zapytał, gdy zatrzasnęły się za nimi drzwi sypialni. –
Dlaczego go tu przyprowadziłeś?!
–
Sasuke, gdybyś widział, gdzie on mieszka – próbował wytłumaczyć Naruto. – Nie
mogłem go tam zostawić.
–
Nie przyszło ci do głowy, że może ja nie chcę go tu widzieć?! – Sasuke był
naprawdę bardzo, ale to bardzo wściekły. – Jakbyś nie pamiętał, to ostatnio,
gdy zjawił się w tym domu, bezczelnie cię całował!
–
Ale on teraz nic z tego nie pamięta, mnie też nie pamięta. – Naruto nie
odpuszczał. – Zresztą ty mu to zrobiłeś, jesteśmy mu coś winni.
–
Naruto, ja mam do ciebie naprawdę duże pokłady cierpliwości, naprawdę. Ale
teraz to przesadziłeś! – Sasuke zacisnął ręce, jakby chciał mu przyłożyć. –
Może jeszcze będziesz go głaskał i spał z nim w jednym łóżku, bo nie możesz go
tak zostawić?!
–
Draniu! Oczywiście, że nie! – Naruto też się zdenerwował. – Jak ty możesz w
ogóle coś takiego mówić! Po tym wszystkim…
–
Po tym wszystkim, co widziałem na własnej werandzie?!
Naruto
westchnął. Tak, Sasuke miał rację, nie powinien był przyprowadzać tu Hideakiego.
Wiedział, jak na niego działa. Jak bomba zapalna.
–
Sasuke – powiedział już spokojnie i objął go mocno. – Jedna noc. Proszę cię. On
naprawdę mnie nie pamięta.
Sasuke,
czując oplatające go ręce, a zaraz potem usta przy uchu, nieco się rozluźnił. Naruto
był idiotą, ale idiotą, który potrafił na niego wpłynąć. Jeszcze się wahał, ale
gdy ten w końcu go pocałował, skapitulował.
–
Jedna noc. Jutro ma go tu nie być.
Ej, jak tak wymieniał na samym początku rozdziału Naruto to czym obecnie był zajęty dniami, to stwierdziłam, że jego szkolenie na Hokage, w którymś momencie opowiadania urwało się. Już nie wiem czy było wspomniane, że jak na razie ma wolne od tego, ale pamiętam, że miało być ono ograniczone i dodatkowe dni wolne. Ale od już kilkunastu rozdziałów nie było kompletnie o tym wspomniane, tak że nawet zapomniałam kompletnie o tym, że na początku przez te zajęcie, Naruto nie miał w ogóle czasu dla Sasuke, przez co ich związek był w lekkim kryzysie.
OdpowiedzUsuńO! Już myślałam, że się nie doczekam reakcji Naruto, na pomysł Tsunade na odbudowanie klanu. Jak widać nie ma nic przeciwko. Nic tylko czekać aż będą zalegalizowane śluby homo w Konoha jak i zezwolenie na takie przedłużenie klanu Uchiha. Jak w Polsce, wiecznie trzeba czekać za czymkolwiek :)
Naruto, nie proś Sasuke, aby przeprosił. I tu już nie chodzi o uchihowską dumę, ale o to, że chyba nikt nie chciałby przepraszać kogoś, kto wręcz odwrotnie powinien go przeprosić, a i nawet w tej sytuacji to nie wystarczy, bo to nie przywróci życia całej rodzinie Sasuke. Tylko jeśli nie przeprosi kto wie, co może się zdarzyć na naradzie i jakie wnioski mogą z tego wyjść. Na pewno nie wyrzucą z wioski Sasuke, bo wtedy stracili by dwóch silnych shinobi. To byłby cios w siebie samego. Kara musi być. Odpowiednia za czyn, ale łagodna.
Rozumiem, że Hideaki czuje się niepewnie w miejscu i otoczeniu ludzi, których „nie zna”, ale troszkę wykorzystuje dobre serce Naruto, który nikomu nie odmówi. A Sasuke na pewno się nie podoba, że Naruto ciągle spędza czas z Hideakim. Mi również to nie przynosi radości. Za bardzo się ze sobą spoufalają. Jeszcze Naruto rozumiem, bo myśli, że to wszystko stało się przez niego i ma teraz wyrzuty sumienia. Ale Hideaki za bardzo i za szybko zaufał Naruto. Nie pamięta go, a traktuje jak przyjaciela. Jednak nie ma się co dziwić, takie pole wytwarza Naruto, przyciąga i zyskuje zaufanie wszystkich. Dobrze, że jest z tych dobrych ludzi, bo gdyby stał po przeciwnej stronie, jego dar przekonywania byłby sporym niebezpieczeństwem.
Ha! Wiedziałam, że jednak Hinata powróci z większą ilością jedzenia. Przeczuwałam to.
Powoli wszyscy znajomi odwiedzają Hideakiego. Jak można było się spodziewać, nikt nie poruszył w nim żadnych wspomnień. Może jak wyjdzie z tego szpitala coś sobie przypomni?
„Nie przeszkadza jej…” – chyba trzeba wyprowadzić Hideakiego z błędu, bo za długo już sobie wmawia, że Naruto ma dziewczynę. Trzeba go uświadomić, bo chłopak nie wie w jak wielkim błędzie życie. Tylko on nie uświadomiony o drugiej połówce Naruto. Wszyscy dookoła to wiedzą, więc mógłby się dowiedzieć tego przez przypadek, a lepiej raczej by było, gdyby sam Naruto mu o tym powiedział.
Gaara mógł się trochę bardziej wypowiedzieć, bo teraz Temari nie jest uświadomiona, że Hideaki ma amnezję. Od razu by weszła i by powiedziała coś, czego nie powinna. Na szczęście istnieje Shikamaru, który potrafi zapanować nad nią niekiedy i szybko opanować sytuację. W sumie Temari się nie pomyliła, bo w pokoju był nowy obiekt uczuć Hideakiego. Tyle że to nie była dziewczyna, a Naruto.
Hideaki musiał coś na szybko wynająć. Pewnie też nie miał za dużo pieniędzy, a i tak większość czasu spędzał na śledzeniu Naruto, więc nie ma się co dziwić do standardów jego mieszkania. Czego się nie robi dla zdobycia miłości. Hideaki pewnie miałby szansę u Naruto, gdyby ten nigdy nie spotkał Sasuke.
Oczywiście, przyjaciele są bardzo potrzebni, ale kiedy coś od nich chcesz, to jednak nie możesz na nich liczyć. A przynajmniej nie w tej sytuacji, która wymaga dyskretności i okiełznania. Złych ludzi wziął za przyjaciół Naruto.
UsuńNie wiedziałam, że Shikamaru poznał wcześniej Hideakiego i że ten startował do jego przyszłej żony. Shika jak zwykle chciał wszystko załatwić w ugodowych warunkach, ale niestety stała koło niego temperamentna kobieta. Wszyscy wiedzą jak to mogło się tylko skończyć.
„Chodź, idziemy do mnie” – to nie może się dobrze skończyć. Jedno słowo: K.A.T.A.S.T.R.O.F.A. Będzie, będzie się działo :) A noce są długie.
Hah, ciekawe to spotkanie. Sasuke z taką agresją, a Hideaki chciał być dla niego miły. Rozbawiła mnie ta akcja.
W sumie łatwo poszło. Sasuke chyba zaczyna tracić władzę w tym związku. Ostatnimi czasy zgadza się na wszystko o co poprosi Naruto. Myślałam, że Naruto dłużej zajmie przekonywanie go, a tu wystarczył pocałunek i już. Ma Naruto to co chciał. A szkoda, bo Sasuke mógł powalczyć o jakąś pikantną obietnicę ;)
Duuużo weny
Juliet
Czytam wszystkie komentarze, jutro odpowie, bo czasu nie miałam:) Wklejam dwa ostatnie jeszcze:)
UsuńNaruto dobrze kombinował, żeby wspomnieć Sasuke o tym, że sprawa Sasuke za torturowanie Hideakiego dotyczy ich obu. Ale Sasuke ma jakiś plan, jestem ciekawa jaki. Skoro nie powiedział o nim Naruto, to raczej by mu się nie spodobał. Trochę się boję co też wymyślił, ale zaufam mu.
OdpowiedzUsuńBiedny Shikamaru, znowu mu się dostało od Temari. Myślę, że dał sobie wejść na głowę, Temari już zdecydowanie przesadza. Zaraz im niebieską kartę założą. Nic dziwnego, że Naruto nie chciał im w takim momencie ,,podrzucać" Hideakiego. Ale w ten sposób jedna opcja noclegu odpadła. U Saia faktycznie lepiej go nie zostawiać, Hideakiemu chyba by głowa wybuchła od nadmiaru informacji. No i finalnie wyszło na to, że Hideaki zanocował u Naruto. Jak zwykle Sasuke się pozłościł, ale ostatecznie się zgodził. Rozumiem go, ale niepotrzebnie wypomina Naruto tamtą sytuację z pocałunkiem, przecież Naruto tego nie chciał. No ale Sasuke za wszelką cenę będzie próbował go przy sobie zatrzymać, w końcu Uchiha kochają najmocniej.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, z Hideaki'ego też taki żarłok jak Naruto, nie podzielił sie, ale jak to Naruto widzi jedzonko to od razu jest głodny... och Sasuke miękkie wystarczy że Naruto go przytuli... nasunęło mi się coś takiego "Naruto jest idiotą, ale jego idiotą"
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM