Dziękujemy za wszystkie
komentarze, te pod starymi rozdziałami też. Indra jest bardziej aktywna w
odpisywaniu na nie, ja się troszkę lenię, ale chciałabym zaznaczyć, że
wszystkie czytam z taką samą przyjemnością i obu nam jest bardzo miło, kiedy komentujecie.
Nie przedłużając, zapraszamy na rozdział 22.
Nie przedłużając, zapraszamy na rozdział 22.
Sasuke zmierzał do miejsca, w którym umówił
się z Sakurą. Nigdy nie lubił się spóźniać, więc był pewien, że będzie musiał
zaczekać na nią kilka minut, ale nie przeszkadzało mu to. Już od dawna nie
trenował sam i było to... naprawdę dziwne. Tak przyzwyczaił się już do walk
razem z Naruto, że teraz czuł się trochę tak, jakby zabrakło mu kolejnej ręki.
Zerknął na swoją lewą dłoń. Po treningu zmieniał bandaż, więc teraz był
idealnie biały. Wcześniej chciał znaleźć Naruto, żeby zabrać go ze sobą, bo
wizja wieczoru spędzonego w towarzystwie samej Sakury nie była zbyt kusząca,
ale jak na złość nie było go ani w mieszkaniu, ani w Ichiraku, a nie miał czasu
przeszukiwać całej wioski.
Skakał po dachach, kierując się w stronę
budynku ANBU, gdy nagle coś dostrzegł. A raczej kogoś. Przystanął na szczycie
jakiegoś bloku, przyglądając się Kibie i Hinacie, którzy szli wolno uliczką,
wspinając się pod górę. Kiba opowiadał Hinacie o czymś, a ona patrzyła na niego
i uśmiechała się tak... Sasuke nie wiedział jak, nie znał się w końcu na
dziewczynach, ale coś w tym uśmiechu mu się bardzo spodobało. Przede wszystkim
to, że był on skierowany do Kiby. Przed parą biegł Akamaru, który co chwilę
musiał się zatrzymywać, żeby na nich zaczekać. Szczekał przyjaźnie na Hinatę i
próbował wskakiwać na Kibę, cały czas merdając ogonem jak szalony.
Urocza scena – pomyślał Sasuke ironicznie,
ale był z tego, co zobaczył, dziwnie zadowolony. W końcu ruszył dalej, bo nie
miał zamiaru ich podglądać.
Sakura czekała już na miejscu i szybko go
zauważyła.
– Sasuke-kun! – krzyknęła i pomachała w jego
stronę. Przyciskała do piersi jakieś papiery i wydawała się niecierpliwić.
– Spóźniłem się? – zapytał Sasuke, gdy już
wylądował obok niej.
– Nie, oczywiście, że nie! – odpowiedziała od
razu Sakura, kręcąc gwałtownie głową. Tak bardzo się ekscytowała, że przez cały
dzień nic nie jadła. Przekonanie Tsunade, żeby dała im pozwolenie na wejście do
archiwum okazało się trudniejsze niż myślała, ale w końcu – po kilku godzinach
– udało jej się ubłagać mentorkę. Zgodziła się!
Mieli uważać na zwoje i spędzić tam najwyżej trzy
godziny, ale to powinno wystarczyć. Trzy godziny w obecności Sasuke! Aż nie
mogła uwierzyć w swoje szczęście. Dlaczego była tak głupia i wcześniej tego nie
spróbowała? Skoro Naruto miał swój klucz, żeby zdobyć uznanie Sasuke, to ona też
znajdzie sposób. Sasuke nie był typowym chłopakiem. Przez swoją przeszłość i niesamowitą
moc odstawał razem z Naruto od reszty, więc i ona powinna podejść do niego
inaczej.
– Idziemy? – Sasuke uniósł brwi
zniecierpliwiony, bo Sakura tylko stała i patrzyła na niego roziskrzonym
wzrokiem.
– Tak, chodź. Mamy wstęp na trzy godziny, ale
powinno nam wystarczyć, prawda? – zapytała, gdy zeskoczyli z dachu. – Tutaj mam
notatki, gdzie i jak powinniśmy szukać zwojów.
Sasuke tylko kiwnął głową, podążając za nią.
Był tutaj kilka razy, gdy Kakashi wyznaczył mu misję razem z członkami ANBU.
Hokage i kilka innych osób namawiało go, żeby wstąpił do tajnych oddziałów,
żeby poszedł w ślady Itachiego. Na razie nie chciał tego robić. Naruto już
ekscytował się, że po zdanym egzaminie będzie szkolił jakąś drużynę geninów,
więc i on coraz więcej zaczął o tym myśleć. To przecież była kolejna rzecz, w
której mogliby rywalizować.
– Sasuke-kun, jak ci minął dzień? – zapytała
Sakura, rzucając mu ukradkowe spojrzenia.
Ciągle powtarzała sobie w myślach, że powinna
się w końcu przy nim rozluźnić i zachowywać swobodnie. Przecież znali się przez
całe życie! Ale Sasuke tą swoją niedostępną postawą, tym chłodnym spojrzeniem,
niczego nie ułatwiał. Poza tym, za każdym razem, kiedy na niego patrzyła,
zastanawiała się, czy kiedykolwiek widziała kogoś przystojniejszego, a to nie
ułatwiało sprawy. Tym bardziej, że za każdym razem dochodziła do tego samego
wniosku. Sasuke był idealny. Zakochała się w nim, kiedy miała zaledwie sześć
lat. I to uczucie trwało do dziś. Owszem, ewoluowało, ale jego intensywność
tylko wzrastała. Sakura była w Sasuke zakochana do szaleństwa, choć tak
naprawdę, gdy kiedyś, przed swoją walką z Naruto, zapytał ją kpiąco, za co go
kocha, nie potrafiła odpowiedzieć. No bo to nie była żadna konkretna rzecz.
Nigdy nie spędziła z nim tak dużo czasu, żeby lepiej go poznać, jego charakter
znała więc powierzchownie. Choć była pewna, że pod tą skorupa zarozumiałego
aroganta, jak go niektórzy nazywali, kryło się coś więcej. Była tego pewna, bo
widziała, jak ta skorupa czasami opada. Przy Naruto. Jeśli on potrafił
zmiękczyć Sasuke, jej też na pewno się uda. Musi się tylko trochę postarać. A
kiedy on wreszcie jej zaufa, uzna ją za kogoś ważnego, wtedy postara się, żeby
to poszło o krok dalej. Pamiętała słowa Sasuke o chęci odbudowy klanu. W końcu
będzie musiał kogoś sobie znaleźć. A kiedy dostrzeże, że ma u boku silną i
inteligentną kunoichi, to raczej nie będzie szukał nigdzie indziej. Sakura
uśmiechnęła się lekko. Była coraz bliżej niego. I nie wyobrażała sobie, że
mogłaby go komuś oddać.
W archiwum zastali Tsunade, która stała przed
jednym z regałów, szukając jeszcze jakiejś księgi. Uśmiechnęła się do Sakury.
Dobrze znała uczucia swojej uczennicy, dlatego jej widok razem z Sasuke był
pokrzepiający. Może w końcu uda jej się jakoś go do siebie przekonać? To by
było z korzyścią dla wszystkich. A najbardziej zadowolony byłby chyba Kakashi,
bo Sasuke już nie miałby tyle czasu na demolowanie razem z Naruto okolicy.
Obecny Hokage często na nich narzekał, ale jakoś nie potrafił być dla nich zbyt
surowy. Cóż, ona by już ich ustawiła do pionu, ale to już nie był jej problem.
Teraz miała na głowie szpital.
– Tylko poodkładajcie potem wszystko na półki
– rzuciła, po czym wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Sasuke rozejrzał się po pomieszczeniu.
Dostrzegł na jednym ze stolików kilka zwojów. Rzucił pytające spojrzenie
Sakurze, a ona tylko kiwnęła głową. Musiała to wcześniej przygotować.
– Siadajmy – zaproponowała, zajmując miejsce
i nieśmiało sugerując krzesło obok siebie. To było konieczne, jeżeli chcieli
mieć jednocześnie dostęp do treści zwoju.
Sasuke, chcąc nie chcąc, usiadł. Stoliki w
archiwum były bardzo małe, a krzesła stały ciasno jedno przy drugim. To nie
było zbyt komfortowe, ale zapomniał o tym, gdy przeszli do pierwszego zwoju. To
było naprawdę interesujące, wcześniej nie miał pojęcia o takich modyfikacjach,
jeżeli chodzi o pieczętowanie.
Sakura była przeszczęśliwa. Siedziała tak
blisko Sasuke, że jego zapach niemal przyprawiał ją o zawroty głowy. Dodatkowo,
kiedy się czasem pochylał nad zwojem, żeby cos dokładniej sprawdzić, lekko
stykali się ramionami. Sakura już wielokrotnie miała ochotę przysunąć się
jeszcze bardziej, ale nie chciała go zirytować. W tym momencie, póki był tak
skupiony na zwojach i technikach, że nie zwracał uwagi na to, jak blisko siebie
są, powinna po prostu się tym cieszyć. Poza tym, musiała ciągle mówić coś
merytorycznego, pokazywać, jaką ma wiedze, żeby Sasuke nie stracił
zainteresowania. Tylko… Ten jego profil twarzy, jego oczy, jego głos…
– …Naruto – usłyszała, gdy pochylił się
jeszcze bardziej nad stołem.
– C…co ? – Sakura miała wrażenie, że zaraz
oszaleje. Zapach Sasuke był jeszcze intensywniejszy, a jego włosy… Miała ochotę
dotknąć ich i…
– Mówię, że to ta sama pieczęć, którą miał
Naruto. – Sasuke wydawał się być nieco zirytowany. Wyprostował się. – Tylko ma
jakiś dodatkowy znak.
– Niektóre pieczęcie można w ten sposób modyfikować.
– Na Sakurę ten ton głosu podziałał jak zimny prysznic. Z powrotem skupiła się
na zwoju. – Na przykład Czwarty Hokage zapieczętował w Naruto część swojej
czakry, żeby służyć wsparciem w odpowiednim momencie. Dzięki temu, podczas
walki z Painem zdołał opanować Kyuubiego.
Sasuke zamyślił się. Sakura dużo wiedziała o
przeszłości Naruto. Nic dziwnego, była przy nim wtedy, gdy on sam realizował
swoją zemstę. Ile było jeszcze rzeczy, o których powinien wiedzieć? Jak tamto, co
usłyszał przypadkiem podczas rozmowy z Karin?
– Czyli Naruto już wcześniej go spotkał… –
mruknął i mimowolnie kącik jego ust drgnął w lekkim uśmiechu. – Dlatego na
wojnie...
– Tak. Przez chakrę Czwartego i mamy Naruto,
którą ochronili pieczęć. Wtedy po raz pierwszy zobaczył swojego tatę.
Sasuke mimowolnie zastanowił się, jak
wyglądałoby spotkanie z jego rodzicami. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku,
gdy sobie to uświadomił. Co powiedziałby jego ojciec, gdyby go zobaczył?
Uznałby, że spełnił jego oczekiwania? Byłby w końcu z niego dumny? Teraz przecież
stał się potężniejszy od Itachiego. Jak jego rodzice zareagowaliby na to, co
robił przez te wszystkie lata? Co myśleliby o zemście, która prowadziła go przez
niemal całe życie? Najpierw był zaślepiony żądzą zabicia Itachiego, potem, gdy
poznał prawdę o swoim klanie…
– Sasuke? – Poczuł dotyk na ramieniu i
spojrzał na Sakurę. Otrząsnął się. Przez to zamyślenie odpłynął, kompletnie wyłączając
się z rozmowy. – W porządku? Ja...
– Tak, wszystko w porządku – przerwał jej. –
Wracajmy do czytania. Powiedz mi, jak Czwarty zapieczętował swoją chakrę w
Naruto.
Sakura spokojnie, powoli mówiła wszystko, co
wie na ten temat. Specjalnie tak to przeciągała. Nie chciała, żeby dzisiaj
skończyli, bo miała świadomość, że w takim wypadku będą musieli spotkać się
jeszcze raz. Była pewna, że Sasuke się zgodzi, był naprawdę zainteresowany
tematem. I w końcu poświęcał jej całą swoją uwagę.
Sasuke, mimo początkowych obaw, nie żałował,
że przyszedł. Dowiedział się już wielu naprawdę ciekawych rzeczy. Był tak
skupiony na tym, co Sakura opowiadała o Naruto, że nawet nie zauważył ich
obecnego Hokage, który dosłownie chwilę wcześniej wszedł do archiwum. I nie
widział jego miny. A ta była bezcenna.
Kakashi wpatrywał się w nich przez chwilę,
mrugając z niedowierzaniem… Sakura i Sasuke, głowa przy głowie, pochyleni nad
jakimś zwojem, rozmawiający cicho… I nie było z nimi Naruto. Czyżby w końcu…
Zabrał z półki to, co miał wziąć i wyszedł prawie bezszelestnie. Nie chciał
przeszkadzać zakochanej parze. Najwyraźniej jednak się pomylił i Sasuke nie
potrzebował w tym kierunku już żadnych rad. Westchnął zadowolony i ruszył z
powrotem do głównej siedziby wioski, do swojego gabinetu. Miał trochę pracy.
– Hokage-sama? – Shikamaru, który właśnie
szedł korytarzem, zauważył wchodzącego po schodach Kakashiego. Niósł w rękach
jakieś papiery i wydawał się dziwnie zadowolony. No naprawdę, nie dało się nie
dostrzec uśmiechu, który był widoczny nawet spod maski. To było dość niespodziewane,
bo w ostatnich dniach ich Hokage raczej był zmęczony i na wszystko narzekał. –
Coś się stało? – zapytał.
– Chyba w końcu moje problemy się rozwiążą! –
Kakashi zaśmiał się. O tak, już nie będzie musiał wysłuchiwać zdenerwowanych,
ba!, wściekłych wieśniaków. – Sasuke wreszcie wziął się za odbudowę klanu –
odpowiedział na nieme pytanie swojego doradcy, który uniósł brwi.
– Sasuke Uchiha? Za odbudowę klanu? –
Shikamaru wydawał się zdezorientowany. – Ale jak? – zapytał, sam nie będąc
pewien, czy na pewno dobrze zrozumiał.
– No akurat ty chyba nie powinieneś mnie
pytać jak… – Kakashi podrapał się po głowie. Czyżby Shikamaru,
najinteligentniejszej osobie w wiosce, też trzeba było tłumaczyć takie rzeczy?
Niee… Już Temari wiedziała, co ma robić, poza tym byli zaręczeni. – Po prostu
widziałem ich, ładnie razem wyglądają – Kakashi znów się uśmiechnął. Jeden
problem z głowy. Z drugim – miał nadzieję – poradzi sobie Iruka.
Dał Shikamaru książkę, którą wziął z
archiwum, wyjaśnił, co ma na jutro przygotować i zniknął za drzwiami gabinetu
Hokage.
– Ale jak odbudować klan… – Shikamaru nadal
był zdezorientowany. – Z Naruto?!
Naruto miał nadzieję spotkać się jeszcze
wieczorem z Sasuke, ale, jak na złość, nigdzie nie mógł go znaleźć. Nie było go
ani w mieszkaniu, ani na żadnych polach treningowych. Nawet zajrzał do
biblioteki, ale nie było tam nikogo oprócz Ino i Tenten, które tylko pokręciły
głowami i stwierdziły, go nie widziały. Większość wieczoru przesiedział więc w
mieszkaniu. Przeglądał jakieś zwoje i książki o technikach, żeby Sasuke nie mógł
mu później zarzucić, że nic nie robi. Miał tylko nadzieję, że się na niego nie
obraził. Przypomniał sobie ich ostatnią kłótnię i poczuł nieprzyjemny skurcz w
żołądku. Cały czas się o coś sprzeczali, ale tamta sytuacja była inna niż
wszystkie poprzednie awantury. Sasuke zachowywał się w taki sposób, że... Nie.
Musi w końcu przestać wymyślać sobie niestworzone historie. Byli dorośli,
Sasuke na pewno nie obraziłby się o jakąś pierdołę. Po prostu nie miał czasu,
albo coś się stało. Zdarza się. Przecież to bezsensu, żeby cały czas się tym
zamartwiał.
Obudził się dość wcześnie w niezbyt dobrym
humorze i mimo że próbował, nie mógł już zasnąć. Było mu gorąco, poza tym jakiś
sprzedawca pieczywa wydzierał się za oknem, zapraszając na świeże bułeczki.
Mógłby się zatkać tą bułeczką – pomyślał Naruto, ale w końcu zwlókł się z
łóżka.
Zjadł
śniadanie, wziął szybki prysznic i już o ósmej był w bibliotece. Zastał tam już
Sakurę i Ino
Dziewczyny najwyraźniej go nie zauważyły, bo
cały czas rozmawiały chicho między sobą. Naruto nie zamierzał podsłuchiwać, ale
kiedy tylko usłyszał słowo „Sasuke”, przystanął za regałem.
– On jest cudowny, mówię ci – Sakura odezwała
się trochę głośniej. Słychać było w jej głosie podekscytowanie.
– Do czegoś doszło? – Ino oparła głowę na
ręce. Cieszyła się szczęściem Sakury, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. Ale
ona miała teraz Saia i naprawdę go kochała. Przypomniała jej się ich pierwsza
randka. Sai cały czas mówił do niej cytatami wyjętymi z jakiegoś podręcznika,
który, jak w końcu zauważyła, trzymał na kolanach pod stołem i zerkał do niego
co chwilę. Tak się wściekła, że zabrała mu tę książkę i wyrzuciła gdzieś w kąt.
A potem… Wzięła go za fraki i po prostu pocałowała. To zamknęło mu usta na
kolejne kilka godzin.
– Jeszcze nie, ale prawie… prawie się
pocałowaliśmy. – Sakura westchnęła, przypominając sobie moment, kiedy Sasuke
odwrócił w jej stronę głowę, a że siedzieli tak blisko siebie… – Uczyliśmy się
i… Och, jego naprawdę interesowało to, o czym mówię. Umówiliśmy się na kolejny
raz, wtedy na pewno się pocałujemy – stwierdziła stanowczym tonem i aż zacisnęła
ręce z determinacją.
Sasuke, Sakura, „prawie się pocałowaliśmy”… Naruto
aż otworzył usta ze zdumienia, jednak zdezorientowanie szybko minęło, gdy poczuł
ogarniającą go złość. To ten drań był wczoraj z Sakurą, kiedy on go szukał po
całej wiosce?
– Dzień dobry. – Obiekt jego rozmyślań
zaskoczył go i stanął mu właśnie za plecami, powodując też poruszenie przy
stoliku, bo na dźwięk jego głosu, dziewczyny odwróciły głowy w tę stronę.
– Sasuke-kun…
Sasuke wydawał się być dziwnie z siebie
zadowolony, co Sakura odebrała po swojemu, różowiąc się lekko. Ino rzuciła jej
znaczące spojrzenie i uniosła lekko kciuk. Skoro Sasuke po randce z nią – och
tak, to była oficjalnie tylko nauka – miał tak dobry humor, to wszystko
naprawdę chyba zaczynało iść w jak najlepszym kierunku.
– Wcale nie jest dobry! – warknął Naruto i
ruszył w kierunku wyjścia. Nie miał ochoty siedzieć teraz w bibliotece. I tak
by pewnie nie był w stanie na niczym się skupić.
– Naruto? – Sakura, która dopiero go
zauważyła, bo wyszedł zza regału, uniosła brwi w zdziwieniu. To nie było do
niego podobne. Czy on był zły?
– Co mu się stało? – zapytał Sasuke, który
zmarszczył brwi, patrząc za przyjacielem, który wyszedł z pomieszczenia, nawet
się na nich nie oglądając.
– Nie mamy pojęcia – stwierdziła Ino. –
Chociaż... – zastanowiła się. Sasuke przywitał się najpierw z Naruto, więc on
musiał być tutaj wcześniej i może słyszał co mówiły. Czyżby był zazdrosny? –
pomyślała z rozbawieniem, zerkając na swoją przyjaciółkę, która całą swoją uwagę
skupiała teraz na Sasuke. Cholera, myślała, że Naruto już przeszła ta
szczenięca miłość do Sakury, ale wychodziło na to, że jednak nie.
– Dobra, nieważne. – Sasuke odwrócił się i uszył
w stronę wyjścia, nie czekając na odpowiedź dziewczyn. Szybko namierzył chakrę
Naruto, która była wyraźnie wyczuwalna, mimo że on był już spory kawałek drogi
od biblioteki. Wskoczył na dach i zaczął biec, przeskakując zwinnie z jednego
na drugi.
– Naruto! – krzyknął, kiedy w końcu go
znalazł. – O co ci chodzi? – Złapał go za ramię i odwrócił go w swoją stronę.
– O nic – Naruto tylko zmrużył oczy. –
Szukałem cię wczoraj i nie znalazłem. I już wiem dlaczego, bo dzisiaj… – prychnął
i wyrwał mu się, po czym przeskoczył na sąsiedni dach. Nie chciał tego mówić.
Nie był babą, by być zazdrosny. Tylko to. o czym dziewczyny rozmawiały...
Poczuł się tak, jakby dostał obuchem w łeb. Dobrze wiedział, jaki Sasuke ma
stosunek do Sakury, nigdy nie dal się jej wyciągnąć nawet na spacer, a tu…
„Prawie się pocałowaliśmy” – aż się wzdrygnął. Skoro Sakura miała aż takie
nadzieje, Sasuke musiał dać jej powód.
– A dzisiaj co? – Sasuke przyskoczył do
niego, chwytając mocniej.
– Nic, mówiłem. – Naruto zaparł się i
odwrócił wzrok. Przez chwilę milczał uparcie, ale w końcu nie wytrzymał, jego porywcza
natura i gadulstwo okazały się silniejsze. – Dobrze się wczoraj bawiłeś z
Sakurą? – wykrzyczał wbrew sobie i nawet nie dodał zwyczajowego „draniu”. Był
zły. Nie. Był wściekły. I to wcale nie chodziło o zwykłą zazdrość. W normalnych
okolicznościach byłby zadowolony, że Sasuke otwiera się na innych ludzi. Ale
cały czas nie dawała mu spokoju ta myśl o odbudowie klanu Uchiha. Sasuke mówił,
że jakoś to rozwiążą, ale… Sakura była pewna, że będą się całować. Te dwie
rzeczy idealnie się uzupełniały i Naruto czuł, że znów zaciska mu się żołądek.
– Chciałem cię zabrać ze sobą, ale cię nie
znalazłem – powiedział spokojnie Sasuke. – Następnym razem…
– Następnym razem? – Naruto czuł jak chakra
Kuramy zaczyna krążyć mu w żyłach. Prawie się pocałowaliśmy … Prawie się
pocałowaliśmy… Prawie się pocałowaliśmy … Chciał odgonić te myśli, ale nie był
w stanie. – Głupi drań – mruknął tylko i wyrwał mu się.
Znowu przeskoczył na sąsiedni dach, a potem
następny i jeszcze kolejny. Zaczął biec coraz szybciej, zbliżając się do głównej
bramy Konohy. Chakra szalała coraz bardziej, emanując już teraz jasną poświatą.
Naruto był wściekły, a w takich sytuacjach zawsze najlepszym rozwiązaniem był
trening. Musiał się wyżyć. I to daleko poza granicami wioski, bo czuł, że
naprawdę coś rozniesie. Nie chciał znowu dostać reprymendy od Kakashiego, nie
potrzebował kolejnych problemów.
– Co ona ci nagadała, młotku? – usłyszał z
boku głos Sasuke, który z pewnymi problemami, ale w końcu go dogonił, bo Naruto
biegł najszybciej jak umiał.
– Nic! Daj mi spokój! – warknął. Powoli
zaczynało brakować mu oddechu, ale liczył na to, że Sasuke skorzysta z jego
rady i w końcu się odczepi. Niestety, obaj byli uparci, poza tym Sasuke
nienawidził niewyjaśnionych sytuacji, więc tym bardziej nie miał zamiaru
odpuszczać. Naruto był zazdrosny. Ta myśl była wręcz absurdalna i dziwnie nie
pasująca do niego. Owszem, kiedyś bywał chorobliwie zazdrosny – o jego
umiejętności, popularność, szacunek innych ludzi, uwagę dziewczyn i dużo
innych, mało istotnych rzeczy. Ale to się zmieniło. Teraz Naruto już nie musiał
mu niczego zazdrościć, zwłaszcza że sam osiągnął tak wiele.
Myśl, że był zazdrosny właśnie o niego
sprawiła, że... Sasuke sam nie wiedział, co konkretnie, ale uśmiechnął się
lekko. Nie potrafił tego jasno określić, ale było w tym coś naprawdę
przyjemnego. Kolejny dowód na to, że Naruto naprawdę na nim zależy.
Już wybiegli za mury Konohy i oddalali się
coraz bardziej, skacząc z jednego konaru na drugi. Naruto nie był w stanie
uciec Sasuke, zresztą nawet, gdyby jakimś cudem mu się udało, ten zaraz by go
namierzył. Kiedy był wściekły, nie do końca potrafił panować nad chakrą.
W końcu zniecierpliwiony Sasuke, widząc, że
rozmową nic nie zdziała, chwycił go za ramię i brutalnie zatrzymał na jednej z
gałęzi, ale wtedy Naruto nagle stworzył klona i go zaatakował.
– Mówiłem ci draniu, żebyś mnie zostawił! –
krzyknął i Sasuke musiał się uchylić, żeby nie dostać Rasenganem. Niebieska kula
zniszczyła dwa drzewa i zatrzymała się na jakiejś skale, robiąc w niej spore
wgłębienie.
Westchnął. Tak, zdecydowanie musiał go
powstrzymać. Byli jeszcze na tyle blisko wioski, że każdy zauważy te
zniszczenia. Tym bardziej, że było je słychać…
– Naruto… – Sasuke uniknął kolejnego Rasengana,
którym ten chciał go potraktować. Widać
było jego złość, więc wykorzystał to i aktywował Sharnigana. Po chwili już
siedział na jego biodrach. Naruto, kiedy zbyt się denerwował, tracił
koncentrację. Może nie przy innych, ale przy nim na pewno. – O co ci, do
cholery, chodzi? – spytał, przytrzymując jego ręce przy ziemi. Naruto dyszał
ciężko, a w jego niebieskich oczach widział gniew.
– O co mi chodzi?! O co?! – Naruto szarpnął
się, ale kiedy to nie dało efektu, przyciągnął Sasuke do siebie za poły
kamizelki i go pocałował. Krótko i brutalnie. Jakby chciał tym coś zamanifestować.
– Właśnie o to! Najpierw całujesz się ze
mną, a potem… – zamarł w pół zdania, gdy usłyszał jakiś odgłos nad głową.
Uniósł wzrok i zobaczył, jak wielki atramentowy ptak znika a na ziemię
zeskakuje Sai.
– W moim poradniku było napisane o
przytulaniu przyjaciela, ale żadnej wzmianki o jego całowaniu nie widziałem.
Sai przekrzywił
lekko głowę i uśmiechnął się w ten swój specyficzny sposób. Przed chwilą był
pod budynkiem Akademii i Sakura powiedział, że Naruto strasznie się czymś zdenerwował.
Chciał być pomocny, więc wyciągnął zwój i atrament, a już po chwili wzbił się w
powietrze na wielkiej mewie. Rozglądał się, chcąc znaleźć Naruto. Szybko go
wyśledził, ale wtedy zauważył też, że zaraz za nim biegnie Sasuke. Już miał
wracać, gdy usłyszał krzyki i odgłosy łamanych drzew. Zniżył lot. Chciał
sprawdzić, co się dzieje i… Tego się nie spodziewał. Tego nie było w żadnej
książce, którą czytał.
– Całujecie się? – zapytał, nie umiejąc
przywołać w myślach żadnej formułki.
Tak! Sasuke pod żadnym pozorem NIE wstępuj do ANBU! Ja chcę zobaczyć (no, przeczytać) jak on i Naru mają pod opieką swoich własnych geninów! Toż to przecież musi być genialne! Jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania, w którym któryś z nich był sensei jakiejś drużyny, a ich charakter nie zostałby diametralnie zmieniony. Dlatego proszę przydzielcie im jakichś geninków! Co z tego, że te dzieciaki będą miały trochę przekichane, bo obaj, Sasuke i Naruto, mają "lekkiego" fioła na punkcie treningów. Ale za to ich senseie będą bohaterami wioski! To powinno im wynagrodzić wszystkie niedogodności.
OdpowiedzUsuńUgh, ta scenka w archiwum tak mnie irytowała. A później sytuacja w bibliotece. Całować to ty się będziesz z Sasuke jedynie we snach, Sakura.
I Sai. Sai, Sai, Sai.
Nie wiem czy to dobrze czy źle, że to akurat on ich przyłapał xD Cokolwiek by się nie działo, jestem pewna, że będzie ciekawie :D
Każdy nowy rozdział poprawia mi humor, więc niecierpliwie czekam na kolejny! :D
Weny!
Bo Sakura po to jest, żeby irytować :) Co do reszty - wyjdzie z czasem :)
UsuńDzięki za komentarz :)
ANBU, to kozacka sprawa. Może po wyszkoleniu geninów, wstąpią do elitarnej jednostki? (Proszę nie odpowiadać, za dużo frajdę mam z czytania) :D Współczuję dzieciakom, to będzie jakiś koszmar dla nich i dla instruktorów- jeszcze nie wiedzą jakie okropne są dzieciaki.
OdpowiedzUsuńSytuacja w archiwum fajnie rozegrana. Coś czuję, że po nakryciu ich przez Sai'a będą musieli stworzyć sztuczne związki, żeby wyciszyć sytuacje, chyba że uda im się jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Ciekawa jestem jak poprowadzicie akcje. Możliwe, że już nie ma wyjścia z tego... :)
Spoiler
I tak byśmy nie powiedziały. O to chodzi, żeby poczekać i zobaczyć z czasem :)
UsuńDzięki za komentarz :)
Wspaniale! No po prostu pięknie! Ciekawe co treba powiedzieć Sai'owi, żeby się nie wypaplał... Danzou założył mu taką wiążącą pieczęć na język... Chociaż pewnie łatwiej byłoby go zabić, ale to za duży przypał (ach ten mój czarny humor ^^")
OdpowiedzUsuńW ogóle co z tą misją w suna gakure, co to Sasuke miał oczytać tablice sharinganem? A Sakura tradycyjnie wkurza xD Będę z niecierpliwością czekać na rozwój mojego ulubionego opowiadania <3
Dużo duzo weny twórczej!!!
~ Wege
Misja - to mogę powiedzieć - będzie. W końcu jest już zapowiedziana po egzaminie.
UsuńKojarzę cię ze starych blogów sn :) Fajnie, że ci się podoba i dzięki za komentarz. To zawsze motywuje :)
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział dobry, och Kakashi ty to się nie ciesz... ;) ach tak bardzo chciałoby się aby Sasuke powiedział Sakurze, że woli Naruto ;) no pięknie Sai widział ich pocałunek... w takim tempie to za chwile cała wioska będzie już wiedzieć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejo.
OdpowiedzUsuńAh teraz będą uczyć naruto o edukacji seksualnej. Powodzenia. Sądzę ze sasuke mu wszystko wyjaśni i pokaże.
A Sakura nie zadała sobie trudu by poznać Sasuke trochę bardziej.
Sai, co ty taki ciekawski się zrobiłeś?
Ciekawe jak teraz mu to wytłumaczą.
Bo nie sądzę żeby umiał trzymać język za zębami. Przy Ino, nie ma szans.
Coś czuję że stworzy poradnik jak im pomóc.
Biedny Shikamaru, on to ma najtrudniej.
Jak zawsze rozdział cudny z humorem. Za co dziękuję.
Pozdrawiam Deia-chan