–
Tsunade-sama. – Jeden z asystentów wszedł do jej gabinetu i ukłonił się lekko. –
Sala w podziemiach jest gotowa, pieczęć na podłodze została utworzona, a medycy
czekają.
–
Dobrze, przewieźcie go – zadecydowała, wstając z miejsca.
–
Pani Tsunade, naprawdę nie ma innego wyboru? – zapytała Shizune, która wcześniej
przyniosła pełną dokumentację medyczną Hideakiego, również tą, która przesłano
z Suny.
Tsunade
splotła palce, opierając się o biurko. To była naprawdę trudna decyzja.
Najchętniej nalała by sobie sake, żeby się nieco rozluźnić, ale teraz nie było
o tym mowy. Musiała być maksymalnie skupiona.
–
Nie, to niestety jest jedyne wyjście – westchnęła i zacisnęła palce mocniej. –
Jego stan się nie poprawia. Naprawdę nie wiem, co ten chłopak przeżywa, ale cokolwiek
to nie jest, trzeba położyć temu kres.
–
Może nigdy nie odzyskać pamięci…
–
To prawda. Ale zrobię wszystko, by dać mu jak największe szanse. Dlatego ważne
są detale jak na przykład to, by po wybudzeniu jako pierwszą zobaczył osobę, z
którą jest emocjonalnie związany. To może bardzo pomóc.
–
Mam wysłać wiadomość do Sakury? Chociaż trochę potrwać, zanim tu dotrze.
Wyszła
z gabinetu i zeszła schodami najpierw na parter, potem do pomieszczeń w
podziemiach. To tu była główna sala, w której przeprowadzana najbardziej
skomplikowane zabiegi. Zobaczyła na podłodze skomplikowaną, okrągła pieczęć,
dookoła której stali medycy.
Na
środku leżał Hideaki. Podeszła bliżej i spojrzała na jego niespokojną twarz.
Było jej go szkoda. Jeszcze taki młody, przystojny. Owszem, wymazaniem wspomnień
najpewniej utrzyma go przy życiu, bo jego mózg się uspokoi i będzie go mogła w
końcu wybudzić, ale co to za życie bez wspomnień… Ona sama nigdy by ich
dobrowolnie nie oddała, nawet mimo tego, że były bolesne.
Tsunade
stanęła tak, by nie nadepnąć na linię pieczęci i położyła Hideakiemu rekę na
czole.
–
Zaczynamy – powiedziała zdecydowanym tonem i wysłała swoją chakrę.
Czuła,
że mózg pracuje na najwyższych obrotach, jakby chciał przetworzyć milion myśli na
sekundę. Po chwili pieczęć za pomocą chakry medyków zaświeciła się na
fioletowo, a myśli tak jakby zaczęły uciekać po jej liniach. Najpierw powoli,
potem coraz szybciej, aż w końcu… nie zostało już nic.
*
–
Całkiem ładne miejsce – Suigetsu rozejrzał się dookoła, zupełnie ignorując
zażenowanie Naruto i Karin sytuacją sprzed chwili. – A my ciągle mieszkamy w podziemiach.
–
Zawsze możesz się przeprowadzić, będzie więcej spokoju – mruknęła Karin.
Naruto,
słysząc to, uśmiechnął się.
–
Sasuke kupił nam ten dom – powiedział, gdy ten poszedł do kuchni po wodę i
szklanki. – I Kuramka.
Karin
założyła ręce na piersiach i wydęła wargi. Cholera, tego się nie spodziewała. Myślała,
że to wszystko było inicjatywą Naruto, a Sasuke łaskawie się zgodził, ale nie.
Dlaczego wcześniej nie był taki? Zawsze tylko odpychał od siebie wszystkich. Mogła
stawać na głowie, chcąc go zdobyć, a jemu nigdy nawet nie drgnęła powieka.
Teoretycznie pogodziła się już, że jest z kimś innym, ale gdy usłyszała o tym
ślubie, a teraz zobaczyła ich w takiej sytuacji, znów w niej zawrzało.
Sayuri
i Akane, gdy tylko zobaczyły szczeniaka, wyciągnęły go do ogrodu. Był ich
maskotką.
Gdy
wrócił Sasuke, postawił tacę na werandzie i sam usiadł. Po chwili spojrzał na skrzywionego
Naruto i uniósł brwi.
–
Tyłek mnie boli – jęknął Naruto. – To wszystko twoja wina, draniu.
Przez
chwilę powstała krępująca cisza, a potem Karin się zaczerwieniła, a Suigetsu
zaczął się głośno śmiać.
Naruto
chyba też zrozumiał, jak to zabrzmiało, bo poczuł jak policzki zaczynają go
palić. Zaraz też zaczął się tłumaczyć.
–
No co, upadłem na deski! Sami widzieliście!
–
Z czego się śmiejecie? – zapytała Sayuri, gdy słysząc ten wybuch wesołości podeszły
do nich. – Możemy pośmiać się razem. Shino-sensei mówił, że to buduje dobre
stosunki międzyludzkie.
Suigetsu,
spojrzał to na nie, to na Naruto, i nie wytrzymał. Zaczął śmiać się jeszcze
głośniej, tak, że aż w pewnym momencie dostał czkawki.
–
Sprawy dorosłych – powiedział Sasuke.
Trochę
na wyrost, bo akurat Suigetsu w tym momencie zachowywał się jak dziecko. No naprawdę,
gorzej niż genini z tymi ich głupimi
pomysłami.
–
Możecie poszukać Ryujiego i Kodaia, i powiedzieć im, że mają się stawić na południowym
placu treningowym o ósmej rano.
Kiedy
wszyscy w końcu już wyszli, a Sasuke odniósł szklanki i dzbanek z wodą do
kuchni, Naruto usłyszał nad sobą jakiś dźwięk. Po chwili wylądował przed nim jastrząb używany
do przekazywania informacji.
Odwiązał
mu z nóżki kawałek pergaminu i przeczytał jego treść. Zmarszczył brwi. Był wzywany
do szpitala. Nie napisano żadnych wyjaśnień, po prostu suchy komunikat.
–
Co to jest? – zapytał Sasuke, wracając i siadając obok.
– Informacja, że mam zjawić się w
szpitalu. Jak myślisz, po co? – zapytał, zaniepokojony.
Zaczął
się zastanawiać. Do szpitala chodził tylko na badania związane z ręką, albo do
Hideakiego. Z ręką raczej nic nie było,
niedawno był na badaniach, więc…
–
Hideaki…
Poczuł,
jak serce zaczyna mu mocniej bić ze zdenerwowania. Do tej pory wierzył, że nic
mu nie będzie, że z tego wyjdzie. A jeżeli nie? Nie chciał go stracić jako
przyjaciela. I nie chciał stracić Sasuke, który za to odpowie. Jeżeli by
okazało, że go zabił… Pokręcił głową. Nie, to na pewno nie to. To nie mogło być
to!
–
Znowu on? Ma w szpitalu opiekę medyczną, nie musisz ciągle do niego chodzić.
–
Sasuke! – Naruto spojrzał na niego ostro, a jego błękitne oczy zrobiły się
wręcz granatowe. – Mam nadzieję, że to nie będzie to, o czym pomyślałem –
powiedział i ruszył w stronę drzwi, po drodze zabierając z wazonu jeden ze słoneczników.
*
Tsunade,
kiedy tylko Hideaki został przewieziony z powrotem do sali, podłączyła go do
monitorów. Znów musiał prześledzić reakcje jego mózgu. W tym momencie były
praktycznie znikome. Nie myślał o niczym, włączył się stan uśpienia. Tak jak kiedyś
u Kakashiego i Sasuke. Porównała zdjęcia, wszystko wyglądało podobnie. Różne części
mózgu nie wykazywały już żadnej aktywności.
Przymknęła
oczy. Że też musiało do tego dojść. Że nie potrafiła wyleczyć go inaczej.
–
Babuniu Tsunade?
Drzwi
do sali się otworzyły i zobaczył głowę Naruto. Wydawał się być bardzo zmartwiony.
–
Wejdź – powiedziała. – I usiądź na krześle obok łóżka.
–
Co się dzieje? Czy on…
–
Żyje. Ale jest bardzo prawdopodobne, że gdy go wybudzę, nie będzie nic pamiętał
– wyjaśniła Tsunade. – Potrzebny jest mu teraz ktoś, z kim był emocjonalnie
związany. Na przykład przyjaciel – dodała, nie chcąc niepotrzebnie zawstydzać
Naruto.
–
Jak to nie będzie nic pamiętał? – Oczy Naruto rozszerzyły się w zdumieniu. –
Dlaczego?
–
Tsukuyomi Sasuke wywołano u niego taki
efekt, że byłam zmuszona wyczyścić mu pamięć, żeby w ogóle uratować mu życie.
Naruto
przełknął ciężko. Przecież Sasuke mówił, że nic mu nie będzie. Zgniótł w
palcach łodyżkę słonecznika. Spojrzał na Hideakiego. Włosy miał przylepione do czoła, ale w
porównaniu do ostatniej wizyty wyglądał tak spokojnie. Tak, jakby zaraz miał
otworzyć oczy, uśmiechnąć się i zaproponować tworzenie kolejnej trucizny…
–
Co mam robić? – zapytał.
–
Nic. Po prostu tu siedź – wyjaśniła Tsunade.
Po
chwili przyłożyła Hideakiemu dłoń do czoła i wysłała w głąb swoją chakrę leczącą.
Hideaki
przez dłuższą chwilę w ogóle nie reagował, więc wzmocniła efekt. Zmarszczyła
brwi, cały czas utrzymując przepływ chakry. Dlaczego się nie budził? Dlaczego,
się do jasnej cholery, nie budził?!
No i Sasuke będzie musiał wypuścić Naruto do Hideakiego. Jak była Hokage wzywa, nie ma odmowy. Mam nadzieję, że odzyska pamięć. Wiadomo, im mniejszy uszczerbek na zdrowiu będzie miał Hideaki, tym mniejsza kara dla Sasuke. Ale nie chodzi tylko o to, po prostu nikt nie zasługuje na to, aby nic z wcześniejszego życia nie pamiętać. A Hideaki zawinił tylko albo aż tym, że zakochał się. Na szczęście bez wzajemności.
OdpowiedzUsuń„Dlaczego zawsze był taki?” pytasz się, Karin? Otóż już ci mówię. Ponieważ ty nigdy nie widziałaś go i nie rozmawiałaś z nim, kiedy razem z wami był Naruto. A on „taki” jest tylko dla niego.
Oj, Naruto, nie wiesz, kiedy trzymać język za zębami. Dowaliłeś tym tyłkiem :) Na szczęście ten tekst mogą zrozumieć tylko dorośli, a osoby, dla których te słowa nie były przeznaczone dla uszu, są za młode, aby rozumieć te sprawy. Chociaż Naruto, gdy był geninem orientował się jakie zapotrzebowania ma Jiraya i inni mężczyźni.
Jak codziennie będzie przynosił jeden słonecznik z wazonu, to wkrótce wszystkie wyniesie z powrotem do poprzedniego ich właściciela. Niech Hideaki wreszcie ozdrowieje, będzie w pełni sił, będzie wszystko pamiętał. Wtedy z czystym sercem wyrzuciłabym go do Suny, żeby w końcu nie przeszkadzał SasuNaru. A tak to Naruto się o niego martwi i ja się martwię.
Mam te same pytania co Tsunade. Coś ty mu zrobiła, że obudzić się nie chce? Jeszcze to musi się dziać na oczach Naruto. No to teraz Sasuke nie da rady go powstrzymać przed kolejnymi wizytami.
Duuużo weny
Juliet
No nie wiem, czy tylko dorośli. Te dzieciaki mają po czternaście lat, Kodai chciał zamawiać striptiz na wieczór kawalerski Saia.
OdpowiedzUsuńKarin nawet w Boruto się chyba do końca nie odkochała.
Tak, Naruto tak się orientował, że przyniósł mu arbuza:D
Za bardzo lubię Hideakiego, żeby go odsyłać:)
Dziękuję za komentarz:)
Znowu wszystko się komplikuje. Hideaki nie chce się wybudzić. Ehh Sasuke, coś ty narobił.
OdpowiedzUsuńTekst Naruto o tym tyłku, cudowny hahaha. On czasem naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi :)
Hejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bardzo bym chciała aby Hideaki odzyskał wspomnienia nikt na to nie zasluguje aby nic nie pamietać z poprzedniego życia... jego wina to tylko to, że się zakochał... oj Naruto z tym tyłkiem to zaszalałeś... dobrze by było aby w końcu Karin zrozumiała że dla Sasuke był zawsze tylko Naruto, są rodziną powinna go wspierać... a nie że może inicjatywa Naruto a Sasuke się godzi aby mieć święty spokój... a co u Sakury się dzieje?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM