.

niedziela, 24 września 2017

SasuNaru Hiden - rozdział 45

No i mamy rozdział 45. Tym razem coś luźniejszego i być może na poprawę humoru.
Tradycyjnie dzięki za komentarze i miłego czytania:)

Kwiaty… Doniczkowe, cięte, czerwone, żółte, w cętki… W którąkolwiek stronę nie odwróciłby głowy, wszędzie były kwiaty! Shikamaru miał wrażenie, że na skutek obcowania od dzisiejszego poranka głównie z roślinami, mózg zaczyna mu się lasować. A to stanowiło niebezpieczeństwo, bo w końcu myślenie było jego największym i niezaprzeczalnym atutem. Naprawdę, gdyby nie wyjątkowe okoliczności, ta sytuacja byłaby żywym koszmarem.
– Jak tak bardzo się nudzisz, mogę dać ci jakąś książkę. – Układająca bukiet z frezji Ino spojrzała na niego trochę z współczuciem, trochę z rozbawieniem. Widziała, jak się męczy, ale według niej sam był sobie winien. Zachciało mu się oświadczyn w tak młodym wieku, to teraz chował się w jej kwiaciarni za wielkim wazonem słoneczników.
– Nie, dziękuję. Mam dość czytania o hodowli róż i przycinaniu storczyków. – Shikamaru położył się na podłodze, podkładając ręce pod głowę. Każdy, kto nie znał go zbyt dobrze, stwierdziłby, że to dla niego sielanka, w końcu nie raz i nie dwa spędzał w ten sposób czas na którymś z dachów, obserwując chmury. Jednak tak naprawdę mało kto wiedział, że Shikamaru ma alergię na kwiaty. Co prawda nie kichał ani nic z tych rzeczy, ale ich zapach go otumaniał. A to było kłopotliwe.

– Daj spokój, nie będzie tak źle. A jak będzie, to możesz poprosić Hokage o jakąś misję. – Ino skończyła swoje dzieło i oparła się o ladę, skubiąc swoje jasne długie włosy. – Przecież nie jest sadystą, jak mu powiesz, o co chodzi, to na pewno się zlituje.
– Zapomnij. Moja matka zagroziła, że jeżeli to zrobi, to urządzi mu piekło. Wyobrażasz sobie? Miała czelność pójść do Kakashiego i powiedzieć coś takiego? Żeby porządny shinobi, w dodatku Hokage, bał się zwykłej baby… – westchnął.
– A ty to niby co? – parsknęła Ino. – W niczym nie jesteś lepszy. Od wczoraj chowasz się przed Temari, żeby tylko nie brać udziału w przygotowaniach do ślubu. Poza tym to twoja wina. Po co obiecywałeś, że jak tylko zyskasz awans, to się w to zaangażujesz?
– Chciałem zyskać na czasie. Ale ona chyba zawarła jakiś pakt z moją matką, a we dwie przypominają chodzącą bombę. Wiesz, co wczoraj wymyśliły? Żebym wybrał się do gorących źródeł na błotną maseczkę! Maseczkę! Ja!
– No wiesz, maseczki mają dobry wpływ na cerę i… – Ino zamilkła, widząc zdegustowane spojrzenie Shikamaru. – Zwykle korzystają z nich kobiety – dodała, machinalnie poprawiając włosy i spoglądając w lusterko, które trzymała pod ladą.
W tym momencie rozległ się dźwięk dzwoneczka sygnalizujący przyjście klienta, przez co Shikamaru znów schował się za wazon słoneczników.
– Chouji, nie strasz ludzi – westchnął z ulgą, kiedy zorientował się, że to przyjaciel przyszedł dotrzymać mu towarzystwa. Żałował, że jego dom był spalony jako kryjówka, ale to jedne z pierwszych miejsc, gdzie zwykle go szukali.
Chouji ulokował się za wazonem z pelargoniami i wyciągnął paczkę chipsów.
– Myślisz, że nikt nie zorientuje się, że tam jesteś? – zaczęła dość delikatnie Ino, widząc jego wystające zza wazonu boczki. – To znaczy, wiesz, chodzi mi o to chrupanie – dodała, widząc pełne wyrzutu spojrzenie. Dobrze wiedziała, jak Chouji reaguje na wzmiankę o jego tuszy. Podeszła i udając, że coś sprawdza, przesunęła dwie inne rośliny, zasłaniając plecy przyjaciela przed wzrokiem klientów.
– Jakieś wieści? – zapytała, siadając na podłodze obok nich.
– Jest żądna mordu. – Chouji wpakował sobie do ust garść chipsów o smaku paprykowym.
Shikamaru, mimo że nie przepadał za nimi, też się poczęstował. W końcu poza tym, co przynosiła mu Ino, nie miał szans na porządny posiłek.
– Temari? – spytał.
– Nie, twoja matka – wyjaśnił Chouji. – A ona mówi, że policzy się z tobą później.
– Moja matka? – Shikamaru wydawał się być zdezorientowany
– Nie, Temari – zakończył Chouji, zgniatając pustą paczkę i biorąc się za kolejną. Tym razem o smaku bekonu. – Więc może lepiej się im pokaż.
– I ty, mój przyjaciel, mi to mówisz? – Shikamaru pokręcił głową zrezygnowany.
W tym momencie rozległ się kolejny dźwięk, zwiastujący czyjeś przybycie. Ale nie była to ani Temari, ani matka Shikamaru. To był Naruto. Upaćkany ziemią i najwyraźniej bardzo zirytowany.
– Mam stąd zabrać jakieś krzaki. Kakashi-sensei zażyczył sobie jakieś tam tuje. Co to w ogóle są tuje? – Naruto oparł się zrezygnowany o ladę w kwiaciarni, licząc na to, że Ino wszystko mu wytłumaczy. Co on, ogrodnikiem był, żeby znać się na roślinach?
– Są tutaj, dzisiaj przywieźli. – Ino pokazał ręką na stojące w rodu sklepu iglaki.
No świetnie, jeszcze będzie musiał je tachać, bo Kakashi nadal zabraniał używania klonów i chakry Kyuubiego. Sadysta jeden!
– Dobra, to biorę je i … – Naruto przerwał i spojrzał w stronę, z której dochodził odgłos… chrupania? Po chwili, marszcząc brwi, podszedł tam.
– Shikamaru? Chouji? Co wy tu robicie? – zapytał, widząc ich siedzących na podłodze między kwiatami.
– Shikamaru ukrywa się przed swoją matką – mruknął Chouji, który mówił trochę niewyraźnie przez chipsy, które właśnie jadł.
Naruto poczęstował się, bo chociaż wolałby teraz ramen, to lepsze to niż nic. Nie zdążył nawet zjeść śniadania, bo Sasuke nic nie miał w lodówce. Następnym razem pójdą do jego kawalerki. On przynajmniej miał zawsze jakiś kubek gotowego ramenu. Właśnie! Najwyższa pora, żeby zaopatrzył drania w zupki instant. W końcu skoro bywał tam tak często, musiał dobrze zjeść. A Sasuke nie zawsze miał czym go poczęstować. To był świetny pomysł. Zaraz, jak tylko skończy przekopywać ten okropny ogródek, pójdzie i nakupi Sasuke tyle ramenu, że będzie jadł go przez rok! To będzie idealna zemsta.
– Przed matką i przed Temari – zauważyła z rozbawieniem Ino, która oparła się o blat i założyła ręce na piersi.
– Jak to? – Naruto niczego nie rozumiał. – Czemu się przed nimi chowasz?
– Bo Shikamaru nie chce brać udziału w przygotowaniach do ślubu – zdradził Chouji, który już sięgnął po jeszcze jedną paczkę. – Dlatego... – nie zdążył dokończyć, bo drzwi znowu się otworzyły.
– Ino! Dobrze cię widzieć! – usłyszeli zirytowany głos Temari, która wcale nie wyglądała, jakby "miała policzyć się z Shikamaru później". Wręcz przeciwnie, jej spojrzenie i bojowa postawa jasno wskazywały na to, że chciała to zrobić już teraz.
– Temari! – Ino spróbowała się przesunąć tak, żeby ich zasłonić. – Coś się stało? Może rozmyśliłaś się z tym bukietem i chcesz wybrać nowy?
– Nie, nic z tych rzeczy. – Temari wydawała się zdecydowana. Podeszła do blatu i próbowała wyjrzeć do szklarni, ale w tym momencie widok zasłonił jej Naruto.
– Temari! – zawołał i uśmiechnął się tak szeroko, jak tylko umiał. – Jak leci? Niedawno wróciłem z Kraju Piasku, widziałem się z Gaarą, ale Kakashi-sensei ściągnął mnie z powrotem do wioski i ledwo co z nim rozmawiałem! – poskarżył się.
Temari wydawała się nieco zaskoczona, bo nigdy nie zamienili ze sobą więcej niż kilka słów, ale zawsze doceniała to, co Naruto zrobił dla jej brata. Lubiła go.
– Tak, Gaara mi pisał, że musiałeś wracać. Szkoda, ale na ślubie pewnie znowu się zobaczycie. O ile w ogóle do niego dojdzie – dodała głośniej, jakby już rozpracowała Shikamaru i wiedziała, że ukrywa się w kwiaciarni. – Ino, nie mam teraz czasu, ale jakbyś go widziała, przekaż mu, że obie z jego matką chcemy go widzieć. Najszybciej jak to możliwe.
– Ma dodać, że jesteście bardzo złe? – zapytał Naruto, który nie zdążył ugryźć się w język. – To znaczy... ja mu przekażę! – zadeklarował, czując na sobie ostrzegawczy wzrok Temari.
– Co to znaczy, że mu przekażesz? Wiesz, gdzie on jest? – zmrużyła oczy, patrząc podejrzliwie.
– Nie, no oczywiście że nie, ja… ja tylko przyszedłem po te choinki! – Chwycił jedną tuję i podsunął ją Temari pod nos. – Kakashi-sensei mi kazał, bo…
– Dobra, dobra – Temari machnęła ręką zniecierpliwiona. To, że jak Naruto zacznie gadać, to nie może skończyć, wiedziała już od dawna. A w tym momencie nie miała czasu, bo musiała znaleźć swojego przyszłego męża. I była pewna, że tak go urządzi, że ta „przyszłość” przynajmniej przez następne kilka dni na pewno nie będzie dla niego kolorowa. Rozejrzała się jeszcze po kwiaciarni, ale wychodziło na to, że ten ruch, który widziała za wazonami, to był tylko Naruto. – Musze iść, mam zaraz przymiarkę sukni – mruknęła i wyszła, trzaskając drzwiami.
– O matko! – Shikamaru, który razem z Choujim położył się za doniczkami pelargonii, odetchnął z ulgą. Dziękował też w duchu, że te kwiaty były na tyle wysokie, by zakryć okrągłości jego przyjaciela.
– No… – Naruto pokiwał głową. – Jak tak patrzyłem na Temari to jestem pewien, że nigdy nie wyjdę za mąż.
– Masz rację, Naruto. – Ino uśmiechnęła się do niego. Wiedziała, że jej też by się oberwało, gdyby Temari zorientowała się, że ukrywa tu Shikamaru. – Ty nigdy nie wyjdziesz za mąż.
– Co? A to niby dlaczego? Mówisz, że niby nikt…
– Naruto… – Shikamaru wolał zainterweniować, póki ich najwyraźniej przyszły Hokage chlapnie coś jeszcze. – Ino chodzi o to, że ty to możesz się co najwyżej ożenić, a nie wyjść za mąż – przewrócił oczami, mając nadzieję, że zrozumie aluzję.
 I chyba zrozumiał, bo jego twarz momentalnie przybrała dziwnego koloru i nagle zaczął bardzo się spieszyć, gadając jak nakręcony, że musi szybko skończyć kopać ogródek i podsadzić te rośliny, po czym chwycił nie te iglaki co trzeba i wybiegł na zewnątrz, jakby go ktoś gonił.  
– A jemu co? – Ino zamrugała oczami, dopiero po chwili orientując się, że zabrał rośliny zamówione do klombów naprzeciwko głównej siedziby wioski. – Ej, wracaj tu! – krzyknęła i wybiegła za Naruto, ale on już gdzieś zniknął.
W końcu, po chwili rozglądania się, machnęła ręką. Wiedziała, który to dom Hokage, więc wyśle kogoś, żeby to załatwił.
Wróciła do kwiaciarni i znów oparła się o ladę, patrząc na Shikamaru.
– Wiem, wiem… – westchnął zrezygnowany. Cholera, to była takie kłopotliwe, ale w końcu sam się na to zdecydował. – Lepiej będzie jak tam pójdę.
– No, inaczej tak cię załatwi, że będziesz cieniem samego siebie. Cieniem… rozumiesz? – Chouji wpakował sobie do ust kolejna garść chipsów i zaśmiał się z własnego żartu, nawiązującego do techniki Shikamaru.
– Tak, rozumiem – Shikamaru skrzywił się. Chyba będzie musiał w końcu stawić czoła temu, co zgotowały mu Temari i własna matka. Choć, jakby się tak zastanowić, to sam to sobie zgotował, decydując się na ślub. I po co mu to było? Niestety, nie potrafił tego wyjaśnić, bo przy Temari jego wrodzony geniusz gdzieś znikał… No ale… Pstryknął kilka razy zapalniczką. Przeżył wojnę, przeżyje i to.

Kiedy Sasuke obudził się, Naruto już nie było. Co oczywiście nie znaczy, że nie było widać oznak jego wcześniejszej obecności. Ręcznik w łazience rzucony na podłogę, cukier rozsypany na stole, niepodomykane szafki, które musiał gruntownie przetrząsnąć w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Westchnął cierpiętniczo. Naruto zmieniał jego mieszkanie nie do poznania. Dobrze, że chociaż nie naznosił tu tych swoich kubków z ramenem, bo wyleciałby za drzwi razem z nimi.
Sasuke odwiesił ręcznik, starł stół i zajrzał do lodówki. Dopiero teraz uświadomił sobie, że nie zrobili wczoraj żadnych zakupów. Podszedł do parapetu, na którym stał jego krzak pomidorów i z irytacją zauważył, że trochę zmarniał. Nikt nie podlewał go przez tyle dni, że jeszcze trochę i zaczął by schnąć. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, ale ostatecznie uznając, że to niezbyt dobry pomysł, poszedł się wykapać.
Sasuke wyszedł spod prysznica po kilku minutach. Sam był zmęczony po wczorajszej intensywnej nocy, ale on, w przeciwieństwie do Naruto, przynajmniej się wyspał. I nie bolał go aż tak tyłek. Uśmiechnął się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru.
– Młotek – mruknął do siebie.
Umył zęby i wytarł włosy. Musiał wyskoczyć do sklepu po coś do jedzenia, bo zaczynał się już robić głodny. Powinien zrobić większe zakupy, bo na razie Kakashi chyba nie szykował im kolejnej misji. Już miał wychodzić z łazienki, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Przewiązał biodra ręcznikiem i poszedł otworzyć. Był pewien, że to Naruto, bo rano okno było uchylone, więc zapewne wyszedł właśnie tą drogą. A teraz zapewne był tak zmęczony, że już nie był w stanie wskoczyć na piętro.
– Całkiem szybko się z tym... – Zamilkł, gdy zobaczył swojego gościa.
– Sasuke-kun. – Sakura zaczerwieniła się lekko, widząc go w takim stroju. Mimowolnie zerknęła na jego umięśniony tors i brzuch. Nie często miała go okazję takiego oglądać. Tak właściwie to nigdy, bo tylko ten jeden raz, kiedy weszła wtedy do jego mieszkania nieproszona.
– Przyszłam w sprawie tej rany. Tsunade dała mi maść, żeby wszystko lepiej się zagoiło i nie było blizny. No i muszę się upewnić, że dobrze się goi.
 Sakura przełknęła ciężko. Trudno było się jej skupić, kiedy miała półnagiego Sasuke tak blisko. Sasuke był naprawdę bardzo przystojny. Zwilżyła wargi, czerwieniąc się mocniej. Aż zaschło jej w gardle.
– To... mogę wejść?
Sasuke wyglądał tak, jakby miał jej odmówić, ale w końcu wzruszył ramionami i ją przepuścił. Tym bardziej, że zobaczył, co przyniosła.
Sakura, przechodząc obok, poczuła świeży zapach żelu pod prysznic. Mocniej zacisnęła palce na zwojach, które miała pod pachą. Zrobiło się jej nieznośnie gorąco.
– Mam jeszcze coś – zaczęła. – Byłam z samego rana u Tsunade i Kakashiego. Przekazali mi to dla ciebie. Stwierdziłam, że ci to przyniosę i przy okazji sprawdzę, jak się czujesz.
Sasuke zmarszczył brwi, ale skinął głową. Nie sądził, że Kakashi tak szybko przekaże mu te zwoje, ale to się dobrze składało. Zwłaszcza, biorąc pod uwagę, co zamierzał zrobić…
– To... mogę obejrzeć tę ranę? Bo jest trochę bardziej zaczerwieniona niż powinna – stwierdziła z niepokojem Sakura.
– Zaczekaj, pójdę się przebrać – mruknął Sasuke i odwrócił się, a Sakura odprowadziła go wzrokiem. Zastanawiała się, czy gdzieś istniała inna rzeczywistość. Na przykład taka, w której Ino byłaby szarą myszką, Hinata pewną siebie, zdecydowaną dziewczyną, a Sasuke... Sasuke stałby się bardziej otwarty na kobiety i przestał widzieć tylko walkę. Chciałaby poznać takiego Sasuke, może z nim bardziej by się dogadała?
Po chwili Sasuke wrócił ubrany w standardowy strój jounina, jedynie kamizelka wisiała jeszcze na oparciu krzesła. A raczej dwie kamizelki. I ta jedna była Naruto. Sakura poznała ją po charakterystycznym rozcięciu na przedniej kieszonce. Czy oni już naprawdę nie rozstawali się nawet… Nie… Sakura aż pokręciła głową i omal nie parsknęła śmiechem, kiedy uświadomiła sobie, o czym pomyślała. Naruto na pewno nie śpi u Sasuke na kanapie, ma przecież własne mieszkanie. Ich relacja jest bliska, ale no bez przesady. Zresztą, ktoś taki jak Sasuke, na pewno nie pozwoliłby nikomu u niego spać. Chyba że dziewczynie, z którą chciałby… No w końcu będzie musiał się zabrać za odbudowę klanu.
– Mogę zobaczyć bliznę? – podeszła, odkręcając pudełko z maścią. Musiał pokazać, w jaki sposób musi ją wcierać. Potem, choć wolałaby, żeby było inaczej, będzie mógł to robić sam.
– Dobra – Sasuke westchnął i podwinął bluzę.
Po chwili poczuł dotyk palców z chłodną maścią. To było takie inne od dotyku Naruto, który przesuwał po bliźnie palcami wczoraj w parku. Wtedy to było takie intymne, takie… podniecające. A teraz… Teraz miał nadzieję, że Sakura skończy jak najszybciej. Nigdy nie lubił, jak ktoś go dotykał. Naruto był naprawdę absolutnym wyjątkiem, bo tylko jego dotyk sprawiał mu prawdziwą przyjemność. Od zwykłych gestów, przez pocałunki, po najbardziej intymne zbliżenia. Ten dotyk był nie tylko chciany, a wręcz pożądany, czego wyraz Sasuke dał poprzedniej nocy.
– Musisz to robić dwa razy dziennie, okrężnymi ruchami. Wtedy blizna będzie mniej widoczna, być może całkiem zaniknie – wyjaśniła Sakura, kiedy niechętnie oderwała rękę. Nie mogła przecież nadal wsmarowywać czegoś, co już się wchłonęło.
– Tak, rozumiem. – Sasuke zabrał maść i odstawił na stół. Dopiero wtedy jego uwagę przykuł żel, którego używali do… Cholera, Naruto musiał go tu zostawić. Naprawdę, oszaleje przez to jego bałaganiarstwo. Dobrze, że to przynajmniej nie był to typowy lubrykant, bo obaj nadal woleli nie kupować takich rzeczy, żeby  nie powstały plotki.
– No... to jak się czujesz, Sasuke-kun? – zapytała nieśmiało Sakura, nie chcąc jeszcze wychodzić.
– Dobrze. – Sasuke wstał od stołu i zabrał się za sprzątanie kuchni. Nie zaproponował jej niczego do picia, jdnak Sakura nie chciała jeszcze wychodzić i rozpaczliwie szukała punktu zaczepienia, który pozwoliłby jej na dłuższą rozmowę.
– Kakashi-sensei mówił, że zdałeś już raport.
– Musiałem – rzucił tylko. – Zaraz muszę wyjść na zakupy – dodał, mając nadzieję, że Sakura już pójdzie, jednak nic bardziej mylnego. Te słowa pozwoliły jej się do czegoś odnieść.
– O, świetnie! – rzuciła. – Ja też muszę iść do sklepu, to może pójdziemy razem? Wczoraj, po waszej wizycie zdałam sobie sprawę, że nie mam nawet niczym poczęstować gości – uśmiechnęła się, a Sasuke zastanowił się czy ona przypadkiem czegoś znów nie sugeruje. Na przykład tego, że chętnie by go do siebie zaprosiła. Sam już nie wiedział, czy nie popada w jakąś paranoję, ale Sakura ostatnio naprawdę wydawała się być bardziej zdeterminowana niż do tej pory. A po tym, co ostatnio zrobiła tutaj, w jego kuchni, wolał nie zostawać z nią zbyt długo sam na sam w miejscu prywatnym i z dala od ludzi. Co prawda był pewien, że drugi raz się nie odważy na coś takiego, ale mimo wszystko wolał ograniczyć ich kontakty do jakiegoś neutralnego terenu.
– Nie, Sakura, musze też załatwić kilka spraw, więc szybciej załatwię wszystko sam – powiedział, zabierając z oparcia krzesła swoją kamizelkę i wyciągając z kieszeni klucze, tym samym dając do zrozumienia, że musi już iść.

Sakura, wracając do domu, miała wrażenie, że coś jest nie tak. Nie wiedziała co dokładnie, ale… Kiedyś, gdy była w mieszkaniu Sasuke, wydawało jej się, że prawie nikt w nim nigdy nie przebywa, tak było tam czysto. Wszystko pochowane, prawie żadnego przedmiotu na widoku, poza standardowym wyposażeniem. A dzisiaj? Kamizelka Naruto, jakiś koc zmiętolony na kanapie, maść nawilżająca rzucona byle jak na stół. Swoją drogą ta maść raczej nadawała się na zimę, kiedy był mróz, na lato była zbyt tłusta, ale wolała nic nie mówić, żeby nie zirytować Sasuke. On nie znosił, gdy ktoś zwracał mu uwagę i zawsze się wtedy irytował. Zresztą, to był przecież drobiazg. No nic, trudno. Westchnęła zrezygnowana i weszła do sklepu. Uznała, że musi upiec jakieś ciastka, na wypadek, gdyby jednak miała jakichś niespodziewanych gości.

Naruto otarł pot z czoła i oparł się o szpadel. Już tak dawno nie robił niczego tylko przy użyciu własnej energii, że naprawdę się zmęczył. Cholerny Kakashi. Sasuke zresztą też. Nie dość, że ten ogródek to była jego wina, to jeszcze przez niego naprawdę bolał go tyłek. Obaj byli wczoraj tak niewyżyci, że żaden z nich nie przejmował się skutkami. Zupełnie jak wtedy, gdy tak pogryźli sobie szyje, że musieli chodzić w golfach. Naruto westchnął, chwycił jedną z roślin i wsadził ją byle jak w wykopany dołek. Głupi ogródek. Już on go tak pięknie urządzi, że Kakashi złapie się za głowę i będzie żałował, że w ogóle kazał mu to robić.
– Co tam mamroczesz? – usłyszał głos, a po chwili Sasuke zeskoczył z dachu nowego domu Kakashiego. – Nieźle ci idzie, ale zauważyłem, że dachówki też wymagają renowacji i…
– Zamknij się! – Naruto spojrzał na niego z wściekłością. – Spróbuj o tym wspomnieć, a… a zobaczysz! – warknął.
Był zły, bo powinien trenować, a nie zajmować się remontami! Kiedy byli geninami nienawidził takich misji, a z samego początku tylko takie dostawali. Zrób zakupy staruszce, znajdź kota, który uciekł, powyrywaj chwasty. No do cholery! Teraz był już jouninem, poza tym zamierzał zostać Hokage!
Sasuke uśmiechnął się kpiąco. Już chciał rzucić kolejną zgryźliwą uwagę, ale ostatecznie ugryzł się w język. Młotek i tak dzisiaj wystarczająco się narobił, a jak tak dalej pójdzie, będzie musiał trenować sam. Wolał tego uniknąć, bo co jak co, ale Naruto najlepiej się nokautowało.
– Dużo ci jeszcze zostało? – zapytał. – Grzebiesz się z tym jak cholera. Nie byłbyś dobrym ogrodnikiem – dodał, widząc jego rozzłoszczone spojrzenie.
– Bo ja się nie nadaję na ogrodnika, draniu! Żeby przyszły Hokage musiał robić takie rzeczy!
– Jak tak dalej pójdzie, prędzej skończysz przy sadzonkach, a nie zostaniesz Hokage. Łap. – Rzucił mu paczkę z jedzeniem. Naruto pewnie był głodny. Nie to, żeby Naruto bywał niegłodny, ale teraz musiał być głodny bardziej niż zwykle.
– Dzięki. – Naruto wydął wargi, wciąż trochę obrażony, ale widok omusubi odrobinę go udobruchał. Były starannie zapakowane w papier i... Uśmiechnął się złośliwie. – Nie musiałeś, draniu. Prawie jak żona, która... – W ostatniej chwili uniknął lecącego w jego stronę shurikena, który wbił się w niedawno pomalowany płot. – Zwariowałeś?
– Uważaj, bo następnym razem będzie Chidori – ostrzegł go Sasuke. – I znowu zasugeruję coś Kakashiemu odnośnie remon...
– Ani mi się waż! – wrzasnął Naruto i doskoczył do niego. W normalnych warunkach znowu zaczęliby się kłócić, ale przez cały dzień pracy Naruto był zbyt zmęczony.
– Siadaj i to zjedz. Kiedy kończysz ten cholerny ogródek?
– Jak chcesz, możesz mi pomóc – burknął Naruto, ale skrupulatnie zajął się odpakowywaniem jedzenia. Na ogół nie przepadał za omusubi, ale teraz był tak głodny, że ani myślał wybrzydzać.
– Mogę popatrzeć.
– Drań – wydusił Naruto z pełnymi ustami, kiedy wpakował sobie pół omusubi do ust.
– Młotek.
Naruto tylko fuknął i zmrużył oczy, ale zajął się jedzeniem.
– Jutro będę chciał z tobą porozmawiać o tych zwojach. Dzisiaj już do niczego się nie nadasz.
– Sam się do niczego nie nadasz! – burknął Naruto, który mimo że naprawdę był zmęczony, nie miał zamiaru się do tego przyznać. Już miał zamiar zacząć swoją dotychczasową tyradę, jakim to on nie jest wspaniałym ninja, gdy usłyszał ciche gwizdanie, a przy ogrodzeniu pojawiła się kolejna osoba.
Shikamaru rozejrzał się, a po chwili dedukcji uznał, że zamiast wejść przez furtkę, szybciej będzie przeskoczyć przez płot. No tak, to u niego normalne. Nie chciało mu się zrobić kilkunastu kroków dalej.
– Shikamaru! – Naruto porzucił pomysł nawrzucania Sasuke i przywitał się z szerokim uśmiechem.
Po chwili odstawił łopatę i podszedł do niego. Stanął i przekrzywił głowę, a po chwili przysunął nos i go powąchał.
– Pachniesz jakoś inaczej. I… – zastanowił się – co się stało z twoimi włosami? – zapytał, próbując dotknąć jego kitki. Zawsze wydawała się być niedbale związana, jakby Shikamaru unikał grzebienia, a teraz…
– Chociaż ty przestań! – Shikamaru westchnął cierpiętniczo i przysłonił twarz ręką.
 Miał już dość. Matka i Temari były bezlitosne i zmusiły go do wizyty w miejscach, z których normalnie nigdy nie korzystał. Miał wrażenie, że Temari mści się dodatkowo za to, że cały wczorajszy dzień się przed nią chował. Mógł to lepiej przemyśleć. Ale jak przemyśleć i zaplanować jakąś genialną taktykę, skoro ma się do czynienia z najbardziej nieobliczalną kobietą?! Po jaką cholerę wpakował się w ten ślub? To była najbardziej męcząca i kłopotliwa rzecz, jaka mogła go kiedykolwiek spotkać.
– Poza tym, wy macie większy problem. Temari się uparła, żeby ciebie – spojrzał znacząco na Naruto – zaprosić na ślub razem z Hinatą, a ciebie – rozłożył bezradnie ręce, widząc zmarszczone brwi Sasuke – z Sakurą. Próbowałem jej to wyperswadować, ale wiecie jaka ona jest… – westchnął i ulokował się w cieniu jednego ze starych drzew w ogrodzie.



12 komentarzy:

  1. Ooo, po tej końcówce już czekam na rozdział ślubny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby Shikamaru taki genialny, a jednak taki głupiutki... Toż to było oczywiste, że przez takie chowanie, tylko jeszcze bardziej oberwie xD
    O-ho. Nie podoba mi się to. Niech oni się już lepiej do wszystkiego przyznają i zaoszczędzą bólu Sakurze i Hinacie, a także sobie problemów.
    Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym zaoszczędzeniem bólu może być ciężko, bo to już trochę trwa...

      Usuń
  3. Coś czuje, że to już długo nie potrwa i Sakura w końcu się dowie... bo raczej żaden z nich nie uzna, że no dobra, spoko, przyjdę z Sakurą/Hinatą :D jakiś głośny coming out na pół wioski? :D bo jak Naruto jeszcze możliwe, że uznałby, że no ok, Hinata to tylko koleżanka, ale ją lubi i może z nią przyjść, tak z Sasuke to nie sądzę, żeby wyszło. Zwłaszcza po tym, jak Sakura się do niego przykleiła niemal jak rzep. Brrr... Może w końcu dojdzie do jakiejś rozmowy między Naruto a Sasuke, bo do tej pory nie palili się do rozmowy o związku :)
    Dziękuję za rozdział! :) od razu wieczór stał się piękniejszy!
    C.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdziały fantastyczne. Nawet w pracy czytam ukradkiem. Co do Shikamaru, uśmiałam się z całej sytuacji. Uciekać przed przyszłą żoną i matką... :D Co do pomysłu o parach, to jestem pewna, że Sasuke nie pójdzie z Sakurą albo w ogóle nie pojawi się na ślubie.
    Spoiler

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo, ale się porobiło. Też nie sądzę żeby Sasuke zgodził się na to żeby pójść z Sakurą. A może wzruszy ramionami i jakoś to przeboleje? A może pójdą z dziewczynami i potem i tak spędza czas z sobą? Licho wie, nie mogę się doczekać. Sakura w mieszkaniu Sasuke to komedia, tak samo jak biedny Shikamaru umykający przed Temari.
    Bardzo spodobał mi się Sasuke który przynosi młotkowi jedzenie <3 Drażni go i droczy się z nim, ale równocześnie bardzo o niego dba. Dziękuję za rozdział i czekam z niecierpliwością na ślub. Też mam nadzieję że jak już będą mieli coming out to to będzie z rozmachem i fantazją. Mam wrażenie że to byłoby bardzo w stylu Naruto, który jak już się na coś decyduje, to nie zależy mu na drodze powrotu czy wycofaniu się, tylko idzie na całość
    Pozdrawiam
    JT

    OdpowiedzUsuń
  6. C, JT - Ich coming out będzie wiązał się z jeszcze jedną rzeczą, więc myślę, że ten rozmach będzie i się nie rozczarujecie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. N miejscu Naruto bym się wkurzyła. Na miejscu Sasuke jeszcze bardziej bym się wkurzyła. Może będą chorzy i nie pójdą? Albo... Sasuke się oświadczy xD
    Przynajmniej w końcu by się ujawnili, na miejscu takiego np. Kiby to robiłabym zakłady, czy oni przypadkiem nie są razem.
    No i potwierdza się teza, że Temari to zuo wcielone, Shikamaru ma dobry gust <3
    Jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału i czy chłopaki z tego wybrną.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! :D
    ~ Wege

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiba już kilka razy już sobie z tego kpił, ale tak na serio to kto widząc dwóch przyjaciół, którzy i tak ciągle spędzali ze sobą czas, wziąłby ich za gejów?

      Usuń
  8. Czytałam jednym tchem od początku i nagle okazało się, że nie ma następnego rozdziału. Patrząc jednak na częstotliwość ich dodawania nie jestem aż tak załamana i postaram się wytrzymać do następnego wpisu.
    A teraz jakiś komentarz na temat całości. Pierwsze ogólne wrażenie to zachwyt, że mogę wreszcie przeczytać coś o Naruto i Sasuke, którzy są kanoniczni i to naprawdę są oni. Naruto, który nie zachowuje się jak zakochana nastolatka i nie jest nagle niezwykle delikatny i wrażliwy. Sasuke, który mimo że zakochany w Naruto to dalej drań. Większość opowiadań mimo że zwykle i tak są cudowne zmienia ich charaktery, a tu to naprawdę są oni. No i ich reakcję, czyli dokładnie takie jak byłyby w anime czy mandze. Cudo.
    Po pierwszym zauroczeniu kanonicznością i kilku rozdziałach okazuje się coś, co w opowiadaniach nie jest pewniakiem, czyli umiejętności pisarskie autora są obecne i opowiadanie bardzo dobrze się czyta. Bardzo odpowiada mi ten styl pisania i brak błędów stylistycznych przez które trzeba czasem czytać zdanie kilka razy. Czyta się naprawdę lekko i przyjemnie. Cudo.
    Historia. Coś się dzieje! I to wielki komplement. Fabuła mimo że skupiona na Naruto i Sasuke nie jest tylko zbitką sytuacji, w których się obściskują tylko ma wszystko czego potrzeba. Byłam naprawdę zainteresowana całą historią, np. przygotowaniami do egzaminu. Cudo.
    I teraz najważniejsza wiadomość dla was autorki. Naprawdę ktoś to czyta, komuś to się podoba, ktoś się cieszy tym opowiadaniem, ktoś poświęca mu czas i ktoś docenia waszą pracę. Z przyjemnością przeczytam następne rozdziały i na pewno kiedyś jeszcze wrócę do tego opowiadania. Już się nie mogę doczekać.
    Pozdrawiam Czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak bardzo Ci się spodobało. Taki był właśnie nasz zamysł, żeby trzymać się kanonu, nawet jeżeli przez to trzeba było poprawiać dużo rzeczy.
      Mam nadzieję, że ciąg dalszy spodoba Ci się jeszcze bardziej, bo ff już zmierza do końca i wszystkie wątki zaczną się składać w całość:)

      Usuń
  9. Hej,
    wielka szkoda, że Naruto nie zrobił jakieś malinki Sssuke, ciekawe co wtedy Sakura by zrobiła, oj dobrze pomyślałaś Naruto sypia u Sasuke ale nie na kanapie... a Temari i jej pomysł ojć ha Shikamaru ukrywający się...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń