Dziękujemy
za komentarze i zapraszamy na rozdział 19.
Wszyscy
spojrzeli na Kibę ze zdziwieniem, niektórzy wręcz wydawali się zszokowani. Nawet
Sasuke aż uniósł brwi.
–
Uderzyłeś się w głowę, czy uznałeś, że w sumie jest ci niepotrzebna i Naruto
może ci ją urwać? – uśmiechnął się kpiąco. Ten chłopak nie przestawał go
zadziwiać swoją głupotą.
–
Kiba, zwariowałeś? – Ino uderzyła go w ramię. – Przecież on cię...
–
Wyzywam go na pojedynek! – Kiba odepchnął jej rękę i pochylił się jeszcze
bardziej, zaciskając dłonie na blacie. – Co, Naruto, tchórzysz?
–
Żebyś tylko ty nie stchórzył – mruknął Shikamaru, który siedział przy skraju
stołu i przyglądał się całej awanturze ze znudzeniem. – Kiba, naprawdę...
–
Ja niby tchórzę? Nigdy w życiu! – Naruto poderwał się z krzesła i wyciągnął
palec w stronę Kiby. – Odszczekaj to, bo pożałujesz!
–
Zaraz ty będziesz szczekał, Naruto. Zobaczysz, na co mnie stać!
Wrzeszczeli
na siebie tak głośno, że w końcu zirytowana bibliotekarka wyrzuciła ich z
budynku. Co więcej, powiedziała, że do końca dzisiejszego dnia nie mają wstępu
do środka i żeby lepiej znaleźli sobie jakieś inne zajęcie, bo ona musi od nich
odpocząć.
Kiba
i Naruto w bojowych nastrojach ruszyli na plac treningowy, nadal głośno się kłócąc,
a reszta znajomych pobiegła za nimi.
–
Sasuke-kun – szepnęła Sakura, zbliżając się do niego. – Wiesz, o co im poszło?
–
Nie mam pojęcia. – Sasuke zmarszczył brwi, obserwując plecy biegnącego Naruto.
Kiba ścigał się z nim, nie chcąc pokazać, że jest wolniejszy.
–
Naruto chyba nic nie zrobi Kibie...
–
Powinien – rzucił i przyspieszył, żeby nie stracić ich z oczu. Co też oni
najlepszego wymyślili? – zastanawiał się z irytacją.
Nie
wiadomo, jakim sposobem wiadomość o tym pojedynku rozeszła się w tempie
błyskawicy. Nie wiadomo też, jakim cudem zainteresowani, a raczej
zainteresowane, przybyli na pole treningowe przed nimi.
–
Biją się o ciebie! – usłyszał Sasuke, gdy jakaś jasnowłosa dziewczyna aż
pisnęła, zaciskając ręce z podekscytowania. Koleżanka, do której to mówiła,
brunetka o zielonych oczach, stała tylko i obserwował całą sytuację jakby
niedowierzając, że to się dzieje naprawdę. – Patrz, Naruto ma twój rzemyk –
blondynka teraz wręcz wrzasnęła i wskazała na niego rękę. Sasuke zmarszczył
brwi. Co się tam do cholery wczoraj wydarzyło? I skąd te tłumy ludzi?
–
Sakura… – Odwrócił się w jej stronę – Nie miałaś iść wczoraj z Naruto do
Ichiraku? – zapytał, bardzo już zirytowany.
–
Tak, ale… Sasuke-kun, myślę, że on wolał pobyć z Hinatą… – Sakura uśmiechnęła
się promiennie. Miała nadzieję, że on w końcu zrozumie.
–
Z Hinatą, tak? – Sasuke wyglądał na coraz bardziej wkurzonego. – A to całe
towarzystwo tutaj?
–
To niesamowite, Naruto na pewno wygra, a wtedy będzie twoim chłopakiem –
wrzasnęła jakaś ruda dziewczyna, patrząc na tę brunetkę o zielonych oczach.
Teraz to już wszyscy na nią spojrzeli. Hinata wyglądała, jakby miała zemdleć,
Sakura wydawała się być skonsternowana, a Sasuke… Ja ci dam „chłopaka” – zaklął
w myślach. Chciał już podejść i zakończyć tę parodię pojedynku, którą zapewne
będzie, bo Kiba nie miał podskoku do Naruto, a ten z kolei nigdy nie
skrzywdziłby przyjaciela, ale w tym właśnie momencie ci dwaj na siebie
skoczyli.
–
O co ci chodzi, co? – wrzasnął Naruto, unikając z łatwością ciosu przyjaciela.
Potem drugiego i trzeciego. Sam w ogóle nie atakował, nawet nie uaktywnił trybu
Kuramy.
–
O co? A o to! – warknął Kiba, razem z Akamaru zamieniając się w wiry i
nacierając na niego z całym impetem. Był cholernie zły za tą – jego zdaniem –
perfidną zdradę, bo przyjaciele nie odbijali sobie dziewczyn, a teraz jeszcze dodatkowo
rozzłoszczony tym, że Naruto chyba nie traktuje tego pojedynku poważnie. A powinien,
bo on też był silnym shinobi i trzeba było się z nim liczyć! Już on mu pokaże!
Zacisnął pięści i zaczął atakować jeszcze brutalniej. Trawa na polu treningowym
została totalnie rozryta. Kakashi znowu nas zabije – zdążył pomyśleć Naruto,
zanim zablokował kolejny cios. Ale Kiba nie rezygnował. Coraz bardziej
zdeterminowany używał swoich najlepszych technik. Był naprawdę niesamowicie wściekły.
–
Dosyć! – krzyknęła w końcu Hinata, wbiegając między nich. Nie mogła na to
patrzeć, musiała ich powstrzymać. – Kiba, przestań!
–
Niech ktoś ją stamtąd zabierze! – Zainterweniował Shikamaru, łapiąc ją w cień,
bo jeszcze chwila, a dostałaby zmodyfikowanym atakiem Kiby.
Sasuke
w końcu też postanowił się wtrącić. Pojawił się tuż przed Naruto, aktywując
Susano, żeby Kiba nie mógł ich tknąć. Otoczył ich obu chakrą, zamykając w
zbroi.
–
Co ty, do cholery, wyprawiasz? – warknął. – Wiesz, że on nie ma z tobą żadnych
szans! Uspokój go, albo ja to zrobię! – dodał i zmrużył groźnie oczy. – Zbliża
się egzamin, przez wasze wrzaski zostaliśmy wyrzuceni z biblioteki. Zaraz idę
ćwiczyć i albo do mnie dołączysz, albo nadal będziesz się bawił w ten śmieszny
pojedynek. Jeśli chcesz zostać Hokage, zacznij rozmawiać z ludźmi, a nie
zaciągać takich jak Kiba na pole treningowe!
Naruto
skrzywił się, ale wiedział, że Sasuke miał rację.
–
Tylko że ja nie wiem, o co mu chodzi.
–
To go o to zapytaj! – Sasuke spojrzał na niego z irytacją.
–
Nie chciał mi powiedzieć! – Naruto odwrócił się w stronę tłumu, który zebrał
się, żeby zobaczyć ich walkę, ale przez fioletowy pancerz nic nie widział.
Słyszał jedynie wrzaski jakiejś grupy dziewczyn, które zapewne ekscytowały się
Susano Sasuke. Ta technika, jak i tryb Kuramy, zawsze wzbudzały euforię wśród
publiczności.
–
Uchiha, nie wtrącaj się! – usłyszeli krzyk Kiby. – To nie twój interes. Muszę
wyrównać z Naruto rachunki!
–
Załatw to i czekam na ciebie. Musimy iść do Kakashiego, jeśli jeszcze nie
zapomniałeś. Nie chcę mieć przez ciebie problemów. – Sasuke dezaktywował Susano
i oskoczył na drugi koniec pola, dając Naruto wolną rękę.
–
No dalej, tchórzysz, Naruto?! – Kiba był coraz bardziej wściekły, bo wyszedł
przed tymi wszystkimi ludźmi na słabeusza. Nie był w stanie nawet tknąć Susano,
kiedy Sasuke rozmawiał z Naruto, mimo że tamten nawet specjalnie nie skupiał
się na utrzymaniu pancerza.
–
Kiba, cholera, powiesz w końcu, o co ci chodzi?! – Naruto rozłożył bezradnie
ręce. – Co ci da walka?! Pogadajmy jak faceci.
–
Właśnie gadamy, jakbyś nie zauważył! – Kiba znowu spróbował go zaatakować, ale
Naruto zrobił kolejny unik i odskoczył na bezpieczną odległość.
–
Muszę zaraz iść do Kakashiego! Wyduś to z siebie!
–
Kiba-kun, proszę cię... – mruknęła cicho Hinata.
Kiba,
który wcześniej był tak zaślepiony złością, że nawet jej nie zauważył, dopiero
teraz spojrzał bardziej przytomnym
wzrokiem i zobaczył, gdzie stoi. Dosłownie kilka centymetrów przed nią był
wyryty rów w ziemi. Ogarnęło go przerażenie. Hinata, on i Shino byli drużyną od
lat, zawsze się wspierali, cokolwiek by się nie działo. W żadnym wypadku nie
chciałby jej zrobić krzywdy.
–
Powiesz wreszcie? – Naruto wylądował na wprost niego. Zauważył, że Sasuke
zignorował zarówno swoje fanki, jak i dzieci proszące o autograf i gdzieś
zniknął.
–
Odbiłeś mi dziewczynę! – warknął w końcu Kiba, zakładając ręce na piersi i
patrząc na niego ponuro. Ciężko było mu przyznać, że właśnie to się stało, bo
zawsze przecież dogryzał Naruto z powodu braku doświadczenia z kobietami, a tu
coś takiego…
–
Jaką dziewczynę? – Naruto zamrugał zdezorientowany. On nie potrzebował żadnej
dziewczyny, miał Sasuke.
–
Jak to jaką! – Kiba chwycił go za rękaw i podwinął nieco ściągacz bluzy,
ukazując rzemyk.
Naruto
dopiero teraz przypomniała się wczorajsza sytuacja. Tamta dziewczyna,
pudełeczko z prezentem, wściekłość Kiby i słowa: „ty zdrajco”. Nie miał
pojęcia, że to jego dziewczyna. Po prostu ucieszył się, że ktoś zrobił coś
specjalnie dla niego.
–
Nie znam jej, nawet nie wiem jak ma na imię – wzruszył ramionami i zdjął rzemyk
Był naprawdę ładny, ale… Nawet nie dostrzegł wyrazu ulgi na twarzy Hinaty, gdy
po prostu wepchnął go w ręce Kiby. –
Trzymaj. Nie wiedziałem.
Jęk
zawodu dziewczyn, który rozległ się w tej samej chwili, był słyszany bardzo
dobrze. Były bardzo zawiedzione. Miały nadzieję na naprawdę zajadły pojedynek o
ich koleżankę, a tu… Dobrze, że przynajmniej było coś widowiskowego, jak
Susano.
–
Lecę, bo Kakashi-sensei mnie zabije – mruknął Naruto do Kiby i odskoczył,
jednym susem pokonując sporą odległość. A to znaczyło, że oddał pojedynek
walkowerem. Uśmiechnął się… I dobrze.
Kiedy
przybył do siedziby Hokage, Sasuke właśnie wychodził z gabinetu. Szedł teraz z
aktywnym Sharinganem w oczach i straszył personel. Zatrzymał się dopiero, kiedy
go zobaczył.
–
Co chciał Kakashi-sensei? – Naruto, jak to zawsze bywało w jego przypadku,
podrapał włosy z tyłu głowy. On nie bał się tych oczu. Wręcz przeciwnie,
uwielbiał je.
–
Nawet nie pytaj! – Sasuke miał ochotę naprawdę kogoś zabić. Spędził niecałe
dziesięć minut na rozmowie z Kakashim i tyle wystarczyło, by ich były sensei i
jednocześnie obecny Hokage, widząc jego minę, sam uznał, że nie ma sensu z nim
na ten temat rozmawiać.
–
Jakąś karę nam wymyślił? – Naruto jeszcze nie miał pojęcia, co go czeka.
–
Gorzej.
– No powiedz. – Zmarszczył brwi, nic nie
rozumiejąc. Co mogło być gorsze od kary?
–
Idź i sam się przekonaj. Załatwiłeś sprawę z Kibą? – zapytał ostro Sasuke, zauważając
jednak, że na jego nadgarstku już nie było tego rzemyka.
–
Załatwiłem, draniu. Bez walki. – Naruto pokiwał tylko głową, widząc spojrzenie
utkwione na jego ręce. Sasuke najwyraźniej nie podobało się, że dostawał
prezenty od dziewczyn.
–
O co mu chodziło?
–
A coś ty taki ciekawski, co? – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Naprawdę, on
zachowywał się, jakby był... – Jesteś zazdrosny, draniu? – zapytał ciszej.
–
Chciałbyś. – Sharingan w oczach Sasuke przybrał ciemniejszą barwę. – Widzimy
się przed budynkiem. Powodzenia – dodał i uśmiechnął się w sposób, który wcale
nie spodobał się Naruto.
Przełknął
ciężko i w końcu poszedł do gabinetu Hokage. Zapukał, a kiedy usłyszał
„proszę!”, wszedł do środka. Kakashi siedział w swoim fotelu i patrzył w okno.
Obejrzał się na Naruto i westchnął cicho.
–
Siadaj.
–
Co się stało, Kakashi-sensei? – zapytał Naruto, ale posłusznie usiadł na krześle
przed biurkiem. – Sasuke mówił, że... W sumie to nic nie mówił, ale był
wkurzony – zaśmiał się nerwowo.
–
Chcę z tobą porozmawiać na ten sam temat, co z nim i mam nadzieję, że...
zareagujesz trochę lepiej. Posłuchaj… Wiem, że jesteś bardzo silnym shinobi,
nasz świat wiele ci zawdzięcza, Naruto, ale... Wojna już się skończyła.
Zagrożenie minęło. Wy jesteś już pełnoletni – wyliczał spokojnym tonem. – Ty i
Sasuke wychowaliście się w trudnych warunkach, całe życie spędziliście na walce
i... Wiem, że spędziłeś trochę czasu z Jiraiyą, ale byłeś chyba jeszcze za
młody, żeby... Wiesz, jego książki, są bardzo ciekawe. Mógłbyś się z nich wiele
nauczyć.
–
Eee… – Naruto otworzył buzię. – Te zboczone książki? Nie dzięki… – Zamachał
rękami i omal nie przewrócił się razem z krzesłem. Widział kiedyś fragmenty i
wolał sobie odpuścić.
–
Naruto, do cholery! – Kakashi wstał i dla lepszego efektu huknął w blat biurka
jedną z tych książek. – Czy ty w ogóle myślałeś o założeniu w przyszłości
rodziny? – zapytał, siadając z powrotem w swoim fotelu.
–
No w sumie to… Bo to jest… Bo ja i … – ugryzł się w język. No ale co? Miał
powiedzieć, że nie potrzebuje wykładów, tylko po prostu nawet nie wie, na czym
stoi? Znów przemknęła mu przez myśl wizja, że Sasuke kiedyś, być może nawet w
niedalekiej przyszłości się ożeni, bo będzie chciał mieć dzieci, a on zostanie
bez niego…
Kakashi
zauważył grymas na jego twarzy. Naruto naprawdę musiał mieć w tych kwestiach
jakiś problem. Reagował zbyt żywiołowo. I o ile dawniej dało się z niego czytać
jak z otwartej książki, teraz to było coś, czego nie potrafił rozgryźć.
–
Posłuchaj. Ciągle tylko walczysz z Sasuke, tylko z nim praktycznie spędzasz
czas. Może poświęć chociaż chwilę swoim koleżankom. Myślę, że możesz być z tego
powodu… hmm… bardzo zadowolony… – Kakashi sam nie miał pojęcia, jak to ująć.
Naruto nie był zbyt bystry, jeżeli chodziło o te sprawy. – Zaproś jakąś koleżankę… nie wiem… na
kolację?
–
Często zapraszam je do Ichiraku – pochwalił się Naruto. – I drania też, ale
jego to trzeba zwykle długo namawiać.
Drania
też… Kakashi odchylił się na fotelu i przymknął oczy. To będzie trudniejsze niż
sądził. Chyba będzie musiał poprosić kogoś o pomoc. Westchnął ciężko, miał dość
na dziś. Powiedział Naruto, że jest już wolny, nawet zapomniał o karze za ten
las. Głowa go rozbolała. Co za dwa niereformowalne przypadki.
Sasuke
uniósł głowę i uśmiechnął się kpiąco, gdy Naruto pojawił się przy nim na jednym
z dachów.
–
No i co?
–
No i nic. Kakashi tylko pytał mnie o kilka rzeczy. Tak właściwie to nawet nie wiem,
po co mnie wezwał. A co tobie mówił, draniu? – Naruto spojrzał podejrzliwie na
Sasuke. – Hm? Że się tak wkurzyłeś?
–
A tobie co mówił, że się nie wkurzyłeś?
–
W sumie to nic. – Wzruszył ramionami. – Powiedział, żebym zapraszał więcej
dziewczyn do Ichiraku.
–
Tak ci powiedział? – Sasuke uniósł brwi. – Wczoraj już zaprosiłeś jedną. Teraz
pora na kolejne?
–
Ciebie też zaprosiłem, a nie przyszedłeś.
–
To była randka, młotku? – zapytał kpiąco. Siedzieli na szczycie dachu niedaleko
siedziby Hokage. Tutaj mogli
przynajmniej spokojnie porozmawiać.
Naruto
otworzył usta i już chciał coś powiedzieć, ale w końcu zamknął je i zachmurzył
się.
–
A ty co niby wczoraj robiłeś, draniu, co?
–
Trenowałem, a co myślałeś? – Sasuke położył się na dachówkach, zakładając ręce
za głowę. Złośliwy obserwator powiedziałby, że wygląda jak Shikamaru, kiedy się
leni.
Naruto
rozejrzał się, ale kiedy nikogo nie zauważył, przysunął się lekko. Znów wsunął
dłoń w te miękkie czarne włosy. Sasuke nie miał na czole ochraniacza, pewnie schował
go do kieszeni po wyjściu od Kakashiego. Obaj często tak robili, bo było już
zdecydowanie za gorąco.
–
A co z twoją niedoszłą dziewczyną? – zapytał złośliwie Sasuke, obejmując go
jednak lekko.
–
Nie chcę żadnej dziewczyny… – Naruto przeturlał się jeszcze bliżej, lądując
jedną nogą miedzy jego udami. – Chcę tego… – Pocałował go. W takich sytuacjach
naprawdę tracił instynkt samozachowawczy. Sasuke wyzwalał w nim takie emocje,
że …
–
Eh… – Ktoś wylądował obok nich na dachu. – No to pięknie…
Naruto
oderwał się od Sasuke, który aktywował momentalnie Sharingana, ale shinobi,
który ich zaskoczył w tej jednoznacznej sytuacji, nie dał się złapać w pułapkę.
Był na to zbyt inteligentny i umiał przewidzieć taki ruch.
–
Jak długo to już trwa? – zapytał, bawiąc się kunaiem.
–
Shikamaru! To nie tak jak myślisz! – Naruto poderwał się i zaczął machać rękami
tak, że o mało nie spadł z dachu.
–
Uspokój się, młotku – warknął Sasuke i podniósł się, łapiąc go za kamizelkę.
–
Zdajecie sobie sprawę, że ktoś mógł was śledzić? – zapytał Shikamaru i oparł
rękę na udzie, przyglądając im się ze znudzeniem. Nie wydawał się ani
zszokowany, ani nawet choć trochę zaskoczony. – Już widzę te mordercze zapędy
dziewczyn, zwłaszcza Sakury, kiedy się wyda. Wiecie, jakie to będzie kłopotliwe
opanować je wszystkie?
–
Wcale nie musi się wydać – zauważył Sasuke, zachowując stoicki spokój. Zdążył
nieco poznać Shikamaru, więc miał pewność, że on się akurat nie wygada.
–
Wyda się, jeżeli nadal będziecie się tak zachowywać. Ostatnio najpierw zdemolowaliście
las, a później, jak gdyby nigdy nic, zasnęliście jeden na drugim. No naprawdę… –
Shikamaru westchnął. Jako doradca Hokage i tak miał już dużo na głowie, a teraz
jeszcze to.
–
To ty rzuciłeś wtedy tę wybuchową notkę? – Naruto zaczynało coś świtać. Tak, to
by wiele tłumaczyło.
–
Musiałem was jakoś obudzić, bo gdyby znalazł was ktoś inny… Nie chcę nawet o
tym myśleć. Tu by się rozpętało prawdziwe piekło…
–
Nie no… – zaczął Naruto, ale zaraz umilkł. Mimowolnie wyobraził sobie to
piekło. Rozwścieczona Sakura zrobiłaby z niego miazgę, rozwalając przy okazji
kilka domów w okolicy. A on przecież nie miał takiego ubezpieczenia, żeby
zapłacić za szkody….
–
Powtórzę pytanie. Jak długo to już trwa?
Sasuke
zamierzał powiedzieć, że to nie jego sprawa, ale Naruto go ubiegł.
–
Ze trzy tygodnie…
–
Trzy tygodnie?! – Shikamaru aż chwycił się za głowę. – Daliście się złapać po
zaledwie trzech tygodniach? – jęknął. Jak tak dalej pójdzie, naprawdę cała
Konoha się o nich dowie. Jeszcze Naruto jak Naruto, ale Sasuke? Chyba musiał
kompletnie stracić głowę. Shikamaru musiał jakoś interweniować. Ale nie miał
pojęcia jak. Jako doradca Hokage wiedział, po co Kakashi dzisiaj ich wezwał,
wiedział też od Temari, że Sakura i Hinata są już tak zdesperowane, że w końcu
któraś z nich po prostu wykrzyczy swoje uczucia. Aż zrobiło mu się ich żal.
Przez całe życie na nich czekały, a tu coś takiego…
–
Nikt inny nic nie zauważył – stwierdził Sasuke, choć był na siebie naprawdę
zły. Shikamaru miał rację, byli nieuważni. Jako shinobi powinni się lepiej
kryć.
–
Jeszcze nie zauważył – powiedział Shikamaru, akcentując słowo „jeszcze”. – I to
tylko dlatego, że wszyscy wiedzą, że spędzacie razem cały swój czas i traktują
to jako coś normalnego. Powiedzcie mi… – zawahał się, nie będąc do końca pewny,
czy powinien o to pytać. Ale musiał wiedzieć. – To tak na poważnie?
Sasuke
i Naruto rzucili sobie tylko krótkie spojrzenia. To wystarczyło mu za
odpowiedź. A więc zrobił się mały problem. A z tego małego problemu zrobi się
kiedyś wielka katastrofa.
–
Same kłopoty z wami – mruknął Shikamaru z rezygnacją i potarł policzek,
zastanawiając się nad czymś. – Macie jakiś plan? Jak to rozwiążecie? Zamierzacie
o tym powiedzieć, zanim ktoś zrobi to za was?
Naruto
wzruszył ramionami i przygryzł nerwowo wargę. Shikamaru wybiegał tymi pytaniami
za bardzo naprzód. To, jak bardzo na poważnie był ich... no cóż, „związek”, to,
czy mieli jakiś plan na przyszłość – to wszystko były sprawy, o których jeszcze
ze sobą nie rozmawiali. Sasuke miał na głowie tę całą odbudowę klanu, a Naruto,
jak ostatni kretyn, bał się zacząć ten temat. Ostatnio po prostu skupiali się
tylko na treningu i tych drugich, dużo przyjemniejszych rzeczach.
–
Dobra. – Shikamaru w końcu skapitulował. Ani Naruto, ani tym bardziej Sasuke
nie byli skorzy do rozmowy. – Jeżeli chcecie się ukrywać, a z tego, co
zauważyłem, tak właśnie jest, uważajcie następnym razem. Jeśli dorwie was jakaś
dziewczyna albo na przykład Kiba, nie będzie już tak łatwo. Ale to wszystko
kłopotliwe – westchnął jeszcze, po czym zeskoczył z dachu, zostawiając ich
samych.
–
Mieliśmy szczęście, co? – zapytał po chwili Naruto i podrapał się po karku.
Chyba zaczynał się denerwować. Bo co, jeśli Sasuke teraz uzna, że to jednak nie
miało sensu?
–
Idziemy potrenować – usłyszał. Sasuke nie patrzył na niego, poprawił tylko zapięcie
torby z bronią i rozejrzał się dookoła. – Za Konohę – dodał znacząco.
Cudowny rozdział :3 Miło, że w końcu ktoś o nich wie. A rozmowa Kakashiego idealnie przemyślana xd Weny ~
OdpowiedzUsuńDziękujemy za komentarz:)
UsuńA czy to nie jest normalne, że shinobi nie ma rodzin? Kakashi, Gai, Tsunade itd. nie mają rodzin. Rozumiem nacisk na Sasuke, bo zawsze mówił o odbudowie klanu, ale Naruto nie musi mieć rodziny. Ogólnie rozmowa Kakasiego z chłopakami pozytywna, pośmiałam się z "biblii" Kakashiego. Swoją książkę powinien wprowadzić jako lekture obowiązkową, haha.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się "walka" Naruto z Kibą i to jak Uchiha wtrącił się do niej- kozak <3 Psiarz nieźle się ośmieszył.
Co do Shikamaru, podoba mi się, że zadał kluczowe pytania i teraz chłopcy będą musieli się z nimi zmierzyć i podjąć jakieś kroki, ale nie ukrywam, że mi się podoba wersja nie ujawniania się, nie wyobrażam sobie, żeby w świecie ninja tak się odnoszono z uczuciami. Zwłaszcza jak Naruto ma zostać Hokage a Sasuke jego prawą ręką. Wydaję mi się słabe jak wszyscy będą o nich wiedzieć, rozumiem wybrane osoby, ale wszyscy to już niejakie dla mnie.
Oczywiście z niecierpliwością będę czytać jak Wy to rozwiniecie :)
Spoiler
Zauważ że w czasach powojennych wszyscy bohaterowie zakładają rodziny (Boruto). Tak samo przecież starsze pokolenia - to też byli shinobi (ojcowie Naruto, Sasuke, Ino, Shikamaru, Choujiego itp.). Jakoś muszą się rozmnażać :)
UsuńOdnośnie tego, czy wszyscy będą wiedzieć, czy też nie - związku nie da się ukrywać do końca życia, tym bardziej, że jest zbyt dużo osób zainteresowanych Sasuke i Naruto. Nie wyobrażam sobie, jak mieli by to ukryć, w końcu ich przyjaciele są myślącymi ludźmi :) To nie spoiler, jeszcze nie wiemy, jak to wyjdzie :)
Co do obnoszenia się z uczuciami - no raczej nie będą spacerować po wiosce za rączkę :)
Chodziło mi o to, że to nie jest nic dziwnego, że ktoś nie zakłada rodziny,bo jest również wielu shinobi, którzy nie mają rodzin, ale rozumiem o co Wam chodzi każdy chce jak najlepiej dla bliskich i wszyscy chcą, żeby Naruto zaznał trochę szczęścia. A co do Boruto, masz racje. Nie mam tam osoby bez dziecka. Zbyt słodko jak dla mnie.
UsuńSpoilery, jestem osobą, która uwielbia spoilery, ale akurat u was nie chce znać. Nawet nie wyobrażacie sobie jaką mam frajdę z czytania Waszego fanfika.
Co do związku, też racja. Nie będą się zachowywać jak smarkacze i ukrywać się po kątach.
Spoiler
Zarwałam dwie noce, ale w końcu dotarłam do bieżącego rozdziału. Teraz trochę mi smutno, bo będę musiała czekać na kolejny. Jednak te opowiadnie jest tak wspaniałe, że będę czekać ile tylko będzie trzeba.
OdpowiedzUsuńTa rozmowa chłopaków z Kakashim była bezcenna. Że też jemu się chce rozmawiać z nimi na te tematy. Swoją drogą, to widać, że sam za wielkiego doświadczenia nie ma, gdyż swoją wiedzę czerpie z tych książek. W pierwszej kolejności, to niech sobie sam kogoś znajdzie, a nie! XD
Czekałam, aż ktoś się o tym dowie. Mają szczęście, że nakrył ich ktoś, kto nikomu się nie wygada. Inaczej mieliby serio przechlapane. Wyobraziłam sobie Sakurę, która się dowiaduje o ich związku i rozzłoszczona roznosi Konohę.
To teraz zostaje mi tylko czekać na kolejną część. Chyba na nowo pokochałam "Naruto" i SasuNaru. <3
Miło widzieć nową czytelniczkę :) Rozdziały dodajemy co tydzień. Dzięki za komentarz :)
UsuńJa właściwie nie wiem co siedziało w głowie Kiby, że myślał, że da radę wygrać z Naruto... I ogólnie, skąd przyszedł mu do głowy, że Naru rozumie znaczenie tej branzoletki - w końcu to TEN Naruto, ten sam, który nie zauważa nawet uczuć Hinaty. No ale złość i zawód, chyba trochę go usprawiedliwiają... Ich walka fajnie opisana, choć fajnie by było przeczytać jak Uzumaki wyciera Kibą ziemię :D
OdpowiedzUsuńRozmowa z Kakashim... Sasuke wytrzymał aż 10 minut nic nie demolując? Jestem pod wrażeniem xD A Natu jak Naru - nic nie załapał xD
Uhuhu! Nara to wyskakuje z poważnymi pytaniami! Oby chłopaki o nich porozmawiali na tym treningu w lesie.
Super rozdział! Czekam na kolejny! :D
O tak! Sama chętnie bym przeczytała, jak Naruto miażdży w walce Kibę :D
UsuńOj, porozmawiają sobie, porozmawiają... ;)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch jaki Sasuke wkurzony rozmową z Kakashim, Naruto nawet nie wiedział po co ta cała rozmowa... no i przyłapani na gorącym uczynku ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejo.
OdpowiedzUsuńNaruto dobrze rozegrał te walkę z Kiba. Brawo....
Ale tak rozmowa u hokage mnie zaskoczyła i rozśmieszyła.
Nie dziwię się że Sasuke się wkurzył.
Sądzę że ero senin nie miał książek o parze homo. Więc no nic się od niego praktycznego nie nauczył..
Super rozdział.
Pozdrawiam Deia