.

środa, 14 czerwca 2017

SasuNaru Hiden - rozdział 26

Witamy ponownie. Jednak przerwa wyszła krótsza, więc możemy już wkleić następny rozdział. Ustaliłyśmy, że będzie publikowany jako kontynuację, czyli już 26.
Bardzo dziękujemy za komentarze. Teraz już będzie działo się trochę więcej.

Plac przed budynkiem Akademii, w której miał się odbyć egzamin, był zaludniony jak nigdy. Nie dość, że zebrali się tam uczniowie, który mimo że mieli tego dnia odwołane lekcje, przyszli popatrzeć, to jeszcze rodziny kandydatów na jouninów. Naruto zauważył Shikamaru, który stał i potakiwał tylko zrzędzącej mu do ucha matce, a zaraz potem Sakurę ściskaną przez rodziców. Kiba rozmawiał z siostrą, której towarzyszyło kilka psów, a Hinata stała obok ojca, który trzymał rękę na jej ramieniu. Przybyli też ich nauczyciele. Ebisu, Kurenai, Gai… Nawet Kakashi się pojawił, tyle że tym razem bez płaszcza Hokage, w zwykłym stroju jounina.
On i Sasuke stali z boku. Nie mieli krewnych, którzy mogliby im życzyć powodzenia i poklepać pokrzepiająco po plecach. Ale w tym momencie nie było to już tak przygnebiające jak kiedyś. Teraz mieli siebie.
– Naruto! Wszystko będzie dobrze, nie stresuj się!
To spóźniony Iruka pojawił się tuż przed nimi. Miał krzywo związane włosy i rozpiętą kamizelkę. Tak strasznie wczorajszej nocy się denerwował, że nie mógł zasnąć, a kiedy w końcu jakoś mu się udało, to nad ranem po prostu zaspał. Odetchnął ciężko, rozglądając się dookoła. Był kandydatem na przyszłego dyrektora szkoły, bo obecny odchodził emeryturę, więc spóźnienie w tak ważnym dniu było niedopuszczalne, na szczęście nikt chyba tego nie zauważył. Poza tym pędził do Akademii ile sił w nogach z jeszcze z innego powodu. Przecież nie mógł pozwolić, żeby Naruto poszedł na ten egzamin bez żadnych słów wsparcia. Musiał zdążyć i mu życzyć powodzenia.
­– Dzięki, Iruka-sensei – uśmiechnął się Naruto. Był naprawdę zadowolony, że jego dawny nauczyciel jednak przyszedł. Przecież to on dał mu jego pierwszy ochraniacz na czoło i awansował z ucznia Akademii na genina. Był pierwszą osobą, która w niego uwierzyła. I zawsze będzie o tym pamiętał.
Nagle drzwi budynku Akademii otworzyły się z takim hukiem, jakby ktoś przynajmniej rzucił wybuchową notkę. Kilka obserwujących sytuację geninów, aż podskoczyło. Mężczyzna, który pojawił się na progu też nie wyglądał jakoś specjalnie zachęcająco. Miał szeroką bliznę, ciągnącą się od oka, aż po kącik ust.
– Gotowy? –  zapytał Sasuke, gdy mężczyzna zawołał ich do środka.
Naruto tylko skinął głową. Czuł, jak żołądek ściska mu się w kulkę.
– Powodzenia – rzuciła Temari do wszystkich, jednocześnie żegnając się z Shikamaru krótkim pocałunkiem w policzek.
– A ty nie idziesz? – zdziwił się Naruto, który przynajmniej na chwilę oderwał myśli od egzaminu.
– Przecież ona jest już jouninem, nie pamiętasz? – powiedziała Ino, która nagle znalazła się obok nich. – Shikamaru nie dość, że znalazł się pod pantoflem, to jeszcze jest niżej rangą – zaśmiała się, puszczając oko do Temari.
Shikamaru tylko westchnął, a Naruto dopiero teraz sobie przypomniał moment, kiedy pojawił się w wiosce tuż po wyprawie z Jirayią. Sakura go wtedy o poinformowała o ich nowych rangach, tak samo jak o tym, że Gaara został już wówczas Kazekage. Ale mu wtedy zazdrościł. A Temari, no tak, naprawdę była już od dawna jouninem. Przecież nawet, gdy wszyscy inni męczyli się w bibliotece, ona zjawiała się tam sporadycznie i zwykle szybko znikała. Cholera, on musi zdać ten egzamin – zacisnął pięści.
– No już, wchodźcie do środka – zawołał ich Kakashi. – I, Naruto – zatrzymał go przy drzwiach, kładąc mu rękę na głowie – cokolwiek by się nie działo, nie drzyj się, bo wystraszysz te dzieciaki na placu – mruknął do niego. Wiedział, że zakładanie pieczęci blokującej charkre boli, a Naruto bywał zawsze zbyt hałaśliwy.
– Zdejmijcie kamizelki i zsuńcie bluzy tak, żeby odsłonić jedno z ramion – poinstruował ich  mężczyzna stojący przy pokoju, do którego mieli wchodzić pojedynczo.
Po chwili usłyszeli zduszony jęk wydobywający się z wewnątrz. Naruto zmarszczył brwi, ale zanim zdążył o cokolwiek zapytać, podeszła do nich Sakura.
– Założą nam pieczęcie blokujące chakrę, żebyśmy nie mogli ściągać. To już nie jest egzamin na chuunina. – Uśmiechnęła się do nich szeroko, dłużej zatrzymując spojrzenie na Sasuke. Wciąż była zła o wczoraj, ale starała się tego po sobie nie pokazywać. Liczyła, że dzisiaj będzie lepiej i po wszystkim pójdą razem do Ichiraku. – Jak nastroje? Przygotowani na egzamin?
– I jak będą zakładać te pieczęcie? – Naruto zmrużył oczy. Zaczął mieć poważne wątpliwości, czy na pewno tego chce. – Czemu tam tak jęczą?
– Pamiętasz Sennen Goroshi Kakashiego, młotku? – Sasuke pochylił się nad nim i uśmiechnął się złośliwie. – To zakładają tę pieczęć całkiem podobnie.
Naruto słysząc to zbladł i spojrzał na niego z niedowierzaniem.
– Kłamiesz – powiedział słabym głosem. Czasami miał wrażenie, że wciąż czuł tę technikę na sobie. Przeklęty Kakashi!
– Zakładają ją na główne więzy chakry – wytłumaczyła Sakura, która sama nie mogła ukryć uśmiechu, widząc minę Naruto. – W końcu muszą je zablokować, a jednocześnie utrzymać cię przytomnego. To trochę skomplikowane, dlatego potrafią to robić nieliczne osoby.
Naruto skinął głową i szturchnął Sasuke ramieniem, uśmiechając się lekko.
– Kiedyś użyję na tobie Sennen Goroshi, zobaczysz – mruknął.
– Uważaj, żebym ja na tobie nie użył czegoś gorszego. – Sasuke przewrócił oczami. – I lepiej skup się na egzaminie.
W końcu przyszła ich kolej. Naruto jako pierwszy z ich trójki wszedł do gabinetu, w którym zobaczył strzykawki, szczypce i młotki. Zrobiło mu się słabo, ale usiadł na krześle i z ostrożnym zaciekawieniem zaczął przyglądać się całej procedurze. Najpierw jakiś medyk wstrzyknął mu środek pobudzający do żyły, a później jeden z członków klanu Hyuuga przyłożył rękę i zablokował jego główne więzy chakry. Naruto jęknął mimowolnie i poczuł, jak robi mu się niedobrze, ale udało mu się opanować krzyk. To bolało! Medyk podał mu coś do picia i chociaż płyn był okropny, gdy go wypił, wszystko wróciło do normy. Odetchnął z ulgą i wstał z krzesła.
Teraz mógł przejść do kolejnej sali, w której już czekali egzaminatorzy. Musieli  wylosować miejsca.
– No nie – jęknął, gdy wyciągnął karteczkę z numerem pięć.
 Oznaczało to drugi rząd, środkowe miejsce. Nigdy nie lubił siedzieć na wprost nauczycieli, a co dopiero egzaminatorów. Wiedział, że tu i tak może polegać tylko i wyłącznie na swojej wiedzy, bo jakiekolwiek próby ściągania odpadały przez brak możliwości stosowania technik szpiegowskich, a i ławki były porozstawiane w sporej odległości od siebie, ale mimo to czuł się niekomfortowo. Rozejrzał się dookoła. Obok niego siedziała już Ino, za nim Kiba. Zerknął na Sasuke, który właśnie losował swój numer i chwilę później podszedł do ławki w ostatnim rzędzie. Jak na ironię losu, miejsce obok niego zajęła Sakura, najwyraźniej bardzo z tego faktu zadowolona. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Okej, niby był przygotowany, ale zawsze uczył się z Sasuke. To on, za każdym razem, gdy czegoś nie rozumiał, był przy nim. A teraz siedział na drugim końcu sali i… I no po prostu wiedział, że będzie mu brakowało jego wsparcia.
– Naruto… – Poczuł czyjąś rękę na ramieniu. – Daj z siebie wszystko. – To Shikamaru, który wszedł jako jeden z ostatnich, próbował dodać mu otuchy. Jako doradca Hokage był na bieżąco i wiedział, jak ciężko było mu się tego wszystkiego nauczyć.
– Jasne, nie ma się o co martwić… – Naruto potarł ręką włosy, a po chwili odwrócił głowę, łapiąc wzrok Sasuke. Jego czarne oczy wpatrywały się w niego uważnie, zupełnie ignorując mówiąca coś do niego Sakurę. Zauważył też Hinatę, która ze zdenerwowania ściskała w ręku ołówek. Jedynie Sai wydawał się wyluzowany, a na jego ustach błąkał się ten jego specyficzny uśmiech.
Na podwyższenie naprzeciwko wkroczyły trzy osoby: Hokage, jakiś zamaskowany ANBU i mężczyzna z blizną, ponoć jeden z najlepszych jouninów Wioski Liścia. Tak przynajmniej poinformowała go wcześniej Sakura. Po chwili jeden z asystentów stojących pod ścianą rozdał arkusze.
– Gotowi? – zapytał Kakashi. – Macie trzydzieści pytań i dwie godziny na napisanie odpowiedzi. Pamiętajcie, tym razem naprawdę liczy się wasza wiedza. Jako jounini będziecie musieli wykazać się znajomością wielu zagadnień, część z was na pewno dostanie pod opiekę własne drużyny. Skupcie się i do dzieła – zakończył monolog Kakashi i odsunął się, patrząc na nich wszystkich.
To byli naprawdę silni shinobi, był pewien, że wszystkim uda się zdać, choć, czego miał świadomość, Iruce trzeba będzie podać środki uspokajające, tak się martwił o Naruto. Teraz zapewne siedział przed salą na ławeczce i najprawdopodobniej obgryzał z nerwów paznokcie.
           
Sasuke na sygnał odwrócił swój arkusz z pytaniami. Pierwsze dotyczyły teorii ogólnej, potem były te z dziedziny ninjutsu, tajjutsu i genjutsu. Przebiegł wzrokiem każde z nich. Poza może dwoma, każde omawiał z Naruto. Powinien dać sobie radę. Spojrzał na niego. Siedział w swojej ławce i nerwowo odchylają głowę, jakby próbował nabrać powietrza, wpatrywał się w lekko uniesioną kartkę. Poza tym gryzł ołówek.
Sasuke pochylił się nad arkuszem i zaczął po kolei wypełniać puste miejsca pod pytaniami, ale co chwilę zerkał na Naruto, bo on nadal się nie ruszył, nie zaczął pisać. Zirytował się. Dlaczego on, do cholery, nic nie robił, tylko gapił się w tę kartkę? Przecież znał odpowiedzi, uczyli się tego. Sasuke poczuł, jak ogarnia go dziwne uczucie niepokoju. Najchętniej potraktował by tego młotka „delikatnym” Chidori, żeby wreszcie zaczął myśleć i odpowiadać na pytania, ale miał zablokowaną charkę. Już zastanawiał się, co powinien zrobić, gdy w końcu Naruto pochylił się, wyjął ołówek z ust i zaczął pisać.
Pytania nie były łatwe, Sasuke sam musiał to przyznać. Wymagały od nich skupienia, zastanowienia się i uważnego przeanalizowania różnych sytuacji. Niektóre były bardzo podchwytliwe i na jednym Sasuke o mało sam nie popełnił błędu przez nieuwagę. Niestety, Naruto, chociaż siedział tak daleko, wciąż odciągał jego uwagę i co jakiś czas zerkał na niego, żeby upewnić się, że cokolwiek pisał. Miał szczerą nadzieję, że z sensem i że dostrzeże pułapki czające się w kilku pytaniach.
Pierwszy wyszedł Shikamaru. Ciężko było stwierdzić, czy wyglądał bardziej na znudzonego, czy zmęczonego tym egzaminem. Sasuke sam już czuł zmęczenie, ale na szczęście kończył pisać odpowiedź na ostatnie pytanie, więc i on był gotowy na oddanie swojego arkusza. Przejrzał go jeszcze uważnie i nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. Dostali wolną kartkę na notatki, a wiedział, że Naruto na pewno nie będzie znał odpowiedzi na dwa pytania. Wahał się przez chwilę, ale wreszcie oderwał kawałek i napisał podpowiedź na skrawku. Spróbował zrobić to lakonicznie i dobrać inne słowa, bo wiedział, że nie mógł się rozpisywać. W końcu wstał, w jednej ręce trzymając swój arkusz i ołówek, w drugiej zgnieciony kawałek papieru. Przechodząc obok ławki Naruto, rzucił mu go.
Naruto poczuł, jak coś ląduje mu na kolanach. Oderwał głowę od swojej kartki, patrząc na mijającego go i podchodzącego do egzaminatorów ze swoim arkuszem Sasuke, który jednak nawet nie odwrócił się w jego stronę. Potem, nadal na niego nie patrząc, poszedł w kierunku wyjścia. Zaraz za nim, jak zauważył, ruszyła Sakura.
Naruto zgniótł w ręku to, co mu spadło na spodnie, jak się okazało – zwitek papieru, ale nadal patrzył na nich. Wiedział, że oboje mieli dużo większą wiedze od niego, ale zawsze to jednak Sakura była z nich najlepsza w teorii i powinna skończyć swój egzamin wcześniej.
– Naruto – usłyszał syk Ino. – Nie gap, się tylko pisz.
Tak, racja. To egzamin na jounina. Musi go zdać. Rozwinął pod stolikiem zwitek papieru, na którym rozpoznał pismo Sasuke. „16. Nintaijutsu. Raikage. Tryb Chakry Uwolnienia Błyskawicy”. Naruto zerknął na pytanie szesnaste. „Z czym można połączyć taijutsu, żeby zwiększyć siłę ataków fizycznych i gdzie zostało to zastosowane. Podaj przykład”. Naruto uśmiechnął się lekko i dyskretnie schował kartkę do kieszeni. Sasuke… Wiele ryzykował, rzucając mu ściągę. Ale tym razem niepotrzebnie. Bo na to akurat pytanie odpowiedź znał. W końcu miał wiele do czynienia z Raikage i jego bratem, Bee. Zdążył się o nich i o ich sposobie walki sporo dowiedzieć i tu już wcześniej napisał wyczerpującą odpowiedź. Jednak, jakby nie było, sam fakt, że Sasuke chciał mu pomóc w ten sposób, podniósł go na duchu. Odwrócił arkusz. Zostały mu pytania z dziedziny genjutsu. Znów uśmiechnął się sam do siebie, czytając je. A potem, przypominając sobie sytuacje, w których razem się tego uczyli, wszystko mu się przypomniało. Czerwona książka, Sasuke tłumaczący mu cierpliwie, krok po kroku, każde zagadnienie, Sasuke budzący go, gdy poszedł po jakiś zwój, a on zasnął z głową na stole w bibliotece, Sasuke, w jego własnym mieszkaniu, dający mu do czytania fragment…
– Genjutsu ani żadnej iluzji nie można rzucić na samego siebie – wymamrotał i wpisał odpowiedź na pytanie dwudzieste piąte.
O tak. To wiedział na pewno. W końcu od tego wszystko się zaczęło. On i Sasuke. Razem. Westchnął i wrócił myślami do kilku ostatnich pytań, z zadowoleniem przyjmując fakt, że zna na nie odpowiedź.
Kiedy wstawał i podchodził do egzaminatorów, czuł, że poszło mu przynajmniej dobrze. Te wszystkie dni i noce zarwane w bibliotece nie poszły na marne.
Ruszył do drzwi, a zaraz za nim wyszły Ino i Hinata, które też już skończyły.
– To jak, idziemy do Ichiraku? – zawołała entuzjastycznie Sakura, widząc ich w drzwiach. Siedziała razem z Sasuke i Shikamaru na ławce przed budynkiem Akademii. Wszyscy wiedzieli, że na wyniki poczekają przynajmniej ze trzy godziny, ale jakoś nie chcieli się rozchodzić.
– Poczekajmy na resztę. – Ino ostudziła jej entuzjazm. Domyślała się, że Sakura aż rwie się, żeby pójść na ramen z Sasuke, ale Sai jeszcze pisał egzamin, zresztą, tak jak choćby Tenten, Chouji, Shino, Lee i Kiba.
Nikt nie zdziwił się specjalnie, gdy Sasuke wstał z ławki i odciągnął Naruto na bok.
– I jak ci poszło? – spytał, nadal trzymając go za ramię.
– Chyba dobrze. Dzięki, draniu, za ściągę. Przydała się. – Naruto uśmiechnął się szeroko. W końcu nieważne, co było napisane na tym skrawku papieru, ważne, że Sasuke zrobił to dla niego. I w tym momencie strasznie żałował, że nie może chwycić go za kamizelkę, przyciągnąć do siebie i pocałować. 
– Odpowiedziałeś na wszystkie pytania? – Sasuke skinął głową, zachowując kamienny wyraz twarzy.
– No tak, na wszystkie. Było dużo z rzeczy, o których uczyliśmy się razem.
– Wiem. Dobrze, że mamy to za sobą. – Sasuke w końcu pozwolił sobie na lekki uśmiech i rozluźnienie. – Które poszło ci najgorzej?
– Nie wiem, w sumie chyba te z historii shinobi. Wiesz, że tego nienawidzę – mruknął Naruto i westchnął ciężko, zakładając ręce za głowę. – Te z genjutsu były bułką z masłem.
– Tak? – Sasuke uniósł brwi i spojrzał na niego sceptycznie.
– Jasne, jestem teraz specjalistą w tej dziedzinie.
– I jak ci poszło, Naruto? – Usłyszeli nagle Sakurę, która podeszła do nich, uśmiechając się szeroko. – Szybko wyszedłeś.
– Bo nie było aż tak źle.
– Jestem ciekawa, jaki będzie egzamin praktyczny – westchnęła. Wiedziała, że Sasuke i Naruto nie sprawi on żadnego problemu, w przeciwieństwie do niej. Teraz czuła się pewnie, ale na polu bitwy czasami traciła odwagę, chociaż nie chciała tego po sobie pokazać.
– Dostaniemy indywidualne misje do wykonania. – Naruto wzruszył ramionami. – Wolałbym drużynowe, no ale…
– Zaraz, a ty skąd wiesz? – zapytał autentycznie zdziwiony Sasuke.
Sakura też wydawała się być zaskoczona.
– Kakashi-sensei mi powiedział. Zapytałem i… Czekaj, to wy nie wiedzieliście? – Naruto spojrzał  zdezorientowany na swoich przyjaciół, którzy chyba po raz pierwszy w życiu byli zgodni w swojej reakcji.
            Zarówno Sasuke, jak i Sakura mieli identyczne, lekko głupie miny, bo, do cholery, przecież to było tak banalnie proste. Dlaczego wcześniej żadne z nich nie wpadło na pomysł, żeby po prostu, zwyczajnie zapytać Hokage czy kogoś innego o drugą część egzaminu. Co prawda do tej pory skupiali się głównie na nauce, ale przecież każdy gdzieś tam zastanawiał się, jaki będzie następny etap, jeżeli uda się zdać teorię.
– Ja… No nie… – zmieszana Sakura nie wiedziała, co powiedzieć. Po raz pierwszy chyba Naruto okazał się od nich sprytniejszy. Pocieszał ją jedynie fakt, że Sasuke najwyraźniej też nic nie wiedział. No dobra, więcej niż pocieszał. – Sasuke-kun, ty na pewno wypadniesz najlepiej – uśmiechnęła się do niego.
– Pewnie tak, bo znając Naruto, to już na początku coś pokręci i zgubi się gdzieś w lesie.
– Draniu, odczep się, na pewno będę lepszy od ciebie.
– Tak? A chcesz się założyć? – Sasuke spojrzał na niego rozbawiony, a w jego oczach pojawił się doskonale znany Naruto błysk rywalizacji.
Już miał odpowiedzieć, że jasne, pokaże mu, jakim jest wspaniałym ninja, ale coś go powstrzymało. Przypomniał sobie ostatni pomysł Sasuke, kiedy to w zamian za ten piknik, musiał robić wszystko, co on mu kazał. Znając go, teraz wymyśliłby coś równie głupiego.
– Odwal się, nie zakładam się z tobą – mruknął.
Sasuke tylko parsknął. Był niemal pewien, że pomyśleli o tym samym. Naruto ubrany tylko w fartuszek, robiący mu śniadanie, no dobra, coś, co miało być śniadaniem, Naruto biegający na posyłki po książki i zwoje, Naruto bez żadnego sprzeciwu spełniający każdą z jego zachcianek. O, tak! Takie dni mogłyby zdarzać się częściej. Nie, żeby na te, które ostatnio spędzali razem, jakoś specjalnie narzekał, no ale…
– Idziecie? – dobiegł ich głos Ino.
Dopiero teraz zorientowali się, że wszyscy z ich rocznika razem z Tenten i Lee wyszli już z sali egzaminacyjnej i stali przy jednej z ławek, najwyraźniej na nich czekając. Gdzieniegdzie widać też było małe grupki starszych chuninów, którzy również podchodzili do egzaminu.
– Pewnie! – Naruto aż ślinka napłynęła na myśl o ramenie. I to jeszcze w towarzystwie wszystkich przyjaciół.

            W Ichiraku o tej godzinie nie było zbyt wiele ludzi, udało im się zdążyć przed największym ruchem, więc połączyli stoliki i rozsiedli się wygodnie w nowo wybudowanej sali. Mieli dla siebie trzy godziny, może trochę więcej, dopóki nie sprawdzą ich testów. Już jutro był kolejny etap egzaminu, co chwilę wcześniej oficjalnie ogłosił mężczyzna z blizna, więc egzaminatorzy musieli się pośpieszyć z ogłoszeniem wyników.
Sasuke jak zwykle usiadł obok Naruto i nie skomentował tego, że Sakura zajęła miejsce obok nich. Zamówili jedzenie, a Naruto jeszcze chwilę rozmawiał z właścicielem, chwaląc się, że właśnie wrócili z teoretycznej części egzaminu.
– Byłam pewna, że będziemy wykonywać misje grupowo.
– Teraz już nie jesteśmy drużynami. Każdy z nas będzie w przyszłości pracował sam lub z przypadkowymi ludźmi, ewentualnie uczył geninów – odpowiedział jej Sasuke. – Tylko na ważniejsze misję będziemy wyruszali razem.
– Kakashi-sensei mówił mi o jednej – rzuciła nagle i zaczerwieniła się. – To znaczy... – zawahała się. Tak, Kakashi wspominał o tych misjach specjalnych, ale prosił, by na razie o tym nie rozmawiać. Kazał im się skupić na egzaminie.
Sasuke spojrzał na nią uważnie, ale wtedy do stolika wrócił Naruto i objął go ramieniem, ciągnąc w swoją stronę.
– Zamówiłem ci, draniu, ramen! Musisz nabrać trochę ciałka przed jutrzejszym egzaminem! No nie, Chouji? – zapytał i zaśmiał się głośno, jak zwykle zwracając na siebie uwagę wszystkich w restauracji.
– Puszczaj mnie, idioto! – Sasuke skrzywił się i szturchnął Naruto między żebra. Dokładnie znał jego najbardziej wrażliwe miejsce, więc Naruto od razu zwinął się, zasłaniając bok ciała.
– Sam jesteś idiotą! Człowiek chce być miły, a ty się tak odpłacasz!
– Nie zachowuj się jak dzieciak. Masz być za niedługo joninem. O ile oczywiście zdasz egzamin – prychnął Sasuke i pokręcił głową.
– Uważaj, żebyś ty go zdał! – wrzasnął Naruto.
A potem zaczęło się to, co zwykle, gdy żaden nie chciał odpuścić. Przepychanki słowne, dogryzanie sobie z najbardziej błahych powodów, wrzaski Naruto i spokojne, ale ironiczne odpowiedzi Sasuke.
Reszta znajomych przestała zwracać na nich uwagę, zajęta swoimi sprawami. Tylko Sakura i Shikamaru przyglądali się tym wymianom zdań – Sakura z rozdrażnieniem, a Shikamaru raz za razem wzdychając ciężko i mrucząc pod nosem, że obaj są naprawdę kłopotliwi. W końcu jednak, przez zbyt głośnie krzyki, Ino, która próbowała rozmawiać z pozostałymi na temat egzaminu, nie wytrzymała i zerwała się z miejsca.
– Możecie przestać się kłócić? Słychać was w całym Ichiraku – warknęła. Miała nienajlepszy humor, bo wiedziała już, że na kilka pytań odpowiedziała źle. – I wiecie co? Mam nadzieję, że kiedy już zdacie ten egzamin, rozdzielą was i wyślą na zupełnie różne misje. Najlepiej do pary z dziewczynami – prychnęła i szturchana przez Shikamaru, usiadła z powrotem na swoim miejscu, czując jednak, że przez ten wybuch rozładowała w jakiś sposób towarzyszący jej jeszcze przed chwilą stres. 
Sai chciał już zacytować jeden ze swoich poradników i powiedzieć coś na temat „par z dziewczynami”, ale widząc wzrok Ino, zrezygnował.
– Oczywiście, moja piękna – odpowiedział tylko na to nieme ostrzeżenie i uśmiechnął się w swój specyficzny sposób.
– Eh, Sai, ty to wylądujesz pod pantoflem, tak jak ten tam, mówię ci – zaczął się śmiać Kiba, nie zważając na zdegustowane spojrzenie Shikamaru, którego wskazał ruchem głowy.
– Pod pantoflem? – Sai spojrzał na niego zdziwiony. Niektórych potocznych zwrotów nadal jeszcze zbyt dobrze nie znał.
– No, że baba tobą rządzi! – Kiba zaśmiał się jeszcze głośniej, uchylając się jednocześnie przed pięścią Ino, która w tym momencie wykazywała się taką samą brutalnością, jak zazwyczaj Sakura. – Ciekawe, kto będzie następny. Może ty, Naruto? – zarechotał, uważając, że wybitnie udał mu się żart. W końcu nadal był przekonany, że jego przyjaciel nigdy nawet nie był na randce.
Naruto już chciał coś powiedzieć, na szczęście właśnie rozległ się głos właściciela, który krzyczał w ich stronę, że kolejne porcje czekają, więc rzucił się po swój ramen.
I chyba tylko przez to, że wreszcie zatkali sobie usta makaronem, udało im się już więcej nie pokłócić.
Zjedli w spokoju, omawiając przy okazji poszczególne pytania. Naruto zdawał sobie sprawę, że chociaż w niektórych rzeczach się pomylił, jednak na większość odpowiedział dobrze i wszystko wskazywało na to, że nie tylko zda, ale że zda z całkiem niezłym wynikiem. Kiedyś to nie byłoby możliwe, jednak lekcje z Sasuke i spędzanie tyle czasu w bibliotece rzeczywiście bardzo dużo pomogły.
– Co jesteś taki zadowolony? – zagaił go Sasuke, kiedy już wracali do budynku Akademii. Zostało im jeszcze pół godziny do ogłoszenia wyników, ale woleli już zaczekać na miejscu.
– A tak jakoś. – Naruto wzruszył ramionami. – Coś mi mówi, że będzie całkiem nieźle z tym testem. – Uśmiechnął się szeroko do Sasuke. – Nawet się nie stresuję. No, może trochę…
Sasuke odpowiedział na uśmiech. On wiedział, że na pewno zaliczy egzamin z wysokim wynikiem, ale nadal mimo wszystko bał się o Naruto. On często robił coś impulsywnie i tak samo impulsywnie mógł wpisywać odpowiedzi. A niektóre pytania naprawdę miały w sobie tak zwane haczyki i na tym Naruto mógł się wyłożyć. Oby nie.

Pod budynkiem już czekał Iruka, który najpierw wypytał wszystkich, jak im poszło, a później odciągnął Naruto na bok, żeby z nim porozmawiać. Denerwował się okropnie. Naruto często szybciej coś robił, niż myślał. A jeżeli tak samo było na egzaminie? Stresował się chyba bardziej niż on sam. Jego uczeń! Zresztą, nie tylko uczeń. To był przecież Naruto. Musiał zdać! Nie było innej opcji! Jak nie, to pójdzie do Kakashiego i zażąda ponownego sprawdzenia egzaminu. Spojrzał na budynek Akademii i westchnął ciężko. Zwykle to on tu egzaminował dzieci, które miały zostać geninami. Pamiętał egzamin Naruto. Nieudany, wręcz karykaturalny. A teraz? Kto, widząc tamtego niezbyt zdolnego dzieciaka, powiedziałby, że stanie się tak potężnym shinobi. Uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu. Wierzył w Naruto.  
Zamienił z uczniami jeszcze kilka słów i odszedł, życząc wszystkim jak najlepszych wyników.
– Iruka-sensei musiał już iść na zajęcia – oznajmił Naruto, kiedy wrócił do reszty. – Ale powiedział, że już chyba kończą sprawdzać nasze testy.
– Ten stres mnie dobije – jęknęła Ino, chowając twarz w dłoniach.
Sai starał się ją pocieszyć, ale nie dawało to żadnego efektu. Zresztą, nie tylko ona się denerwowała. Chouji, mimo że przed chwilą zjadł kilka porcji ramenu, teraz kończył już trzecią paczkę chipsów, wpychając je sobie garściami do ust, Kiba czochrał Akaramaru tak mocno, że zostały mu w rękach kępki jego sierści i nawet zawsze optymistycznie nastawiony Lee wytrzeszczał oczy jeszcze bardziej niż zwykle, przypominając żuka czy innego robaka.
Naruto, mimo że do tej pory był w miarę spokojny, w momencie, gdy zobaczył w drzwiach jednego z egzaminatorów, poczuł, że żołądek podjeżdża mu do gardła i zupełnie niekontrolowanie chwycił i ścisnął rękę Sasuke. Przez te ostatnie tygodnie tak się przyzwyczaił do jego bliskości, że czasami po prostu się zapominał.
– Idziemy. – Shikamaru szturchnął ich i pokręcił głowa, robiąc sugestywną minę. Ostatnio często o nich myślał i zastanawiał się, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Nie miał już złudzeń, że to była tylko chwilowa fascynacja, ci dwaj wyglądali, jakby byli w sobie zakochani. Wiedział, że kiedy skończą się te wszystkie egzaminy, będzie musiał z nimi porozmawiać i zapytać, co zamierzają z tym zrobić. Bo to ukrywanie się przed innymi szło im naprawdę marnie, więc tylko czekać, kiedy zobaczy ich kolejna, tym razem niezbyt dyskretna osoba.

Weszli do sali, tworząc na środku niezbyt skoordynowaną grupkę. 
Kakashi, siedząc za biurkiem, trzymał w rękach gruby plik arkuszy. Spojrzał na nich uważnie, a potem zaczął wyczytywać nazwiska. Alfabetycznie.
Naruto patrzył na uszczęśliwioną Sakurę, która osiągnęła prawie że maksymalny wynik, Kibę, który jako tako, ale jednak zdał, czy w końcu Lee, który wystrzelił z pomieszczenia jak z procy, krzycząc, że Gai-sensei będzie z niego dumny. Kilku nieznanych mu chuninów niestety nie zdało i wtedy zaczął się w naprawdę denerwować. W końcu doszło do litery U i Kakashi podał sumę punktów Sasuke. Tak, jak się można było spodziewać, zdał z jednym z najwyższych wyników. Naruto zacisnął ręce, które lekko mu się spociły. Wiedział, że teraz jego kolej.
– Uzumaki Naruto…
Podszedł na drżących nogach do Kakashiego. Okropnie się denerwował. A co, jeżeli się pomylił albo te odpowiedzi nie były wystarczające? Sasuke przecież mu powtarzał, żeby się za każdym razem kilka razy zastanowił, dopóki coś napisze. A on jak zwykle pisał to, co mu wpadło do głowy. Dużo się uczyli, wiele rzeczy znał na pamięć, ale mógł równie dobrze zapomnieć o jakimś istotnym elemencie. Przełknął ciężko. Spojrzał na Hokage, który teraz ubrany już w swój biały płaszcz, robił dużo większe wrażenie. Podając jego arkusz egzaminacyjny, przytrzymał go dłużej, nie pozwalając mu go od razu zabrać. Spojrzał na niego twardo i tak jakoś, że serce podeszło Naruto do gardła, gdy zdał sobie, że... że naprawdę mógł jednak nie zdać…

31 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Okej, czas na komentarz właściwy. Czemu nie mogę pisać pracy z taką lekkością? EH, to kłopotliwe, jakby to ujął Shikamaru.
      Rozdział, jak zwykle, czytało się przyjemnie i szybko. Odkryłam go z niemałym zdziwieniem, w sumie od czasu do czasu odświeżałam stronę, nabijając Wam statystykę, żeby zerknąć, czy nie odpisałyście na poprzedni mój komentarz, ale skoro jest nowy rozdział, to chyba się nie doczekam.
      W każdym razie. Jasne, że Naruto zdał. Trochę naciągane, że przerwałyście w tym momencie, no ale. Pewnie będzie miał jeden z lepszych wyników, w końcu to głąb, każdy będzie się spodziewał, że ledwo, ledwo zda, ale jak na najbardziej zaskakującego ninję przystało - wyskoczy z maksem. xD
      Wiecie, co mnie drażni? Wiem, że to opowiadanie to romansidło, a bohaterowie są w takim wieku, że nic, tylko im miłość w głowie, ale denerwujące jest to, że wszyscy chcą znaleźć Naruto i Sasuke dziewczynę. Jeszcze jak rówieśnicy im dokuczają, to rozumiem, no bo taki wiek, ale żeby Kakashi czy Iruka tak wychodzili ze skóry, żeby ich zeswatać z kimś? Jak cholera gryzie to po oczach, zwłaszcza, że ani Iruka ani Kakashi nie mają partnerek. xD Naruto i Sasuke są shinobi, a bardzo wielu wojowników decyduje się na samotne życie, to nie jest nic nienormalnego.
      Nie bardzo wiem, co jeszcze napisać, bo w sumie nic się nie działo. Mam wrażenie, że niektóre sceny są niepotrzebnie opisane tak drobiazgowo, przy ważnych, emocjonalnych scenach zrozumiałabym to, tak jakoś... No nie wiem. To jest dla mnie dziwny paradoks - normalnie uznałabym to opowiadanie za nudne, ale... czytam je z wielką przyjemnością! Sama nie wiem czemu. Jest bardzo... hm, sympatyczne.
      Mam nadzieję, że teraz, jak już będą jouninami, to ich życie jakoś nabierze tempa.
      Taka mała rada ode mnie, chociaż to też kwestia gustu - nie lepiej byłoby komentarz od autorek jakoś oddzielić od notatki? Np. mniejszą czcionką? Tak mi się rzuciło w oczy.
      PS: Serio, egzamin nadzorowany tylko przez trójkę ludzi + NIKT nie zauważył, że Uzumaki coś dłubie pod ławką?
      PS2: Tysiąc lat bólu wygrało rozdział. xD

      Usuń
    2. A, wiem, co jeszcze mi nie pasowało. Nie sądzicie, że ten podział na tomy to taki pic na wodę? Opowiadanie idzie dalej, bez sensu wprowadzać jakiś podział, którego w ogóle nie widać, fizycznie go nie ma.

      Usuń
    3. To ja odpisze na oba komentarze. Oczywiście odpisuję tylko jako ja, nie jest to jakiś skonsultowana odpowiedź.

      Odnośnie poprzedniego kom. Dla mnie wymyslanie na siłę problemów tuż po jwojnie – to byłoby naciągane. Ja osobiście chciałam (głównie przez to, jak to wyglądało w Boruto i Konoha Hiden) mieć alternatywę. Chciałam poczytać o bohaterach taką wersję, która będzie mi się podobała.
      Nie wiem, czy czytałaś odpowiedź na inne komentarze, ale to opowiadanie było właśnie tak sielankowo z początku pisane. Nie sądziłyśmy tylko, że się aż tak rozrośnie. Było początkowo kompletnie bez planu, dla zabawy, po prostu fajnie się je pisało. Ja bym nie wyrzuciła żadnej ze scen, bo nawet jak dla ciebie jest nudne, ja lubię powolne opisy ze szczegółami. Dlatego np. uwielbiam piątą część HP, bo tam jest dużo takiej obyczajówki.
      Napisałaś, że lubisz melodramaty. Ja ich nienawidzę i takie właśnie opowiadania odrzucam. Każdy ma swoje typy.

      Ok, teraz odnośnie dzisiejszego.
      To, że Kakashi chce ich swatać, jest przecież napisane dlaczego. Nie pamiętam, w którym rozdziale, ale tam Kakashi dochodzi do wniosku, że te ich ciągłe walki i niszczenie okolicy może być spowodowane frustracją na punkcie seksualnym. Iruka znów – sądzę, że on po prostu chciałby, żeby Naruto miał rodzinę.
      To, że w anime tego nie ma, większość bohaterów jest sama – ten temat tam jest całkowicie pominięty. Jakby w ogóle seks nie istniał, związki nie istniały poza tymi, z których już dawno urodziły się dzieci. Jednak przecież skądś się wzięły, a większość shinobi ma rodziców (Sakura, Shikamaru, Ino – całe klany itp.). Jedyny związek jakoś od biedy pokazany to Asuma i Kurenai, bo jakoś po cichu wyszedł im z tego niemowlak). Ta manga to typowy shounen, więc kwestie rodzin są tylko emocjonalnie pokazane.
      SasuNaru Hiden jest fanfik obyczajowy, z pokazaniem po prostu życia po wojnie i naszym paringiem. Właśnie tak, jakbym to chciała zobaczyć w anime (zamiast Konoha Hiden – tam też nie ma jakichś nagłych zwrotów akcji. A tak właściwie to nie ma żadnych).
      „Trochę naciągane, że przerwałyście w tym momencie, no ale” – wybacz, ale mam wrażenie, że gdybyśmy podały w tym rozdziale odpowiedź, jakakolwiek by nie była, napisałabyś, że po co ją od razu podałyśmy.
      „Nie bardzo wiem, co jeszcze napisać, bo w sumie nic się nie działo. Mam wrażenie, że niektóre sceny są niepotrzebnie opisane tak drobiazgowo, przy ważnych, emocjonalnych scenach zrozumiałabym to, tak jakoś...” – i tu jest różnica miedzy tym, co ty chciałabyś przeczytać, a tym, co ja chciałabym napisać. Powtórzę, uwielbiam w fikach sn szczegółowe opisy scen (bo takiego nigdy nigdzie nie znalazłam – a tu wchodzi zasada, że jak nie możesz znaleźć tego, co chcesz przeczytać, napisz to sobie sam), dbanie o bohaterów drugoplanowych, bo można się dzięki temu wczuć w ten świat. Naprawdę to zobaczyć. A nie gnać z akcją na łeb, na szyję, byle się coś działo.
      „Mam nadzieję, że teraz, jak już będą jouninami, to ich życie jakoś nabierze tempa” – jeżeli spodziewasz się kolejnej wojny czy inwazji kosmitów, to nic z tego. Po prostu uprzedzę fakty.
      „Taka mała rada ode mnie, chociaż to też kwestia gustu - nie lepiej byłoby komentarz od autorek jakoś oddzielić od notatki? Np. mniejszą czcionką? Tak mi się rzuciło w oczy” – tu już się czepiasz.
      „PS: Serio, egzamin nadzorowany tylko przez trójkę ludzi + NIKT nie zauważył, że Uzumaki coś dłubie pod ławką?” – na ich pierwszym egzaminie na chunina pilnowało ich dużo więcej osób, a jakoś dali radę podrzucać ściągi (tak, te papierowe też).

      Myślę, że po prostu ten ff nie trafi w twój gust. Oczekujesz czegoś, czego chyba tutaj nie znajdziesz. Jak już powiedziałam, to tylko moja odpowiedź i moje prywatne zdanie. Ja zawsze w swoich ff wolałam obyczajówki niż akcję.

      PS. Odnośnie tomów, taki był zamysł. Chciałyśmy to podzielić na części z naszych powodów. Póki co nie wiadomo, co z tym zrobimy.

      Usuń
    4. Myślę, że się nie zrozumiałyśmy. Przez "akcję" nie mam na myśli wojny, śmierci, jakichś potężnych wrogów i wrzucanie bohaterów w wir niebezpieczeństwa. Nie, nie. Jakbym chciała coś takiego, to nie szukałabym tego na Waszym blogu, widzę, że to obyczajówka, a nie shounen, więc nie o to mi chodzi. Bardziej... coś takiego codziennego, jakieś problemy czy przeciwności, z czym chłopaki mogliby się borykać bez wybuchów i dramatu. Dajmy na to... np. Naruto dowiaduje się, że gdzieś tam ma rodzinę. Uzumacy jak stracili wioskę to Kushina poszła do Konohy, ale jakieś jej kuzynostwo poszło w inną stronę świata i nagle wracają. Naruto, który nigdy nie miał rodziny byłby zachwycony i spędzałby z rodziną cały czas, a Sasuke by poszedł w odstawke. A Sasuke, jako zazdrośnik, mógłby zacząć się buntować. Może to trochę durny przykład, ale chcę zobrazować to, o co mi chodziło.
      Również nie sugerowałam, żebyście cokolwiek zmieniały. Napisałam tylko, co mi się podoba, co mi się nie podoba. To nie tak, że chcę ingerować, nie, to Wasze opowiadanie i szanuję Wasze pomysły i Wasze wykonanie. Przyjmuję to, co piszecie w takiej formie, w jakiej jest. To jest Wasz styl, Wasz sposób, Wasze wyobrażenie i trzymajcie się go, bo robicie kawał naprawdę dobrej roboty.
      Może też źle wyraziłam o co chodzi mi z tą "nudą". Jak czytam Wasze opowiadanie, jestem zachwycona. Naprawdę, miło się je czyta, miło spędzam na Waszym blogu czas. Ale jak już przeczytam, nagle przychodzi mi do głowy myśl "kurde, w sumie to nic tu się nie dzieje". To jest ta sprzeczność - nic się nie dzieje, a opowiadanie jest pochłaniające.
      Zauważyłam, że w Naruto tyle romansu ile mięsa w moim gulaszu - jak głęboko przeanalizujesz każdy kawałek, to może coś znajdziesz. Ale też nie sądzę, by Kakashi czy Iruka tak natarczywie próbowali zeswatać kogokolwiek. Ale to moja opinia, nie musicie się z nią zgadzać.
      Szczerze mówiąc, Konoha Hiden mi się kompletnie nie podobało. Nie chodzi o to, że nic się nie działo, po prostu wiele zachowań mi nie pasowało do bohaterów, np. odcinek z Temari. Ona, rumieniąca się i dukająca... ee, nie. Dziękuję.
      Ah, nie, nie narzekałabym, gdyby było wiadomo czy zdał, przecież lubię, gdy coś się dzieje. :)
      Nie, nie czepiam się, zwracając uwagę na oddzielenie komentarza od notki. Po prostu rzuciło mi się w oczy, bo chciałam przejść od razu do czytania, skoczyłam wzrokiem niżej i musiałam zwrócić niemal na samą górę, bo komentarz autorski okazał się krótki. Dlatego ujęłam to w formie pytania, to sugestia dla wygody tych czytelników, którzy nie czytają próśb o komentarze (teraz się czepiam xD).
      Podczas egzaminu na chuunina wszyscy opiekunowie doskonale wiedzieli, że dzieciaki ściągają, ale taka była idea egzaminu. Przy poziomie jounina powinny być bezwzględnie kontrolowane i karane próby ściągania.

      Szczerze to nie spodziewałam się, że mnie będziesz zniechęcać do czytania Waszego opowiadania tylko dlatego, że wyraziłam jakąś krytykę. Co gorsze, kompletnie zignorowałaś pochwały, a tylko broniłaś się przed moją opinią. Niepotrzebnie, to nie był z mojej strony żaden atak, wyrzut, chęć obrażenia Was. To była opinia.
      Nie chcę się kłócić czy sprzeczać, nie chodziło mi o to, by Was urazić czy zdenerwować, choć wygląda na to, że właśnie to mi się udało. Krytykę też trzeba umieć przyjąć z uśmiechem, głowa do góry. ;P Zwłaszcza, że poza krytyką były też pochwały.

      Powtórzę jeszcze raz - lubię Wasze opowiadanie i wbrew Twojej radzie, że jednak to nie dla mnie, mam zamiar czytać dalej. Lubię melodramaty, ale nie ograniczam się tylko do nich.

      Usuń
    5. Mam wrażenie, że obie się nie zrozumiałyśmy :)
      Ja nie chciałam Cię zniechęcić, co więcej krytykę jak najbardziej przyjmuję. Zawsze tak było i tak jest. Piszę od lat i krytyka zawsze powodowała, że się nad czymś zastanawiałam i analizowałam. Bez krytyki nikt się nie rozwija. Tylko właśnie, jak napisałam wcześniej, ten ff jest tworzony w zupełnie inny sposób. My jesteśmy już daleko do przodu i to jest już napisane, choć czasami coś zmieniamy.
      Pomyślałam, że oczekujesz po tym fanfiku czegoś, czego nie znajdziesz. Wiesz, są osoby, którzy uwielbiają samą akcję i ciągłe zwroty w fabule. Nawet jak kanon idzie w odstawkę, a bohaterowie są podobni tylko z imienia i koloru włosów. No różnie bywa.
      Uwierz, gdybym broniła tego, to raczej bym Cię zachęcała za wszelką cenę. Argumentami, że akcja ruszy itp. Owszem ruszy, ale nie wiem, czy tak intensywnie, jakbyś oczekiwała :)
      Co do poprzedniego komentarza, po prostu z kilkoma argumentami się nie zgadzam, dlatego na nie odpowiedziałam. Np. co do egzaminu na chunina. No właśnie, tam bardzo pilnowali i trzeba było umieć ściągać, patrzyli im na ręce i jak kogoś złapali, to wypadał. A tamtej papierowej ściągi jednak nie zauważyli (nie pamiętam już kto to rzucał).
      Dziękuję bardzo za komentarz. Właśnie takie krytyczne są najlepsze, ale weź tez pod uwagę, że po prostu możemy się w niektórych kwestiach nie zgadzać i wtedy wychodzi zwykła dyskusja :)

      Usuń
    6. Cieszę się, że podchodzisz zdrowo do szczypty krytyki, którą zaserwowałam. Sama pisałam przez lata i zazwyczaj jak mi się coś nie podoba, to zwracam na to uwagę, a reakcje... są różne, tak jak różni są ludzie. Sama lubię krytyczne komentarze, a nie same pochwały, bo jak wiadomo, to drugie buduje samoocenę, ale z drugiej strony dzięki krytyce człowiek może się rozwijać i szlifować swoje zdolności. Tego właśnie z całego serca Wam życzę, żebyście pisały coraz lepiej i lepiej, a jeśli uważacie, że tak jak teraz jest dobrze - to trzymajcie poziom, bo jest naprawdę wysoki.
      Mam też nadzieję, że nie dostanę przylepki na czoło "ta wstrętna, co się czepia", piszecie naprawdę dobrze i wszelaka krytyka, jaka z mojej strony padła rzucona była w dobrej wierze, że na dobre Wam wyjdzie to moje strzępienie języka. A nuż zwrócę uwagę na coś, o czym same nie pomyślałyście.
      Tak z ciekawości - w jaki sposób piszecie to opowiadanie? Robicie RPG, tzn. jedna wciela się w Naruto, druga w Sasuke i "odgrywacie" sobie poszczególne sceny czy uzgadniacie która ile pisze i się uzupełniacie? Sama kiedyś pisałam ze znajomą RPG, potem chciałam z tego zrobić historię na bloga, ale ciężko było sklecić naprzemienne wiadomości, które pisane były całkiem innym stylem, a opisywać wszystkiego od nowa jednolicie mi się nie chciało, pomysł upadł. Dlatego ciekawa jestem jak udało Wam się slepić historię tak płynnie.

      Usuń
    7. „Mam też nadzieję, że nie dostanę przylepki na czoło "ta wstrętna, co się czepia" – dostaniesz, jako wyróżnienie ;) Przyślemy specjalną naklejkę :)
      Co do pisania i czy jest dobrze, czy zamierzamy się na tym zatrzymać. No zdecydowanie nie. Człowiek uczy się przez całe życie i zawsze można coś poprawić. Po tym fiku widzę, że po prostu nie obmyślenie czegoś wcześniej robi mankamenty. Dlatego fabułę do HP zaczęłyśmy planować już jakiś czas temu.
      Jak piszemy? Nie, nie RPG. Tak próbowałyśmy na początku, ale nie wyszło dobrze. Taka telenowela zaczęła się robić. Więc zmieniłyśmy sposób i piszemy po prostu fragmentami, jak się którejś chce. Dzięki temu można tworzyć sytuacje, gdzie inny bohater zachowa się/odpowie dokładnie tak, jak komuś pasuje do fabuły. Bywają opisy całych sytuacji, bywa wymiana krótkich fragmentów. Różnie :)

      Usuń
    8. Ja też się zastanawiam cały czas jak to możliwe, że akurat te dwie osoby piszą stylem, który się jeden w drugi zlewa. Z tego co pamiętam, pisały zupełnie rożnymi stylami. Rywale to był lekki, humorystyczny tekst, a Bom Bom jednak duzo ostrzejszy z wieloma przekleństwami.

      Usuń
    9. Och, jestem zaszczycona!
      HP... Drarry, tak? Nie jestem pewna, czy tak się pisze paring Pottera z Malfoyem. :D Może też zerknę, żeby się do czegoś przyczepić. :)
      Jakkolwiek to nie robicie, wychodzi Wam świetnie. :) Może gdybym czytała Wasze blogi osobne to byłabym w stanie wyłapać, które fragmenty pisze która z Was, nie wiem. Ale jako, że czytam tylko to story, napisane jest bardzo płynnie.
      Wspomniałaś, że obmyślenie czegoś wcześniej plusuje - zgadzam się z tym. Pierwsze opowiadania pisałam pod wpływem impulsu i były byle jakie, wymyśliłam trzy sceny i na siłę chciałam dopasować do nich całą historię, nie wyszło to dobrze, a i wena szybko się kończyła. Teraz wróciłam do tych blogów i język miałam ładny, ale fabuła - tragedia. :D Teraz mam plan, ale stwierdziłam, że przemyślę to na chłodno - założyłam notesik, w którym zapisuję pomysły i jak będzie więcej materiału, zabiorę się za pisanie. Zobaczę jak to wyjdzie.
      Jeszcze jedno mnie ciekawi. Na ile Wasze opowiadanie jest zaplanowane? Macie jakieś takie główne punkty, które po kolei zaliczacie brnąc w fabułę czy raczej planujecie wszystko szczegółowo? Nie brakuje Wam jakiejś spontaniczności, takiej ciekawości co do losów własnych bohaterów?

      Usuń
    10. Tak, Drarry.
      Większość jest spontaniczna. W ogóle cała postać Saia z tymi poradnikami - po prostu tak jakoś wyszła. Więc w w Hidenie (na tę drugą część) miałyśmy już punkty zaczepienia i mniej więcej ułożona fabułę, ale między to wpadało zawsze ileś scen pobocznych. Żadnych szczegółów nie ustalałyśmy. Zawsze to inaczej, jak się pisze w dwie osoby, bo łatwiej wpaść na jakiś pomysł i go wprowadzić. A z tego pomysłu wychodzi kolejny i kolejny, aż ze zwykłego ff robi się epopeja :)

      Usuń
    11. To może ja też odpowiem na komentarz. Jeżeli chodzi o Twój pierwszy - tak, w dużej mierze sie z nim zgadzam. Wiem, o jakiej akcji mówisz i widzę, że fabułę można było ułożyć zupełnie inaczej. Na początku nie przykładałyśmy do niej zbytniej wagi. Jak już Indra pisała, to była zabawa, a podczas takiej zabawy, czasami pisze się "co ślina na język przyniesie". Ja widzę teraz te błędy, głównie dzięki Waszym komentarzom i już wiem, czego będę się starała uniknąć w HP. Pierwszy raz pisałam w taki sposób - wymieniając się fragmentami. Wiem, że z Indrą miałyśmy odmienne style. Wiem, że mój zmienił się na przestrzeni lat i doświadczeń. (Tak nawiasem, też kilka lat siedziałam w RPGach, ale nie mam o nich dobrego zdania). Po pierwsze pisząc wspólnie na pewno nie stosuję takiego języka, jakiego używam w innych opowiadaniach (wszystko zależy od stylu i klimatu i...), no właśnie - po drugie staramy się trzymać kanon. Indra wyczuwa go lepiej, więc w wielu kwestiach musiała mnie hamować. (Do tej pory nie mogę napisać, że Hinatka się pociła. Jeżeli ktoś pamięta BB, będzie wiedział, o co chodzi ;)). Właśnie dlatego powstało to, co powstało. Wspólną pracą, dostosowaniem stylów i próbą trzymania się kanonu. To tak odpowiadając jeszcze na komentarz anonima.
      Ale wracając do fabuły SN i Twojego komentarza, Arlen, całościowo opowiadanie może robić lepsze wrażenie, bo - jeżeli rzeczywiście pod względem akcji się rozumiemy - nie powinnaś być rozczarowana przyszłymi rozwiązaniami fabularnymi.
      Odnosząc się do drugiego komentarza - niestety z powodu obowiązków, nie jestem w stanie usiąść i na spokojnie odpowiedzieć na komentarze. Gdybym jutro nie miała wolnego, też pewnie nie wypowiedziałabym się w temacie. Niestety - są rzeczy ważne i ważniejsze, a ostatnio niestety blogi musiały ustąpić miejsca obowiązkom. (Nawiasem, tak, dostrzegłam to puszczone ze złośliwym uśmiechem oko, odnośnie podpijania statystyk. Uwierz, nawet nie mam czasu na nie wchodzić ;)). Napisanie konkretnego komentarza zajmuje mnóstwo czasu i doceniam Twoje uwagi, ale niestety, z powodów które wyżej wymieniłam, odpowiedź nie zawsze jest możliwa.

      Usuń
    12. Jeżeli z pierwszym komentarzem się zgadzałam, tak w drugim uważam po prostu, że się czepiasz. Wiem, że później z rozmowy wyszło coś innego, ale patrząc na ton w którym był pisany, odniosłam jednoznaczne wrażenie, że uszczypliwością próbujesz sobie odbić wcześniejszy brak odpowiedzi. Bo, jeśli podsumować ten komentarz, w sumie styl spoko, ale nic się nie działo, niektóre rzeczy są naciągane, a inne irytujące.
      Indra już odpowiedziała na większość rzeczy, ale chciałabym dodać jeszcze coś od siebie:
      Było zarówno wyjaśnione, że Kakashi lepiej by na tym wyszedł (on i cała wioska), jakby Sasuke i Naruto znaleźli sobie dziewczynę i spróbowali zająć się czymś innym niż nieustanną walką i rywalizacją. To raz. Dwa, Iruka chciał, żeby Naruto miał dziewczynę. Trzy - Naruto i Sasuke mieli trudne dzieciństwo (abstrachując od tego, jak nieprawdopodobnie z punktu widzenia psychologicznego i fabularnego się zachowywali. Oni i reszta wioski), każdy ma świadomość, że nie dorastali w normalnym środowisku i ja myślę, że jeśli po Naruto nie byłoby tego nieszczęsnego Konoha Hiden, Kakashi i Iruka próbowaliby przekonać ich do związków. Bo właśnie gdyby zostali samotni - dla nich to byłoby coś nienormalnego. Jeżeli patrzeć na to z punktu widzenia innych postaci.
      Ja publikuję prawie 10 lat, nigdy nikt się nie przyczepił do notki przed rozdziałem, więc jesteś pierwszą osobą, której to przeszkadza. Pod tym względem swoich przyzwyczajeń nie będę zmieniać ;)

      Odnośnie tego ściągania - wiedzieli, ale z tego co pamiętam, jeżeli których z opiekunów zauważył, że ktoś ściąga, rzucał kunai na jego biurko. Trzy kunaje - genin wylatywał z egzaminu.

      Nic do Ciebie nie mam, krytykę też umiem przyjąć. Przemyślałam sobie pierwszy komentarz i uznałam, że masz sporo racji w tym co piszesz odnośnie "akcji", ale dzisiejsza opinia (pierwszy komentarz w tej notce) jest dla mnie po prostu czepianiem się. Takim, a co by tu jeszcze znaleźć, żeby wbić szpilę... Ale to już zostawmy.

      Z pisaniem w 2 jest inaczej, ale jeśli piszesz w pojedynkę, polecam mieć plan - mniej lub bardziej szczegółowy, ale to daje Ci ogólne spojrzenie na fabułę, widzisz ją z szerszej perspektywy, znacznie łatwiej jest wtedy przemyśleć sobie akcję. Co kto lubi, ale u mnie pisanie planu sprawdza się najlepiej :)

      Cieszę się, że wyraziłaś krytyczną opinię na temat akcji, jak już pisałam, inne uwagi nie do końca mi się podobały, ale oczywiście masz do nich prawo - to Twoja opinia, ja mogę się tylko do niej odnieść i napisać swoje zdanie.
      Miło czytało się tę dyskusję i mam nadzieję, że 2 tom spodoba Ci się bardziej niż 1 :) No i że napiszesz komentarz, bo rzeczywiście dopiero czytając opinie innych, można zauważyć rzeczy, które wcześniej nam umykały.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    13. Rozumiem, że z początku pisałyście dla siebie i nie myślałyście o tym, że będziecie to udostępniać większej publice. Ale, wbrew pozorom, owy początek wyszedł Wam najlepiej, przynajmniej w mojej opinii. Chociaż też nie wiem co masz na myśli mówiąc, że "z początku nie przykładałyśmy do tego wagi". Masz na myśli pierwszy tom, a drugi dopiero zaczęłyście planować? Bo tak jak wspomniałam, do momentu, kiedy chłopaki idą pierwszy raz do łożka i może jeden-dwa rozdziały po, wszystkie jest ładnie pięknie, akcja idzie do przodu, nie za szybko, nie za wolno, fajnie się rozwija. A potem dopiero przycichło, ustatkowało się i akcja ograniczyła się do kursowania między domem a biblioteką.
      Wracając do stylu, przemyślałam trochę sprawę i wiem, o czym mówisz. Rodzaj i klimat opowiadania wpływa na język, teraz zorientowałam się, że mając dwa blogi o całkiem innej tematyce, pisałam całkiem innym stylem. Ale mimo wszystko, gdy pisałam RPGi i próbowałam się dostosować stylem do rozmówcy, nie potrafiłam zrobić tego aż tak płynnie, jak udało się to Wam dwóm - za to szczere gratulacje, jestem pod wrażeniem, że umiecie się tak zgrać i dopasować, by stworzyć jednolite i ładne opowiadanie.
      Haha, szczerze mówiąc ten komentarz o statystykach absolutnie nie miał być złośliwy - śmieję się z tego, bo sama jak wchodzę na swoje blogi, żeby zobaczyć czy ktoś coś, to widzę rosnącą statystykę, którą sama sobie podbijam, a jak komentarzy nie było, tak dalej nie ma. :D
      Sama wiem z doświadczenia, że sprawy prywatne mimo wszystko są priorytetowe, dlatego też tak długo zajęło mi zabranie się za pisanie komentarza - bo ciągle coś. Może dlatego, że tyle nad nim siedziałam zrobiło mi się przykro, że nie doczekam się odpowiedzi na niego (bardzo lubię rozmawiać z autorami), dlatego w komentarzu pod najnowszym postem wspomniałam o tym drugim. I jestem wdzięczna, że jednak odpowiedziałyście na te moje wypociny. :)

      Wyjaśnienie motywacji Kakashiego i Iruki do swatania chłopaków chyba przyjęłam. Może odniosłam wrażenie, że robią to nachalnie, bo rówieśnicy chłopaków próbowali ich jakoś nastroić do amorów, więc "jeszcze tych dwóch brakowało". Musiałabym jeszcze raz przeczytać.
      Właściwie, nie wiem czy przegapiłam czy nie było wspomniane - ile bohaterowie mają lat? Bo tak myślę i myślę i dalej nie do końca przemawia do mnie Wasza argumentacja. Bo jak mają po około 25+, to jeszcze mogłabym zrozumieć, że starsi zaczynają sie martwić, że Naruto i Sasuke zostaną samotni do końca życia, bo prawie trzydziestka na karku, a oni nawet się za nikim nie rozglądają. Ale skoro tak hormony w nich buzują, to podejrzewam, że wydarzenia te rozgrywają się niedługo po wojnie (zresztą chyba Indra o tym wspomniała), jak mają około 18-19 lat, a to przecież młody wiek, nikt nikogo nie powinien w tym wieku tak gorliwie namawiać na związki.

      cdn (nawet nie wiedziałam, że jest ograniczenie znaków ó.ó)

      Usuń
    14. cd.

      To nie tak, że notka przed rozdziałem mi przeszkadza. To była tylko luźna uwaga, tak mi się rzuciło w oczy, absolutnie nie wymagam zmian, jak będzie tak będzie i akceptuję to. To tylko mój gust, że lubię wyraźne przerwy albo odróżnienie komentarza od notki. :)

      Ostatnio oglądałam Naruto chyba rok temu, nie do końca pamiętam egzamin na chuunina, ale mam wrażenie, że niektórzy pilnujący uśmiechali się pod nosem, bo doskonale wiedzieli kto ściąga. Np. jestem pewna, że gdy Kankuro wrócił z toalety ze swoją marionetką-opiekunem, to chyba trzeci Hokage zapytał czy wyprawa była udana. Coś wspominam, że jeszcze kilka takich znaczących spojrzeń opiekunów było na poszczególne postaci. Odniosłam wrażenie, że wywalali tylko tych, co juz ściągali tak chamsko i głupio. Bo jakoś nie uwierzę, żeby gromada chuuninów/jouninów + Hokage! dali się nabrać bandzie dzieciaków, zwłaszcza, że Byakugana, Sharingana, poruszanie lustrami i nagle omdlewająca Ino nie zostały zauważone. Dlatego odniosłam wrażenie, że na egzaminie na jounina ściąganie z użyciem zwykłych ściąg na karteczce kompletnie by nie przeszło.

      Zwracając uwagę na pewne rzeczy nie chodziło mi o to, żeby być złośliwym. Pokazuję emocje, które wywołało we mnie Wasze opowiadanie - jak zawód, że tak mało się dzieje, radość z durnych uwag Saia czy irytację, że każdy chce tych biednych chłopaków na siłę zeswatać.

      Na moje komentarze w przyszłości na 100% możecie liczyć. Nie mam wątpliwości co do tego, że chociaż marudzę, to i tak pochłonę wszystko, co tylko napiszecie. Rzuciłam trochę krytyki, to teraz tylko czekam, żeby móc chwalić! :D

      Usuń
    15. "Bo tak myślę i myślę i dalej nie do końca przemawia do mnie Wasza argumentacja. Bo jak mają po około 25+, to jeszcze mogłabym zrozumieć, że starsi zaczynają sie martwić, że Naruto i Sasuke zostaną samotni do końca życia, bo prawie trzydziestka na karku, a oni nawet się za nikim nie rozglądają."
      Tylko że to własnie o te hormony chodziło, bo wcześniej Kakashi miał to gdzieś. Dopiero w pewnym momencie było tam napisane, po którejś z kolei demolce, że mogą być winne hormony. I to właśnie on zaangażował Irukę, żeby z nim porozmawiał. A to, że używali argumentów o rodzinie - no tak chyba najłatwiej przekonać chłopaka, który nigdy jej nie miał i tego drugiego, który już w wieku dwunastu lat już deklarował, że chce odbudować klanu. Więc teraz już osiemnastoletni Sasuke zapomniałby o tym? W końcu on zawsze dążył do celu. A odkąd wrócił, to z Naruto nie robili nic innego tylko trenowali (no i się uczyli). Więc jak dla mnie to normalne, że wzbudzali tym zainteresowanie, bo w kwestii związków definitywnie odstawali od reszty rówieśników.
      Co do planowania i tomów. Nie, w sumie jak się zorientowałyśmy, miałyśmy już masę tekstu i to tak się po prostu jakoś samo pisało, tu ktoś coś powiedział i wyszła jakaś sytuacja, więc brnęło się dalej. Myślę, że inne wrażenie odniosłoby się, czytając całość Hidena już z dalszymi wydarzeniami. Ale mogę się mylić.
      A, własnie. Jeszcze co do rodziny Naruto i twojego pomysłu (tak wiem, że był rzucony jako przykład). Nie planujemy wprowadzać postaci własnych (poza przypadkiem, którego teraz z wiadomych powodów nie zdradzę, ale to zupełnie inna sytuacja i inaczej by się nie dało).
      Był króciutki, bo króciutki póki co fragment z Karin i tym, że własnie ją Naruto chciał poznać, bo w końcu też jest z klanu Uzumaki.
      Ja też lubię dyskusję z czytelnikami i jak tak patrzę na to pod tym rozdziałem, to chyba zostało powiedziane więcej, niż przez wszystkie poprzednie rozdziały :)

      Usuń
  2. Tak! Tak, tak, tak! Ah, życie jest piękne, gdy przerwy (tylko te pomiędzy rozdziałami) są krótkie! Chociaż przez to zakończenie mam ochotę rwać sobie włosy z głowy. Teraz to i ja się stresuję, dziękujębardzo.
    Wrzucajcie szybko następny rozdział, bo oszaleje.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteście WIELKIE!!! Dzięki za kolejny rozdział i tak krótką przerwę. Nie mam talentu do długich komentarzý, zresztą jest świetnie i to bardzo... Lekkość z jaką piszecie i poziom Waszych opowiadań sprawia, że zawsze z utęsknieniem czekam na kolejne odcinki i wracam do starszych opowiadań, gdy chcę sobie poprawić humor (np. Bom Bom). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastycznie, że rozdział pojawił się tak szybko! <3 Mam nadzieję, że Kakashi tylko wkręca Naruto i że blondyn zdał, bo aż sama zaczęłam się denerwować! No i teraz będę musiała czekać, żeby się dowiedzieć wyniku. O masakra, nie wytrzymię xD
    Ale rozdział świetny. A te pieczęcie na chakrę to im potem zdjęli, czy zdejmą? Same znikną? Na części praktycznej muszą przecież korzystać z technik :3 Sasuke jak zwykle opanowany, a Naruto roztrzepany <3 30 pytań i dwie godziny na napisanie i niektóre podchwytliwe, co nam daje 4 minuty na każde pytanie, a pytania były trudne, to ja nie wiem jak się Naruto udało na wszystko odpowiedzieć, skoro się tak ociągał, ale dobra ^^ Zdolny jest, żeby tylko jeszcze zdał XD
    Zastanawiam się, jak Sasuke to zrobił, bo jeśli oderwał skrawek, to się pokapują, że ten skrawek wykorzystał, żeby komuś coś podpowiedzieć. A że współpracuje z Sakurą i Naruto, bo to jedna drużyna i Sakura siedziała obok, to drogą dedukcji dojdą, że on podpowiedział coś Naruto. Chyba, że wziął tą kartkę ze sobą i wyniósł, wtedy nie ma problemu i nawet nie jest to jakoś specjalnie podejrzane. Także może oni anulowali test Uzumakiego, bo wiedzą, że ściągał? Sasuke by go wkopał... Ale to by było smutne, zwłaszcza, że znał odpowiedź na to pytanie! Komisyjnie by wtedy musiał odpowiadać o ile jest taka możliwość, ja nie wiem, co za stres xD Ale jeny, skoro Lee zdał to on miałby nie zdać?! No nie wierzę! Będę z niecierpliwością oczekiwać na kontynuację :3
    Dużo dużo i jeszcze więcej weny życzę!
    Pozdrawiam,
    ~ Wege

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że to test na jounina, czyli kogoś, kto odpowiada za innych i musi szybko podejmować różne decyzje. Ja miałam raz test z filozofii, gdzie była minuta na odpowiedź, a pytania były otwarte :)
      Co do reszty, wszystko się wyjaśni:) Choć ja zawsze z egzaminu zabierałam swoją wersję roboczą na dodatkowej kartce, jakieś podliczenia, czy jak coś musiałam rozpisać.
      Dzięki za komentarz:)

      Usuń
  5. Super rozdział, sama zaczęłam się denerwować wynikiem Naruto. Podoba mi się, że opisujecie wszystko- dzięki temu wczuwam się w całą sytuacje i widzę to własnymi oczami. Dbacie o szczegóły tj. jak pieczęcie, żeby nie ściągali (na śmierć zapomniałam, że mogliby ściągać).
    Bardzo polubiłam pozostałych bohaterów. Podoba mi się, że nie skupiacie się tylko na chłopakach :)
    Spoiler

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie ciężko byłoby zrobić wiarygodną historię w kanonie, ignorując pozostałych bohaterów. Naruto zawsze zwracał dużą uwagę na swoich przyjaciół i bez nich byłoby to takie puste. Poza tym to oni prowokują większość sytuacji między Sasuke i Naruto.
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  6. Cieszę się że wasza przerwa trwała tak krótko, bo raczej byłoby mi ciężko czekać 3 czy tam 2 tyg na nowy rozdział. Czyli jak rozumiem nadal rozdziały będą się pojawiały raz w tygodniu? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "On i Sasuke stali z boku. Nie mieli krewnych, którzy mogli by im życzyć powodzenia i poklepać pokrzepiająco po plecach. Ale w tym momencie nie było to już tak przygnebiające jak kiedyś. Teraz mieli siebie."
    To jest chyba jeden z najbardziej wzruszających fragmentów jakie kiedykolwiek czytałam w sasunaru. I innych opowiadaniach też.
    Nie ma jakichś wzniosłych słów czy cos. Ale to oddaje wszystko. Nie mieli nikogo, więc sami stali się dla siebie wszystkim.
    Dziękuję za to opowiadanie. Jest cudowne. Raz się śmieję, raz wzruszam. I widzę to wszystko, jakby było na żywo. Szkoda, że tak się nie potoczyły ich losy.
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  8. W ostatnich rozdziałach ,,łóżkowe sceny" opisane są dość lakonicznie w porównaniu do wcześniejszych, tu się pojawia moje pytanie jak będziecie opisywać to dalej?

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu mogę nadrobić zaległości! Niestety tym razem także z poślizgiem. Egzamin opisałyście tak dokładnie, że sama zaczęłam się stresować! Aż przypomniała mi się matura! ;) Odnośnie tego co zauważył Shikamaru, może rzeczywiście lepiej byłoby gdyby ujawnili swój związek? Nie wiem, jestem chyba na tyle tolerancyjną osobą, że nie umiem sobie wyobrazić braku akceptacji ze strony ich przyjaciół...
    Mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi za źle, jak będę pisała komentarz również pod starszymi postami? ;)
    Niezmiennie, wielkie dzięki za kontynuację i dużo weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście, że nie mamy za złe, wręcz przeciwnie:)

      Usuń
  10. Hej,
    no i mamy już egzamin, ale aż mnie korci aby Sasuke pocałował Naruto przy wszystkich, bo Sakura to sobie wyobraża bóg wie co... och tak Sasuke podpowiedział Naruto, ale akurat z tym pytaniem to nie miał problemu, ale liczy się sam gest... i co ile punktów, bo zdać to na pewno zdał... a może max, bo musi utrzymywać miano nieprzewidywalnego ninja?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń