No
i mamy rozdział 45. Tym razem coś luźniejszego i być może na poprawę humoru.
Tradycyjnie
dzięki za komentarze i miłego czytania:)
Kwiaty…
Doniczkowe, cięte, czerwone, żółte, w cętki… W którąkolwiek stronę nie
odwróciłby głowy, wszędzie były kwiaty! Shikamaru miał wrażenie, że na skutek
obcowania od dzisiejszego poranka głównie z roślinami, mózg zaczyna mu się
lasować. A to stanowiło niebezpieczeństwo, bo w końcu myślenie było jego
największym i niezaprzeczalnym atutem. Naprawdę, gdyby nie wyjątkowe
okoliczności, ta sytuacja byłaby żywym koszmarem.
–
Jak tak bardzo się nudzisz, mogę dać ci jakąś książkę. – Układająca bukiet z
frezji Ino spojrzała na niego trochę z współczuciem, trochę z rozbawieniem.
Widziała, jak się męczy, ale według niej sam był sobie winien. Zachciało mu się
oświadczyn w tak młodym wieku, to teraz chował się w jej kwiaciarni za wielkim
wazonem słoneczników.
–
Nie, dziękuję. Mam dość czytania o hodowli róż i przycinaniu storczyków. –
Shikamaru położył się na podłodze, podkładając ręce pod głowę. Każdy, kto nie
znał go zbyt dobrze, stwierdziłby, że to dla niego sielanka, w końcu nie raz i
nie dwa spędzał w ten sposób czas na którymś z dachów, obserwując chmury.
Jednak tak naprawdę mało kto wiedział, że Shikamaru ma alergię na kwiaty. Co
prawda nie kichał ani nic z tych rzeczy, ale ich zapach go otumaniał. A to było
kłopotliwe.
–
Daj spokój, nie będzie tak źle. A jak będzie, to możesz poprosić Hokage o jakąś
misję. – Ino skończyła swoje dzieło i oparła się o ladę, skubiąc swoje jasne
długie włosy. – Przecież nie jest sadystą, jak mu powiesz, o co chodzi, to na
pewno się zlituje.
–
Zapomnij. Moja matka zagroziła, że jeżeli to zrobi, to urządzi mu piekło.
Wyobrażasz sobie? Miała czelność pójść do Kakashiego i powiedzieć coś takiego?
Żeby porządny shinobi, w dodatku Hokage, bał się zwykłej baby… – westchnął.
–
A ty to niby co? – parsknęła Ino. – W niczym nie jesteś lepszy. Od wczoraj
chowasz się przed Temari, żeby tylko nie brać udziału w przygotowaniach do
ślubu. Poza tym to twoja wina. Po co obiecywałeś, że jak tylko zyskasz awans,
to się w to zaangażujesz?
–
Chciałem zyskać na czasie. Ale ona chyba zawarła jakiś pakt z moją matką, a we
dwie przypominają chodzącą bombę. Wiesz, co wczoraj wymyśliły? Żebym wybrał się
do gorących źródeł na błotną maseczkę! Maseczkę! Ja!
–
No wiesz, maseczki mają dobry wpływ na cerę i… – Ino zamilkła, widząc
zdegustowane spojrzenie Shikamaru. – Zwykle korzystają z nich kobiety – dodała,
machinalnie poprawiając włosy i spoglądając w lusterko, które trzymała pod
ladą.
W
tym momencie rozległ się dźwięk dzwoneczka sygnalizujący przyjście klienta,
przez co Shikamaru znów schował się za wazon słoneczników.
–
Chouji, nie strasz ludzi – westchnął z ulgą, kiedy zorientował się, że to
przyjaciel przyszedł dotrzymać mu towarzystwa. Żałował, że jego dom był spalony
jako kryjówka, ale to jedne z pierwszych miejsc, gdzie zwykle go szukali.
Chouji
ulokował się za wazonem z pelargoniami i wyciągnął paczkę chipsów.
–
Myślisz, że nikt nie zorientuje się, że tam jesteś? – zaczęła dość delikatnie
Ino, widząc jego wystające zza wazonu boczki. – To znaczy, wiesz, chodzi mi o
to chrupanie – dodała, widząc pełne wyrzutu spojrzenie. Dobrze wiedziała, jak
Chouji reaguje na wzmiankę o jego tuszy. Podeszła i udając, że coś sprawdza,
przesunęła dwie inne rośliny, zasłaniając plecy przyjaciela przed wzrokiem
klientów.
–
Jakieś wieści? – zapytała, siadając na podłodze obok nich.
–
Jest żądna mordu. – Chouji wpakował sobie do ust garść chipsów o smaku
paprykowym.
Shikamaru,
mimo że nie przepadał za nimi, też się poczęstował. W końcu poza tym, co
przynosiła mu Ino, nie miał szans na porządny posiłek.
–
Temari? – spytał.
–
Nie, twoja matka – wyjaśnił Chouji. – A ona mówi, że policzy się z tobą
później.
–
Moja matka? – Shikamaru wydawał się być zdezorientowany
–
Nie, Temari – zakończył Chouji, zgniatając pustą paczkę i biorąc się za kolejną.
Tym razem o smaku bekonu. – Więc może lepiej się im pokaż.
–
I ty, mój przyjaciel, mi to mówisz? – Shikamaru pokręcił głową zrezygnowany.
W
tym momencie rozległ się kolejny dźwięk, zwiastujący czyjeś przybycie. Ale nie
była to ani Temari, ani matka Shikamaru. To był Naruto. Upaćkany ziemią i
najwyraźniej bardzo zirytowany.
–
Mam stąd zabrać jakieś krzaki. Kakashi-sensei zażyczył sobie jakieś tam tuje.
Co to w ogóle są tuje? – Naruto oparł się zrezygnowany o ladę w kwiaciarni, licząc
na to, że Ino wszystko mu wytłumaczy. Co on, ogrodnikiem był, żeby znać się na roślinach?
–
Są tutaj, dzisiaj przywieźli. – Ino pokazał ręką na stojące w rodu sklepu
iglaki.
No
świetnie, jeszcze będzie musiał je tachać, bo Kakashi nadal zabraniał używania klonów
i chakry Kyuubiego. Sadysta jeden!
–
Dobra, to biorę je i … – Naruto przerwał i spojrzał w stronę, z której
dochodził odgłos… chrupania? Po chwili, marszcząc brwi, podszedł tam.
–
Shikamaru? Chouji? Co wy tu robicie? – zapytał, widząc ich siedzących na
podłodze między kwiatami.
–
Shikamaru ukrywa się przed swoją matką – mruknął Chouji, który mówił trochę
niewyraźnie przez chipsy, które właśnie jadł.
Naruto
poczęstował się, bo chociaż wolałby teraz ramen, to lepsze to niż nic. Nie
zdążył nawet zjeść śniadania, bo Sasuke nic nie miał w lodówce. Następnym razem
pójdą do jego kawalerki. On przynajmniej miał zawsze jakiś kubek gotowego
ramenu. Właśnie! Najwyższa pora, żeby zaopatrzył drania w zupki instant. W
końcu skoro bywał tam tak często, musiał dobrze zjeść. A Sasuke nie zawsze miał
czym go poczęstować. To był świetny pomysł. Zaraz, jak tylko skończy
przekopywać ten okropny ogródek, pójdzie i nakupi Sasuke tyle ramenu, że będzie
jadł go przez rok! To będzie idealna zemsta.
–
Przed matką i przed Temari – zauważyła z rozbawieniem Ino, która oparła się o
blat i założyła ręce na piersi.
–
Jak to? – Naruto niczego nie rozumiał. – Czemu się przed nimi chowasz?
–
Bo Shikamaru nie chce brać udziału w przygotowaniach do ślubu – zdradził Chouji,
który już sięgnął po jeszcze jedną paczkę. – Dlatego... – nie zdążył dokończyć,
bo drzwi znowu się otworzyły.
–
Ino! Dobrze cię widzieć! – usłyszeli zirytowany głos Temari, która wcale nie
wyglądała, jakby "miała policzyć się z Shikamaru później". Wręcz
przeciwnie, jej spojrzenie i bojowa postawa jasno wskazywały na to, że chciała
to zrobić już teraz.
–
Temari! – Ino spróbowała się przesunąć tak, żeby ich zasłonić. – Coś się stało?
Może rozmyśliłaś się z tym bukietem i chcesz wybrać nowy?
–
Nie, nic z tych rzeczy. – Temari wydawała się zdecydowana. Podeszła do blatu i
próbowała wyjrzeć do szklarni, ale w tym momencie widok zasłonił jej Naruto.
–
Temari! – zawołał i uśmiechnął się tak szeroko, jak tylko umiał. – Jak leci?
Niedawno wróciłem z Kraju Piasku, widziałem się z Gaarą, ale Kakashi-sensei
ściągnął mnie z powrotem do wioski i ledwo co z nim rozmawiałem! – poskarżył
się.
Temari
wydawała się nieco zaskoczona, bo nigdy nie zamienili ze sobą więcej niż kilka słów,
ale zawsze doceniała to, co Naruto zrobił dla jej brata. Lubiła go.
–
Tak, Gaara mi pisał, że musiałeś wracać. Szkoda, ale na ślubie pewnie znowu się
zobaczycie. O ile w ogóle do niego dojdzie – dodała głośniej, jakby już
rozpracowała Shikamaru i wiedziała, że ukrywa się w kwiaciarni. – Ino, nie mam
teraz czasu, ale jakbyś go widziała, przekaż mu, że obie z jego matką chcemy go
widzieć. Najszybciej jak to możliwe.
–
Ma dodać, że jesteście bardzo złe? – zapytał Naruto, który nie zdążył ugryźć
się w język. – To znaczy... ja mu przekażę! – zadeklarował, czując na sobie
ostrzegawczy wzrok Temari.
–
Co to znaczy, że mu przekażesz? Wiesz, gdzie on jest? – zmrużyła oczy, patrząc
podejrzliwie.
–
Nie, no oczywiście że nie, ja… ja tylko przyszedłem po te choinki! – Chwycił
jedną tuję i podsunął ją Temari pod nos. – Kakashi-sensei mi kazał, bo…
–
Dobra, dobra – Temari machnęła ręką zniecierpliwiona. To, że jak Naruto zacznie
gadać, to nie może skończyć, wiedziała już od dawna. A w tym momencie nie miała
czasu, bo musiała znaleźć swojego przyszłego męża. I była pewna, że tak go
urządzi, że ta „przyszłość” przynajmniej przez następne kilka dni na pewno nie
będzie dla niego kolorowa. Rozejrzała się jeszcze po kwiaciarni, ale wychodziło
na to, że ten ruch, który widziała za wazonami, to był tylko Naruto. – Musze iść,
mam zaraz przymiarkę sukni – mruknęła i wyszła, trzaskając drzwiami.
–
O matko! – Shikamaru, który razem z Choujim położył się za doniczkami
pelargonii, odetchnął z ulgą. Dziękował też w duchu, że te kwiaty były na tyle
wysokie, by zakryć okrągłości jego przyjaciela.
–
No… – Naruto pokiwał głową. – Jak tak patrzyłem na Temari to jestem pewien, że
nigdy nie wyjdę za mąż.
–
Masz rację, Naruto. – Ino uśmiechnęła się do niego. Wiedziała, że jej też by
się oberwało, gdyby Temari zorientowała się, że ukrywa tu Shikamaru. – Ty nigdy
nie wyjdziesz za mąż.
–
Co? A to niby dlaczego? Mówisz, że niby nikt…
–
Naruto… – Shikamaru wolał zainterweniować, póki ich najwyraźniej przyszły
Hokage chlapnie coś jeszcze. – Ino chodzi o to, że ty to możesz się co najwyżej
ożenić, a nie wyjść za mąż – przewrócił oczami, mając nadzieję, że zrozumie
aluzję.
I chyba zrozumiał, bo jego twarz momentalnie
przybrała dziwnego koloru i nagle zaczął bardzo się spieszyć, gadając jak
nakręcony, że musi szybko skończyć kopać ogródek i podsadzić te rośliny, po
czym chwycił nie te iglaki co trzeba i wybiegł na zewnątrz, jakby go ktoś
gonił.
–
A jemu co? – Ino zamrugała oczami, dopiero po chwili orientując się, że zabrał
rośliny zamówione do klombów naprzeciwko głównej siedziby wioski. – Ej, wracaj
tu! – krzyknęła i wybiegła za Naruto, ale on już gdzieś zniknął.
W
końcu, po chwili rozglądania się, machnęła ręką. Wiedziała, który to dom
Hokage, więc wyśle kogoś, żeby to załatwił.
Wróciła
do kwiaciarni i znów oparła się o ladę, patrząc na Shikamaru.
–
Wiem, wiem… – westchnął zrezygnowany. Cholera, to była takie kłopotliwe, ale w
końcu sam się na to zdecydował. – Lepiej będzie jak tam pójdę.
–
No, inaczej tak cię załatwi, że będziesz cieniem samego siebie. Cieniem…
rozumiesz? – Chouji wpakował sobie do ust kolejna garść chipsów i zaśmiał się z
własnego żartu, nawiązującego do techniki Shikamaru.
–
Tak, rozumiem – Shikamaru skrzywił się. Chyba będzie musiał w końcu stawić
czoła temu, co zgotowały mu Temari i własna matka. Choć, jakby się tak
zastanowić, to sam to sobie zgotował, decydując się na ślub. I po co mu to
było? Niestety, nie potrafił tego wyjaśnić, bo przy Temari jego wrodzony
geniusz gdzieś znikał… No ale… Pstryknął kilka razy zapalniczką. Przeżył wojnę,
przeżyje i to.
Kiedy
Sasuke obudził się, Naruto już nie było. Co oczywiście nie znaczy, że nie było
widać oznak jego wcześniejszej obecności. Ręcznik w łazience rzucony na
podłogę, cukier rozsypany na stole, niepodomykane szafki, które musiał
gruntownie przetrząsnąć w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Westchnął
cierpiętniczo. Naruto zmieniał jego mieszkanie nie do poznania. Dobrze, że
chociaż nie naznosił tu tych swoich kubków z ramenem, bo wyleciałby za drzwi
razem z nimi.
Sasuke
odwiesił ręcznik, starł stół i zajrzał do lodówki. Dopiero teraz uświadomił
sobie, że nie zrobili wczoraj żadnych zakupów. Podszedł do parapetu, na którym
stał jego krzak pomidorów i z irytacją zauważył, że trochę zmarniał. Nikt nie
podlewał go przez tyle dni, że jeszcze trochę i zaczął by schnąć. Przez chwilę
zastanawiał się nad czymś, ale ostatecznie uznając, że to niezbyt dobry pomysł,
poszedł się wykapać.
Sasuke
wyszedł spod prysznica po kilku minutach. Sam był zmęczony po wczorajszej
intensywnej nocy, ale on, w przeciwieństwie do Naruto, przynajmniej się wyspał.
I nie bolał go aż tak tyłek. Uśmiechnął się na samo wspomnienie wczorajszego
wieczoru.
–
Młotek – mruknął do siebie.
Umył
zęby i wytarł włosy. Musiał wyskoczyć do sklepu po coś do jedzenia, bo zaczynał
się już robić głodny. Powinien zrobić większe zakupy, bo na razie Kakashi chyba
nie szykował im kolejnej misji. Już miał wychodzić z łazienki, gdy usłyszał
dzwonek do drzwi. Przewiązał biodra ręcznikiem i poszedł otworzyć. Był pewien,
że to Naruto, bo rano okno było uchylone, więc zapewne wyszedł właśnie tą
drogą. A teraz zapewne był tak zmęczony, że już nie był w stanie wskoczyć na
piętro.
–
Całkiem szybko się z tym... – Zamilkł, gdy zobaczył swojego gościa.
–
Sasuke-kun. – Sakura zaczerwieniła się lekko, widząc go w takim stroju.
Mimowolnie zerknęła na jego umięśniony tors i brzuch. Nie często miała go
okazję takiego oglądać. Tak właściwie to nigdy, bo tylko ten jeden raz, kiedy
weszła wtedy do jego mieszkania nieproszona.
–
Przyszłam w sprawie tej rany. Tsunade dała mi maść, żeby wszystko lepiej się
zagoiło i nie było blizny. No i muszę się upewnić, że dobrze się goi.
Sakura przełknęła ciężko. Trudno było się jej
skupić, kiedy miała półnagiego Sasuke tak blisko. Sasuke był naprawdę bardzo
przystojny. Zwilżyła wargi, czerwieniąc się mocniej. Aż zaschło jej w gardle.
–
To... mogę wejść?
Sasuke
wyglądał tak, jakby miał jej odmówić, ale w końcu wzruszył ramionami i ją przepuścił.
Tym bardziej, że zobaczył, co przyniosła.
Sakura,
przechodząc obok, poczuła świeży zapach żelu pod prysznic. Mocniej zacisnęła
palce na zwojach, które miała pod pachą. Zrobiło się jej nieznośnie gorąco.
–
Mam jeszcze coś – zaczęła. – Byłam z samego rana u Tsunade i Kakashiego.
Przekazali mi to dla ciebie. Stwierdziłam, że ci to przyniosę i przy okazji
sprawdzę, jak się czujesz.
Sasuke
zmarszczył brwi, ale skinął głową. Nie sądził, że Kakashi tak szybko przekaże
mu te zwoje, ale to się dobrze składało. Zwłaszcza, biorąc pod uwagę, co
zamierzał zrobić…
–
To... mogę obejrzeć tę ranę? Bo jest trochę bardziej zaczerwieniona niż powinna
– stwierdziła z niepokojem Sakura.
–
Zaczekaj, pójdę się przebrać – mruknął Sasuke i odwrócił się, a Sakura odprowadziła
go wzrokiem. Zastanawiała się, czy gdzieś istniała inna rzeczywistość. Na
przykład taka, w której Ino byłaby szarą myszką, Hinata pewną siebie,
zdecydowaną dziewczyną, a Sasuke... Sasuke stałby się bardziej otwarty na
kobiety i przestał widzieć tylko walkę. Chciałaby poznać takiego Sasuke, może z
nim bardziej by się dogadała?
Po
chwili Sasuke wrócił ubrany w standardowy strój jounina, jedynie kamizelka
wisiała jeszcze na oparciu krzesła. A raczej dwie kamizelki. I ta jedna była
Naruto. Sakura poznała ją po charakterystycznym rozcięciu na przedniej
kieszonce. Czy oni już naprawdę nie rozstawali się nawet… Nie… Sakura aż
pokręciła głową i omal nie parsknęła śmiechem, kiedy uświadomiła sobie, o czym
pomyślała. Naruto na pewno nie śpi u Sasuke na kanapie, ma przecież własne
mieszkanie. Ich relacja jest bliska, ale no bez przesady. Zresztą, ktoś taki
jak Sasuke, na pewno nie pozwoliłby nikomu u niego spać. Chyba że dziewczynie,
z którą chciałby… No w końcu będzie musiał się zabrać za odbudowę klanu.
–
Mogę zobaczyć bliznę? – podeszła, odkręcając pudełko z maścią. Musiał pokazać,
w jaki sposób musi ją wcierać. Potem, choć wolałaby, żeby było inaczej, będzie
mógł to robić sam.
–
Dobra – Sasuke westchnął i podwinął bluzę.
Po
chwili poczuł dotyk palców z chłodną maścią. To było takie inne od dotyku
Naruto, który przesuwał po bliźnie palcami wczoraj w parku. Wtedy to było takie
intymne, takie… podniecające. A teraz… Teraz miał nadzieję, że Sakura skończy
jak najszybciej. Nigdy nie lubił, jak ktoś go dotykał. Naruto był naprawdę
absolutnym wyjątkiem, bo tylko jego dotyk sprawiał mu prawdziwą przyjemność. Od
zwykłych gestów, przez pocałunki, po najbardziej intymne zbliżenia. Ten dotyk
był nie tylko chciany, a wręcz pożądany, czego wyraz Sasuke dał poprzedniej
nocy.
–
Musisz to robić dwa razy dziennie, okrężnymi ruchami. Wtedy blizna będzie mniej
widoczna, być może całkiem zaniknie – wyjaśniła Sakura, kiedy niechętnie
oderwała rękę. Nie mogła przecież nadal wsmarowywać czegoś, co już się
wchłonęło.
–
Tak, rozumiem. – Sasuke zabrał maść i odstawił na stół. Dopiero wtedy jego
uwagę przykuł żel, którego używali do… Cholera, Naruto musiał go tu zostawić.
Naprawdę, oszaleje przez to jego bałaganiarstwo. Dobrze, że to przynajmniej nie
był to typowy lubrykant, bo obaj nadal woleli nie kupować takich rzeczy,
żeby nie powstały plotki.
–
No... to jak się czujesz, Sasuke-kun? – zapytała nieśmiało Sakura, nie chcąc
jeszcze wychodzić.
–
Dobrze. – Sasuke wstał od stołu i zabrał się za sprzątanie kuchni. Nie zaproponował
jej niczego do picia, jdnak Sakura nie chciała jeszcze wychodzić i rozpaczliwie
szukała punktu zaczepienia, który pozwoliłby jej na dłuższą rozmowę.
–
Kakashi-sensei mówił, że zdałeś już raport.
–
Musiałem – rzucił tylko. – Zaraz muszę wyjść na zakupy – dodał, mając nadzieję,
że Sakura już pójdzie, jednak nic bardziej mylnego. Te słowa pozwoliły jej się
do czegoś odnieść.
–
O, świetnie! – rzuciła. – Ja też muszę iść do sklepu, to może pójdziemy razem?
Wczoraj, po waszej wizycie zdałam sobie sprawę, że nie mam nawet niczym
poczęstować gości – uśmiechnęła się, a Sasuke zastanowił się czy ona
przypadkiem czegoś znów nie sugeruje. Na przykład tego, że chętnie by go do
siebie zaprosiła. Sam już nie wiedział, czy nie popada w jakąś paranoję, ale
Sakura ostatnio naprawdę wydawała się być bardziej zdeterminowana niż do tej
pory. A po tym, co ostatnio zrobiła tutaj, w jego kuchni, wolał nie zostawać z
nią zbyt długo sam na sam w miejscu prywatnym i z dala od ludzi. Co prawda był
pewien, że drugi raz się nie odważy na coś takiego, ale mimo wszystko wolał
ograniczyć ich kontakty do jakiegoś neutralnego terenu.
–
Nie, Sakura, musze też załatwić kilka spraw, więc szybciej załatwię wszystko
sam – powiedział, zabierając z oparcia krzesła swoją kamizelkę i wyciągając z
kieszeni klucze, tym samym dając do zrozumienia, że musi już iść.
Sakura,
wracając do domu, miała wrażenie, że coś jest nie tak. Nie wiedziała co
dokładnie, ale… Kiedyś, gdy była w mieszkaniu Sasuke, wydawało jej się, że
prawie nikt w nim nigdy nie przebywa, tak było tam czysto. Wszystko pochowane,
prawie żadnego przedmiotu na widoku, poza standardowym wyposażeniem. A dzisiaj?
Kamizelka Naruto, jakiś koc zmiętolony na kanapie, maść nawilżająca rzucona
byle jak na stół. Swoją drogą ta maść raczej nadawała się na zimę, kiedy był
mróz, na lato była zbyt tłusta, ale wolała nic nie mówić, żeby nie zirytować
Sasuke. On nie znosił, gdy ktoś zwracał mu uwagę i zawsze się wtedy irytował.
Zresztą, to był przecież drobiazg. No nic, trudno. Westchnęła zrezygnowana i
weszła do sklepu. Uznała, że musi upiec jakieś ciastka, na wypadek, gdyby
jednak miała jakichś niespodziewanych gości.
Naruto
otarł pot z czoła i oparł się o szpadel. Już tak dawno nie robił niczego tylko
przy użyciu własnej energii, że naprawdę się zmęczył. Cholerny Kakashi. Sasuke
zresztą też. Nie dość, że ten ogródek to była jego wina, to jeszcze przez niego
naprawdę bolał go tyłek. Obaj byli wczoraj tak niewyżyci, że żaden z nich nie
przejmował się skutkami. Zupełnie jak wtedy, gdy tak pogryźli sobie szyje, że
musieli chodzić w golfach. Naruto westchnął, chwycił jedną z roślin i wsadził
ją byle jak w wykopany dołek. Głupi ogródek. Już on go tak pięknie urządzi, że
Kakashi złapie się za głowę i będzie żałował, że w ogóle kazał mu to robić.
–
Co tam mamroczesz? – usłyszał głos, a po chwili Sasuke zeskoczył z dachu nowego
domu Kakashiego. – Nieźle ci idzie, ale zauważyłem, że dachówki też wymagają
renowacji i…
–
Zamknij się! – Naruto spojrzał na niego z wściekłością. – Spróbuj o tym
wspomnieć, a… a zobaczysz! – warknął.
Był
zły, bo powinien trenować, a nie zajmować się remontami! Kiedy byli geninami
nienawidził takich misji, a z samego początku tylko takie dostawali. Zrób
zakupy staruszce, znajdź kota, który uciekł, powyrywaj chwasty. No do cholery!
Teraz był już jouninem, poza tym zamierzał zostać Hokage!
Sasuke
uśmiechnął się kpiąco. Już chciał rzucić kolejną zgryźliwą uwagę, ale
ostatecznie ugryzł się w język. Młotek i tak dzisiaj wystarczająco się narobił,
a jak tak dalej pójdzie, będzie musiał trenować sam. Wolał tego uniknąć, bo co
jak co, ale Naruto najlepiej się nokautowało.
–
Dużo ci jeszcze zostało? – zapytał. – Grzebiesz się z tym jak cholera. Nie
byłbyś dobrym ogrodnikiem – dodał, widząc jego rozzłoszczone spojrzenie.
–
Bo ja się nie nadaję na ogrodnika, draniu! Żeby przyszły Hokage musiał robić
takie rzeczy!
–
Jak tak dalej pójdzie, prędzej skończysz przy sadzonkach, a nie zostaniesz
Hokage. Łap. – Rzucił mu paczkę z jedzeniem. Naruto pewnie był głodny. Nie to,
żeby Naruto bywał niegłodny, ale teraz musiał być głodny bardziej niż zwykle.
–
Dzięki. – Naruto wydął wargi, wciąż trochę obrażony, ale widok omusubi odrobinę
go udobruchał. Były starannie zapakowane w papier i... Uśmiechnął się
złośliwie. – Nie musiałeś, draniu. Prawie jak żona, która... – W ostatniej
chwili uniknął lecącego w jego stronę shurikena, który wbił się w niedawno
pomalowany płot. – Zwariowałeś?
–
Uważaj, bo następnym razem będzie Chidori – ostrzegł go Sasuke. – I znowu
zasugeruję coś Kakashiemu odnośnie remon...
–
Ani mi się waż! – wrzasnął Naruto i doskoczył do niego. W normalnych warunkach
znowu zaczęliby się kłócić, ale przez cały dzień pracy Naruto był zbyt
zmęczony.
–
Siadaj i to zjedz. Kiedy kończysz ten cholerny ogródek?
–
Jak chcesz, możesz mi pomóc – burknął Naruto, ale skrupulatnie zajął się
odpakowywaniem jedzenia. Na ogół nie przepadał za omusubi, ale teraz był tak
głodny, że ani myślał wybrzydzać.
–
Mogę popatrzeć.
–
Drań – wydusił Naruto z pełnymi ustami, kiedy wpakował sobie pół omusubi do
ust.
–
Młotek.
Naruto
tylko fuknął i zmrużył oczy, ale zajął się jedzeniem.
–
Jutro będę chciał z tobą porozmawiać o tych zwojach. Dzisiaj już do niczego się
nie nadasz.
–
Sam się do niczego nie nadasz! – burknął Naruto, który mimo że naprawdę był
zmęczony, nie miał zamiaru się do tego przyznać. Już miał zamiar zacząć swoją
dotychczasową tyradę, jakim to on nie jest wspaniałym ninja, gdy usłyszał ciche
gwizdanie, a przy ogrodzeniu pojawiła się kolejna osoba.
Shikamaru
rozejrzał się, a po chwili dedukcji uznał, że zamiast wejść przez furtkę,
szybciej będzie przeskoczyć przez płot. No tak, to u niego normalne. Nie
chciało mu się zrobić kilkunastu kroków dalej.
–
Shikamaru! – Naruto porzucił pomysł nawrzucania Sasuke i przywitał się z
szerokim uśmiechem.
Po
chwili odstawił łopatę i podszedł do niego. Stanął i przekrzywił głowę, a po
chwili przysunął nos i go powąchał.
–
Pachniesz jakoś inaczej. I… – zastanowił się – co się stało z twoimi włosami? –
zapytał, próbując dotknąć jego kitki. Zawsze wydawała się być niedbale związana,
jakby Shikamaru unikał grzebienia, a teraz…
–
Chociaż ty przestań! – Shikamaru westchnął cierpiętniczo i przysłonił twarz ręką.
Miał już dość. Matka i Temari były bezlitosne
i zmusiły go do wizyty w miejscach, z których normalnie nigdy nie korzystał.
Miał wrażenie, że Temari mści się dodatkowo za to, że cały wczorajszy dzień się
przed nią chował. Mógł to lepiej przemyśleć. Ale jak przemyśleć i zaplanować
jakąś genialną taktykę, skoro ma się do czynienia z najbardziej nieobliczalną
kobietą?! Po jaką cholerę wpakował się w ten ślub? To była najbardziej męcząca
i kłopotliwa rzecz, jaka mogła go kiedykolwiek spotkać.
–
Poza tym, wy macie większy problem. Temari się uparła, żeby ciebie – spojrzał
znacząco na Naruto – zaprosić na ślub razem z Hinatą, a ciebie – rozłożył
bezradnie ręce, widząc zmarszczone brwi Sasuke – z Sakurą. Próbowałem jej to
wyperswadować, ale wiecie jaka ona jest… – westchnął i ulokował się w cieniu
jednego ze starych drzew w ogrodzie.
Ooo, po tej końcówce już czekam na rozdział ślubny <3
OdpowiedzUsuńNiby Shikamaru taki genialny, a jednak taki głupiutki... Toż to było oczywiste, że przez takie chowanie, tylko jeszcze bardziej oberwie xD
OdpowiedzUsuńO-ho. Nie podoba mi się to. Niech oni się już lepiej do wszystkiego przyznają i zaoszczędzą bólu Sakurze i Hinacie, a także sobie problemów.
Czekam na następny rozdział!
Z tym zaoszczędzeniem bólu może być ciężko, bo to już trochę trwa...
UsuńCoś czuje, że to już długo nie potrwa i Sakura w końcu się dowie... bo raczej żaden z nich nie uzna, że no dobra, spoko, przyjdę z Sakurą/Hinatą :D jakiś głośny coming out na pół wioski? :D bo jak Naruto jeszcze możliwe, że uznałby, że no ok, Hinata to tylko koleżanka, ale ją lubi i może z nią przyjść, tak z Sasuke to nie sądzę, żeby wyszło. Zwłaszcza po tym, jak Sakura się do niego przykleiła niemal jak rzep. Brrr... Może w końcu dojdzie do jakiejś rozmowy między Naruto a Sasuke, bo do tej pory nie palili się do rozmowy o związku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za rozdział! :) od razu wieczór stał się piękniejszy!
C.
Rozdziały fantastyczne. Nawet w pracy czytam ukradkiem. Co do Shikamaru, uśmiałam się z całej sytuacji. Uciekać przed przyszłą żoną i matką... :D Co do pomysłu o parach, to jestem pewna, że Sasuke nie pójdzie z Sakurą albo w ogóle nie pojawi się na ślubie.
OdpowiedzUsuńSpoiler
Ooo, ale się porobiło. Też nie sądzę żeby Sasuke zgodził się na to żeby pójść z Sakurą. A może wzruszy ramionami i jakoś to przeboleje? A może pójdą z dziewczynami i potem i tak spędza czas z sobą? Licho wie, nie mogę się doczekać. Sakura w mieszkaniu Sasuke to komedia, tak samo jak biedny Shikamaru umykający przed Temari.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się Sasuke który przynosi młotkowi jedzenie <3 Drażni go i droczy się z nim, ale równocześnie bardzo o niego dba. Dziękuję za rozdział i czekam z niecierpliwością na ślub. Też mam nadzieję że jak już będą mieli coming out to to będzie z rozmachem i fantazją. Mam wrażenie że to byłoby bardzo w stylu Naruto, który jak już się na coś decyduje, to nie zależy mu na drodze powrotu czy wycofaniu się, tylko idzie na całość
Pozdrawiam
JT
C, JT - Ich coming out będzie wiązał się z jeszcze jedną rzeczą, więc myślę, że ten rozmach będzie i się nie rozczarujecie:)
OdpowiedzUsuńN miejscu Naruto bym się wkurzyła. Na miejscu Sasuke jeszcze bardziej bym się wkurzyła. Może będą chorzy i nie pójdą? Albo... Sasuke się oświadczy xD
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej w końcu by się ujawnili, na miejscu takiego np. Kiby to robiłabym zakłady, czy oni przypadkiem nie są razem.
No i potwierdza się teza, że Temari to zuo wcielone, Shikamaru ma dobry gust <3
Jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału i czy chłopaki z tego wybrną.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! :D
~ Wege
Kiba już kilka razy już sobie z tego kpił, ale tak na serio to kto widząc dwóch przyjaciół, którzy i tak ciągle spędzali ze sobą czas, wziąłby ich za gejów?
UsuńCzytałam jednym tchem od początku i nagle okazało się, że nie ma następnego rozdziału. Patrząc jednak na częstotliwość ich dodawania nie jestem aż tak załamana i postaram się wytrzymać do następnego wpisu.
OdpowiedzUsuńA teraz jakiś komentarz na temat całości. Pierwsze ogólne wrażenie to zachwyt, że mogę wreszcie przeczytać coś o Naruto i Sasuke, którzy są kanoniczni i to naprawdę są oni. Naruto, który nie zachowuje się jak zakochana nastolatka i nie jest nagle niezwykle delikatny i wrażliwy. Sasuke, który mimo że zakochany w Naruto to dalej drań. Większość opowiadań mimo że zwykle i tak są cudowne zmienia ich charaktery, a tu to naprawdę są oni. No i ich reakcję, czyli dokładnie takie jak byłyby w anime czy mandze. Cudo.
Po pierwszym zauroczeniu kanonicznością i kilku rozdziałach okazuje się coś, co w opowiadaniach nie jest pewniakiem, czyli umiejętności pisarskie autora są obecne i opowiadanie bardzo dobrze się czyta. Bardzo odpowiada mi ten styl pisania i brak błędów stylistycznych przez które trzeba czasem czytać zdanie kilka razy. Czyta się naprawdę lekko i przyjemnie. Cudo.
Historia. Coś się dzieje! I to wielki komplement. Fabuła mimo że skupiona na Naruto i Sasuke nie jest tylko zbitką sytuacji, w których się obściskują tylko ma wszystko czego potrzeba. Byłam naprawdę zainteresowana całą historią, np. przygotowaniami do egzaminu. Cudo.
I teraz najważniejsza wiadomość dla was autorki. Naprawdę ktoś to czyta, komuś to się podoba, ktoś się cieszy tym opowiadaniem, ktoś poświęca mu czas i ktoś docenia waszą pracę. Z przyjemnością przeczytam następne rozdziały i na pewno kiedyś jeszcze wrócę do tego opowiadania. Już się nie mogę doczekać.
Pozdrawiam Czytelniczka.
Cieszę się, że tak bardzo Ci się spodobało. Taki był właśnie nasz zamysł, żeby trzymać się kanonu, nawet jeżeli przez to trzeba było poprawiać dużo rzeczy.
UsuńMam nadzieję, że ciąg dalszy spodoba Ci się jeszcze bardziej, bo ff już zmierza do końca i wszystkie wątki zaczną się składać w całość:)
Hej,
OdpowiedzUsuńwielka szkoda, że Naruto nie zrobił jakieś malinki Sssuke, ciekawe co wtedy Sakura by zrobiła, oj dobrze pomyślałaś Naruto sypia u Sasuke ale nie na kanapie... a Temari i jej pomysł ojć ha Shikamaru ukrywający się...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia