Wasze
komentarze na drugim blogu zobaczyłam dopiero przed chwilą:) Tak, mój błąd. Ale
z blogiem nic się nie dzieje, spokojnie. W ramach rekompensaty rozdział będzie
wcześniej;)
Miłego
czytania:)
–
Ino, wiesz, że nie możesz zabić Saia? – zapytała na wpół znudzona, na wpół
rozdrażniona Sakura. Razem z Hinatą szły za przyjaciółką, która stwierdziła, że
poszuka teraz swojego chłopaka i – jak sama stwierdziła – wyrwie mu nogi z
wiadomego miejsca. Później dodała, że to nie będzie wystarczająca kara i wyrwie
mu inną część ciała – tę, którą mężczyźni szczególnie się szczycili. Nie
chciała powiedzieć, co takiego zrobił Sai, ale im więcej wypiła, tym bardziej
była na niego wściekła.
–
Nie mogę go zabić? – Ino zatrzymała się nagle i obie dziewczyny omal na nią nie
wpadły.
Stały
właśnie niedaleko rzeki, na wale prowadzącym do pól treningowych. Ino miała
nadzieję znaleźć tam Saia.
–
No nie możesz. Cały czas ci tłumaczę – jęknęła Sakura. – Powiedz lepiej, co
nawywijał i spróbujemy...
–
Oczywiście, że mogę go zabić! I tak właśnie zrobię. Niech tylko wpadnie w moje
ręce to...
–
Ino! – Sakura złapała ją za ramiona i potrząsnęła. – Co on, do cholery,
zrobił?! Przestań w końcu owijać w bawełnę i nam powiedz!
–
Puszczaj, wielkoczoła! – Ino obruszyła się i spróbowała wyrwać z uścisku
Sakury, ale ta nie dała za wygraną. – Idziemy do mnie? Znajdę jeszcze jedną
butelkę i... – Ino spróbowała się wykręcić, ale dziewczyny zdążyły już trochę
wytrzeźwieć. Sakura pokręciła głową.
–
CO ZROBIŁ SAI? – zapytała tak głośno, że ptaki z najbliższego drzewa zerwały
się do lotu. Hinata pisnęła zaskoczona, ale cały czas milczała.
–
Nic! – warknęła Ino i cofnęła się o krok. Pech chciał, że się poślizgnęła i
gdyby jej nie złapały, prawdopodobnie wpadłaby do wody, bo w tym momencie
raczej nie była w stanie prawidłowo używać swojej chakry.
–
Ino-świnio! Mów w tej chwili! Jak nie, to osobiście wrzucę cię do tej rzeki! –
Sakura straciła cierpliwość. W końcu, do jasnej cholery, były przyjaciółkami, więc
miała prawo wiedzieć!!
–
No, on… – Ino w końcu skapitulowała i usiadła na jednym ze schodków
prowadzących w dół. Była już na tyle pijana, że uznała, że jej wszystko jedno.
– On chyba woli… no wiecie… ta jego obsesja na punkcie penisów…
–
Ino, możesz się wyrażać jaśniej? – Sakura usiadła obok. Co prawda przyszła jej
do głowy jedna myśl, ale szybko ją odrzuciła.
–
Znalazłam go dzisiaj w bibliotece. Miał na stole same książki o związkach męsko-męskich.
I jeszcze rysował gołych facetów. – Ino ukryła twarz w dłoniach. Za każdym
razem gdy sobie przypominała tę sytuację, minę Saia, miała ochotę się
rozpłakać. Oczywiście to zaraz po tym, jak zabije tego, tego…
–
Daj spokój, to nic nie znaczy. Sai to artysta i… – Sakura, którą przez pierwszą
chwilę zatkało, w końcu postanowiła się odezwać. Zerknęła na Hinatę, która
wydawała się być w lekkim szoku. W końcu co jak co, ale nawet jej młodsza
siostra była obyta w tych sprawach bardziej niż ona. Sakura niedawno widziała
ją z jakimś chłopakiem w parku. Całowali się. Poza tym, z tego, co zauważyła,
Hanabi ciągle naciskała Hinatę, żeby powiedziała Naruto, co do niego czuje.
Najpierw była nieco sarkastyczna, ale teraz to już po prostu załamywała ręce,
widząc, jak jej starsza siostra się męczy. Ponoć wieczorami siedziała na
parapecie, patrząc na księżyc i trzymając w rękach szalik, który dla niego
zrobiła, a którego zeszłej zimy nie miała odwagi mu dać.
–
Już ja mu wybiję z głowy takie rysunki! – Ino nagle znów zapłonęła chęcią odwetu.
– Wsadzę mu ten jego pędzel w …
–
Ino! – krzyknęła Sakura, kiedy ta nagle się zerwała.
Ino
nie zareagowała, bo właśnie zobaczyła kogoś, kto przemykał między drzewami i
była pewna, że to Sai.
–
Czekaj! – wrzasnęła, starając się nadążyć za postacią, ale ta chwilę później
zostawiła ją daleko w tyle.
Ino
nigdy nie była szczególnie szybka, a teraz już w szczególności. Kiedy Sakura i
Hinata ją dogoniły, stała oparta o drzewo i dyszała ciężko.
–
No co ty najlepszego wyprawiasz?! – zapytała ją zirytowana Sakura. Ino stawała
się coraz bardziej denerwująca. – Wracamy do domu. Jutro będziesz go zabijać.
Jeśli oczywiście kac nie zabije ciebie.
–
To na pewno był on! – warknęła Ino i przetarła spoconą twarz. – Uciekał przede
mną, drań, jeden, bo wie, co u zrobię – mruczała, kiedy powoli zaczęły iść w
stronę kwiaciarni.
Hinata
zerkała niepewna na Ino, bo myśl o tym, że ktoś z ich paczki miałby okazać się
gejem, była dziwna. Nigdy nie znała takiej osoby i sama nie wiedziała, co
powinna o tym myśleć. Chyba nie była przeciwna, ale... No Ino przez niego
cierpiała, a to nie było sprawiedliwe. Nie powinien ukrywać takich rzeczy!
Przecież krzywdził tym swoją dziewczynę. Ona nigdy nie chciałaby się znaleźć w
takiej sytuacji.
–
Teraz się połóż i spróbuj zasnąć, dobrze? – powiedział Sakura, kiedy dotarły
już do domu Ino. – My też wracamy do siebie. Jutro przyjdę, zobaczyć, jak się
czujesz. Pij dużo wody.
–
A ty co, zaprawiona w boju, że wiesz? – Ino założyła ręce na biodra i wydęła
wargi. Teraz zaczęła robić się nieznośna. Nie dość, że nie dorwała Saia, to
zdała sobie sprawę, że jutro będzie umierać. Czy mogło być jeszcze gorzej?
–
Idź już spać! – warknęła Sakura.
Gdy
tylko dotarły na piętro, wepchnęła ją do pokoju.
–
Och, ależ się upiła! – rzuciła do Hinaty, kiedy Ino już zniknęła za drzwiami. –
Wracasz do domu, prawda?
–
Tak, już bardzo późno.
Sakura
pożegnała się z Hinatą w centrum, bo tu drogi do ich domów się rozchodziły.
Obie były w nienajlepszym nastroju, milczały prawie przez całą drogę, bo każda
z nich zastanawiała się nad sprawą z Saiem. Sakura do tej pory trochę
zazdrościła Ino, że zakochała się ze wzajemnością, ale jeżeli jej obawy miałby
się potwierdzić, to… No tego jej już na pewno nie zazdrościła. Nigdy nie
chciałaby się znaleźć w takiej sytuacji, chyba by umarła, gdyby okazało się, że
Sasuke… Zresztą, co jej przyszło do głowy. Najpierw to w ogóle musiała go
zdobyć, a dopiero później zastanawiać się nad jego rzekomymi zdradami.
Sakura
szła wolno jedną z głównych uliczek, gdy nagle ktoś wypadł zza winkla jednego z
budynków, wpadając na nią, przez co oboje stracili równowagę i upadli na
chodnik.
–
Sorki, Sakura-chan, nie zauważyłem cię. – Naruto wstał i zaczął otrzepywać
spodnie. Po chwili podał jej rękę i pomógł się podnieść.
–
Raczej ciężko byłoby mnie zobaczyć zza zakrętu.
Sakura
miała ochotę walnąć go ręką po głowie, ale przez ten dołujący nastrój nawet to
sobie odpuściła. Westchnęła tylko z zamiarem pójścia dalej, bo Naruto
ewidentnie się gdzieś spieszył, ale wtedy jej wzrok padł nachodnik. Pochyliła
się i podniosła coś, co najwyraźniej wyleciało mu z kieszeni przy upadku.
Klucze. Uśmiechnęła się lekko. Teraz rozumiała, dlaczego Naruto wiecznie je
gubił.
–
Ty gapo… – Już miała zamiar mu je oddać, stosownie komentując jego nieuwagę,
gdy jej wzrok przykuł breloczek. To był wachlarz! Wachlarz Uchiha! To były
klucze Sasuke!
–
A tak, no… – Naruto chciał wziąć klucze z jej ręki, ale zdążyła ją cofnąć.
–
Skąd masz klucze Sasuke? – zapytała zdumiona i spojrzały na niego…
podejrzliwie?
–
No przecież nie ukradłem. – Naruto zaśmiał się trochę za głośno i podrapał
włosy z tyłu głowy. Cholera, nienawidził, gdy Sakura zadawała takie pytania,
zawsze wtedy zaczynał się denerwować. – Drań zostawił je u mnie i… I muszę go
znaleźć, żeby mu oddać, bo jeszcze będzie musiał spać na jakimś drzewie.
– To pomogę ci go szukać – zaproponowała
Sakura, ściskając w ręku czerwono-biały breloczek. Ta myśl nieco poprawił jej
humor.
–
Nie… – Naruto zamachał rękami. – Bo wiesz… jest już późno i w ogóle… – zaczął
nieskładnie wyjaśniać.
Sakura
przez moment nie wyglądała na przekonaną, ale w końcu doszła do wniosku, że
przecież piła alkohol, co było czuć. Nie chciała, żeby Sasuke sobie coś
pomyślał. Wyciągnęła rękę i niechętnie oddała Naruto klucze.
Ten
chwycił je i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, pożegnał się i wskoczył na
pierwszy lepszy dach.
Dopiero
po chwili zatrzymał się i odetchnął ciężko. Niewiele brakowało. Zamknął
dokładnie kieszeń spodni. Sasuke go zabije, jak zgubi te klucze, przecież
dopiero co je dostał! Ale teraz przede wszystkim musiał go znaleźć.
Najpierw
zajrzał do jego mieszkania, chociaż, jak podejrzewał, nie było go w nim. On też
nie poszedłby do domu, prędzej na pole treningowe, ale na żadnym na terenie
wioski też go nie znalazł. To znaczyło, że Sasuke chciał się wyżyć i wybrał się
poza Konohę. Przełknął ciężko. Wściekły Sasuke to nieobliczalny Sasuke. Dlatego
jak najszybciej musiał z nim porozmawiać!
Wybiegł
szybko poza mury wioski i zatrzymał się na jednym z drzewie, próbując
zlokalizować znajomą chakrę. Już myślał, że nic z tego, kiedy coś wyczuł.
Sasuke! Na południowych polach, które były najbardziej oddalone od Konohy.
Poderwał
się do biegu i już po chwili był na miejscu. Tak jak podejrzewał, Sasuke rzucał
właśnie shurikenami do drewnianych bloków, a polanę co jakiś czas rozjaśniały
ogniste kule. Naruto przełknął ciężko, przez chwilę wahając się, czy powinien wkroczyć,
ale wtedy Sasuke odwrócił się i posłał katon w jego stronę. Mógł się tego
spodziewać. Odskoczył w ostatniej chwili, o mało nie potykając się o inną
gałąź. Złapał się jej w ostatniej chwili, a później szybko zeskoczył na ziemię.
–
Sasuke! – krzyknął.
Sasuke,
jak miał w zwyczaju, gdy był wściekły, najpierw go zaatakował. Nie chciał
słuchać żadnych wyjaśnień. Szybko uformował pieczęć i stworzył dwa klony, które
musiały wyminąć lecące w jego stronę shurikeny. Jednemu się nie udało i zniknął
w białej chmurze.
–
Uspokój się, draniu i daj mi...
Naruto
nie zdążył dokończyć. Sasuke nagle pojawił się za nim i uderzył go w plecy, tak,
że przeleciał kilka metrów do przodu i z trudem wyhamował przed uderzeniem w
nabite shurikenami drewniane bloki, na których wcześniej wyżywał się Sasuke.
Naruto
stworzył kolejne klony, które zaczęły formować małe rasengany. Chciał tylko
wystraszyć nimi Sasuke.
–
Przestań się zachowywać jak dzieciak! – wrzasnął do niego. Zdawał sobie sprawę,
że jeśli zaraz się nie uspokoją, Kakashi znowu się wścieknie. Naruto chciał
trenować, a nie remontować dom byłego senseia. Chociaż trzeba przyznać, że
tylko gdy byli wściekli, potrafili dać z siebie wszystko. Wtedy walczyli
naprawdę, najlepiej jak potrafili.
Tym
razem polana rozbłysnęła niebieskim światłem, kiedy błysk Rasengana zatrzymał
się na drzewie. Chidori Sasuke o mało nie uderzyło Naruto, ale zdążył je
wyminąć. Spora dziura w ziemi była pierwszym poważnym uszkodzeniem, za które im
się dostanie.
–
Odezwij się do mnie! – wrzasnął coraz bardziej wściekły Naruto. Stworzył tuzin
klonów, które teraz rzuciły się na Sasuke, próbując go przytrzymać, ale ten
zareagował błyskawicznie i zostały odepchnięte przez Susanoo. Naruto też od
razu aktywował formę Kuramy. Adrenalina uderzyła mu do głowy. Dzisiaj już
walczyli i obaj byli wymęczeni, ale to w niczym nie przeszkadzało. Kłótnia
wyzwoliła w nich nowe pokłady energii. Zapomnieli o bólu mięśni, siniakach i
ubytkach w chakrze.
–
Może powinieneś zacząć chronić wioskę, co?! – krzyknął w końcu Sasuke, a jego
Susanoo, które jeszcze nie znajdowało się w ostatecznej formie, właśnie ją
przybrało. Chakra była potężna. – Tak na wszelki wypadek, gdybym oszalał i
znowu próbował ją zaatakować. Nie boisz się tego?!
Naruto
pochylił się lekko, uwalniając więcej chakry Kuramy. Musiał coś zrobić. Nie
powinni tutaj walczyć. Może... może lepiej byłoby, gdyby wyciągnął Sasuke dalej
od wioski? Przy takim stanie, w jakim znajdowali się obecnie, nie powinni
walczyć tutaj na pełnej mocy. Tym bardziej, że Susanoo zaczęło właśnie formować
najsilniejszy atak…
–
Sasuke, cholerny, Uchiha – warknął Naruto, wiedząc, że musi złapać strzałę
chakry, którą Sasuke puścił w jego stronę. Na szczęście się udało, ale siła
uderzenia odepchnęła go w tył, a olbrzymia forma lisa, zniszczyła kilkadziesiąt
drzew najbliżej pola treningowego.
Czyli
innymi słowy koniec z wizją polubownego załatwienia sprawy. Wściekły Sasuke,
kolejne siniaki, jeszcze więcej siniaków, a na następny dzień furia Kakashiego
i jeszcze gorsza kara od poprzedniej. No pięknie. Naruto uskoczył w górę,
zamierzając wywabić stąd Sasuke. Nie, oczywiście nie dlatego, żeby mu nie ufał
czy coś, ale to jednak było pole treningowe i ktoś mógł stać się przypadkową
ofiarą ich potyczki. Co prawda Kurama zaczął narzekać, że znowu go obudził bez
powodu, ale Naruto wiedział, że jedynym sposobem na dotarcie do Sasuke i
przełamanie jego beznadziejnego uporu jest właśnie walka.
–
Chcesz walczyć? No to złap mnie, draniu! – wrzasnął i ruszył w głąb lasu.
Wiedział, że Sasuke za nim podaży, w końcu był już na tyle wściekły, że tylko w
bezpośrednim starciu mógł się wyładować.
Sasuke,
widząc, że Naruto znika za drzewami, aż warknął. Wściekł się jeszcze bardziej,
bo widział, jak ten się rozgląda i skupia na wyszukiwaniu chakry, próbując
najwyraźniej sprawdzić, czy kogoś przypadkiem nie ma w pobliżu. Jakby zupełnie
nie brał pod uwagę, że sam to wcześniej sprawdził, nie chcąc zrobić nikomu
krzywdy. Za kogo on go miał? Sasuke zacisnął pięści i ruszył za nim.
Dezaktywował Susanoo, nie miał zamiaru tracić niepotrzebnie chakry, tym
bardziej, że Naruto pilnował, żeby go nie zgubił, cały czas będąc w trybie, w
którym było go bardzo dobrze widać. Już nie wspominając o wyczuwaniu charky.
W
końcu Naruto się zatrzymał. To była jedna z polan, którą i tak już kiedyś
zdemolowali. Co prawda wtedy nie używali pełnych mocy, ale miał nadzieję, że i
tym razem jakoś się bez tego obejdzie. Może chwila biegu trochę otrzeźwiła
Sasuke i podejdzie do tego…
–
Cholera, draniu – uskoczył, kiedy kolejna ognista kula pomknęła w jego stronę.
Sasuke
od razu zaczął z całej pompy. Za jedną kulą pomknęła druga, która na szczęście
zniszczyła tylko skałę. Gdyby wpadła na drzewa, mieliby mały pożar.
Naruto
cały czas starał się tylko bronić, odpierając jego ataki i starając się
powodować przy tym jak najmniej zniszczeń. Miał ogromne pokłady chakry, więc
mógł sobie pozwolić na stworzenie kolejnych klonów, które atakowały Sasuke, by
rozproszyć jego uwagę, ale to niewiele dawało, bo od razu je niszczył.
Fioletowa zbroja Susanoo znowu wzbiła się w powietrze i wtedy Naruto zdał sobie
sprawę, że jeśli czegoś nie zrobi, naprawdę będą mogli się skrzywdzić. Nie
mówiąc już o tym, że cała Konoha dowie się o ich sprzeczce. W takim razie…
Tylko jedno wchodziło w grę.
W
jednej chwili Naruto wrócił do swojej zwykłej postaci i stanął na środku
polany, rozkładając ręce.
–
Bardzo proszę, wal, draniu! Nie będę się bronił! – wrzasnął, zamykając oczy.
Kurama
zaczął coś warczeć, że jest idiotą, ale go nie słuchał. Skoro Sasuke chce
dowodu, że mu ufa, to proszę bardzo. Nawet nie drgnął, gdy poczuł kumulująca
się potężną chakrę.
Sasuke
tym razem nie miał zamiaru używać Susanoo. Jego chidori emanowało taką energią,
że nawet burza z piorunami nie była potrzebna do jego wzmocnienia. Skoczył na
pień obok, a potem runął prosto na Naruto, który… stał i nic nie robił. Nic!
Nie próbował stworzyć Rasengana, nie próbował zablokować go jakoś, nie próbował
nawet odskoczyć. Szlag!
Sasuke
w ostatniej chwili zdążył dezaktywować Chidori.
–
Ty kretynie, mogłem cię zabić! – krzyknął, kiedy przewrócił się razem z Naruto
na ziemię. Złapał go za poły kamizelki i potrząsnął, a później uderzył z całej
siły w szczękę, aż głowa Naruto odskoczyła w bok. – Ty skończony idioto!
Naprawdę po tym wszystkim... Ty kompletny kretynie! Myślisz, że... Co ty sobie
właściwie myślisz?! Coś ty sobie, matole, wyobrażał?!
Sasuke
nie potrafił się uspokoić, choć czuł już skutki takiej walki i zużycia chakry.
Uderzał Naruto raz po raz, czując jeszcze większy napływ gniewu, kiedy on tylko
leżał i nawet nie próbował mu oddać. Podczas walki w Dolinie Końca chociaż go
uderzył, a teraz...
–
Idiota, kretyn, matoł, baran, debil! – obrażał go raz po raz, każde słowo
kończąc ciosem.
W
końcu stracił już na nie siły i jego pięść bezsilnie opadła na klatkę piersiową
Naruto. Oddychał ciężko, z trudem łapał oddech. Czuł się jeszcze bardziej
zmęczony.
Naruto
to wykorzystał. Przewalił go na ziemię i teraz to on na nim usiadł. Sasuke
sądził, że mu coś powie, więc niemało się zdziwił, kiedy ten uderzył go mocno.
Raz, drugi, a potem jeszcze trzeci. Czuł krew w ustach i już wiedział, że
będzie miał podbite oko.
–
To ty jesteś kretynem! – wydusił w końcu Naruto zachrypniętym głosem.
Sasuke
w ciemności widział krew na jego zębach i łuku brwiowym. Naruto złapał go za
kamizelkę i uniósł jego ciało prawie do siadu, ale Sasuke już nic nie zrobił,
tylko patrzył na niego w napięciu.
–
Ty głupi draniu, jesteś tak cholernie uparty! – Spojrzał mu prosto w oczy. – Myślisz,
że robiłbym to wszystko, gdybym ci nie ufał? Gdybym cię nie kochał?! – Odetchnął
ciężko. – O mało nie zginęliśmy w Dolinie Końca! Przez wszystkie cholerne lata
starałem się sprowadzić cię do wioski! Nawet nie wiesz, jak się nagłowiłem,
żeby cię uwolnili! Ty.... ty... – Naruto w końcu go puścił. – Naprawdę myślisz,
że ci nie ufam?! Jeśli tak, to jesteś najgłupszym ninja w Konoha! – powiedział
cicho i pokręcił głową.
Sasuke
zawsze był trudnym przypadkiem, ale skoro do tej pory sobie jakoś z nim radził,
poradzi sobie i teraz. Bo jeżeli on by tego nie zrobił, to nikt. Nie Kakashi,
mimo swojego stanowiska, nie Shikamaru, mimo swojej inteligencji, nie Sakura,
która go po prostu nie znała. Nikt nie wiedział o Sasuke tyle, co on, nikt go
nie rozumiał tak jak on, i wreszcie nikt nie był z nim tak blisko jak on. I to
już nawet nie w relacjach przyjacielskich. Przecież od jakiegoś czasu byli
kochankami, tworzyli związek… To znaczy, to chyba był związek. Może trochę
pokręcony i każdy inny popukałby się w czoło, kiedy zaproponowano mu by taką
relację, ale oni byli zadowoleni. A jeszcze teraz powiedział Sasuke, że…
Zacisnął
powieki. Wyrwało mu się to wyznanie, dlatego przez chwilę wydawał się być lekko
speszony, ale kiedy tylko przypomniał sobie minę Sasuke, jego wzrok, kiedy
wyzywał go od najgorszych, zarzucając, że przez jego głupotę omal go nie zabił…
W oczach Sasuke było wtedy coś na kształt przerażenia i wtedy do Naruto
dotarło, jak bardzo był dla tego drania ważny. Co prawda ten prędzej by go
naprawdę zabił, niż to przyznał, ale on wiedział swoje.
Sasuke
przez chwilę nie wiedział, co ma powiedzieć. Tyle razy pytał Naruto, dlaczego
tak mu na nim zależy, dlaczego tak za nim gania i nie chce się odczepić.
Dlaczego nie potrafi go sobie odpuścić i nie reaguje nawet na próby zabicia go.
Odpowiedź zawsze była jedna: „Bo jesteś moim przyjacielem”. Ciągle te same,
monotonne, powtarzane do znudzenia słowa. Jednak Sasuke wiedział, że to nie
była cała prawda, inaczej po prostu przyjąłby to do wiadomości i nie zadał
drugi raz tego samego pytania. Zawsze miał wrażenie, że coś mu umyka. Ale nigdy
wcześniej, zwłaszcza podczas wojny, nie domyśliłby się, że Naruto go… kocha. Od
jakiego czasu to trwało? Jak on musiał się męczyć, widząc z jego strony tylko
nienawiść, nawet wtedy, kiedy się dla niego poniżał, pozwalał katować.
–
Bo jesteś moim przyjacielem, co? – poruszył niemal niedosłyszalnie ustami i
pokręcił głową. No co za młotek.
–
Co mówiłeś, draniu?
–
Że to ty jesteś najgłupszym ninja w wiosce i tego tytułu długo nikt ci nie
odbierze. – Sasuke podniósł się. Całe napięcie wydawało się już z niego opadać,
więc mógł się rozluźnić i nawet uśmiechnąć lekko.
–
Coś ty powiedział?! – Naruto zirytował się.
Wchodzili
jednak na znane ścieżki. Sasuke go wyzywał, on się wściekał i też mu czymś
odpowiadał – to było dużo bezpieczniejsze niż to, co stało się przed chwilą.
–
Nie dość że najgłupszy, to jeszcze głuchy – mruknął Sasuke i uśmiechnął się pod
nosem. – Chodź lepiej, młotku. Jutro nam się dostanie za to pole.
–
Taa... – Naruto poprawił ubranie i rozejrzał się. W ciemności nie widzieli zbyt
wiele, ale na pewno przesadzili. Kakashi znowu da im jakąś karę.
–
Wracamy – zadecydował Sasuke. – Do mnie – dodał. Chciał się umyć i położyć w
swoim wygodnym łóżku. Dzisiaj mieli bardzo intensywny dzień.
–
Do mnie jest bliżej! – obruszył się Naruto.
–
Niewiele – odpowiedział Sasuke lekceważącym tonem. – A ja mam wygodne łóżko.
Tak się wiercisz, że nie dajesz mi spać na tej twojej pryczy.
Naruto
prychnął, ale wstał i otrzepał spodnie.
–
Jak się do ciebie dobieram wcale ci to jakoś nie... Ała! – jęknął, rozmasowując
sobie żebra.
–
Zamknij się już lepiej – warknął Sasuke. – Za dużo gadasz. I za głośno. Nic
dziwnego, że tyle osób już się dowiedziało.
–
Dowiedzieli się, kiedy zaczęliśmy się całować, a nie przez moje gadanie! –
zauważył Naruto i szturchnął Sasuke. Mógł przewidzieć, że ten odda mu z
nawiązką. – Draniu, dzisiaj jesteś wyjątkowo wredny, okres masz czy... Aaa! – W
ostatniej chwili uchylił się przed kolejnym Chidori, którym ten najwyraźniej chciał
go potraktować. – Zwariowałeś?! Kiedyś naprawdę mnie zabijesz.
–
Może wtedy moje problemy z tobą się skończą – prychnął Sasuke, ale po chwili
przyciągnął go do siebie i uśmiechnął się lekko. – Chodź już, bo jestem
zmęczony – szepnął mu do ucha.
Jejku, jaki wprost uroczy rozdział. NARESZCIE padło słowo "kocham" z czego się bardzo cieszę <3 Uwielbiam ich poważne rozmowy, świetnie napisane :') Weny ~
OdpowiedzUsuńTak, "poważne rozmowy":P
UsuńWow. Po przeczytaniu tego rozdziału nie wiem w końcu co napisać. Nie mogę dobrać jakoś słów. Jedno słowo nie określi tego co tu się działo. A kilka zdań nie uwydatni tego. Boski to nawet niezupełnie oddaje ten rozdział. Postaram się wybrać te fragmenty, które najbardziej jakoś zapadły mi w pamięć (przemilczmy że pamiętam wszystko z dokładnością).
OdpowiedzUsuńNo to najpierw ta akcja z dziewczynami. Wiem, że Sai i Sasuke są podobni, ale Ino nie powinna rzucać się na pierwszego biegacza po lesie. A jakby był to Sasuke? I dogoniła go? I zaczęła wyzywać? Ciężki byłby jej już los. Wreszcie po wielu krzykach Sakury powiedziała co ją trapi. Widać, że tok dziewczyn idzie powoli w dobrym kierunku i lada chwila a wszyscy będą wiedzieć o SasuNaru. Naprawdę jestem bardzo ciekawa ich reakcji.
Druga akcja dotyczy spotkania Naruto i Sakury. Może gdyby Sakura była trzezwiejsza to połapała by kilka faktów. A tak błądzi w tych swoich przekonaniach o szczęśliwej przyszłości u boku Sasuke.
Trzecia akcja to oczywiście, że walka Naruto i Sasuke. I tu już nie mogę rozdrabniać bo bym uraziła tą scenę jakbym jakieś lepsze fragmenty wybrała, bo cała była genialna. Już ten rozdział obrażam za to że wybrałam te trzy akcje. No więc, wyobraziłam sobie tę scenę jak walczą. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji u Naruto. No może że pozwoli się bić Sasuke to jeszcze tak, ale jak usiadł na nim to myślałam że albo zacznie wykładać jakiś monolog albo pocałuje go. A on jak nic na świecie zaczął go, tak samo jak chwilę temu Sasuke, bić. I taki mały szok przeżyłam. A potem jak się uspokoił, powiedział że go kocha. No i tu padłam. Wreszcie. Po 48 rozdziałach padło to słowo ze słów jednego z nich. Szczęście po mnie się rozpływa. Tylko teraz czekać aż padnie to z ust Sasuke. No ale to chyba potrwa jeszcze dłużej niż u Naruto. Ale bądzmy dobrej myśli.
Czekam teraz z jeszcze większą niecierpliwością na ciąg dalszy. Duuuuużo weny.
Juliet
Jej, jaki długi komentarz:) lubię czytać takie. W żadnym sensie niczego nie uraziłaś i cieszę, się że scena walki i wyznania się podobała. Mi i Verry też się podobała:P
UsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi trochę dziewczyn, bo nie będzie im do śmiechu, gdy Naruto i Sasuke w końcu się przyznają do swojego związku, ale co zrobić?
Było blisko. Chociaż może gdyby Sakura myślała bardziej trzeźwo to by wyniuchała nieścisłości w tej historii. No bo naprawdę? Uchiha o czymś zapominający? Nie bardzo.
Walka była świetna. Od standardowej bójki niszczącej pola treningowe, po ten wspaniały moment, gdy Naru wyznaje swoje uczucia Sasuke.
Jeszcze raz - świetny rozdział.
Czekam na kolejny!
Oj, nie będzie. Zdecydowanie. Aż jestem ciekawa reakcji na ten rozdział:)
UsuńAch, jednak kłótnia nie trwała długo :)
OdpowiedzUsuńStrasznie podobają mi się te wstawki, kiedy dziewczyny myślą sobie o Sasuke i Naruto jako parze, o gejach, czy coś i uznają, że to takie nieprawdopodobne i głupie :D tak, Sakura, bo Sasuke tyle razy dał ci odczuć, że coś więcej dla niego znaczysz! I w ogóle, że leci na kobiety, taki kasanowa ;)
Ale z jednym trafiłam! Kiedy zaczęła się walka, pomyślałam sobie: Naruto, daj mu odczuć, że mu ufasz! Zaprzestań walki!
...i stało się. W dodatku podziałało :)
C.
Nawet nie masz pojęcia, w ile kwestiach już trafiłaś:) Czasami mam wrażenie, że już to czytałaś:)
UsuńIch kłótnie są epickie, a to jak się godzą nawet nie wiem jak nazwać, ale rozdział jest cudowny <3 To Sasuke nie wiedział, ze jego chłopak go kocha? No cóż, w sumie w relacjach międzyludzkich nigdy za bystry to on nie był xDDD Racja, bardzo trudny przypadek, ale mooooże kiedyś Naruto go naprostuje <3 Chociaż trochę, w miarę możliwości. W końcu Uchiha, uparty jak Uzumaki.
OdpowiedzUsuńMogliby się pobrać, myślę że w sumie reszta Konohy aż tak bardzo by się nie zdzwiła, raczej płeć piękna by się zawiodła XD
Czy Sasuke chociaż przez chwilę pomyślał, że Naruto tak po prostu po ludzku się o niego martwi? Odnośnie zwojów, przecież ktoś mógłby chipotetycznie Uchihę porwać i zmusić do użycia tej techniki. Fakt, gdyby to miałbyć ktoś żyjący w ich czasach to musiałby być z innego świata, bo obecnie nie ma nikogo na tyle silnego, żeby Uchihe do czegoś zmusić... Chyba, że akurat sam Uzumaki i to wcale nie siłą ^^
Sasuke mógł chociaż powiedzieć, że on też go kocha, nie odpadłby mu od tego język, czy coś XD Ale to Uchiha. Przetwarzał w głowie to, co usłyszał, aby... Zwyzywać jeszcze raz Naruto od idiotów xD Jak ich nie kochać? <3 Haha
Rozdział po prostu mega <3 <3 <3
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
~ Wege
Co do zwojów - poczekaj, to się przekonasz:) A Sasuke i ludzkie relacje to w ogóle dla niego inny świat, którego się dopiero uczy.
UsuńJedna rzecz mnie martwi ( znaczy poza zakapturzonym gościem, który gania za Saiem). Niby padło "kocham" niby się pogodzili, ale tak naprawdę nie porozmawiali i niczego sobie nie wyjaśnili. Coś czuję, że to się jeszcze na nich odbije, a bym tego nie chciała.
OdpowiedzUsuńZ. U.
Coś w związku z tą całą sytuacją na pewno się na nich odbije:)
UsuńHura! (notabene przeżyłam mały zawał serca gdy blog przestał na chwilę działać)
OdpowiedzUsuńRozdzial wspaniały. Jedną z rzeczy która uwielbiam w tym fiku jest niesamowita kanoniczność bohaterów, która została zachowana nawet podczas tak trudnej w mojej opinii sceny jak scena kłótni/walki.
Sakura "chyba by umarła"? Cóż, w takim razie coś czuję że powinna zacząć rozglądać się za trumną.
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!
JT
Właśnie o to nam chodziło, żeby zachować kanoniczność, nawet jeśli trzeba było zmieniać sceny i dialogi:)
UsuńCudowne opo:) Tylko szkoda że Sasuke i Naruto nie powiedzieli Sakurze co o niej myślą. Przecież to pusta, głupia laska. Tego mi tu brakuje. Czekam i na moment aż jej to w końcu powiedzą i każą jej spadać na drzewo.
OdpowiedzUsuńKitsune
Pozostawię to bez komentarza. Choć nie. Jeżeli to nie prowokacja, to radzę nauczyć się czytać ze zrozumieniem.
UsuńJezu, co za laska. No nie mogę.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och te ich poważne rozmowy, i znów zdemolowane pole treningowe... ;) ciekawe jak Kakashi zareaguje i w końcu padło słowo "kocham"
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia