Dziękujemy
za komentarze i zapraszamy na rozdział 20.
Naruto
pokiwał głową. Wiedział, że tutaj, na tych dachach i tak nie mieliby szans
porozmawiać. Sasuke miał rację, najlepiej i najbezpieczniej będzie za wioską,
tym bardziej, że nie miał pewności, jak w takiej sytuacji mogły skończyć się
ich wymiany zdań. Bardzo prawdopodobne, że tak jak większość sporów – na walce.
A jeżeli zniszczą kolejny kawałek lasu, Kakashi naprawdę ich za to zabije, choć
w tym momencie Naruto wcale o to nie dbał. Pozwolił się prowadzić Sasuke, ale
szybko zorientował się, gdzie chciał iść. Biegli w stronę ich doliny, na której
ostatnio tak często trenowali.
Naruto
zastanawiał się, jak powinien zacząć tę rozmowę. O raz któryś raz z kolei
układał sobie w głowie jakieś zdanie, jednak już dawno nie czuł się tak
zagubiony jak teraz. Przez to swoje zamyślenie wpadł na jakąś gałąź, ledwo
utrzymują równowagę. Sasuke rzucił mu kpiące spojrzenie, więc postanowił się
ogarnąć i trochę bardziej uważać. Uważać… Ostatnio nie uważali i ich tajemnica
nie była już tylko ich tajemnicą. Naruto jakoś specjalnie nie przeszkadzało to,
że Shikamaru się dowiedział, kto jak kto, ale on potrafił być dyskretny, ale
nie wiedział, co o tym wszystkim myśli Sasuke. A jeżeli uzna, że to za duże
ryzyko? Naruto tak się zdenerwował, że znowu przez jego głowę zaczęło
przelatywać milion myśli. Tym razem wpadł na pień, uderzając o niego głową i tracąc
równowagę, spadł na trawę.
–
Młotku, ty nadal naprawdę jesteś tak niezdarny… – mruknął, kręcąc głową ze
zrezygnowaniem. Już otworzył usta, chcąc mu podogryzać trochę bardziej, ale gdy
zobaczył jego wzrok… – Co z tobą? – zapytał, marszcząc brwi.
–
Sasuke… Czy… – Naruto westchnął ciężko. – Co z odbudową twojego klanu? –
wykrztusił w końcu z siebie to, o co wcześniej nie chciał pytać.
–
Nie no, ty też? – Sasuke aż przymknął oczy z irytacji. – Już Kakashi dzisiaj… –
zamilkł, bo coś go tknęło. Kakashi Kakashim, ale Naruto przecież… W jednej
chwili pojął, o co mu chodzi. – To tym się martwisz? – zapytał, kucając
naprzeciwko niego.
–
Wcale się nie martwię, ja tylko… – zaprotestował Naruto, ale reszta słów
utonęła w pocałunku. Miękkim, uspokajającym. I te oczy Sasuke, te jego oczy…
Było w nich coś takiego…
–
Tym się nie przejmuj. – Sasuke pocałował go mocniej. – Jakoś rozwiążemy ten
problem – mruknął. – Chodźmy stąd, tu ktoś nas może znowu zobaczyć.
Naruto
przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Czuł się, jakby był czymś odurzony.
Dopiero po dłuższej chwili skinął głową i uśmiechnął się lekko. Sasuke
powiedział: „rozwiążemy ten problem”. My rozwiążemy. A nie, ja rozwiąże. A to
znaczyło… Uśmiechnął się szerzej, wskakując na pobliski konar.
Ruszyli
w dalszą drogę, ale Sasuke, o dziwo, nie wybrał doliny, do której zawsze
przychodzili. Pobiegł jeszcze dalej, jednak Naruto wcale go nie zatrzymywał.
Musieli być ostrożni. Jedna wpadka już dawała dużo do myślenia.
–
Sasuke, czekaj! – Naruto zatrzymał się na małej polance. Przypomniał sobie o
czymś, kiedy chwilę wcześniej minęli wielki głaz przypominający smoka. Tak, to
było to miejsce… Ćwiczył tutaj kiedyś z Jiraiyą. – Tam jest taka jaskinia, w
zasadzie nie jaskinia, a...
Sasuke,
na początku zdezorientowany, teraz uśmiechnął się lekko i skinął głową.
Tym
razem to Naruto prowadził i szybko
dotarli do wyżłobienia w skale. Zakątek, co by nie mówić, był bardzo
klimatyczny, trochę mroczny, ale było w nim coś niezwykłego. Bo o ile weszli do środka rzeczywiście przez
grotę, to po drugiej stronie znajdowała się dolina z dziwnymi drzewami, których
Sasuke nie spotkał wcześniej nigdzie. W ich wiosce czy jakiejkolwiek innej.
Były wysokie i miały długie gałęzie, które sięgały aż do ziemi. Przez to cała
dolina skąpana była w zielonej poświacie.
–
No wiesz, draniu, zna się różne miejsca. – Naruto uśmiechnął się z
zadowoleniem. Ha, wreszcie mógł się wykazać. A tu było naprawdę fajnie i przede
wszystkim – odludnie.
Sasuke
tylko prychnął i już po chwili pojawił się przy nim, pchając go do tyłu. Zaskoczony
Naruto cofnął się i wpadł na szeroki pień drzewa. Sasuke najwyraźniej bardzo to
pasowało, bo zablokował jego ruchy i uśmiechając się bezczelnie, zaczął go
całować. Nie pozwolił mu się wyrwać. Dotykał jego policzka w taki sposób, że
Naruto szybko zaczął mieć problem między nogami.
–
Draniu... – Przełknął ciężko, wsuwając dłonie pod bluzę Sasuke.
–
Cicho, młotku. – Sasuke zjechał ustami na jego szyję i ugryzł go w nią lekko.
–
Shikamaru wie… Co jak inni – jęknął Naruto, gdy Sasuke przyssał się do niego
mocniej. To wszystko było takie…
–
Mówiłem, żebyś był cicho! – Ten pociągnął go za włosy, odchylając tym samym
głowę do tyłu. Teraz już starał się być delikatniejszy, w końcu nie mogli
załatwić się tak jak ostatnio, choć to poprzednie ugryzienie… Nie był pewien,
czy ślad nie zostanie. – Ściągaj te ciuchy – szepnął, łapiąc niecierpliwie za
suwak kamizelki.
Naruto
nie pozostawał mu dłużny, więc już po chwili mieli na sobie jedynie dolne
części garderoby, choć i tak dobrze wiedzieli, że i te za moment znikną. Obaj
byli już bardzo pobudzeni. Chyba ta rozmowa z Kakashim sprawiła, że tak
desperacko siebie teraz pragnęli. Nie chcieli myśleć o dziewczynach, o tym
wszystkim, co się wokół nich działo. Nie liczył się nikt inny poza nimi. Naruto
aż wciągnął ze świstem powietrze, gdy Sasuke zabrał się w końcu za rozpinanie
jego spodni. Jego twarz, gdy trzymając rękę na rozporku, patrzył na niego… Te
czarne oczy, lśniące teraz z podniecenia, włosy opadające kosmykami… Można w
ogóle dojść od samego patrzenia? Naruto miał wrażenie, że tak i to zaraz się
stanie. Zadrżał cały, ale wtedy Sasuke mocno go ścisnął.
–
Gdzie ci się tak spieszy? – zapytał z przekorą. Nie mógł dopuścić do takiego
finału, liczył na coś innego. Na coś lepszego i przyjemniejszego…
–
Draniu, daj mi dojść! – Naruto poruszył się sugestywnie, gdy ręka zniknęła z
okolic jego przyrodzenia.
–
Nie… – Sasuke uśmiechnął się niebezpiecznie. – Jeszcze nie teraz. – Szybkim
ruchem odwrócił go tyłem do siebie i przejechał ręką wzdłuż kręgosłupa. Zaczął
powoli ściągać mu spodnie.
–
Chyba sobie kpisz! – Naruto wyrwał się i gwałtownie przewrócił go na ziemię,
siadając na nim okrakiem. – Teraz moja kolej, jakbyś nie zauważył … – mruknął i
aż go ciarki przeszły, kiedy sobie uswiadomił, co zaraz zrobi. Sądząc po
reakcjach Sasuke, kiedy kochali się pierwszy raz, to musiało być niesamowicie ekscytujące.
Na samo wyobrażenie znów przeszedł go skurcz podniecenia.
–
Nie, czekaj! – Sasuke chyba jeszcze nigdy nie był tak niepewny. Nie wyobrażał
sobie tego sobie i chociaż próbował nie okazać strachu, żołądek zacisnął mu się
nieprzyjemnie, a on naprawdę zaczął panikować. Cholera! To nie było w jego
stylu! Był zły i zażenowany, że tak zareagował, jednak Naruto nie dał się zbić
z tropu.
–
To nie jest takie złe, draniu. Spodoba ci się. Tak jak mi się spodobało.
Sasuke
w końcu westchnął z rezygnacja. Chociaż chciał, to jednak wiedział, że
przekonywanie Naruto, żeby zrobili to jednak tak jak ostatnio, nic by nie dało.
Tylko że… On był czasami bardzo porywczy. Oddawanie się w jego ręce było
ryzykowne. Bardzo ryzykowne – przeszło mu przez myśl, gdy Naruto, zachwycony
brakiem dalszego sprzeciwu, zaczął go szybko rozbierać.
–
Nie bądź taki spięty, draniu, oddajesz się w ręce mistrza! – rzucił Naruto,
żeby trochę rozładować atmosferę. Był tak podekscytowany… Pochylając się,
zaczął obcałowywać brzuch Sasuke i uśmiechał się lekko, czując zapach jego
skóry. Była miękka, ale czuć było pod nią twarde mięśnie.
Sasuke
przysłonił twarz ręką, oddychając coraz szybciej, bo chociaż Naruto i flirt
mieli się jak pięść do nosa, to jednak dotyk jego ust i języka sprawiały, że zapominał
o wszystkim. Gwałtownie łapał powietrze, czując, jak mu nieznośnie gorąco. W
dolinie było cicho, tylko w oddali słyszeli szum jakiegoś strumyka i świergot
ptaków. To miejsce było idealne. Nikt ich tutaj nie mógł znaleźć.
Naruto
odchylił się, klękając między nogami Sasuke. Uśmiechnął się lekko. Pomyślał, że
po tym, co za chwilę zrobi, dziewczyny naprawdę go zabiją. I to na wszystkie
możliwe sposoby. Dotknął uda Sasuke i odchylił je lekko. Widział, że się
denerwuje i to mu się podobało chyba jeszcze bardziej. Bo przecież mimo to się
zgadzał, pozwalał mu na to. To uczucie było czymś pokroju odurzenia, które
ogarnęło go po słowach „rozwiążemy ten problem”… Pochylił się i pocałował
Sasuke w wewnętrzną stronę uda, a później zacisnął lekko zęby na wrażliwej
skórze. Wyczuł spięcie mięśni. Uniósł lekko głowę i przesunął nosem po jego
pobudzonym już chyba do granic możliwości penisie. Tym razem wiedział, co i jak
ma robić, ale chciał dodać trochę inwencji twórczej. W końcu on, Naruto
Uzumaki, był niepowtarzalny, a Sasuke powinien zapamiętać utratę swojego
dziewictwa do końca życia. Polizał go lekko, po czym przygryzł. Sasuke spiął
się i coś mruknął. Naruto zorientował się, że było za mocno, że trzeba będzie
na to uważać, więc tym razem, już bez użycia zębów, zajął się erekcją, która aż
lekko drgała. Język w tym momencie zupełnie wystarczył, żeby Sasuke jęknął.
Nadal nie odrywając ust uniósł lekko jego uda. Teraz był ten moment… Cholera!
Uświadomił sobie, że nie ma żadnej maści, żadnego nawilżacza. Nawet z tym bolało,
a bez tego… Tylko że Sasuke leżał przed nim i… Włożył palce do ust. W tym
wypadku musi wystarczyć ślina.
Sasuke
nie mówił nic, gdy palce zagłębiły się w jego wnętrzu. Nadal zakrywał twarz
ręką, czasami tylko wydając z siebie jakiś odgłos.
–
Draniu… – szepnął cicho Naruto, pochylając się nad nim bardziej. – Spójrz na
mnie… – wyszeptał, a kiedy Sasuke odsłonił twarz, po prostu poczuł, że nie
wytrzyma. Lekko zaróżowiona skóra policzków, błyszczące oczy, włosy w
nieładzie. No po prostu musiał go już mieć. Zabrał palce i wsunął się w niego
niezbyt delikatnie. Nie za bardzo potrafił w tym momencie panować nad sobą.
Sasuke tylko syknął, przymykając oczy. Musiało boleć.
–
W ręce mistrza, tak? – wychrypiał po chwili. – Chodź tu. – Przyciągnął go do
siebie.
Naruto
cały aż drżał, ale oparł się dłońmi o trawę i pochylił głowę tak, żeby go pocałować.
Było... niesamowicie! Nigdy wcześniej nie czuł się w taki sposób i już chyba
rozumiał, dlaczego wszyscy tak o tym mówili. Jęknął cicho i pocałował Sasuke
mocniej, zaciskając powieki, kiedy poczuł, że on spina się jeszcze bardziej.
Zacisnął palce na trawie, wyrywając ją. Miał pewnie glinę pod paznokciami, ale
nie dbał o to. Nie dbał o nic… Odsunął się, żeby spojrzeć na Sasuke i już po
prostu nie dał rady dłużej się wstrzymywać. Zaczął się poruszać, tracąc całkiem
nad sobą kontrolę. Czuł, jak Sasuke wbija się paznokciami w jego plecy tak
mocno, że na pewno zostaną ślady, słyszał jego stłumione westchnięcia i jęki,
wyczuwał napięcie ciała, drżenie ud i...
–
Sasuke... – wychrypiał, całując go na oślep po policzku i uchu. Dyszał ciężko,
bo czuł, że długo nie wytrzyma, jeszcze chwila i... Krzyknął, wbijając się w
niego jeszcze mocniej, a po chwili chwycił mocniej jego uda i wyprostował się,
czując, jak spływa na niego fala niesamowitej przyjemności. Przymknął oczy,
zachłannie łapiąc powietrze.
Dopiero
po chwili doszedł do siebie i mógł wysunąć się z Sasuke, który przejął
inicjatywę. Pchnął go na trawę i zaczął całować gwałtownie, pomagając sobie
ręką, aż w końcu Naruto poczuł, jak na moment dosłownie sztywnieje w jego
ramionach i mocniej zaciska palce na jego karku.
Milczeli
przez jakiś czas, nie przejmując się tym, że byli brudni, spoceni i klejący.
Naruto położył się na plecach i uśmiechnął błogo. To było coś. To naprawdę było
coś.
–
Sasuke… – powiedział w końcu odwracając się w jego stronę. Leżeli teraz obok
siebie, patrząc sobie w oczy. Naruto uśmiechnął się. – Teraz to już naprawdę
nie dam ci odejść.
–
Przecież powiedziałem ci już, że nigdzie się nie wybieram.
Naruto
uśmiechnął się w odpowiedzi. Wierzył Sasuke. Po dzisiejszym popołudniu nabrał
jeszcze większej pewności, co do tego... no tego wszystkiego. Sasuke nigdy nie
był zbyt wylewny, nie lubił się odsłaniać ze swoimi uczuciami, więc Naruto
wiedział, że jeśli będzie chciał coś z niego wyciągnąć, będzie musiał się
nagimnastykować. Sam bał się zaczynać temat, może dlatego, że wbił sobie do
głowy, że klan był dla Sasuke ważniejszy niż życie, które miał teraz. On sam
też sześć lat temu, na pierwszym spotkaniu ich drużyny, powiedział, że jego
marzeniem jest zostać Hokage i w końcu mu się to uda. Nawet na moment nie
zrezygnował ze swojej drogi. Ale droga Sasuke często się zmieniała. Najpierw
pragnął zemsty na bracie, później, gdy poznał prawdę o klanie, chciał zemsty na
wiosce. A teraz żył w tej wiosce i był jednym z nich.
–
Młotku – usłyszał cichy głos i poczuł dłoń we włosach. Sasuke zaczął
przeczesywać je wolno, nie spuszczając z niego wzroku. – Nie odpływaj.
–
Nie odpływam – mruknął Naruto zachrypniętym głosem, który świadczył o czymś
zupełnie innym. Znowu się uśmiechnął. Czuł się naprawdę dobrze, jakby wszystko
wskoczyło na swoje miejsce. Sasuke był... Cholera, najważniejsze, że był. I to
tak blisko.
–
Skąd znasz takie miejsce?
–
Trenowałem tutaj kiedyś z Jiraiyą. Dawno temu, ale przez ten kamień, który
minęliśmy wcześniej, taki w kształcie smoka, przypomniałem sobie, że to miejsce
nadawałoby się na... To znaczy... – Roześmiał się, nie mogąc powstrzymać
zażenowania. Chciał się odsunąć i usiąść, ale Sasuke mu na to nie pozwolił.
Znowu przyciągnął go do pocałunku.
–
Jest trochę daleko od wioski, ale damy radę – stwierdził po chwili. – Tutaj nikt
nas przynajmniej nie zauważy.
–
A co jeśli...
–
Cicho, młotku. – Sasuke westchnął ciężko. – Później będziemy się nad tym
zastanawiać. Teraz po prostu uważajmy.
Leżeli
tak jeszcze dobrą godzinę, przez co Naruto po prostu zasnął, ale Sasuke tym
razem był czujny. Wpatrywał się tylko w jego twarz, zastanawiając się nad tym,
o czym dzisiaj rozmawiali. Odbudowa klanu… Sam nie wiedział, co ma z tym
zrobić. Jednego był pewien. To nie czas na myślenie o tego typu rzeczach.
Poruszył się lekko, dotykając przypadkiem brzucha Naruto. Lepił się cały,
gdzieniegdzie były poprzyklejane źdźbła trawy i ziemia. Tak samo jak do jego
włosów, bo brudnymi od gliny rękami czochrał się przez sen po włosach. Musieli
doprowadzić się do porządku, dlatego póki jeszcze słońce nie zaszło, mogliby
się wykąpać w strumyku, który, sądząc po odgłosie, musiał być niedaleko.
–
Naruto, pobudka. – Wysunął go ze swoich objęć, ale ten nawet nie drgnął. Tak,
budzenie go nie należało do najłatwiejszych zadań. – Sakura nas znalazła! – powiedział
mu do ucha, co spowodowało natychmiastowy efekt.
–
Co? Sakura-chan, to nie jest tak, jak myślisz! – Naruto poderwał się na nogi,
rozglądając się dookoła. Był wyraźnie przerażony i próbował zakryć rękami swoje
klejnoty. Dopiero po chwili spojrzał na Sasuke, który patrzył na niego z
ironicznym wyrazem twarzy. – Bardzo śmieszne, draniu! – warknął. Przed chwilą
przez jego głowę przeleciało milion myśli i scenariuszy, co zrobiłaby mu
Sakura, gdyby znalazła ich tak, jak przed chwilą leżeli.
–
Chodź, wykąpiemy się. Niedługo zajdzie słońce. – Sasuke wstał, zbierając z
ziemi ich ubrania.
Strumyk
okazał się płytkim i mizernym potokiem, w którym mogli zanurzyć się co najwyżej
po kostki. Ale woda była czysta i bardzo zimna. Obmyli się niespiesznie i obaj
co jakiś czas popatrywali na siebie. Naruto uśmiechał się, a Sasuke mrużył
tylko oczy w zadowoleniu. Lata treningu zrobiły swoje.
W
końcu byli już gotowi i mogli wracać. Naruto jak zwykle próbował wyciągnąć
Sasuke na ramen, ale ten odmówił. Chciał wrócić do domu i odpocząć. Dzisiaj
dużo się działo, a znając życie, jutro też będzie.
Będąc
już w wiosce, pożegnali się krótko i każdy poszedł w swoją stronę, chociaż
Sasuke wpadła do głowy myśl, czy by nie przyjść w nocy do Naruto i... Nie, to
było głupie. Chociaż mu się podobało. Mimowolnie uśmiechnął się do swoich
myśli.
Wrócił
do mieszkania i zdał sobie sprawę, że dzisiaj w zasadzie wcale nie trenowali.
Bo biegu jak najdalej od Konohy nie można raczej uznać za trening. Westchnął
ciężko, rzucając sprzęt na półkę. Zaraz zrobi sobie coś do jedzenia i usiądzie
do zwojów. Będzie musiał się zastanowić, co przerobić jeszcze z Naruto, sam też
chciał coś poczytać. Wiedział, że był przygotowany do egzaminu, ale chciał go
zdać najlepiej jak umiał. Itachi w końcu już w wieku czternastu lat stał się
kapitanem ANBU. Nie chciał być gorszy. Czasami
zastanawiał się, jak potoczyłaby się ich walka, gdyby miała miejsce dopiero
teraz. Co Itachi powiedziałby, widząc jego obecne umiejętności? Co powiedziałby
ich ojciec, gdyby jeszcze żył? Byłby dumny? Sasuke w końcu zasłużyłby sobie na
jego szacunek?
Przygotowywał
jedzenie i myśli tak bardzo go pochłonęły, że dopiero po chwili zobaczył, że
ktoś siedzi na parapecie i mu się przygląda. Ubranie chunina, jasne włosy i
szeroki uśmiech na twarzy. Westchnął cicho i wpuścił Naruto do mieszkania.
–
Co tu robisz?
–
No... – Naruto podrapał się po głowie. – Tak przyszedłem, bo... Hm, co robisz
dobrego? – Zamiast odpowiedzieć, podszedł do blatu i od razu zabrał kawałek
surowego łososia. – Dobre – rzucił z pełnymi ustami.
–
Nie wyżer… – Sasuke przerwał w połowie zdania i podszedł do niego bliżej, bo
coś zauważył. Tak, miał rację, tamto ugryzienie zostawiło ślad i wcześniej nie
zwrócił na to uwagi. Wiedział, że lis wyleczy Naruto szybko, ale na pewno nie
do rana. Naprawdę musieli uważać, ale czasami po prostu ciężko było im się
kontrolować. A jutro rano znowu biblioteka i pewnie zjawi się cały komplet
kandydatów na jounina. Egzamin za niecałe dwa tygodnie.
–
Mmm… – Naruto nadal zajadł w najlepsze, nic sobie nie robiąc z uwagi Sasuke. To
było naprawdę pyszne. Mógłby się tu stołować codziennie. Oczywiście ramen i tak
zawsze był i będzie jego numerem jeden, ale to aż rozpływało się w ustach.
Nawet nie zauważył, gdy zjadł prawie całą przygotowaną kolację.
–
Cieszę się, że ci smakowało – rzucił sarkastycznie Sasuke, zakładając ręce na
piersi. Zauważył, że Naruto ma w kąciku ust ryż, który zaraz szybko oblizał. W
końcu, według jego filozofii, nic nie mogła się zmarnować.
–
O co ci chodzi, draniu? – Naruto, najedzony, więc bardzo z siebie zadowolony,
usiadł na kanapie. Przyszedł do Sasuke, bo… Bo tak naprawdę sam nie wiedział po
co. Po prostu coś go tu ciągnęło.
–
O to, że zeżarłeś prawie wszystko. – Sasuke ogarnął wzrokiem blat. Zostały
jakieś resztki łososia i odrobina ryżu. Kolacja z tego marna.
–
To chodźmy jednak do Ichiraku! – zawołał Naruto, podnosząc się z kanapy. Choćby
był nie wiadomo jak najedzony, nigdy nie zrezygnowałby z ramenu. Ramen był
najważniejszą rzeczy w jego życiu. No dobra, nie najważniejszą. Był drugi w
kolejce. Bo ta najważniejsza, nie tyle rzecz, ile osoba, stała naprzeciwko
niego i usiłowała zachować stoicki spokój, co nie do końca wychodziło. Ale
Naruto nawet lubił, jak Sasuke się złościł. Marszczył wtedy brwi i mrużył oczy.
Wyglądał jak przygotowana do skoku pantera...
–
Żadnego Ichiraku! – ten tylko warknął i podszedł do lodówki, wyciągając z niej
zrobione wcześniej omusubi. To będzie
musiało wystarczyć. – Poza tym… – Cofnął rękę, kiedy Naruto podszedł bliżej,
też chcąc spróbować. – Lepiej, żeby tego nie widzieli. – Dotknął go w miejscu,
gdzie widniał ślad po ugryzieniu.
Naruto
złapał się za szyję i jęknął.
–
Znowu, draniu? – zapytał i pobiegł do przedpokoju, żeby przyjrzeć się swojej
szyi.
Sasuke
słyszał, jak Naruto mruczy pod nosem przekleństwa. Chwilę później wrócił do
niego i przyjrzał się skórze na jego szyi. Wydął wargi niezadowolony. –
Następnym razem też ci zrobię.
–
Wiesz, że mi goją się wolniej niż tobie. – Sasuke spojrzał na niego ostrzegawczo,
zanim zaczął jeść.
Naruto
westchnął ciężko, przypominając sobie tamten tydzień męczarni w golfach i
przeszedł się po mieszkaniu, rozglądając się, jakby był tutaj pierwszy raz w
życiu.
–
Co dzisiaj będziemy robić? – zapytał w pewnym momencie, patrząc na jakieś
zwoje, leżące na stoliku przy biblioteczce. – Co tam masz? – Otworzył jeden i
krzyknął, gdy wypadło na niego kilka kunaiów. Przewrócił się, a te wbiły się w
podłogę, tuż przy.... – Draniu, o mało nie...! Cholera! – jęknął zbierając się
z podłogi.
Sasuke
pokręcił tylko głową i wstał, zabierając broń.
–
Nie dotykaj, młotku. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz – dodał i rzucił w niego
jednym z kunaiów, ale ten bez trudu go złapał. Posłali sobie porozumiewawcze
uśmiechy. Obaj byli świetnymi shinobi, takie sztuczki nie działały. Zresztą,
tak naprawdę już nawet kilka lat temu Naruto nie dałby się zaskoczyć czymś
takim. Był zdolnym ninja. Jednak nigdy ie przestanie być młotkiem, pomyślał
Sasuke, gdy znowu do niego podszedł.
–
Masz to. – Rzucił mu jeden ze zwojów. – Tu jest trochę informacji na temat
genjutsu, których nie było w książkach.
–
A ty? – Naruto spojrzał na niego, gdy usiadł na podłodze przy niskim stoliku. W
rękach trzymał jakąś książkę.
–
Ja muszę poczytać na temat pieczętowania. Jutro i tak mamy to omawiać, ale chcę
się dowiedzieć trochę więcej na temat tej pieczęci, którą ty miałeś.
Naruto
odruchowo spojrzał na swój brzuch i się uśmiechnął. Tak, już od dawna jej nie
miał. Teraz on i Kurama stanowili duet, lis już nie był potworem, którego
wszyscy tak się bali i przez którego go nienawidzili. Teraz wszystko było
inaczej. Zmieniło się podejście ludzi, zyskał ogrom przyjaciół no i… miał
Sasuke.
Czytali
do później nocy, więc w pewnym momencie po prostu pozasypiali. Sasuke obudził
się rano z głowa obok książki na stoliku. Aż jęknął, rozmasowując sobie kark.
Czuł się trochę odrętwiały, ale nic dziwnego, skoro spędził kilka godzin w
takiej pozycji. Spojrzał jeszcze mało przytomnym wzrokiem na pokój. Na środku
podłogi leżał i chrapał Naruto, pozawijany w zwoje. Jednym chyba nawet chciał
się przykryć, bo przytrzymał go ręką na ramionach. Sasuke zupełnie bezwiednie
uśmiechnął się. Młotek – pomyślał. Wstał, rozprostowując kości. Na zegarku
dochodził szósta rano. Zastanawiał się, czy zrobić sobie kawę, ale w końcu
chwycił Naruto za ramiona i niezbyt przytomnego zawlekł do sypialni.
Położył
się obok niego na łóżku, uznając że jeszcze ze dwie godziny snu w normalnych
warunkach dobrze im zrobią, inaczej później będą nieprzytomni na treningu.
Zdążył pomyśleć jeszcze tylko, że trzeba będzie młotkowi przykleić na szyję
jakiś plaster i zasnął.
Rumiejący się Sasuke o.O Na szczęście później był starym, ironicznym sobą i świat znów zaczął się kręcić.
OdpowiedzUsuńNajlepszy sposób by obudzić Naruto? Postraszyć go jego wieloletnią przyjaciółką xD
Super rozdział! Weny!
Czekam na nexta! :D
Fajnie pokazujecie jak chłopaki się przed sobą otwierają i coraz bardziej ufają nawet w wiadomych sprawach :p Świetny rozdział! Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Jestem ciekawa, jak na to Kurama reaguje :D
OdpowiedzUsuńRumieniący się Sasuke, to chyba najsłodsza rzecz na świecie. ^^ W ogóle ten rozdział był taki kochany. Cieszę się, że oni tak sobie ufają i kochają się. To sprawia, że chce mi się to czytać jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńJak zwykle czekam na następną część. :)
KYAAAA!! NIGDY NIE CZYTAŁEM TAK DOBREGO SASUNARU :D
OdpowiedzUsuńPiękne i wzruszające i śmieszne i niesamowite 18+. Takie delikatne, ale gorące. ALE WOOW
Życzę weny i pomysłów!!! :*
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, mają taki swój zakątek i dominujący naruto bardzo mi się podobał, ha ha zjadł mu kolacje... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia