Dziękujemy
za komentarze i witamy nowych czytelników. Zawsze nam miło, jak zostawicie po
sobie choćby kilka zdań :)
Naruto,
idąc na północne pole, na serio rozważał opcję zabrania kogoś ze sobą na ten
trening. Zaczynał się trochę obawiać tego, co wymyślił Sasuke. Był wściekły. A
wściekły Sasuke, to nieobliczalny Sasuke. Może gdyby wziął Sakurę albo Hinatę…
Tylko wtedy pewnie wkurzyłby się jeszcze bardziej i z pola treningowego
zostałyby gruzy, a Kakashi by ich własnoręcznie pozabijał. Ile już razy
siedzieli u niego w gabinecie i słuchali upomnień. A potem zazwyczaj dostawali jakąś
strasznie irytującą karę. Ostatnio była to opieka nad dziećmi, po której byli
gorzej wymęczeni niż po najbardziej intensywnym treningu. Chociaż, jakby się
nad tym zastanowić, Kakashi i tak był wyrozumiały, Tsunade to dopiero dałaby im
popalić. Ona i Sakura były jak trzęsienie ziemi… Naruto, rozważyszy więc
wszystkie opcje za i przeciw, ostatecznie doszedł do wniosku, że nie będzie
bardziej prowokował Sasuke i poszedł na to pole treningowe sam. Na pewno będą
tam jeszcze jacyś shinobi, więc ten drań będzie musiał się hamować. Tak
przynajmniej mu się wcześnie wydawało. Bo kiedy się pojawił i stanął
naprzeciwko niego, okazało się, że nie miał zamiaru wcale się hamować, bo po
prostu w ogóle nie chciał walczyć.
–
Chodź – mruknął tylko i wskoczył na konar najbliższego drzewa, ruszając w
stronę północnego wyjścia z pola. Naruto pomknął za nim, choć nie miał pojęcia,
dokąd Sasuke ich prowadzi. To było w zupełnie przeciwnym kierunku niż „ich”
polana przy wodospadzie. Pytał kilka razy, ale w odpowiedzi dostawał tylko
ironiczne spojrzenie. Chyba lepiej było nie wiedzieć, co ten drań planował.
Westchnął… A mógł w tym czasie siedzieć i wcinać ramen w Ichiraku. Tam czułby
się z pewnością bezpieczniej, bo Sasuke, jak sobie czasami coś wmówił, to nie
dało mu się tego wybić z głowy. A jeżeli teraz też przyszedł mu do głowy jakiś wredny pomysł, to naprawdę było się
czego bać. Tym bardziej, że dzisiaj musiał spełniać jego zachcianki. Po chwili
coś go tknęło… Cholera, a jeżeli Sasuke chce powtórzyć wczorajszą noc i dlatego
ciągnie go na jakieś odludzie? Machinalnie złapał się za tyłek. Mimo chakry
Kuramy nadal go bolało, to był przecież jego pierwszy raz. Nie był jeszcze
gotowy na kolejny…
–
Tutaj – odezwał się w końcu Sasuke i stanął na jakiejś skarpie. Naruto, lądując
obok, omal nie osunął się na dół. Było dość grząsko. Za to widok… Ten oddawał
wszystko. Pełna panorama Konohy i to zupełnie z innej perspektywy niż ze
wzgórza Hokage. Nie miał pojęcia o takim miejscu.
–
Podoba ci się? – szepnął Sasuke, podchodząc bliżej. O tak, podobało mu się i to
bardzo. Ale za to nie podobał mu się ton jego głosu. Zwiastował nieuchronną
katastrofę. – Ściągaj to. – Sasuke chwycił suwak jego kamizelki.
–
Draniu! Ty chyba nie chcesz… Teraz to już trochę przesadzasz! – wrzasnął
Naruto, który mimo wszystko jednak nie sadził, że Sasuke wykorzysta swoją
przewagę dzisiejszego dnia do takich celów. Czarny scenariusz chyba zaczynał
się spełniać.
–
Nie zrobię niczego, na co sam mi nie pozwolisz. Obiecuję – szepnął mu do ucha Sasuke.
– Już dość wygłupów… Naruto…
Naruto
spojrzał na niego podejrzliwie, ale kiedy w końcu Sasuke go pocałował, przestał
o tym myśleć. Objął go i w głowie dźwięczała mu tylko jedna myśl – nareszcie!
Przyjemne ciepło rozlało mu się po ciele i aż westchnął, nie mogąc się
powstrzymać. Usta Sasuke były miękkie, a język gorący i wilgotny, i to
wszystko... Och, on chyba chciał się po prostu odprężyć… Zresztą, po takim
dniu, im obu dobrze to zrobi. Czuł ręce błądzące pod koszulką i sam nie pozostawał
dłużny, dotykając Sasuke z zadowoleniem. Uśmiechał się lekko, gładząc jego
plecy. Przycisnął go do siebie mocniej, przypominając sobie, co robili wczoraj.
Przylgnął mocniej biodrami, cały czas mając w pamięci wyraz jego twarzy, jego
dotyk i pocałunki.
–
Och, draniu... – mruknął zachrypniętym głosem, ściągając z jego ramion
kamizelkę. Rzucił ją na bok i pomógł mu się rozebrać. Sasuke szybko pozbawił go
nie tylko kamizelki, ale i bluzy. Dotknął rozpalonej szyi Naruto i sięgnął do
jego spodni, masując go przez nie. Naruto znowu westchnął, nie mogąc się
powstrzymać. Było przyjemnie, bardzo przyjemnie i Kiba mógł sobie mówić, co tylko
chciał, bo kiedy... Ach… Sasuke całował go po torsie, dotykał bez skrępowania i
czasami traktował ostrzej, gryzł i szczypał wrażliwe miejsca, aż Naruto
odskakiwał, ale zaraz potem przyciągał go znowu do siebie, nie chcąc wypuścić z
rąk. Sasuke, czując jego podniecenie, w końcu zajął się spodniami. Uklęknął i
rozpiął zamek, zsuwając je razem z bokserkami aż do kostek, żeby po chwili pomóc
Naruto się z nich wyswobodzić.
–
Gotowy? – zapytał niskim, zmysłowym głosem, od którego mogło się zakręcić w
głowie niejednej dziewczynie.
–
Zawsze. – Naruto wyszczerzył zęby w uśmiechu, widząc Sasuke w takiej pozycji,
z... – Och. – Przełknął z trudem, kiedy ten w końcu się nim zajął. Było
cudownie, a dobrze wiedział, że będzie jeszcze lepiej. Zaczął poruszać lekko biodrami,
wiedząc jednak, że musi uważać, żeby nie stracić nad sobą panowania. Był już
zbyt pochłonięty tym, co Sasuke robił, żeby zacząć zastanawiać się, dlaczego on
tak łatwo odpuścił, dlaczego nadal nie prowadził tego swojego odwetu za piknik…
Przekonał
się o tym już po chwili.
–
Hm? – Otworzył oczy, kiedy cudowne uczucie po prostu i tak jakoś zupełnie nagle
zniknęło. Rozejrzał się spanikowany, ale nigdzie nie zauważył Sasuke. Ani Sasuke,
ani swoich... – Draniu! – wrzasnął, a echo jego głosu poniosło się po lesie. –
Oddawaj mi ubranie!
–
Niech to szlag – rozejrzał się dokładniej, próbując jednocześnie wyczuć chakre
Sasuke. Nic. Ten drań umiał się świetnie kamuflować. Teraz pewnie stał gdzieś w
pobliżu i z niego kpił. Naruto aż uderzył się w czoło. Jak mógł tak stracić
czujność. Było wiadome, że on coś kombinuje, tylko że ten jego dotyk… Westchnął
ciężko. Nadal był pobudzony jak cholera i nie umiał nad tym zapanować. Ale
musiał. To nie był czas i miejsce, żeby… Jęknął, gdy ścisnął się z całej siły,
nie chcąc doprowadzić do sytuacji, że ten drań będzie gdzieś tam stał i go
obserwował. Nie da mu tej przyjemności. Zaczynał być na niego naprawdę
wściekły. Jak go tylko dorwie! Odetchnął kilka razy głęboko. Podniecenie trochę
opadło. A potem opadło całkowicie, gdy wyczuł czyjąś chakrę. I to nie była
chakra Sasuke!
W
panice wskoczył na konar drzewa, modląc się tylko, by jego umiejętności
kamuflowania w tym momencie nie zawiodły. Na szczęście chyba się udało, bo
para, która pojawiła się w miejscu, w którym przed chwilą się znajdował,
zdawała się nie zwracać na niego uwagi. Stali i obserwowali wioskę. Naruto już
chciał uciec z tego drzewa, kiedy w końcu dostrzegł, kim były te osoby.
Shikamari i Temari! No cudownie, po prostu cudownie!
–
Słuchaj… – usłyszał głos Shikamaru. Po chwili zobaczył, jak bierze jej rękę i
coś jej wciska na palec. – Co ty na to? – zapytał.
Naruto
tak to zainteresowało, że trochę się wychylił zza gałęzi. Na palcu Temari
dostrzegł pierścionek. Zaraz, czy Shikamaru właśnie jej się oświadczył? W taki
sposób? Naruto słyszał wielokrotnie o romantycznych sceneriach, klękających
facetach i wyznaniach miłości… A to… Shikamaru nawet nie poczekał na zachód
słońca. Naruto miał wrażenie, że Temari zaraz rzuci w niego tym pierścionkiem i
powie, żeby się wypchał z takimi zaręczynami. Więc jakie było jego zdziwienie,
gdy po prostu powiedziała: „Niech ci będzie”. Miał wrażenie, że spadnie z tego
konaru na którym stał, przez co musiał aktywować trochę chakry i być może tym
samym zdradził swoją obecność. Zanim jednak Shikamaru i Temari zdołali się
zorientować, Naruto przeskoczył szybko na kolejne drzewa. Czuł się bardzo
dziwnie, kiedy biegał nago po lesie, ale przecież nie mógł pozwolić, żeby ktoś
go zobaczył w negliżu! Był przecież przyszłym Hokage! Znowu spróbował wyczuć
chakrę Sasuke, ale nic to nie dało. Ten drań świetnie się ukrył!
–
Obiecuję, że jak cię dopadnę, to... – pomstował, próbując jakoś rozładować
swoją złość. No bo co on miał niby teraz zrobić? Przecież nie mógł się tak
pokazać w wiosce.
W
końcu, już nieco zmęczony biegiem, przystanął na jednym z drzew i obejrzał się.
Uciekł tak daleko, że nie było mowy, żeby Shikamaru i Temari go tutaj znaleźli.
Zresztą, nawet gdyby go wyczuli, raczej mało ich w tamtym momencie obchodził.
Byli zbyt zajęci sobą… Mimowolnie przypomniał sobie te oświadczyny i roześmiał
się tak, że aż musiał chwycić gałąź, żeby się nie spaść. Wyobraził sobie, co by
było, gdyby powiedział coś takiego Sakurze. Ale miałby po tym guza! Oczywiście to
wszystko były tylko rozważania teoretyczne, bo doskonale wiedział, że nigdy się
jej nie oświadczy. Nie kochał jej w ten sposób, poza tym ona i tak była
wpatrzona w Sasuke. Z nim oświadczyny mogłyby wyglądać całkiem podobnie jak te
Shikamaru. To znaczy oświadczyny jego i Sasuke, a nie Sakury i... Cholera, o
czym on właśnie pomyślał?! Chyba zwariował! Złapał się za czoło i jęknął. –
Naprawdę cię zabiję, draniu!
Nie
dość, że Sasuke zostawił go w takim stanie, to jeszcze zabrał mu rzeczy, a on
miał jakieś głupie myśli o oświadczynach. W ogóle przecież… Naruto zastanowił
się chwilę. Sasuke nigdy mu nie powiedział, że chce z nim być czy coś takiego.
Po prostu był i Naruto nie zastanawiał się nad sprawami, które wydawały się do
tej pory nieistotne. Ale teraz znowu przypomniał sobie jego słowa, kiedy ten miał
dwanaście lat: „Chcę odbudować klan”. No z nim klanu nie odbuduje, mogą sobie
próbować i próbować, ale i tak z wiadomego powodu nic z tego nie wyjdzie.
Cholera… Dopiero teraz uświadomił sobie, że to, co go łączy teraz z Sasuke,
mogło być tylko na chwilę. To znaczy dla Sasuke na chwilę, bo on… Mimo że nadal
był na niego wściekły, poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Sasuke przecież
niczego nie obiecywał, to on sam pomyślał, że skoro posunęli się tak daleko, że
skoro Sasuke od momentu wojny ciągle był przy nim, to będzie już zawsze…
Kolejny, mocniejszy skurcz spowodował, że znowu lekko się zachwiał i zeskoczył
na ziemię. Myśli w jego głowie goniły jedna za druga, nie chcąc dopuścić do
głosu jednego uczucia. Strachu.
–
Głupi Sasuke – warknął w końcu, uspokajając się trochę i znów wskakując na
drzewo. Musiał się gdzieś ukryć i poczekać do nocy. Dopiero wtedy będzie mógł
wrócić do mieszkania niezauważony.
Zemsta
najlepiej smakuje na zimno, jak to mówili. Sasuke na początku, gdy zabrał
ubrania Naruto, a później się ukrył – świetnie się bawił. Zwłaszcza, że na
wzgórzu pojawili się Shikamaru i Temari. Widział ich z daleka, bo musiał
zachować stosowną odległość, żeby Naruto go nie wyczuł, ale i tak zrozumiał, co
się stało, chociaż nie słyszał ich słów. I choć nigdy nie interesował się
życiem innych, te zaręczyny go zaskoczyły. W końcu wszyscy byli jeszcze bardzo
młodzi.
Naruto,
gdy uciekł w głąb lasu, po tym, jak aktywował swoją chakrę, nie próbował jej już
ukrywać, więc Sasuke mógł go z łatwością namierzyć. Po jakiejś godzinie uznał,
że w końcu odda mu ubrania. Miał wcześniej plan, żeby wrócić do biblioteki, ale
nie chciał uczyć się sam. Spotkałby jeszcze jakieś irytujące fanki albo, co
gorsza, Sakurę – bo ona na pewno nie pozwoliłaby na to, żeby usiadł osobno.
Ostatecznie wolał więc zostać tutaj i wziąć Naruto na przetrzymanie.
–
Ale z ciebie młotek – powitał go, gdy wskoczył na jeden z wyższych konarów,
gdzie się ukrywał. Uśmiechnął się lekko, widząc go nagiego, ale w końcu rzucił
w niego elementami jego garderoby. – Ubieraj się, pora na trening.
Naruto
chwycił swoje ciuchy i zaczął je zakładać, nie odzywając się jednak ani słowem,
co w jego przypadku naprawdę było zjawiskiem nadprzyrodzonym. Powinien teraz
wrzeszczeć na Sasuke i wyzywać od drani, idiotów i tym podobnych. W końcu, gdy
zapiął kamizelkę, spojrzał na niego.
–
Teraz zachciało ci się trenować? To trenuj sobie sam! – Naruto poczuł że znowu
wzbiera w nim wściekłość, wciąż jednak pomieszana z tym dziwnym uczuciem. A tak
poza tym, zaczynał być głodny. Nie oglądając się za siebie, przeskoczył na
konar innego drzewa, ale zanim zdążył zrobić cokolwiek więcej, Sasuke złapał go
za przegub ręki.
–
A ty dokąd? Dzień się jeszcze nie skończył. Nadal będziesz robił to, co ja
mówię. A mówię, że idziemy na trening.
–
Ty draniu! – Naruto poczuł, jak zaczyna go ogarniać chakra Kyubiego. Po chwili
wycelował i walnął Sasuke w brzuch tak mocno, że poleciał do tyłu, łamiąc kilka
gałęzi i zatrzymując się dopiero na pniu. Nie spodziewał się tego.
–
Tu chcesz walczyć? – zapytał, podnosząc się i aktywując Sharingana. – No to
chodź! – rzucił się w jego stronę.
Walczyli
naprawdę ostro. Naruto chciał rozładować wściekłość, a Sasuke nie mógł mu
przecież pozwolić być lepszym. I znów ta adrenalina, to uczucie, kiedy używali
przeciwko sobie całej swojej siły. Oczywiście nie stosowali na sobie
śmiercionośnych technik, w końcu żaden z nich nie chciał zabić drugiego, ale
Rasengan i Chidori były aktywowane dobrych kilka razy. Słońce już dawno zaszło,
gdy w końcu obaj, dysząc ciężko, oparli się o pnie drzew rosnących naprzeciwko
siebie. Naruto rozłożył się wygodnie, uśmiechając się lekko. Napięcie z niego
zeszło, poczuł się dużo spokojniej. Nie myślał nawet o tym, co im jutro zrobi
Kakashi za zdemolowanie kolejnego miejsca w lesie. Przymknął oczy, a po chwili
poczuł, jak między jego nogami rozpiera się wygodnie Sasuke, kładąc głowę na
jego udzie. Naruto w pierwszej chwili chciał mu nawrzucać, że nie będzie robił
za jego poduszkę, ale ostatecznie zamiast tego wplótł palce w czarne włosy i
przeczesywał je lekko. Teraz już nawet to, co zrobił mu dzisiaj ten drań,
wydało mu się być nawet zabawne. Kiedyś będzie musiał urządzić go tak samo.
Leżeli tak dłuższą chwilę, w czasie której Sasuke po prostu zasnął, a i Naruto
zaczęły przymykać się oczy. Tak, to był męczący trening.
Shikamaru,
który już wcześniej słyszał jakieś odgłosy walki, postanowił teraz to
sprawdzić. Zostawił Temari w pewnym oddaleniu, mówiąc, że zaraz wróci. To, co
zobaczył, sprawiło, że po prostu zdębiał. I wcale nie chodziło o to, że drzewa
były połamane, krzaki przypalone, a trawa przeryta w niektórych miejscach.
Akurat to w tym momencie było najmniej istotne. Istotny był widok, który miał
dokładnie na wprost siebie. Naruto leżał oparty o pień, obejmując Sasuke, który
spał ułożony między jego nogami. O cholera…
No to nie wyglądało na jedynie przyjacielską relację. W głowie Shikamaru
wszystko zaczęło układać się w jedną sensowną całość. A więc to dlatego…
Wycofał się cicho, rzucając jeszcze tylko wybuchową notkę w oddalone sporo od nich drzewo, tak, żeby tylko usłyszeli huk. Musiał ich jakoś obudzić, a nie
chciał zdradzać swojej obecności. Po chwili był już przy Temari.
–
Coś się tam stało? – zapytała.
–
Nie, nic. Wracajmy do wioski.
–
Kto tu…– Sasuke zerwał się momentalnie i aktywował Sharingana, chcąc namierzyć
przeciwnika. To był odgłos wybuchu, na tego typu rzeczy zawsze reagował w taki
sposób. Ktoś tu musiał być.
Naruto
mruknął coś niewyraźnie i skrzywił się, dopiero po chwili otwierając oczy.
–
C–co? – wychrypiał i odchrząknął. Bardzo chciało mu się pić.
–
Nie słyszałeś wybuchu? – Sasuke spojrzał na niego, widząc, że siedzi rozespany.
Byli tak zmęczeni tą walką, że obaj po prostu zasnęli.
–
No coś mnie obudziło. Ale myślałem, że to ty. – Naruto przetarł oczy. Sen
zregenerował trochę sił, więc czuł się już lepiej. – O rany, draniu, ale to
wygląda... – westchnął cicho, patrząc na krajobraz.
–
Nie chcę nawet myśleć, co jutro wymyśli Kakashi w ramach odwetu… – Sasuke
przeskoczył na drugi koniec polany, której jeszcze wczoraj tutaj nie było, a która
powstała dopiero podczas ich dzisiejszej walki. Szukał przyczyny tego nagłego
wybuchu i w końcu, trochę dalej w głąb lasu, znalazł kawałki niespalonego
pergaminu. Ktoś rzucił tu wybuchową notkę. – Cholera – zaklął cicho i
wyprostował się. Ktoś tu był, to oczywiste, ale czy ich widział?
Naruto,
zupełnie niczym się nie przejmując, przeciągnął się, aż strzeliły mu kości.
–
Wracamy do wioski?
–
Ktoś rzucił to niedaleko nas – oznajmił Sasuke i pokazał mu nadpalony kawałek
pergaminu.
Naruto
zamrugał, robiąc głupią minę.
–
Po co?
–
A skąd mam wiedzieć? Trening, walka? – Sasuke wzruszył ramionami, ale jego
twarz wcale nie wyrażała beztroski. Nie sądził, że tak bezmyślnie obaj zasną,
dlatego teraz był na siebie wściekły. Ktoś mógł ich przecież zobaczyć. Sam nie
wiedział, dlaczego aż tak go to rozzłościło.
–
Dobrze, że nas nie zauważyli – Naruto zaśmiał się i podrapał po karku. – Jakby
to były jakieś dziewczyny, już bym nie żył.
–
Tego nie wiesz. – Sasuke rozglądał się jeszcze chwilę, próbując zlokalizować
obcą chakrę, ale żadnej w pobliżu nie wyczuł. Ktokolwiek tu był, musiał się już
oddalić. Cholera, byli nieuważni. Gdyby nie zasnęli, wiedzieliby, że ktoś się
zbliża.
–
Daj spokój, draniu. – Naruto machnął ręką. Był przekonany, że nikt ich nie
widział. W końcu notka wybuchła w sporym oddaleniu od nich. Poza tym zaburczało
mu w brzuchu, więc jego myśli zaprzątał teraz głównie ramen. – Głodny jestem – poinformował,
jakby to była teraz najważniejsza rzecz na świecie.
Sasuke
zupełnie zignorował tę informacją, nadal nad czymś myśląc. W końcu jednak
stwierdził, że i tak nic już dzisiaj z tym nie zrobi.
–
Wracamy – powiedział i ruszył pierwszy. I mimo usilnych prób, nie dał się namówić
na odwiedzenie Ichiraku, więc tego wieczora Naruto musiał się zadowolić zupką w
proszku, bo też jakoś stracił ochotę, kiedy pomyślał, że ma tam pójść samemu.
Następny
dzień zaczął się standardowo, czyli w bibliotece. Termin egzaminu zbliżał się
coraz bardziej, więc dzisiaj zjawili się tam wszyscy, łącznie z Shikamaru i
Temari. Sakura omal nie upuściła książki, gdy zobaczyła, co Temari ma na palcu.
Zaraz wszystkie dziewczyny ją obskoczyły, oglądając pierścionek i wydając dźwięki
zachwytu, a Shikamaru został parę razy poklepany po plecach.
–
No, stary, to się wkopałeś – zaśmiał się Kiba, ale na tyle cicho, żeby Temari
go nie usłyszała. – W ogóle nie wierzę. Ty, taki leń i chciało ci się? Takie
zaręczyny to trochę zachodu, no nie? – rechotał dalej, tym razem już głośniej.
–
Właśnie, opowiedz, jak to było! – Ino aż piszczała z zachwytu. – Kwiaty,
romantyczna sceneria… Shikamaru uklęknął? – spytała szeptem, ale siedzący obok
Naruto i tak usłyszał. Chciał powiedzieć, że wcale nie, ale ugryzł się w język.
– Na pewno! Nie mogło być inaczej! – Ino nawet nie czekała na odpowiedź, sama
sobie ułożyła tę scenę w głowie.
–
Było tak, jak miało być – Temari uśmiechnęła się. Te zaręczyny były dość
nietypowe, ale chyba właśnie tego się spodziewała. Oboje nie byli zbyt wylewni.
Shikamaru
miał tego dnia wyjątkowo mało znudzony wyraz twarzy, co inni zrzucali na karb
tych oświadczyn, ale jemu co innego chodziło po głowie. Cały czas ukradkowo
obserwował Sasuke i Naruto, którzy jak zawsze siedzieli obok siebie. Musiał
nabrać pewności. Co prawda to, jak wczoraj leżeli, było dość jednoznaczne, ale
jednak nie na tyle, by od razu wyciągać wnioski. A Shikamaru słynął z tego,
żeby najpierw musiał wszystko dokładnie przeanalizować. Miał wrażenie, że
Sasuke i Naruto zachowują się normalnie. Głównie skupiali się na nauce, Sasuke
rzucił kilka zgryźliwych komentarzy, a Naruto jak zwykle próbował się bronić.
Coś jednak w ich ruchach było takiego, że zwracały uwagę. To były sekundy –
dłuższe spojrzenie, szerszy uśmiech i krótki, niepewny dotyk, jakiś taki
nieobecny wyraz twarzy, gdy obaj wrócili z poszukiwania jakichś książek. Zdał
sobie sprawę, że nawet Sasuke, który zwykle wydawał się tak zimny i obojętny,
teraz trochę się rozluźnił.
–
Myślisz, że nie dam rady zastosować dobrej techniki tropienia? – Naruto zdenerwował
się, bo Kiba znowu próbował go sprowokować. Przechwalał się tym, że w tropieniu
będzie najlepszy. Ostatnio nauczył Akamaru jakiejś nowej sztuczki i był z
siebie tak dumny, że o mało nie wyzwał Naruto na pojedynek.
–
Nie mówię, że nie dasz rady jej użyć, ale ja i tak zawsze będę w tym lepszy. –
Kiba usiadł wygodniej na krześle i założył ręce na piersi. – W ten sposób wyśledziłem
ostatnio swoją dziewczynę – dodał i wyciągnął szyję, chcąc zademonstrować im kolejne
malinki. Nim się jednak obejrzał, dostał książkę po głowie, tym razem od Ino.
–
Zamknij się, Kiba! Nie mam zamiaru słuchać, co robiłeś ze swoją dziewczyną!
–
Ale Naruto ma ochotę! – obronił się Kiba i wskazał na niego. Zaśmiał się
podstępnie. – No nie, Naruto? Powinieneś się uczyć, jak się podrywa dziewczyny.
–
Mówiłem ci, że już się całowałem! – zerwał się Naruto. – I nie potrzebuję od
ciebie żad…
–
Taa, chyba z Uchihą… – Kiba zaczął się histerycznie śmiać, zadowolony ze
swojego dowcipu.
–
Kiba! – Sakura aż zacisnęła zęby ze złości, a Naruto nagle poczerwieniał.
Shikamaru zastanawiał się, czy to z wściekłości, czy może faktycznie było coś
na rzeczy.
–
Zamknij się, ty… – Naruto nie do końca wiedział, jak go nazwać, ale zanim
zdążył cokolwiek wymyślić, Kiba gwałtownie odsunął się od stolika, jakby się
czegoś przestraszył, a potem mocno zacisnął powieki. W końcu był już prawie
jouninem, wiedział jak w takich sytuacjach reagować. Nie patrzeć w oczy
przeciwnikowi, nie patrzeć w oczy przeciwnikowi… Inni chyba też zrozumieli, bo
spojrzeli na Sasuke, który dosłownie przed chwilą aktywował Sharingana.
–
Dobra, żartowałem, daj spokój! – Kiba dodatkowo zasłonił oczy ręką, jakby bał
się, że Sharingan przeniknie przez zamknięte powieki.
–
Sasuke, nie możesz… – próbował interweniować Sakura, ale ją zignorował. Tak,
miał świadomość, że przez to, co wyprawiał kiedyś, nie może użyć tej techniki
na którymkolwiek mieszkańcu wioski, w końcu Tsukuyomi było naprawdę okrutnym
genjutsu, ale to nie znaczy, że nie mógł w ten sposób postraszyć Kiby. I to
najwyraźniej mu się to udało.
–
Ja bym się na twoim miejscu dobrze zastanowił, zanim drugi raz coś takiego
powiesz – stwierdził zupełnie spokojnym tonem. Po chwili Sharingan w jego
oczach zniknął.
Wszyscy,
mimo że tak naprawdę dobrze wiedzieli, że Sasuke nie wolno stosować na nich
genjutsu, odetchnęli z ulgą, że Kiba nie skończył marnie w tym starciu.
Shikamaru nie umknął też jeden szczegół. Mimo że Naruto wcale nie patrzył już
teraz na Sasuke i nic do niego nie mówił, ten po chwili odwrócił się w jego
stronę, unosząc brwi w zdziwieniu. I ten ruch ramienia… Wyglądało to tak, jakby
Naruto ścisnął pod stołem jego rękę, żeby zwrócić na siebie uwagę. Ta wymiana
spojrzeń… A po chwili Sasuke ledwo dostrzegalnie kiwnął głową i wstał.
–
Idziemy, mamy trening – poinformował innych i zamknął książkę. Zaraz za nim
zebrał się Naruto.
–
Pamiętaj o naszym spotkaniu – przypomniała jeszcze Sakura, kiedy wychodzili.
–
Pamiętam, Sakura-chan, do później! – zaśmiał się głośno Naruto, za co został ofuknięty
przez bibliotekarkę. Ta biedna kobieta miała wrażenie, że naprawdę kiedyś
dostanie przez nich pomieszania zmysłów. I nawet była Hokage nie będzie w
stanie jej pomóc.
O tak, czekałam aż Shikamaru się domyśli prawdy, w końcu jest najbardziej spostrzegawczy. A Sasuke pokochałam szczerze za ten numer z ubraniami xd Genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńO żesz... xDDD Sasu ty wredny pędraku! xD Tak zostawiać biednego Naruto xDD I te oświadczyny... Tak bardzo w stylu Nary :D Kurcze smutno się zrobiło jak Naru zaczął myśleć o tej całej odbudowie klasu przez Sasuke :/ Ah i Shika, tak myślałam, że on jako pierwszy się dowie :D Weny życzę! Czekam na kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńomg!!! Nieeee Shika... wie! Ale jest pewnie zbyt leniwy zeby komuś o tym powiedzieć XD Ciekawi go to, ale po co ma sie wysilać? xd
OdpowiedzUsuńWeny zyczę i bardzo bardzo mocno trzymam kciuki za następny rozdzialik ;)
Bardzo lubię to opowiadanie. Ciekawe co zrobi Shikamaru z ta wiedza. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów;)
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńTwój blog został dodany do PolecanychFF. Zapraszam teraz do wspólnych przygód, zgłaszania nowych rozdziałów, a także rozwiązywania zadań z tablicy i rywalizacji między autorami!
Pozdrawiam serdecznie! ;)
A jednak czytam dalej i jestem zachwycona! Jak zawsze stworzyłyście majstersztyk. Pojawiło się sporo humoru, przemyśleń i tego wszystkiego, co kocham w Naruto. Dziękuję Wam za możliwość czytania tego bloga i zaspokojenie mego niedosytu względem yaoi w tak w mandze, jak i anime.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
R :*.
Miało być "tak w mandze, jak i w anime". Dobranoc!
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch fantastycznie, Shikamaru jednak zauważył to dziwne zachowanie Sasuke i Naruto i zaczyna łączyć fakty... a Sasuke i jego zemsta cudowna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejo.
OdpowiedzUsuńNo Shikamaru nic nie umknie. Ciekawe kiedy ich przyłapie na jakiś zabawach.
Te zaręczyny mi się bardzo spodobały,nie były przesadzone. Takie Shikamarowe. 😃😃
Pozdrawiam Deia
Sasuke trochę przesadził z tą zemstą, no ale zazdrość nie radość.