Dziękujemy
za komentarze i zapraszamy na rozdział 32.
Sakura
zamrugała, zaskoczona reakcją Naruto. Wyglądał, jakby się zdenerwował.
–
Tak... tak jakoś wyszło. Poszłam zanieść mu prezent i on zaprosił mnie na
herbatę i... – zamilkła, bo Naruto zmarszczył brwi, patrząc na nią z
niedowierzaniem. Nie spodziewała się aż tak gwałtownej reakcji, bo przecież on
od zawsze wiedział, w kim ulokowała swoje uczucia. Zresztą, przecież już do
niej nic nie czuł, była tego pewna. Zbyt dobrze go znała. Byli po prostu
przyjaciółmi. Więc skąd taka reakcja?
–
No i? – zapytał w końcu Naruto, kiedy przez dłuższą chwilę się nie odzywała.
–
Trochę gadaliśmy, a później rozsypał cukier i... No pocałowałam go... –
Spuściła wzrok, ale zaraz się otrząsnęła. – Mówił ci coś o mnie? – dodała
pośpiesznie. – Powiedz, nawet, jeżeli to było coś złego. Chcę wiedzieć.
Rozmawialiście o mnie?
–
Co? Nie, nie wspominał o tobie. – Naruto zerknął w stronę Ichiraku. Dziwnie się
poczuł, wiedząc, że Sakura całowała się z Sasuke. To znaczy, z tego, co mówiła,
to ona go pocałowała, ale i tak…
–
Nie wiem, co powinnam teraz zrobić, Naruto. Mam wrażenie, że już wszystko
zawiodło – westchnęła ciężko i odchyliła głowę, żeby spojrzeć na niebo. – Jak
mam do niego dotrzeć? Jesteśmy już dorośli, naprawdę powinniście pomyśleć o swojej
przyszłości. A wy zajmujecie się tylko tymi swoimi treningami. No ile można? Wszyscy
dookoła wiążą się z kimś, tylko nie wy. Czy ty całe życie... – zawahała się, bo
tym razem musiała uderzyć w bolesną nutę, choć wcale tego nie chciała. – Całe
życie chcesz być sam? Musisz kogoś sobie znaleźć.
–
Sakura-chan, no wiesz… – Naruto wstał i zaśmiał się po swojemu, zakładając ręce
za głowę, choć tym razem ten jego śmiech wcale nie wydawał się szczerzy.
–
Słuchaj, wiem, co mówię. – Sakura wyczuła jego zakłopotanie, ale, do cholery,
nie było innego wyjścia. Musiała to powiedzieć, bo do Naruto trzeba było mówić
wprost, on nie łapał żadnych aluzji. – Wracajmy, pewnie na nas czekają. – Chwyciła go za nadgarstek i chciała pociągnąć
z powrotem do Ichiraku, ale on nawet się nie ruszył.
–
Idź, ja zaraz przyjdę…. – uśmiechnął się nieco sztucznie. Nie wiedział, co
powiedzieć i nie miał ochoty tam wracać, ale jednocześnie miał pewność, że
jakiegokolwiek powodu by nie wymyślił, Sasuke i tak by nie uwierzył. Tym
bardziej, że nie dokończył swojej porcji ramenu, choć w tej chwili zwyczajnie
stracił ochotę na jedzenie. Był zły! Na Sakurę, że pocałowała Sasuke, na
Sasuke, że mu nic o tym nie powiedział i na całą tę sytuację, bo znowu musiał
zgrywać idiotę, nie mogąc powiedzieć, jak się sprawy mają. Najchętniej
chwyciłby Sasuke za koszulę i pocałował na oczach wszystkich, dając im do
zrozumienia, że są razem. Tak, jasne… Sasuke na pewno byłby mu za to wdzięczny.
Przecież oni nigdy nawet nie rozmawiali o tym, co ich łączy.
–
Dobra, ale zaraz wracaj. – Sakura uśmiechnęła się lekko i zostawiła go samego.
Była przekonana, że chciał przemyśleć to, co mu powiedziała. A to był już duży
krok w dobrą stronę.
Sasuke
zaczynał się trochę niecierpliwić. Sakura wróciła do środka już prawie kwadrans
temu, a Naruto ciągle nie było. Pogadał chwilę z Shikamaru, wypił jeszcze ze
dwie czarki sake i rozpiął dodatkowy guzik koszuli, bo w lokalu zrobiło się
nieznośnie gorąco. Nawet wiatraki na suficie i te, poustawiane dodatkowo w
kątach, nie dawały żadnej ochłody. W tym momencie miał w nosie nawet to, że
dziewczyny siedzące przy innych stolikach co rusz zerkają na niego, szepcząc
coś między sobą.
Kiedy
Naruto w końcu się pojawił, miał ochotę mu jakoś dogryźć, ale powstrzymał się,
widząc, że jest jakiś niewyraźny. Teraz siedział, śmiał się z jakichś żartów,
ale to było jakieś takie… Naruto nie zachowywał się jak Naruto. Nawet nie
zamówił sobie dokładki ramenu, mimo że normalnie wcinałby już trzecią czy
czwartą porcję. Coś było zdecydowanie nie tak.
–
Co powiecie, żebyśmy później przeszli się nad rzekę? – zaproponował nagle Kiba.
– Kupimy jakiś alkohol. Jest tak ciepło, że nad wodą będzie najlepiej.
–
W nocy? – zapytał sceptycznie Shikamaru, który, chociaż nie wypił jeszcze dużo,
był już lekko zarumieniony od alkoholu. Jednak nie zmieniało to faktu, że jego
umysł działał nadal na najwyższych obrotach. Jeżeli o to chodzi, to po nim nigdy
nie było nic widać, nawet gdy był mocno pisany mówił z sensem. No, może stawał
się trochę mniejszym leniem, ale to wszystko. Swego czasu chyba każdy myślał,
zresztą sam Shikamaru też, że gdy wypije, od razu pójdzie spać, w końcu lubił
ucinać sobie drzemki, a duże ilości alkoholu powodowały senność. Ale okazało
się, że nie. Było wręcz przeciwnie, wtedy, jak na złość, nie mógł zasnąć. Nawet,
kiedy już wracał do domu, do wygodnego łóżka, budził się co chwilę.
–
No tak. Stary, nie codziennie zostaje się jouninem, no nie? Już nie jesteśmy
zwykłymi ninja, teraz jesteśmy elitarną jednostką! – krzyknął Kiba, wstając i uderzając
otwartą dłonią w stół.
–
Naruto – mruknął Sasuke, ciągnął go za rękaw bluzy. Miał już dość słuchania
Kiby i najchętniej urwałby się stąd. Miał ochotę wrócić do mieszkania. Razem z
Naruto, oczywiście.
–
Naruto! – krzyknął Kiba i nachylił się nad stołem. On pił najszybciej, więc
albo miał co świętować, albo po prostu trafił mu się zły dzień i upił się prędzej
od pozostałych. – Słyszałem, że szef ANBU też zaproponował ci etat. Wygląda na
to, że będziemy kompanami – powiedział z dumą i wypiął pierś.
–
Dostałeś się?! – zapytał Chouji, który uchylił aż lekko usta. On też mógłby
startować do ANBU, ale stwierdził, że się do tego nie nadaje.
–
Oczywiście, myślicie, że ja bym się nie dostał? Ucieszyli się, kiedy się
zgodziłem.
–
Gratuluję, przyjacielu. – Sai uśmiechnął się do Kiby. – Będziesz musiał uważać,
bo pierwsze tygodnie w ANBU to test charakteru i tego jak radzisz sobie pod
presją, ale będę ci podsyłał poradniki, które na pewno ci pomogą.
–
Właśnie, gratulacje! – Lee chwycił ze stołu szklankę z – jak mu się wydawało –
swoim sokiem.
– Nie, Lee, nie pij tego! – krzyknęły
momentalnie Ino i Tenten, ale było już za późno. Lee wypił drinka. Z alkoholem.
A chyba każdy w Konoha wiedział, że jemu nie wolno było spożywać żadnych
napojów wyskokowych, bo po tym robił się, jakby to ująć, trochę nadpobudliwy.
–
Tak! Idziemy nad rzekę! – Lee poderwał się, czując na początku rozlewające się
po jego ciele ciepło, a zaraz potem procenty we krwi uderzyły do głowy. On
naprawdę nie mógł pić. Zaraz pewnie… – Sakura-san, czy mogę ci towarzyszyć? –
Padł na kolana i spojrzał na nią w taki sposób, jakby miał zamiar w tym
momencie się oświadczyć.
–
Faktycznie, lepiej już chodźmy. – Shikamaru przewrócił oczami, ale spojrzał na
Temari, jakby chciał zapytać ją o zdanie.
–
No nie mogę! – Kiba aż skulił się ze śmiechu, widząc to. – Wpadłeś pod pantofel
jak jakiś frajer! – Zaczął rechotać tak głośno, że przykuł uwagę wszystkich w
lokalu.
O
tak. Shikamaru był ostatnio ciekawym tematem do żartów. Nie dość, że do tej
pory był od Temari niższy rangą, to jeszcze wszyscy śmiali się, że założyła mu
bardzo krótką smycz.
–
Zamknij się – warknął Shikamaru. I tak miał już za dużo na głowie. Ostatnio,
gdy tylko przyznał się rodzinie, że chce się ożenić, jak tylko dostanie awans,
zarówno Temari, jak i matka, wchodziły mu na głowę. Miał ich naprawdę dość.
Ciągłe gadanie o tym ślubie doprowadzało go do szału. No bo ile można
dyskutować o kolorze kwiatów! Kogo to w ogóle obchodzi?!
–
Oj, nie przesadzaj! – Kiba znów się roześmiał. – To jak Naruto? Może trafimy do
jednej drużyny? Fajnie by było, co?
–
Nie będę w ANBU. – Naruto wypił jeszcze jedną czarkę sake. Czuł się już trochę
pijany. – Odmówiłem, chcę trenować drużynę geninów.
–
Odbiło ci? Wolisz męczyć się z dzieciakami niż… Ej, uważaj! – wrzasnął Kiba,
gdy Lee, który nagle uznał, że będzie chodził na rękach dookoła stołu, kopnął
go przypadkiem w głowę.
–
Ja też zdecydowałam się na własną drużynę – powiedziała Sakura. Długo
zastanawiała się, czy wybrać to, czy szpital, ale ostatecznie uznała, że to
może być całkiem niezłe wyzwanie.
–
I ja – uśmiechnęła się Ino. – Ciekawe kto jeszcze.
–
Ja – odezwał się zupełnie niespodziewanie Sasuke.
Nagle nastała cisza, a wszystkie spojrzenia
zatrzymały się na nim. On? Ostatni członek klanu Uchiha zamiast kariery w ANBU
wybrał… trenowanie gówniarzy? To jakiś żart?
Naruto
posłał mu nagle szczery, szeroki uśmiech, zapominając na chwilę o tym, za co
był na niego zły. Był pewien, że Sasuke wybierze jednak karierę w ANBU, ale...
–
W takim razie to chyba ja znajdę się najbliżej stołka Hokage – rzucił Kiba,
opierając podbródek na dłoni. Te informacje bardzo poprawiły mu humor, bo
trochę obawiał się ewentualnej współpracy z Sasuke, który szybko mógłby zostać
jego przełożonym, a tak... Sprawa rozwiązała się sama! I to jeszcze na jego
korzyść. To była jego szansa! Dzięki temu mógł się w końcu wybić. Już nie
będzie w cieniu Sasuke ani Naruto.
–
Naprawdę chcesz szkolić geninów? – zapytał zdziwiony Shikamaru, który tak jak
wszyscy, nie mógł w to uwierzyć. W końcu Sasuke Uchiha był pewnym kandydatem
nie tylko na członka ANBU, ale na kapitana tych elitarnych jednostek.
–
Naprawdę. – Sasuke wzruszył ramionami. Nie miał zamiaru opowiadać wszystkim o tym,
dlaczego podjął taką decyzję. No, może za wyjątkiem Naruto, któremu humor od
razu się poprawił, kiedy o tym usłyszał. Bo to znaczyło, że będą mieli własne
drużyny, będą mogli rywalizować i... będą się widzieli częściej, niż gdyby
wstąpili do ANBU.
–
Przyjacielu. – Sai zwrócił się do Sasuke. – Mam kilka poradników dotyczących
nauczania, więc jeśli byś chciał...
–
Nie – uciął Sasuke, który poczuł przypływ złości, kiedy przypomniał sobie o
ostatnim prezencie od Saia. Niech ten typ trzyma się od niego jak najdalej z
tymi swoimi cholernymi książkami!
W
końcu, przekrzykując się i spierając, udało im się wyjść z Ichiraku. Chouji i
Kiba od razu pobiegli kupić alkohol, bo sklep mieli zamykać za dziesięć minut,
a reszta czekała na nich przy wejściu do parku. Wszyscy byli rozluźnieni,
zadowoleni i pijani. Czuli, że muszą uczcić zdany egzamin.
–
Nie wiedziałem, draniu, że ty też – szepnął Naruto. Naprawdę poprawiło mu to
humor.
–
No to teraz już wiesz. – Sasuke uśmiechnął się lekko. – Zdajesz sobie sprawę,
że będę od ciebie lepszy? – zapytał.
Był
już nieco pijany. No dobra, był trochę bardziej pijany i na chwilę zdjął maskę
zimnego drania. Teraz uśmiechał się, jego oczy błyszczały bardziej niż
zazwyczaj, a ten lekki poalkoholowy rumieniec sprawiał, że Naruto zapatrzył się
na niego dłużej niż powinien.
–
A wy co tak się na siebie gapicie? Jeszcze pomyślę, że… – Temari zaśmiała się,
ale zaraz została odciągnięta przez Shikamaru, który rzucił im tylko
ostrzegawcze spojrzenie.
Jednocześnie przeklął ich w myślach. No co za
idioci. Westchnął i spojrzał w niebo, jak zwykle zresztą. Piękna, gwiaździsta
noc, księżyc prawie w pełni… – no po prostu idealna sceneria dla zakochanych.
Romantyzmu im się zachciało – pomyślał ironicznie, ale chwilę później aż
parsknął, że coś takiego mogło mu przyjść do głowy. Sasuke – lodowy książę i
Naruto, który pewnie nawet nie rozumiał, co to słowo znaczy. Nie, to
zdecydowanie nie był żaden romantyzm, tylko alkohol. Przez który obaj jednak za
bardzo się rozluźnili i znowu przestali uważać.
–
Ale… – Temari zmarszczyła brwi, bo była przekonana, że naprawdę zauważyła coś
dziwnego, jednak w końcu machnęła ręką. Shikamaru, nawet jakby coś wiedział, to
i tak by się nie wygadał. Wydawało mu się chyba, że jak jest doradcą Hokage, to
może zgrywać ważniaka i ukrywać przed nią niektóre rzeczy. Oj, po ślubie to
dopiero mu pokaże, będzie jej mówił wszystko!
W
końcu Kiba i Chouji wrócili ze sklepu i wszyscy ruszyli nad rzekę.
Sasuke starał się trzymać z dala od Sakury, a
ona, mimo że też nie robiła nic w jego kierunku, to jednak co jakiś czas
rzucała mu dyskretne spojrzenie. Ciągle myślała o tym, co powiedział. Więc
Sasuke będzie trenował młodych geninów. Nie spodziewala się, nie wiedziała... W
ogóle, to naprawdę mało o nim wiedziała. Może to był jej błąd? Może powinna
najpierw czegoś więcej się dowiedzieć, a dopiero potem… Tylko jak? No jak, do
cholery? Przecież on nigdy nie chciał rozmawiać, zawsze ją zbywał. I jeszcze
teraz ta sprawa z Hinatą. Sakura aż zacisnęła ręce. Przez to wszystko nie
odwiedziła jej nawet dzisiaj w szpitalu. Samo wyobrażenie, że Sasuke wolał ją
nawet ze względu na Byakugana… To było po prostu ponad jej siły.
Wyjście
nad wodę okazało się naprawdę dobrym pomysłem. Było tu zdecydowanie chłodniej i
przyjemniej niż w lokalu, więc młodzi jounini siedzieli lub leżeli teraz na
trawie, rozkoszując się wreszcie spokojem. Cały ten czas przygotowań do
egzaminów był naprawdę bardzo stresujący, więc jak najbardziej taki wieczór był
potrzebny.
Sasuke
leżał z założonymi pod głową rękami. Siedzący obok Naruto zerknął na niego.
Jego twarz w świetle księżyca wydawała się być jeszcze przystojniejsza, a odgarnięte
do tyłu włosy aż prosiły się o to, żeby wpleść w nie palce. Tak jak wtedy, gdy
zasnęli w lesie. Naruto przeszły przyjemne dreszcze, kiedy przypomniał sobie
tamtą sytuację. Sasuke ułożony pomiędzy jego nogami, z głową opartą o udo,
mruczący jak kot, gdy wolnymi ruchami masował jego skronie… Cholera, gdyby nie
to, że musieli się ukrywać… To było naprawdę coraz trudniejsze. Naruto
chciałby, żeby każdy wiedział, że Sasuke jest tylko jego, ale... No właśnie,
było kilka „ale”. Choćby Sakura. Gdy widział dzisiaj jej zdesperowany wzrok…
Naruto
wiedział, że niektóre uczucia były trudne. Przez większość życia mierzył się z
samotnością, odrzuceniem, walczył o uwagę i szacunek, a później, gdy już zdobył
przyjaciół, poczuł siłę płynącą z tych więzi i zaczął zastępować negatywne
uczucia pozytywnymi. Sprowadzenie Sasuke do wioski stało się jego priorytetem i
nawet nie chciał myśleć o tym, że mogłoby mu się to nie udać. Sam fakt, że
Sakura chciała go zabić... Nie był na nią o to zły, bo chociaż on nigdy by się
nie zdecydował na taki krok, to próbował zrozumieć, czym się kierowała. Jego
przyjaciółka była trochę zagubiona i zdesperowana, ale oboje chcieli mieć
Sasuke przy sobie. Chcieli, żeby wrócił do wioski. Wcześniej, kiedy byli
jeszcze dzieciakami, wszystko było inne, prostsze. Naruto nie rozumiał jeszcze
swoich uczuć tak dobrze, jak miało to miejsce teraz. Nawet nie podejrzewał, że
może kiedyś mieć konflikt z Sakurą właśnie o Sasuke. Razem z nią być w tym
samym położeniu. Sakura była jego przyjaciółką, nie chciał jej ranić, ale nie
mogli się wiecznie ukrywać. Nie chciał, żeby się ukrywali. Im dłużej był z
Sasuke, tym bardziej dojrzewała w nim ta myśl. Teraz chciał siedzieć obok
niego, tak po prostu, obejmować go i relaksować się. I wcale nie potrzebowali
być tak blisko jak Ino i Sai, którzy nie krępowali się całować przy innych.
Naruto po prostu chciał, żeby ich przyjaciele wiedzieli i to zaakceptowali.
–
Sakura-san, użyczyć ci swojego kombinezonu, żeby nie było ci zimno, jak tak siedzisz
na tej ziemi? – zapytał zupełnie znienacka Lee, któremu wciąż nie minęły skutki
spożycia tej jednej porcji alkoholu. Teraz stał i wpatrywał się tymi swoimi
idealnie okrągłymi oczami w miłość swojego życia i miał zamiar nawet zostać
samych majtkach, byleby jakoś się przysłużyć.
–
Jasne, dawaj Lee! – krzyknął Kiba, podsuwając mu pod nos butelkę, ale Shikamaru
szybko zareagował i zabrał sake.
Sam
też trochę wypił, ale widząc stan swoich przyjaciół, wiedział, że musi być
czujny. Tenten nagle chciała rzucać bronią do ruchomego celu i szukała
kandydata na żywą tarczę, Sakura wyglądała, jakby miała się rozpłakać albo coś
rozwalić – sam nie był pewien, Naruto i Sasuke sprawiali wrażenie, jakby
chcieli wygłodniale rzucić się na siebie – no dobra, pewnie to była tylko jego
wyobraźnia, za dużo się tym ostatnio przejmował, a Lee… Jak ktoś da mu jeszcze
kropelkę alkoholu to będzie katastrofa. Zaraz pewnie pobiegnie i wyrwie
wszystkie kwiaty z klombu przed siedzibą Hokage, po czym na klęczkach będzie
błagał Sakurę, by została jego żoną.
–
Shikamaru, ty sztywniaku, daj nam poświętować! – Kiba zmarszczył brwi i
spojrzał nieco mętnym wzrokiem.
–
Tobie już wystarczy. – Shikamaru odsunął rękę, gdy Kiba chciał mu wyrwać
butelkę, ale zachwiał się, omal nie wpadając do rzeki. Swoje szczęście
zawdzięczał tylko Akamaru, który złapał go zębami za spodnie i nie pozwolił mu
się sturlać. Niestety, rozerwał mu tym
samym materiał na tyłku, co automatycznie przełożyło się na wybuch śmiechu.
–
Idę się wysikać – stwierdził Naruto. Też był rozbawiony sytuacją, ale nie mógł
się już śmiać z pełnym pęcherzem.
Sasuke
zerknął na niego uważnie. Był na tyle pijany, żeby przestać się przejmować konsekwencjami.
Zaczekał chwilę, aż Naruto zniknie między krzewami i sam się podniósł, nikogo
nie informując o tym, gdzie idzie. Już nie pamiętał, kiedy aż tyle wypił,
poniosło ich wszystkich, a w takiej atmosferze łatwiej piło się więcej, niż
powinno.
Naruto
nie odszedł daleko i łatwo było go namierzyć, bo gwizdał jakąś wesołą melodię.
–
Ech, cholera... – usłyszał po chwili Sasuke. – Cholerne spodnie. Co za... Ała!
–
Pomóc ci z tych zamkiem? – zapytała z rozbawieniem, podchodząc do niego bardzo
blisko.
Naruto
podskoczył wystraszony, bo oczywiście go nie wyczuł.
–
Draniu! – warknął, oglądając się. Było ciemno i z trudem się widzieli. – Po co
tu przylazłeś? Straszysz mn... – Nie dokończył, bo Sasuke go pocałował. Objął
go od tyłu i przycisnął do siebie.
–
Idziemy stąd, młotku? – zamruczał, zapinając zamek, z którym ten nie umiał
sobie poradzić.
–
Draniu, puszczaj. – Naruto od razu odskoczył, bo bał się, że Sasuke zrobi coś
jeszcze, niefortunnie jednak potknął się o jakiś korzeń i gdyby nie jego szybka
reakcja, przewróciłby się na ziemię.
–
Młotku, pijany jesteś jeszcze bardziej wkurzający – stwierdził ze
zniecierpliwieniem Sasuke, przyciągając go do siebie i nie pozwalając się
odsunąć. – Oczy ci się świecą – mruknął i uśmiechnął się lekko. Już od
dłuższego czasu chciał to zrobić – objąć go i... No po prostu pobyć z nim sam
na sam.
–
Sasuke... – Naruto spróbował się wykręcić, bo niedaleko byli ich przyjaciele i
co, jeśli ktoś ich zobaczy, i... Zaraz, czy to nie on jeszcze chwilę temu
myślał, jak bardzo chciałby, żeby wszyscy wiedzieli, że są parą? Żeby nie
musieli się tak kryć?
–
Nie jesteś zmęczony? – spytał Sasuke, który nic sobie nie robił ze słabych
protestów Naruto. Lubił jego zapach. Podobała mu się woń szamponu do włosów,
którego używał, pachniał świeżo i jakoś tak... pomarańczowo? Sam nie wiedział.
–
Trochę. – Naruto w końcu odwzajemnił uścisk. – Ale wytrzymam. Jak zaczniemy
pracę, nie będziemy mogli sobie pozwolić na takie spotkania. Chcę...
–
Wiem. – Sasuke pocałował go lekko i przymknął oczy. Sam nie wiedział dlaczego,
ale dotyk Naruto działał na niego kojąco. Nigdy nie lubił, kiedy ktoś naruszał
jego przestrzeń osobistą, ale teraz sam lgnął do Naruto. Sam siebie nie
rozumiał. I to była chyba jedyna rzecz, z którą nie umiał walczyć. Przyciągnął
go bliżej i pocałował dużo mocniej. – Tak tylko myślę – uśmiechnął się lekko –
jakbym wziął cię tu i teraz, musiałbyś bardzo się hamować, żeby nikt cię nie
usłyszał – szepnął mu do ucha, powodując dreszcze ekscytacji.
–
Ale tego nie zrobisz, bo ci na to nie pozwolę – mruknął Naruto, oddając jednak
pocałunek. Cholera, nie potrafił oprzeć się Sasuke. A musiał! Bo jeszcze kilka
takich prowokacji i reszta ich
przyjaciół zobaczy na własne oczy, w
jaki sposób ostatnio „trenują”. Jak walczą ze sobą, ale nie na pięści, a raczej
na to, który wstrzyma na dłużej oddech przy pocałunku, który mocniej ugryzie,
który da radę przewrócić drugiego na plecy i który ostatecznie będzie dominował.
Na pewno byliby zachwyceni.
–
Sasuke… – Naruto pociągnął go lekko za włosy. – Wracajmy – wymamrotał między
kolejnymi pocałunkami. Wiedział, że po tym, co dzisiaj powiedziała Sakura, może
zacząć go szukać, więc nawet jeśli bardzo pragnął mieć Sasuke dla siebie tak
oficjalnie, to na pewno nie chciał, żeby dowiedziała się o nich w taki sposób.
Sasuke
mruknął tylko coś niezbyt zadowolony, ale w końcu go puścił. Żaden z nich nie
zauważył, że ktoś ich przez cały ten czas obserwował.
Świetny rozdział, jestem strasznie ciekawa kto ich zobaczył >.<
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Spodziewałam się że Naruto powie Sakurze prawdę ale dobrze że ten moment jeszcze nie nadszedł. Niech się trochę dłużej pomęczą. No ale teraz nie wiadomo. Kto ich podglądał i czy ta osoba wygada innym. Byłby szok gdyby Hinata wyszła ze szpitala i to właśnie ona by była tym podglądaczem. Kto nim jest? Zostało nam tylko albo się domyślać albo czekać na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńDużo weny i czekam na ciąg dalszy
Juliet
Kolejny rozdział, o szczęśliwy dniu! <3
OdpowiedzUsuńNo, to Naruciak jak nie on, prawie kamienna, niewzruszona postawa na taką wiadomość. W jego przypadku to cud, normalnie to by poleciał do Ichiraku i nakopał temu draniowi, aż by się kurzyło haha
Sasuke w sumie też stoicki spokój. Dalej ostentacyjnie olewa Sakurę, jakby nic się nie stało. No, dla niego nic się nie stało poza tym, że się typ się zagotował. No i ja mu się nie dziwię, haha xD Shikamaru po alko tryb przełącza się z ,uśpiony" na ,,czuwanie" to dobre ^^ Jak tam było ironizowane, że znajomi byliby przeszczęśliwi, gdyby mogli zobaczyć, jak ,,trenują" no cóż... Ja bym była, bez żadnego sarkazmu, ironii i innej dziwnej inercji, ale to wiadomix xD
Tak Kiba, ze zwykłych ninja stali się teraz elitą, więc będą chlać jak żule nad rzeką i może jeszcze się potopią, jak ich najdzie faza na trenowanie suitonów po wyskokowych, słusznie ^^
No i sprawa najważniejsza. No bo obserwować ich mógł dosłownie każdy.
No ok, Hinata nie mogła, bo leży w szpitalu, ale jakby się wysiliła tym swoim byakuganem, to moooooże coś tam by dojrzała...
Sakura, mogła iść za potrzebą, albo za potrzebą stalkowania Sasuke. Potwierdziłyby się wtedy moje domniemania, że jest zawodowym stalkerem, bo jest.
To mógł być Shika albo Sai i to nie byłby problem. Są pijani, wolno im.
A jeśli to taka Tenten albo Ino? No to po ptakach. Lee może niekoniecznie, bo by sam się ujawnił, ale przynajmniej gdyby fucktycznie to był on, to i tak by nie ogarnął, co widział. To mógł być kurna nawet Gaara XD Albo Kakashi, który lubi sobie w wolnym czasie poszpiegować i czuć się samotny.
Ok, Madara ani Obito to też nie byli, bo ciężko byłoby to logistycznie ogarnąć, ok czyli znowu, nie tak do końca każdy...
Jak Kiba, to po połowie ptaków, bo raz no to mu się w najgorętszych snach nie śniło i będzie się kłócił o tym głośno z Akamaru, co ludzie usłyszą, ALE skoro Naruto leci na Sasuke, to Hinata dla niego, więc jemu na rękę jest zamknąć dziób, bo tak.
Shino to mógł być, no nie wiem co on tam... Na jego miejscu zachowałabym taktyczne milczenie, bo nie moja sprawa, ale on to w sumie lubi gadać o problemach... Z tym, że robi to ze swoimi robakami, także temat się zamyka.
Neji dalej nie żyje. Problem z Temari, bo to problem. Synonim. Kurde...
Chouji? O w mordę, ale w sumie on gada tylko z Shikamaru, więc no niby też jakoś dałoby to radę ogarnąć. Przynajmniej, na jakiś czas... No jeśli to Iruka, to dostanie padaczki i tyle. Przynajmniej zachowa milczenie.
Jeśli to jakiś zabłąkany oddział AMBU, to pewnie będą mieli po prostu bekę no i... Po ptakach. O kim zapomniałam? Kagebunshin Naruto pewnie to też nie był.
Ktokolwiek to był, widziała ta osoba coś, czego nie powinna. Ej, może to byłam ja? :D
Pozdrawiam i życzę weny, uwielbiam wasze rozdziały <3
~ Wege
Ja chciałam tylko powiedzieć że przeczytałam wszystko dzisiaj. Nie należę do tych ludzi co potrafią pisać długie i budujące komentarze, ale Drogie Autorki, mój dzień stał się 100 razy lepszy. Czekam niecierpliwie na kontynuację i dziękuję za tą wspaniałą historię którą tworzycie.
OdpowiedzUsuńJT
Witam. Czytam Wasz blog od dłuższego czasu. Zwykle jestem trochę nieśmiała i nie pisze dużo komentarzy, chociaż kilka napisałam. Teraz jednak przyszłam z pytaniem. Ja z koleżanką też chciałyśmy napisać opowiadanie wspólnie, ale nam nie wychodzi. Ja pisze inaczej, ona inaczej. Macie może jakieś rady? Jak to robicie, że nie widać żadnej zmiany stylu? Będę bardzo wdzięczna za pomoc.
OdpowiedzUsuńKamila
Pytanie, czy piszecie RPG, czy po prostu ogólnie fragmentami.
UsuńJeżeli chodzi o RPG to nie powinien być problem. Mi taki sposób już na początku nie pasował, więc za dużo się na ten temat nie wypowiem, ale wtedy różne style nie są raczej problemem.
W drugim przypadku, czyli wymienianie się fragmentami/scenami - musicie po prostu pójść na kompromis i dogadać się, jaki styl ma mieć fanfik/opowiadanie. Jeżeli jedna pisze bardzo dosadnie, używając dużo przekleństw, a druga lubi melancholijne opisy to przy pisaniu fragmentami narracja będzie przeskakiwać z jednego stylu na drugi i to faktycznie wyjdzie dziwnie.
Tak samo z opisami. Jeżeli przy dłuższych fragmentach jedna osoba wszystko dokładnie opisuje (chodzi mi tu raczej o zdarzenia), a druga taką sama scenę zawiera w kilku zdaniach – no też nie bardzo.
No i w końcu każdy bohater ma jakiś określony charakter, mówi w określony sposób. Czy to kanon, czy nie – musicie pilnować, żeby tych charakterów pilnować. Nie może być np. że jedna z Was widzi Sasuke jako mrocznego milczka, a już we fragmencie drugiej on mówi do Naruto: Mój kwiatuszku. To przykład ofc.
Mam nadzieję, że pomogłam. Powodzenia w pisaniu.
Pisanie fragmentami ma sens jeśli zna się dane uniwersum (szczegóły świata przedstawionego, przede wszystkim charakter, odzywki i zachowania bohaterów) - czyli w przypadku fanfików. Nie wiem, jakby to wyszło w przypadku opowiadań własnych. Moim zdaniem mogłoby to być ciężkie do ogarnięcia. Z Indrą często rozmawiamy o różnych fragmentach, czasami je zmieniamy, bo pisanie w kanonie jest ciężkie. Nie zawsze pasuje to, co nam się podoba i co same napisałybyśmy we własnych tekstach (właśnie dlatego Hinata nie może się pocić w Hidenie :/). Dlatego, jak już pisała Indra - kompromisy są ważne, rozmowy o tekście i debaty - czy dany bohater zachowałby się tak, czy siak.
UsuńOdnośnie RPG - jeśli ma to być krótka przygoda dla funu: spróbujcie, w przeciwnym razie zniszczy Wam styl. Nie warto się w to pakować, bo nie rozwiniecie się w pisaniu, tylko zmarnujecie czas.
Pozdrawiam :)
Chcemy pisać tak jak Wy. Problem jest kiedy próbujemy to złożyć, bo te fragmenty widać, że się od siebie odcinają. To w ogóle nie przypomina całości, mimo że style mamy podobne. Tak mi się wydaje. A znowu jak chcę coś zmienić, to zaczynamy się kłócić, bo moja koleżanka lubi własnie słodkie sceny, a ja nie:) Dziękuję za rady, na pewno z nich skorzystam.
OdpowiedzUsuńKamila
Hej,
OdpowiedzUsuńoch ciekawe kto tym razem to ich widział, Tenarii czy na przykład Choui, tak teraz jak się dowiedziała, że będzie trenował geninów to znów będzie myślała, że często będą się spotykać, ech Sakura nawet nie dopuściła Naruto do głosu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia