Trochę
z opóźnieniem, ale miałam mały problem z tym rozdziałem. I tak myślę, że
niespecjalnie się Wam spodoba. Ale przy dzieleniu tekstu na rozdziały tak jakoś
właśnie wyszło, więc musiałam to jakoś poskładać do kupy.
Tak
czy inaczej, wszystko co się dzieje teraz ma znaczenie dla punktów
kulminacyjnych, do których ff się powoli zbliża:)
Miłego
czytania:)
–
Nie ma mowy – zaprotestował stanowczo Sasuke. I tak już był na tyle miły, o ile
on w ogóle potrafił być miły, dla Sakury i reszty znajomych, bo Naruto go to
prosił, ale na pewno nie zamierzał jej nigdzie zapraszać.
Naruto
najpierw otworzył usta ze zdumienia, ale po chwili też pokręcił głową. Jasne,
mógł zapraszać swoje przyjaciółki na ramen, ale z tego, co nawet on wiedział,
formalne zaproszenie na czyjś ślub oznaczało coś zupełnie innego.
–
Ja to wiem. – Shikamaru oparł się głową o pień, przymykając oczy. – Ale jak mam
jej wszystko wytłumaczyć, na to jeszcze nie wpadłem. Nawet nie wiecie, jaki z
wami jest kłopot.
–
Nie byłoby kłopotu, gdyby Sakura się w końcu ode mnie odczepiła. – Sasuke
przypomniał sobie jej ostatnią wizytę. Może dlatego była taka zdeterminowana,
bo ubzdurała sobie, że pójdą razem na ślub.
–
No... ale to... – Naruto podrapał się po brodzie. – I jak ona to niby widzi?
–
Ano tak, że ja mam wam o tym powiedzieć i zmusić was, żebyście je zaprosili.
Ja. Zmusić. Was. – Shikamaru przewrócił oczami. – To wystarczająco upierdliwe,
kiedy o tym mówię. Temari jeszcze nie wie, jacy jesteście uparci. A wy nie wiecie,
jaka ona jest uparta – dodał, zanim Naruto zdążył zaprotestować.
–
Powiedz jej co chcesz, nie obchodzi mnie to – wtrącił się Sasuke, który w ogóle
nie rozumiał problemu Shikamaru. On nigdy nie pozwoliłby kobiecie tak wejść sobie
na głowę. Jeszcze czego.
–
Czasami naprawdę myślę, że byłoby prościej, gdybyście się przyznali. –
Shikamaru rozmasował sobie czoło. Owszem, wcześniej uważał, że to ich ukrywanie
się jest wygodniejsze, bo przynajmniej nie rozpętało się przez to prawdziwe
piekło, ale z drugiej strony to niosło za sobą pewne konsekwencje. Jak choćby
teraz. Szczerze liczył na to, że po ślubie sytuacja trochę się unormuje i to
wszystko przestanie być takie kłopotliwe, ale Temari naciskała, a on póki co
nie umiał jej wyjaśnić całej tej zagmatwanej sytuacji.
–
Nie no... przecież dziewczyny by nas zabiły! – Naruto zaśmiał się nerwowo i
podrapał po głowie. To wszystko zabrnęło tak daleko, że Kurama już przewidywał
jego śmierć, kpiąc z niego, że w końcu jego związek z Sasuke się wyda. A teraz
jeszcze dziewczyny chciały iść z nimi na wesele. No nie, to było naprawdę
upierdliwe i Shikamaru miał rację.
–
Nie nas, tylko ciebie, młotku – zauważył ironicznie Sasuke. – A ja w sumie
chętnie bym na to popatrzył.
–
Coś ty powiedział, draniu?! – Naruto zacisnął pięści. – Uważaj, żebym ja ciebie
zaraz tak nie obił, że przez tydzień nie będziesz mógł siedzi... – zamilkł,
przypominając sobie o obecności Shikamaru. Zaczerwienił się, próbując zapanować
nad złością, kiedy zobaczył kpiące spojrzenie Sasuke.
–
Rany, ale jesteście kłopotliwy – westchnął Shikamaru, który najchętniej
schowałby się w jakiejś kryjówce i przespał cały ten harmider. Choć w sumie… Tu
w cieniu było naprawdę całkiem przyjemnie. Chyba nikt się nie obrazi, jak
zdrzemnie się dwie czy trzy godzinki. Może przyśni mu się jakieś rozwiązanie.
*
Przez
kolejne kilka dni Sasuke i Naruto starali się unikać dziewczyn. Sasuke co
prawda i tak nie obchodziły ich życzenia, ale bardzo pasowało mu, że Naruto
wykazywał więcej chęci, by wieczory spędzać w domu, bo było to o wiele bardziej
przyjemne niż włóczenie się po knajpach. Chwilowo musiał zaakceptować to, że
naznosił do jego mieszkania pełno kubków z ramenem, ale z dwojga złego wolał
już to. Obiecał sobie jednak, że po tym całym ślubie wszystkie powyrzuca.
Od
kiedy zdali egzamin na jounina, stara bibliotekarka przestała chodzić do
Tsunade po środki uspokajające. Wreszcie miała cisze i spokój. Choć czasami z
sentymentem ich wspominała, tym bardziej, że podziękowali jej za to, że z nimi
wytrzymała. Dlatego uśmiechnęła się na widok wchodzącego mężczyzny. Ostatnio
często tu przychodził. I zawsze siadał w jednym z najmniej uczęszczanych
działów. Jednak zawsze był cicho i najwyraźniej nad czymś pracował, więc nie
miała podstaw do narzekań.
Sai,
który jak zawsze wziął ze sobą szkicownik, zaszył się w samym kącie sali. Już
po chwili miał na stole porozkładane kilka książek, a przed sobą arkusze
papieru, które powoli zapełniał pismem i opatrywał od czasu do czasu jakimiś ilustracjami.
Wolał póki co pracować w samotności, ponieważ to, co robił, było dość… specyficzne.
Inni mogliby go nie zrozumieć lub, co gorsza, zrozumieć na opak, gdyby
powiedział, czym się zajmuje. A to było przecież bardzo ważne. W ten sposób
mógł pomóc przyjaciołom. Pochylił się nad arkuszem i zanotował kolejną myśl,
która przyszła mu do głowy. A potem jeszcze jedną. I jeszcze…
–
Sai! – usłyszał krzyk i aż podskoczył na krześle. – No w końcu cię znalazłam! –To
Ino wychynęła zza jednego z regałów i szła w jego stronę.
Sai
w panice próbował przykryć tytuły książek czystymi arkuszami papieru, ale z
tego wszystkiego te zapisane spadły na podłogę i rozsypały się, ukazując między
innymi grafiki, jakie zrobił.
Rzucił
się, żeby je pozbierać, ale w tym momencie Ino pochyliła się i wzięła jeden z
obrazków do ręki. Przez moment wpatrywała się w niego z niezrozumieniem,
dopiero po chwili zmarszczyła brwi. Spojrzała na Saia podejrzliwie i mimo jego
protestów, odkryła zasłaniane wcześniej w pośpiechu książki. „Jak rozpoznać
orientacją seksualną”, „Związki dwóch mężczyzn”, „Geje we współczesnym
świecie”. Co to do cholery miało być? Ino jeszcze raz zerknęła na trzymaną w
ręku grafikę, a potem wbiła morderczy wzrok w swojego chłopaka.
–
Co. To. Ma. Znaczyć? – zapytała, akcentując każde słowo i przy każdym wydawała
się być coraz bliżej jego twarzy.
Sai
aż się odchylił na krześle, gdy rysunek wylądował na stole, a na nim ręka
wściekłej Ino.
–
To tylko takie tam… – Uśmiechnął się po swojemu. – Jak mnie tu znalazłaś?
–
To, jak cię znalazłam, to jest w tym momencie twój najmniejszy problem –
huknęła Ino.
Dobrze,
że byli w tej nieuczęszczanej części, bo inaczej bibliotekarka by się nimi
zainteresowała i oboje wylecieliby stąd w trybie natychmiastowym. Ale w tym
momencie jej to nie obchodziło. Dlaczego jej chłopak czytał książki o gejach i
rysował nagich facetów?
–
Wytłumacz mi się, ale już! Czy ty… – Pokręciła, głową przymykając oczy. Nie
była w stanie wypowiedzieć na głos tego, co pomyślała. Nie! Sai był z nią.
Uprawiali seks. Nie mógł być gejem! Ale w takim razie, po co mu były te
książki. Może ona i ich związek był tylko przykrywką?! W Ino aż, się
zagotowało. – Sai, zabiję cię! – zacisnęła pięści, ale kiedy tylko otworzyła
oczy w bibliotece nie było już ani jej chłopaka – o ile już nie byłego chłopaka
– ani tych arkuszy.
Ino
wybiegła na zewnątrz, nie zauważając nawet postaci w kapturze czającej się za
jednym z regałów. Przez chwilę rozglądała się, ale nie miała pojęcia gdzie Sai
zniknął. Wściekła jak diabli ruszyła przed siebie. Już ona mu pokaże!
–
Ino! – usłyszała, gdy dotarła w okolice parku. Sai chyba rozpłynął się w
powietrzu, bo nie mogła znaleźć, więc chodziła po miasteczku zła jak osa i w
tym momencie bardzo przypominała Sakurę. W każdej chwili była gotowa kogoś
uderzyć.
–
Co? – warknęła i odwróciła się, zauważając właśnie swoją przyjaciółkę, która
biegła w jej stronę, ale kiedy zauważyła jej minę, aż przystanęła.
–
Co się stało?
–
A tobie? – Ino wyprostowała się. Sakura sama nie wyglądała, jakby było w
porządku. Zmarszczyła brwi. – Faceci – stwierdziła.
Znała
Sakurę wystarczająco dobrze, żeby poznać, kiedy chodziło o Sasuke. W końcu one,
kobiety, miały szósty zmysł. Wyczuwały takie rzeczy.
–
Chodź, pogadamy u mnie. Mam taką dobrą butelkę sake... Tata przywiózł kiedyś z
jakiejś misji, kiedy był w Kraju Deszczu.
Zanim
Sakura zdążyła zaprotestować, Ino pociągnęła ją w stronę kawiarni. Trzymała tę
butelkę właśnie na takie okazje. Ostatecznie darowała sobie Saia, bo jakby nie
patrzeć, przez te swoje techniki malowania, mógł narysować ptaka i być już
daleko poza jej zasięgiem. Co on sobie w ogóle wyobrażał?!
–
Czekaj, Ino!
Sakura
zatrzymała ją, kiedy przechodziły obok parku, bo właśnie coś zauważyła. Coś, a
raczej kogoś.
–
Hinata? – Podeszła i pomachał ręką siedzącej na ławce zamyślonej przyjaciółce,
która na ten gest zerwała się. Musiała naprawdę błądzić gdzieś myślami. Sakura
ostatnio dużo myślała o Hinacie i o tym, że Sasuke mógłby właśnie ją wybrać do
odbudowy klanu, ale w końcu uznała, że to bez sensu. On nie robił nic w jej
kierunku, nawet o niej nie wspomniał, gdy byli w Wiosce Piasku. Co prawda wtedy
zirytował się, gdy o niej wspomniała, ale to było… To na pewno nie chodziło o
nią. Sakura miała właśnie takie przeczucie, a kobiece przeczucia naprawdę
często się sprawdzały. – Idziemy pogadać, a ty idziesz z nami. Chyba wszystkim
nam się to przyda.
Chwilę
później były już w kwiaciarni. Usadowiły się na zapleczu, wśród różnych kwiatów,
a Ino przyniosła z góry sake i trzy czarki. Co prawda przyszedł też Kiba razem
z Akamaru, który chyba wywęszył Hinatę, ale go wygoniły. Jednogłośnie uznały,
że dzisiaj to będzie babski wieczór. Tym bardziej, że wszystkie trzy miały
powód, żeby się napić. Powody Hinaty i Sakury były oczywiste i pewnie teraz
razem gdzieś trenowały, a Ino po trzech wychylonych czakach powiedziała, że ma
kłopot z Saiem, ale mimo nalegań nie chciała póki co powiedzieć jaki.
–
Temari to ma szczęście, wychodzi za mąż – westchnęła Ino i polała jeszcze jedną
kolejkę. – Jak myślicie, która z nas będzie następna?
–
Ja to się chyba nigdy nie doczekam – Sakura wypiła wszystko na jeden raz i aż
się skrzywiła. – Musiałabym mieć chyba blond włosy i niebieskie oczy. Nie… Nie
o ciebie mi chodzi, Ino-świnio, więc nawet się nie waż! – wskazała przyjaciółkę
palcem, mrużąc oczy. Mimo relacji, jaka je łączyła, nadal czasami tak się do
niej odzywała, ale teraz to miało raczej humorystyczny wydźwięk, bo zwykle
robiła tak, kiedy była już przynajmniej lekko pijana. – Jego obchodzi tylko
Naruto.
–
To może niech wezmą ślub ze sobą – parsknęła Ino, za co została niemal zmrożona
wzrokiem dwóch par oczu. – No przecież żartowałam. Słuchajcie, zagramy w
pytanie lub wyzwanie – zaproponowała, nalewając do czarek resztę sake. Dobrze,
że miała na górze jeszcze jedną butelkę. Chyba naprawdę potrzebowały takiej
chwili szczerości. Tym bardziej, że ślub Temari, mimo że jak najbardziej
życzyły jej szczęścia, wpędzał jej przyjaciółki, a dzisiaj nawet i ją, w lekką
depresję. Dlatego chwyciła pewnie butelkę i zakręciła nią. – Sakura… –
stwierdziła, gdy szyjka butelki wskazała na nią. – Pytanie czy wyzwanie.
Sakura
zastanowiła się chwilę.
–
Pytanie – zdecydowała.
–
Najmilsza słowa, jakie ostatnio usłyszałaś od Sasuke – wymyśliła na poczekaniu
Ino. Wiedziała, że musi zacząć delikatnie.
–
Dziękuję, że uratowałaś Naruto. – Sakura nawet nie musiała się zastanawiać. W
całym swoim życiu usłyszała tak mało miłych słów od Sasuke, że to nie było zbyt
trudne. To wpędziło ją w jeszcze większą depresję. Ino, widząc jej minę,
uznała, że trzeba przynieść jeszcze jedną butelkę.
–
No dobra, to teraz ty kręcisz – rzuciła, kiedy w końcu wróciła z kolejną
butelką i rozlała ją do czarek. Butelka wskazała między nią i Hinatą, więc
Sakura musiała zakręcić jeszcze raz.
–
Pytanie czy wyzwanie? – zapytała formalnie Sakura, kiedy butelka wskazała na
Hinatę, ale było wiadomo, co wybierze ich przyjaciółka.
–
Pytanie – odpowiedziała od razu, cichym głosikiem. Od wypitego alkoholu
zaróżowiły się jej nieco policzki, a dopiero wypiła jedną czarkę. Tak rzadko
piła... Jednak teraz nawet ona miała ochotę na alkohol.
–
Wydarzyło się coś na tej misji, kiedy sprowadziłaś Naruto do wioski? – zapytała
Sakura, która od czasów misji, nie była na bieżąco z wydarzeniami w życiu
swoich przyjaciółek. Miała trochę pracy w szpitalu, więc dopiero dzisiaj
znalazła trochę czasu, żeby znaleźć Ino. A później zauważyły jeszcze Hinatę –
tym lepiej, że wszystkie mogły porozmawiać.
–
No... – Hinata przysłoniła twarz ręką, jakby wstydząc się powiedzieć. – Cóż...
–
No wyduś to z siebie! – rzuciła Ino, która unosiła czarkę, żeby znowu wypić.
Sakura
wpatrywała się z napięciem w Hinatę, bo jej rumieniec był jakiś taki dziwny
i...
–
Naruto chyba powiedział, że też o mnie myśli – wydusiła w końcu. – To znaczy...
Byliśmy na takiej polanie, och, sama już nie wiem. – Pokręciła głową i ukryła
twarz w dłoniach. Od powrotu z misji myślała o tym cały czas, ale Naruto dostał
karę i ciągle pracował, a kiedy ona chciała go znaleźć, znikał gdzieś. Może
spał w mieszkaniu? Hokage w końcu zabronił mu używać chakry lisa i klonów.
Musiał być zmęczony. Kilka razy przyniosła mu nawet jedzenie, ale Naruto tylko
podziękował i chwilę z nią porozmawiał. Nie zaprosił jej później na ramen ani
nie zaproponował nic innego. Tak, na pewno był zmęczony i zły przez tą karę...
–
Hinata! – Sakura złapała ją za rękę, żeby przywołać ją do porządku. – Naruto
naprawdę tak ci powiedział? – zapytała, a Hinata tylko pokiwała głową.
–
Może w końcu on coś zrozumiał? – Ino uśmiechnęła się. Ostatnią rzeczą, której
się spodziewała, był jakiś ruch ze strony Naruto. Tego rozwrzeszczanego,
niedomyślnego Naruto, który cały czas tylko krzyczał, że zostanie Hokage i
który, odkąd Sasuke wrócił do wioski, był z nim nierozłączny.
–
Tak myślicie?
–
Nie wiem, to w końcu Naruto. – Sakura wzruszyła ramionami, ale zaczęła się nad
tym głęboko zastanawiać. Jeżeli wreszcie coś przebiło się pod tą kopułę Naruto,
to mogła być szansa też dla niej!
–
Dobra, to teraz ty kręć Hinata. – Ino przerwała rozmyślania obu przyjaciółek.
Hinata zakręciła i butelka wskazała ją. Musiała więc zakręcić jeszcze raz i
znowu wypadła Sakura.
–
Pytanie czy wyzwanie?
–
Pytanie – stwierdziła. – Jestem chyba jeszcze za mało pijana na wyzwania –
dodała, a obie przyjaciółki zachichotały.
–
To czy... – Hinata zacisnęła pięści na swoich szortach. Nosiła je odkąd
wyruszyła na misję. Ino kazała jej zmienić ubranie, bo, jak stwierdziła,
powinna ubierać się bardziej kobieco. W dresie mógł chodzić Naruto. Ona powinna
ubrać coś bardziej seksownego. Nie czuła się w tym zbyt pewnie, ale teraz już
się do tego przyzwyczaiła. – Czy... ty... kiedyś... – jąkała się, czerwieniąc
się coraz mocniej.
–
Hinata, wyduś to w końcu z siebie, bo zaraz będziesz musiała pić karną kolejkę!
– odezwała się zniecierpliwiona Ino.
–
No, czy... Ty już kiedyś... całowałaś się z kimś?
Sakura
sama zaczerwieniła się tak mocno, że kolor jej twarzy stał się ciemniejszy od
włosów. Ino zmarszczyła brwi. Ich problemy wydały im się śmieszne, bo ona miała
już za sobą nie tylko pierwsze pocałunki, ale i pierwszy raz. A one zachowywały
się jak pensjonarki.
–
Tak. to znaczy… No, tak trochę… – Sakura zacisnęła ręce na swojej spódnicy.
Teraz, kiedy byli już po egzaminie na jounina i póki co nie mieli żadnych misji
ani dyżurów, mogli ubierać się po cywilnemu.
–
Co to znaczy tak trochę? – Hinata spojrzała na nią ze zdziwieniem.
–
Bo… Ja pocałowałam Sasuke i…. Ino, błagam cię… – Sakura, widząc zaskoczone
spojrzenie Hinaty i współczujący wzrok Ino, która wiedziała o wszystkim,
wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Ale co miała niby powiedzieć? Że ten
pocałunek to było zwykłe muśnięciu ust i przy nim nawet ten wypadek za czasów
Akademii, kiedy Naruto wpadł na Sasuke, był bardziej intymny? Nie chciała o tym
opowiadać, tamta sytuacja była wystarczająco upokarzająca.
–
I jak… – zaczęła Hinata, ale zawahała się.
–
Odepchnął mnie… – Sakura spuściła wzrok i zacisnęła ręce. – Pomagałam mu
sprzątać rozsypany cukier i tak wtedy pomyślałam, że… Ale on mnie odepchnął –
wydusiła. Głos jej lekko drżał.
–
Hej, ale mówiłam ci, że to jeszcze nic nie znaczy. – Ino usiadła obok i objęła
ją ramionami, a Hinata przysunęła się i chwyciła ją za rękę w pocieszającym
geście. – Może nie był gotowy… Wiesz, on jest z klanu Uchiha, zawsze robi
wszystko po swojemu. Może nie spodobało mu się, że to ty wyszłaś z inicjatywą?
Wiesz, faceci lubią zdobywać kobiety.
–
Tak myślicie? – Sakura podniosła głowę, widząc, że obie kiwają głowami. – No
może…
–
Nie może, tylko na pewno. Daj mu jeszcze czas. Sama mówiłaś, że jego celem jest
odbudowa klanu. W końcu zrozumie, że na Naruto i walce świat się nie kończy, i
będzie chciał czegoś więcej.
–
Tak, Sakura, będzie dobrze – powiedziała cicho Hinata, choć doświadczenia Sakury
naprawdę nie nastrajały jej pozytywnie. Hanabi ciągle naciskała na nią, żeby
powiedziała Naruto, że go kocha, ale teraz, po tym wszystkim, nabrała jeszcze
większych wątpliwości, że powinna to zrobić. A co jeżeli Naruto zareaguje tak
samo? Przecież on nawet nie pamiętał, że kiedyś, podczas walki z Painem, już mu
wyznała swoje uczucia.
–
No dobra, dziewczyny. Pijemy następną kolejkę – zarządziła Ino, która wyczuwała
gęstniejącą między nimi atmosferę. – Sakura, teraz ty kręcisz butelką – dodała.
–
Ino, pytanie czy wyzwanie? – zapytała Sakura, kiedy padło na przyjaciółkę.
Ino
westchnęła ciężko.
–
Wyzwanie. – Machnęła niedbale ręką. Wolała uniknąć pytań, bo wiedziała, że
pierwsze, które Sakura by zadała, brzmiałoby „czemu jesteś zła na Saia?”.
–
Hmm. – Sakura zastanowiła się chwilę, bo nie spodziewała się tego. Już w głowie
układała sobie pytanie o chłopaka Ino. – To... Cholera – zaklęła, bo wszystkie
pomysły wyparowały jej z głowy. Spojrzała na przyjaciółkę, która uśmiechnęła
się do niej lekko.
–
No i co, Sakura? Nic nie wymyślisz? – zaśmiała się.
–
A właśnie, że wymyślę, zobaczysz tylko! O, już wiem. Jesteś pewna, że nadal
chcesz to wyzwanie? Potem nie będziesz mogła się wycofać.
Ino
zawahała się chwilę, ale potem skinęła głową. Gdyby wybrała pytanie, na pewno
musiałaby powiedzieć, o co chodzi z Saiem. A to było zbyt… Gdyby ktoś się
dowiedział o jej podejrzeniach, że Sai
spotykał się z nią tylko po to, żeby ukryć to że jest gejem. Nie, nie ma mowy.
–
Jestem pewna! – Założyła ręce na biodrach i popatrzyła na Sakura wyzywająco.
–
No dobra... To… Chcę zobaczyć tę książkę, którą ostatnio tak szybko przede mną
chowałaś, jak odwiedziłam cię bez uprzedzenia.
–
Jaką książkę? – Ino zrobiła zdziwione oczy, udając, że nie wie, o co chodzi,
ale rumieniec ją zdradził. Wiedziała, o czym mówi Sakura. To było jeszcze przed
Festiwalem Lata, kiedy przyszła do niej omówić piknik i zastała ją czytającą…
No właśnie to był jeden z poradników Saia na temat seksu. Zabrała go kiedyś z
jego mieszkania, ale nie chciała, żeby ktokolwiek, nawet on, wiedział, że to
czyta. No… No po prostu była ciekawa. W końcu swój pierwszy raz miała już
jakieś pół roku temu, nic więc dziwnego, że chciała poszerzyć swoją wiedze. Tym
bardziej, że tam były opisane takie rzeczy… Aż zrobiło jej się gorąco na
wspomnienie tego.
–
Ty już dobrze wiesz jaką! No dalej! – Sakura nie odpuszczała. Teraz była już
pewna, że to musiało być coś, czego Ino się wstydzi. Inaczej nie zareagowałaby
w taki sposób zarówno wtedy, jak i teraz. – I pamiętaj, widziałam okładkę! –
krzyknęła jeszcze, kiedy przyjaciółka, która z westchnięciem podniosła się i
ruszyła w stronę schodów na górę, zniknęła za rogiem.
Ino
wróciła po niecałych pięciu minutach, niosąc w rękach poradnik, który ukradła
Saiowi. To znaczy pożyczyła. Bo przecież miała go zamiar oddać. Kiedyś… Sakura
pierwsza dorwała się do książki i przysunęła się do Hinaty. A potem, kiedy
otworzyła na losowej stronie, obie zrobiły wielkie oczy. I obie zrobiły się
bardziej czerwone, niż piwonie stojące w kącie szklarni. Bo ten poradnik…
Sakura wcześniej nie zdołała odczytać tytułu, ale to… Z lekkim przerażeniem
spojrzała jeszcze raz na okładkę. To
była kamasutra! Z obrazkami!
Ino
wiedziała, że dawanie dwóm dziewczynom, które jeszcze się nie całowały tak na
serio obrazkowej Kamasutry nie będzie dobrym rozwiązaniem, ale Sakura sama
chciała ją zobaczyć. Teraz wszystkie trzy się czerwieniły, bo kiedy Hinata
zerknęła na Ino, zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Ino z kolei czuła się
naprawdę zażenowana.
–
Zadowolona? – burknęła, gdy Sakura w końcu odłożyła książkę.
–
Cóż... – Sakura podrapała się po ręce i poprawiła rękaw bluzki. – To twoje czy
Saia?
–
Oczywiście, że Saia! – wrzasnęła Ino. – Myślisz, że poszłabym do sklepu kupić
coś takiego?!
–
No nie, ale... Sai ciągle mówił o tym penisach i teraz już...
–
Zamknij się! – Ino zabrała książkę, czując jeszcze większy gniew. Sakura miała
rację! Sai gadał o tych penisach jak najęty, więc to by tłumaczyło, że... A
niech go!
–
Wracaj, Ino! Pijemy następną kolejkę! – krzyknęła Sakura, kiedy Ino długo nie
wracała.
–
Już idę! – odkrzyknęła jej. Musiała się uspokoić. Zabije Saia później, teraz
powinna się napić i o wszystkim zapomnieć. Ona przynajmniej miała jakiegoś
chłopaka, w przeciwieństwie do Sakury i Hinaty. W końcu ich obiekty
zainteresowań spędzali razem każdą wolną chwilę, kroku od siebie nie odchodzili
i to oni prędzej mogliby się okazać gejami, a nie jej Sai. – W dupę ci wsadzę
te wszystkie poradniki, jak cię tylko dopadnę – mruknęła do siebie, zaciskając
pięści. W tym momencie doskonale rozumiała Sakurę, która nie panowała nad
agresją.
–
No, jesteś w końcu. Schowałaś teraz tą książkę tak, żeby nikt jej nie znalazł?
– zapytała złośliwie Sakura, która tym chciała zamaskować swoje zawstydzenie.
Hinata siedziała cicho bo chociaż miała już siedemnaście lat, nie wyobrażała
sobie robić takich rzeczy. Nawet z Naruto. To było zbyt krępujące!
–
A żebyś wiedziała. To Sai ją tu zostawił, ja tylko przeglądałam –
odpowiedziała, chwytając swoją czarkę. Po chwili wszystkie trzy wychyliły swój
alkohol w milczeniu. Ino, bo nadal była zażenowana, że odkryły jej
zainteresowania, Hinata, bo w ogóle oglądała takie obrazki, w końcu Sakura – bo
marzył jej się seks z Sasuke, ale on póki co nawet nie dał się porządnie
pocałować. Beznadzieja.
–
Jutro jest wieczór panieński Temari, chyba nie powinnyśmy tyle pić. – Hinata,
której lekko zaczynało się kręcić w głowie, przypomniała delikatnie o
nadchodzącym wydarzeniu. W końcu Temari była od jakiegoś czasu ich przyjaciółką
i trzeba było teraz myśleć o niej. W końcu nadchodził najważniejszy dzień w jej
życiu.
–
A tak w ogóle to macie już prezent? – zapytała Sakura. – Do ślubu został
tydzień…
–
Ja nie mam. I nie mam pomysłu. Oni są tak różni, nie mam pojęcia co może
spodobać się im obojgu – Ino westchnęła i zadowolona ze zmiany tematu oparła
się o doniczkę. – Ja naprawdę nie wiem jak oni się dogadują. Kiedyś myślałam,
że Shikamaru będzie unikał kobiet przypominającym charakterem jego matkę, w
końcu tak zawsze na to narzekał. A tu proszę…
–
Ponoć przeciwieństwa się przyciągają… – wtrąciła Hinata.
–
Tak, mamy jeden najlepszy przykład. Sasuke i Naruto… – Ino potarła czoło. – Że
też oni się jeszcze nie pozabijali.
–
Uwierz, próbowali. I to nie raz. Ale na szczęście im nie wyszło. – Sakura
pokręciła głową przypominając sobie ich stan po walce w Dolinie Końca. Nawet
teraz nie mogła o tym myśleć z dystansem. Mogła wtedy stracić ich obu… Idioci!
–
Dobra, to teraz ja kręcę? – Ino, widząc, że zaczyna się robić zbyt
melancholijnie, chwyciła butelkę. – Hinata! – Uśmiechnęła się, kiedy butelką
wskazała ją. – Pytanie czy wyzwanie?
–
Pytanie – szepnęła Hinata i zanim zdążyła się opanować czknęła. Dziewczyny
spojrzały na nią zdziwione i po chwili wybuchnęły śmiechem. Nawet Hinata się
uśmiechnęła, chociaż było jej trochę wstyd. – Przepraszam! – rzuciła, a Ino
machnęła ręką.
Nie ma za co. Hm...Kiedy w końcu zdecydujesz
się powiedzieć Naruto o swoich uczuciach? – zapytała.
–
Co? Ale ja... – Hinata znowu się zaczerwieniła. Zaczęła bawić się swoim pustym
kieliszkiem. – Tak właściwie kiedyś już mu o nich powiedziałam, ale chyba nie
pamięta. Nie wiem, czy jest sens mówić tego znowu.
Obie
pokiwały głowami. Sakura wiedziała o tym, co zrobiła Hinata i kiedyś
powiedziała to Ino.
–
Naruto to czasami jest naprawdę tępy – westchnęła ciężko. – Dla niego liczy się
tylko Sasuke i walka. No i zostanie Hokage. Ale jak niby chce to zrobić, jeśli
nie ma rodziny?
–
Tsunade i Kakashi też nie mieli – zauważyła Ino, a Sakura tylko prychnęła.
–
Ale on powinien mieć! I Sasuke też. Całe życie byli sami, powinno chyba im
zależeć na tym, żeby założyli rodzinę, no nie?! – krzyknęła. – To że są shinobi
jeszcze nic nie znaczy. Przecież obaj mają uczucia i... – Zacięła się,
zaciskając pięści na skraju spódnicy. – Dlaczego faceci muszą wszystko tak
wolno łapać, co? Chyba tylko Shikamaru łapie o co w tym wszystkim chodzi, ale
on jest zbyt leniwy na te rzeczy – dodała sfrustrowana. – No i Sai, ale on ma
te swoje poradniki i... Tak właściwie o co wam poszło?
Ino
wstała gwałtownie.
–
Dziewczyny, po co będziemy tutaj siedzieć? Ściemniło się już, przejdźmy się! –
rzuciła i spojrzała na końcówkę butelki. – Dopijemy to i ruszamy!
*
Naruto,
który własnie wracał z Sasuke z północnego pola, czuł się jak w siódmym niebie.
Co prawda niewolnicza praca – jak to nazywał – dla Kakashiego ostatnio go
wyczerpała, ale na treningu mógł już używać chakry lisa. I w pełni to wykorzystał.
Genini i inne dzieciaki obecne na polu wręcz otwierały usta z podekscytowania
kiedy wszedł w tryb Kuramy. W końcu widzieli na własne oczy to, o czym się
mówiło, a co nie każdy widział. Oczywiście to trwało zaledwie chwilę, bo zaraz
Sasuke sprowadził do na ziemię, przypominając, że to nie miejsce na tego typu
potyczkę. I miał rację. Kakashi po raz kolejny chciałby ich za to pozabijać.
Albo dać kolejną karę. A te kary robiły się coraz bardziej wymyślne, o czym
Naruto przekonał się osobiście.
–
Ej, czy to nie jest Sai? – Naruto przetarł czoło, patrząc na konar drzewa w
lasku nieopodal, zanim Sasuke jednak odwrócił głowę, postać zniknęła.
–
Masz jakieś omamy, młotku.
–
Jak widziałem to widziałem – zirytował się. Sasuke, mimo tego wszystkiego co
się między nimi działo, nadal był w stosunku do niego złośliwy i ciągle
podważał to, co mówił. Drań jeden. Naruto tak się najeżył, że nawet nie
zauważył postaci w kapturze podążającej za Saiem. Bo to na pewno był Sai! Nie
miał żadnych omamów. Ale co takiemu Sasuke tłumaczyć. – Jutro wieczór
kawalerski Shikamaru – westchnął i założył ręce za głowę. – Jak myślisz,
ucieszy się?
Wieczór
kawalerski to miała być niespodzianka. Zorganizował to Chouji jak jeszcze
Sasuke i Naruto był w na misji w Kraju Wiatru. A właściwie to Sasuke był na tej
misji, a Naruto, jak nadal uparcie twierdził, źle zrozumiał polecenie. Na
imprezie miało być jedzenie, alkohol i jeszcze więcej jedzenia. Shikamaru nie
był wtajemniczony, bo znając jego, uznałby, że to wszystko jest zbyt
kłopotliwe.
–
Mnie się pytasz o takie rzeczy? To przez ciebie chodzę na te wszystkie imprezy,
chociaż jest wiele lepszych rzeczy do roboty. – Sasuke wzruszył ramionami.
Owszem, szanował Shikamaru, ale te wszystkie śluby i wieczory kawalerskie… To
nie było dla niego.
–
Jakoś po Festiwalu Lata nie narzekałeś – uśmiechnął się Naruto, przypominając
sobie, jak tamten dzień się skończył. Ich pierwszy raz… Nigdy tego nie zapomni.
Teraz mieli już za sobą dużo więcej „razów”, ale tamten będzie pamiętał zawsze.
–
A co, chcesz to powtórzyć? – Sasuke uniósł lekko kącik ust i przysunął się
trochę, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, gdzie są. I że nią są tu
sami. Cholera, to kontrolowanie się było coraz trudniejsze. Tym bardziej, że
Naruto czasami zachowywał się tak prowokująco… Pewnie nawet nie zdawał sobie z
tego sprawy, ale jego niektóre zachowania sprawiały, że Sasuke miał ochotę się
na niego rzucić.
–
A żebyś wiedział, draniu – rzucił Naruto i spojrzał na niego z wyzwaniem w
oczach. – Tylko teraz z zamianą miejsc!
–
Chyba kpisz. – Sasuke prychnął i ruszył przed siebie, zostawiając Naruto w
tyle.
–
Wcale nie kpię!– usłyszał jeszcze jego wrzask.
Wskoczyłby
na dach, ale był naprawdę zmęczony. Tym razem szli do kawalerki Naruto. U niego
spędzali tak dużo czasu, że Naruto zaczął narzekać, że jak tak dalej pójdzie,
to wszystkie kaktusy mu pousychają.
–
Draniu, ty na swój krzak pomidora chuchasz i dmuchasz, a moje kaktusy to co?! –
wrzeszczał i Sasuke w końcu musiał się zgodzić.
Zdążył
przejść spory kawałek, kiedy zorientował się, że Naruto za nim nie idzie.
Powinien dostrzec to wcześniej, bo przecież nikt nie wrzeszczał mu nad uchem,
ale po prostu się zamyślił. Obejrzał się i zmarszczył brwi, widząc, jak Naruto stoi
na przeciwko Sakury, Hinaty i Ino, które właśnie wyszły z kwiaciarni. Były
zarumienione i dziwnie zmieszane, ale Naruto jak zwykle niczego nie zauważył.
–
Może pójdziecie z nami na ramen? – zaproponował nagle Naruto. Nie jedli razem od
tak dawna, że teraz, stojąc z nimi twarzą w twarz, było mu głupio, że tak długo
ich unikał.
–
Nigdzie nie idziemy. Mamy zobaczyć te zwoje, już nie pamiętasz? – Sasuke
zmarszczył brwi, widząc maślany wzrok Hinaty wlepiony w Naruto. I… Czy one
były… pijane?
–
Sasuke Uchiha, największy sztywniak Konohy – zaśmiała się Ino, za co została
kopnięta przez Sakurę i omal się nie wywróciła. Tak, one zdecydowanie były
pijane. – Nie widzieliście gdzieś może Saia? Muszę go znaleźć i zabić – Ino
lekko czknęła i znowu zaczęła się śmiać.
–
Ja widz…
–
Nie widzieliśmy – wtrącił szybko Sasuke, którego zaczynał irytować cały ten
cyrk. Trzy pijane dziewczyny i Naruto, który najwyraźniej znów dobrze czuł się
w ich towarzystwie. To nie mogłoby się dobrze skończyć. – Naruto, rusz się –
stwierdził, zaciskając usta w wąską kreskę.
–
Och przestańcie w końcu zachowywać się jak jakaś zakochana para i chodźcie z
nami – wypaliła Ino i zaśmiała się, jakby opowiedziała świetny żart. Ona chyba
wypiła najwięcej i przez to, że była zła na Saia, nie mogła utrzymać języka za
zębami.
Sakura
i Hinata, mimo że zaskoczone jej wybuchem, przez chwilę nie odezwały się ani
słowem. Ino powiedziała dokładnie to, co doprowadzało je do frustracji przez
ostatnie półtora roku. Bo taka była prawda. Sasuke i Naruto byli naprawdę
nierozłączni. I gdyby nie to, że obaj byli facetami…
–
Ino, daj spokój – odezwała się w końcu Hinata, widząc ich reakcję na te słowa.
Naruto miał nieelegancko otwarte ze zdziwienia usta i taki jakiś wzrok…
Powiedziałaby, że lekko przerażony, ale przecież on nigdy niczego się nie bał.
Za to Sasuke… Wydawało się wręcz, że zaraz aktywuje sharingana. Coś musiało go
wyprowadzić z równowagi.
–
Tak, dajcie spokój. Ino gada głupoty – poparła Hinatę Sakura. Owszem, chciała
pójść na ramen z Sasuke, ale on najwyraźniej naprawdę nie miał ochoty w tym
momencie na ich towarzystwo. Jak zwykle zresztą, ale tym razem… Po prostu nawet
po kilku czarkach sake czuła, że to nie był dobry moment. – To my już
pójdziemy. Do zobaczenia jutro – mruknęła i pociągnęła przyjaciółki za sobą.
Naruto
i Sasuke ruszyli w druga stronę. Tym razem powoli, w zupełnym milczeniu. Ino
trafiła w sedno, tylko… To zabrzmiało tak, jakby taka sytuacja, czyli on i
Sasuke, mogła być tylko i wyłącznie żartem.
Ugh, już się boję co Sai wykombinował xD No i jestem ciekawa, jak się rozwinie sytuacja między nim i Ino.
OdpowiedzUsuńNo i kim jest ten gościu w kapturze?! Pierwsze skojarzenie - Shino, ale kto wie czy to on.
Uuu, mam wrażenie, że już długo nie będziemy musieli czekać na ujawnienie się naszych gołąbków. To znaczy, niedługo czasu opowiadaniowego. Nie wiem na jak wiele rozdziałów chcesz przeciągnąć akcje.
Czekam na kolejny rozdział!
Aż chciałabym ci odpowiedzieć, ale nie chcę spoilerować:)
UsuńDziękuję za kolejny rozdział. Ja mam nadzieję, że opowiadanie nie zakończy się natychmiast po ujawnieniu się chłopaków... Szkoda by było, gdyby pierwszy publiczny pocałunek zakończył to wspaniałe opowiadanie. To dopiero powinien być półmetek... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem, w którym momencie się zakończy. Mam pomysł na ciąg dalszy, ale nie wiem, jak wyjdzie.
UsuńWłaściwie to ile rozdziałów jeszcze planujecie? Tak na oko?
OdpowiedzUsuńJest 57 napisanych, ale trzeba dopisać końcówkę, więc nie wiem, raczej w 70 się zamknie.
UsuńŚwietny rozdział, nie zawiodłam się!! <3 Myślę, że pijane Ino-Hina-Saku to niebezpieczne Ino-Hina-Saku xD
OdpowiedzUsuńNie wierzę, Nawet Naruto zatrybił, że pójście na wesele z Hinatą jako para byłoby nie fair wobec Sasuke, świat się kończy. Poza tym pewnie już jest zazdrosny nie mówiąc o Sasuke. Brunet pewnie nieświadomie użyłby chidori na niewinnych Hyugah.
Shikamaru, w tobie cała nadzieja,lepiej wymyśl jakieś rozwiązanie, bo inaczej Konohę czeka zagłada xD
Sasuke to drań <3 haha
Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń. Mam nadzieję, że Konoha jakoś ocaleje ^^"
Pozdrawiam i życzę weny! :D
~ Wege
Konoha pewnie ocaleje, ale teraz przypomniałam sobie jeden z dalszych momentów i zaczęłam się śmiać:) Jak dojdzie do tego momentu, to o tym wspomnę:)
UsuńCzemu miało się nie podobać? Mnie się na przykład bardzo podobał :) może akcji z chłopakami było mało, a akcja kręciła się wokół najbardziej irytujących bohaterek historii, ale chyba tego było właśnie trzeba! W końcu nas tak frustruje, że Sakura i Hinata jeszcze się nie odwaliły od Sasuke i Naruto, ale... one też mają swoje uczucia. Może się mylą, może dopowiadają sobie coś, czego nie ma, ale też są zakochane. Ja jestem zadowolona i z niecierpliwością będę wyczekiwała na następny :) zwłaszcza, że jestem zaintrygowana pracą Saia.
OdpowiedzUsuńC.
No właśnie tak myślałam, że przez to, że większość rozdziału był o dziewczynach, to się nie spodoba:) Tak czy inaczej, teraz będzie już głównie o chłopakach:) Wszystkie wątki jak puzzle zaczną wskakiwać na swoje miejsce:)
UsuńWprost przeciwnie :) przypomniał mi, że każdy medal ma dwie strony, a one nie są tak irytujące dlatego, że są irytujące, tylko zakochane :)
UsuńW takim razie już nie mogę się doczekać!
Życzę dużo weny :)
C.
W związku z życiowym zamieszaniem będzie krótko i telegraficznie.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, nie rozumiem czemu miałby się nie podobać ;)
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!
JT
Hej,
OdpowiedzUsuńoj biedny Sai naraził się Ino tymi rysunkami... ale Naruto i Sasuke niech w końcu postawią na swoim bo dziewczyny coraz bardziej wierzą, że mają szansę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia