Dziękujemy
za komentarze i zapraszamy na rozdział 18.
Szli
powoli w stronę pola treningowego. Dzień był ciepły, choć wiał lekki wiaterek.
I byłoby naprawdę bardzo przyjemnie, gdyby nie…
–
Sasuke… Myślisz, że wczoraj to był Kiba i nas widział? – zapytał, chociaż sam chyba
nie wierzył w swoją teorię. Niby z jednej strony to było możliwe, ale z
drugiej… Kiba na pewno nie był osobą, która wykazałaby się jakimkolwiek taktem
ani tym bardziej dyskrecją. On by ich po prostu obudził, a potem zaczął turlać
się ze śmiechu po trawie razem a Akamaru.
–
Nie wydaje mi się – odpowiedział po chwili milczenia Sasuke. – To idiota, który
często najpierw mówi, potem myśli – mruknął. Oczywiście nie mógł w zupełności
wykluczyć teorii Naruto, ale było to naprawdę bardzo mało prawdopodobne. Co
jednak nie zmieniało faktu, że ktoś tam niewątpliwie wczoraj był. W jakim celu
i czy ich widział – nie miał pojęcia.
–
Masz rację, Kiba lubi tylko gadać – stwierdził Naruto, wciąż czując złość, że
przyjaciel ciągle go tak drażnił. Och, jak chciałby mu pokazać, że on już nie
tylko całowanie miał za sobą!
–
Tak jak ty kiedyś? Też zawsze tylko dużo mówiłeś…
–
Co? – Naruto zmarszczył brwi. – Nie, wcale nie...
–
Niech ci będzie, że teraz już nie. Nawet wywiązałeś się z obietnicy. – Sasuke
aż się uśmiechnął, gdy przypomniał sobie cały wczorajszy dzień.
–
Poczekaj draniu, jak ty będziesz musiał wywiązać się z jakiejś swojej! –
warknął Naruto, zaciskając pięści. Już on mu odpłaci za ten fartuszek. I za to
upokorzenie w bibliotece, kiedy musiał biegać na posyłki. Wymyśli mu taką karę,
że się nie pozbiera i że…
–
Nie mam zamiaru nic ci obiecywać – stwierdził Sasuke, jednym zdaniem niszcząc
to, co właśnie urodziło się w głowie Naruto. A to drań!
–
Jasne, jeszcze zobaczymy. – Naruto prychnął i przyspieszył kroku, aż w końcu
Sasuke musiał pobiec za nim, żeby go dogonić.
Wczorajszego
dnia trochę przesadzili i wciąż bolały ich mięśnie, ale wtedy byli tak
wściekli, że chcieli sobie po prostu dołożyć.
–
Teraz trening z bronią? – zapytał Naruto, kiedy zobaczył torbę Sasuke.
–
Mhm. Podzielimy się. – Zatrzymali się i rozdzielili kunaie i shurikeny.
Tym
razem też mieli widownię. Młodzi adepci Akademii Ninja podziwiali ich walkę,
ale oni byli tak skupieni, że wcale nie zwrócili na to uwagi. Naruto naprawdę
musiał uważać, bo Sasuke rewelacyjnie posługiwał się bronią. On, dzięki
ostatnim poradom Tenten, też pokazał mu kilka sztuczek, które mogły imponować –
przede wszystkim jego młodym fanom, ale z satysfakcją zauważył, że i na Sasuke
zrobiły wrażenie.
Naruto
uwielbiał walczyć i dużo lepiej czuł się na polu treningowym niż w zimnych
ścianach biblioteki. Tutaj mógł naprawdę pokazać, na co go stać! Nie wiedział
nawet, kiedy minęło tyle czasu. Był zmęczony i – co ważniejsze – głodny. Chciał
jeszcze iść do mieszkania, żeby się wykąpać i przebrać, bo tym treningu jego
obecne ubranie nie nadawało się do użytku. Znając Sakurę, na pewno by na niego
nakrzyczała, że chodzi w czymś takim po wiosce.
–
Dobra, draniu, koniec na dzisiaj. – Pomachał rękami, dając Sasuke znać, żeby
skończyli.
–
Dlaczego? – Sasuke mógłby jeszcze długo walczyć, więc nie rozumiał Naruto,
który właśnie podszedł i schował broń do torby. Szło im tak dobrze, że
kończenie tego treningu w tym momencie było marnotrawieniem czasu. Co zresztą
potwierdził jęk zawodu dzieciaków, które dzisiaj obserwowały ich z
rozdziawionymi buziami. Nawet Kakashi, który zjawił się jakiś czas temu,
przystanął i patrzył, nie chcą im przerywać. Dopiero teraz ruszył się z miejsca
i właśnie szedł w ich stronę.
–
Bo chcę iść jeszcze do domu, a potem umówiłem się z Sakurką. – Naruto, kucając
przy torbie, nie zauważył Hokage, który chwilę później zdzielił go swoją
książeczką po głowie. Mimo że piastował to stanowisko już od półtora roku nie
pozbył się do końca swoich starych nawyków.
– No, gołąbeczki – powiedział, mrużąc oczy.
Już wiedzieli, co zaraz nastąpi. – Ktoś mi uprzejmie doniósł, że kawałek lasu
niedaleko wioski został kompletnie zniszczony. Macie może pojęcie, czyja to
sprawka? – uśmiechnął się niebezpiecznie, co było widoczne nawet zza maski. A
to znaczyło, że mieli kłopoty. Znowu.
–
Ja nic nie wiem. – Naruto podniósł się i poczochrał ręką włosy. – A ty, draniu?
– zaśmiał się nerwowo, zerkając na Sasuke. Ten tylko wzruszył ramionami i
pokręcił głową.
–
Więc chcecie mi powiedzieć, że te ślady po użyciu Rasengana i Chidori zrobił
ktoś inny. A może same się zrobiły? – Kakashi założył ręce na piersi, a kiedy
odpowiedziała mu jedynie cisza, westchnął zrezygnowany. Oni chyba naprawdę byli
niereformowalni. Od zawsze się tłukli, ale kiedy byli młodsi, to przynajmniej
nie powodowali tylu zniszczeń. A teraz… Już miał dość przyjmowania cotygodniowych
delegacji z pobliskich wsi i wysłuchiwania, jak to ciągle jacyś shinobi Konohy
demolują lasy, doliny, a nawet wzgórza, a przed te huki nie można się nawet
spokojnie wyspać po ciężkim dniu pracy. Wiedział doskonale, że wieśniacy mieli
rację. To byli shinobi Konohy i wiedział nawet, którzy konkretnie. Mógł ich
policzyć na palcach. Dwóch palcach. Sasuke i Naruto. Już nie miał do nich siły.
Żadna kara póki co nie podziałała na dłużej niż kilka dni.
–
Oj, bo to wszystko przez drania… – odezwał się Naruto, patrząc na swoje
sandały. – Gdyby mnie nie sprowokował…
–
Naruto! – Kakashi jeszcze raz uderzył go książką w głowę. – Wy się ciągle
prowokujecie! Jak nie on ciebie, to ty jego. Nasza była Hokage poinformował
mnie ostatnio, że bibliotekarka była już u niej kilkukrotnie po środki
uspokajające, bo nie może z wami wytrzymać.
–
To przez ten stres przed egzaminem… – Naruto nie rezygnował z próby
usprawiedliwienia się.
Kakashi
westchnął, ale po chwili spojrzał na nich uważniej. Obaj byli już młodymi
mężczyznami, a i tak cały czas spędzali ze sobą na treningu. Słyszał już nie
raz i nie dwa narzekania dziewczyn, że żaden nie chce umawiać się na randki.
Może jako ich były sensei powinien z nimi po prostu porozmawiać? W końcu żaden
z nich zapewne nie odbył męskiej pogawędki na te tematy. Choć Naruto sporo
czasu spędzał z Jirayią, wydawało się, że w tamtym czasie nie interesował się
kompletnie tymi sprawami, a Sasuke… No jakoś ciężko było mu sobie wyobrazić,
żeby Orochimaru organizował jakieś pogadanki. Może to hormony… Może właśnie
dlatego są tak naładowani energią, że niszczą okolicę?
–
Przyjdźcie do mnie jutro. Najpierw Sasuke, a później ty, Naruto. – Kakashi
spojrzał na swoich byłych uczniów surowo. – Przed południem, później będziecie
mogli zająć się nauką. I treningami – dodał, rzucając okiem na ich widownię. Dzieciaki
patrzyły na nich z uwielbieniem. Kto by się kiedyś tego spodziewał? Musiał
przyznać, że gdy ich pierwszy raz zobaczył jako geninów, naprawdę nie
przypuszczał, że stworzą aż taki duet. Wiedział, że Sasuke będzie potężny,
należał w końcu do klanu Uchiha, nigdy jednak nie sądził, że Naruto osiągnie aż
taką moc i razem dojdą do poziomu, z którym on już od dawna nie mógł się
równać. A przecież nawet nie mieli jeszcze dwudziestu lat.
–
Po co? – Naruto nie rozumiał. Już dostali przecież naganę. – Znowu jakaś kara?
–
Zobaczysz jutro. – Kakashi uśmiechnął się pod maską. – I mam nadzieję, że do
tego czasu nie zdemolujecie już żadnego kawałka wioski ani jej okolic. – Ruszył
do wyjścia z pola, a Sasuke zmrużył oczy, obserwując go. Nie wiedział, o co
chodziło Kakashiemu, ale podobnie jak Naruto miał złe przeczucia.
–
To co, draniu? – Naruto otrzepał jeszcze spodnie. – Idziesz z nami dzisiaj na
ramen?
Sasuke
milczał przez chwilę, bawiąc się shurikenami, które wciąż miał w ręce.
–
Może później wpadnę. – Wzruszył ramionami. – Na razie chcę jeszcze poćwiczyć –
stwierdził i rzucił metalowymi gwiazdkami w Naruto, jednak ten z łatwością je
wyminął.
–
Trzymam cię za słowo, draniu! – krzyknął i wybiegł z pola treningowego,
zostawiając Sasuke samego.
Naruto
starał się nie spóźnić, jednak dotarł do Ichiraku dopiero kilka minut po
osiemnastej. Wcześniej wziął kąpiel, ale w bałaganie, który zostawił w
mieszkaniu, trudno było mu znaleźć jakieś czyste rzeczy. W końcu jakimś cudem
mu się to udało, więc szybko się przebrał, a całą resztę brudnych ciuchów
wrzucił do pralki.
–
Przepraszam, Sakura-chan! – krzyknął, gdy zobaczył swoją przyjaciółkę stojącą
przed Ichiraku. Zdziwił się, kiedy obok niej zobaczył kogoś jeszcze. – Cześć,
Hinata! – dodał, zeskakując z dachu naprzeciwko i lądując przed nimi.
–
Naruto! Już myślałam, że nie przyjdziesz! – zezłościła się w pierwszej chwili Sakura,
ale ogólnie rzecz biorąc wyglądała na zadowoloną, że w ogóle się pojawił. On
się raczej nigdy nie spóźniał, więc już zaczynała się denerwować. Zmierzyła go
spojrzeniem, zauważając inne, cywilne ubrania. Naruto założył między innymi
niebieską bluzę, którą kiedyś kupiła mu na urodziny, choć on chyba nawet o tym
nie pamiętał. Tak czy inaczej wyglądał całkiem nieźle i Hinacie chyba też się
spodobał, bo zarumieniła się lekko.
–
Do Ichiraku bym nie przyszedł? – Naruto zaśmiał się i podrapał włosy na karku.
– To co, idziemy? Jestem głodny jak wilk!
–
Tak, idźcie. Ja niestety muszę już lecieć. Okazało się, że Tsunade mnie
potrzebuje w szpitalu. Sam rozumiesz – Sakura uśmiechnęła się, kłamiąc bez
mrugnięcia okiem. – Ale spotkałam Hinatę i pomyślałam, że skoro ja nie mogę, to
chociaż wy się przejdziecie.
Hinata
lekko się zaczerwieniła, ale Sakura wzrokiem dodała jej otuchy. W końcu udało
się jej wysłać tych dwoje na randkę! Żeby tylko Naruto nie okazał się takim
głupkiem i choć raz dobrze odczytał sygnały. Bo Hinata była zdeterminowana i
może w końcu mu powie…
–
Jasne, nie ma problemu. Jestem strasznie głodny, a ty, Hinata? – Naruto
uśmiechnął się i pomachał Sakurze, która krzycząc coś, że naprawdę jest już
bardzo, ale to bardzo spóźniona, ruszyła w stronę szpitala. Wiedział, że jest
niesamowicie zdolną medyczka, czego dała wyraz na wojnie, nic więc dziwnego, że
przy poważniejszych przypadkach była wzywana, czasem nawet w środku nocy.
–
Tak, ja też – Hinata skinęła głową, a kąciki jej ust wyraźnie się uniosły.
Wreszcie miała okazję pobyć z nim sam na sam. Pomyślała, że powinna w końcu
posłuchać rad Hanabi i powiedzieć mu wprost, co do niego czuje. Poza tym Ino,
Temari i Sakura ciągle powtarzały jej, że Naruto jest strasznie niedomyślną
osobą i w życiu sam się nie zorientuje. Wszystkie miały rację i Hinata była już
prawie zdecydowana, tylko… Jedno ją hamowało i to tak, że aż bała się o tym
myśleć. To, co Naruto powiedział w bibliotece. Że już z kimś się całował. Tak,
Sakura tłumaczyła jej, że chciał tylko odpyskować Kibie, ale…
–
To co zamawiamy? – spytał Naruto. Zauważył, ze kilka dziewczyn mu się
przygląda, więc posłał im promienny uśmiech.
To
trochę speszyło Hinatę. Wiedziała, że Naruto stał się bardzo popularny, a
znając jego, zawsze był dla wszystkich miły, ale może to z którąś z tych
dziewczyn się całował. Nie! Znów przypomniała sobie słowa koleżanek. Po prostu
przechwalał się przed Kibą. Kochała Naruto, więc znała jego charakter na tyle,
żeby wiedzieć, że on nigdy nie odpuszcza i zawsze stara się pokazać, że jest w
czymś lepszy. Za to zawsze go podziwiała. I to już od czasów, gdy byli dziećmi.
–
Naruto! – rozległ się czyjś głos. Tuż obok stanęła Ino i przyglądała im się z
niedowierzaniem. – No wreszcie! – Odetchnęła jakby z ulgą. Naruto nie miał
pojęcia, o co jej chodzi, ale uśmiechnął się, zapraszając ją do stolika, ta
jednak tylko odpowiedziała, że Sai na nią czeka, mrugnęła do Hinaty i uciekła
do drugiego pomieszczenia.
–
Nie wiem, czemu nie chcą jeść z nami. – Naruto wzruszył ramionami, naprawdę
tego nie rozumiejąc. Przecież takie wspólne wyjścia zawsze były najlepsze. – To
jak, co dla ciebie?
Hinata
szybko wybrała jakiś ramen i zajęła wolny stolik, a Naruto poszedł złożyć
zamówienie. Wrócił już po chwili, wyjątkowo zadowolony i usiadł naprzeciwko.
–
Co tam, Hinata, u ciebie słychać? Jak przygotowywanie do egzaminu? Ja ciągle
trenuję. Drań nie daje mi wytchnienia – mówił. Zapach ramenu wpływał na niego
pobudzająco i od razu poprawiał humor. Już chciał jeść! Przecież przez Sasuke
nie miał czasu nawet na obiad. – Ale jestem głodny, o rany, nic dzisiaj nie
jadłem! – stwierdził i pogłaskał się po brzuchu. – A w ogóle widziałem ostatnio
Hanabi.
Hinata
siedziała przed nim i uśmiechała się tylko, bo chociaż Naruto ciągle gadał,
czuła, że tym razem to naprawdę mogła być randka. Przynajmniej to spotkanie
przypominało ją bardziej niż ostatnie, kiedy zabrał ją do Ichiraku z pola
treningowego. Czasami odpowiadała coś, ale lubiła, gdy to jednak Naruto mówił.
Lubiła w nim chyba wszystko – od gadulstwa, po ton głosu, uśmiech i te
niebieskie oczy, które – jak od zawsze zresztą uważała – były bardzo ładne.
–
O, już mamy żarełko! Myślałem, że umrę z głodu. Już idę, staruszku! – krzyknął
Naruto do właściciela, który dał znać, że ich zamówienie jest już gotowe.
Wrócił
dosłownie po chwili, nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu chwyci pałeczki w
dłoń i zacznie jeść, bo zapach ramenu po prostu był obezwładniający. Otworzył
usta, chcąc coś powiedzieć, i dopiero wtedy zauważył, że na jego miejscu siedzi
Kiba. Uniósł brwi w zdziwieniu, bo nie dość, że się go tutaj nie spodziewał, to
jeszcze ich przyjaciel wyglądał dość kiepsko.
–
Hinata, jak dobrze, że cię widzę! – usłyszał jego bełkotliwy głos. No dobra,
nie tylko wyglądał, ale i brzmiał wcale nie lepiej.
–
Kiba?
Ten
obejrzał się na niego i otworzył szerzej oczy.
–
Naruto! Jesteś tutaj z...
–
No tak, z Hinatą. – Naruto uśmiechnął się szeroko. – Wyszliśmy na ramen. Możesz
się do nas dosiąść, jak chcesz – stwierdził, zupełni ignorując fakt, że Kiba
już się przecież rozsiadł przy ich stoliku i to bez żadnego pytania o zgodę, a
teraz po prostu przesunął się robiąc mu miejsce. Naruto najpierw podał parująca
miskę Hinacie, a później przysunął drugą sobie i odłożył tackę na bok. Zerknął uważniej
na Kibę. Do jego nieciekawego wyglądu i bełkotliwego głosu doszedł jeszcze
zapach alkoholu.
– Jesteś pijany? – zapytał, a Kiba wyprostował
się i pociągnął nosem.
–
Nie, tylko trochę wypiłem. Nic wielkiego.
–
Trochę? Chyba trochę za dużo – stwierdził Naruto. Mimowolnie przypomniał sobie,
że dokładnie to samo powiedział mu jeszcze nie tak dawno Sasuke. A konkretnie po
ostatnim wieczorze z dziewczynami, gdy przed piątą rano brutalnie wyciągnął go
z łóżka i ledwo przytomnego z niewyspania zmusił do pójścia na trening.
–
Kiba, coś się stało? – Hinata wydawała się zaniepokojona. W końcu znała go od
dziecka i wiedziała, że normalnie tak się nie zachowuje. Nawet nie dochodziła
jeszcze dziewiętnasta, a on…
–
Rzuciła mnie – załkał Kiba, opierając głowę na rękach. – Wyobrażacie to sobie?
Powiedziała, że się zakochała w jakimś innym – wymamrotał załamany. Nawet
Akamaru nie był w stanie poprawić mu humoru, choć bardzo się starał, wyczuwając
jego nastrój i ciągle zapraszając do zabawy.
–
Kiba, może… może jeszcze się ułoży – powiedziała cicho Hinata. Nie była żadną
ekspertką w tych sprawach, nawet temu jedynemu nie potrafiła powiedzieć, co
czuje, za to była bardzo dobrą pocieszycielką. A Kiba był jej przyjacielem i
chyba potrzebował rozmowy. Sama nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Z jednej
strony jej wymarzona randka, ale z drugiej…
–
Kiba, nie martw się – zaśmiał się Naruto. – Może teraz to ja ci dam kilka rad,
co? – Nie mógł sobie odpuścić dokuczenia mu. Przez kilka ostatnich dni wyprowadzał
go z równowagi ciągłym dogadywaniem, a on nie mógł się odgryźć i powiedzieć mu
prawdy. Nie mógł powiedzieć, jakim cudownym uczuciem są usta Sasuke na…
Otrząsnął się. To zdecydowanie nie był moment na takie rozważania.
Kiba
zmarszczył brwi i zerknął na Hinatę, potem na Naruto, i jeszcze raz na Hinatę,
która nagle zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
–
Ale chyba te rady będziesz mógł dawać dopiero jutro, co? – Uśmiechnął się nagle
złośliwie. – Trzeba było od razu się przyznać, że do tej pory nie miałeś po
prostu odwagi zaprosić Hinaty na randkę, a nie zgrywać podrywacza, który… -
czknął i zaczął się śmiać.
–
Kiba-kun! – pisnęła Hinata, która teraz przypominała piwonię. Naruto też się
zaczerwienił, bo nawet do głowy mu nie przyszło, że mógłby...
–
Zamknij się, Kiba! – warknął i podsunął sobie ramen. – Jak ci mówiłem, że już się wcześniej
całowałem, to się całowałem! Robiłem mnóstwo rzeczy, o których tobie się nawet
nie śniło! – dodał i spojrzał na niego z gniewem, chociaż wciąż był trochę
zarumieniony. Nie będzie mu jakiś tam Kiba mówił, co robił, a czego nie!
–
Niby z kim? – Kiba odchylił się i zaczął rechotać jeszcze głośniej, nie mogąc
się powstrzymać. – Naruto, dobra, może i jesteś bohaterem wojennym, ale
doświadczenia w tych sprawach to ty nie masz. Przecież cała wioska by
wiedziała, jakbyś kogoś miał! Ciągle tylko spędzasz czas z Uchihą, więc niby
kiedy masz się z kimś spotykać, co? Chyba, że... – Nagle zrobił wielkie oczy i
aż zakrył usta ręką. – No tak, teraz już rozumiem!
–
Niby co? – Naruto robił się coraz bardziej wściekły.
–
Nic. W sumie to cię nawet rozumiem. – Kiba pokiwał głową. – Nie masz żadnego
doświadczenia z dziewczynami, nic dziwnego, że... – Przerwał i znowu się
zaśmiał.
–
O co ci chodzi, co? – Naruto czuł, że gdyby nie to, że ramen był tak dobry,
chyba by wziął i walnął go tą miską.
–
A kto był twoim mistrzem o dość podejrzanej reputacji, od którego mogłeś
przejąć pewne nawyki? – Kiba poruszył sugestywnie brwiami, ale kolejne
czknięcie popsuło trochę efekt.
–
Kakashi–sensei? – Naruto zastanowił się na głos. W sumie czytał te swoje
książeczki, ale teraz był Hokage, Kiba raczej by nie… – Ty! – Zerwał się ze
swojego miejsca. – Powiesz jeszcze jedno słowo o Zboczonym Pustelniku, a
pożałujesz – zacisnął dłonie w pięści.
–
Oj, Naruto. Wszyscy wiedzą, że odwiedzał domy użytku publicznego. Najwyraźniej
zabrał cię kiedyś ze sobą… – Kiba znów zaczął śmiać się dużo głośniej, a Naruto
zrobił się cały czerwony. I to nie, jak myślał Kiba, ze wstydu, ale ze złości.
Mimo że byli przyjaciółmi, nie wiedzieli o sobie niektórych rzeczy. Na przykład
takich, że Naruto nigdy nie pozwoliłby obrażać przy nim Jirayi, który przez
pewien czas zastępował mu rodzinę. Naprawdę miał ochotę wyzwać w tym momencie
Kibę na pojedynek i go stłuc. Wiedział, że był pijany i plótł, co mu ślina na
język przyniesie, ale…
–
Witaj, Naruto-kun – Jakaś dziewczyna podeszła do ich stolika i tym samym
przerwała tę kłótnię. – Mogę cię prosić na chwilkę? – zapytała i wskazała
pomieszczenie z barem. – To ważne .
–
Eee… No dobra – Naruto rzucił Hinacie przepraszające spojrzenie, ale skoro to
takie ważne… Wstał i poszedł za dziewczyną.
–
Moja przyjaciółka chciała by ci coś dać. – Ta w końcu zatrzymała się i wskazała
na ładną brunetkę o zielonych oczach, która teraz wyciągnęła w jego stronę
paczuszkę. Mały, starannie zapakowany kartonik, owinięty w pomarańczowy papier.
–
Mam nadzieję, Naruto-kun, że ci się spodoba. Zrobiłam to specjalnie dla ciebie
– dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
–
O, dzięki! – Naruto też się uśmiechnął. Naprawdę mało rzeczy ktoś robił
specjalnie dla niego. Już miał zapytać, co to jest, gdy tuż obok pojawił się wściekły Kiba. Patrzył to na
niego, to na dziewczynę z zielonymi oczami, która nagle strasznie się
zaczerwieniła.
–
Ty zdrajco! – warknął. – Jutro. Ty i ja! Na polu treningowym! – rzucił i dosłownie
wypadł wściekły z Ichiraku.
Naruto
obejrzał się za nim z niezrozumieniem, a później zwrócił wzrok z powrotem na
dziewczyny, jednak one nie sprawiały wrażenia, jakby miały zamiar mu cokolwiek
wyjaśniać. Uśmiechnął się i jeszcze raz podziękował za prezent, mówiąc, że musi
iść, bo przyjaciółka czeka. Nie miał pojęcia, co się stało Kibie.
–
Och, Naruto-kun... – Hinata spojrzała na niego zaskoczona, kiedy wrócił. –
Myślałam, że...
–
Kiba naprawdę się upił, co? – zapytał, siadając na swoim miejscu. – Jeszcze chce
jutro ze mną walczyć! Nie wiesz, o co mu chodzi?
Hinata
tylko pokręciła głową. Zaczynała się naprawdę martwić o przyjaciela z drużyny.
Wyzwać Naruto na pojedynek, to było… Jeżeli mieliby bić się na poważnie, z Kiby
zostałaby morka plama. Ale przecież tak się właśnie rozgrywa pojedynki. Na
poważnie. Co prawda wiedziała, że Naruto nigdy nie skrzywdziłby żadnego ze
swoich przyjaciół, ale i tak będzie musiała porozmawiać z Kibą.
Tym
razem spotkanie w Ichiraku skończyło się dość szybko. Naruto był odrobinę
zirytowany, bo Sasuke jednak się nie zjawił, poza tym ciągle zastanawiał się, o
co chodzi Kibie. Owszem, często się kłócili, ale nie aż tak. To był przecież
jego przyjaciel. Przez to wszystko Naruto nawet nie zamówił sobie dokładki
ramenu. Po prostu odprowadził Hinatę do domu, nawet nie zagadując jej tak jak
zawsze i wrócił do siebie. Dopiero tam rozpakował pudełeczko, które wręczyła mu
ta dziewczyna w Ichiraku. W środku był rzemyk na rękę. Ładny, pleciony, widać
było ręczną robotę. Bardzo pasowałby do jego naszyjnika, który nosił lata temu.
Uśmiechnął się sam do siebie. To było naprawdę miłe dostać coś takiego.
Naruto
poprzedniego dnia poszedł spać dość wcześnie. Nie miał co robić, bo Sasuke nie
przyszedł, poza tym uznał, że w końcu choć jeden raz porządnie się wyśpi. I
wyspał. Rano wykąpał się, ubrał i zawiązał na ręce sprezentowany rzemyk.
Naprawdę mu się podobał. Naszyjnik, który kiedyś miał, też przecież dostał od
kogoś, a konkretnie dawno temu od Tsunade. Szkoda, że został zniszczony…
Był
w bardzo dobrym humorze, kiedy wkraczał do biblioteki. Na miejscu, o dziwo,
zastał już Sasuke, chyba też musiał położyć się dość wcześnie.
–
Jak tam randka? – zapytał sceptycznie. Wiedział, że to było zwykłe spotkanie,
bo ani Naruto nie ciągnęło już do Sakury, ani tym bardziej Sakury do Naruto,
ale i tak go to wkurzało.
–
To nie była żadna randka, draniu. Hinata… – zamilkł, kiedy Sasuke rzucił mu
wściekłe spojrzenie.
–
Hinata? – zapytał, przybliżając twarz w jego stronę i przyglądając mu się
uważnie. – Hinata? – powtórzył. – A nie miałeś iść czasami z Sakurą? – warknął.
–
Tak, ale Sakura-chan była wezwana do szpitala i… Zresztą, nieważne. Wiesz, że
Kiba chce się ze mną bić? – Naruto roześmiał się. – Ale był pijany, pewnie
żartował. – Potarł dłonią włosy, tym samym odsłaniając przegub ręki, na której
był rzemyk.
–
Skąd to… – Sasuke nie dokończył, bo drzwi biblioteki otworzyły się i do
pomieszczenia weszły kolejne osoby. A tak konkretnie, to chyba wszyscy ich
znajomi. A to dowodziło tylko, jak mało
czasu zostało do egzaminu.
Rozsiedli
się, standardowo zsuwając stoły. Dzisiaj mieli uczyć się razem o technikach
pieczętujących. Naruto też, mimo że powinien je znać już dawno, bo z tego
słynął klan jego matki i nazwisko powinno zobowiązywać.
–
Dobra, słuchajcie. – Sakura rozłożyła na środku zwój, który przed chwilą dał
jej Sai. – Teraz musimy się skupić, bo… – ucichła, gdy po jej prawej stronie
rozległo się warczenie. – Kiba, przemyciłeś tu Akamaru? – zapytała
zdezorientowana, na co ten tylko burknął i spojrzał spod byka na Naruto. –
Dobrze, więc słuchajcie, popytałam trochę i ta technika… – znów dało się
słyszeć warczenie. Sakura starała się je zignorować, ale kiedy rozległo się po
raz kolejny, spojrzała wściekła na Kibę. To on warczał jak Akamaru na kota
sąsiadki.
–
Sakura, ale to… – Naruto wyciągnął rękę, chcąc pokazać wzór pieczęci, którą
doskonale znał, bo przez wiele lat miał ją na brzuchu. Rękaw znów mu się lekko
podsunął, przez co rzemyk był doskonale widoczny.
–
Ty… – wrzasnął Kiba, wstając gwałtownie i przewracając tym samym krzesło.
Wiedział, co to jest. Jego dziewczyna takie robiła, bo jej rodzice prowadzili
kramik z ozdobami. Poznałby to wszędzie. Aż poczerwieniał ze złości. Oparł się
o stół i wbił wściekły wzrok w Naruto. – Wyzywam cię na pojedynek. Teraz!
O kurde xD Ale się porobiło :D Dziewczyny nawet nie wiedzą jak ich działania plątają życie Naruto :D Oni powinni w końcu sobie wszystko wyjaśnić.
OdpowiedzUsuńOh, już nie mogę się doczekać pogadanki chłopaków z Kakashim :D Jestem ciekawa czy któryś z nich pęknie i coś wyzna :D
Weny! Czekam na kolejny rozdział! :D
Podjarałam się pojedynkiem. Już mam ją przed oczami jak Naruto przypomina wszystkim jaka przepaść jest między nim a pozostałymi shinobi. Mam nadzieję, że Naruto trochę da mu nauczkę za pustelnika (mega płakałam po nim, jedna z lepszych śmierci).
OdpowiedzUsuńZ jednej strony czuję, że przyjaciele powstrzymają Kibę przed upokorzeniem się, bo to byłaby farsa a nie walka a z drugiej chciałabym poczytać jakim to kozakiem jest Uzumaki. Podoba mi się to, że dziewczyny nie uganiają się tylko za Sasuke i to jak wszyscy podziwiają Naruto. Super dopracowałyście to, mam wrażenie jakby ta historia była prawdziwa :)
Spoiler
Bo ona jest prawdziwa :) To jedyna słuszna i prawdziwa kontynuacja Shippuudena ;)
UsuńRacja.:) Chociaż aż chciało by się ją zobaczyć naprawdę w shippuudenie aż łza się w oku kręci jak się to czyta . Szkoda że autor tak spieprzył tą historię no ale mówi się trudno i żyje się dalej. Może jeszcze ich połączy w tym całym boruto trzeba mieć nadzieję bynajmniej,przecież to anime też może trwać tyle ile naruto więc wszystko jest możliwe przecież bynajmniej ja mam taką nadzieję . Nie tracę jej nadal i może to coś da tak o tym marzę że to aż boli heh. Życzę dalszych sukcesów w pisaniu i weny przede wszystkim.:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo, no, no! Robi się niebezpiecznie! Czuję walkę jak się patrzy! No, i na tym zakończę, bo muszę do pracy jechać, a tam się nijak nie podłączę... Także do wieczora!
OdpowiedzUsuńWasza R!
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, nam nadzieję, że stłucze Kibe, cóż Naruto nie widzi działań, a szkoda mógłby wprost powiedzieć, że dla niego jest tylko koleżanką, och Sasuke bardzo zazdrosny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No to mamy walkę!
OdpowiedzUsuńKuba nie ma szans z Naruto. Ale coś czuję że Sasuke też się do tego przyłączy, bo nie spodobała mu się informacja ze był na randce z Hinata.
A to wszystko przez Sakure. Aż mam ochotę jej coś zrobić.
Ide czytać dalej,więc teraz taki skromny komentarz za co przepraszam.
Pozdrawiam Deia