Dziękujemy
za komentarze i zapraszamy na kolejny rozdział:)
Sakura
obudziła się nad ranem, czując ruch blisko siebie. Uniosła głowę i jęknęła
mimowolnie, gdy rana na plecach zapiekła żywym ogniem.
–
Sakura? – usłyszała niski, głęboki głos Sasuke i otworzyła oczy. Stał przy
wejściu do jaskini. Wschodzące światło oświetlało go od tyłu i przez to wydawał
się jeszcze przystojniejszy. Te jego ciemne spojrzenie i jasna skóra…
–
Długo już nie śpisz? – zapytała i spróbowała się podnieść, ale zdała sobie
sprawę, że lewą rękę miała niemal całkiem sparaliżowaną. – Szlag! – zaklęła i
skrzywiła się. Bolało tak bardzo, że zrobiło się jej niedobrze.
Sasuke
dopiero po chwili podszedł do niej, żeby jej pomóc. Po jej minie poznał, że nie
uda im się wyruszyć tak prędko, jakby chciał.
–
Dasz radę to zaleczyć? – zapytał. Sakura w końcu była jednym z najlepszych
medycznych ninja. Przecież musiała znać jakieś sztuczki.
–
Postaram się, ale wydawało mi się wczoraj, że wszystko okej. – Zmarszczyła
lekko brwi i spróbowała poruszać ramieniem. – Nie wiem, co to może być. Będę
musiała spróbować czegoś innego, ale to zużyje trochę więcej chakry.
–
Nieważne, po prostu się tym zajmij. Wyruszymy w południe, jesteśmy już blisko
granicy. – Sasuke odsunął się. – Ja jeszcze raz sprawdzę okolicę, bo nad ranem
ktoś kręcił się niedaleko jaskini. Na szczęście nas nie znaleźli, ale wolałbym
długo tutaj nie przebywać.
–
Mhm, postaram się. – Sakura odprowadziła Sasuke wzrokiem. Był dla niej bardzo
oschły, jak zwykle zresztą. Teraz dodatkowo sprawiał wrażenie, jakby irytowało go,
że dała się zranić. Chociaż to znowu nic dziwnego, on nienawidził słabości.
Zacisnęła oczy i przeklęła kilka razy. Musi sobie jak najszybciej z tym
poradzić. W końcu nie powinni zwlekać. Byli na misji.
Sasuke
oddał Sakurze resztę plastrów żywieniowych od Karin. Miał świadomość, że im
szybciej dojdzie do siebie, tym szybciej wyruszą, a na tym mu zależało. Porcje żywnościowe
już się skończyły, bo według planu powinni właśnie przekraczać granicę Kraju
Wiatru, a tam miał ktoś na nich czekać. Sasuke zaklął cicho i poszedł poszukać
czegoś do jedzenia. Jak na złość nie znalazł niczego, co by się nadawało,
klimat tu był już na tyle suchy, że rośliny wyglądały na zmarniałe, a na żadne
zwierzę nie trafił. Trafił za to na mnóstwo owadów.
W
pewnym momencie syknął i chwycił się ręką za szyję. Coś go ukąsiło i to dość
boleśnie. Rozejrzał się jeszcze dla pewności, ale w końcu dał sobie spokój. To,
co zebrał z tych marnych krzaków, będzie musiało wystarczyć. Nie mógł oddalać
się za bardzo, bo Sakura nie mogłaby się bronić, gdyby nagle pojawili się jacyś
najemnicy, a to było bardzo prawdopodobne, gdyż znajdowali się naprawdę blisko
granicy. Przemyt, różne układy pomiędzy co mniejszymi wioskami. To, że na świecie
panował pokój, nie znaczyło, że nie było żadnych lokalnych konfliktów.
Sakura
cały czas leżała w jaskini, nie chcąc wychodzić na palące słońce. Tu
przynajmniej miała przyjemny chłód. Poza tym co jakiś czas wysyłała lecząca
chakrę w zranione miejsce. Zjadła skromny posiłek, składający się głównie z
jagód i jakichś korzonków, ale dzięki plastrom żywieniowym czułe, że energia
jej wraca. To dobrze, bo w końcu będą mogli wyruszyć.
Sasuke
od dobrych dwóch godzin siedział na konarze jednego z najwyższych drzew w
pobliżu. Stad było widać całą okolice, a on musiał być czujny. Przymknął oczy.
Słońce już nie dawało się tak we znaki, poza tym na niebie pojawiło się kilka
chmur. Myślał. Najpierw o sytuacji, w której się znaleźli, potem o misji, o
tablicach, o Naruto… Naruto… Ciekawe co teraz robi. Pewnie siedzi w Ichiraku i
pożera kolejną porcję ramenu. Młotek…
–
Sasuke… – usłyszał nad uchem i skoczył na równe nogi. Cholera, musiał przysnąć.
– Sasuke…
Przez
chwilę miał wrażenie, że coś mu się przywidziało. Że nadal coś mu się śni, ale…
Nie, on tu był. Naruto stał naprzeciwko niego. Tylko… Coś go tknęło.
Błyskawicznie chwycił go za ramiona i brutalnie przycisnął go do pnia drzewa,
aktywując Sharingana. Jeżeli to jakaś sztuczka, to omal nie dał się podejść.
–
Draniu, no coś ty… – jęknął Naruto, kiedy poczuł jego ramię przy szyi. Takiego
powitania na pewno się nie spodziewał. Zauważył, że druga dłoń Sasuke zaciska
na rękojeści katany, jakby zaraz miał jej na nim użyć. Spróbował się roześmiać,
ale wyszło niewyraźnie stęknięcie, bo ramię za bardzo go przyduszało. No cóż,
Sasuke nigdy nie był jakoś specjalnie uprzejmy przy powitaniach, a już
zwłaszcza takich po latach, jak wtedy, w kryjówce Orochimaru, gdzie na dzień
dobry chciał go zabić.
Sasuke
dopiero po chwili, gdy całkowicie oprzytomniał i zaczął logicznie myśleć,
puścił Naruto. Zdał sobie sprawę, że to naprawdę on. Tego głupowatego wyrazu
twarzy nie dałoby się podrobić. To nie był żaden klon, nie było żadne Henge. To
był Naruto, to była jego chakra. Co on tutaj, do cholery, robił? Przecież
Kakashi zabronił mu iść za nimi, o to się przecież pokłócili. Ale jednak
przyszedł. Sasuke uśmiechnął się lekko i znów przysunął się bliżej, tym razem
jednak chwytając go za kark i całując. Naruto pachniał wiatrem. Włosy miał
rozwichrzone jeszcze bardziej niż zwykle, twarz nieco zaczerwienioną, a jego
wzrok wyrażał pewne zmęczenie. Oddychał szybko, jakby biegł tu bez żadnego
odpoczynku. Tak, to byłoby w jego stylu.
–
Sasuke, nic ci nie jest? – Naruto oderwał się od niego po chwili i chwycił jego
twarz w dłonie. – Widziałem pełno trupów na tej polanie, gdzie mieliście się
zatrzymać. Co się stało? Gdzie jest Sakura? – Spojrzał na niego zaniepokojony.
–
Sakura oberwała. Jest teraz w jaskini i...
–
Żartujesz?! I dopiero teraz mi mówisz? Chodźmy do niej! – Naruto już miał
zeskoczyć z gałęzi, ale Sasuke go powstrzymał.
–
Co ty tutaj robisz? – zapytał, znowu przyciskając go do drzewa. – Nic jej nie będzie
– dodał, kiedy zobaczył rozkojarzone spojrzenie niebieskich oczu. Oczywiście, to
cały Naruto. Zawsze bardziej bał się o przyjaciół niż o siebie.
–
Kakashi-sensei w końcu pozwolił mi iść. Byłbym wcześniej, ale dopiero wczoraj
dał się namówić. – Naruto uśmiechnął się lekko. Powoli zaczynał się uspokajać. Kiedy
tylko dostał zgodę, wyruszył od razu, tym bardziej, że od kilku dni był już
spakowany. Po drodze spał może ze dwie godziny, bo chciał do nich dotrzeć jak
najszybciej.
Sasuke
odwzajemnił jego uśmiech. Naruto był naprawdę najbardziej nieprzewidywalnym
ninja, więc mógł się domyślić, że postawi na swoim.
–
Kto was zaatakował?
–
Najemnicy. Jeden władał jakimś dziwnym kekkei genkai. Ja je widziałem dzięki
Sharinganowi, ale Sakura nie zdążyła się odsunąć i dostała w plecy.
–
Ale na pewno nic jej nie jest? – Naruto zmrużył oczy w niedowierzaniu. Z jednej
strony chciał zostać jeszcze z Sasuke, bo tutaj byli sami, ale musiał zobaczyć
przyjaciółkę i upewnić się, że była bezpieczna. – Dlaczego w ogóle nie siedzisz
z nią?
–
Obserwowałem okolicę – wyjaśnił Sasuke, a po chwili westchnął niezadowolony, bo
w końcu zeskoczyli na ziemię.
–
Jasne, obserwowałeś. Widziałem, jak się śliniłeś przez sen – rzucił Naruto i
umknął w ostatniej chwili przed ciosem.
–
Nie denerwuj mnie. Jesteś tutaj od pięciu minut, a już...
–
A ty tak bardzo się za mną stęskniłeś – zauważył Naruto z satysfakcją i zaśmiał
się.
–
Młotku, wbij sobie do tego pustego łba, że ja się nie ślinię przez sen – mruknął
Sasuke, ale nie był zły. Naprawdę nie spodziewał się tu Naruto. Teraz ta misja
będzie wyglądała zupełnie inaczej. – To ty zwykle obśliniasz wszystkie moje
poduszki – dodał ironicznie.
–
Ale nie zaprzeczasz, że za mną tęskniłeś! – Naruto roześmiał się głośno, nie
zwracając zupełnie uwagi na prychnięcie Sasuke. Mógł sobie robić te swoje miny,
mógł sobie gadać, co tylko chciał, Naruto i tak wiedział swoje. Zupełnie
bezwiednie przyciągnął go do siebie. Zmęczenie zupełnie zniknęło, gdy spojrzał
mu w oczy. To znowu się działo. Jak zawsze, gdy był tak blisko niego. Nie
potrafił się oprzeć. Pocałował go, czując jakąś taką wielką ulgę. Całe napięcie
ostatnich dni zniknęło.
Najgorsze
było to, że ich ostatnia rozmowa była kłótnią i gdyby Sasuke coś się stało,
Naruto chyba nigdy by sobie tego nie wybaczył. To naprawdę było dziwne, bo
przez wiele lat ich rozmowy były właśnie kłótniami, ale zawsze rozwiązywali to
od razu, najczęściej za pomocą pięści. Takie niedopowiedzenia, po których jeden
z nich nagle znikał na kilka dni, były zupełną nowością i Naruto nie za bardzo
wiedział, jak sobie radzić w takich sytuacjach. Dlatego teraz, czując usta
Sasuke na swoich, miał wrażenie, że po prostu… No nie miał pojęcia, jak to
nazwać, ale to było takie rozluźniające…
Sasuke
przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej. Dzisiaj przez większość czasu
obserwował okolicę, więc nie był zmęczony. Wręcz przeciwnie. Nie przypuszczał,
że obecność Naruto wpłynie na niego w taki sposób. Nie mógł się od niego
odsunąć, chciał go mieć jeszcze bliżej, jeszcze mocniej. Z trudem się opanował.
Rzeczywiście, byli młodzi, hormony buzowały i teraz obaj świetnie to widzieli. A
raczej czuli.
–
Cholera, draniu... – Naruto zacisnął pięść na bluzie Sasuke i oparł głowę o
jego czoło, oddychając ciężko. Ten pocałunek był naprawdę gorący. Nie
potrzebował wiele, żeby się podniecić. A teraz musiał się uspokoić, bo chciał
zajrzeć do Sakury i sprawdzić, czy na pewno wszystko z nią w porządku. Jakoś w
tym przypadku nie do końca wierzył w zapewnienia Sasuke. Oni sami dużo rzeczy
lekceważyli, bo byli przyzwyczajenie do ciągłych walk, ale Sakura nie.
–
Dobra, chodź. – Sasuke w końcu skapitulował. Widział, że Naruto ciągle rzuca
spojrzenie w stronę skał, więc niechętnie, bo niechętnie, ale uznał, że musi go
zaprowadzić do jaskini. – Wieczorem możemy wyjść, żeby...
–
Tak! – Naruto nie pozwolił mu dojść do słowa. – Tak, wyjdziemy wieczorem. –
Uśmiechnął się lekko, a zaraz potem się roześmiał. Po raz pierwszy czuł się w
taki sposób, to było aż nienormalne.
Odczekali
kilka minut, aż skutki tego pocałunku przejdą i w końcu ruszyli w stronę
zamaskowanego krzakami wejścia.
Sakura
wyprostowała się, słysząc kroki, ale niemal zamarła, widząc Naruto. W pierwszej
chwili nie miała pojęcia, czy to może jakieś komplikacje po tym poparzeniu,
jakieś omamy, ale zamrugała oczami, a on nie zniknął.
–
Sakura-chan! Nic ci nie jest? – Naruto ukucnął przy niej i dotknął jej
ramienia. – Sasuke mówił mi, co się stało. Jak się czujesz?
–
Dobrze... – Sakura spojrzała zdziwiona to na Naruto, to na Sasuke. Tak, to
zdecydowanie nie były omamy, ten wrzaskliwy głos nie mógłby być omamem. – Ale
co ty tutaj robisz? Coś się stało?
–
Kakashi-sensei zmienił zdanie i pozwolił mi do was dołączyć. To znaczy musiałem
go przekonać, ale... – zamilkł i po chwili roześmiał się skrępowany, bo
zauważył minę Sakury. – To będzie ciężka misja. Dobrze, że tu jestem, bo sama
przecież widzisz, że jesteś ranna. W trójkę na pewno sobie poradzimy.
Sakura
zagryzła zęby, ale skinęła głową. Nie udało jej się uśmiechnąć. Po raz kolejny
przyszło jej do głowy, że Naruto był jej przyjacielem, kochała go jak brata i
uwielbiała spędzać z nim czas, ale jego obecność tutaj wcale jej nie pasowała.
Jasne, byli w pracy, wykonywali swoje zadania, jednak to był jedyny czas, który
mogła spędzić sam na sam z Sasuke. Teraz, gdy pojawił się tutaj też Naruto,
wszystko przepadnie.
–
Sakura-chan, jesteś głodna? – Naruto zdjął swój plecak i wyjął coś z niego. Już
pierwszego dnia, kiedy oni wyruszali, był spakowany, dlatego tak szybko zajęło
mu wyruszenie z Konohy. Jedno słowo Kakashiego i był gotowy! Co prawda
spodziewał się, że dogoni ich dopiero w Wiosce Piasku, dlatego nie zabrał za
dużo jedzenia, ale jak widać, wyszło inaczej.
Sakura
podziękowała i wzięła ryżową kulkę. Była świadoma, że żeby regenerować chakrę i
odzyskać siły, musiała jeść. I tak już miała wyrzuty sumienia, że znów stała
się przeszkodą w misji, spowalniała ich. Teraz było dokładnie tak, jak za dawnych
czasów. Sasuke i Naruto walczyli, a ona zawsze była z tyłu. Co prawda na wojnie
pokazała, jak potrafi być przydatna, a to tutaj było po prostu wypadkiem, ale
jednak…
–
Naruto, wyglądasz na zmęczonego – stwierdziła, patrząc na niego. Nie okazywał
tego, ale znała go tak długo, że potrafiła rozpoznać takie rzeczy. Można by
powiedzieć, że znała Naruto na wylot, wiedziała o nim chyba wszystko. Chyba, bo
jego relacje z Sasuke ciągle były dla niej trochę niezrozumiałe. Okej, byli
przyjaciółmi i to, co działo się, odkąd Sasuke odszedł z wioski, miało na nich
duży wpływ, ale no ile czasu można przebywać ze sobą nawzajem. Sakura czasami
miała wrażenie, że oni najchętniej nie rozstawaliby się w ogóle. Ale przecież
byli już dorośli. Musieli myśleć o przyszłości.
–
Sakura ma rację, młotku, prześpij się – powiedział Sasuke. Tak naprawdę
zamierzał wyruszyć lada moment, ale w tym wypadku uznał, że dwie godziny nie
zrobią różnicy. Sakura powiedziała, że czuje się już lepiej, więc powinni
jeszcze dzisiaj dotrzeć do granicy.
–
Już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć Gaarę – mruknął Naruto i ziewnął
szeroko, kładąc głowę na swoim plecaku. Faktycznie, chwila odpoczynku nie
zaszkodzi. Na moment uchylił jeszcze lekko oczy i dostrzegł bardzo
niezadowoloną minę Sasuke. Albo może mu się przywidziało? Sam nie wiedział, nie
miał siły o tym myśleć, bo zwyczajnie usypiał.
Jeżeli
niespodziewane pojawienie się Naruto poprawiło Sasuke humor, tak teraz wcale
nie mógł uznać, że był on dobry. Najchętniej podszedłby do niego i zdzielił go
po głowie. Bo co tak właściwie miał znaczyć ten ostatni tekst?
Sasuke
nie lubił Gaary. I nie chodziło o to, że kiedyś walczył z nim i przegrał, bo
wiedział, że teraz Kazekage nie miałby z nim szans, ale nie lubił go z innego
powodu: jego silnej przyjaźni z Naruto. Oni stworzyli podobną więź, jaką Naruto
zbudował z nim, tylko połączyły ich inne rzeczy. W przypadku Sasuke –
samotność, w przypadku Gaary – to, że obaj byli jinchuuriki. Zresztą Sasuke
nigdy się nie podobało, jak Gaara traktował Naruto. Było w tym coś takiego… Nie
potrafił tego nazwać.
–
Wszystko w porządku? – usłyszał niepewne pytanie Sakury i spojrzał na nią
zaskoczony. Nie wiedział, o czym mówiła. – Masz taką minę... Jesteś zły, że
Naruto do nas dołączył?
–
Co? – Sasuke skrzywił się, słysząc to pytanie. Co to w ogóle za pomysł? –
Przyda nam się. Jest silny, jeżeli będzie jakiś problem, tam na miejscu, pomoże
nam. – Skuteczniej niż ty w poprzedniej walce – dodał już w myślach, chociaż był
przekonany, że Sakura domyśliła się kontekstu jego słów. Wiedział, że jest
niesprawiedliwy, bo to nie była jej wina, ale ciągle po głowie chodziła mu myśl
o specyficznej relacji Naruto z Gaarą. Nie podobało mu się to.
Naruto
spał w najlepsze i gdy w końcu po dwóch godzinach Sasuke go obudził, wyglądał
na jeszcze bardziej zmęczonego. Nie robił jednak żadnych problemów, gdy
wyruszali. To on pomógł Sakurze wstać i to on cały czas ją asekurował, bojąc
się, żeby nie upadła, gdy zaczynali skakać po konarach, a po chwili już po
skałkach. Sasuke chciał jak najszybciej dotrzeć do granicy, więc nie oszczędzał
ich. Naruto bez problemu dawał radę, już po chwili rozbudził się i wróciła mu
dawna energia, ale z Sakurą był większy problem.
–
Sasuke! – krzyknął, kiedy zobaczył, jak o mało nie przewróciła się o kamień.
Teraz zaczynał się już piaszczysty obszar, na którym nie było żadnych drzew.
Byli na odsłoniętym terenie, więc musieli uważać, ale z drugiej strony
przeciwnicy nie mogli się ukryć.
–
Co?
–
Zwolnij trochę. – Naruto zmarszczył brwi. Chwycił Sakurę i zarzucił jej rękę
przez swoje ramię, przytrzymując ją. Jednocześnie starał się być na tyle
delikatny, żeby nie urazić jej pleców. Był trochę zły na Sasuke, że zachowywał
się jak typowy buc. Od czasu gdy wyruszyli nie odezwał się ani słowem. No dobra,
odezwał się. Wydając komendy. Normalnie przywaliłby mu za to, ale musiał
naprawdę uważać na Sakurę.
Sasuke
w końcu zwolnił tempo, więc dopiero, kiedy miało się już ściemniać, zobaczyli w
oddali dwie osoby, stojące obok małej drewnianej budki. Dotarli do granicy.
Sasuke już wcześniej wysłał jastrzębia z informacja, kiedy mniej więcej się
pojawią, więc mężczyźni nie byli zaskoczeni ich widokiem. Wręcz przeciwnie,
wydawali się trochę znudzeni zbyt długim czekaniem.
–
Kazekage już was oczekuje – powiedział jeden z nich.
Miał
chustę zawiązaną na głowie i kilka dość głębokich blizn. Przypominał Naruto ich
egzaminatora podczas pierwszego podejścia do egzaminu na chunina. On sam
wiedział, że nigdy nie będzie miał blizn, bo Kurama szybko leczył jego rany.
Machinalnie spojrzał na Sasuke. Jego twarz był nietknięta, ale dobrze wiedział,
że na ciele znajdowało się kilka szram. I to dodawało mu charakteru. Sasuke był
wojownikiem. Naruto uśmiechnął się sam do siebie. Co prawda trzeba będzie
jeszcze trochę nad nim popracować, żeby stał się bardziej ludzki, ale w końcu
dla Naruto Uzumakiego nie ma rzeczy niewykonalnych.
Drugi
z mężczyzn zabrał od Sasuke papiery, potwierdzające ich tożsamość. Podał je
komuś w budce.
Po
chwili ze środka wyszedł młody chłopak i przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego.
–
Miło was widzieć… Tylko mam tu wpisane jedynie dwa nazwiska. – Jeszcze raz spojrzał
na podkładkę trzymaną w rękach. Tak, nie było mowy o pomyłce. Miały być dwie
osoby, sprawdził już ich dokumenty, były prawdziwe. Sasuke Uchiha i Sakura Haruno.
Więc skąd tu nagle…
–
Jestem Naruto Uzumaki, jeszcze chyba nie dotarła informacja, że dołączyłem do
drużyny.
–
Naruto Uzumaki? – Chłopak rozdziawił usta. Wiedział, kto to jest Naruto
Uzumaki, ale nigdy go nie widział. – Kazekage-sama będzie zaskoczony… – Otrząsnął
się. – Muszę tylko zobaczyć pana dokumenty.
–
Eeee… – Zaskoczony Naruto podrapał się po głowie. No tak, wiedział, że o czymś
zapomniał. Odkąd przy wielu granicach zaczęło dochodzić do różnych incydentów
związanych z najemnikami, każdy shinobi miał obowiązek się wylegitymować. To
znacznie zawężało przemyt na dużą skalę, bo trzeba było mieć odpowiednie
pozwolenia i trudniej było się podszyć pod legalnych kupców. – Ja… No tak się
spieszyłem, że musiałem je gdzieś zgubić – powiedział, śmiejąc się nerwowo.
–
To… Ja przepraszam, nie mogę pana wpuścić… – Chłopak wbił wzrok w podkładkę. Dopiero
rozpoczął tu staż, więc nie mógł zawalić już drugiego dnia, musiał trzymać się
przepisów.
–
No ale… – Naruto był tak zaskoczony, że nawet nie był w stanie wrzeszczeć, że
jak to, jego nie wpuszczą? Biegł tu jak najszybciej mógł, nie spał prawie w
ogóle i teraz miałby wracać?
–
Co tu się dzieje? – Z budki wyszła jeszcze jedna osoba, zaalarmowana
zamieszaniem.
–
On nie chce mnie wpuścić, bo zgubiłem dokumenty. A ja jestem potrzebny na misji
i Gaara na pewno powie to samo! Możecie go zapytać!
–
Naruto Uzumaki? – Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, ale uśmiechnęła się.
W gruncie rzeczy to było pytanie retoryczne, dobrze wiedziała, kim jest.
Poznała go lata temu, gdy była jeszcze praktycznie dzieckiem. – To na pewno on?
– spytała Sasuke i Sakurę. Musiała zadać to pytanie, tak dla formalności.
–
Na pewno. Nikt inny nie jest tak niezdarny, żeby pogubić po drodze ważne
dokumenty – potwierdził Sasuke i spojrzał na Naruto nieco kpiąco, ale
jednocześnie unosząc lekko brwi. Coś nie bardzo wierzy w tę historyjkę o
zgubieniu.
–
Coś ty powiedział, draniu? Ja ci zaraz…
–
W porządku – wtrąciła dziewczyna, unosząc ręce w uspokajającym geście. Co
prawda na granicy mieli za zadanie kontrolować wszystkich, ale to w końcu był
Naruto, bohater wojenny i przyjaciel Kazekage. Jak miałaby go nie wpuścić?
Naruto,
który na moment umilkł zaskoczony, teraz spojrzał na nią uważnie. Zastanowił
się chwilę. Skądś ją znał. Tylko skąd? Na pewno z Wioski Piasku, to byłoby
nawet logiczne, ale… Zaraz… Ona tu była wtedy. Dokładnie w tym samym miejscu,
kiedy żegnał się z Gaarą po tym, jak ocalili mu życie.
–
Pamiętam cię. Ty jesteś…
–
Matsuri. – Dziewczyna uśmiechnęła się, przypominając swoje imię. – I będę waszym przewodnikiem do Wioski
Piasku.
*
Gaara
szczerze zdziwił się na widok Naruto, ale wystarczyło kilka sekund, żeby
chwilowa dezorientacja została zastąpiona prawdziwą radością.
–
Naruto! – powiedział głośniej niż zazwyczaj, więc jego pracownicy, którzy nie
mieli okazji widzieć swojego Kazegake w towarzystwie przyjaciela, nie kryli
zaskoczenia takim zachowaniem. Zwykle był poważny i nie okazywał emocji.
–
Gaara! Świetnie cię widzieć! Dobrze wyglądasz! – rzucił Naruto i uścisnął mu
dłoń.
–
Spodziewałem się tylko...
–
Tak, tak! – przerwał mu Naruto, uśmiechając się szeroko. Cieszył się, że znowu
mógł się z nim zobaczyć. Już bardzo dawno nie był w Kraju Wiatru, a ostatnia
wizyta Gaary w Konoha była zdecydowanie za krótka. – Ale dołączyłem trochę
później. Też chcę widzieć te tablice.
–
Rozumiem. – Gaara uśmiechnął się lekko. – W takim razie sam osobiście się jutro
z wami wybiorę. A teraz jesteście pewnie zmęczeni po podróży. Zjecie ze mną
kolację?
–
Jasne! Nareszcie porządne żarełko! – krzyknął Naruto. – Nawet nie masz pojęcia,
jaki jestem głodny. Biegłem cały czas, żeby ich dogonić! Teraz będę spał jak
zabity. – Naruto nie przestawał mówić i chociaż opowiadał o swoim zmęczeniu,
wcale nie było go widać.
Sasuke
starał się zachować spokój, ale coraz bardziej irytowała go ta sytuacja. Naruto
cały czas gadał – co było raczej normalne, ale – co już nie było takie
zwyczajne – zwracał się prawie tylko i wyłącznie do Gaary. Na niego patrzył
tylko od czasu do czasu, a tak całą jego uwagę pochłaniał Kazekage.
–
Sasuke-kun? – Sakura spróbowała go zagadać, gdy zobaczyła, że siedzi sztywno
wyprostowany i wpatruje się w jeden punkt. Nie wiedziała, o co był zły.
–
Co?
–
Jutro z rana... Dzisiaj odpoczniemy i... – Sakura straciła rezon, gdy zobaczyła
jego wzrok.
–
Tak, jutro z rana idziemy zorientować się, co to w ogóle za tablice i być może
uda mi się je odczytać. Chcę to zrobić jak najszybciej i wrócić do Konohy.
–
Naruto naprawdę dobrze dogaduje się z Gaarą. – Sakura postanowiła zmienić temat
na, jak jej się przynajmniej wydawało, bezpieczniejszy. – Ale nic dziwnego, wiele
ich łączy, poza tym obaj mają sobie wiele do zawdzięczenia – uśmiechnęła się.
–
To znaczy niby co? – Sasuke, mimo że nadal wściekły, zainteresował się tym, co
powiedziała Sakura.
–
Naruto razem z czcigodną Chiyo uratowali życie Gaary, kiedy Akatskuki
wyciągnęło z niego Shukaku. A potem, podczas wojny, to właśnie Gaara... Wiesz,
co się dzieje z jinchuuriki, kiedy odbiera mu się żyjącego w nim Bijuu... –
Sakura zawiesiła głos, przypominając sobie tamtą chwilę. – Sasuke-kun, Naruto
umierał. Jego serce przestawało bić i nic nie mogłam zrobić. Gdyby nie Gaara, nigdy
byśmy nie dotarli na czas. – Pokręciła głową i zacisnęła oczy. Nie lubiła
wspominać wojny, działo się wtedy tyle strasznych rzeczy, zginęło tyle osób…
Sasuke
znów spojrzał na Naruto. Śmiał się jak głupi, ciągle gadając i chyba coś
wspominając, bo Gaara kiwał głową. Jak wielu rzeczy jeszcze o nim nie wiedział?
Naruto zawsze dużo mówił, ale nigdy przy nim nie poruszał tematu przeszłości. A
konkretnie tej przeszłości już po jego odejściu z wioski. Sasuke już wcześniej,
zwłaszcza po tym, co usłyszał w rozmowie Naruto z Karin, miał świadomość, że
wiele rzeczy mu umknęło, ale nie miał pojęcia, dlaczego on nie chciał o tym
rozmawiać. I to chyba tylko z nim, bo z innymi najwyraźniej nie miał tego problemu.
A jego zawsze zbywał. Jedyne, co od niego usłyszał, to tamto na dachu.
Powiedział wtedy, że zrobiłby dużo więcej, żeby tylko go uratować. Sasuke nie
miał doświadczenia w tych sprawach, ale czy Naruto chciał mu w ten sposób
nieświadomie powiedzieć, że… Przymknął oczy. Chyba był zmęczony, powinien się
przespać.
–
Idziesz już? – zdziwiła się Sakura, gdy podziękował i wstał od stołu, bo ledwo skubnął
swój posiłek.
–
Jestem zmęczony, chcę się położyć – wyjaśnił.
Gaara
skinął ręką na jednego ze swoich ludzi, którzy po chwili zaprowadzili Sasuke do
jego pokoju. Ten okazał się niewielki i skromnie urządzony, ale to nie miało
żadnego znaczenia.
Sasuke
odłożył swój plecak i usiadł na łóżku. Schował twarz w dłoniach i spróbował się
rozluźnić. Musiał się wykąpać i odpocząć. Jutro czeka ich trudny dzień. Miał
tylko nadzieję, że wszystko pójdzie według planu. Dobrze, że Naruto do nich
dołączył. Bardzo dobrze.
–
Młotek – mruknął do siebie i uśmiechnął się lekko.
*
–
Sakura-chan, wiem, że jesteś najlepszą uzdrowicielką i w ogóle, ale może
powinien cię ktoś obejrzeć? – zapytał Naruto, kiedy już kończyli kolację. Był
zbyt zmęczony, żeby dać się wyciągnąć na miasto, chociaż obiecał Gaarze, że
jutro albo pojutrze spędzą razem wieczór. Teraz naprawdę powinien odpocząć
przed jutrem. Które zapowiadało się niezwykle interesująco.
–
Już się tym zająłem, zaraz zjawi się tu jedna z naszych najlepszych medyczek –
powiedział Gaara.
Sakura
chciała zaprotestować, bo mogła leczyć się sama, ale spasowała. W końcu im
szybciej wróci do pełni sił, tym bardziej będzie pomocna. Oczywiście miała
nadzieję, że nic się nie stanie, ale z doświadczenia wiedziała, że zawsze
trzeba być przygotowanym na wszystkie możliwości. To była jedna z naczelnych
zasad ninja, które jej od zawsze wpajano i które zazwyczaj się sprawdzały.
W
końcu, gdy skończyli jeść, młoda dziewczyna w lekarskim kitlu zabrała Sakurę do
skrzydła szpitalnego, żeby zająć się jej raną, a Gaara osobiście odprowadził
Naruto do jego pokoju.
–
Mam nadzieję, że będzie ci tu wygodnie. Nic specjalnego, ale nie miałem
pojęcia, że też się pojawisz, więc rozumiesz – powiedział Gaara.
Naruto
machnął ręką. Trochę żałował, że nie mieli jak zawsze wspólnego pokoju z
Sasuke, ale gdy wszedł do środka, prawie gwizdnął z wrażenia. Pokój był
naprawdę duży i ładnie urządzony. Przyszło mu na myśl, że w takim gości się
Kage. No ale… przecież on w przyszłości miał zostać właśnie Hokage, więc nic dziwnego.
Uśmiechnął się szeroko, jednak kiedy już pożegnał się z Gaarą i miał zamknąć
drzwi, o czymś sobie przypomniał.
–
Gaara, który to pokój Sasuke? – zapytał, zanim zdążył pomyśleć, jak dziwnie to
zabrzmiało, zważywszy na to, że był już późny wieczór. – No bo miałem z nim
jeszcze coś omówić i… – Naruto zająknął się, czując, że zaczyna głupio się
tłumaczyć.
–
Przede wszystkim powinieneś odpocząć. Jutro zdążycie porozmawiać, bo wyruszamy
dopiero około południa. W najlepszym wypadku. Przed waszym przybyciem dostałem
wiadomość, że w tamtych okolicach szaleje burza piaskowa, więc musimy ją
przeczekać. – Gaara uśmiechnął się lekko i życząc mu dobrej nocy, ruszył
korytarzem.
Ja to chyba wyewoluowałam sobie szósty zmysł żeby wyczuwać nowe rozdziały. Ha!
OdpowiedzUsuńCzyli tak: Skauta jest zazdrosna o Naruto, Sasuke o Gaarę, a Naruto nie ma o niczym pojęcia. Czuję że coś się kroi
Niezmiennie bawi mnie to jak Naruto opatrznie zrozumiał słowa Kakashiego. A, no i zżera mnie ciekawość czy Gaara się dowie o związku Sasuke i Naruto. W końcu jest Kazekage i na łeb na karku, może coś zauważy? Albo Naruto sam mu powie?
Rany, nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Dziękuję za rozdział i (nie)cierpliwie czekam
JT
Jak szybko nowy rozdział! :D Nie ma co, oziębłe przywitanie, Sasuke ma to we krwi XD Czy Naruto go kiedykolwiek uczłowieczy? Pracować się z nim nie da, chyba, że się jest Naruto... No, ale wtedy w sumie też wcale lepiej to nie wygląda XD
OdpowiedzUsuńJeny, kiedy będą mieli takie dłuższe 5 minut tylko dla siebie? Takie 5 minut na całą noc i ranek, aż do południa, żeby khem khem x3 Nie słuchajcie mnie, t moja wyobraźnia przemawia xD
Jeny, Sasuke jest zazdrosny o Gaarę i Hinatę. Sakura jest zazdrosna o Hinatę, bo Ino jej głupot nagadała. Naruto jest zazdrosny o Sakurę, bo pocałowała Sasuke. No nie ma co, najgorzej w tym wszystkim ma Sasuke xD Czy nikt tego nie widzi?! Ale jest takim wrednym, zimnym draniem, że nikt mu nie współczuje, no bo on nie lubi, czy coś.
Ale nie ma co, Gaara jest taki taki taki... W tym opowiadaniu, coś mi się wydaje, że on coś kombinuje, no w końcu taki wypas pokój Naruciak dostał, no i tego~
Mam nadzieję, że się co nieco powyjaśnia, albo jeszcze bardziej zagmatwa, bo robi się gorąco :D Dosłownie, w Sunie jak w saunie
Pozdrawiam i życzę weny!
~ Wege
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, o tak juz Naruto fo nich dołączył... ;) Sasuke to chyba jednak musiał przysnąć coś, że nie wyczuł jego chakry... jaki Uchiha zazdrosny o Gaare, no cóż Sakura nie będzie żadnego sam na sam... ;) ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nooo pięknie czy ja wyczuwam tu jakieś uczucia względem Naruto od Gary??? No ja proszę was. Oczywiście rozumiem są przyjaciółmi ale, żeby Gara nieświadomie chciał odbić " chłopaka' Sasuke. Końcówka bombowa, szkoda tylko, że jednak nie zdrdaził liskowi, który pokój ma kochany drań ;( Ale jednak rozdział jak zwykle bombowy
OdpowiedzUsuńTak jak widać zabieram się do regularnego komentowania. Buhahaa bójcie się tak łatwo się teraz mnie nie pozbędziecie nie po coraz to lepszej akcji :)
Pozdrowionka i dużo weny życze
Mari-chan