Dziękujemy
jak zwykle za komentarze, cieszymy się, że opowiadanie wzbudza tyle emocji.
Mamy nadzieję, że kolejny rozdział też się Wam spodoba :)
Zapraszamy
do czytania :)
Dla
zainteresowanych – pojawił się też 51 rozdział Rywali – Indra.
Sasuke
właśnie wracał z treningu. Po tym, jak posprzątał ten nieszczęsny cukier,
postanowił, że nie będzie siedział w mieszkaniu, tylko wyjdzie na pole
treningowe. Był zły na Sakurę. Co ona sobie wyobrażała, całując go? Nie był
idiotą, doskonale zdawał sobie sprawę, że od zawsze była w nim zakochana,
przynajmniej tak twierdziła, że goniła za nim przez te wszystkie lata, ale… Czy
kiedykolwiek dał jej nadzieję? Nie zrobił względem jej nic, co sugerowałoby, że
byłby zainteresowany jej uwagą. Dlaczego ci wszyscy ludzie byli tak głupi, że
nie mogli tego wszystkiego zrozumieć. Od lat, poza Itachim, tylko z Naruto coś
go łączyło. To on był tą silną więzią, którą kiedyś chciał tak bardzo
zniszczyć. To on był jedyną ważną osobą, którą chciał pokonać, żeby stać się
potężniejszym! To wszystko było tak oczywiste!
Już
dawno nie był tak wściekły na treningu, więc prawie rozniósł pole treningowe.
Jacyś starsi jounini, którzy trenowali ze swoimi dziećmi, w końcu nie
wytrzymali i poprosili go, żeby się uspokoił. Wtedy przeniósł się do lasu.
Trochę go zniszczył i znając życie, oberwie się też Naruto. W końcu, gdy
demolowali elementy krajobrazu, robili to zawsze w duecie. Zawsze wtedy też
byli ubrudzenia i tak przyjemnie zmęczenia jak… Sasuke przymknął oczy. Tak,
właśnie tak, jak po seksie. To, co działo się między nimi od pewnego czasu było
po prostu tym, co powinno być. To było… Sasuke za każdym razem, gdy miał
określić to uczucie, używał wielu różnych słów, ale gdy przychodziło do tego
najważniejszego, spychał je gdzieś w głąb umysłu. Do tej pory wolał o tym nie
myśleć, nie zastanawiać się. Ale dzisiaj…
Jaki był głupi! Doskonale wiedział, do czego zmierza Sakura, wiedział,
że w końcu posunie się do czegoś głupiego. I nic nie zrobił, żeby temu
zapobiec.
–
Sasuke – usłyszał czyjś głos tuż za plecami. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył,
że od jakiegoś czasu ktoś za nim idzie.
–
Kakashi? – odwrócił się, unosząc brwi i patrząc na swojego byłego senseia. Nie
miał pojęcia, co on tu robi. Jako Hokage miał przecież masę innych ważnych
obowiązków i zwykle można go było spotkać raczej w biurze niż w okolicach pól
treningowych.
–
Powiedzmy, że spacerowałem. – Kakashi przewrócił oczami. – Dowódca ANBU jeszcze
raz prosił mnie, żebym cię przekonał do złożenia papierów. Chyba bardzo chcą
cię dla siebie pozyskać – uśmiechnął się pod maską.
–
Powiedz im, po raz kolejny, że nie jestem zainteresowany – mruknął Sasuke, nie
zwalniając kroku.
–
Cóż, na pewno to będzie duża strata. – Kakashi
stanął przed Sasuke, zastępując mu drogę. – Naruto też odmówił. Co w
takim razie zamierzacie robić? Bo raczej jeden bez drugiego się nie ruszy.
–
Naruto? Nie wiedziałam. Przecież ledwo co zdał egzamin. – Sasuke zmarszczył
brwi. ANBU to była elitarna jednostka, gdzie nie liczyła się nie tylko siła, ale
też intelekt. A Naruto przecież prawie zawalił misję.
–
Nie mówił ci? – zdziwił się Kakashi. – To nasze oddziały zawaliły, jego
wytyczne co do zadania już na początku zawierały poważny błąd. Sam jestem pełen
podziwu, że sobie poradził.
Sasuke
przełknął ciężko. Więc Naruto mówił prawdę. A on… On potraktował go jak
kretyna, który nic nie potrafi zrobić samodzielnie. Teraz sam czuł się jak
kompletny kretyn.
–
Hn – mruknął tylko i skinął głową, zaczynając się zastanawiać, co teraz
powinien zrobić. Nie miał pojęcia, czy Naruto wciąż jeszcze spał, czy może już
zbierał się, żeby wyjść z resztą znajomych, żeby uczcić zdany egzamin.
–
W ciągu kilku dni każdy będzie oficjalnie składał papiery do placówek, choć z
tego, co wiem, niektórzy zrobili to już wczoraj. Chciałem porozmawiać z tobą zanim
się zdecydujesz. Przemyślcie jeszcze decyzję. ANBU dałoby wam obu duże
możliwości.
–
Naruto chce mieć własną drużynę.
–
Tak, coś mi o tym wspominał, ale... – Kakashi spojrzał bacznie na Sasuke. – Ty
naprawdę też chcesz szkolić geninów?
–
A dlaczego nie? – Sasuke wzruszył ramionami. Już to przemyślał. Naruto tak się
na to upierał. A on nie chciał być w ANBU, za bardzo kojarzyło mu się to z
Itachim.
–
No dobrze, w takim razie tegoroczni adepci będą mieli dwóch świetnych
nauczycieli. – Kakashi uśmiechnął się lekko. – I znowu będziecie ze sobą
rywalizować. – Pokręcił głową, zaczynając mieć pewne podejrzenia, dlaczego obaj
wybrali akurat tę możliwość pracy.
–
Nawet w ANBU byśmy to robili – zauważył Sasuke, a Kakashi nie mógł nie przyznać
mu racji.
–
To nie jest takie łatwe, jak się wam wydaje. Zobaczymy, czy dacie radę –
ostrzegł go. – No nic, w takim razie będę już wracał. I nie myśl, że nie
widziałem, co znowu zrobiłeś z lasem – dodał jeszcze, zanim nie zniknął w
kłębie białego dymu. Sasuke i Naruto byli naprawdę niereformowalni.
Sasuke
zamiast do swojego mieszkania, skierował się do kawalerki Naruto. Musiał z nim
porozmawiać. Jakoś to wyjaśnić, bo ta kłótnia była naprawdę bez sensu.
Nie
trudził się nawet wchodzeniem przez drzwi frontowe, kiedy zobaczył uchylone
okno. Nic dziwnego, był taki upał. Co prawda włażenie w ten sposób nie było w
dobrym tonie, ale to w końcu było mieszkanie Naruto, a nie kogoś obcego.
Naruto
jeszcze spał. Musiał być naprawdę zmęczony, skoro po kilku godzinach nadal
chrapał w najlepsze. Widać było, że przekręcał się z boku na bok, bo kołdra
była w dziwny sposób zawinięta, a poduszka kurczowo trzymana w dłoniach i
przyciskana do policzka.
–
Naruto… – Sasuke usiadł na łóżku i potrzasnął jego ramieniem, próbując go
obudzić, jednak ten przekręcił się tylko na plecy. Sasuke musiał przyznać, że
wygląda… No, gdyby nie te luźne bokserki, chyba zacząłby budzić go w inny
sposób. Choć w sumie… Co mu szkodzi? – Naruto – powtórzył, przejeżdżając ręką
wzdłuż linii majtek, na co ten westchnął w poduszkę. – Wstawaj – mruknął mu do
ucha i zaczął powoli zsuwać bokserki, zerkając na penisa, który, o dziwo, był
już w pełnym wzwodzie. Naruto musiało śnić się coś miłego. Ciekawe co...
Sasuke
przełknął ciężko. Od trzech dni go nie widział, więc jak teraz niby miałby
zapanować nad tym, co właśnie działo się w jego własnych spodniach? Cholera, no
nie mógł. Nie da rady. Wyrwał mu z rak obślinioną poduszkę i przyparł ręce do
wezgłowia łóżka. Zaczął go całować, najpierw spokojnie, potem coraz bardziej
gwałtownie. Śpiący Naruto podobał mu się. Śpiący Naruto działał na niego jakoś
tak… Śpiący Naruto… właśnie się obudził!
–
Co ty do cholery wyprawiasz?! – wrzasnął.
–
Cicho, już za późno – mruknął Sasuke niewyraźnie, bo ustami wciąż muskał ciepłą,
miękką skórę. Sam był podniecony i ocierał się teraz o jego nogę. Najchętniej
już pozbyłby się ubrań i dobrał się do niego tak, jak powinien. Zsunął się
niżej i ścisnął lekko penisa. Naruto westchnął cicho, wymamrotał coś, ale za
chwilę jakby oprzytomniał.
–
Draniu, złaź ze mnie! – warknął, próbując go odepchnąć i wyrwać ręce z silnego
uścisku. – Co ty sobie myślisz?! Przyłazisz tutaj i mnie molestujesz i...
Ach... Cholera... Sasuke, przestań, mówię do ciebie, czemu ty... O rany, tak,
tak możesz... Nie! Czekaj! – Naruto był cały zaczerwieniony, bo chociaż się
podniecił, nie chciał tego robić teraz z Sasuke. Nie, dopóki ten bubek go nie
przeprosi – pomyślał z rozdrażnieniem, gdy patrzył w ciemne oczy. Zdał sobie
sprawę, że chyba jeszcze nigdy nie widział takich ładnych oczu.
–
Cicho, młotku. Czemu ty zawsze musisz tyle gadać? – mruknął Sasuke i w końcu go
puścił, żeby przesunąć się niżej i... Pac! Naruto zdzielił go po głowie. –
Zwariowałeś?!
–
Nie, złaź ze mnie! – Odepchnął go na drugą stronę jego ciasnego łóżka. –
Przyłazisz tutaj i co ty sobie myślisz?!
–
Naruto...
–
No co?! Co to miało być przed szpitalem, co? Za kogo ty mnie masz?!
–
Naruto...
–
Ledwo skończyłem tę cholerną misję, bo się okazało, że moi przeciwnicy byli w
zupełnie innym miejscu. Musiałem ich szukać dobre dwa dni! Dostałem złe
wytyczne i nawet Kakashi-sensei to przyznał! A jakby tego było mało, to zwój,
który miałem przynieść, był ukryty w jeszcze innym miejscu, tak, że nawet w
trybie mędrca ciężko było go zlokalizować i... – Naruto nie dokończył, bo
Sasuke zasłonił mu usta ręką i aktywował Sharingana, więc trochę się uspokoił. Zmarszczył
brwi. Ten drań ostatnio za dużo sobie z tymi jego technikami pozwalał. Dobrze
wiedział, że ma zakaz wykorzystywania genjutsu do własnych celów. Westchnął.
Gdyby ktoś dowiedział się, do jakich konkretnie celów ją wykorzystywał...
–
Wiem, rozmawiałem z Kakashim. Mówił, że odrzuciłeś propozycję wstąpienia do ANBU. Nie wiedziałem, że w ogóle dostałeś taką
propozycję.
–
Widzisz? Ktoś, w przeciwieństwie do ciebie, mnie jednak docenia – burknął
Naruto i chciał wstać z łóżka.
Sasuke
miał jednak inne plany i postanowił nie wypuszczać go z objęć. Znów go
pocałował, a jego dłoń zsunęła się na dół. Naruto był taki przyjemny w dotyku.
I tak sztywny tam na dole. Aż się prosił, żeby…
–
Przeproś, albo sobie idź… Nhn… – Naruto westchnął i wygiął się w lekki łuk.
Sasuke uśmiechnął się lekko, widząc, że ma
„drobne” trudności z zapanowaniem nad sobą. Co innego mówił on, a co innego
jego ciało.
–
Naruto… – mruknął, zsuwając się ustami na szyję, a potem trochę niżej… I niżej…
I jeszcze niżej…
–
Najpierw przeproś! – usłyszał zduszony jęk, gdy rozsunął mu uda i pocałował
wnętrze jednego z nich. Naprawdę przez te trzy dni brakowało mu tego dotyku.
Jeszcze ten stres związany z czekaniem. Chciał mieć teraz Naruto tylko dla
siebie i…
–
Sasuke!
–
No dobra, dobra, przepraszam. A teraz się zamknij i daj mi działać. – Sasuke
był zbyt podniecony, żeby dłużej się z nim spierać. W takiej sytuacji
powiedziałby chyba wszystko, czego chciał Naruto, byleby tylko przestał gadać.
Jedyne, co chciał teraz słyszeć, to jego westchnienia i jęki.
Kiedy
wieczorem szli do Ichiraku, obaj byli rozluźnieni i zadowoleni. Przez to, że
mieli kilka dni przerwy od siebie, Sasuke okazał się być tak niewyżyty, że na
jednym razie się nie skończyło. Oczywiście Naruto nie pozwolił mu być jedyną
dominującą osoba, dlatego teraz uśmiechał się sam do siebie. Sasuke też był
usatysfakcjonowany i po raz pierwszy dzisiejszego dnia naprawdę ucieszył z
prezentu urodzinowego, bo Naruto i w tej kwestii okazał się być najbardziej
nieprzewidywalnym ninja. I to wcale nie chodziło o naprawdę niezły kunai,
przewiązany krzywo jakąś wstążką, dla której Sasuke znalazł już zastosowanie na
przyszłość, ale o to, że… Aż uniósł kąciki ust, gdy to sobie przypomniał.
„Wszystkiego… um… najlepszego… nhn… ty… a niech cię… draniu!”. Mina Naruto w
momencie, gdy to mówił i jednocześnie dochodził, była bezcenna. O tak. Dla
takich „prezentów” Sasuke mógłby się ostatecznie poświęcić i mieć urodziny
nawet kilka razy w roku.
Sakura
była bardzo spięta, wchodząc do Ichiraku. Nawet teraz nie była pewna, czy to
był dobry pomysł. Nie chciała iść na to spotkanie, więc kiedy Ino jakiś czas
temu przyszła do niej i niemal siłą wyciągnęła ją całą zapłakaną z łóżka, była
pewna, że nie ma mowy, nie będzie miała siły spotkać się twarzą w twarz z Sasuke. A już na pewno nie
dzisiaj. Jednak Ino nie odpuszczała i z anielską cierpliwością tłumaczyła, że
to jeszcze nie koniec świata. Że musi wziąć się w garść! Poza tym jeszcze nic
nie wiadomo. Może Sasuke nie oddał pocałunku, bo go zaskoczyła, bo się
przestraszył, bo… cokolwiek. Ino miała kilka naprawdę dobrych argumentów, więc
w końcu Sakura dała się przekonać. Teraz, ubrana w ładną sukienkę i lekko
umalowana, szła w stronę stolika, przy którym siedzieli już prawie wszyscy
znajomi. Brakowało jedynie Sasuke i Naruto. Sakura pomyślała, że znów pewnie
poszli gdzieś się bić, mimo że teraz potrzebowali raczej odpoczynku po misji.
Zwłaszcza Naruto, który wrócił dopiero dzisiaj i…
–
Sakura-chan! – usłyszała dobrze znany sobie głos i zamarła, łapiąc gwałtownie
oddech. Jeżeli on tu jest, to bez wątpieni z…
–
Naruto… – Odwróciła głowę, czując, że serce bije jej jak oszalałe. – Sasuke-kun…
Widząc znów na wprost siebie tę przystojną
twarz, te czarne oczy, te usta, które jeszcze kilka godzin temu pocałowała,
miała wrażenie, że… A niech to… Miała naprawdę wrażenie, że zaraz zemdleje ze
zdenerwowania. Jej głos zadrżał, a źrenice rozszerzyły się tak, że nawet Naruto
zauważył, że coś jest nie tak. Tym bardziej, że chwilę później odwróciła wzrok,
starając się uparcie nie patrzeć na Sasuke, mimo że do tej pory zawsze witała
go miło i z uśmiechem.
–
Draniu, co ty jej zrobiłeś? – zapytał szeptem i spojrzał na niego zdziwiony,
gdy Sakura z Ino zajęły krzesła przy połączonych stolikach.
–
Nic. – Sasuke zmarszczył brwi, ale nie miał zamiaru teraz opowiadać, co w
przeciwieństwie do niego zrobiła Sakura. W ogóle nie chciał mu tego mówić.
–
No to co jej jest? – drążył temat Naruto, nic nie rozumiejąc. Usiedli jednak
przy stoliku. – Co chcesz, draniu? – Wręczył mu kartę menu, bo on jak zwykle
zamawiał dużą porcję swojego ulubionego ramenu. – No, nie patrz tak, dzisiaj ja
stawiam. A przynajmniej pierwszą porcję.
Sasuke
wybrał jedną z pozycji i poprosił jeszcze o sake. Wszyscy już coś pili, a oni
przez... cóż… świętowanie urodzin, przyszli trochę później niż się umawiali.
Sakura
siedziała na drugim końcu stołu i zerkała co jakiś czas na Sasuke, ale zaraz szybko
odwracała wzrok. Mogła się spodziewać, że będzie się zachowywał tak, jakby nic
się nie wydarzyło. Może Ino miała rację i po prostu go zaskoczyła? Tylko
dlaczego był w stosunku do niej aż tak obojętny?!
–
Sakura! – usłyszała krzyk Ino, która w końcu musiała ją kopnąć pod stołem, żeby
zwrócić jej uwagę. – Pijesz z nami? Za zdany egzamin.
Wszyscy
wznieśli toast. Ino podstawiła Sakurze czarkę sake, którą ta po chwili wahania wypiła
na wdechu. Naprawdę potrzebowała się rozluźnić.
–
To jakie mieliście misję? – zapytał Chouji, biorąc i opróżniając w
błyskawicznym tempie talerz. Odkąd serwowali w Ichiraku też grillowane mięsko,
zaczął lubić tu przychodzić. – Ja pod koniec trafiłem do miasteczka, gdzie na
każdym kroku była budka z jedzeniem. Jak to pachniało, nie macie pojęcia.
Dopiero teraz widzę, że to miało mnie odciągnąć. Ale się nie dałem! – Dumny z
siebie Chouji połknął ostatni kawałek mięsa, od razu zamawiając następną
porcje.
–
I teraz to nadrabiasz, co? – mruknęła Ino, kręcąc głowa. Dobrze, że dzisiaj
Chouji płacił sam za siebie, bo on naprawdę potrafił czasem zrujnować finansowo
ich drużynę, zwłaszcza, kiedy był koniec miesiąca.
–
Sakura-san – odezwał się Lee. – Słyszałem, że tobie poszło bardzo dobrze.
–
No właśnie, ale nic nie mówiłaś, opowiadaj. – Podłapała temat Tenten. Sama była
z siebie bardzo zadowolona, bo mimo że jej misja nie wymagała użycia żadnej
broni, a raczej technik tajijutsu, poradziła sobie świetnie. Ale w końcu miała
w drużynie kolegę, z którym, chcąc czy nie chcąc, czasami musiała trenować w
ten sposób, więc koniec końców, okazało się to bardzo przydatne.
– Genjutsu – odparła tylko Sakura i chwyciła
ze stołu drugą czarkę sake. Nie miała zamiaru nic więcej mówić, bo… No właśnie,
co miałaby powiedzieć? Że widziała zakrwawionego i umierającego Sasuke, przez
co omal nie dostała pomieszania zmysłów? Na szczęście, gdy zobaczyła błagalny i
taki miękki wyraz tych czarnych oczu, na czas otrząsnęła się. Sasuke nigdy w
taki sposób nie patrzył. Nigdy… Wtedy zrozumiała, że to iluzja.
–
Biedna Hinata – wtrącił się Kiba, który prawie pół dnia spędził w szpitalu. –
Chyba najbardziej oberwała.
Niespodziewanie
na imię Hinaty, Sakura drgnęła lekko, po czym stwierdziła, że musi się
przewietrzyć.
Naruto
zauważył jej dziwny wyraz twarzy. Coś się musiało stać. Może podczas tej misji?
Jeszcze nie rozmawiał z nią na ten temat. A powinien, była jego przyjaciółką.
Tak, zdecydowanie. Mruknął coś do Sasuke i wstał z miejsca.
Znalazł
Sakurę na ławce niedaleko Ichiraku. Siedziała skulona, jakby było jej zimno,
mimo że na zewnątrz temperatura sprawiała, że większość raczej się pociła. Te
dni były niesamowicie upalne, dawały się wszystkim w kość.
–
Sakura-chan, tak uciekłaś… – Zaśmiał się i usiadł obok. Nie za bardzo potrafił
prowadzić tego typu rozmowy, zwykle wszystko maskował śmiechem. – Coś się
stało? – zapytał po chwili milczenia.
Sakura
spojrzała na niego. Nie chciała o tym nikomu mówić, ale jeżeli Ino miała rację,
to była jej szansa. Wiedziała, że Naruto był bardzo porywczy i wygadany, ale w
tym momencie musiała zaryzykować. Zresztą, mimo swojej rozwrzeszczanej
osobowości był jej przyjacielem, osoba, na której chyba mogła polegać
najbardziej. Dlatego…
–
Naruto, zaproś Hinatę na randkę, jak wyjdzie ze szpitala – powiedziała w końcu.
– Nie na zwykły ramen, tylko na prawdziwa randkę…
Naruto
zamrugał ze zdziwienia. Dlaczego Sakura mówiła mu coś takiego? Owszem, zawsze chętnie
zapraszał przyjaciółki do Ichiraku, no ale to nie były nigdy żadne randki. Na
randkach ludzie się całują, a on… On miał już kogoś, z kim w ten sposób spędzał
czas. Nie chciał całować nikogo oprócz Sasuke.
–
Sakura-chan, ja…
–
Naruto… – Sakura zacisnęła powieki i odetchnęła kilka razy głęboko, zbierając
się na odwagę. – Pocałowałam dzisiaj Sasuke – wyszeptała cicho. – A on nie….
–
Pocałowałaś Sasuke? – Naruto zerwał się z ławki, przerywając jej w pół zdania.
Tym razem to on miał szeroko otwarte ze zdumienia oczy.
No nie~ Sakura wszystko zepsuje! T_T Biedny Sasuke.
OdpowiedzUsuńAch, jestem bardzo ciekawa, czy Naruto tego nie wytrzyma i uzna, że woli się przyznać do związku niż znosić to, że jakieś dziewczyny potajemnie obcałowują mu chłopaka, czy raczej zrobi mu awanturę, że mu nie powiedział :D
OdpowiedzUsuńA najstraszniejsze wydaje mi się to, że w niedziele wyjeżdżam i czekają mnie dwa tygodnie bez internetu, a tu zakończenie w takim momencie! A jak umrę? xD
No nic, weny życzę i pozdrawiam! :-)
C.
Dwa tygodnie bez internetu... To tak się da?! No cóż, w takim razie liczymy na to, że jednak nie umrzesz ;)
UsuńJa stawiam, że będzie awantura na pól wioski (którą wszyscy niewtajemniczeni opatrznie zrozumieją), po czym miesiąc celibatu. Przynajmniej w założeniu, bo Sasuke jak coś chce od Naruto to wiadomo że to dostanie.
UsuńZ.U.
Ojej, zaczęła się konfrontacja :o Jestem bardzo ciekawa, weny życzę!
OdpowiedzUsuńNo ej! W takim momencie? Jak tak można? Ale wybaczam wam. Coś mi mówi że niedługo wszystko się wyda. Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalsza ta rozmowa. I pierwsza część rozdziału ta o SasuNaru. Sasuke chyba nie nauczył się porządnie przepraszać ale jak na niego to i tak był to wielki plus. Powoli też zauważyłam (oczywiście to jest całkiem widoczne) że wytłumaczacie kto co miał na misji. Podoba mi się opisane w ten sposób. Jedno dwa zdania i gotowe. Gratuluję pomysłowości.
OdpowiedzUsuńA teraz nie karzcie nam czekać za długo na ciąg dalszy bo tak skończyłyście że normalnie czuję się tak jakbym miała wydać wszystkie moje pieniądze na dowiedzenie się co będzie w następnych rozdziałach.
Duuuuużo weny.
Juliet
No hejka.
OdpowiedzUsuńPrzybyłam tutaj z pewnego bloga, zawierajacego opwiadanie Bom Bom! i się nie zawiodłam. Fajniutkie opowiadanko w luźnym klimacie, szkoda że nadrobilam wszystko tak szybko,bo teraz czeka mnie.. czekanie.
No nic, weny życzę, i żebyście dalej tak ładnie skladnie i powabnie pisały. Nie mogę doczekać się wyjścia prawdy na jaw!
Pozdrawionka,
Mrotekk
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak, o tak w końcu Kakashi potwierdził, że to oni zawalili przy teście Naruto, jak to jak przeprosić? seksem i to być to tym na dole... ech Sakura, niech powie, że Hinata jest i będzie przyjaciółką... i co teraz zrobi Naruto po tych słowach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia